ďťż

wika

W państwie ludowym stosunek robotnika do wykonywanej pracy był inny niż w państwie kapitalistycznym, to nowy socjalistyczny stosunek do pracy napędzał propagandę partnerskiej więzi łączącej przywódców z robotnikami rekordzistami.
'' Współzawodnictwo pracy'' w gospodarczej efektywności, walka o wykonanie planu sześcioletniego. Wykonana norma 290 procent ..Trzycyfrowe liczby, oznaczające przekroczenie planu padały niczym rekordy lekkoatletyczne. Przewodnicy pracy ..
Kim byli owi herosi? Cieszyli się uznaniem? Porozmawiajmy o najsłynniejszych przodownikach PRL – u.


No i wreszcie przyszło nam się zmierzyć z tymi tak jeszcze do niedawna wychwalanymi i opiewanymi przez niektórych czasami, które niestety po ponad 50-ciu laty okazały się być jedną wielką farsą i to chyba pod każdym względem.
Owa kraina wiecznej szczęśliwości do której "szliśmy" niosąc nasz gwieździsty sztandar robotniczy, krocząc nieugięcie jedyną i słuszną drogą do pełnego komunizmu wraz z jedyną i słuszną władzą ludową, u boku niezwyciężonej armii radzieckiej, niosąc światu pokój, wolność i socjalistyczną chwałę na przekór burzom, wichrom i deszczom ....
Te i podobne utopijne hasełka zaprowadziły nas po latach na skraj nędzy i przepaści zarówno politycznej, jak i gospodarczej.

Magda..,


'' Współzawodnictwo pracy'' w gospodarczej efektywności, walka o wykonanie planu sześcioletniego. Wykonana norma 290 procent ..Trzycyfrowe liczby, oznaczające przekroczenie planu padały niczym rekordy lekkoatletyczne.

Tak brzmiały wówczas te nabrzmiałe hasła propagandzistów z PZPR, którzy prześcigali się w takowych zagrzewając ówczesnych Polaków do jeszcze większego i wydajniejszego - "Jeszcze"!....

Prawda w przerażającej ilości przypadków była niestety niemal całkowicie inna.
Owe 290% czy nawet 352% normy przypisywanych tak szczodrze popularnemu murarzowi Kowalskiemu, czy tkaczce Nowak, były przeważnie zwykłym oszustwem mającym za zadanie jak najwyższe podniesienie wskaźników na poszczególnych frontach budowy, przemysłu czy rolnictwa, po to, aby ów zgniły kapitalistyczny Zachód i owe zaplute karły światowego Imperializmu wiedziały co realny Socjalizm znaczy.
I tak działo się właściwie w całym Układzie Warszawskim, co bawiło wszystkich, którym owo się działo - oprócz tych, którym to się"działo" naprawdę, czyli potencjalnych ludzi pracy.

Telewizja rządowa (bo innej przecież być nie mogło), co rusz na swoim jedynym kanale (bo innych w większości nie było w PRL-owskiej TV), pokazywała spracowane ręce robotników i robotnic, którzy np. postawili dla swoich rodaków kolejny wielomieszaniowy budynek w przeciągu zaledwie trzech dni(?)...
Nie pokazywano oczywiście już tego, że ów budynek będący nieraz kolejnym przykładem brakoróbstwa, miernoty materiałowej i fachowej, a nade wszystko bezmiaru ludzkiej głupoty i braku odpowiedzialności - zawalił się już w tydzień po oddaniu go do użytku.
Zdarzały się też przypadki zawaleń niektórych "rekordowych" budowli, które wraz ze swoim upadkiem grzebały w swoich ruinach niemal całe rodziny, które ledwie co zdążyły się wprowadzić do tych "upragnionych" i tak bardzo oczekiwanych mieszkań, jakie rzekomo dawała im partia i naród.

To tylko maleńkie fragmenty owej "epopei" narodowej niedawnych czasów minionych.
To, co działo się wówczas w naszym kraju doczekało się po latach wielu niechlubnych i żartobliwych określeń, epitetów, porównań....
Ale przyznać trzeba jedną rzecz - a mianowicie to, że wówczas ludzie lepiej potrafili się wzajemnie wspierać i szanować niż dziś.
Pod tymi względami dzisiejsze czasy wyglądają nader smutno, a miejscami nawet żałośnie.
Podstawowa różnica pomiędzy czasami PRL-u, a dzisiejszymi jest taka, że wówczas wszyscy musieli pracować i niemal wszyscy mieli pieniądze, ale nie było co za nie kupić - a dziś jest wręcz odwrotnie.
Wówczas człowiek musiał kombinować już od rana - jak przeżyć w tym "socjalizmie" do wieczora.
Dziś ma się wrażenie, że wszechwładny pieniądz wyznacza skrupulatnie naszą codzienność, zabijając z nie mniejszym okrucieństwem niemal wszystko (z nami włącznie), niż czynił to ów "realny socjalizm" - smutne to, ale niestety prawdziwe.

Magda..,


Kim byli owi herosi? Cieszyli się uznaniem?

Ci tak głośno nieraz opiewani i wychwalani publicznie herosi, tytani pracy, dzielni towarzysze...byli w przerażającej ilości przypadków smutnymi, a miejscami wręcz tragicznymi postaciami tego morderczego i utopijnego systemu.
Trudno dziś powiedzieć, ilu z nich swój rzekomy heroizm i poświęcenie dla umiłowanej ojczyzny przypłaciło zdrowiem, a nawet życiem.
Trudno powiedzieć też, ilu z nich zostało zakatowanych w UB-ckich więzieniach, tylko dla tego, że mieli czelność powiedzieć klika słów prawdy o faktycznej swojej codzienności, której byli naocznymi świadkami.
Wiadomym jest natomiast, że w znakomitej większości owi przodownicy pracy byli niczym więcej ponad "mięso robocze" dla "jedynej i słusznej władzy", która po wyeksploatowaniu wielu z nich, odstawiała ich w sposób nader okrutny na boczne tory historii.

Byli oczywiście wśród nich tacy, którzy na tym kłamliwym i morderczym procederze zrobili zawrotną karierę i dorobili się prawdziwych majątków - ale ci ostatni z prawdziwą pracą dla Polski Ludowej nie mieli zazwyczaj nic wspólnego.

O niektórych brygadach robotniczych mawiało się wówczas:
- jeden robi jak się patrzy - reszta patrzy jak się robi...
I właśnie do tych ostatnich, ci ostatni należeli.

Jeśli ktoś chciał wówczas zobaczyć na własne oczy bezwzględnego karierowicza, denuncjatora czy pospolitą kanalię - to wśród powyższych były ich całe tłumy.

W całym tym socjalistycznym marazmie mieliśmy zaledwie kilka tłustych lat, które to lata wspominamy do dziś z nieukrywaną nostalgią i niemałym rozrzewnieniem - były to tzw. "lata gierkowskie", również pełne tytanów pracy, herosów i przodowników...ale, o tem - potem...jak to powiadał nieodżałowany towarzysz "Decymber".

Pozdrawiam.

W państwie ludowym stosunek robotnika do wykonywanej pracy był inny niż w państwie kapitalistycznym
A to wszystko dlatego, że również stosunek państwa socjalistycznego do robotnika był inny, za co robotnik odpłacał również innym stosunkiem do państwa, a szczególnie w tym wymiarze, jakim jest praca, bo od wykonywanej pracy zależał stosunek do robotnika. Zależność zatem była dwustronna. Na czym polegała jednak istota różnicy między stosunkiem państwa do robotnika w ustroju kapitalistycznym i socjalistycznym? Otóż kapitalizm to wyzysk człowieka przez człowieka. A socjalizm? To samo, tylko odwrotnie.
Przodownik pracy – tytuł ten przysługiwał osobie, która w okresie PRL była pracownikiem poważnie przekraczającym normy przewidziane do wykonania w ramach planu pracy na dany rok, który przygotowywano w ramach tzw. programu centralnego planowania. W przeważającej większości pojęcie to dotyczyło pracowników fizycznych. Później tytuł ten mógł otrzymać również np. inżynier, bądź inny pracownik umysłowy. Pojecie przodownictwa pracy nierozłącznie związane było z innym ważnym hasłem epoki- współzawodnictwem, we wszystkich dziedzinach życia, także w pracy. Współzawodniczyły ze sobą o lepsze wyniki przedsiębiorstwa, poszczególne brygady, jak i dani pracownicy. Przy tym w celu porównania wyników opracowano normy procentowe. Przodownictwo było szczególnie akcentowane do 1956 roku, kiedy to władzom szczególnie zależało na pozyskaniu zwolenników nowego ustroju, a jednocześnie chcieli aby kraj szybko rozwijał się i wyszedł z trudności powojennych.
Bez wątpienia jednym z najbardziej znanych przodowników pracy był górnik Wincenty Pstrowski. Postać ta związana jest właśnie z okresem do 1956 roku. Pracując jako rębacz w kopalni "Jadwiga" 27 lipca 1947 wystosował list otwarty do górników, wzywający do współzawodnictwa pracy i przekraczania ustalonych norm. W swoim liście pisał m.in.:
„Od maja ubiegłego roku pracuję jako rębacz na kopalni "Jadwiga" w Zabrzu. W lutym bierzącego roku. wykonałem normę 240%, wyrąbując 72,5 m chodnika. W kwietniu wykonałem normę 293%, wyrąbując 85 m chodnika. W maju dałem 270%, wyrąbując 78 m chodnika."
Ponadto zachęcał do współzawodnictwa innych górników. Był przekonany, że w ten sposób zostanie przyspieszona odbudowa zniszczonej Polski. Do historii przeszło jego hasło: „Kto wyrąbie więcej niż ja?". Szybko ogłoszono Pstrowskiego pierwszym polskim "przodownikiem pracy". W dniu święta górniczego w 1947 został odznaczony przez prezydenta Bolesława Bieruta Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski. Można by rzec wielki bohater tamtych czasów. Jednak, ja chciałabym z powiedzieć, iż zastanawia mnie fakt, jak szybko ludzie tacy jak Pstrowski, potrafili się dostosować do systemu, przyjąć jego reguły. Czy tylko liczyła się dla nich szansa na lepsze warunki życia, czy naprawdę wierzyli w komunizm. Być może mi, osobie młodej trudno znaleźć odpowiedź na to pytanie, ale co wy na ten temat myślicie?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •