wika
Okazuje się, że wszystko to, co dotychczas zostało powiedziane o wkładzie Solidarności w odzyskanie przez Polskę wolności i wyrwanie się z komunistycznego raju należy włożyć między bajki. Prawdziwym twórcą bowiem polskiej wolności jest gen. Cz. Kiszczak. Gdyby nie on i jego wola, Solidarność nic by nie uzyskała w 1989 roku. To on, polski patriota, walczący dzielnie przeciwko złu panującemu w PZPR i strukturach władzy PRL wspaniałomyślnie podzielił się władzą z Solidarnością, z opozycją itp. To on uratował, wraz z gen w ciemnych okularach, polską gospodarkę, podejmując decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego, bo solidarność doprowadziłaby do zagłady państwa polskiego.
Wielki patriota nie dodał, że pod jego zwierzchnictwem, a najprawdopodobniej z jego rozkazu, wydano rozkaz strzelania do górników w kopalni Wujek 16 grudnia 1981 roku (czy to była walka ze złem wewnątrz władz?), zapomniał dodać, że mordercy ks. Jerzego Popiełuszki działali w jego resorcie, a do śmierci niewygodnego władzom kapłana (zresztą nie tylko ks. Jerzego) doprowadziło m.in. premiowanie tych, którzy nękali i chcieli go skompromitować. Zapomniał również, że na skraj przepaści polską gospodarkę doprowadziły rządy Polski Ludowej, w tym także 10 lat Jaruzelskiego.
Edward rozumiem że to Twoja ironiczna wypowiedź, natomiast chciałem się dowiedzieć co Cię skłoniło do tego artykułu... Bo chyba nikt w zasługi "S" ku wolnosc nie wątpi.
Zabiorę głos w tym temacie bowiem ja widzę pewną ironię, jednak nie do końca. Prawda jest taka że, PRL posiadało możliwość utopienia kraju we krwi strajkujących i ogólnie całej opozycji, przy wydatnym wsparciu naszego wielkiego brata ze wschodu. Wiadomo że, "S" zaszczepiła w narodzie nadzieję na odzyskanie wolności, jednak prawdziwą ostoją ruchu wolnościowego i opozycyjnego był kościół katolicki i praca kapłanów. Tutaj chylę czoła przed duchowieństwem, które moim zdaniem odwaliło lwią część roboty na tle odzyskania przez naród wolności. Władze PRL z gen. Jaruzelskim na czele stanęły można powiedzieć po stronie narodu organizując obrady okrągłego stołu, oraz prowadząc dialog z reprezentantami narodu, kalkulując że, dalsza walka jak napisałem wcześniej doprowadzi do rozlewu krwi w mega skali, a sprawcami tego byli by albo Polacy albo nasi "sojusznicy", w sumie dla martwego żadna różnica kto strzelał. Poruszono temat kopalni "Wójek" i ks. Jerzego Popiełuszki - w pierwszym przypadku było to morderstwo - patrząc na to z perspektywy czasu. Jednak jak było w chwili zaistnienia tych wydarzeń? Czy miał to być sygnał dla innych strajkujących i naszych sąsiadów że, "nasze" władze same sobie z problemem poradzą? Tego nie wiem, może ktoś z piszących posiada wiedzę i się z nią podzieli, jednak jak było naprawdę wiedzą tylko nieliczni i pewnie się z nami tym nie podzielą, może na łożu śmierci ale jest to tylko moje gdybanie. Natomiast co do zabójstwa ks. Popiełuszki - czytałem książkę autorstwa funkcjonariusza SB gdzie opisuje on - na ile prawdziwie? tę sytuację twierdząc że, było to działanie młodych wilków którzy wbrew woli swoich przełożonych podjęli działania na własną rękę, powodując w perspektywie więcej strat niż planowali osiągnąć korzyści. O ile sobie dobrze przypominam to sprawcy zostali osądzeni i skazani za swój czyn.
Władze PRL z gen. Jaruzelskim na czele stanęły można powiedzieć po stronie narodu organizując obrady okrągłego stołu, oraz prowadząc dialog z reprezentantami narodu, kalkulując że, dalsza walka jak napisałem wcześniej doprowadzi do rozlewu krwi w mega skali
Gdybanie. Równie dobrze mogę stwierdzić, że opozycja koncesjonowana uratowała byt Jaruzelskiego i jego mafii, zgadzając się na jakiekolwiek rozmowy. Bo po kilku miesiącach aparat terroru czerwonych padłby sam.
Od dawna próbuje się walczyć o "dobre imię" okrągłego stołu metodą manichejską pt. "albo rozmowy albo wojna domowa". Bzdura. Gdyby poczekać, gdyby niczego nie ruszać, komuna padłaby sama, bo nikt nie pomógłby. W 81 Kreml nie miał zamiaru pomagać - kazał Jaruzelowi radzić sobie samemu. I ten zaczął wojnę przeciw narodowi. W 89 roku doprowadzono do niewybaczalnego błędu - uratowano mafię tak, jak w 1525 uratowano Krzyżaków. Dzięki temu żyjemy w państwie postesbeckim.
Do dzisiaj składamy się na "mega emerytury" dla okupantów. To tak, jakby w 45 roku zamiast Norymbergi ustawić okrągły stół. I wypłacać generalskie pensje całej wierchuszce nazistów.
Piszesz na podstawie jakiś źródeł że, sojusznicy by nie pomogli PZPR w uratowaniu władzy ?
Ja pisze na podstawie źródeł zawartych w publikacji "Pod prąd" aut. W. Jaruzelskiego, wiem "komuch i zbrodniarz" ale pozycji z bibliografii nie wyprodukował sam tylko zebrał, cytował i zamieścił w swojej pracy. Fakt ciężko się to czyta jednak odsyłam, historyko powinien być otwarty na wszelkiego typu źródła powstałe zarówno z prawa jak i z lewa ... pozdrawiam.
Mój problem polega na "sklerozie wybiórczej", tzn. na tym, że na ogół nie pamiętam źródeł, z których posiadam dane informacje. Wiem, że jest to "wygodne" tłumaczenie, ale nic nie poradzę. Mogę tylko napisać, że czytałem m.in. artykuły po prasie, w których wykorzystywano informacje pochodzące z publikacji i dokumentów.
A odcinając się na chwilę od źródeł - wystarczy przyjrzeć się faktom: gdzie Moskwa ruszyła czołgi na pomoc reżimowi satelickiemu w Europie ? Kilkanaście osób zdaje się zginęło na Litwie w 89 roku. Ale już w Rumunii Ceausescu został rozstrzelany po jednodniowym procesie. Moskwa dywizji tam nie wysłała. A tu już przecież chodziło nie o jedną "prowincję", ale o rozpad całego systemu.
Przy całej "specyfice" rządów Kremla, nie da się napisać, żeby tam na górze siedzieli ludzie głupi. Wejście do Polski groziło autentyczną wojną - nie wiadomo, jak zachowałoby się wojsko. To, co zwolennicy stanu wojennego rzucają jako argument - jest jednocześnie argumentem za tym, żeby nie wchodzić - Kreml nie mógł pozwolić sobie na wojnę z narodem. Polska to nie Afganistan; a już na pewno nie za czasów Reagan`a. Dlatego zostawił to lokalnemu reżimowi i mieliśmy stan wojenny.
W 8 lat później system się rozleciał. Nazwano to "jesienią ludów", a nie wojną środkowoeuropejską.
Owszem to czy Ruskie by wkroczyły czy nie pozostaje tylko w kwestii rozmyślań co by było gdyby. Opcje są dwie wkroczyli by lub nie. Jednak nie wkroczyli. Ale dlaczego tak się stało? Czy właśnie przez to że wprowadzono stan wojenny? Nie chcę nikogo przekonywać, jednak czytałem że ruskie czołgi w bazach na terenie naszego kraju miały przepalane regularnie silniki, wojsko "sojusznika" postawiono w stan podwyższonej gotowości bojowej, Rosjanie gotowi byli pomaszerować przez nasz kraj ze wschodu na zachód. Możemy się nie zgadzać jednak w wolnej chwili proszę o sięgnięcie po lekturę i przemyślenie zawartej w niej argumentacji.
Faktów nie zmienimy - RUSCY NIE WESZLI - pisze oczywiście o dacie wprowadzenia stanu wojennego a nie o 89r., bo wtedy faktycznie ciężko mówić o jakiejś zbrojnej interwencji, bowiem troszkę się naszemu wschodniemu sąsiadowi sytuacja wewnętrzna skomplikowała.
Po raz wtóry przyjdzie mi się zgodzić - tyle samo argumentów za, jak i przeciw.
Natomiast wrócę jeszcze raz do kwestii legalizmu - stan wojenny został wprowadzony nielegalnie - nawet względem ustawodawstwa PRL. To już taka podwójna nielegalność. Można rzec - kpina z jakiejkolwiek praworządności (o ile można o takowej mówić za czasów PRL).