wika
Man Men to od paru lat ulubiony serial amerykanskich recenzentow i faworyt wszelakich filmowo-telewizyjnych festiwali. Na jego koncie znajduje sie imponujaca pula Zlotych Globow i nagrod Emmy w kategoriach 'dramatycznych'.
Za co, ja sie pytam?
Ok, serial umiejetnie i ciekawie portretuje amerykanskie spoleczenstwo lat 60-tych ubieglego wieku, koncentrujac swoja uwage na relacjach damsko-meskich (wyrazny stosunek zwierzchnictwa mezczyzn i podporzadkowania kobiet, emancypacja jeszcze w zarodku). Ale jak dlugo mozna budowac fabule w oparciu jedynie o chec takiego wlasnie portretowania? I tutaj dochodzimy do najistotniejszego minusu Mad Men: brakuje w nim dramatu. Dominuja watki obyczajowe i to nieszczegolnie wciagajace, bo w rodzaju: nie moge zajsc w ciaze, mam ochote na romans z przelozonym, denerwuja mnie sasiedzi, co jest nie tak z tym synem kolezanki. Dramatu praktycznie nie ma. Dopiero po kilku odcinkach tworcy postanawiaja pokazac watek dramatyczny dotyczacy glownego bohatera, Dona Drapera, dyrektora kreatywnego nowojorskiej agencji reklamowej. Sprawia on jednak wrazenie kompletnie wcisnietego na sile, zeby tylko ubarwic i ubogacic jakos postac Drapera.
Zeby nie bylo - scenariusz to kawalek rzetelnej roboty, dialogi w wiekszosci sa co najmniej dobre, zwlaszcza dysput Drapera i Sterlinga mozna sluchac bez konca. Ogladanie kreatywnych sprzed polowy wieku podczas pracy tez jest calkiem interesujace. Ale czy ten serial ma w sobie tak naprawde cos, co by go "nioslo" i zachecalo do kolejnych seansow? Moim zdaniem nie. Zaryzykowalbym nawet twierdzenie, ze najlepsze, co ma ten serial, to kawalek go otwierajacy (RJD2 sie klania).
Powyzsza opinia dotyczy pierwszego sezonu. Niedawno wpadl mi w rece drugi. Pewnie obejrze, ale bardziej z nudow niz faktycznej checi.
Odcinek Nixon vs Kennedy (1x12) był po prostu genialny moim zdaniem. Pierwsza seria jest naprawdę dobra, druga jeszcze lepsza. 3cia mocno zwalnia na początku, ale powoli później odzyskuje tempo po paru epizodach.
Przez krytykę jest uwielbiany, moim zdaniem zasłużenie. Najlepsza produkcja w telewizji po zakończeniu emisji The Wire i The Shield w 2008 roku.
Jednak dziełem wybitnym bym go nie nazwał (co nie zmienia faktu, że po emisji 3 serii uważam go za serial bardzo, bardzo dobry. Moje top10 na pewno). 3 Złote Globy i Emmy z rzędu za najlepszy serial to też lekka przesada, bo zarówno w '07 i '08 w tv leciały lepsze dramaty.
Zdziwiony jestem trochę Jakuz Twoją opinią, ale w sumie nie mam się jak do niej przyczepić. Mad men jest zwyczajnie fajny, bez wgłębiania się w jego sens, po prostu się go dobrze ogląda. Soczyste dialogi, super przedstawione realia (wszędzie fajki - w domu, w autobusie, w pracy - palaczowi się to kapitalnie ogląda), ciekawi, chociaż nie jakoś szczególnie udziwnieni bohaterowie. Dalej - lubię takie podejście, gdzie oglądamy historyczne wydarzenia, o których czytamy w podręcznikach, z perspektywy zwyczajnych ludzi, tak, że mniej myślimy o historii, a bardziej o dramacie, o tym jak się ludzie czuli(albo w jakimś stopniu brali w nich udział) z ówczesnymi wydarzeniami.
Dla mnie Mad Men ma cztery główne tematy(w takiej kolejności):
-Zmiana mentalności kobiet w pracy, wątek rozwoju kariery Peggy jest pięknie poprowadzony, na początku myślałem, że będzie ona kolejną dziewczyną robiącą kariere przez łóżko(i że o tym będzie ten serial), a jest dokładnie przeciwnie.
-Zmiana mentalności kobiet w domu, chodzi o Betty(swoją drogą to najlepsza rola w MM). Zdawać by się mogło, że ma wszystko, ale nie wszystko w sensie, że mąż jej daje kase a ona po zakupach tylko myśli jak zdradzić tego skurwysyna, ale jest naprawdę szczęśliwa, ma kochającego męża, piękne dzieci, dom, pieniądze, chadza sobie na przyjęcia, na spektakle na broadwayu, ma wszystko co w tamtych czasach czyniło kobiety szczęśliwe i Betty również była szczęśliwa, jednak stopniowo rodzi się w niej myśl, że może warto spróbować nie być tylko dobrą żonką, ale wziąć sprawy w swoje ręce i samemu coś namieszać w swoim życiu. Najlepiej pokazana emancypacja jaką widziałem w kinie/tv.
-Don Draper i jego problemy związane z dochowaniem wierności żonie. Don to nie seksoholik jak Hank Moody, ale ma ewidentny pociąg do silnych, już wyemancypowanych(jeśli jest takie słowo) kobiet. Mi się podoba pokazanie tej sprzeczności w jego uczuciach, z jednej strony docenia dom, rodzinę, żonę w starym stylu, ale ciągnie go do czegoś innego.
-Funkcjonowanie agencji reklamowej jako takiej. Niby tło dla innych tematów, ale mimo tego fajnie popatrzyć na jakąś dobrą scenę pokazującą rodzący się pomysł na reklamę.
Sezon drugi dowala do pieca dramatycznymi watkami. Maly Bobby robi sie coraz bardziej niegrzeczny i nie slucha sie mamy, a grubawy kreatywny odkryl, ze jego kolega zarabia wiecej od niego. Jak to sie wszystko skonczy?!
Dla Ciebie niespecjalnej, ja tam przeżywam to co się rozgrywa w życiu bohaterów, chociaż akurat niższe, męskie stanowiska w Sterling-Cooper to niezbyt ciekawe osobniki. Dla mnie liczą się tylko Don, Peggy, Betty i gadki Sterlinga. Swoją drogą to zastanawiam się co w tej firmie w ogóle robi Cooper, oprócz pielęgnowania swojego dywanu oczywiście.
Jakuzzi, po co w takim razie dalej się męczysz i oglądasz? Ja jestem po połowie 3. sezonu i gwarantuje Ci, że raczej nic wielkiego się nie zmieniło - stare nudy. Może jednak lubisz sobie popatrzeć na fajną scenografie i fajki?;-)
Jakuzzi, po co w takim razie dalej się męczysz i oglądasz?
Jak juz pisalem w pierwszym poscie - glownie z nudow i braku na chwile obecna innych seriali pod reka. Ale tez nie przesadzalbym z ta meczarnia: lubie np. obserwowac Dona w pracy. W ogole to swietnie napisana postac.
Swoją drogą to zastanawiam się co w tej firmie w ogóle robi Cooper, oprócz pielęgnowania swojego dywanu oczywiście.
To samo, co robi kazdy prezes jakiejs spolki: zarzadza.
Ta scena mnie rozwalila:
http://www.youtube.com/watch?v=fXTfK91-a6E
W ogole to swietnie napisana postac.
Zdecydowanie jest głównym bohaterem serialu i to jemu poświęcono najwięcej uwagi, jednak wg mnie twórcy czasami próbują na siłe robić z niego cudotwórcę, kolesia który ma zawsze racje, każdemu przegada. Przydałaby się dla kontrastu jakaś zawiniona przez niego porażka, bo dotychczas wszystkie kłopoty w firmie były niezależne od niego. Gdyby nie ten zastęp kochanek to byłby mężczyzna idealny.
Rewelacyjny serial, który odkryłem stosunkowo niedawno. Przede wszystkim znakomicie oddaje klimat lat, w których poprawność polityczna nie istniała, pozycja kobiet była drugoplanowa, a biały samiec alfa rozdawał amerykańskie karty.
Korporacyjny klimat agencji reklamowej z "Mad Men" przypomina trochę realia "American Psycho", przy czym osadzone w zupełnie innym tle historyczno-społecznym. Tu i tam mamy jednak mocny, kapitalistyczny wyścig szczurów. Jak na razie jestem w połowie pierwszego sezonu i moje wrażenia z tego co dotychczas widziałem oceniłbym na 8.5/10!
Amerykanie mogą patrzeć na ten tytuł trochę inaczej. Pokazuje on albowiem ich mityczny świat tradycyjnych, amerykańskich wartości, wszechobecnego american dream, prawdziwych mężczyzn i tzw. bożego ładu społecznego. W czasach posuniętej do granic absurdu political correct całe USA pewnie z szeroko otwartymi oczami patrzy na ten odległy ale jakże swojski świat, który zapewne nigdy już nie wróci.
Skonczylem wlasnie trzeci sezon i moge z czystym sumieniem stwierdzic, ze calosciowo mi sie podobal.
Wciaz dominuja blubry, ale tym razem tych nieciekawych (Sally ma klopoty w szkole i rozrabia w domu) jest znacznie mniej niz interesujacych i miesistych. Oslabiajacy mnie za kazdym razem watek irytujacej Peggy usunal sie troche w cien, pozwalajac wybrzmiec innym, ciekawszym, wiec to tez zaprocentowalo. Scenarzysci caly czas utrzymuja wysoki poziom dialogow - ten serial sie naprawde az z zafascynowaniem slucha. Bardzo fajnie zostala poza tym pokazana restrukturyzacja agencji Sterling i Cooper oraz jej wszelkie rynkowe przygody. Wspomniec nalezy jeszcze o kapitalnej postaci Conrada Hiltona - klasycznie amerykanskiego, brawurowego, lekko ekscentrycznego biznesmena.
Na koniec, najlepsza scena sezonu (robi wieksze wrazenie, jezeli ogladalo sie odcinek od poczatku):
http://www.youtube.com/watch?v=iI2A8bQv2xA
Na poczatku mojego kontaktu z Mad Men pewnie nie przeszloby mi to przez gardlo, ale... wyczekuje kolejnego sezonu.
Skończyłem trzeci sezon. Kapitalnie scenarzystą udało się pokazać konsekwencje wszystkich relacji międzyludzkich w dwóch kulminacyjnych momentach. Krzywdy i animozje, kiedyś przemilczane teraz w końcu dochodzą do głosu i jest ciekawie, bardzo ciekawie. 3x12 to jak dla mnie najlepszy odcinek całego serialu. Niby z miłą chęcią będę oglądał 4. sezon (bo raczej będzie - oglądalność rośnie z sezonu na sezon), ale z drugiej strony to moment na skończenie serialu nie najgorszy. Trzy sezony to było bardzo z grubsza to samo i zmierzało do jakiegoś punktu. Co będzie w czwartym sezonie? Oglądanie Dona na swoim na pewno przyjemne będzie, ale jakiegoś potencjału dramatycznego i konkretniejszych problemów nie widzę. Boję się, że twórcy sięgną po jakieś dziwne zagrania.
Oglądanie Dona na swoim na pewno przyjemne będzie, ale jakiegoś potencjału dramatycznego i konkretniejszych problemów nie widzę.
Simek, przeciez Betty odeszla od Dona - to bedzie "problem" wokol ktorego koncentrowal sie bedzie czwarty sezon. No i rozkrecanie wlasnej agencji - na ten watek ja przynajmniej czekam najbardziej.
Wyglądali na pewnych siebie i pogodzonych(z trudem bo z trudem, ale jednak) z tym faktem. Powiedzieli, że nie chcą się kłócić, Bets nie bierze ani grosza no i chyba dzieci u niej póki co. Rozchodzą się w swoje strony, chociaż oczywiście pare scen z nimi pewnie będzie. Bardziej mnie ciekawi stosunek do innych lasek będzie miał teraz Don. Zejdą się z nauczycielką, czy będzie tak skakał z kwiatka na kwiatek, tym razem już bez konsekwencji.
Znowu mnie zaczęło troche denerwować to, że Donowi idzie trochę za łatwo. Widz się zastanawia "ojej, musi przekonać Sterlinga, Coopera, Campbella, Pryce'a, Peggy, a wszyscy na początku są na nie!". Całe szczęście Don jednym zdaniem potrafi przekonać wszystkich do wszystkiego i będzie dobrze. Niby to jego cecha wrodzona, talent do przekonywania ludzi i o tym jest serial, ale kurde jakby taka Peggy mu odmówiła to uważam, że serial by lepiej na tym wyszedł.
Aha, no i wielki plus za powrót Joan - jedna z moich ulubionych postaci. Boski dialog z Donem na temat mieszkania.
-Potrzebuję mieszkania
-Umeblowane?
-Tak
-Bardzo mi przykro
Rozchodzą się w swoje strony, chociaż oczywiście pare scen z nimi pewnie będzie.
Pare scen? Przeciez to glowni bohaterowie serialu. Moim zdaniem w czwartym sezonie losom Betty zostanie poswiecone rownie duza ilosc czasu, co losom Dona. A ostatecznie najprawdopodobniej do siebie wroca. Jak nie w tym sezonie, to w nastepnym.
Ja w każdym razie nie mam zbytniej ochoty na oglądanie perypetii Bets, przestałem ją lubić i życzę jej żeby z tym politykiem nic jej nie wyszło.
Premiera czwartego sezonu na Times Square - http://www.facebook.com/e...123562287689011
4x01 w sumie sprawił, że mam teraz opinię podobną jak Jakuzzi, czyli, że przedstawienie spraw prywatnych wszystkich postaci to w gruncie rzeczy nuda i jako nic więcej niż ciekawostka i takie tam nieznaczne uzupełnienie postaci nie powinno mieć miejsca w serialu. Za to zarządzanie nową firmą to sam miodzik: ostatnie minuty sprawiają, że chyba każdy przyklaśnie Donowi, chyba jedna z lepszych scen ze wszystkich sezonów.