wika
Dziś w wiadomościach wp czytamy:
Ostateczną decyzję w sprawie nowego kanonu lektur podejmie premier Jarosław Kaczyński - powiedział rzecznik rządu Jan Dziedziczak. Dodał, że nastąpi to w ciągu kilku najbliższych dni, po zapoznaniu się przez premiera z argumentami wicepremiera, ministra edukacji Romana Giertycha i ministra edukacji Kazimierza Michała Ujazdowskiego w tej sprawie.
Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych podpisał rozporządzenie wprowadzające nowy kanon lektur szkolnych. Zgodnie z nim uczniowie przeczytają obowiązkowo cztery powieści Sienkiewicza, "Pamięć i tożsamość" Jana Pawła II i "Cesarza" Ryszarda Kapuścińskiego. W kanonie nie znalazło się żadne dzieło Witolda Gombrowicza
Ja jestem zdziwiony - jak można majstrować w kanonie lektur i to tak radykalnie? Moim zdaniem (mimo, że nie które z pozycji p. Giertycha popieram) nie powinno zmieniać się kanonu który spełniał swe zadanie! A co wy na ten temat sądzicie? Zapraszam wszystkich do dyskusji o kolejnym pomyśle p. Giertycha
Zgadzam się - kanon lektur powinien zostać w takim kształcie, w jakim funkcjonował dotychczas. Oczywiście drobne zmiany są potrzebne, ale nie można usuwać pozycji o fundamentalnym znaczeniu dla naszej kultury i tradycji. Dlatego też mam nadzieję, że cały ten chaos, wywołany przez ministra Giertycha zostanie wreszcie uporządkowany.
"Cesarz" Kapuścińskiego to dobra książka ale wprowadzenie encykliki Jana Pawła II to już przesada. Nie wydaje mi się żeby był to utwór zrozumiały dla wszystkich, nawet dla nauczycieli. Nie wyobrażam sobie jak nauczyciel przepytuje ucznia z treści "Pamięci i tożsamości". Wywalenie Gombrowicza z kanonu lektur to juz totalna kpina! Ale widać panu Giertychowi nie podobało się to, że w "Transatlantyku" ośmieszana była "ojczyzna" w walce z "synczyzną". Chociaż z drugiej strony... Pan G. może po prostu nie rozumie Gombrowicza i stad jego niechęć do tego pisarza. Jak tak dalej pójdzie to jedyne co będziemy czytać to Sienkiewicz i Reymont. No może jeszcze Mickiewicz. Wiemy doskonale, że lektury czytają teraz tylko uczniowie, którzy jako tako interesują się językiem polskim, bądź znajomość konkretnej książki jest im potrzebna. Dla przykładu podam dane z mojej klasy. Klasa liczy 27 osób, a "Potop" przeczytało 3 osoby! Natomiast "Ferdydurke" 21! Uczniowie z zasady nie mają ochoty czytać kilkutomowych powieści, a już w szczególności takich, które mówią coś jeszcze o historii Polski. Smutna prawda ale prawda. Czytalność lektur jest i tak niska, a przez pomysły Pana G. będzie jeszcze niższa. No ale łudzę się, że zmiana kanonu lektur nie przejdzie. Na koniec mogę powiedzieć Panu Giertychowi tylko tyle: „ Kończ Waść, wstydu oszczędź”.
a kto powiedział, że Pamięć i tożsamość to encyklika? To akurat coś, co warto przeczytać - spojrzenie na kształtowanie się Europy, na obecność dobra i zła w dziejach pojedynczego człowieka oraz ogólnie ludzkości. To problem cierpienia. Książka w dużej mierze dotycząca filozofii człowieka.
I raczej mało to optymistyczne, że w klasie, w której wszyscy zdają maturę, tylko 3 znają Sienkiewicza.
I wprowadzenie Sienkiewicza nie musi wcale oznaczać, że należy wykasować Gombrowicza.
A może... ponieważ uczniowie w ogólne nie mają ochoty czytać - w ogóle zlikwidować szkolne lektury? To by dopiero była ulga dla uczniów. W końcu dziś umiejętność czytania, nie mówiąc o czytaniu ze zrozumieniem, nie jest w ogole potrzebna. Zawsze można skorzystać z internetu. Ktoś napisze, jak potrzeba, opracowanie - wystarczy tylko zapłacić. Nawet prace magisterską, a co dopiero jakieś wypracowanie na temat głupiej książki Sienkiewicza...
Kolejnym krokiem byłaby likwidacja podręczników jako takich, szczególnie zbyt grubych, bo to także zniechęca do czytania. Podręczniki powinny być pisane przynajmniej 18 (rozmiar czcionki), zawierać dużo obrazków i najwyżej 10 słów na stronie. System reklamowy na pewno się sprawdzi. Zwłaszcza przy stwierdzeniu - "nie dla idiotów..."
I raczej mało to optymistyczne, że w klasie, w której wszyscy zdają maturę, tylko 3 znają Sienkiewicza.
I wprowadzenie Sienkiewicza nie musi wcale oznaczać, że należy wykasować Gombrowicza.
Owszem, bardzo mało to optymistyczne ale na pocieszenie mogę powiedzieć, że w innych szkołach jest jeszcze gorzej. Aha! Oczywiście wszyscy bardzo dokładnie przeczytali ściągę. A co do drugiego zdania to w tym przypadku wprowadzenie Sienkiewicza jak najbardziej oznacza wywalenie z kanonu Gombrowicza. Z dotychczasowym kanonem lektur nie wystarczało czasu na przerobienie ich wszystkich. A Powieści Sienkiewicza do krótkich nie należą. I nie ma w tym nic osobistego. Tak się składa, że dziś właśnie skończyłam czytać "Ogniem i mieczem" i jestem zachwycona. Po prostu nie wszyscy fascynują się literaturą, a chyba nikt nie wie tego lepiej od tegorocznej maturzystki. Co do "Pamięci i tożsamości" to jednak optowałabym za tym żeby czytać ją na religii. Bo kto powiedział, że ten przedmiot nie musi być wymagający? Ale wprowadzenie tej książki do kanonu lektur wygląda po prostu na szerzenie chrześcijaństwa na siłę. A to będzie krytykowane. Przyznaję, że nie czytałam "Pamięci i tożsamości" ale ja patrzę na to tak: książka jest wydana przez papieża, a to wymaga „dobrej” interpretacji. Nie wiem czy przeciętny nauczyciel, który jest buddystą czy ateistą będzie w stanie wytłumaczyć uczniowi głębię tego utworu.
Ale wprowadzenie tej książki do kanonu lektur wygląda po prostu na szerzenie chrześcijaństwa na siłę.
to jeszcze trzeba wykasować fragmenty Biblii, Opowieść wigilijną, Kochanowskiego wypadałoby też usunąć - tyle ma odniesień do religii, poezję ks. Jana Twardowskiego, Bogurodzicę, Rotę, Hymn do miłości Ojczyzny Krasickiego też już nie na czasie... św. Augustyna też należy skasować. I pewnie jeszcze by się znalazło kilku autorów, których można oskarżyć o szerzenie chrześcijaństwa na siłę...
Dawno już mi się skończył czas, kiedy musiałem czytać lektury, a ja wciąż czytam - chyba chory jestem, takie marnotrawstwo czasu. Przecież przy kanonie wystarczyło zostać, świadectwo maturalne mam, więc chyba już przeczytałem wszystko, co wykształcony człowiek w tym kraju przeczytać powinien.
Tak się składa, że przytoczone przez Ciebie utworu są lekturami juz od dawna. Ale dobrze. Skoro zniżamy się do tek niskiego poziomu to w takim razie: włóżmy w kanon lektur całą Biblię obowiązkowo, wszystkie encykliki ( oczywiście nie tylko papieża Polaka, ale w ogóle wszystkie jakie powstały).
Tylko patrzeć aż się rozpoczną strajki mniejszości wyznaniowych. Szkoda Edwardzie, że Ty, jako człowiek dobrze znający realia polskiego szkolnictwa piszesz takie rzeczy.
I na koniec: jak myślisz? Ile osób przeczyta "Pamięć i tożsamość"? I już sama wiem jakie będą wymówki najczęściej stosowane w wypadku nie przeczytania tej pozycji.
Jeszcze tylko pragnę dodać, że ja też czytam. Czytam wciąż. Czytam bardzo dużo. Ale osobiste pobudki nie przesłaniają mi jasności widzenia.
napisałem, co napisałem, bo bardzo mnie śmieszy, że lektura czegoś wartościowego to szerzenie chrześcijaństwa na siłę - owszem, "Pamięć i tożsamość" to nie przyjemna lekturka, wymaga myślenia, ale w końcu człowiek mający świadectwo maturalne powinien posiąść tę umiejętność. A czytanie bzdur typu "Paw Królowej" czy "Wojna polsko - ruska", gdzie kipi od wulgaryzmów, to szerzenie czego? I właśnie dlatego, że znam realia, pozwalam sobie na ironizowanie.
Widzę, że napięcie bardzo wzrosło, więc postaram się trochę załagodzić.
"Pamięć i tożsamość" nie jest encykliką, tylko jak powiedział Edward, filozoficzną książką. Niedawno powstałą. Tak więc dodanie jej do lektur nie jest niczym złym, tak jak wcześniej dodanie wierszy ks. Twardowskiego. Wymienienie tych lektur przez Edwarda miało na celu ukazanie tego, że byłaby to po prostu kolejna książka związana z chrześcijaństwem. I chyba samo w sobie nie jest to niczym złym. Równie duże problemu może mieć polonista-ateista z interpretacją poezji ks. Twardowskiego.
Natomiast prawdą jest, że lektury są czytane sporadycznie. I nie zależy to wcale od jakości utworu. Działa zasada: lektura=nudne. Oraz: potępiane=na pewno ciekawe... Istnieją oczywiście nadal ludzie, którzy dużo czytają i lubią to robić. Z tymi jednak nie ma problemu...
Zgodzę się, że jeśli "Pamięć i tożsamość" wejdzie do kanonu lektur w takiej atmosferze, na pewno nie będzie chętnie czytana. Ale wydaje mi się, że tutaj żaden spis lektur nie pomoże. Poza tym i tak t nauczyciele decydują, co nalezy przeczytać, a co można sobie odpuścić. Więc lista lektur i tak jest tylko wskazówką.
Zgodzę się, że jeśli "Pamięć i tożsamość" wejdzie do kanonu lektur w takiej atmosferze, na pewno nie będzie chętnie czytana.
Tylko że ta atmosfera jest sztucznie i celowo wytwarzana. I na tym właśnie polega problem. Kiedy poprzednie ekipy dokonywały zmian, niekoniecznie korzystnych, jakoś nikt nie krzyczał, nie kwestionował.
Zgodzę się, że jeśli "Pamięć i tożsamość" wejdzie do kanonu lektur w takiej atmosferze, na pewno nie będzie chętnie czytana.
Edwardzie ja uważam, że wykształcony człowiek powinien znać różne spojrzenia na świat - "Wojna polsko - ruska", fragmenty Biblii, Gombrowicz, i wiele innych a nie tylko pod jedną sztance jak proponuje p. Giertych!
całkowicie się zgadzam, że trzeba znć różne. Dlatego nie można mówić, że jak coś powstaje w kręgu chrześcijańskim, to już jest to szerzenie chrześcijaństwa na siłę. Sam czytałem Gombrowicza, Masłowską, ale nie przeszkadza mi to czytać Sienkiewicza, Wojtyły i wielu innych.
Dlatego nie można mówić, że jak coś powstaje w kręgu chrześcijańskim, to już jest to szerzenie chrześcijaństwa na siłę.
Widzisz nikt tak nie mówi... aczkolwiek jeżeli w kanonie zabraknie tych drugich pozycji typu Gombrowicz a pozostaną tylko z tego kręgu chrześcijańskiego (ja osobiście lubię książki z tego nurtu a "Pamięć i tożsamość" naprawdę wysoko cenię) wtedy można mówić o szerzenie takowego na siłę. Lament jest podnoszony nie dlatego, że takie pozycje są (kręgu chrześcijańskiego ) w kanonie ale dlatego, że nie ma w kanonie pozycji skrajnie alternatywnych.
Edwardzie mi też nie przeszkadza czytanie Wojtyły ale uważam, że są książki po które czytelnik powinien sięgnąć sam, a nie z powodu musu narzuconego przez system. I moim zdaniem do takiego właśnie rodzaju należy "Pamięć i tożsamość". I zgodzę się z Grabonem. Ludzie nie będą chcieli czytać tej książki właśnie z powodu tego, że stanie się lekturą. Znamy nasze społeczeństwo. I upór, nawet ten bezsensowny, to chyba pierwsza cecha jaka nas, Polaków charakteryzuje. "Pamięć i tożsamość" to nie jest łatwa książka ( właśnie zaczęłam ją czytać żeby zaraz nie pojawiły się głosy, że nie wiem o czym pisze) i to dodatkowo nie zachęci do jej przeczytania. Jasne jest, że trzeba stawiać wymagania ale trzeba znać ich granice. Bo często jest tak, że władza swoje, a uczniowie swoje. I w tym wypadku właśnie tak będzie. Prawda jest taka, że gdyby Harry Potter trafił do kanonu lektur przeczytałoby go więcej osób niż przeczyta książkę Wojtyły.
Wipsanio wcale nie jest tak, że kanon lektur to tylko wskazówka. To jest program, który musi zostać zrealizowany. Ponieważ matury podstawowe mają to do siebie, że ma prawo być na nich tylko to co się w kanonie znajduje. A to ułatwia sprawę ludziom, którzy zdają maturę podstawową. moja nauczycielka w tym roku organizowała dodatkowe lekcje właśnie po to żebyśmy zdążyli przerobić wszystko.
Wipsanio wcale nie jest tak, że kanon lektur to tylko wskazówka. To jest program, który musi zostać zrealizowany.
W takim razie moje informacje są przestarzałe. Kiedyś tak bywało, że były lektury obowiązkowe, ale niedużo, a całą resztę dokładał nauczyciel, według uznania. To się pewnie zmieniły w związku z nową maturą.
Oczywiście, że jak coś się staje lekturą, to mniej osób to czyta. Ale z drugiej strony... Sama zaprzeczyłaś to Harrym Potterem. Wydaje mi się, że lista lektur jest jakby odgórnie skazana na taki stan rzeczy, bo umieszcza się w niej to, co POWINNO być przeczytane. A że jest mało miejsca, to usuwa się rzeczy, do których uczeń sam sięgnie z ciekawości. Więc jako środek przymusu wzbudza niechęć. Ale jest to podyktowane tym, że jeśli coś nie jest lekturą, a jest trudne, to w ogóle się tego nie czyta...
PS Ja nie czytałam Masłowskiej i nie mam zamiaru. Jest tyle wspaniałych książek, które warto przeczytać, że nie mam ochoty marnować czasu na wulgaryzmy... I dotyczy to również "starych" książek, nie tylko współczesnych.
Teraz też są lektury nieobowiązkowe ale zazwyczaj braknie na nie czasu, a szkoda. Całe szczęście jest jeszcze rozróżnienie na lektury czytane na poziomie podstawowym i rozszerzonym. Tutaj nauczyciel ma większe pole do popisu. Ja osobiście nie wyobrażam sobie żeby nagle z kanonu rozszerzonego miał zniknąć "Mistrz i Małgorzata".
A co do wulgaryzmów. Owszem, nie popieram. Ale przeczytałam całą sagę o wiedźminie (autor nie przebierał w słowach), a jakoś moim zdaniem książka na tym specjalnie nie straciła. Cała literatura lagrowa i łagrowa również nie unika wulgaryzmów. Ale też nie można ich nadużywać. Wulgaryzmy są środkiem służącym do gradacji napięcia i podkreślenia czegoś, wstawione w odpowiednie miejsce, świadczą o kunszcie literackim. Ale nadużywanie ich faktycznie aż razi w oczy.
Ale nadużywanie ich faktycznie aż razi w oczy.
Cieszę się, że się rozumiemy. Akurat nie bardzo trawię wulgaryzmy w ogóle, bo kiedyś miałam z nimi do czynienia więcej niżbym chciała. Więc dodatkowo w literaturze mnie drażnią. No i nie wiem, czy taką literaturę można nazwać "piękną"
A wracają do kanonu. Czasem są próby dodania autorów poczytnych czy modnych, ale zwykle kończy się to fiaskiem. Kiedyś dodano "Hobbita" Tolkiena. I co? I tak nikt nie czytał. Jakby nagle "Hobbit" przestał być ciekawy...
Akurat z Tolkiena "Hobbit" dla mnie jest najmniej ciekawy. Ale też w gimnazjum omawiałam go po macoszemu. O ile się nie mylę, poświęcono na niego tylko dwie lekcje. Z drugiej strony "Hobbit" jest o połowę krótszy niż jeden tom z "Władcy Pierścieni". Wiec trylogia ma jeszcze mniejsze szanse. Ale muszę powiedzieć, że wprowadzenie właśnie "Hobbita" nie było takie złe. Wielu uczniów go czyta choćby z tego względu, że to gatunek fantasy, a nie "jakaś tam kolejna epopeja narodowa". Pamiętam, że akurat tą lekturę przeczytało wielu uczniów, którzy normalnie język polski mieli gdzieś. No ale złotego środka chyba nigdy nie da się znaleźć w tym temacie.
Wszystko zależy od tego, czego się szuka w powieści. "Hobbit" jest pisany w zupełnie innym tonie, tak jak "Władca Pierścieni" na samym początku, a i tak dość szybko zmienia się nastrój. Nie wiem, ile zwykle poświęca się na jedną lekturę zajęć, ale dwie lekcje to wydaje mi się, że nie jest wcale tak mało?
Złotego środka nigdy się nie znajdzie. Jest zbyt wiele osób, które trzeba zadowolić. Ale probować można... Przyznam szczerze, ze osobiście mnie martwi, że uczeń woli przeczytać Masłowską niż Sienkiewicza... "Trylogię" czytałam w podstawówce, z wypiekami na twarzy. Ledwie mnie można było oderwać...
Przyznam szczerze, ze osobiście mnie martwi, że uczeń woli przeczytać Masłowską niż Sienkiewicza... "Trylogię" czytałam w podstawówce, z wypiekami na twarzy. Ledwie mnie można było oderwać...
mnie to również martwi. I martwi mnie także takie podejście, że ponieważ uczniowie nie lubią czytać, to należy rezygnować z tego co ambitne, bo i tak wiadomo, że nikt prawie nie przeczyta... Przy takim podejściu w niedługim czasie zejdziemy na poziom komiksów. Właśnie lektury powinny być ambitne i wartościowe, bo nawet jeżeli ktoś nie sięgnie po nie, to przynajmniej usłyszy, że taka książka jest. Inaczej nie sięgnie nigdy.
Co do problemu wprowadzenia do kanonu lektur pozycji jaką jest „Pamięć i tożsamość”.. moim zdaniem, zresztą nie odosobnionym jest to po prostu wkładanie na siłę czegoś w co wierzy p. Giertych.. Tak swoją drogą dobrze, że jeśli ministrem oświaty nie zostaje człowiek z lewicy nie karze czytać dzieł socjalistów..
Szczęście moje, że nie musze już chodzić do szkół, gdzie ideologia zastępuje wszystko inne, i liczy się tylko „moje widzi mi się”..
Tylko patrzeć, aż na ministra wyższych szkół wezmą kogoś z lpr a wówczas na egzaminach wstępnych obowiązkowym przedmiotem do zdawania będzie religia
Niezmiernie martwi mnie, że kanon lektur został potraktowany przede wszystkim ideologicznie. Język Polski to nie filozofia, ale nauka o literaturze, o prądach w tej sztuce, stylach i poruszanych problemach. Dla tego czyta się wiersze turpistyczne, chociaż są bardzo nieprzyjemne, i Mirona Białoszewskiego, który pisze o błahostkach - aby poznać style w poezji. Tak samo powinno być z książkami - powinno się wybierać książki przede wszystkim pod względem wartości artystycznej. Cztery powieści Sienkiewicza? Wystarczyłaby jedna, i tę czyta się, z tego, co pamiętam, w gimnazjum. I wystarczy, by poznać pozytywistyczny realizm i założenia powieści walterscotowskiej. To, czy ktoś uważa, że starożytni Rzymianie żyli w grzechu czy też sympatyzuje z Zakonem NPM Domu Niemieckiego nie ma nic do rzeczy.
Może rzeczywiście niepotrzebnie czytało się dwie pozycje Gombrowicza, ale wystarczyło wyrzucić Transatlantyk, momentami trochę nudnawy.
Wprowadzanie dzieł Karola Wojtyły do kanonu... no cóż, miałam okazje czytać jego dzieła pod kątem matury (tak, tak), i stwierdzam, że choć był wielkim człowiekiem, nie oszukujmy się - był kiepskim pisarzem i poetą. Ale jak widać dla niektórych przekazywane treści są ważniejsze niż wartość artystyczna.