wika
Tak pewien anonim napisał o Michale Korybucie Wiśniowieckim:
Obranie cudem, Królestwo Kłopotem
Szkoda złe rady, a szelągi złotem,
Sejm niezgodą, żona urąganiem,
Dwór nieporządkiem, słudzy oszukaniem,
Senat niedbalstwem, Warszawa więzieniem,
Wiedeń, pedantem, obóz uprzykrzeniem,
Prymas skaraniem, Kamieniec niesławą,
Izba pociechą, strojenie zabawą,
Turczyn nieszczęściem, Gołąb głupstwa świadkiem,
Lwów śmiercią, a śmierć nieszczęścia ostatkiem,
To był mój żywot, więcej nic nie znałem,
Nie wiem, czym królem, wiem, żem był Michałem.
Dlaczego król został tak surowo oceniony przez współczesnego mu autora paszkwilu?
Czym sobie na to zasłużył?
Zapraszam do interpretacji tekstu i do rozmowy.
Adam Przyboś natomiast opisywał go tak :
„nie zdobył się na energię, wahał się.. bał się wszystkiego i wszystkich, Turków, szlachty i Sobieskiego z wiernym mu wojskiem, nie był królem, lecz jedynie uosobieniem zasady, że każdy szlachcic może zostać królem”.
Akurat obawy Korybuta co do Sobieskiego były uzasadnione, gdyż w 1672 roku zawiązano w Szczebrzeszynie konfederację; jednakże król ten zdobył sobie bardzo złą opinię na którą sobie w bardzo dużej mierze zasłużył.
Sytuacja w jakiej przyszło mu rządzić - czyli w dobie kryzysu politycznego nie była oczywiście łatwa a z owym kryzysem nie poradził sobie nawet jego wybitny poprzednik – Jan Kazimierz Waza.
Chyba podsumowaniem Korybuta byłby upokarzający traktat z Buczaczu z 1672, który m.in. zakładał zbieranie jasyru na ziemiach polskich czy też może najważniejsze postanowienie – to bowiem, które mówiło o tym, że Rzeczpospolita miała płacić haracz w wysokości 22 tys. zł rocznie, tak więc stawała się państwem zależnym.
Bezsprzecznie król Michał nie należał do naszych wybitnych władców. Największą jego tragedią był fakt ze przyszło mu panować w najtrudniejszym okresie. O tron nie zabiegał, wysunął go podkanclerz Olszowski., sprytnie wykorzystując dwa walczące ze sobą stronnictwa (profrancuskie i prohabsburskie). Król był otoczony także wzajemnie zwalczającymi się doradcami. Był też skrępowany w jakiś sposób przez nich i dlatego nie mógł zdobyć się na samodzielne działanie. Zgodził się na sojusz z Habsburgami zniechęcając tym samym o wiele potężniejszą i bardziej mogąca Polsce pomóc Francję Ludwika XIV. Uwierzył w porozumienie z Rosją nie uzyskując w zamian konkretnych rezultatów. Nie umiał zapobiec wojnie z Turcją. Miał jednak wielu pośredników za sprawą których mogłaby powstać jakaś ugoda. Postawił on na mało znanego i jak się okazało zdradzieckiego Chanekę, zrażając sobie na Ukrainie Doroszenkę.
Mimo wielu błędów nie można jednak nie dostrzegać jego stron dodatnich. Brał często żywy i bezpośredni udział w sejmikach i posiedzeniach senatu, ciągnących się nieraz całymi godzinami. Nie nastawał bezwzględnie na swych przeciwników malkontentów, a czasem nawet szukał pojednania, choć mu się to nie zawsze udawało. Pilnował spraw państwowych, o czym świadczy jego liczna dyplomatyczna korespondencja oraz długi wykaz przywilejów dla miast i osób prywatnych. Z całym uporem wysyłał raz po raz uniwersały do szlachty i wojska, kiedy zagrażało bezpośrednie niebezpieczeństwo. Marzył o sławie rycerskiej na czele zgromadzonego pod Lwowem wojska jesienią 1673 roku i mimo choroby był gotów maszerować na Turka. Nie był też pozbawiony poczucia królewskiej godności, kiedy tak stanowczo odpowiedział prymasowi w czerwcu 1672 r. na jego żądanie dobrowolnej abdykacji.
Witam
Janusz Pajewski bodajże gdzieś napisał, że Sobieski w czasie wojny z Turcją wysłał królowi Michałowi kilku Turków co miało być dowodem na to, że wojna z Turkiem się toczy. Król za to pomyślał sobie, że przysłani przez Sobieskiego ludzie to... Ormianie i w ogóle jakby zignorował fakt wojny
Sądzę, że Michał miał stać się marionetką, a marionetka z góry skazana jest na niebycie wybitną osobistością. Co do żony (Eleonory) - ona nie angażowała się w politykę, z tego co wiem to tylko czasami uspokajała męża.
Sądzę, że Michał miał stać się marionetką, a marionetka z góry skazana jest na niebycie wybitną osobistością.
Chyba raczej nie. Po okresie tylu wojen, które toczyły się za Jana Kazimierza, a także złe doświadczenia z obcymi monarchami skłoniły szlachtę do wyboru "Piasta". Patrzono także przez pryzmat rodu - może liczono na odwagę równą ojcu, a zarazem obronę interesów szlacheckich?
Patrzono także przez pryzmat rodu - może liczono na odwagę równą ojcu, a zarazem obronę interesów szlacheckich?
Dokładnie tak. Liczono również na to, że król "Piast" nie będzie miał interesów zagranicznych i absolutystycznych zakus.
Ale nie o tym chciałem. Ciekawostką jest śmierć tego króla, zadławił się mianowice ogórkiem, a ściślej korniszonem. Oczywiście powstała na ten temat cała spiskowa teoria dziejów, prawdą jest, że zgubiło króla zwykłe obżarstwo
Zresztą, nie jego jednego, vide Bolesław Rozrzutny...
Pozdrawiam.
A ja czytałam, że żadnen tam korniszon był przyczyną śmierci Michała, a po prostu pęknięcie wrzodu na żołądku czy też blisko niego. Wybaczcie brak precyzji, ale lekarzem medycyny to ja nie jestem i już nie będę
Zastanawiam się na ile to obżarstwo Korybuta było prawdziwe, a na ile wymyślone prze ludzi mu niechętnych, których jak zresztą zawsze nie brakowało. Co o tym myślicie?
Obżarstwo w tamtych czasach nie było niczym niezwykłym, każdy król, magnat na starość odczuwał jego skutki, fakt, że Michał zmarł młodo( tez słyszałem o korniszonie, ale i o otruciu również). Jana III, na starość, też dobiła zbyt duża tusza.
Istotnie bardzo wiele można zarzucić Korybutowi, ale też sporo można powiedzieć na jego obronę. Primo, co zauważył już 1szymek1, nie pchał się sam na tron. Po drugie, wsadzono go być może na złego konia. Jeśli już jednak został koronowany, to nie da się nie zauważyć, że król Michał miał po prostu pecha. Przyszło mu rządzić w niezmiernie trudnych warunkach, w kraju zniszczonym wojnami, w wielu miejscach z mocno przetrzebioną ludnością. Szlachta zubożała, zwalczające się nawzajem stronnictwa, kryzys polityczny. Żaden z władców elekcyjnych nie rozpoczynał panowania w tak trudnej sytuacji. Dołóżmy do tego stosunkowo młody wiek, brak doświadczenia i zaplecza politycznego. Przyznam szczerze, że nie chciałbym znaleźć się na jego miejscu. Gdyby chociaż miał mentora pokroju sławnego Jana Zamoyskiego, albo kogoś w typie Richelieu... Niestety. To może nie zwalnia od odpowiedzialności, ale wiele tłumaczy i usprawiedliwia. Dlatego może powinno się spojrzeć na Wiśniowieckiego nieco łagodniej.
Przy okazji warto zauważyć, że wybór na króla jednego spośród szlachty był szczytowym osiągnięciem demokracji szlacheckiej w Rzeczpospolitej, był przełomem, cezurą. Od tej pory nic nie stoi na przeszkodzie przy wyborze polskiego szlachcica. Korybut był pierwszy, jak w cytacie z Przybosia, który przedstawiła nam Serenity.
Pozdrawiam.
Przy okazji warto zauważyć, że wybór na króla jednego spośród szlachty był szczytowym osiągnięciem demokracji szlacheckiej w Rzeczpospolitej, był przełomem, cezurą. Od tej pory nic nie stoi na przeszkodzie przy wyborze polskiego szlachcica. Korybut był pierwszy, jak w cytacie z Przybosia, który przedstawiła nam Serenity.
Zgadzam się, z tym, że można na to spojrzeć i z drugiej strony: szlachta wybrała Korybuta także dlatego, by ochronić się przed absolutyzmem, mogła go traktować jako na tyle słabego, iż z jego strony nic jej nie będzie grozić.
Patrzono także przez pryzmat rodu - może liczono na odwagę równą ojcu, a zarazem obronę interesów szlacheckich?
Hmm, a który z wielkich mężów wywodzący się z wielkich rodów, miał równie wybitnego syna, który dorównał by zdolnością swojemu "rodzicielowi"?
można patrzeć jeszcze inaczej - istniała już wówczas walka pomiędzy poszczególnymi stronnictwami magnackimi. Wygrała ta, która popierała Michała Korybuta Wiśniowieckiego, odwołując się do pamięci sławnego Jaremy. Czy zatem wybierano władcę słabego? A może liczono na autorytet?
Czy zatem wybierano władcę słabego? A może liczono na autorytet?
Z drugiej strony nikt nam nie zagwarantuje, że Ci którzy znali Michała, wiedzieli o jego " przebojowym " charakterze i liczyli na łatwe manipulowanie nim.
można na to spojrzeć i z drugiej strony: szlachta wybrała Korybuta także dlatego, by ochronić się przed absolutyzmem, mogła go traktować jako na tyle słabego, iż z jego strony nic jej nie będzie grozić.
Bardzo interesująca teza Raleen (w końcu kto to pisze ), uważam, że warto się nad nią pochylić, ale o tym za chwilę, bo muszę się najpierw odnieść do postów Pancernego i Edwarda.
dokładnie to miałem na myśli - Wiśniowiecki był wylansowany przez konkretne środowisko, a jego wybór mógł opierać się na manipulacji poprzez wykorzystanie nazwiska. Chodziło o interesy konkretnej grupy (stronnictwa) magnatów, którzy tę kandydaturę wspierali. Ważniejsze było zwycięstwo konkretnego ugrupowania, opcji, aniżeli sam kandydat. Bez względu bowiem, czy był to polski szlachcic czy też kandydat obcy, stronnictwo wspierające liczyło na udział we władzy i przyznawało sobie realny wpływ na decydowanie o sprawach państwa. A tam, gdzie władca chciał mieć zdanie inne, często dochodziło do sporów.
Cięzko oceniać człowieka schorowanego ,który rządził ledwie 4 lata i to w takim okresie gdy kamień na kamieniu się nie ostał. Raczej należało by ocenić przyczyny jego wyboru przez szlachte bo go samego niema sensu. Szlachta ponoć go lubiła.Jego wybór był podyktowany niechęcią do obych w owym czasie,która była kosekwencją wojen z niemal wszystkimi sąsiadami ( prócz Habsburgów i rzeszą-ale jak wiadomo Niemca Polacy nigdy niechcieli za króla) Pożniej na tej fali połynął Sobieski i jej niewykorzystał gdyż skoro zabrakło sił na wojne z Turcja,mógł chociaż zrobić porządek wewnętrzny ale niestety nie miał talentu politycznego i brakowało mu zwyczajnie do tego charakteru.Poprostu był bardziej wodzem niż politykiem.Bardziej taktykiem niż strategiem i bardziej wojowniekiem niż królem.
zmarł gdy wyjeżdzał do Polski gdy dowiedział się o zdobyciu przez turków Kamieńca Podolskiego( czyżby odezwał się patriotyzm?
A skąd do tej Polski wyjeżdżał? 8 października przeprowadził on przeglądu wojska, zgromadzonego przez Jana Sobieskiego pod Glinianami, a następnie wrócił do Lwowa. Przebywał w nim od 28 września 1673 r. Zmarł w przeddzień zwycięstwa chocimskiego, 10 listopada 1673 roku. Raczej nie z powodu żalu po utracie Kamieńca, co ze złości, że wojsko ceni Sobieskiego, jeśli już w takich kategoriach rozpatrywać śmierć. O patriotyzm raczej trudno posądzać kogoś, kto w obliczu wojny z Turcją nie zrobił nic, aby ocalić sejm, mnożąc napięcia, stając przeciwko Sobieskiemu, mówiąc o oddziałach oddanych królowi regimentarza Stanisława Wyżyckiego. W imię "patriotyzmu", zamiast szykować się do wojny z Turcją, dbał o to, by rozprawić się z malkontentami. Już w marcu 1672 roku planowano wymuszenie abdykacji owego patrioty, a jednocześnie pozostawienie na tronie królowej. Później pojawił się plan detronizacji na sejmie. Kiedy sułtan wyznaczył rozpoczęcie wojny z Rzeczpospolitą na 5 czerwca (miało to miejsce po przeglądzie wojsk tureckich pod Adrianopolem 30 kwietnia), król przygotowywał się do rozprawy z przeciwnikami w ojczyźnie. Oficjalną prośbę na sejmie o ustąpienie dla dobra Rzeczpospolitej usłyszał na sejmie 5 czerwca 1672 roku, ale zausznik królewski, chorąży gostyński zerwał sejm, akurat 20 czerwca, gdy w Warszawie pojawił się Sobieski z wojskiem, by wymusić na posłach zgodę na abdykację. 25 czerwca na prywatnej audiencji prymas poprosił o abdykację, ten odrzucił prośbę. Klęska Kamieńca nastąpiła 27 sierpnia 1672 roku.
Hm Edward wstawiłeś tu cytat z moje wypowiedzi z zupełenie innego tematu ,a konkretnie dotyczącego Jana Kazimierza ,więc nie wiem co on robi przy Wiśniowieckim.
Wracając do Korybuta to Sobieski też tu święty nie był,należał do stronnictwa profrancuskiego i nie mógł pogodzić się,że szlachta wybrała Wiśniowieckiego królem. Od samego początku był przeciwny wyborowi Wiśniowieckiego i wraz z prymasem Prażmowskim cały czas knuli spiski mające na celu jego obalenie. Szlachta w obronie króla zawiązała konfederacje w Gołębiu.
Jak widzisz łatwo obrócić kota ogonem.Moim zdaniem większość historyków przesadza robiąc z Korybuta kozła ofiarnego,a tymczasem sytuacja za jego rządów była najcięższa od wielu lat. A tak na marginesie naszego państwa bez wojny domowej nie dało by się naprawić. Jedynym sposobem było wycięcie całej opozycji i postawienie reszty przed faktem dokonanym.Możliwość taką miał Sobieski ,a wcześniej Korybut niestety żył za krótko ,a z tego co piszesz był do tego zdolny więc może go nie doceniamy. Czasem trzeba poświęcić mniejszość dla dobra większości.
to Sobieski też tu święty nie był,należał do stronnictwa profrancuskiego owszem, ale był jedynym, który miał chęć podjąć walkę z Turcją. Nie tylko Sobieski był negatywnie nastawiony do króla. Zresztą było za co. Kiedy padł Kamieniec, król cierpliwie czekał w Janowcu na posiłki moskiewskie. Wyruszył, gdy pomoc nie przyszła 20 września pod Gołąb, by w październiku podpisać upokarzający traktat. Mógł być zresztą bardziej upokarzający, gdyby Sobieski również czekał na posiłki, ale podjął walkę, atakując czambuły, uwalniając wziętych w jasyr. Król wolał pospolite ruszenie od zaciężnego wojska, za którym opowiadał się Sobieski na sejmie. A szlachcie wcale do walki spieszno nie było. Zebrało się w październiku około 6 tysięcy, by w listopadzie z powodu pluchy obóz opuszczać. Zresztą dla wygody szlacheckiej obóz przeniesiono z Gołębia pod Lublin. Rozczarowanie do osoby króla, jego bezwolności, żałosną postawą w polu sprawiło, że nawet przeciwnicy Sobieskiego zaczęli go opuszczać - chociażby podkanclerzy Olszowski.
Król stał się zakładnikiem szlachty, bał się zarówno swoich zwolenników, jak malkontentów czy Turków. Największą troską była obrona stołka, a nie dobro Rzeczpospolitej.
częściowo przekonałeś mnie ,że Michał Korybut powinnien w obliczu wroga bardziej szukać porozumienia z przeciwnikami politycznymi ,niż iść na wzajemnie utarczki ale czy sporej winy nie ponosi tu też Sobieski? Czy poprostu król na samą myśl porozumienia uniósł się dumą? Do literatury mówiącej na ten temat nie dotarłem ,więc może ty mi coś powiesz Edwardzie? Bo mi osobiście sam Korybut Wiśniowiecki wydaje się na tyle nudny,że raczej do literatury mówiącej o tej osobie sięgać mi się nie chce.
Nie popieram oczywiście Korybuta tylko chcę zwrócić uwagę ,że nie wszystko za co później go winiono było jego winą. Nie twierdzę ,że był dobrym władcą bo nie był.
Ale przesadą jest oczernianie jednych by móć polerować imię drugich.
p.s. zabawny a z drugiej strony przerażający się wydaje fakt,że szlachta potrafiła zmobilować się bardziej na konfederację,która de facto była ogłoszeniem gotowości do wojny domowej ,niż przeciw Turkom.
do porozumienia między królem a malkontentami doszło, staraniem królowej, która władcy doradzała oględne postępowanie wobec malkontentów nawet w czasie konfederacji gołąbskiej. Owocem porozumienia, które winno zawarte być wcześniej, była zgoda sejmu 13 kwietnia 1673 roku na program obronny i podatki wojenne. Dzięki temu mógł Sobieski pod Chocim z wojskiem wyruszyć. (w sumie po 30 tysięcy jazdy i piechoty). Gdyby takie porozumienie zawarte było wcześniej, może Kamieńca i Podola nie trzeba by oddawać Turkom.
Wina Sobieskiego? Można powiedzieć, że od początku był w opozycji do króla, najpierw jako kandydata, później władcy. Występował przeciwko małżeństwu królewskiemu, które Rzeczpospolitą wiązało z Habsburgami. Zresztą malkontenci doprowadzili do zerwania sejmu koronacyjnego, co wcześniej w Rzeczpospolitej miejsca nie miało. Przygotowany był także spisek detronizacyjny i próba osadzenia francuskiego kandydata na tronie. Powodem miało być małżeństwo bez zgody sejmu. Ale z drugiej strony obóz skupiony wokół króla (Michał Pac, i inni) bardziej dbali o to, by osłabić Sobieskiego, niż o dobro Rzeczpospolitej - wystarczy popatrzeć na sytuację z Kozakami, kiedy Doroszenko uznał zwierzchnictwo Turcji, Sobieski rozbił siły kozacko-tatarskie i potrzebne było ostateczne uderzenie, by zaprowadzić porządek, ale hetman litewski Pac wycofał swoje wojska i trzeba było walkę przerwać. Sobieski tak oceniał szlachtę popierającą Michała Korybuta na sejmikach: siedzieć w domu, podatków nie składać, żołnierza nie karmić, a Pan Bóg żeby za nas wojował. Taka to niestety szlachta popierała władcę.
A co do literatury - są także krótsze opracowania tego okresu. Można sięgnąć po Władysława Konopczyńskiego -Dzieje Polski nowożytnej, czy też Królów elekcyjnych - leksykon biograficzny, wydane pod red. Ireny Kaniewskiej.