wika
W Polsce od 1989 rozpoczęła działalność niezależna od partii prasa. Na podstawie porozumień Okrągłego Stołu pierwszym niezależnym dziennikiem była Gazeta Wyborcza. Od tamtego czasu rynek medialny w Polsce znacznie się rozrósł i nadal przeżywa swoje prosperity, szczególnie w mediach elektronicznych. W latach 90. jak grzyby po deszczu powstawały nowe dzienniki i tygodniki informacyjno-opiniotwórcze. Powstały serwisy internetowe tj Onet czy WP. Wielką zmianę przyniosły także nowe telewizje prywatne.
Obecnie mamy bardzo silny rynek medialny, który osiągnął ogromne wpływy nie tylko polityczne.
Politycy od lat chcieli sobie podporządkować media i nim sterować. Jest to problem nie tylko polski, bo dotyczy całego świata. Warto tu podać przykład premiera Włoch Silvinio Berlusconiego który to posiadał cały koncern medialny. W jego przypadku słowa „kto ma media ma władzę” były jak najbardziej trafne…
Jak oceniacie polskie media? Na jakim są poziomie?
Czy działają w imię interesu społecznego czy może w swoim własnym interesie?
Czy rzeczywiście należy nazywać media „czwartą władzą” i czy w ich przypadku nie pasowałoby bardziej określenie „pierwsza władza”?
I co najważniejsze (bo tyczy się faktycznie demokracji) czy wszystkie media w Polsce są równo traktowane??
Zapraszam do dyskusji.
I co najważniejsze (bo tyczy się faktycznie demokracji) czy wszystkie media w Polsce są równo traktowane??
Jeżeli chodzi o równe traktowanie mediów to trzeba moim zdaniem uściślić - traktowanie przez kogo. Bo wiadomo, wiele zależy od poglądów. W tradycyjnej demokracji jest rzeczą normalną, że każdy polityk, osoba publiczna, AUTORYTET , każdy obywatel bez różnicy ma prawo do krytyki treści głoszonych przez dane medium. Ostrej, brutalnej, bezwzględnej krytyki. Jest jedno zasadnicze ograniczenie. Nikt nie może ograniczać wolności słowa w mediach i zawężać pola swobody pracy dziennikarskiej. U nas mam wrażenie, że wiele osób tego jeszcze nie zrozumiało. Ostatnie skandaliczne postanowienie sądu w sprawie dwojga dziennikarzy Gazety Polskiej, zezwalające na zatrzymanie ich na 48 godzin, lub doprowadzenie siłą na rozprawę, wytoczoną im przez TVN, jest przejawem obecności przyzwyczajeń i naleciałości u sędziów wydających to postanowienie z czasów PRL. To jest poprostu łamanie demokracji i atak na wolność słowa. Tego typu postanowienia wydaje się wobec ciężkich przestępców, a nie dziennikarzy, u których występuje podejrzenie, że nadużyli zasady wolności słowa. Tu z pewnością o tej decyzji sądu zadecydowały prywatne (wypaczone) poglądy sędziów. Najgorsza jest w tym wszystkim i przerażająca jednocześnie bierność niektórych dziennikarzy, bojących się stanąć w obronie redaktora naczelnego Gazety Polskiej. Moim zdaniem powinna tu wystąpić jakaś solidarność dziennikarska, jakiś protest w tej sprawie. Poglądy polityczne powinny zejść na drugi plan.
I jedno zdanie co do tego jak działają niektóre media. 11 Listopada, Święto Niepodległości, TVN24, na małym ekranie w rogu telewizora obchody na placu Piłsudskiego, a w studio rozmowa na temat "Czy PiS się rozpada?" Hmm...
statnie skandaliczne postanowienie sądu w sprawie dwojga dziennikarzy Gazety Polskiej, zezwalające na zatrzymanie ich na 48 godzin, lub doprowadzenie siłą na rozprawę, wytoczoną im przez TVN, jest przejawem obecności przyzwyczajeń i naleciałości u sędziów wydających to postanowienie z czasów PRL.
Marcin poruszył tutaj bardzo ważny temat. Rzeczywiście wobec pewnych mediów samo środowisko dziennikarskie odnosi się bardzo nie etycznie. Sprawa Gazety Polskiej jest tutaj najlepszym przykładem. Warto dodać, że TVN wytoczyła proces tej gazecie z powodu pomówienia jakie było kierowane do jednego z dyrektorów tej stacji Milana Suboticia. Według Gazety Polskiej Milan Subotić w latach 80. współpracował z Wywiadem Wojskowym PRL. Ostatecznie okazało się to prawdą a sam zainteresowany stracił swoje stanowisko w TVN.
Podobną kwestię przedstawia wczorajsza sprawa dotycząca potępienia tygodnika Wprost przez kapitułę Nagrody Kisiela. Otóż Wprost był od zawsze patronem medialnym tej nagrody która przyznawano za szczególne osiągnięcia w dziedzinie polityki czy dziennikarstwa. Kapituła przyznająca tą nagrodę w skład której wchodzą jej laureaci z lat poprzednich, z panem Wałęsą i Bartoszewskim na czele, zaatakowali Wprost mówiąc, że owa nagroda nie powinna być przyznawana pod patronatem tego medium. W uzasadnieniu napisano iż chcą uniezależnienia nagrody od upolitycznionego tworu jakim jest Wprost.
Wiemy iż Wprost bardzo często przychylnie wypowiadała się na temat rządów premiera Kaczyńskiego. Była jedną z niewielu gazet która starała się utrzymać jakąś rzetelną równowagę na scenie medialnej w Polsce.
Osobiście jestem przekonany iż właśnie ten czynnik wpłyną na „bunt” kapituły. Wcześniej bowiem jakoś działalność i opinia gazety nie przeszkadzała w działalności i funkcjonowaniu. Teraz zbojkotowano Wprost i najprawdopodobniej nagroda Kisiela nie zostanie przyznana w tym roku.
Wydaje mi się że działanie takich autorytetów jakimi są Wałęsa i Bartoszewski bardzo źle wpływa na postrzeganie wolności słowa. Wygląda bowiem na to, że media mają prawo tylko do jednej racji.. Racji popartej przyzwoleniem tych autorytetów. Kwestionowanie niezależności gazety czy też insynuowanie iż jest ona upolityczniona znacząco wpływa na wiarogodność wśród czytelników.
Wydaje mi się to niedopuszczalne w normalnej demokracji gdzie każdy ma prawo do prezentowania swojego stanowiska.
Wydaje mi się że działanie takich autorytetów jakimi są Wałęsa i Bartoszewski bardzo źle wpływa na postrzeganie wolności słowa. Wygląda bowiem na to, że media mają prawo tylko do jednej racji.
Zgadzam się w z tobą 1Szymku1 w całej rozciągłości. To jest oburzające co robi ta banda pajaców mieniąca się szczytnym tytułem Autorytetu. Mam wrażenie, że do dziś żyją oni tylko swą chlubną przeszłością i wydaje im się, że to pozwala im na tak łajdackie postępowanie.
Niestety w wielu mediach często zdarza się że dziennikarzom zabrania się pisania o pewnych sprawach. Przykładów jest wiele ( np. słynna sprawa listy Wildsteina i wyrzucenie go z Rzeczpospolitej). Wielu dziennikarzy, którzy odeszli z pracy z powodu ograniczania ich przez przełożonych, zabraniania im poruszania pewnych kontrowersyjnych spraw, głównie politycznych, potwierdza, że nie wszędzie można o wszystkim mówić. Moim zdaniem niektóre media, zwłaszcza te mniejsze, boją się pisać o niektórych znanych im i udowodnionych aferach związanych z wpływowymi politykami. O tym wspomniał kiedyś w programie „Misja Specjalna” Rafał Ziemkiewicz, któremu redaktor naczelny jakiejś regionalnej gazety, w której był zatrudniony ów dziennikarz dyskretnie zasugerował wycofanie się i zaprzestanie nadsyłania do publikacji artykułów o Adamie Michniku, jego przeszłości i ówczesnej działalności publicystycznej, ponieważ Wyborcza po prostu tę gazetę zniszczy, ze względu na swe wpływy jakimi dysponuje wśród polityków i nie tylko. Owa regionalna gazeta obawiała się ponoć, iż naczelny Wyborczej wytoczy jej dziesiątki procesów, oczerni na swych łamach i odciągnie reklamodawców, co spowoduje ostatecznie bankructwo tego pisma. Konfrontacja więc z medialnym gigantem, a w połowie lat 90-tych (wtedy miało miejsce owo wydarzenie) niemalże monopolistą na prawdę w Polsce, była z góry skazana na klęskę. Inny przykład skutecznego zamachu na wolność słowa w mediach, to słynna i znana wszystkim sprawa publikacji przez „Życie” tekstu „Wakacje z agentem”, oskarżającego Aleksandra Kwaśniewskiego o to, iż spędził wakacje z rosyjskim agentem Ałganowem. Reakcja Kwaśniewskiego spowodowała wycofanie reklam z tego pisma i powolny jego upadek. Dzisiaj, w przeciwieństwie do sytuacji z lat 90-tych mamy już w zasadzie pluralizm medialny, gdzie media ukazują sytuację polityczną z różnych perspektyw, gdzie nie istnieje tylko prawda Michnika i jego klakierów. Ona nadal jest, bo w demokracji nikt nie może nikomu zabronić pisania nawet największy bzdur i Wyborcza może spokojnie takowe idiotyzmy na swych łamach głosić. Ten pluralizm jest jednak nieustannie atakowany przez tych, którzy w III RP mieli monopol na prawdę, jak Gazeta Wyborcza i którym nie podoba się, że ktoś może mieć inne poglądy. Czasy urabiania obywateli przez rzeczników, fanatyków i przy_ _ _ _sów okrągłostołowej zdrady bezpowrotnie minęły, nastaje powoli prawdziwa demokracja, o czym postkomunistycznokompromisowe łajdactwo IIIRP jeszcze chyba nie wie. Demokracja w której nie ma świętych krów, którymi dzisiaj jeszcze próbuje się kreować pana Bartoszewskiego, Wałęsę, Geremka i innych. Demokracja w której nikt za krytykę takiej świętej krowy nie zostanie wyklęty przez zdemoralizowane i ogłupione pseudoautorytety. Gdzie dziennikarze ze sobą polemizują i kłócą się na łamach swych gazet, a nie w sądzie.
Ostatnie skandaliczne postanowienie sądu w sprawie dwojga dziennikarzy Gazety Polskiej, zezwalające na zatrzymanie ich na 48 godzin, lub doprowadzenie siłą na rozprawę, wytoczoną im przez TVN, jest przejawem obecności przyzwyczajeń i naleciałości u sędziów wydających to postanowienie z czasów PRL. To jest poprostu łamanie demokracji i atak na wolność słowa.
Postanowienie jak postanowienie. ciekawa jest tez reakcja samych "zainteresowanych". Nie przyjdę na rozprawę (choć jest nakaz pod groźbą kary), bo mam za granicą wesele kolegi. Jak dla mnie to raczej przejaw lekceważenia sądu. Ciekawym, czy obrońcy Sakiewicza też by byli tak oburzeni, gdyby na jego miejscu stał Michnik?
To jest poprostu łamanie demokracji i atak na wolność słowa. Tego typu postanowienia wydaje się wobec ciężkich przestępców, a nie dziennikarzy, u których występuje podejrzenie, że nadużyli zasady wolności słowa.
To dziennikarz ma być postawiy ponad prawem? Jeżeli pisał nieprawdę, powinien ponieśc za to karę, jak ten z jakiegos dziennika lokalnego pare lat temu. Oczernił niesłusznie jakiegoś przedtawiciela władz samorządowych i został całkiem słusznie skazany. Wtedy cała gama dziennikarzy niezależnie od wyznawanych poglądów wzięła faceta w obronę. Ba, tabloidyści z Faktu i Super Expressu zaczęli się nawet licytowac, którzy bardziej go bronili. A facet tylko napisał nieprwdę.
Podobną kwestię przedstawia wczorajsza sprawa dotycząca potępienia tygodnika Wprost przez kapitułę Nagrody Kisiela. Otóż Wprost był od zawsze patronem medialnym tej nagrody która przyznawano za szczególne osiągnięcia w dziedzinie polityki czy dziennikarstwa. Kapituła przyznająca tą nagrodę w skład której wchodzą jej laureaci z lat poprzednich, z panem Wałęsą i Bartoszewskim na czele, zaatakowali Wprost mówiąc, że owa nagroda nie powinna być przyznawana pod patronatem tego medium. W uzasadnieniu napisano iż chcą uniezależnienia nagrody od upolitycznionego tworu jakim jest Wprost.
Faktycznie, jeżeli chodzi o Wprost, to redakcja zawsze popierała rząd. A że rząd się zmieniał, to już nie jest wina redakcji . Pamiętam te wazeliniarskie zachwyty nad Kwaśniewskim, potem Krzaklewskim, Platformą itd. Oficjalne "przecieki" z IPN też mi się niezbyt podobaja, vide sprawa lustracji "agenta" Herberta. A juz cała seria publikacji antyniemieckich to już był szczyt. Najśmieszniejsze było "przyklejanie" Steinbach do rządzącego ówczesnie Schroedera, chociaż każdy średnio inteligentny oglądacz wiadomości TVP wiedział, że Steinbach jest z CDU/CSU a nie SPD. Ale "redaktorom" Wprost to jakoś nie przeszkadzało.
Wydaje mi się że działanie takich autorytetów jakimi są Wałęsa i Bartoszewski bardzo źle wpływa na postrzeganie wolności słowa. Wygląda bowiem na to, że media mają prawo tylko do jednej racji.. Racji popartej przyzwoleniem tych autorytetów.
A czy któryś z nich mówił, że trzeba zawiesić wydawanie Wprost? Wyrazili swój stosunek do linii programowej tygodnika i to wszystko. Prezydent i premier też niejednokrotnie wyrażali swój stosunek do linii programowej Gazety Wyborczej i nikt (no, prawie nikt, prócz zainteresowanych dziennikarzy GW, co świadczy o podobnej mentalności obu środowisk) nie mówił o zamachu na wolność słowa.
Kwestionowanie niezależności gazety czy też insynuowanie iż jest ona upolityczniona znacząco wpływa na wiarogodność wśród czytelników.
To o opiniach obu Kaczyńskich odnośnie Wyborczej?
Moim zdaniem niektóre media, zwłaszcza te mniejsze, boją się pisać o niektórych znanych im i udowodnionych aferach związanych z wpływowymi politykami. O tym wspomniał kiedyś w programie „Misja Specjalna” Rafał Ziemkiewicz, któremu redaktor naczelny jakiejś regionalnej gazety, w której był zatrudniony ów dziennikarz dyskretnie zasugerował wycofanie się i zaprzestanie nadsyłania do publikacji artykułów o Adamie Michniku, jego przeszłości i ówczesnej działalności publicystycznej, ponieważ Wyborcza po prostu tę gazetę zniszczy, ze względu na swe wpływy jakimi dysponuje wśród polityków i nie tylko.
Jeżeli napisałby prawdę, to czego miał się obawiać? Nawiasem mówiąc prasa regionalna to zupełnie inna sprawa. Akurat wiem z własnego doświadczenia, że nie ma czegoś takiego jak niezależna prasa regionalna. Właściciel, a przeważnie zawsze jednocześnie naczelny jest na czyimś "garnuszku", siedzi w jakiejś klice i z góry wiadomo co o okreslonej sytuacji napisze. Sam pamiętam historie sprzed 9 lat, kiedy to u mnie w mieście była wojna podczas wyborów prezydenckich, obaj głóni kandydaci się nie oszczędzali: jeden "skazywał dzieci za wieszanie plakatów podczas stanu wojennego", drugi "sponsorował dilerów narkotykowych", oba zarzuty były równie "prawdziwe", ale w jedynej lokalnej gazecie jeden był niesłusznie oskarżany, drugi był "niewinną ofiarą pomówień".
Dzisiaj, w przeciwieństwie do sytuacji z lat 90-tych mamy już w zasadzie pluralizm medialny, gdzie media ukazują sytuację polityczną z różnych perspektyw, gdzie nie istnieje tylko prawda Michnika i jego klakierów. Ona nadal jest, bo w demokracji nikt nie może nikomu zabronić pisania nawet największy bzdur i Wyborcza może spokojnie takowe idiotyzmy na swych łamach głosić.
1. Czy to wina Michnika, że ówczesna ekipa Kaczyńskich zarżnęła Express Wieczorny, dośc popularną gazetę?
2. Jakie idiotyzmy niesprostowane głosi na swoich łamach Wyborcza?
Inny przykład skutecznego zamachu na wolność słowa w mediach, to słynna i znana wszystkim sprawa publikacji przez „Życie” tekstu „Wakacje z agentem”, oskarżającego Aleksandra Kwaśniewskiego o to, iż spędził wakacje z rosyjskim agentem Ałganowem. Reakcja Kwaśniewskiego spowodowała wycofanie reklam z tego pisma i powolny jego upadek.
A co stwierdził sąd w tej sprawie? I po drugie, czy Kwaśniewski wydał jakieś zarządzenie odnośnie zakazu reklamowania się w Życiu? A może po prostu nikt nie chciał byc kjarzony z gazetą, która pisze nieprawdę?
Ten pluralizm jest jednak nieustannie atakowany przez tych, którzy w III RP mieli monopol na prawdę, jak Gazeta Wyborcza i którym nie podoba się, że ktoś może mieć inne poglądy.
Takiemu Sakiewiczowi też sie pluralizm nie podoba, bo przeciez Wyborcza nigdy nie ma racji, a tylko Gazeta Polska pisze prawdę. O ekipie Rydzyka nie wspomne, bo co najmniej raz zdarzyło sie im miec jeden pogląd na pewną sprawę, taki sam jak Michnikowi.
Postanowienie jak postanowienie. ciekawa jest tez reakcja samych "zainteresowanych". Nie przyjdę na rozprawę (choć jest nakaz pod groźbą kary), bo mam za granicą wesele kolegi. Jak dla mnie to raczej przejaw lekceważenia sądu. Ciekawym, czy obrońcy Sakiewicza też by byli tak oburzeni, gdyby na jego miejscu stał Michnik?
Wobec kogo stosuje się tego typu zalecenia? Od kiedy to sądy z taką gorliwością, siłą doprowadzają strony na rozprawę? Oby to był precedens, niech od teraz sędziowie w każdej sprawie będą tak skuteczni, bo z własnego doświadczenia wiem ile trzeba czekać na rozstrzygnięcie procesu. Ale wątpię aby to zdarzenie było przejawem wystąpienia nowej jakości w funkcjonowaniu polskiego sądownictwa. To jest poprostu nadgorliwość nie stosowana wobec prawdziwych zwyrodniałych przestępców. Paradoksalnie sam TVN (ITI) stanął w obronie pana Sakiewicza, stwierdzając, że tak ostre potraktowanie dziennikarzy jest tu niestosowne. Gdyby na miejscu Sakiewicza znalazł się Michnik (nierealne) to również byłbym oburzony.