wika
Pierwsza konstytucja w Europie, druga na świecie. Na temat uchwalenia konstucji krązą różne opinie. Z prawnego punktu widzenia Konstutycja 3 maja była nielegalna, albowiem została uchwalona pod niobecność większości posłów (było tylko Stronnictwo Patriotyczne). Poza tym budynek Sejmu otoczony był wojskiem, a samo uchwalenie odbyło się drogą aklamacji (specjalnie ,,zmontowano" grupę plakierów). Wiele osób ocenia Konstytucję 3 maja jako przyczynę drugiego rozbioru, spotkałem się nawet z opiniami, że to była zbrodnia czy też zamach stanu.
Jednak moim zdaniem Konstutycja 3 maja była potrzebna. Fakt, iż została uchwalona w takich okolicznościach nieczego nie zmienia. Trzeba było odsunąć od obrad antypatriotów, sługów Trzech Czarnych Orłów. Poza tym, zaborcy tak czy owak podzieliliby się Rzeczpospolitą.
Oczywiście Konstytucja miała pewne wady:
-narodem czyniła bowiem szlachtę i mieszczan z pominięciem chłopów
-wśród senatorów zasiadali biskupi i arcybiskupi wyłącznie katoliccy, chociaż istniały również inne, liczące się wyznania, np. prawosławie.
Opozycja, gdy dowiedziała się o Konstytucji 3 maja, poprosiła o pomoc Katarzynę II. Spotkałem się z tezą, że to właśnie Konstytucja była powodem wojny polsko-rosyjskiej,
a konfederaci targowiccy to patrioci. Oczywiście się z tym nie zgadzam.
Jak państwo oceniają Konstytucję 3 maja? Jakie są jej zalety, a jakie wady? Co ewentualnie zmieniliby państwo w Konstutycji 3 maja?
Zapraszam do wypowiadania się na powyższy temat.
Konstytucja 3 Maja była swego rodzaju rewolucją która zmieniała system państwa polskiego. Doniosłe zmiany ustroju znacząco miały wzmocnić Rzeczpospolitą w kontekście poszczególnych zagadnień politycznych, gospodarczych czy społecznych.
Konstytucja była najdonioślejszym aktem Sejmu Wielkiego którego cechowała idea przemian Rzeczpospolitej. Był to swojego rodzaju fenomen w którym uczestniczyły najprężniejsze umysły tamtych czasów. Ustawa Rządowa byłą więc efektem wielkiego ruchu intelektualnego który rozpoczął się w drugiej połowie XVIII wieku. W tym czasie powstawały ogromne ilości pism, druków czy książek (ok. 20 milionów) które rozpoczynały polemikę nad kształtem Rzeczpospolitej. Wiek oświecenia także zakorzeniał się we świadomości Polaków. Podniesiono wówczas sprawy reform społecznych i gospodarczych opartych na fizjokratyzmie czy merkantylizmie. Zaczęto inaczej postrzegać pojęcie patriotyzmu które przestało odnosić się jedynie do obrony przywilejów stanowych. Wraz z duchem oświecenia patriotyzm zaczęto postrzegać również w kwestii konieczności obrony suwerenności kraju. Stronnictwo patriotyczne stało pierwej na straży praw szlacheckich zagrożonych przez rzekome absolutystyczne tendencje króla, a z czasem stało się czynnikiem zaangażowanym w walkę o reformę państwa i obroną jego suwerenności. Ta atmosfera napędzana była również sytuacją międzynarodową mi. w Stanach Zjednoczonych gdzie powstałą pierwsza konstytucja nawiązująca pełnymi garściami z teorii Monteskiusza czy Rousseau.
Stanisław Staszic mimo swoich zapatrywań w Jana Jakuba Rousseau, postulował za zwiększeniem władzy królewskiej co było wówczas koniecznością wynikającą ze stosunku sił na arenie politycznej. Podobnie zachowywał się Hugo Kołłątaj który to mimo iż uważał że to sejm powinien rządzić a król jedynie panować, był zmuszony przechylić się do pomysłu wzmocnienia pozycji królewskiej. Wynikało to z tego iż tylko dzięki przychylności monarchy można było przeprowadzić znaczące reformy w Rzeczpospolitej.
Tyle w gestii wprowadzenia do tematu, który warty jest podniesienia. Zapraszam.
Jako że problem Konstytucji 3 Maja jako takiej został już omówiony w pewnym temacie na tym forum, chciałam zwrócić waszą uwagę na problem oceny Konstytucji 3 Maja w historiografii. Wydaje się, że ponad 200 lat to dostateczna ilość czasu, by historycy mogli wypracować jeden pogląd na Ustawę Rządową. Nic jednak bardziej mylnego, bowiem okazuje się że mimo upływu czasu jak i idące w parze z tym doskonalenie się metod badawczych oraz pojawieniem się nowych źródeł, nie przyczyniło się do zaprowadzenia zgody na temat Konstytucji 3 Maja. Nikt oczywiście nie zaprzecza temu, że było to doniosłe wydarzenie, ale jednocześnie nikt nie jest w stanie powiedzieć, że miejsce tego wydarzenia jest w polskim ogólnonarodowym bilansie zysków i strat, jednoznacznie po którejś ze stron.
Konstytucja 3 Maja praktycznie od samego momentu jej pojawienia się stała się przedmiotem licznych sporów. Wówczas jednak, kiedy tonęła Rzeczypospolita brak było niezbędnego dla historyka – upływu czasu – by ocenić jaką wartość rzeczywistą ma dla nas Konstytucja. To tak jak – uważam teraz – zalewają nas prace, które wręcz chcą wyciąć nożycami okres PRL-u z historii Polski, ale niestety nie da się, przez co powstają liczne „czarne” monografie o tymże okresie, które pozbawione chłodnego sądu i refleksji po prostu są ideologią poglądów współczesnych rzutowanych wstecz.. ale nie o tym być miało..
Przez wiele lat podstawowym opracowaniem dziejów Ustawy Rządowej było napisane przez Hugo Kołłątaja i Ignacego Potockiego dzieło – O Ustanowieniu i upadku Konstytucji polskiej 3 Maja 1791, które pojawiło się już w roku 1793. Dzieło to było o ostrzu publicystyczno-politycznym, skierowane przeciwko ostatniemu władcy Stanisławowi Augustowi, przeciwko targowiczanom jak i przeciwko propagandzie zaborców. Konstytucja w ich dziele jawiła się jako reforma, jako coś co wyzwoli niejako uciemiężony naród polski. Oceny zawarte w tym dziele zostały potraktowane przez kolejnych historyków jako źródło, nie zaś opracowanie. Nim jednak Ustawa Rządowa stała się przedmiotem badań historycznych upłynęło sporo czasu, gdyż to dopiero Joachim Lelewel zajął się profesjonalnym badaniem tej tematyki.
Najwybitniejszy historyk 1 poł. XIX wieku był także czołowym działaczem politycznym epoki międzypowstaniowej, dlatego też wykorzystywał On poniekąd Konstytucję 3 Maja w ówczesnych sporach ideowo politycznych.
Początkowo Lelewel występował jako chwalca tejże Ustawy, ale już pod koniec życia niejako zmienia swój pogląd na Konstytucję. Było to spowodowane rzecz jasna ewolucją poglądów politycznych Lelewela, a także ugruntowanej już koncepcji „rodzimości” (o czym mowa w poście o Joachimie Lelewelu w dziale XIX wiek Polska) polskiego celu procesu dziejowego, dlatego też Ustawa Majowa traciła dla Niego wiele z blasku.
W swoich najwcześniejszych tekstach Lelewel mówił o Konstytucji jako rewolucji, w czym nie był pod tym względem oryginalny gdyż chciał porównać ją z Wielką Rewolucją Francuską. Łagodna rewolucja polska jawiła się Lelewelowi o wiele lepsza jednak od francuskiej, która to przecież za sprawą jakobinów „deptała własny naród”.
W pracy pt. „Trzy konstytucje polskie” z 1831 roku, Lelewel zestawił konstytucję 3 Maja, Konstytucję ks. Warszawskiego i konstytucję Królestwa Polskiego. Przyznał wyższość konstytucjom z XIX wieku, które górowały nad Ustawą pod względem równości praw politycznych i cywilnych, które najpełniej zostały wyrażone w konstytucji z 1807 roku. Ustawa Majowa pod tym względem wypadała dość niekorzystnie, jako najbardziej zachowawcza, była to przecież konstytucja stanów – wyższego szlacheckiego i niższego mieszczańskiego, zaś klasa wieśniacza nie została tu w ogóle uwzględniona. W swojej pracy jednak Lelewel poświecił bardzo dużo miejsca relacjom między władzami ustawodawczymi, wykonawczymi i sądowniczymi, i porównanie tych 3 konstytucji pod tym względem doprowadziło Go wniosku o bezwzględnej wyższości Ustawy Rządowej. W przeciwieństwie do konstytucji XIX-wiecznych była ona dlań przepojona duchem republikańskim i niezależnie od tego, że przyznawała pełnię praw tylko narodowi szlacheckiemu – duchem demokratycznym. W tejże Konstytucji ponadto o wiele silniej zaakcentowane były zasady wybieralności urzędów i odpowiedzialności przed sejmem jako reprezentacją narodu. Sejm posiadał nieograniczone prerogatywy ustawodawcze, a także zabezpieczona została niezależność od wszelkich innych władz.
Innym wielkim pozytywem Konstytucji 3 Maja był fakt, że ustrój Rzeczypospolitej był w niej tak skonstruowany, żeby obywatele mogli angażować się w życie publiczne.
Fakt pozbawienia pewnych grup praw politycznych – o czym wspomniałam wcześniej – uznawał Lelewel za przejściowe, bowiem co 25 lat miała następować modyfikacja ustrojowa Polski, i w tym upatrywał szanse dla przyszłych korekt Ustawy Majowej.
W czasie powstania listopadowego Konstytucja 3 Maja przywoływana była w charakterze argumentu ale i kontrargumentu, wzorca czy też nie dla programów poszczególnych stronnictw politycznych. Czartoryszczycy widzieli w niej ideał umiarkowanej monarchii konstytucyjnej. Republikanie, jak np. Lelewel, cenili ją głównie za zachowanie pierwiastków „rodzimego” gminowładztwa, natomiast lewica demokratyczna skłonna była odciąć się od niej ze względu na to, że stanowiła ona potwierdzenie niesprawiedliwych stosunków społeczno-własnościowych.
W miarę upływu jednak lat, jak wspomniałam wcześniej, Lelewel stał się z czciciela Konstytucji 3 Maja, w oskarżyciela. Przede wszystkim zmienił swój pogląd na Wielką Rewolucję Francuską, w czasie której jakobini nie „deptali narodu” acz „deptali ołtarze zabobonu i tronu służebności”. W nowych poglądach Lelewel nie pisał już o wyższości polskiej łagodnej rewolucji w przeciwstawieniu do francuskiej – krwawej.
Lelewel chwalił Ustawę Majową wszędzie tam, gdzie można było doszukać się z niej ducha reformy, ganił natomiast wszędzie tam gdzie nastąpiły jedynie przeistoczenia (zniesienie elekcyjności tronu, konfederacji, liberum veto), czyli akty które dawały się podporządkować pojęciu rewolucyjności.
Lelewel będąc wielkim „fanem” polskiej idealności rozwojowej twierdził, że przeprowadzając przeróżne przeistoczenia tak naprawdę robi krok w tył i podąża za Europą, dla której „nowe” jest w polskich realiach „starym” i to należy kultywować. W rozumieniu więc Lelewela więc, polska „rewolucja” nie mogła przekroczyć granic reformy.
Warto przyjrzeć się także „jakobinowi polskiej prawicy” czyli Henrykowi Rzewuskiemu. Jego stosunek do Konstytucji 3 Maja wynikał z ogólnego Jego poglądy na wszelkie konstytucje. Uważał on, że konstytucje pisane zwalniają królów od wszelkiej odpowiedzialności przed Bogiem za ich postępki wobec poddanych. Uważał też, że konstytucja to ingerencja w sferę, która nigdy nie powinna być ruszana. Już z tego powodu, zdaniem Rzewuskiego, Ustawa Majowa zasługuje na jak najsurowsze oceny, ale pojawiły się także inne zarzuty. Konstytucja 3 Maja przeniknięta ideałami Oświecenia, zniosła wszelkie najważniejsze gwarancje ustroju dawnej Rzeczypospolitej (liberum veto czy wolną elekcję), a co więcej uległa zgubnemu trój podziałowi władz. Dla „polskiego jakobina” był to akt wręcz samobójczy, który w jego opinii uzasadniał postawę targowiczan, którzy stanęli w obronie podstawowych praw i wolności.
Stopień krytycyzmu wobec Ustawy Majowej był wynikiem stopnia radykalizacji poglądów społeczno – politycznych, i odnosi się to zarówno do przedstawicieli lewicy jak np. Wiktora Heltmana, jak i do „jakobinów prawicy” np. Rzewuskiego. Umiarkowany charakter Ustawy Majowej sprawiał, że największe zastrzeżenia wzbudzała nie w środku, ale na krańcach życia politycznego. W okresie polistopadowej emigracji Konstytucja stała się sztandarem wręcz dla Hotelu Lambert. W tej sposób Czartoryszczycy podpisywali się pod ideą monarchii konstytucyjnej, a także programem odgórnych reform społecznych. Dlatego też czołowi historycy związani ze stronnictwem ks. Adama – Karol Sienkiewicz czy Karol Boromeusz Hoffman byli wręcz wielbicielami Ustawy Rządowej.
Od samego początku oceny Konstytucji 3 Maja podejmowane były na podstawie 2 kryteriów, które zazwyczaj się przelatały. Pierwszy to kryterium wzorca idealnego, które są ponad czasowymi ideałami społeczno-politycznymi. Było ono pochodną rzutowanych wstecz przekonań ideologicznych poszczególnych autorów i występowało w toczących się sporach o kształt przyszłej Polski, czyli była to raczej refleksja polityczna, aniżeli historyczna.
Drugie kryterium to kryterium naukowe, które wynikało ze świadomości relatywizacji ocen historycznych w stosunku do czasów i okoliczności, w jakich zachodziły jakieś wydarzenia.
Historycy jednak nie zbyt troszczyli się o to, by rozdzielać te dwa kryteria, przez co oceny polityczne przeplatały się z historycznymi.
W pierwszej połowie XIX wieku badania nad Ustawą Majową wypadają dość skromnie, ze względu na brak dostępu do podstawowych materiałów źródłowych. Wywiezione do Petersburga w 1795 roku archiwum urzędowe Sejmu Czteroletniego pozostawało poza zasięgiem polskich historyków.
Druga połowa XIX wieku przyniosła wyraźną poprawę pod względem dostępności źródeł. Częściowo zostały otwarte archiwa, co zaowocowało wieloma edycjami aktów urzędowych, korespondencji dworów czy instrukcji dyplomatycznych, które obejmowały ostatnie lata Rzeczypospolitej.
Walerian Kalina (ojciec duchowy krakowskiej szkoły historycznej), należał do apologetów Konstytucji 3 Maja. Czynnie zaangażowany w prace Hotelu Lambert nie wyłamywał się z obowiązującego kanonu interpretacyjnego. Kalinka sławił Konstytucję za to, że wskazała narodowi drogę wewnętrznego odrodzenia się i zarysowała podstawy przyszłego bytu Polaków. W końcu XVIII wieku naród polski mógł szukać już tylko ratunku w samym sobie i tak też zrobił 3 maja 1791 roku. Polacy jednak nie dochowali wierności Ustawie Rządowej, czego efektem były późniejsze klęski. Mimo swoich pesymistycznych zapatrywań na przyczyny upadku Rzeczypospolitej, Konstytucja była poza sferą jego krytyki. Dopiero wraz z opublikowaniem dzieła „Ostanie lata panowania Stanisława Augusta” pociągnęło za sobą znaczące korekty w ocenie Ustawy Rządowej. Nie była to ocena negatywna, ale z kolei nie miała w sobie nic z danego apologetycznego zabarwienia. Z jeden strony Konstytucja była wyrazem roztropności prawodawców, a także świadectwem że rozstrojone ponad 100-letnim nierządem państwo potrafiło o własnych siłach przeprowadzić reformy. Z drugiej dostrzegał elementy niewykończonego dzieła, niekonsekwentnego i nie zaspokajającego potrzeb narodu.
Zaletą Konstytucji był to, że potrafiła stworzyć rząd, którego Polska nie miała od czasu zniesienia Rady Nieustającej.
Podkreślał brak ustaw dla chłopów.
Podobne przejście od apologii do sceptycyzmu można zaobserwować u Józefa Szujskiego – kolejnego z przedstawicieli krakowskiej szkoły historycznej. Spod jego pióra wyszły 2 syntezy dziejów narodowych, które różnią się znacznie od siebie. Pierwsza – Dzieje Polski z 1861 – 1866 – pozostawały pod wpływem tradycji romantycznej. Druga zaś – Historii polskiej treściwie opowiedzianej ksiąg dwanaście z 1880 – utrzymana była w konwencji stańczykowskiego pesymizmu.
Przedstawiciele nurtu zaś „optymistycznego”, czyli tzw. warszawskiej szkoły historycznej z racji tego, że przyjęli za podstawę fakt że Rzeczypospolita nie upadła z win własnych, nie mogli opowiedzieć się krytycznie wobec Konstytucji 3 Maja. W takim duchu wypowiadał się Tadeusz Korzon. Będąc wielkim zwolennikiem Ustawy Majowej nie był on jednak zaślepiony i twierdził on, że błędem było wprowadzenie elekcyjności tronu. Autor więc Wewnętrznych dziejów Polski nie był bezkrytycznym apologetą Ustawy Rządowej, ale uważał ją za dzieło doniosłe.
Historykiem, który wiele razy podnosił zagadnienie Konstytucji 3 Maja był Aleksander Rembowski. Uznawał On, ze łagodna rewolucja która dokonała się 3 Maja była najlepszym co mogło się stać, bowiem nie zanegowano wszystkiego jak Francuzi a jedynie wprowadzono poprawki. Chwalił ją za wprowadzenie dziedziczności monarchii i wzmocnienie władzy wykonawczej króla, chwalił za wprowadzenie instytucji ministrów odpowiedzialnych przed sejmem, za zachowanie systemu dwuizbowego.
Kolejnym historykiem Warszawskiej Szkoły Historycznej był Władysław Smoleński, który stwierdzał, że Ustawa Rządowa spełniała wszelkie warunki, by wzmocnić Polskę. Stanowiła ona, w jego przekonaniu, dostateczną podstawę do reorganizacji władz państwowych, która mogłaby zapewnić sprawność funkcjonowania rządu i obronę zagrożonego bytu państwowego.
Lata II Rzeczypospolitej nie przyniosły wiele nowego w ujęciach syntetycznych. W nowej rzeczywistości nie nastąpiła erupcja badań nad Ustawą Rządową, mimo że 3 maja w państwie był obchodzony jako święto państwowe.
Nie oznacza to jednak, że tym problemem nie interesowano się wcale – powstały prace np. Jana Dihima, który korzystając z kopiariusza korespondencji Piattolego przedstawił okoliczności związane z dojrzewaniem ostatecznego projektu Ustawy Majowej.
Sporo nowych ustaleń przyniosła także praca Edmunda Małachowskiego – „Stanisław Małachowski, marszałek Sejmu 4-letniego”.
Władysław Konopczyński w swoim dziele „Dzieje Polski nowożytnej” twierdził, że inspiratorzy Konstytucji stworzyli dzieło narodowe w tym znaczeniu, że narodowi podporządkowali króla, rząd, sejm, wojsko, w zasadzie wszystko. Z obcych wzorów to co nadawało się do przeszczepienia na grunt polski.
Wątek trzeciomajowy w II Rzeczypospolitej, podobnie jak i wcześniej wykraczał poza sferę zamkniętych rozrachunków z przeszłością. Odnoszony do teraźniejszości, a często i do przyszłości, służył jako argument „za” lub „przeciw” określonym orientacją i programom politycznych.
Fakt wprowadzenia konstytucji 3 Maja na drodze spisku czy zamachu stanu, zaczęła kusić piłsudczyków by podbudować swoją potrzebę wprowadzenia nowej konstytucji takim samym sposobem.
Zdecydowanym przeciwnikiem w dobie II RP Ustawy Majowej był Adam Skałkowski. W swoim dziele pt. „Polska jej dzieje i kultura” był daleki od apologetycznych ocen Konstytucji.
Pisał on wprost o zamachu stanu jako formie wprowadzenia Konstytucji w życie. Taka forma wprowadzenia Konstytucji była dyktowana potrzebą chwili, gdyż w normalnym trybie postępowania dzieło reformy trwałoby za długo.
Skałkowski pisał także o tym, że twórcy Konstytucji w niedostatecznym stopniu uwzględnili wewnętrzne i zewnętrzne realia sytuacji Rzeczypospolitej. Zniesienie elekcyjności tronu zostało potraktowane jako konieczność, ale błędem było to, że nastąpiło to przedwcześnie, trafiając na nieprzygotowany grunt tak wewnątrz jak i na zewnątrz Rzeczypospolitej.
Niedoskonałością Ustawy Majowej miało być też nie docenienie potrzeby wzmocnienia siły zbrojnej państwa.
Negatywnie, z punktu widzenia lewicowego Ustawę Rządową oceniał Adam Próchnik, który zarzucił twórcom Konstytucji dwa kompromisy – z własną krajową reakcją, z przesądami, a także był to swoisty kompromis z Europą, z reakcyjnymi mocarstwami.
W ocenach, z jakimi konstytucja 3 Maja, spotykała się w historiografii polskiej okresu międzywojennego nie brakowało głosów bardzo krytycznych, ale dominował nurt apologetyczny. Mimo wad Ustawy Majowej nie zapominano, że była ona aktem czynu zbrojnego w obronie narodowej niepodległości.
Po zakończeniu II wojny światowej sytuacja dla Konstytucji 3 Maja stała się dość dziwna, bowiem z jednej strony wyszło dużo opracowań dotyczących tej tematyki, ale przecież z drugiej zakazano obchodzenia święta 3 maja. Z pewnością obchody, ważnego dla Polaków święta, zakazane były z dość prostej przyczyny – z takiej bowiem, by święto nie zostało zamienione w manifestacje sił przeciwnych obecnym władzom. Od stycznia 1951 roku dzień 3 maja przestał być dniem wolnym do pracy, a więc pozbawiono go na dobre – jakby się wydawało – rangi święta narodowego. Odtąd był już „Dzień Oświaty”.
Niepokojące dla nowych władz mógł być sam fakt, że Konstytucja 3 Maja była czynem niepodległościowym, który skierowany był przeciwko Rosji, która była gwarantką przecież praw kardynalnych i nienaruszalności ustroju. Mimo, że tamta Rosja była Rosją carów, nowa Rosja zaś stała na straży wielonarodowego państwa ludu pracującego miast i wsi, ale była formą sprzeciwu wobec obcych gwarancji ustrojowych, co łatwo było przełożyć na sytuację ówczesnej Polski po ’45 roku.
Ponadto jednym z kierunków prowadzonej w okresie stalinizmu ofensywy ideologicznej była laicyzacja życia i kształtowanie materialistycznego poglądy na świat. Rzecznicy tego nowego kierunku wydali wojnę Kościołowi, który był ostoją reakcji, przez co i Konstytucja była bardzo nie wygodna. Już sam fakt, że zaczynał się od słów „W imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego” był dostatecznym argumentem, by zwalczać całą tradycję Ustawy Majowej. Dodatkowo przecież Ustawa Rządowa, sankcjonując w Rzeczypospolitej XVIII wieku równouprawnienie, przyznawała religii katolickiej miano panującej.
Kolejnym argumentem przeciw był fakt, że święto 3 Maja podniesione do rangi święta narodowego i państwowego pozostawiła po sobie znienawidzona przez nowe władze – burżuazyjna II Rzeczypospolita. Święta tego antyradzieckiego i antyrobotniczego państwa nie mogły być świętami Polski Ludowej, zwłaszcza że obchody 3 Maja zawsze z największą pompą czciły stronnictwa konserwatywne.
Klimat jednakże ideowo-polityczny lat 40 i początku 50. nie hamował badań nad Konstytucją 3 Maja. Nie możliwe to było z bardzo prostego powodu – oto bowiem sam Karol Marks niegdyś wystawił bardzo wysoką ocenę polskim reformatorom. Oceny tego „klasyka” w latach 50. miały niezaprzeczalną wagę przez co badania nad problemem Ustawy Majowej mogły być prowadzone.
Historykiem, który podjął się po zakończeniu wojny problemu Ustawy Rządowej był Bogusław Leśnodorski, który jeszcze w 1946 roku napisał broszurkę „Konstytucja 3 Maja jako dokument Oświecenia”, która wprowadzała do nauki wiele nowych postulatów odnośnie problemu tegoż, wskazując że jeszcze wiele kwestii społecznych i prawnoustrojowych związanych z Konstytucji nie doczekały się opracowań.
W 1951 roku wydał Leśnodorski pracę pt. „Dzieło Sejmu Czteroletniego”, praca wartościowa acz zaciążył na niej klimat polityczno-ideowy lat 40. i początku 50.
Leśnodorski uznając, że Ustawa Majowa (wg. Wskazań nowych marksistowskich założeń) miała torować drogę rodzącemu się w Polsce kapitalizmowi, ocenił ją jednocześnie dość negatywnie. Mimo pracy na miarę swoich czasów, nie można jednak zanegować faktu, że Leśnodorski po raz pierwszy wykorzystał w szerokim zakresie materiały z Archiwum Potockich, zawierające projekty Konstytucji i ustaw szczegółowych, protokoły obrad, listy przesyłane do deputacji konstytucyjnej. Baza źródłową jest tu wręcz oszałamiająca.
Mimo wyrazu ideologicznego pracy, partie poświęcone analizie ustroju 3 Maja są bardzo wartościowe. Zawierają omówienie struktury stanowej owego ustroju, sposobu w jakim ujmował on kategorie narodu i państwa, a także zakresu kompetencji i relacji między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą.
Przedmiotem swoich badań Leśnodorski uczynił nie tylko treść ale i formę Ustawy Rządowej – jej konstrukcję, język, walory literackie, uznając ja za twór swoich czasów.
Ogólna ocena Ustawy Rządowej w latach 50. nie była jednoznacznie negatywna, oprócz licznych minusów pojawiały się i plusy mówiące o tym, że Konstytucja była postępowa, że przyniosła ona kres samowoli magnackiej, nadała mieszczaństwu praw, wzmocniła władzę królewską.
Upływ czasu i idąca za nim zmiana klimatu politycznego sprawiła, że oceny dotyczące Konstytucji nieco łagodniały. Taką właśnie ewolucję można zaobserwować w pracach wspomnianego już Leśnodorskiego, który stwierdzał w swoich książkach z lat 70. że Konstytucja była jedynie początkiem reform a nie ich końcem jak to początkowo wytykał Ustawie Majowej brak przyznania praw dla stanów upośledzonych prawnie.
W końcu lat 50. wiedzę na temat kształtowania się i funkcjonowania ustroju 3 Maja w sposób znaczny poszerzyła praca Andrzeja Zahorskiego „Centralne instytucje policyjne w Polsce w dobie rozbiorów”. Ocena Zahorskiego dla Ustawy była wysoka.
Lata 60. były szczególnie owocne dla badań nad genezą Konstytucji 3 Maja. Niemały udział miał w tym Jan Dihim, który w swoich teoriach próbował obalić tezę o „wielkiej czwórce” projektodawców Ustawy – czyli Ignacego Potockiego, Stanisława Augusta, Hugo Kołłątaja i Scypiona Piattolego. Deprecjonując rolę króla, Dihim wskazywał, że znaczna część projektu Ustawy była dziełem szerokiego kręgu wtajemniczonych. Polemikę z takimi tezami podjął Emanuel Rostworowski, który w swoim dziele pt. „Marzenie dobrego obywatela czyli królewski projekt konstytucji” poddał wnikliwej analizie genezę Ustawy Rządowej. W swojej pracy Rostworowski podważył ustalenie Dihima dotyczące autorstwa i wykazał, że głównym projektodawcą Konstytucji był król. To z kolei stanowiło istne novum w historiografii polskiej zajmującej się problematyką Konstytucji 3 Maja.
W swojej kolejnej pracy Rostworowski uznał, że Konstytucja 3 Maja wzmacniając państwo przyczyniła się jednocześnie do jego upadku.
Sierpień 1980 roku w kraju sprawił, że tradycja 3-majowa stała się o wiele bardziej widoczna w życiu politycznym oficjalnym jak i nieoficjalnym. Jako symbol niepodległości odżyła ze wzmożoną siłą po to, by stać się w niedługim czasie symbolem opozycji w stosunku do władz. Co symptomatyczne, że władze, już słabnące zaczęły doceniać wagę 3-majowego symbolu i nie zamierzały stawiać barier, tak więc uczyniła wręcz gest pojednania pozwalając, by Stronnictwo Demokratyczne ogłosiło święto 3 Maja swoim własnym świętem.
Wprowadzenie stanu wojennego nie pociągnęło za sobą korekty w nastawieniu władz do tradycji 3-majowej, nadal obowiązywała linia wspólnej tradycji.
Opozycja natomiast odcięła się od tej wspólnej tradycji i święto 3 Maja traktowała jako konkurencyjne w stosunku do państwowego 1 Maja.
Lata 80. przyniosły duży postęp w badaniach nad Konstytucją 3 Maja. Powstawały liczne monografie np. Józefa Wojakowskiego „Straż Paw”, czy też Michalskiego „Historia sejmu polskiego”, czy też w pracach Ajnenkiela „Polskie konstytucje”.
W latach 90. z kolei powstawały prace które pokazywały kształtowanie jak i funkcjonowanie ustroju 3-majowego np. „Malec – „Polska myśl administracyjna XVIII wieku”.
Konstytucja 3 Maja praktycznie od samego momentu jej pojawienia się stała się przedmiotem licznych sporów. Wówczas jednak, kiedy tonęła Rzeczypospolita brak było niezbędnego dla historyka – upływu czasu – by ocenić jaką wartość rzeczywistą ma dla nas Konstytucja. To tak jak – uważam teraz – zalewają nas prace, które wręcz chcą wyciąć nożycami okres PRL-u z historii Polski, ale niestety nie da się, przez co powstają liczne „czarne” monografie o tymże okresie, które pozbawione chłodnego sądu i refleksji po prostu są ideologią poglądów współczesnych rzutowanych wstecz.. ale nie o tym być miało..
Zgoda w historii to pojęcie relatywne, a szczególnie kiedy tyczy się to przełomowych chwil w polskiej historii. Historyków zawsze dzieliły zdania co do oceny poszczególnych wielkich wydarzeń czy okresów. Zauważmy że takie różnice poglądowe tyczą się przede wszystkim wydarzeń traumatycznych czy tragicznych dla naszego narodu. Do tej pory historycy zażarcie spierają się o słuszność XIX wiecznych powstań narodowych. To jak widać tyczy się także i oceny historii najnowszej o której tutaj wspominasz. Nigdy nie zapanuje jeden sprawiedliwy, historyczny osąd nad wydarzeniami po roku 1945, 1952, 1981 czy 1989, który definitywnie oceni i skończy wszelkie polemiki związane z tamtejszymi wydarzeniami. Jak mawiali starożytni quot capita, tot sententiae.
Dlatego też wyjątkowo nie zgadzam się z Tobą w kwestii dzisiejszej oceny historii najnowszej. Jestem wręcz przekonany że takie relacjonowanie i ocenienie historii przynosi znacznie większe efekty niżeli po dziesięcioleciach. Czas ma to do siebie że zaciera pewne fakty co może w przyszłości wypaczać prawdę o czasach jakich tu mówimy. Dlatego tak ważna jest obecna praca historyków którzy opisują wydarzenia najnowsze, tworząc tym samym źródła dla przyszłych pokoleń.
Konkludując możemy dojść do wniosku iż historia zawsze będzie interpretowana na przemian, co zresztą sama udowodniłaś swoim wyczerpującym wywodem historiograficznym dotyczącym Konstytucji 3 Maja.
Dlatego też wyjątkowo nie zgadzam się z Tobą w kwestii dzisiejszej oceny historii najnowszej. Jestem wręcz przekonany że takie relacjonowanie i ocenienie historii przynosi znacznie większe efekty niżeli po dziesięcioleciach. Czas ma to do siebie że zaciera pewne fakty co może w przyszłości wypaczać prawdę o czasach jakich tu mówimy. Dlatego tak ważna jest obecna praca historyków którzy opisują wydarzenia najnowsze, tworząc tym samym źródła dla przyszłych pokoleń.
Owszem, należy opisywać historię taką jaka ona była, nie zamazując tu żadnych faktów, ale sądzę że historii najnowszej nie możemy ocenić, gdyż ta ocena będzie zawsze wypaczona. Tak jak po każdym ważnym wydarzeniu szczerzą się oceny skrajnie pozytywne i negatywne, dlatego myślę, że historycy winni powstrzymać od jednoznacznych ocen, co innego tyczy się innych profesji, które na historii żerują.
Historia zawsze była i będzie łączyć się z polityką, szkoda tylko że to brudna i niemoralna polityka ma zawsze największy wpływ na ocenę historii minionej, szermuje się tym mimo, że zna się tylko pewne zdarzenia i potwierdza się argumentami, które przemawiają za nimi. I tak też jest z historią najnowszą, ją oceniają właśnie politycy wrzeszczący z ekranu telewizora o tym, czy o tamtym. Historycy jak widać zachowują się bardziej powściągliwie, ale cóż z tego skoro historykowi na antenie poświęca się 30 sekund a politykowi 30, gdzie wyłoży on nam – w zależności od opcji – swoją subiektywną ocenę minionych lat, i dla ludzi prostych ta ocena będzie święta i niepodważalna.
Trochę zboczyliśmy z tematu, ale zachęcam do wypowiadania się na temat właściwy, czyli Konstytucji 3 Maja
Powyższy wywód łączy się także z oceną samej Ustawy Rządowej, która podobnie jak teraz okres PRL-u, jest przedmiotem ostrych polemik, a zwłaszcza po okresie jej uchwalenia. To właśnie w tym okresie szerzyły się najbardziej negatywne oceny Konstytucji, której sprzeciwiała się pewna grupa ludzi, która zabiegała o utrzymanie swoistego starego ładu.
Teraz natomiast, gdy do tego faktu historycy podchodzą po czasie, który niezbędny jest - w moim przekonaniu do prawidłowej oceny zdarzeń - mogą ocenić ją już nie jako oczywiste zło, kwestia rozbija się juz o inne rzeczy, o których wspomniałam w swoim poprzednim poście.
może warto popatrzeć na pewne rozwiązania, które proponowała Konstytucja 3 Maja
- przede wszystkim wprowadzała ona trójpodział władzy:
* władza ustawodawcza spoczywała w sejmie, który składał się z dwóch izb:
- izba poselska liczyła 204 posłów wybieranych na sejmikach przez szlachtę - posesjonatów (posiadających ziemię) na dwuletnią kadencję. Ponadto 24 pełnomocników miast (plenipotentów), którym przysługiwał głos doradczy w sprawach dotyczących miast. Decyzje podejmowano większością głosów, izba poselska miała prawo zatwierdzania i odwoływania ministrów;
- izba senatorska - liczyła 132 senatorów: byli to wyżsi urzędnicy (wojewodowie, kasztelanowie) oraz biskupi diecezjalni. Izba senatorska posiadała prawo weta wobec uchwał izby poselskiej
* władza wykonawcza:
- król - stał na czele Straży Praw, powoływał ministrów (dziedziczenie tronu w ramach dynastii Wettynów)
- Straż Praw (rząd) - składała się z króla, prymasa, marszałka sejmu, ministrów. Ministrowie odpowiadali przed sejmem, podlegały jej skarb, administracja, polityka zagraniczna, sprawy wewnętrzne. Elementem władzy wykonawczej był sąd sejmowy, który rozpatrywał zbrodnie przeciwko narodowi i królowi. Rząd powoływał Komisje Wielkie: spraw zagranicznych, policji, wojska, skarbu i edukacji narodowej.
* władza sądownicza:
- odrębne dla poszczególnych stanów: ziemskie dla szlachty, grodzkie dla mieszczan, referendarskie dla chłopów, Trybunały Koronne
Konstytucja 3 Maja była swego rodzaju rewolucją która zmieniała system państwa polskiego. Doniosłe zmiany ustroju znacząco miały wzmocnić Rzeczpospolitą w kontekście poszczególnych zagadnień politycznych, gospodarczych czy społecznych. Ja tak szczerze mówiąc, patrzę na tę konstytucję mniej optymistycznie niż ty Najważniejszych problemów nie rozwiązywała i nie potrafiła się obronić... Ale to wszystko nieważne. Ta konstytucja i tak była spisana na straty. Dlatego jej prawdziwą wartością nie były zapisane tam przepisy, ale wartość symboliczna - pamięć, że (nie ironicznie) Polak jednak potrafi, że stoimy w awangardzie europejskiej myśli politycznej, że można było obchodzić to święto itd. Dla mnie jest ono najważniejsze ze wszystkich patriotycznych świąt
W rocznicę uchwalenia Konstytucji dosyć kontrowersyjna teza na jej temat:
http://wiadomosci.onet.pl...a,kioskart.html
elahgabalu, ciekawy artykuł, teza może nie tyle kontrowersyjna, pokazuje po prostu inne spojrzenie, nieco błędnie moim skromnym zdaniem. Mam zastrzeżenia co do argumentacji. Teza, że gdyby nie Konstytucja to nie byłoby rozbiorów jest nietrafiona. W ten sam sposób można powiedzieć, że gdyby po I WŚ nie powstała Polska, to nie byłoby II WŚ. To po prostu żaden argument, może byłoby tak, a może inaczej.
Do drugiego rozbioru doprowadziła "pierdołowatość" Stanisława Augusta, który zaprzepaścił szansę pobicia wojsk rosyjskich na przedpolach Warszawy, czy między Bugiem, a Wisłą. Zamiast tego, wystraszony przystąpił do Targowicy...
Pobicie zmęczonych długim marszem wojsk rosyjskich, które zdążyły w międzyczasie stopnieć (straty bojowe, etapy, maruderzy), miało akurat spore szanse powodzenia. Król posiadał jeszcze odwody, które razem z armią koronną i litewską, skoncentrowane, stanowiły sporą siłę, zdolną do pobicia przeciwnika. Zanim Rosjanie zebraliby kolejną armię polową, musiałoby minąć co najmniej kilka miesięcy, jeśli nie rok. Fakt, że imperium posiadało 300 tys. żołnierza o niczym nie przesądzał, kraj był rozległy, a i niespokojny.
Wygranie decydującej bitwy dawało szansę odzyskania wcześniej utraconego terytorium i wyrzucenie wroga poza granice. Zyskalibyśmy też czas, na uzupełnienie i powiększenie armii, tym razem mającej w swoich szeregach weteranów o lepszym morale.
Du dochodzimy do drugiej tezy artykułu, że bezsensowny był sojusz z Prusami. Moim zdaniem wręcz odwrotnie, w przypadku konfliktu z Rosją zabezpieczał nam zaplecze. Wiadomym było, że raczej nie pomogą (choć delegację do Prus z prośbą o wypełnienie sojuszniczych zobowiązań wysłano, bez skutku), ale też nie bardzo jak mieli zaatakować. To, że później wkroczyli do Rzeczpospolitej i uczestniczyli w II rozbiorze, to było właśnie później, kiedy rządzili Konfederaci i redukowali zawzięcie armię, Rosjanie stali w naszym kraju garnizonami. Tak więc sojusz był według mnie świetnym posunięciem dyplomatycznym, co przy zaangażowaniu Austrii w konflikt z Francją i przy przychylności Turcji stwarzało dla Rzeczpospolitej całkiem niezłą sytuację polityczną, z praktycznie jednym tylko wrogim sąsiadem.
I to był moim zdaniem ostatni moment na powrót do wielkości, wojnę z Rosją można było zakończyć lepiej... A gdyby Konstytucji nie było, to być może Prusy i Rosja znalazłyby sobie inny argument do rozbiorów, a bylibyśmy wtedy słabsi, kto wie? I dlatego nie zgadzam się z tezami zawartymi w artykule, mają jak dla mnie zbyt miałką argumentację.
Pozdrawiam.