wika
no jakoś nie widzę tematu poświęconego Matrixowi więc zakładam, ale robię to nie dlatego że jakiś ze mnie fan tego filmu, po prostu nurtuje mnie pewna sprawa. Same filmy oceniam następująco:
-Matrix - 5/5 (szkoda że zrobili kolejne części)
-Matrix Reloaded 3/5 (myślaem że będzie takim sobie przerywnikiem między świetną jedynką i dobrą trójką, a tu nic z tego...)
-Matrix Revolutions 2/5 (a może byłoby i 1/5 gdyby nie rewelacyjna bitwa o Zion ktora była jedynym powodem że nie żałowałem pieniędzy wydanych na bilet do kina)
co ludziska sądzicie?
a sprawa która mnie nurtuje już się wyjaśniła (thx ALIEEN) więc o niej nie napiszę.
po 1: napisz co to za sprawa - będzie o czym mówić
po 2: a mnie się podobało Oczywiście, że część 2 i 3 są słabsze od 1, a co gorsza za bardzo przegadane i miejscami nudne, ale pomijając to w każdej znajduję coś co mnie przykuwa, a i cała historia trzyma się przysłowiowej kupy
po 1: napisz co to za sprawa - będzie o czym mówić
miałem jakieś schizy
w Matrix-revolutions w scenie w której kobitki strzelają do wiercącej maszyny z góry (kiedy jedna się wychyla trzymana za pasek) wydawało mi się że strzelała dwa razy i za drugim trafiła. Tymczasem strzela tylko raz i nie trafiła a potem zaraz zjawiają się strażnicy i ta która strezlała ginie. Nie wiem skąd mi się to wzięło w każdym razie iedy wczoraj oglądałm film a kompie miałem dziwne wrażenie że czegoś tu brakuje. ALIEEN sprawdził to na oryginalnym DVD i wychodzi na to że miałem jakieś urojenia
cała historia trzyma się przysłowiowej kupy
jak dla mnie pomysł na zakończenie (z tym że Neo musi walczyć ze Smithem a jak to zrobi to zaraz będzie wszystko ok) jest trochę (a nawet więcej niż trochę) naciągany, podobnie jak i jego "moce" w rzeczywistym świecie. Spodziewałem si czegoś zdecydowanie ciekawszego po tym co zobaczyłem w pierwszych dwóch filmach, a z tego co czytałem to ludzie którzy się matrixem pasjonowali mieli często lepsze pomysły na rozwinięcie akcji niż wachowscy.
równiez im większym pakerem był neo tym mniej mnie to wszystko bawiło
rozwój neo wyglądał tak:
- w pierwszej części Neo jest sobie zwykłym szarym ludziem, ktory dowiaduje się czegoś i musi się nauczyć z tym żyć
- w drugiej jest już supermanem na ktorego awansował na końcu pierwszej
- w trzeciej z supermana awansuje na futurystycznego Jezusa
no i mamy duzo wątków które się urywają albo po prostu maja małą rolę.
Monica Belucci w 3 części ma chyba do powiedzenia jedną-dwie kwestie. Kolejarz który wydaje się ciekawy w końcu nie odgrywa większej roli itp. Revolutions to jak dla mnie jedno z większych filmowych rozczarowań.
Dodatkowo strój Neo wygląda jak u księdza. Mogliby mu coś fajniejszego uszyć. Ten z jedynki np. pasował idealnie na rozróby, których autorem był Neo.
Dodatkowo strój Neo wygląda jak u księdza
No to w sumie nic dziwnego, dla mnie największą porażką jest właśnie to że na siłę mnóstwo pseudo-religijnych motywów powkładali. Dla mnie to totalne przegięcie, zwłaszcza sceba "zdjęcia z krzyża" Neo, która u mnie poprostu niesmak wywołała, zwłaszcza po dwójce, której fabuła się do gry komputerowej a nie do filmu nadaje.
Ja że na polu religii jestem dosyć neutralny, że sie tak wyraże to mnie nie przeszkadzają smaczki ale ubieranie w sutanny nawet bardzo. Z resztą w takim czymś nie da się walczyć a Keanu ładnie to pokazuje.
akurat dla mnie sutanna nie była żadnym problemem, jest tam tyle o wiele gorszych rzeczy że tym się specjalnie nie przejąłem. Za to pierdoła w stylu: Neo unosi dłoń i rozp*&&*%la wszystie maszyny wokół ( i to nie w Matrixie tylkow normalnym świecie) jest jak dla mnie nie do przełknięcia.Dopóki nie obejrzałem trójki i podejrzewałem że ten realny świat może też być jakby kolejnym pozxiomem matriksa a rzeczywistośc to się zobaczy dopiero w trzecim filmie (kumpel miał taki pomysł) to jeszcze jakoś to znosiłem, ale jak się okazało że neo robi cudy też w realu to już mialem dosyć.
A końcowy pojedynek Neo Vs. Smith wyglądał jak zywcem wyjęty z Dragonballa a Dragonball to dla mnie shit.
Dragon Ball jest ok, ale Matrixed DB nie jest ok. Ostateczne starcie Smith/Neo jest pozbawione dramaturgii kompletnie. Jest za krótkie, za udziwnione i typowe. To nie była walka dwóch najpotężniejszych istot w Matrixie tylko barowa bójka na ulicy (oczywiście w stylu matrixowym)
Nie chodziło mi o to żeby Matrix jakieś moje uczucia obraził czy coś takiego, a tylko o to, że nie lubię gdy ktoś porusza się w tych strefach tylko po to żeby nadać swemu dziełu otoczkę mistyczności i podniosłości, i to jeszcze robi to w tak nieudany sposób.
Ostateczne starcie Smith/Neo jest pozbawione dramaturgii kompletnie. Jest za krótkie, za udziwnione i typowe Absolutnie się zgadzam, kolejne rozczarowanie.
Dragon Ball jest ok, ale Matrixed DB nie jest ok. Ostateczne starcie Smith/Neo jest pozbawione dramaturgii kompletnie. Jest za krótkie, za udziwnione i typowe. To nie była walka dwóch najpotężniejszych istot w Matrixie tylko barowa bójka na ulicy (oczywiście w stylu matrixowym) To bylo najdoskonalsze starcie komiksowe, jakie pokazano w filmie. Szkoda tylko ze nie umiejscowiono go w filmie komiksowym... Ech, takie pojedynki w nowych Supermanach byc po prostu musza
Jest za krótkie, za udziwnione i typowe.
jak dla mnie zdecydowanie nie jest za krótkie (a czy udziwnione i typowe przypadkiem trochę sobie nie przeczą? ) gdyby to starcie bylo jeszcze dłuższe chyba zasnąłbym w kinie...
To bylo najdoskonalsze starcie komiksowe, jakie pokazano w filmie. Szkoda tylko ze nie umiejscowiono go w filmie komiksowym...
Jak to? Przeca 'Matrix' czerpie z komiksowej nomenklatury pełnymi garściami, a że nie robi tego w sposób nachalny - plus dla twórców.
Jest za krótkie, za udziwnione i typowe.
jak dla mnie zdecydowanie nie jest za krótkie (a czy udziwnione i typowe przypadkiem trochę sobie nie przeczą? ) gdyby to starcie bylo jeszcze dłuższe chyba zasnąłbym w kinie...
Nie wiem czy Blade'owi o to samo chodziło, ale według mnie walka sama w sobie jest udziwiona do granic, ale jest wyprana z napięcia przez co wydaje się typowym pojedynkiem "dobrego" ze "złym" a nie finalną walką głównego bohatera z "bossem" od którego mają losy świata zależeć. Co do jej długości, to chyba masz rację, ten czas wystarczy żeby zaprezentować godny pojedynek. Swoją drogą strasznie trudno wymyślić coś żeby w kontekście całej trylogii robiło wrażenie, a nie było przerosterm formy nad treścią. Czasem wydaje mi się że najciekawiej wyszła by "surowizna", bez żadnych dopalaczy i bajerów, w ten sposób bitka wyróżniałaby się na tle innych i nie groziło by przefantazjowane. A przecież już nie w historii filmu raz udowodnino że takie "standardowe" pojedynki naprawdę mogą być ciekawe.
Matrix 10/10
Matrix Reaktywacja 9/10
Matrix Rewolucje 8/10 i wyjaśniam dlaczego tak a nie inaczej.
Jedyneczka chyba każdy wie dlaczego. Dwójka mimo, że wielu się nie spodobała to jednak dla mnie była ok. Dostałem chyba wszystko na co czekałem. Trójka najgorsza ze wszystkich, ale jak widać nie jestem bardzo wymagającym widzem i ona również podpasowała mi bez wiekszych problemów. Piszę "bez większych" bo jednak po dwójce spodziewałem się, że trójka pójdzie trochę w innym kierunku. Będzie nawiązywać klimatem bezpośrednio do jedynki. Po słowach Architekta w drugie części, które brzmiały mniej więcej tak: "Ludzie dokonywali świadomych wyborów na poziomie nieświadomości" i po akcji Neo z maszynami w świecie realnym, myślałem, że tak naprawdę ten realny świat to poprostu Matrix i w/w przytoczone słowa, w których chodziło o to, że ludziom pozowolono wybrać czy chcą żyć w rzeczywistości czy w Matrixie i że maszyny oszukały tym samym ludzi i dalej byli oni więzieni w Matrixie i tu był ten świadomy wybór (chcę zostać w Matrix lub chcę żyć w realu) na poziomie nieświadomości (bo nie wiedzieli, że real to też Matrix) to przypuszczam, że to by wypaliło.
Matrix jakoś mnie nigdy nie kręcił. Ot, fajne kino akcji, ale nie złapałem bakcyla - choć doskonale rozumiem dlaczego "jedynka" to film kultowy. Świetna kreacja Hugo Weavinga, przełomowe efekty, szybka akcja, a przy tym niegłupia fabuła... Szkoda, że kolejne części są słabe. Wprawdzie po Reaktywacji do dziś nie chce mi się obejrzeć Rewolucji, ale wierzę że lepsza nie jest.:) Moje oceny:
Matrix - 7\10
Reaktywacja - 3\10
Matrix- dla mnie film przełomowy dla sf. Głównie dzięki niesamowitym efektom specjalnym, które zmieniły nie tylko filmy, ale i gry. Przy tym doskonała fabuła nawiązująca troche do Alicji z krainy czarów, trochę do biblii. Dla mnie 10/10.
Dwie następne części to już żenada- postawiono na efekty specjalne, spłycono fabułe. Niesamowicie długa walka Neo ze Smithem w Reaktywacji to był czysty absurd. Matrix jak dla mnie miał więcej potencjału i go zaprzepaszczono.
Reaktywacja 6/10 Rewolucje 7/10 (mimo wszystko widowiskowość filmu powala)
Jeszcze wspomne o Animatrixie. Bardzo ciekawy zbiór krótkich filmów anime w świecie Matrixa. Wiele z nich pokazywało życie zwykłych ludzi i miało więcej wspólnego z pierwszą częścią niż z następnymi. W Animatrixach postawiono na fabułe i zróżnicowaną kreske oraz animacje komputerową. Animatrix 9/10
Eee, to i tak nie oceniłeś tego tak źle
Ale powiedzcie mi jedno, skoro Neo wiedział, że tych Smithów w Reaktywacji jest tak dużo i ciągle ich przybywa to po co walczył.? Nie mógł odrazu odfrunąć. Pytam poważnie, bo słyszałem kiedyś bardzo mądrą odpowiedź na tak zadane pytanie tylko, kurde jej nie pamiętam. Więc prosze potraktujcie odpowiedź poważnie.
Dodatkowo strój Neo wygląda jak u księdza. Mogliby mu coś fajniejszego uszyć. Ten z jedynki np. pasował idealnie na rozróby, których autorem był Neo.
Chyba im chodziło o to, aby było łatwiej przy efektach specjalnych...
Dla mnie jedną z największych zagadek świata Matrixa jest pierwszy Wybraniec. Biorąc pod uwagę tłumaczenie fanowskie pierwszej części widz czyta takie bzdury i to w ważnym momencie - podczas rozmowy Morfeusza z Neo. Padają tam teksty, które mają ogromne znaczenie dla dwóch nastepnych częsci. A już najbardziej mnie wkurza czepianie się pierwszych 30 minut "Rewolucji" z dziewczynką Sati, czyli programem od wschodów Słońca. Skoro była niepotrzebnym programem, to logiczny wniosek sam się nasuwa; po co cholere traki program, skoro... Matrix miał być zniszczony? Praktycznie wszystkie programy poszły by w cholorę,ale fakt wybrania akurat tego miał pobudzić u widza myslenie a ziewanie. WIadomo, że kupa ludu poszła do kina na efekty (nie wspomnając o IMAXach...) wiec czepianie się do spójnej fabuly nie ma sensu. A co do stroju Neo, fakt, żę wyglada jak ksiądz, ale Wachowscy mieli zapędy na "filmową biblię przyszłosci" i teb wymiar religijny coś mówi,. Spojrzmy, jak estetycznym obrazem jest Reaktywacja w stosunku do jedynki. To był jeden z powodów znęcania się nad tym filmem, bo ludzie w kinie myslą wzrokiem a nie mógziem. Tacy juz jestesmy. Pamietajmy, że oglądamy w kinie film, który robiono trzy lata i wszystkiego nie wyłapiemy za pierwszym razem. Do Matrixa trzeba podejść ze zrozumieniem. Nikt nie musi na sile, ale skoro tak łatwo ochrzaniać to można i się wytłumaczyć czemu mówi się tak a nie inaczej . Co o tym myślicie?
w sumie tylko 1 czesc mi sie podobała... reszta jest troche juz taka zmyślona i na siłę
Czesc II to jeden wielki belkot (jestem tym zlym, ktoremu to sie akurat nie podobalo)
Poscig na autostradzie fakt podobal sie (choc dla mnie o wiele ciekawiej prezentowal sie ten z "Terminator III")
Czesc III Matrixa to swietna walka z maszynami - i w pospiechu wcisniete zakonczenie w stylu : "A teraz sie wzajemnie przeprosimy, ocieramy raczki jak bysmy cos strzepywali i klaszczemy".
Celowo kiczowate słoneczko na końcu to jeden wielki dowcip - Architekt i tak zrobi co zechce .
Zgadzam się, że cz. 2 to bełkot. Po wyjściu z kina właściwie nie wiedziałem, o co poszło i jak się skończyło, a myślałem tylko "no, fajne efekty". Gubiłem się z tymi nowymi postaciami i nie wiedziałem kto jest kim. Ale to też zasługa genialnego polskiego dystrybutora, który daje białe napisy na białe tło w filmie, w którym najważniejsze sceny dialogowe rozgrywają się w białych pomieszczeniach...
Efekty specjalne w reaktywacji też takie super nie były. A dokładniej - złe było ich użycie. Przez 200% częściej używany bullet time zgubiono gdzieś dynamikę. Rzeczy i postaci wykreowane w komputerze aż rażą. Ogólnie przesadzono z tym...
Pierwsza część to jeden z tych filmów, które oceniam naprawdę wysoko. Przede wszystkim rewelacyjny pomysł. Gdyby nie Wachowscy to nie sądzę, aby ktoś inny wymyślił taką fabularną abstrakcję osadzoną w klimacie science fiction. Poza tym całe wykonanie zapada w pamięć. Efekt specjalne są na poziomie, który wręcz ogląda się z szeroko otwartymi ustami to samo tyczy się techniki "bullet time", która później zostałą wykorzystana w wielu filmach. Druga i trzecia część strasznie tu namieszały, bracia chyba nie wiedzieli już jaką kartę wyłożyć, więc wyłożyli wszystkie łącznie z tymi z rękawa. Wizualnie wszystko prezentuje się ładnie, ale względem fabuły otrzymujemy więcej pytań, niz odpowiedzi. Zresztą sam film już tak nie wciąga - po pierwszej części cały ten świat nie jest już dla nas tym samym - nie ma pełnego apetrytu pytajacego wzroku, czy jakichś większych zaskoczeń. Ta Trylogia jest więc jedną z tych, które winny się zakończyć po pierwszej odsłonie. "Reaktywacja" i "Rewolucje" to niesamowity zawód.
FIGHT OF THE UNIVERSE
gośc w ogóle robi świetne filmy
więcej na tej stronce:
http://spiritsnodeal.canalblog.com/
http://film.onet.pl/0,0,1529786,wiadomosci.html
Ehhh.....co sie dzieje na tym świecie.....
Obraz "Matrix" braci Wachowskich uznany został za najlepszą produkcję z gatunku science fiction ostatnich 25 lat.
LOL
OMG!
LOL. Żałosne.
Niektórych plebiscytów lepiej nie przeprowadzać
Wynik tego jest przerażający.
Ja akurat się temu nie dziwie. Pamiętam że gdy pierwszy raz obejrzałem Matrix-a, zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Plebiscyt wyłonił zwycięzce (uwaga - pierwszą cześć Matrixa) i mi się ten wynik podoba
Mam wielki sentyment do całej serii, od czasu do czasu interesuje się też wydarzeniami w MatrixOnline, żeby choć troszkę być na bieżąco co i jak dzieje się w tym universie. Nie ukrywam że z chęcią zobaczył bym kontynuacje serii. Tym bardziej, iż w MO pojawił się już jakiś czas temu.... NEO (lub w zasadzie jego RSI)
Tak, możecie go sami zobaczyć tutaj:
http://forums.station.son..._id=36300006746
Mlodocianym, niespelnionym hakerom, mowimy stanowcze NIE :)
Plebiscyt wyłonił zwycięzce (uwaga - pierwszą cześć Matrixa) i mi się ten wynik podoba
sugerujesz że Matrix jest lepszy niż T1, T2, Alien, Aliens, Alien 3....on nawet nie jest lepszy niż Total Recall
Ten plebiscyt to jakaś farsa była
żadna farsa. samo życie. za rok w podobnym plebiscycie na pierwszym miejscu będą TFy i wiecie co? wcale mnie to nie zdziwi.
Na mnie też Matrix zrobił piorunujące wrażenie. Ale to było siedem lat temu kiedy obejrzałem go na dvd. SIEDEM LAT. Od tamtego czasu sporo się zmieniło, na kino patrzę trochę inaczej itp. To dobre, może nawet bardzo kino, jednak zimne, pozbawione emocji i magii, w przeciwieństwie do tytułów wymienionych przez Gieferga.
Tak Mental, prawdopodobnie masz rację, tylko że większość widzów którzy ślinią się dwuminutową walką Optimusa i Megatrona podrośnie, i z czasem ewentualne plebiscyty się wyklarują.
Matrix - to fajny jest film. Czemu? To chyba każdy wie, wiec nie ma co sie rozpisywac .
Matrix: Reaktywacja - albo zadługo sie bija albo zadlugo gadaja. Wielkie rozczarowanie. Tylko akcja na autostradzie była fajna .
Matrix: Rewolucje - bo "reaktywacji" wiedzialem, ze wachowskim tak naprawde o nic nie chodzilo i dlatego lubie bardzo ten film. Dużo akcji, prosta fabuła (ale dobra) i genialna muzyka. + genialna walka neo vs smith.
Matrix - to fajny jest film. Czemu? To chyba każdy wie, wiec nie ma co sie rozpisywac :)
Czasami warto sie jednak rozpisac.
Matrix jest fajny bo się strzelają.
Matrix - to fajny jest film. Czemu? To chyba każdy wie, wiec nie ma co sie rozpisywac...
No ja np. nie uwazam go za fajny i nie wiem czemu ty uwazasz tak sadzisz, wiec przyda sie krotka acz tresciwa argumentacja.
Na mnie też Matrix zrobił piorunujące wrażenie. Ale to było siedem lat temu kiedy obejrzałem go na dvd. SIEDEM LAT. Od tamtego czasu sporo się zmieniło, na kino patrzę trochę inaczej itp. To dobre, może nawet bardzo kino, jednak zimne, pozbawione emocji i magii, w przeciwieństwie do tytułów wymienionych przez Gieferga.
a co do magii to ja akurat sie nie zgodze, bo kazdy poprzez 'magie' rozumie cos zupelnie innego :). "matrix" do dzis pozostaje jednym z moich ulubionych filmow, bo jara mnie wizualnie i koniec, kropka. to, co stalo sie w pozniejszym okresie obiektem nieskonczonych kpin i parodii (a takze, w postaci reaktywacji i rewolucji, niezamierzona autoparodia), tu jest wywazone, logiczne i po prostu zajebiste :). "matrix" realizuje wizje swiata, ktory laczy niewyobrazalna czystosc, symetrie i chlod z przemoca komiksowa, ale nie dziecinna. plaszcze z lateksu, garnitury bez ani jednego pylku, stonowane barwy, cudownie glosno rozpryskujace sie szklo. i jak ktos lubi archetypowe bajki, to prosze bardzo. kijanu, z tym swoim wzrokiem zahaczajacym o wielkie nic, idealny - wlasnie w tym swiecie, wlasnie posrod szczotek rozkosznie piszczacych na szybach i kul wolniutko prujacych powietrze. no i jest jeszcze carrie-anne moss, i jej antrogyniczny image; i hugo weaving, ktorego uwielbiam; i prodigy, i rage againt the machine, i don davis, i moglabym tak dlugo.
smiejcie sie, smiejcie :)
EDIT:
W Matrixie zagłada już nadeszła.. nadeszła dużo wcześniej.
zaglada, poddanie - poczytaj zajdla albo wnuka-lipinskiego, zeby juz nie szukac daleko
Weźmy naprzyklad "Terminatory" tam zagada dopiero czeka ludzkosc, a bohaterowie próbują ochronic przed nia ludzi. W Matrixie zagłada już nadeszła.. nadeszła dużo wcześniej.
Mad max, Waterworld, Planeta małp i wiele innych.
Mad max
"mad max" jest brudny, brutalny i kolorowy, i to zupelnie inne kino. ja bym juz predzej szukala (w matrixie) skojarzen z fantastyka socjologiczna niz apokaliptycznym kinem akcji, ale niech ci bedzie.
Matrix po kilku latach od momentu obejrzenia nie robi takiego ogromnego wrażenia. Teraz, postacie, które kiedyś był fajowe i cool już takie nie są. ;) Dziś wielka głębię i niezrozumiałość fabuły staje się ciekawym pomysłem. Ale warstwa wizualna i strzelanie do dziś jest najzwyczajniej zajebiste.
Jak pierwszy raz obejrzałem Matrixa to myślałem że to zakończenie jest najgenialniejsze, że to najwspanialsze podsumowanie najwspanialszej historii jaka kiedykolwiek powstała. :)
Mad max, Waterworld, Planeta małp i wiele innych.
Z tego co wiem to te wszystkie filmy, które wymieniłeś dzieją się w przyszłości, a Matrix przedstawia NASZ świat.
Bla bla bla. Matrix przyspieszyl gnicie Holywood. Filmy dziela sie na te sprzed Matrycy i te po.
Bullet Timy, wydumane kung fu, cala ta coolowosc i wszystko inne czego nienawidze... po 1999 roku to praktycznie norma.
A Matrix tez sie dzieje w przyszlosci. Rok 2199. Iluzja jaka tworzy Matrix ejst kreowana na nasz swiat ale jak juz sam wspomniales to tylko iluzja bo najwazniejsze ejst to co sie dzieje na statkach i w Syjonie.
Co tylko potwierdza świetny pomysł Wachowskich. Jak sam powiedziales przed 99 tego nie było
Nie bylo i wtedy bylo LEPIEJ.
Chyba nie jest najlepszym pomysłem pisać coś takiego do Hitcha ... ;)
A tak serio to kulowość Hollywood mnie wali. Wciąż jest kilku świetnych reżyserów, od których wciąż mogę liczyć na świetne filmy, ich wali w samo centrum anusa czy jakiś tam balet tajm jest teraz w modzie czy nie. Jedyne naprawdę frustrujące sytuacje to takie gdy dobry/interesujący mnie materiał ulega zaprzepaszczeniu.
balet tajm w "matrixie" to mistrzostwo. co zrobiono z tym pozniej, to inna bajka. nie obwinia sie wellsa o wszystkie kretynizmy, jakie w historii sf napisano o inwazji kosmitow.
mnie tez wali kulowosc hollywood. zawsze moge sobie przeciez obejrzec t1 albo t2.
A Matrix tez sie dzieje w przyszlosci. Rok 2199. Iluzja jaka tworzy Matrix ejst kreowana na nasz swiat ale jak juz sam wspomniales to tylko iluzja bo najwazniejsze ejst to co sie dzieje na statkach i w Syjonie.
Czy my oglądaliśmy inne filmy? Matrix dzieje się w teraźniejszości i nie chodzi tu o rok. Przyjmujemy, że Matrix jest naszym realnym światem, a maszyny ustaliły rok. Gdybyśmy teraz przenieśli się do realnego świata (przyjmujac, ze nasz to matrix) to byśmy trafili gdzies to 2207 roku i tyle.
o, teraz gadasz dobrze :)
Bla bla bla. Matrix przyspieszyl gnicie Holywood.
O Gwiezdnych Wojnach mowiono to samo. I zobacz ile swietnych filmow zdazylo powstac jeszcze po siedemdziesiatym siodmym. :p
Bla bla bla. Matrix przyspieszyl gnicie Holywood. Filmy dziela sie na te sprzed Matrycy i te po.
a nieprawda, bo kino dzieli się na to sprzed roku 1995 i na to po, a następnie dzieli się jeszcze na to sprzed LOTR i na to po - wszelkie po oczywiście ssą
Napewno powstanie jeszcze wiele interesujacych filmow. I teraz powstaja. Ale chodzi mi o to, ze Holywood nie moze sie opamietac i wciaz stosuje sie typowo matrixowe efekciarstwo mimo iz od premiery minelo prawie 10 lat.
Mefisto, LOTR ssie :)
Gwiezdne Wojny też.
Ja myślę, że Hicz się trochę źle wyraził: sposób przedstawiania walk w filmach dzieli się na "przed Matrixem i po nim". Skoro nawet w AVP dali bullet time, to rzeczywiście widać że Matrix miał DUUUŻY wpływ na sceny akcji. Ale tylko na nie. Bo jak dotąd jeszcze nie widziałem fabularnej podróby Matrixa.
Czy my oglądaliśmy inne filmy? Matrix dzieje się w teraźniejszości (...) 2207 roku i tyle.
I tyle. Akcja dzieje się w odległej przyszłości, a to, co przedstawia projekcja Matrycy przypomina współczesność. Poza tym w jaki sposób ustaliliście konkretną datę? Z tego co pamiętam to po wycieczce Neo w krainę niebieskich pigułek Morfeusz mówił, że nie wiadomo który rok jest dokładnie.
Chodziło mi o to, że nie jest wszystko wprost powiedziane przez co masa analiz, interpretacji tego filmu.
Po pierwsze piszesz w sposób sugerujący, że jest to domena Matriksa, a każdy inny film wszystko wyjaśnia od początku do końca.
Po drugie te analizy i doszukiwania się drugiego dna w filmie, który jest go pozbawiony to dla bardzo wielu osób (w tym i mnie) obiektem drwin. Matriks NIE jest głębokim filmem, on tylko taki udaje. Ot, taki celuloidowy Alchemik.
Z tego co wiem to te wszystkie filmy, które wymieniłeś dzieją się w przyszłości, a Matrix przedstawia NASZ świat.
Mad Max nie dzieje się w przyszłości. Tak samo zresztą jak i Oni żyją, w którym to możesz zaobserwować potajemne przejęcie władzy i sterowanie całą cywilizacją przez siły zewnętrzne (hehe), z czego zdaje sobie sprawę tylko garstka osób.
P.S.
Artemis już Cię kocham za ten avatar. ;)
Sposob walk, ubierania postaci, scenografii. Matrix wywarl duzy wplyw na kazdy aspekt kina akcji. I wielu tworcow do dzisiaj powiela hermetyczna czystosc swiata macierzy, kretynskie kung fu na linkach, obrzydzony do granic Bullet Time itd.
Yossa, Fishburne powiedzial 'Jest cos kolo 2199...'
Jeżeli reżyser jest na tyle hmm nie fajny że robi film balet tajmem TYLKO dlatego że był tam taki matrix i tam też tak było to nie uważam żeby jego film mocno zyskał po usunięciu BT. A jeżeli BT jest fajny i sensowny to się cieszę że film Wachowskich zapłodnił jakieś twórcze umysły.
ale trudno o kserowanie hermetycznej czystosci "matrixa" przez innych tworcow oskarzac wachowskich; w ich filmie pelni to swoja funkcje i trzyma sie kupy.
Poza tym w jaki sposób ustaliliście konkretną datę? Z tego co pamiętam to po wycieczce Neo w krainę niebieskich pigułek Morfeusz mówił, że nie wiadomo który rok jest dokładnie.
ma to jakies znaczenie?
nasze zycie = matrix, tylko to sie liczy.
Ot, taki celuloidowy Alchemik.
alchemik sux;
a matrix nie jest zbiorem nadetych zlotych mysli
P.S.
Artemis już Cię kocham za ten avatar. ;)
ja tez siebie kocham
Jezu, niewazne, ze w Matrixie wszystko jest na swoim miejscu.
Chodzi o bezmyslne kopiowanie tego wszystkiego. Komputerowe nerdy maja swoj film. I swietnie niech se maja kazdy powinien miec, ale teraz w filmach teoretycznie dla innych targetow jest to samo co i w przygodach Kijanu.
genialna walka neo vs smith. Pozbawiona jakichkolwiek emocji czy napięcia (i tak wiadomo jak się skończy) plus opierająca się na jednym i tym samym koncepcie w stylu lecimy na siebie, zderzamy się, walimy w zwolnionym tempie bla bla bla. Nuda!
Mefisto, LOTR ssie
Gwiezdne Wojny też.
Hitch też
Mi tam Matrix się podoba, bullet time w Matrixie też mi się podoba, nie pooba mi się to że powstaje masa filmów czerpiących z niego garściami (Underworld, Equilibrium) jak nie bullet time to chociać wdzianko głownego bohatera
Poza tym powstałe do niego tak c***** sequele że szkoda słów, które wg fanów sa tak głębokie i pełne treści, że normalny widz, który na nie narzeka jest za gooopi żeby je zrozumieć i to wszystko przez to. Ale ja na przykład nie mam ochoty oglądać 15 razy filmu, który za pierwszym razem mnie nie przekonał żeby znaleźc w nim jakieś nawiązania bo co mi z tego przyjdzie, nawet jak się okaże że jest tam cała biblia, Zaratustra, Budda i cały Moby Dick, to w żaden sposób nie wpłynie to na moja ocenę filmu który uważam za gówniany jako sam film. Rewolucje były zresztą największym filmowym rozczarowaniem (obok AVP) jakiego kiedykolwiek doświadczyłem.
A starcia Neo vs Smith - w pierwszej części nawet niezła, w drugiej beznadziejna walka z całym stadem Smithów w dodatku niczemu ni służąca, w trójce kretyński dragonball, który mozna byłoby obciąć o 75% i wiele by na tym nie stracił....
A ja powiem krótko. Widziałem pierwsze dwa Matriksy. Pierwszy jako film może i dobry był ale mnie jakoś super nie zachwycił. Drugi był po prostu nudny. Nawalanki i pościgi może i są fajne ale jak trwają zadługo nużące się robią...
a matrix nie jest zbiorem nadetych zlotych mysli
Może źle to ująłem, ale chodziło mi o to, że wiele osób tworzyło jakieś niestworzone analizy Matrycy doszukując się w niej głębi żywcem wziętej z Alchemika. Tak czy inaczej rodzeństwo Wachowskich wzięło sobie to do serca i na tą modłę stworzyło Matriksy: Re przetykając pseudointelektualne głupoty nużącymi scenami akcji trwającymi po paręnaście minut.
Phil albo Artemis, mam pytanie: czy ci strażnicy, których załatwił Neo wchodząc do budynku, to prawdziwi ludzie, czy tylko projekt macierzy?
Ja Ci mogę odpowiedzieć, to ludzie. ;)
Tylko że są gdzie indziej :)
Skoro "Matrix" jest takim superwtórtnym filmem, to pokażcie mi inny nakręcony przed nim w tak widowiskowy sposób (a zarazem nie wywołujący śmiechu- bo IMHO walki są mistrzowskie, a użycie linek nie tak nachalne jak w innym gównie kręconym po pierwszym Matrixie), o tej tematyce (dokładnie taki pomysł- ludzie uwięzieni przez maszyny, nieświadomi, że żyją w rzeczywistości generowanej przez komputery) [i nie mówicie że jest milion książek o tej tematyce- ja pytam o kino->filmy].
Matrix (pierwsza część) była świetna, bo kończyła się na początku przygody głownego bohatera, dopiero, gdy odkrył i uwierzył w swoje umiejętności. Film ten nie dopinał wszystkiego na ostatni guzik, nie mówił, kto wygrał. Historia pozwalała widzowi puścić wodze fantazji, tak że każdy mógł zastanawiać się i wymyślać "swoje" dalsze losy bohaterów. "Reloaded" i "Revolutions" zabiły tego cwałującego ogiera natychmiastowo, bo było już nie efektownie, tylko efekciarsko, nie emocjonująco, lecz nużąco i nie intrygująco, ale w amerykańskim stylu popcornowo-łopatologicznie. Nie zmienia to faktu, że "Matrix" (jedynka) to majstersztyk.
Walki NIE sa mistrzowskie i to widac po obejrzeniu byle Smokingu ze nie wspomne o jakims naprawde porzadnym filmie kung fu...:)
Skoro "Matrix" jest takim superwtórtnym filmem, to pokażcie mi inny nakręcony przed nim w tak widowiskowy sposób (a zarazem nie wywołujący śmiechu- bo IMHO walki są mistrzowskie, a użycie linek nie tak nachalne jak w innym gównie kręconym po pierwszym Matrixie), o tej tematyce Ojej, ale masz zajebiste argumenty. Film ten jest wtórny, bo nie mówi o niczym nowym, dodatkowo zrzynając na granicy plagiatu z wielu innych filmów/książek. Efekty nie mają tu nic do rzeczy.
Skoro "Matrix" jest takim superwtórtnym filmem, to pokażcie mi inny nakręcony przed nim w tak widowiskowy sposób (a zarazem nie wywołujący śmiechu.
Ja ci pokażę:
http://pl.youtube.com/watch?v=Yj4GJfPsk6o
i
http://pl.youtube.com/wat...related&search=
To zasadniczo komedia, więc śmiech ma wywołać celowo, ale walk w życiu lepszych nie widziałem. Swoją drogą - można to na dvd dorwać?
BTW -> To wkońcu ile prawdy w tym że fabułę Matrixa z jakiejś Polskiej książki ukradli ?
Bo coś ze dwa lata na necie było że ponoć fabuła była rażąca podobna jakiejś Polskiej książki [z tego co tam napisali to główny wątek taki sam i pewne motywy np. to z pigułkami], która powstała długo przed Matrixem a nawet na rok przed rozpoczęciem zdjęć była wydana w USA.
Z głowy już mi wyleciał tytuł i imię autora. Wiem tylko że afera jakaś była że chce twórców "Matrixa" pozwać...
Gdyby był tam jeszcze rozbryzgujący się tynk byłbym w stanie przyznać rację. Naprawdę genialne.
Chuja mi pokazaliście. Pokazaliście zajebistego Jackie Chana i tyle. Pisząc widowiskowość miałem na myśli nie tylko kung-fu, ale też klimatyczne zdjęcia, strzelaniny [i nie pieprzyć tu o Ghost in the Shell, bo oglądając Matrixa miałem gęsią skórkę na rękach, a później naczytałem się, że to już było w GITS, oglądnąłem GITS i co? i gówno, miernota. Jak na film animowany to dobre, ale w Matrixie to jest milion pięćset sto dziewięćset razy lepiej zrobione]. Ogólnie Matrix pozbierał to co najlepsze w kung-fu, dobrych filmowych strzelaninach, dodał bullet-time, linki, zwolnione tempo, wysublimowane ujęcia i wyszedł trzymający się kupy akcyjniak s-f. Dla mnie bomba. Nieczęsto zdarza się, żeby z takiego koktajlu wyszło coś dobrego, a Wachowskim się udało. W dupie mam dziury czy nielogiczności- nie ma filmów całkowicie logicznych, ja się nad tym nie zastanawiam i wchodzę w konwencję; zawsze są jakieś potknięcia, a Matrix to kino rozrywkowe i nikt nie czytał scenariusza 1000000000000000000000000000000000000 razy żeby znaleźć dziury, bo przypadkiem jacyś maniacy z jakiegoś forum na końcu świata znajdą że tutaj i tutaj jest taka głupota. Prowadzicie polemikę z oderwanymi od świata rzeczywsitego burakami, co uważają Matrixa za reedycję Bibli, wydaną w formie dla pryszczatych nastolatków, rozkładają fabułe na czynniki pierwsze, żeby odkryć prawdę o świecie, sensie życia i w ogóle. Damn, ludzie to jest film i ma nas bawić, a wy się spinacie jak przy hronicznym zatwardzeniu.
Opanuj słownictwo, ślicznie proszę.
Po pierwsze: nie przesadzajmy z łaciną podwórkową.
Ale Guzeppe chodzi chyba o to że nie ważne od kogo ściąga Matrix, tylko że jest to ściągnięcie takie fajne że mu zwisa że to ściągnięcie bo to ściągniecie jest fajne, eeee...
Myślisz? A może po prostu powinien pić mniej kawy...
ja nie piję kawy, a podoba mi się zarówno GitS jak i MatrikS
Też nie piję kawy, kawa mnie zniszczy. ;)
No wlasnie to jest film i ma nas bawic a mnie nie bawi Matrix jako elo cool zajawka dla IRCowców. Ani to to rzorywkowe (3 walki i 2 strzelaniny) ani mądre (silenie sie na wydumana pseudo-filozofie) ani konsekwentne (kategoria R...za co ja sie pytam?)
Na poczatku lat '90 dostalismy Terminatora 2. Na poczatku '00 Matrixa...ktos widzi roznice?
Tak, w Matrixie fajniej się strzelają.
Tak, w Matrixie fajniej się strzelają. Zdefiniuj fajniej, bo dla mnie pod każdym względem Matrix przegrywa z T2.
Co z tego że u Wachowskich są mega fajne efekty, latające kule i obroty kamery, skoro służy to tylko i wyłącznie ładnemu wyglądaniu? A gdzie postacie, gdzie EMOCJE? Matrix jest filmem zimnym i martwym.
Matrix może być martwy jak coś bardzo martwego ale w dziedzinie strzelanin jak dla mnie wygrywa bo są tam fajne efekty, latające kule i obroty kamery, które służą tylko i wyłącznie ładnemu wyglądaniu. Ponieważ strzelaniny nie muszą angażować emocjonalnie (no nie zawsze, Heat itd.) ale mają głównie ładnie wyglądać. A te Matrixowe bardzo ładnie wyglądają.
Ale co z tego że taka strzelanina ładnie wygląda, skoro mam w dupie kto zginie, kto się strzela, czym się strzela i po co się strzela?
Właśnie dlatego nie potrafię zachwycać się nawet najlepszymi technicznie scenami w takich filmach jak Transformers.
No dobrze, to może tak:
T2 jest fajniejszy, bo [tutaj sobie wstaw dlaczego], ale Matrix ze względu na to że został nakręcony nieco później, i przez innych ludzi posiada dynamiczniejsze i efektowniejsze strzelaniny, bo kafelki ze ścian lecą, bo kulę widać itd. Matrixowe strzeladła są lepsze technicznie, gdyby ktoś mi wyciął strzelanie stąd i stąd, a ja bym obu filmów nie znal, i spytał 'Co lepsze?' bez wahania odpowiedziałbym 'Te co takie kafle latają i te pany w czarnym tratatata!'.
Dla mnie pod każdym względem Matrix wygrywa z T2.
Chyba na odwrot
Chyba na odwrot "prze" zamieniło się na "wy" i powstało paskudne fopa. Już naprawione.
Na poczatku lat '90 dostalismy Terminatora 2. Na poczatku '00 Matrixa...ktos widzi roznice?
tak, Matrix powstał w 99
w ogóle nie wiem o co znowu kłótnia - wszystkie te 3 filmy są imho fajne
Ale się porobiło. Facet kazał pokazać sobie lepsze walki niż w Matrixie - no to pokazałem, bez dyskutowania o ogólnym poziomie obu filmów. Sorry, ale do Matrixa Kinu Riwers ćwiczył dwa miesiące. Do Drunken Mastera Jackie przygotowywał się całe życie - i to widać. Tam nie ma żadnych efektów specjalnych, żadnych linek ani bullet time'u - i wygląda to bardziej efektownie i zdumiewająco niż jakieśtam pierdy falujące powietrze w zwolnionym tempie. A że nie ma komputerowych smisów i innych takich? Film efektów nie wymagał. Proste. Chciałeś porównać walki - no i masz.
A jak chcesz coś lepiej nakręconego, to masz część drugą, bardziej współczesną:
http://pl.youtube.com/watch?v=0ijbax3CxoQ
Która też robi pod względem walk jakieś gazyliard razy większe wrażenie niż Matrix.
Te roznice w przygotowaniu najbardziej widac w Reloaded. W scenie w ktorej Kijanu bije sie z Collinem Cou (tym w bialym), tworcy w zaden sposob nie ukryli zmeczenia na twarzy Riwsa. Zmeczenia i tego spiecia zeby ruszac sie jak najszybciej kiedy przeciwnik bez zadnego wysilku jest znacznie szybszy.
Z aktorstwem jakie pokalazal Constantine, spokojnie mozna bylo zatrudnic kogos wprawionego w sztukach walki...
W moim odczuciu wasze argumenty, że to film/zajawka dla IRCowców, są nie do przebicia, bo po prostu nie wiem co odpisać. Brzmi to: "Skoro podoba Ci się Matrix to jesteś pewnie głupi jakiś" Co to jest onet jakiś czy co? Brak mi słów. Co mogę na takie coś odpowiedzieć?
Tego, że Chan to przemistrz i jego walki są relistyczniejsze (chociaż dla mnie to czasami jest s-f, kiedy pomyślę, że sam miałbym coś takiego zrobić) i ich widowiskowość to tylko i wyłącznie zasługa jego niesamowitych umiejętności, nie musicie mi mówić. Chan biega po ścianach, wskakuje między szceble drabin, walczy wszsytkim co ma itd itd- zawsze przecieram oczy jak to oglądam.
Co podoba mi się w Matrixie? Najazdy kamery na bohaterów podczas walk, zbliżenia i ogólnie ciekawa choreografia. Wpływ linek oczywiście widać, ale wpisuję to w konwencję- w końcu oni łamią zasady fizyki w Matrixie. W świecie realym nikt nie walczył wręcz w tym filmie. Oglądając ten film mam wrażenie, że np. Neo przełamuje kolejne bariery walcząc ze Smithem, najpierw blokując jego ciosy, później atakując, aż w końcu podporządkowuje sobie Matrix. Ten film nie wymagał, żeby walki były takim niesamowitym baletem w stylu Chana. To miało być kung-fu dla ubogich- kung-fu efekciarskie, hollywodzkie, wzbudzające emocje, choć niekoniecznie realistyczne czy ultraszybkie. Ich celem nie było konkurowanie z Chanem. Nie wiem czy tego nie widzicie?
Dziwi mnie to, że nagle na tym forum nie lubią Matrixa. Wszycy uznają to jednogłośnie za szambo jakiego świat nie widział. Kiedy ten film trafił do kin wszędzie słyszałem ochy i achy na jego temat, sam zobaczyłem go dopiero na VHS i dołączyłem się do tych zachwytów. Musimy sobie powidzieć szczerze, że wcześniej nie było takiego filmu- nieważne czy uważamy go tylko za płytkie widowisko pełne migających kolorków. Ludzi oczarowała wizja Wachowskich. Jednak dziś, kiedy co drugi film jest wizualną kalką Matrixa, kiedy przełomowść efektu bullet-time zniknęła gdzieś pośród kolejnych nieudolnych, wepchanych na siłę kopii (bo przecież każdy musi być cool i chce pokazać pędzące kule, chociaż wiadomo, że co zdolniejszy amator może to zrobić na swoim komputerze w domu), trendy jest mówić: "Matrix to gówno. Mnie nigdy nie bawił ten prostacki filmik. Tylko zapryszczeni nastolatkowie zachwycają się tymi pomyjami. FX w tym filmie to tylko i wyłącznie efekciarstwo niepotrzebne kinu". Kurde ludzie, czego wy wymagacie? Czepianie się tego filmu przypomina mi dyskusję o tym, czy Marty McFly mógł zrobić to czy tamto podczas swoich podróży i czy scenarzyści się gdzieś nie pomylili. Dla mnie Matrix jest i pozostanie klasykiem gatunku, który zajmuje swoje miejsce obok innych dzieł s-f, bo Matrix miał wielki wpływ na późniejsze kino s-f, tak jak Terminator (1 i 2), Alien(s), Star Wars (też jest trendy mówić, że to szlam, a większość z nas nie mogła odkleić nosów od ekranów, kiedy była jeszcze dziećmi i nie podchodziła tak analitycznie do kina rozrywkowego) itd.
A odnośnie GITS: nie lubię filmów przegadanych, a GITS ewidentnie taki jest. Oglądnąłem GITS 1 i 2, rozumiem je, zawarto w nich ciekawe przemyślenia, sceny akcji były efektowne (chociaż więcej emocji budziły we mnie te z GITS: Innocence), ale wciąż są ślamazarne, BladeRunneropodobne. Narracja w filmie nie może mnie usypiać i kilka fajnych scen nie uratuje u mnie całego obrazu. Jeśli GITS byłby książką, to przeczytałbym ją i pewnie uznałbym za dobrą, bo na pamierze takie coś wygląda inaczej i inaczej się to odbiera. Zbyt duże natężenie filozofii na ekranie telewizora wywołuje u mnie okresowe rozwarcie szczęki i w efekcie doprowadza do stanu nieprzytomności.
Sorry, ale do Matrixa Kinu Riwers ćwiczył dwa miesiące. Do Drunken Mastera Jackie przygotowywał się całe życie - i to widać.
sorry, ale akurat nie sądzę, żeby mały Jackie nagle w wieku 7 czy iluś tam lat nagle powiedział do taty, że chce ćwiczyć sztuki walki, bo za kilkanaście lat zaoferują mu rolę w Drunken Master
Akurat tata powiedzial do malego Jackiego:
Ty mały gnoju, jestesmy biedni wiec zostaniesz mega gwiazda przemyslu filmowego. Zapisze cie do chinskiej opery gdzie naucza cie walczyc, spiewac, tanczyc, strzelac, grac i stepowac.
To taka przenośnia - Chan uczył się sztuk walki od właśnie 5 czy iluśtam lat (w sensie że on miał tyle kiedy zaczął). I to widać w filmie - jak on się rusza itp.
wiem, że przenośnia, ale przyznasz, że brzmi właśnie tak
Matrix...tylko jedynka, ewentualnie dwójka. I najbardziej za sceny walki. (bo za co jeszcze?) Kiedy pierwszy raz zobaczyłem strzelaninę w holu podczas ratowania Morfeusza, to zbierałem przez pół godziny szczękę z podłogi...MIÓD CUD I ŁORZESZKI. Te kafelki, ta muzyka, te łuski, podwójne MP5K..GENIALNE. Tylko za krótkie to. No i scenka fajnie skopiowana w Maxie Payne 1. Wymiata także pierwsza walka Neo ze Smithem, ale już trochę mniej. W pseudo filozoficzne paplaniny nie ma się co zagłębiać, bo widać, że to nie o to w tych filmach chodzi. Ot, jedynkę , a właściwie strzelaninę mogę oglądać godzinami. I jeszcze minutę. Dwójkę warto zobaczyć tylko dla pościgu na autostradzie, która jest prawie* równie dobra co shootdown w holu. I tyle. A o trójce wolę zapomnieć, jest nudna, walka Neo vs Smith baardzo rozczarowująca i ogólnie przebajerowana. Trzecia część nie ma niczego godnego uwagi. No i Trinity była ładna tylko w jedynce.
Matrix - 9,5/10
Matrix Reloaded - 7/10
Matrix Revolutions - 5/10
*A jak wiemy, prawie robi wielką różnicę
Dwójkę warto zobaczyć tylko dla pościgu na autostradzie,
Podczas tej fascynującej sceny usnąłem w kinie, a to nie lada wyczyn. Jak widać podoba nam się coś innego. ;)
oglądnąłem GITS i co? i gówno, miernota
Zgadzam się w zupełności. Obejrzałem to japońskie cholerstwo i zniechęciłem się do anime. Gówno przez wielkie G.
A pierwszy Matrix dla mnie jest i będzie klasyką SF i wolę go oglądać niz takiego Blade Runnera, który owszem jest fajny, klimatyczny itd. ale przy okazji jest też dobrym środkiem nasennym (zresztą podobnie jak wspomniany GITS), i wolę zdecydowanie walki w Matrixie niż idiotyczne popisy J.Chana, jak te które mozna zobaczyć pod linkami w tym temacie.
(Ale sequele Matrixa to już oczywiscie zupełnie inna sprawa)
A najbardziej moim zdaniem nie na miejscu wpakowaniem bullet time'u do filmu było wpakowanie go do Piratów z Karaibów (Skrzynai Umarlaka). Żałosne to było.
Star Wars (też jest trendy mówić, że to szlam, a większość z nas nie mogła odkleić nosów od ekranów, kiedy była jeszcze dziećmi i nie podchodziła tak analitycznie do kina rozrywkowego) itd.
Ja odwrotnie, w dzieciństwie widziałem te filmy tylko po razie i nei zachwycałem się nimi, zaczęły mi się podobać (ale umiarkowanie) dopiero jakiś rok temu.
A najbardziej moim zdaniem nie na miejscu wpakowaniem bullet time'u do filmu było wpakowanie go do Piratów z Karaibów (Skrzynai Umarlaka). Żałosne to było.
shit! a w którym momencie to było?
Kiedy Jack strzela pod koniec w walce z krakenem mamy zbliżenie na kulkę i bullet time
cholera faktycznie - ten film jest w takim razie jeszcze gorszy niż myślałem
...i wolę zdecydowanie walki w Matrixie niż idiotyczne popisy J.Chana, jak te które mozna zobaczyć pod linkami w tym temacie.
Idiotyczne to bylo zatrudnienie anorektyka o sile ekspresji pnia i probowania go uczyc kung fu. Keanu jest sztywny, nienaturalny i po prostu nie umie sie bic. Wszystkie jego ruchy w Matrixie czy w innych Reaktywacjach sa dokladnie wymierzone, żadnej drapieżności, stylu ani techniki.
Jackie Chan w wieku 50-paru lat rusza sie lepiej niz Keanu mogl kiedykolwiek, tak wiec troche szacunku.
Zgadzam się w zupełności. Obejrzałem to japońskie cholerstwo i zniechęciłem się do anime.
A jak obejrzałeś AVP to zniechęciłeś się do filmów aktorskich? Bo jeden z ich przedstawicieli nie przypadł ci do gustu? ROTFL
wolę zdecydowanie walki w Matrixie niż idiotyczne popisy J.Chana, jak te które mozna zobaczyć pod linkami w tym temacie.
Eee... Idiotyczne? Tzn. czemu? Wiesz, ten film który podlinkowałem to była komedia, wiesz? A walki nakręcono bez użycia linek (co może ci się wydać nieprawdopodobne) - on te wszystkie przeskoki i akrobacje wykonuje naprawdę. I serio uważasz że napędzane linkami wyczyny Nijoł są lepsze niż prawdziwe akrobacje? Tylko dlatego że akrobacje mają element komiczny, bo pochodzą z KOMEDII? Czy może znów "na złość forumowiczom zmieniasz sobie opinię"? Jeśli nie to ok, każdy ma swój gust...
D'moon, film czasem po prostu może się nie podobać - też nie lubię GITS, bo mnie najzwyczajniej nudzi, nie wciąga, nie grzeje. Inna sprawa, że przez ten film nie zniechęcam się do całej dziedziny sztuki jaką jest anime, bo to tak jakby powiedzieć "ten obraz Dalego jest słaby, przez niego znienawidziłem malarstwo".
D'moon, film czasem po prostu może się nie podobać - też nie lubię GITS, bo mnie najzwyczajniej nudzi, nie wciąga, nie grzeje. Inna sprawa, że przez ten film nie zniechęcam się do całej dziedziny sztuki jaką jest anime
Military, jak miło, że się zgadzamy.
z postów Gieferga wyłania się przerażający obraz rzeczywistości. gość nie jest ani kontrowersyjny, ani skandalizujący, ani nawet prowokujący. jest po prostu normalny jak na współczesne standardy.
A jak obejrzałeś AVP to zniechęciłeś się do filmów aktorskich? Bo jeden z ich przedstawicieli nie przypadł ci do gustu? ROTFL
A czyileś tam osób mi mówiło że AVP to ścisła czołówka filmów aktorskich, jeden z najlepszych itd. Nie przypominam sobie. Jeśli GITS jest taki super, to wolę nie widzieć tych słabszych (niestety obejrzałem niedługo potem kolejne gówno pt Armitage III, które nawet fajnie się zaczynało, ale jak to zwykle u japończyków w drugiej połowie prawie mnei uśpiło).
I nie, nie przez samego GITS zniechęciłem się do anime tylko przez wszystko co z tego anime widziałem (nie było to wiele, ale wystarczająco).
Czy GITS jest słabo wykonany? Ma dziurawą, bzdurną fabułę? Kpi sobie z widza?
jest cholernie nudny, usypiający, wydumany, silący się na głębię i filozoficzne wywody etc.
Ogólnie nie przepadam za japońskim sposobem prowadzenai fabuły i zazwyczaj dobijają mnie wymyślone przez Japońców zakończenia (np Battle Royale podobało mi się do momentu aż się skończyło).
Battle Royale podobało mi się do momentu aż się skończyło).
...
Nie ma tam żadnego 'silenia się', bo widz może 'filozoficzne wywody' zignorować i docenić np. kunszt wykonania, wizjonersko, sensownie nakreślone uniwersum.
Nie ruszyło mnie nic z tych rzeczy. W zasadzie głowne wrażenie po obejrzeniu to "No w końcu się skończyło"
Poruszający kwestie nie do ogarnięcia za pomocą kilkuzdaniowej konwersacji.
Poruszający kwestie, które mnei nie interesują. W tym cały problem.
W pewnym stopniu kwestie przypominające Blade Runnera, w którym przynajmniej byli aktorzy z krwi i kości, którzy potrafią mnie o wiele bardziej zainteresować tym co mówią niż jakieś animki.
Co do Battle Royale to nei wiem co ma znaczyć ten komentarz. Film uważałbym za dobry, ale zakończenie jest w stylu japońskim czyli takie przy którym się przeciera oczy ze zdumienia zastanawiając się jak można było zrobić takie c**j wie co.
Natomiast pierwszy Matrix jak najbardziej potrafił mnie zainteresować i to na tyle, że potem bez zastanowienia poleciałem do kina na sequel i wyszłem dośc mocno rozczarowany
W kwestii walk - nie obchodzi mnie, że Reeves nie ejst specjalistą od Kung Fu, walki w pierwszym matrixie były zrobione tak, że cieszyły oko po prostu. Nie mam im nic do zarzucenia.
(np Battle Royale podobało mi się do momentu aż się skończyło).
Taa, fatalne napisy koncowe czasami potrafia zepsuc czlowiekowi caly film.. :)
bez zastanowienia poleciałem do kina na sequel i wyszłem dośc mocno rozczarowany
Chciałem tylko uwiecznić.
to już drugi raz:)
W kwestii walk - nie obchodzi mnie, że Reeves nie ejst specjalistą od Kung Fu, walki w pierwszym matrixie były zrobione tak, że cieszyły oko po prostu. Nie mam im nic do zarzucenia.
Hm... czyli mowisz ze w filmie w ktorym kung fu jest integralna czescia nie zwracasz uwagi na widzialne golym okiem braki w wyszkoleniu, gdzie cala ekipa robi z siebie błaznów pozujac na mistrzow kung fu? Widzisz choc troche sam-juz-nie-wiem-jak-to-nazwac swojej wypowiedzi?
Nie znam się na kung-fu, NIE widzę ich braków w wyszkoleniu, walki mi się podobaja tak samo jak podobały mi się opisy walk w ksiażkach Sapkowskiego z których to opisów ponoć się śmieją ludzie co się znają na szermierce.
Spora częsc filmów poruszająca jakieś zagadnienie będzie najprawdopodobniej wyśmiana przez specjalistów od tego zagadnienia tak samo jak ja się śmieje z Baya za to jakie okręty bombardowali Japoczycy w jego Pearl Harbor.
Oglądam Matrixa/czytam wiedźmina DLA ROZRYWKI i takie rzeczy, tak samo jak to że McClane w DH4.0 nie klnie a Megatron w TF nie depta ludzi, jak to ładnie powiedział nowy Bond mam w dupie (czy tam: Do I Look like I give a damn?)
Nie trzeba byc ekspertem żeby widziec, że te walki są sztuczne i drewniane. Ja nie jestem i widze to. Kazdy kto ma oczy widzi to.
Kazdy kto ma oczy widzi to.
No to widocznie nie mam oczu.
To ja nie mam oczu też. Walki są czasami przegięte, ale to film grupie ludzi wchodzących do programu władającego naszymi umysłami, więc te przegięcia mnie nie bolą. I nie, nie znam się na sztukach walki.
Masz tylko wyrobiles juz sobie nawyk zaprzeczania wszystkiemu. Jestes informatykiem? Moze historia Neo to cos o czym marzysz od kiedy tylko pierwszy raz stuknales klawiszem?
Ludzie, ja nie mowie o przegieciach. Ja mowie o tym, ze oni wszyscy ruszaja sie jak enty z LOTR.
Oglądam Matrixa/czytam wiedźmina DLA ROZRYWKI i takie rzeczy, tak samo jak to że McClane w DH4.0 nie klnie a Megatron w TF nie depta ludzi, jak to ładnie powiedział nowy Bond mam w dupie (czy tam: Do I Look like I give a damn?)
Yes, you do.
Bo w jakim innym celu trolujesz w topicu o Cameronie?
A ja w dupie mam czy T2 to plagiat czy nie, za to brak przemocy w DH4 mnie denerwowal.
A zeby offtopa nie siac, kung-fu w Matrixie wygladalo poprostu tragicznie, ale czego spodziewac sie po bandzie amatorow dyndajacych na sznurkach jak marionetki?:)
No bez jajów panowie. Jeszcze parę stron temu walki w Matrixie mogły być ale nijak nie równały się wyczynom Jackie Chana. Teraz nagle walki są do dupy, sztuczne na potęge i na linkach, tylko dlatego że Gieferg stwierdził że Matrix jest fajny. ;)
Hitch, a ja napisałem że jedyne co mnie mierzwi w Matrixowych walkach to miejscami przegięcia. Stwierdziłem przez to że nie uważam aby Neo i spółka ruszali się jak Enty.
Wskaż mnie no to palcem post gdzie pisze ze walki w Szmatriksie moga byc. Wskaz mnie no to palcem post gdzie pisze ze Matrix wogole moze byc.
Ja też nic nie mam do walk w Matrixie, nie wiem czy Kinu dobrze wykonał zabójczy cios pięciu kobr ninja, ale i tak Chan wymiata, co widać gołym okiem.
@Glut: a czy ja to pisalem? Mi sie nie podobaly, jestem milosnikiem kina kopanego i widzialem niejedno na ekranie, a od scen walk w Matrixie bije sztucznoscia jak od cyckow Dody.
Military... Keanu rusza sie jak mucha w smole. Jest nieporozciagany. Brakuje mu techniki i stylu (nie chodzi mi tu o konkretne ciosy charakterystyczne dla jakiegokolwiek stylu, tylko o to ze widac jak na dloni, ze Kijanu to leszczuch). Nie ma sie co dziwic, jego trening opieral sie na wczesniej opracowanej choreografii i nie trenowal zeby umiec walczyc tylko zeby wykonac pewne ciosy z gory ustalone.
Najdziniejsze jest to, ze mozna bylo zatrudnic profesjonalistow, bo rola Reevesa nie jest nawet dobra. Wystarczyl etatowy kopacz.
No dobra, nigdzie tak nie napisaliście. :)
Ale Hitch na pisał że walki w Matrixie NIE są mistrzowskie. ;)
Chodzi mi o pierwszy tak poważny pogrom skierowany w kierunku Matrixowych walk, wcześniej były NIE mistrzowskie a teraz są do dupy. Ja nie mam jakiś problemów z percepcją a nie przypominam sobie jakiś kosmicznych baboli w M., stąd moje zdziwienie waszym wybuchem.
Ja je gromie od ladnych paru lat :)
Sam film z reszta tez.
Może i masz rację, Hiczu, ale wiesz, te walki można przełknąć, bo to nie na nich opiera się film. On opiera się na efektach specjalnych.
Tak ale skoro rodzenstwo Wachowskich porywa sie na krecenie scen walki, ba szkoli do nich czterech glownych aktorow, to niech te sceny beda warte kasy ktora dostali za trenowanie i 'granie'. A tak ja widze bande amatorow ktora nie dosc ze udaje ze sie bije to jeszcze udaje ze umie sie bic. Przeciez Keanu podskakujacy sobie wesolo w kimonie to jakiś żart. Nic dziwnego ze Jackie Chan woli krecic gnioty w swojej ojczyznie kiedy takie profanacje dotykaja jego fachu w USA.
W każdym filmie o kosmosie jest dźwięk w próżni, a fizycy oglądający je nie popełniają seppuku. Walki w Matrixie nie są AŻ TAK złe. Równie dobrze możesz się czepić, że jak do siebie strzelają w filmach, to rany nie są prawdziwe i trupy też nie - tylko udają.
Piszecie, że Reeves nie miał własnego stylu, techniki, pazura, ale weźcie poprawkę na to, że on te sztuki walki miał zaprogramowane .
Koles w bialej koszulki z Reaktywacji tez mial zaprogramowane i co? I sro, Keanu gdyby nie ciecia montazowe umarl by na atak serca.
A ty Military nie medrkuj. Jakby pozatrudniali oskarową obsade, ktora sie przylozylaby do roboty to bym nie narzekal w tej kwestii. A tak glowny bohater to nic nadzwyczajnego i Jet Li moglby go spokojnie zagrac, podnoszac tym samym wykonanie walk.
Tyle że podstarzały już Jet Li nie bardzo pasował na młodego komputerowego hakera z Ameryki.
A w T2 roboty nie są naprawdę robotami, to ludzie ich grają.
No ale graja ich przekonywujaco. Keanu Reeves jako mistrz kung fu jest kompletnie nie do przelkniecia a walki ukladal chyba asystent Wo Pinga a nie Wo Ping, no chyba ze zrobil je pod umiejetnosci aktorow... :)
A wiesz... Jakieś 90% widzów tego nie zauważa, bo się na tym nie zna - i jest ok jak na mój gust, skoro walki nie są przedmiotem filmu. Gdyby w tradycyjnym filmie walki zawodnicy nie potrafili walczyć, to byłoby nie fair, nawet gdyby zwykli ludzie tego nie widzieli. Ale s-f, w którym trzaskanie po ryjach jest tylko niewielką częścią, a w końcu przeradza się w latanie i korzystanie z supermocy? Eee tam, olać.
No wlasnie olac. Ja olewam wszystkie Matrixy a z kazdego nerda podniecjajacego sie nimi to mam niezla beke :)
Ja się wiarygodności aktorów podczas walk nie czepiam, bo znawcą nie jestem, za to część tych ruchów w Matriksie podczas walk mnie zwyczajnie śmieszy. Np. Neo walczący pod koniec filmu z agentem jedną ręką to jakaś komedia, sorry. Chociaż pewnie to kolejna Wielka Metafora W Matriksie.
Masz rację, to komedia i nazywa się "Karate Kid" - ruchów należy się uczyć polerując samochód.
Karate Kid to debilizm swoja droga. Koles zdobywa czarny pas w...kilka tygodni/miesiecy?
Okej, Military przytoczyl Jackie Chana ktory lubi pajacowac, to ja przytocze Jeta Li, ktory sie nie pierdoli
Ale najpierw dwie sceny z Matrixa dla porownania.
Neo vs. Morfeusz
http://pl.youtube.com/watch?v=j82GKTgVDkw
Neo vs. Smith
http://pl.youtube.com/watch?v=HfjJrlj1P2w
Dawno nie widzialem tych scen i sa jeszcze gorsze niż sadzilem.
A teraz glowne danie:
http://pl.youtube.com/watch?v=6P8nWK5Q4WI
I deser:
http://pl.youtube.com/wat...related&search=
TO sa fajne walki
Po raz kolejny pojawia się problem braku skali. Skoro w Matriksie walki są tragiczne, to jak określicie to, co mamy okazję zobaczyć w DoA, Jezus Chrystus łowca wampirów, czy produkcjach Z.F. Skurcz?
Zresztą tutaj nie ma co się kłócić. Reeves to kloc jakich mało, co zresztą widać gołym okiem. Porównywanie go do Lee czy Chana (kocham tego pana!) jest fair, to całkowicie inna liga. To tak jakby porównywać Eddiego Murphy'ego z Sinatrą.
Spójrzcie na to z innej strony - jakiego cudu udało się dokonać ludziom pracującym przy Matriksie, by wykrzesać z takich tłoków aż (lub chociaż - żebyście się nie czepiali) tyle.
Po raz kolejny pojawia się problem braku skali. Skoro w Matriksie walki są tragiczne, to jak określicie to, co mamy okazję zobaczyć w DoA, Jezus Chrystus łowca wampirów, czy produkcjach Z.F. Skurcz? Ale o czym mowa? DOA to ekranizacja gry której sceny zrzynają ze wszystkiego z czego się da (w tym z Matriksa, duh), Jezus Chrystus to... no wiadomo co, a Z.F. Skurcz? Ekhm, to nie są poważne produkcje za grube miliony.
Nie bronię walk Matriksa ani ich nie gnoję, ot stwierdziłem że kilka rzeczy wydaje mi się śmiesznych. Zresztą jeśli już mam się określić, to w ogóle jakoś niespecjalnie rusza mnie kung-fu, jujitsu i inne sritsu, wolę tradycyjne mordobicie, w którym nie widać perfekcyjnie wyuczonej choreografii.
Ekhm, to nie są poważne produkcje za grube miliony.
Niezależnie od ilości gotówki wyrzuconej na film nie da się zrobić z łamagi mistrza walk. Można co najwyżej z grubsza zamaskować jego nieudolność (patrz - Matrica).
EDIT:
Poza tym nikt nie wspomniał o "najgorszej walce w filmie kosztującym powyżej xxx milionów dolarów, który zarobił przynajmniej YYY", prawda? ;)
Błądzisz Mierzwiak
Ju jitsu a zwłaszcza jego brazylijska odmiana nie ma nic wspólnego z choreografią
Zadna powazna sztuka walki nie ma nic zwiazanego z choreografia. I taki jest problem z Matrixami. Tworcy porwali sie z motyką na słońce bez nawet motyki. Jesli mamy scenariuszowe zalozenie, ze w filmie sa mistrozwie kung fu i w kluczowych punktach filmu mamy scene walki, to przepraszam bardzo ale zatrudniamy fachowców a nie bande niemot.
Ja tam na walki w M nie narzekam, wyglądają jak z jakiejś średniej gry komputerowej na PlayStation 20482 i pasuje to do charakteru filmu, który niby się w wirtualnym środowisku dzieje. Wiadomo można by to zrobić lepiej (na poziomie PlayStation 34739 :)) , niektóre zagrywki to już przegięcie (np wymieniona przez Mierzwiaka walka jedną ręką) ale w ramach całości spokojnie ujdzie.
Ju jitsu a zwłaszcza jego brazylijska odmiana nie ma nic wspólnego z choreografią Hitch, Sulej, ja mówię o FILMACH, a do filmów układa się choreografię, i to niestety widać choćby w Matriksie.
Dlatego do porownania dalem ci cos w wykonaniu profesjonalisty. Tez film i tez ulozona choreografia ale w zadnym wypadku nie sztuczna.
Jaki z tego wniosek? Najlepiej w Matrixie wychodzą strzelaniny.
A tutaj ciekawe porównanie z Mrocznym Miastem:
http://galeon.hispavista....rixdarkcity.htm
Muszę sie zgodzić z Hitchem. Walki w matrixie są bardzo sztuczne i widać drewnianą technikę Kijanu. Nie jestem wielkim specjalista ale parę ładnych lat trenowałem wschodnie sztuki walki(w sumie dalej to robie ale już we własnym zakresie). nie ma czym się podniecać, wystarczy spojżeć na filmy Chana. Wszystko robi sam, bez linek i bez wspomagania komputerem. To robi wrażenie, a nie komputerowe drewniane walki na linkach. Ja podziekowałem
W temacie o niepopularnych poglądach trochę zrobiło sie szumu. Ale przecież
to tylko mój niepopularny pogląd. Jeśli kogoś uraziłem to przepraszam bo w sumie trochę sie zagalopowałem. Matrix to nie jest gówno dla zakompleksionych dzieci- to poprostu gówno Żle wyraziłem się w tamtym zdaniu. Ja też lubiłem Matrixa, ale do czasu aż obejrzałem 13 piętro. W zestawieniu z nim Matrix wypada strasznie blado.
Gieferg ta liczba w poście to moja data urodzenia
Jeśli się nazywa Matrixa gównem dla zakompleksionych nastolatków równocześnei uwielbiając Transformersy to coś tu chyba nie gra
Gieferg sam wiesz dlaczego Transformers to zajebisty film(oprócz sceny z sikaniem) . A Matrix od niedawna dla mnie jest pop prostu gównem(po obejrzeniu 13 piętra). Najbardziej blado wypadają walki w wykonaniu aktorów. Poczynając od Kijanu po Fiszborna to drewniaki jeśli chodzi o sztuki walki.
No tak, a że te walki wyglądają sztucznie to wcale nie podkreśla tego, że Matrix jest sztuczny, a style walki to tylko cyferki..
Matrix jest sztuczny bo to w sumie matrix Tam wszystko jest sztuczne
Ale nie o to chodzi. Walki sa sztuczne bo za dużo wepchano tam komputer, gdzie ja uważam, że w tego tupu scenach kompa być nie powinno. I właśnie najlepszym przykladem jest Chan. Facet potrafi zrobić o wiele efektowniejsze rzeczy niż w Matrixie i to sam bez wspomagania cyfrowego.
Zgadzam się! Amerykańskich hakerów powinni zagrać podstarzali Azjaci!!
Jeśli już ci aktorzy mieli zagrać amerykańskich hakerów to po co z nich robić mistrzów kung-fu i co tam jeszcze?? Znam wiele osób gimnazjalistów z mojego byłego klubu gdzie trenowałem którzy lepiej sie biją niż Kijanu
Cholera, oni nie byli mistrzami Kung-fu, oni mieli to WGRANE. Tak trudno pojąć o co w tym filmie chodzi... ?
Nie sądziłem że to kiedyś napiszę: "Fabuła Matrixa jest dla niektórych zbyt skomplikowana", co zresztą udowodnili ostatnio politycy pewnej partii...
[nie podałem nazwy partii więc nie liczy się jako tekst o polityce ]
Czy ten temat nie byl juz przerabiany? "Kolesie co trenowali karate czepiaja sie walk w Matrixie, wiec Romeck jako fizyk powinien sie powiesic na Star Warsach". Ludzie, to tylko film, oni UDAJA ze sie bija, wiecie? Tak samo jak udaja ze sie strzelaja i nikt naprawde nie ginie, a nikt nie czepia sie, ze nie uzywaja ostrej amunicji (bo bez tego jest nierealnie).
Matrix jest sztuczny bo to w sumie matrix Tam wszystko jest sztuczne
No właśnie. Skoro wszystko jest sztuczne to sztuczne walki wpisują się idealnie z całość czyż nie?
Okazuje się, że dla Danusa jest to zbyt trudne...
Gieferg sam wiesz dlaczego Transformers to zajebisty film(oprócz sceny z sikaniem)
Transformers to dobra adaptacja kreskówki z rewelacyjnymi efektami specjalnymi, a nie zajebisty film. Wyciąłbym nie tylko scenę z sikaniem, ale i sporo innych rzeczy.
Najbardziej blado wypadają walki w wykonaniu aktorów. Poczynając od Kijanu po Fiszborna to drewniaki jeśli chodzi o sztuki walki.
W TFach masz za to "specjalistów od rozszyfrowywania sygnałów" , cholernie przekonujących oraz sekretarza obrony, który ochoczo przytakuje na pomysł wojskowego, żeby bitwę z wrogimi robotmi urządzić w mieście
Owszem, lubię TF, ale bez przesady. W zestawieniu z Matrixem ten film jest taki malutki.
oni UDAJA ze sie bija, wiecie? Tak samo jak udaja ze sie strzelaja i nikt naprawde nie ginie, a nikt nie czepia sie, ze nie uzywaja ostrej amunicji (bo bez tego jest nierealnie).
Day Lewis też udaje, że jest naftowym potentatem. szkopuł w tym, że ja mu wierze, tj. tak wygląda amerykański naftowy potentat u progu XX wieku. to samo z Arnoldem w Terminatorze - tak zajebiście udaje cyborga, że sorry, ale nie wyobrażam sobie lepszego udawania cyborga.
można się klepać po mordach i udawać, że się klepie po mordach. w Matriksie udają i nie trzeba eksperta, aby to ocenił.
Matrix jest sztuczny bo to w sumie matrix Razz Tam wszystko jest sztuczne Smile
świetna wymówka. prawie w nią uwierzyłem:) swoją drogą teraz już wiem, dlaczego w filmie jest scena, w której Neo zabija strażników - oni byli sztuczni, więc kogo obchodzi ich śmierć.
Military, tak to tylko film. W dodatku wyjatkowo slaby a kazdy aspekt, ktorego czepili sie tworcy zostal spartolony. Niestety trzy dobre sceny na 2 godziny projekcji to troche za malo. W dodatku ani Kijanu, ani Moss nie stworzyli zadnych dobrych kreacji w tym filmie i bez problemu mogli by byc zastapieni fachowcami.
Dobrze powiedział Mental. Tak, w filmach udaja różne rzeczy(bijatyki, strzelaniny itp.), lecz ich zadaniem jest udawać w ten sposób by widz uwierzył w to co widzi na ekranie. Mnie żadna postać z Matrixa nie przekonuje, nie przejmuję sie jeśli któraś z nich zginie, mam to w dupie. Nie ruszają mnie bijatyki bo sa sztuczne i widzę jak słabo im wychodzi udawanie.
Mierzwiak, bardzo dobrze wiem o co chodzi w Matrixie
Gieferg jeśli to co mówisz jest prawdą Transformers nie powinno ci się podobać(jeśli mi się tyle rzeczy nie podoba w filmie co tobie to dla mnie film leży)
oni byli sztuczni, więc kogo obchodzi ich śmierć.
No nie wiem, czy byli sztuczni.
Gieferg jeśli to co mówisz jest prawdą Transformers nie powinno ci się podobać
Czemu nie powinno?
To film, który ma oczywiste wady i gigantyczną ilośc bzdur. I co z tego, skoro z powodu sentymentu do TFów i rewelacyjnej strony wizualnej po prostu przyjemnie mi się go ogląda i mogę do niego wracać częściej niż do wielu zdecydowanie lepszych filmów? To mniej więcej jak z "Tango & Cash" - też bardzo głupi film, ale tak jak i TF ma u mnie 8/10 właśnie za to, że zawsze przyjemnie mi się przy nim spędza czas - a skoro tak, to wywiązuje się bardzo dobrze z postawionego przed nim zadania.
A Matrix ma u mnie 9/10, choć zastanawiam się czy nie powinien mieć 10/10 -> podobnie jak Transformers ogląda się bardzo dobrze, ale poza tym, jest filmem zdecydowanie lepszym, poważniejszym, i bez rażących bzdur (nie, nie obchodzi mnie czy to możliwe, żeby z ludzi robić bateryjki, podróże w czasie jak w terminatorze też nie są możliwe, też opiera się na tym założeniu cały film, i też mi to nie przeszkadza).
To co mówisz mnie jakoś niesatysfakcjonuje Ale oki. Co do Matrixa, zaniżam ocenę do 5\10. Ma pięć za efekty które bardzo nammieszały w tej dziedzinie.
A ja chyba przestane oceniac filmy. Jak patrze na to co robi Gieferg i kilku innych uzytkownikow, to odechciewa mi sie zyc ("Dam mu 9/10 bo Kijanu jest ladny, albo nie dam mu 10/10 bo ladna pogoda, znizam ocene do 8/10 bo akurat zaswedzialo mnie za uchem" Łat de FAK?)...:)
Tak wiec znosze u siebie ocenianie filmow, od tej pory same wrazenia, zadnych not.
No nie wiem, czy byli sztuczni
niech ktoś rozstrzygnie te kwestie raz na zawsze - czy strażnicy zastrzeleni z zimną krwią przez Neo to twory Macierzy czy prawdziwi ludzie, posiadający żony i dzieci?
Jak dla mnie nie ma żadnych przesłanek na to żeby mieli być sztuczni, zresztą to samo jeśli idzie o policję i SWATów których wcześniej kosili Trinity i reszta ekipy. Life is brutal
czy prawdziwi ludzie, posiadający żony i dzieci
prawdziwi ludzie, którym tylko sie wydawało, że mają żony i dzieci, swoją drogą kwestia posiadania potomstwa w Matriksie jest dość zastanawiająca... no bo jak, robią sobie wirtualnie dziecko i potem co? dostają przydział na nowego świeżo wychodowanego na plantacji niemowlaka?
Hitch, wiodcznie w przeciwieństwie do mnie oglądasz film po czym automatycznie wyskakuje ci z ucha wydruk z oceną, ja tak nie mam, po przemysleniu pewnych spraw ocena moze się zmienić, tak samo jak po kolejnym obejrzeniu, Ostatnio oglądałem matrixa 2 razy i zastanawiam się nad tym czy 9 to nie za niska ocena, ale skoro ty nie masz takich problemów to tylko pozazdrościć
Mental, jaka krwia? :)
czy strażnicy zastrzeleni z zimną krwią przez Neo to twory Macierzy czy prawdziwi ludzie, posiadający żony i dzieci? Prawdziwi faceci śpiący w kisielu posiadający śpiące w kisielu żony i śpiące w kisielu dzieci.
Hmm, Gieferg poruszył interesującą kwestię. Chyba dostają przydział
ponawiam pytanie: ci strażnicy są sztuczni czy prawdziwi? należą do realnego świata, w którym za zabicie dostaje się R czy to matriksa, gdzie można zabijać w PG-13?
Gdy Neo strzela do takiego strażnika, to co widzisz to tylko wirtualna śmierć wirtualnej postaci, ALE w tym samym momencie umiera gość leżący w kisielu, którego ten wirtualny facecik był reprezentacją. Zadowolony?
zaraz, zaraz, czy to oznacza, ze każda postać pojawiająca sie w matriksie ma swoj odpowiednik w realnym świecie? Neo i reszta gików wchodziła do macierzy, bo ich podłączali kablem. zawsze myślałem, że przeciwnicy w środku to twory macierzy - jak w gierce komputerowej. mógłby ktoś potwierdzić wersje Mierzwiaka? :)
To nie jest moja wersja Mental, to jest fabuła tego filmu.
Oglądałeś w ogóle Matrixa?
Oczywiście Agenci są tworem macierzy, są całkowicie wirtualni, jednak co widać w filmie, potrafią "wgrywać" się w ludzi. Zabijasz takiego Agenta - ginie człowiek w którego się wgrał. Jak pilot helikoptera w scenie na dachu.
Potwierdzam. Mental, co robiłeś na seansie? :))
Ludzie - bateryjki. Naprawdę znajdują się w świecie 'z piorunami, smutnym' a ich umysły wędrują po Matrixie, nadzorowane przez agentów - wytwory macierzy.
A zawsze sądziłem, że to oczywiste, że giną tam prawdziwi ludzie (i dalej tak uważam), jedynie agenci nie są ludźmi, ale korzystają z ich wirtualnych reprezentacji w matrixie (no i w kolejnych częsciach pojawia się tego badziewia tzn ludków, którzy tak naprawdę są programami więcej, ale kolejnych części nie uznaję ). Także jestem trochę zdziwiony, że w ogóle ktoś mógł mieć watpliwości co do tego że neo zabija z zimną krwią bogu ducha winnych strażników, którzy po prostu mieli pecha, że byli strażnikami akurat w tym budynku
czy to oznacza, ze każda postać pojawiająca sie w matriksie ma swoj odpowiednik w realnym świecie?
Nie każda. np Wyrocznia czy Merowing nie mają.
a zatem film lekko zyskuje w moich oczach. z emo-hakera Neo wskakuje na wyższy poziom: emo-haker mordujący z zimną krwią bogu ducha winnych strażników :)
Swoją drogą to trochę żałosne że Neo ratuje ludzkość... zabijając niewinnych ludzi. Ojej, by uratować jednych, musi poświęcić innych! To nadaje historii tragiczny rys, czyniąc Neo wielowymiarową postacią!!! Może dlatego jego twarz ma taki pozbawiony wyrazu... wyraz?
no właśnie - Neo morduje jak Rambo w amoku i zero refleksji. widać, nawet Wachowscy nie pokapowali, ze bohater zabija prawdziwych ludzi:)
Podejrzewam że Lobby Shootout to logiczny babol w wykonaniu Wachowskich. Ani linijki tekstu, już by pierdolnęli widza między oczy tekstem o poświęceniu, itd. A tu nic, dobry pretekst dla fajnego strzelania. Pewnie 90% widzów i tak nie zauważy że Neo bez grymasu wyżyna bogu ducha winnych policjantów będących przekonanymi o swojej racji, zatrzymujących groźnych terrorystów.
W sumie Mental mnie wyprzedził, damn. ;)
O helikopterze który robi jebut w biurowiec gdzie pracuje pewnie sporo osób nawet nie wspomnę. Grunt że było zwolnione tempo, i w ogóle tak ładnie to wyszło.
Coraz bardziej dociera do mnie niebywała głupota tego filmu.
cholera... patrząc na to z tej perspektywy wolałbym, żeby Neo zabijał postacie z intra do gierki na commadore 64. uniknęlibyśmy całej hecy z bezrefleksyjnym (i chyba nieuświadomionym) mordowaniem żywych ludzi.
Jeszcze troche i Mental zmieni ocene Matrixa na 10/10 :)
Jeszcze troche i Mental zmieni ocene Matrixa na 10/10 :)
raczej obniżę do zera (aktualnie daje 4/10).
Coraz bardziej dociera do mnie niebywała głupota tego filmu.
Małymi kroczkami dojdziesz do takiego samego wniosku do jakiego ja doszedłem niedawno:
Matrix jest niebywale głupim filmem
ale Danus1986 przyznać musisz, ze TFy sa nieskończenie głupsze :)
:)))
Fabularnie pewnie i tak. Ale co z tego i tak to zajebisty film
Hej! A ja myślę że Matrix jest bardziej zajebisty!
A ja myślę, że skoro Zion jest pod ziemią to symbolizuje Piekło. Zaś maszyny jako twórcy Matrixa/Świata - Boga. Maszyny są ok, wyzwoleni ludzie be. Od taka szybka teoria .
Fabularnie pewnie i tak.
a tam zaraz fabularnie. scenariusz liczący 20 stron, w którym najdłuższe zdanie ma postać: "BOOOM!!!", ew. "KABOOOM!!!!" nie może zawierać nawet embrionu fabuły.
Hej! A ja myślę że Matrix jest bardziej zajebisty!
Kwestia gustu:)
Mental jeśli film opowiada jakąś historię to znaczy że fabuła jest. I nieważne czy opowiada o robotach sikających na tajnych agentów czy o człowieku mjącym torbę pełną pieniedzy, sciganym przez zabójcę. Nieprawdaż?
Właśnie zauważyłem, że Mental pytał się o ludzi/wytwór macierzy strażników już na trzeciej stronie tematu.. Odpowiedzieć oczywiście uzyskał .
Pamietam, jak sto lat temu wyszedl pierwszy Matrix i wszyscy sie zachwycili. Oczywiscie ja stanalem okoniem, bo film to denny, i normalnie pelen ostracyzm ze strony znajomych, bo "nie lubie Matriksa!!!".
Dobrze, ze tutaj nie ma takich matrixowyznawcow
.
Hmm, Gieferg poruszył interesującą kwestię. Chyba dostają przydział
Ale jest jedno ale.
Po pierwsze - postac w Matriksie odzwierciedla prawdziwego człowieka.
Po drugie - dziecko powinno dziedziczyć cechy po rodzicach.
Z czego wynika że:
a) kiedy wirtualne reprezentacje w matrixie starają się zrobić dziecko, maszyny muszą im zafundować dzieciaka "przyrządzonego" z ich własnych komórek rozrodczych żeby wszystko się zgadzało.
b) albo w Matrixie dziedziczenie nie występuje a ludzie w nim żyjący nie mają nawet pojęcia o tym, że występować powinno
Ja jestem za teorią a la simsy. Naglę w pokoju pojawia się dziecko .
No co Wy, przecież wszyscy doskonale w Matrixie wiedzą, żę dziecko przynosi bocian, albo znajduje się je w kapuście.
W Matrixie dziecko przynosi mątwa a nie bocian. Tak jak w Star Wars, gdzie porody odbierają droidy. Jak służba zdrowia będzie protetsować, to się zastąpi ją droidami. Te nie mają żadnych wymogów płacowych
Poza tym dzisiaj na TVN są Rewolucje, ale te reklamy i pojedynek z dragonballa na końcu zniechęcają.
Wczoraj po raz pierwszy od czasu gdy w 2003 roku byłem na nich w kinie oglądałem Rewolucje. Myślałem że może spojrzę na film przychylniejszym okiem, ale nie: to jest taka sama tragedia jak wtedy.
WTF?! Właśnie tak. What. The. Fuck. Co to ma być? Nie wiem, ale widać że Wachowscy też nie wiedzieli. Ten film jest wypełniony takimi bzdurami że głowa boli. Duch maszyny (!!!) przenikający Neo?! Wysiadam.
Scenariusz jest tak skonstruowany, by znalazło się w nim jak najwięcej efektów specjalnych. Skoro powtórny atak maszyn na fabrykę zupek chińskich Zajon powstrzymała propozycja jaką Neo złożył głównemu komputerowi (?), dlaczego nie stało się to przed pierwszym atakiem? Odpowiedź jest jasna. Skoro sposobem na załatwienie Smithów było przemienienie Neo w Smitha podczas gdy był on podłączony do głównego komputera, dlaczego nie dał się zamienić od razu, tylko trzeba było przeboleć te wszystkie powietrzne pierdy? Tutaj odpowiedź również jest jasna.
Zakończenie... jedno z najgorszych ever? Chyba tak, musiałbym pomyśleć nad innymi.
Aktorstwo i dialogi przemilczę.
Też niedawno oglądałem. Bitwa o Zion jak dla mnie wymiata pod względem wizualnym etc. W żadnych Star Warsach nie ma nic równie dobrego, ale cała reszta tego filmu to takie &*^% wie co, a końcowe 30 minut już szczególnie.
dlaczego nie dał się zamienić od razu, tylko trzeba było przeboleć te wszystkie powietrzne pierdy?
Po 1 - może myślał że wygra
Po 2 - film musiał się kończyć czymś efektownym ( w tym wypadku śmiertelnie nudnym).
Ciekawe tylko po co w tym filmie: Merowing, Persefona, Kolejarz, Sati i jej rodzice. Co więcej, ciekawe po co jest w tym filmie Morfeusz, Serafin, a nawet Trinity w sumie nie odgrywa większej roli, a jej ostatnia scena to szczyt żenady.
cholera... patrząc na to z tej perspektywy wolałbym, żeby Neo zabijał postacie z intra do gierki na commadore 64. uniknęlibyśmy całej hecy z bezrefleksyjnym (i chyba nieuświadomionym) mordowaniem żywych ludzi.
O helikopterze który robi jebut w biurowiec gdzie pracuje pewnie sporo osób nawet nie wspomnę
Podejrzewam że Lobby Shootout to logiczny babol w wykonaniu Wachowskich. Ani linijki tekstu, już by pierdolnęli widza między oczy tekstem o poświęceniu, itd. A tu nic, dobry pretekst dla fajnego strzelania. Pewnie 90% widzów i tak nie zauważy że Neo bez grymasu wyżyna bogu ducha winnych policjantów będących przekonanymi o swojej racji, zatrzymujących groźnych terrorystów.
Przeciez to wsyztko jest wyjasnione w scenach w ktorych Morfeusz przygotowuje Neo do hmm walki. Nie pamietam dokladnie ale mowi cos w stylu "to wszytko sa ludzie ktorych chcemy uratowac ale do tego czasu sa czescia systemu i jako takie beda tego systemu bronic wiec sa naszymi przeciwnikami" czy jakos tak.
Takze wasze zarty sa bezpodstawne.
Czuje ze zostane zjechany za ta wypowiedz...
Nie zostaniesz zjechany.
To gigantyczna bzdura kładąca dla mnie ten film. Więc jeśli uwolnienie ludzi spod władzy maszyn wymagałoby zabicia 99% ludzi w Matriksie, zrobiliby to żeby zapewnić pozostałemu przy życiu 1% wolność?!
Zmieniasz chyba troche temat. Byla mowa o tym ze zabijanie ludzi w matrixie to nieuswiadomione, bezreflekyjne wyzynanie niewinnych. A tak nie jest bo wiedza ze to sa neiwinni ludzie i jest to powiedziane.
A teraz pytasz czy to jest moralne, dobre itd. Wydaje mi sie ze poprzez zabijanie tych wsyztkich straznikow, tworcy odpowiadaja na twoje pytanie TAK. Mozemy podyskutowac czy to jest prawidlowe czy nie i jak sami bysmy zrobili w takiej sytuacji(lol);)
Skoro zabijanie niewinnych ludzi ma być drogą do uwolnienia ludzi spod władzy maszyn, to czy zabiliby większość gdyby taka była potrzeba, po to by uwolnić mniejszość? To nie jest pytanie o moralność tego postępowania, tylko o sens.
Mierzwiak, nie zapominaj, że to jest "wojna" a jak to na wojnie giną też niewinni ludzie, dlatego tutaj (choć uważam, że Matrix wybitnym filmem nie jest) doszukujecie się czegoś na siłę, by tylko od tak sobie zmieszać z błotem ten film. Celem tej wojny jest uwolnienie się spod "okupacji" maszyn. Wiadomo z góry, że zginą na pewno też niewinni ludzie, ale to "cena" którą się płaci za wolność. Może to bez sensu, ale żadna wojna nie ma sensu.
Mieszam z błotem Rewolucje. Matrixa, jak na razie, nie
acha, to masz racje
Zakaldajac ze cala sytuacja jest realistyczna sens takiego postepowania jest conajmniej do rozwazenia.
Zamiast dyskutowac o nierealistycznym filmie moze stworzmy hipotetyczna sytuacje ktora temu odpowiada?
Powiedzmy 10 ludzi ktorzy praktycznie sa warzywami przykutymi do lozka bez swiadomosci i zyjacymi z pomoca sprzetu medycznego. Beda w takim stanie do konca zycia.
Czy odlaczylbys 9 wiedzac ze 10 w tym momencie calkowicie wyzdrowieje?
Powiedzmy ze rodziny by sie sprzeciwialy neich to bedzie odpwoiednik tego ze niektorzy ludzie w filmie chca zyc w matrixie.
Wiem ze takie porownanie jest troche naduzyciem ale pokazuje ze kwestia sensu takiego postepowania napewno nie jest jednoznacza. Jest to bardziej wybor miedzy dwoma opcjami z ktorych kazda ma swoje za i przeciw. Tworcy filmu wybrali jedna z nich.
Byla mowa o tym ze zabijanie ludzi w matrixie to nieuswiadomione, bezreflekyjne wyzynanie niewinnych. A tak nie jest bo wiedza ze to sa neiwinni ludzie i jest to powiedziane.
nie przypominam sobie sceny, w której emo-haker Neo przycupnąłby na moment i zastanowił się nad tym, co robi. jakiekolwiek wątpliwości byłyby mile widziane.
Podejrzewam ze jego watpliwosci rozwial pistolet przystawiony mu do glowy przez kobiete ktora minal na ulicy przed sekunda. Biorac pod uwage okolicznosci mysle ze takie cos go skutecznie przekonalo.
Zachęcony sympatycznymi wygibasami i strzelaninami w grze Path of Neo postanowiłem przypomnieć sobie na spokojnie wszystkie 3 filmy.
Pierwszego Matrixa nie oglądałem od bardzo dawna. Potwierdzam to co pisałem, że jest to film zimny i praktycznie pozbawiony emocji. Ale lubię go. Ma dobre zdjęcia, miło się ogląda, efekty cieszą oko. Bohaterowie są mi w sumie obojętni, ale mogę powiedzieć że odczuwam jakąś tam sympatię do Trinity, Neo, a nawet - przynajmniej w tej części - Morfeusza i Smitha, któremu dostały się najlepsze teksty w filmie (te o ludziach-wirusach).
Sceny walk, o czym gadaliśmy tu wcześniej, straszą aktorami zawieszonymi na linkach i wyuczoną, nazbyt widoczną choreografią, no ale to Hollywood.
EDIT: Ostateczna ocena 8/10
Jutro Reaktywacja.
strach się bać...
To zależy co masz na myśli
film zimny i praktycznie pozbawiony emocji.
Skoro akcja dzieje się w programie komputerowym to chyba zaleta
To zależy co masz na myśli
biorąc pod uwagę Twoje ostatnie prostowanie błędów, to nie wiadomo czego się spodziewać
Za mną wieczorny double feature. Reaktywacja i Rewolucje back to back. Po raz pierwszy obejrzałem te filmy w takiej postaci jak trzeba, czyli jako jeden film i w sumie są one na podobnym poziomie, czyli sporo niezłych pomysłów, świetne efekty + niestety słabiutki scenariusz. To powinien być jeden, trwający ze 2,5 godziny film. Problem w tym że Wachowscy nie wiedzą kiedy powiedzieć dość i przeciągają w nieskończoność mętne monologi czy kompletnie nic nie wnoszące pojedynki lub nawet zwykłe sceny. Za mało tu treści i konkretnej, prowadzącej dokądś fabuły; np. czemu - poza oślepieniem Neo - miało służyć wyjście Smitha poza Matrix? Fajny pomysł, kompletnie niewykorzystany.
Potencjał był ogromny, szkoda że nie potrafili go wykorzystać i w efekcie całkowicie zadowolonym można być chyba tylko z efektów, a te poza drobnymi wyjątkami wciąż są rewelacyjne. Najgorsze jest w tym wszystkim zakończenie; gorsze byłoby chyba tylko przebudzenie Neo przed kompem z początku pierwszego filmu i stwierdzenie, że to wszystko był tylko sen.
Jedna rzecz natomiast jest wspólna dla wszystkich trzech filmów i nie, nie mówię o drewnianym Kijanu - rewelacyjna strona wizualna. Świetne zdjęcia, kolorystyka, ogólny styl.
Nad ocenami muszę pomyśleć. Tak czy siak poprzednia ocena Rewolucji (1/10) była stanowczo zbyt surowa, ale zarzuty podtrzymuję.
To powinien być jeden, trwający ze 2,5 godziny film. Problem w tym że Wachowscy nie wiedzą kiedy powiedzieć dość i przeciągają w nieskończoność mętne monologi czy kompletnie nic nie wnoszące pojedynki lub nawet zwykłe sceny
$$$ baby, a jeszcze jak Silver produkował to w ogóle
Nie mów mi o tym gostku bo mnie skręca
PS. Reatywacja 5, Rewolucje 4/10. Ale wszystkie trzy i tak zamierzam kupić, wolałbym jednak wstrzymać się i poczekać na nowe wydanie Ultimate w wersji Blu.
Ja myślę, że Hicz się trochę źle wyraził: sposób przedstawiania walk w filmach dzieli się na "przed Matrixem i po nim". Skoro nawet w AVP dali bullet time, to rzeczywiście widać że Matrix miał DUUUŻY wpływ na sceny akcji. Ale tylko na nie. Bo jak dotąd jeszcze nie widziałem fabularnej podróby Matrixa.
Ja widziałem, a precyzyjniej to na odwrót - 'Mroczne miasto' - bo powstało rok wcześniej. Się, aż, się zdziwiłem, że nikt nic tutaj o tym filmie. A świetny film z klimatem, w mieście w którym zawsze panuje mrok. Dość łatwo się znajduje analogie pewnych postaci, do matrixowych agentów. No i oczywiście główny bohater potrafi 'przestrajać' a ich świat jest również iluzją. Niby film mniej efekciarski, aczkolwiek efekty mają swój charakter, trzymają się filmu, nie wychylają się za film, świetnie się z nim komponują tworząć spójną całość. Fabularnie i wizualnie. A sam film nie jest tak nadęty.
Tymczasem w matriksie te wszystkie efekty wychodzą przed film. Kiedyś się tym zachwycałem a dziś wieje mi od niego jakąś tandetą, gdy widzę jak te różne nawiązania, ciekawe pomysły, pojawiając się dość szybko i równie szybko zamieniają się jakiś schemat wyjęty z gier komputerowych. Dowiadujemy się kto wróg i wp... mu. Wszystko to co ciekawe, jakoś tak przecieka i pozostają nie właściwie postawione akcenty, aż żal... Jakoś brakuje mi w tym filmie mięcha, pomysłu żeby to wszystko fajnie związać - ot choćby w 'Mrocznym mieście'. I wszystkie te smaczki wraz z efektami wyskakują przed szereg, gloryfikując 'Matrixa' doceniamy właśnie te smaczki, pomysły ale nie sam film.
A jest jak pisałem - dość niezdarny(wszak jak na rozrywkę całkiem, całkiem), nie podoba mi się koncept w jaki sposób wyjawia się przed widzem kolejne kręgi tajemnic. Świat realny w tymże filmie ma być inny niż się zdaje, w tym co widać, coś nie pasuje... Wszystko fajnie, ale klimat i nastrój mija kiedy to już się dowiadujemy, w prosty niemal łopatologiczny sposób, jaki to ten realny świat jest (i że wcześniej to nawet z własnych oczu nie korzystaliśmy). Każde pytanie, ma swoją odpowiedź, nic nie pozostaje dla domysłu, niczego się już nie wymaga od widza. Wszystko jest określone, pozostaje się tylko zachwycać. Mnie nie odpowiada stawianie widza w takiej sytuacji -- o ile tylko aspiruje się do miana filmu innego niż z niwy rozrywkowej. A żeby się tak poprostu zachwycać, to też są lepsze filmy. Weźmy Tarantino, fabuła 'Kill Bill' prosta jak drut, ale jak ta krew sika... prawdziwe mięcho a nie skura i kości.