wika
W Stanach Zjednoczonych, na Florydzie, 150 km na północny-zachód od Miami, niejaki Tom Monaghan założył miasto uniwersyteckie Ave Maria.
W tym mieście żyje się wyłącznie według twardych katolickich reguł. Ów skrajnie konserwatywny miliarder stworzył swego rodzaju idyllę gdzie społeczność żyje w zgodzie z katolickimi wartościami, z rodziną i wiarą w Boga. Osobiście zadbał o to, aby apteki nie mogły sprzedawać środków antykoncepcyjnych, a w kablówkach nie było kanałów pornograficznych. Nie ma także barów z alkoholem.
Ta katolicka enklawa posiada uniwersytet gdzie kształcić mają się przyszłe amerykańskie elity. Program studiów obejmuje różne dziedziny nauki, nie tylko teologię.
Ave Maria właśnie otwiera się na osadnictwo. Za mieszkanie w miasteczku trzeba zapłacić ponad 250 tysięcy dolarów. Ktoś chętny?
Czy projekt „Ave Maria” to przedsięwzięcie chrześcijańskie? Czy tego typu działalność może być odpowiedzią na głód Ewangelii? Powstaniu miasta na zasadach określonych przez jego pomysłodawców sprzeciwia się Amerykańska Cywilna Unia Wolności (ACLU). Jej przedstawiciel powiedział mediom, że działania ACLU nie są wymierzone przeciwko katolicyzmowi, ale ogólnie przeciw jakimkolwiek grupom religijnym „trzymającym władzę” w mieście. Według niego należy rozróżnić zachęcanie ludzi o podobnych poglądach do zamieszkania w jednym miejscu od tworzenia miasta opartego na religijnych zasadach i rządzonego przez konkretne religijne ugrupowanie.
Źródło: www.tezeusz.pl
Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Zapraszam.
Jak dla mnie to kolejna rozrywka dla bogatych, którzy odtąd mają stać się bardzo moralni i będą żyć według zasad wiary katolickiej. Śmieszna sprawa, ciekawe jak ów znudzony miliarder dorobił się swojego majątku, by móc teraz założyć elitarne miasteczko dla pseudo-katolików; czy świeciłby iście godnym przykładem dla swoich "mieszkańców (?) ?? bardzo wątpliwa sprawa. Koń by się uśmiał z takiego pomysłu.
Jeżeli człowiek rzeczywiście chce i żyje według zasad wiary katolickiej to może to robić nawet w takiej dżungli jakim jest Nowy York, czy Londyn a nie płacąc za ten przywilej 250 tys. dolarów by móc o sobie powiedzieć, ze jest prawdziwym konserwatystą katolickim.
Jednym słowem – rozrywka znudzonego dla znudzonych, nie od dziś wiadomo że bogatym przewraca się w głowie od nadmiary pieniędzy.
Podobnej głupoty dawno nie słyszałam, czasem aż miło jest zasłyszeć taką totalną bzdurę
W tym mieście żyje się wyłącznie według twardych katolickich reguł. Ów skrajnie konserwatywny miliarder stworzył swego rodzaju idyllę gdzie społeczność żyje w zgodzie z katolickimi wartościami, z rodziną i wiarą w Boga.
Chciałbym dowiedzieć się, jakie to są te "twarde" reguły. Nie uważam, że jest to tylko i wyłącznie kaprys znudzonych i bogatych. To raczej jakaś kolejna próba budowania raju na ziemi, a czym takie próby się kończyły, nie trzeba przypominać. Opierając się na Biblii, można zauważyć, że Pan Bóg stwarzając człowieka, dał mu możliwość wybrania zła. W miasteczku, o którym mowa takiej możliwości nie ma. Być chrześcijaninem, to umieć wybierać to co dobre, żyć nakazami Ewangelii w świecie, który wcale nie musi być chrześcijański. Kolejna ułuda "chrześcijańskiego" świata - tylko czy świata opartego na Ewangelii?
ciekawe jak ów znudzony miliarder dorobił się swojego majątku,
Ów miliarder dorobił się na gastronomi. Ma ogromną firmę restauracyjną gdzie serwuje … pizze.
Nie wydaje mi się, by chcąc tworzyć jakikolwiek "raj na ziemi" można było się oprzeć na jakimkolwiek prawie. We wszystkich krajach zakazuje się morderstw i kradzieży, można zaostrzyć prawo i dodatkowo zakazać picia alkoholu (której to przyjemności swoją drogą Biblia wcale nie zakazuje) i uprawiania seksu przed ślubem, ale żadne reguły, żadne egzekwowalne prawa nie wykorzenią tego, co najgorsze- obłudy, egoizmu, zawiści czy niedojrzałości. Tylko właściwe wychowanie mające na celu rozbudzenie w człowieku sumienia stojącego na straży jego własnych czynów może sprawić, że dana osoba będzie tak naprawdę dobra i uczciwa. Drobnych złośliwości, złych myśli i tego typu "przestępstw" po prostu nie da się ścigać i karać i nawet wprowadzenie drakońskiego prawa nie uczyni życia ani odrobinę przyjemniejszym ani bezpieczniejszym.
Wydaje mi się, że tego typu przedsięwzięcia to nie najlepszy pomysł. Lepiej, żeby człowiek uczył się na własnych błędach, a nie, by wszystko miał od razu podane na tacy. Skąd ci ludzie mają wiedzieć, co jest złe, skoro mają wokół siebie samo dobro? Poza tym Jezus nakazał rozgłaszać Ewangelię po świecie, a nie ograniczyć ją do jednego miasta.