wika
Witam!
Swoją przygodę z jazzem rozpocząłem trochę od końca, to znaczy od jazzu nowoczesnego. Trochę przypadkowo trafiłem na koncert grup Pink Freud i Robotobibok i naprawdę zrobiły na mnie wrażenie. Połączenie jazzu z muzyką elektroniczną jest naprawdę niezłe. Najsłynniejszą grupą tego trendu jest wrocławska grupa Skalpel. Zaistnieli już dość mocno na arenie międzynarodowej, a ich muzykę wydaje jedna z najbardziej znanych wytwórni muzyki niezależnej Ninja Tunes. Naprawdę klasa i polecam wszystkim. Jeśli ktoś mógłby polecić jakieś inne to będę wdzięczny.
Powoli zagłębiam się również w klasykę. I coraz bardziej przekonuje się do jazzu. Ponieważ opiera się on w dużej mierze na improwizacji i każdy instrument gra jakby swoją muzykę, najlepszym sposobem na poznawanie i słuchanie jazzu jest koncert na żywo. :)
Chciałbym jeszcze gorąco polecić Leszka Możdżera. Wirtuoz fortepianu. Jego płyty The Time i Piano są naprawdę niesamowite.
Szanowny Kanucie.
Polecam Tobie znakomite nagrania jednego z najlepszych Polskich gitarzystów Jazzowych Jarka Śmietany. Inny pan wart posłuchania to ceniony sideman Marek Napiórkowski (znany z nagrań z Anną Marią Jopek) który wreszcie nagrał swoją płytę.
Miles Davis, właściwie wszystko. Od początku do końca. "Big Fun", "Bitches Brew", koncertowe, szkice hiszpańskie (absolutny odjazd)
Coltrane, Weather Report (szczególnie "Black Market", "Mysterius Traveller")
Komeda, mnóstwo smakowitosci
Chick Corea (My Spanish Feather, to absolutny odjazd, późniejsze zresztą też).
Eroll Gardner etc
Jak masz czas to bodaj we wtorki zaraz po północy na "Trójce" Jan Ptaszyn Wróblewski wciąż ma swoją audycję (już pewnie ze 30 lat). Dużo starszego jazzu.
Śmietana całkiem, całkiem, ale moim zdaniem to trochę za bardzo się popisuje techniką.
Ale jak gdzieś znajdziecie "SunShip" to warto. Adzik Sandecki, już dawno poza Polską.
Warto posłuchać też "The Quartet" z Szukalskim.
Wojciech Karolak, wszystko jak leci (ten facet obudzony w środku nocy takie frazy wywala, że niektórzy mogą całe życie myśleć i nie wymyślą)
A z lżejszych rzeczy, to prześmieszne granie Chałturnika. Leciutkie, a jaki swing. Cała polska czołówka tam grała.
Uj... było tego, było.
Ale faktem jest, że najlepsze są jamy. Jak się zbierze dobra ekipa, to ludzie po ścianach chodzą.
Śmietana całkiem, całkiem, ale moim zdaniem to trochę za bardzo się popisuje techniką.
Dla mnie to tylko zaleta tego muzyka. Śmietana ma niesamowity feeling w tworzeniu solówek.
Ja go po prostu nie lubię, od dawna zresztą. Jeszcze z czasów "Extra Ball", skądinąd doskonałej kapeli. Pamiętam nawet kiedy i w jakich okolicznościach go znielubiłem. Na pewnym jamie w Jaszczurach, już po rozpadzie Extra Ballu zagrali wszyscy muzycy z tej kapeli (bodaj poza Sandeckim). Jasiu Muniak wtedy kompletnie ośmieszył Śmietanę, wygrywając na saksofonie nuta w nutę solówki Śmietany, by je za chwilę rozwinąć w niesamowity sposób. A że to nie tylko moje zdanie, może świadczyć, że o pewnym dość tępym stylu grania mówiło się wtedy w Krakowie, że "gra jak śmietana" z odpowiednim uśmiechem :mrgreen:. Ja jakoś od tej pory nie mogę się do niego przekonać. No ale to oczywiście tylko moje prywatne zdanie (a może uprzedzenie?). Może się od tego czasu wyrobił? I nie traktuj tego, co tu napisałem, Marcysiu, za próbę podgrzewania dyskusji. To tylko taka opowieść o dawnych czasach. O gustach się nie dyskutuje.
I nie traktuj tego, co tu napisałem, Marcysiu, za próbę podgrzewania dyskusji. To tylko taka opowieść o dawnych czasach. O gustach się nie dyskutuje.
Absolutnie tego tak nie potraktowałem. Pętatoniki Śmietany mnie wręcz powalają na kolana ale jak już napisałeś, o gustach się nie dyskutuje.