ďťż

wika

A może winna jest sama szkoła... jako instytucja, nieumiejąca poradzić ze sobą... może wina jest po stronie ZNP? W złym programie? a może by tak sprywatyzować szkolnictwo? co o tym sadzicie?
Mam przekonanie, ze gdzie Państwo się nie dotknie tam psuje...



A może winna jest sama szkoła... jako instytucja, nieumiejąca poradzić ze sobą... może wina jest po stronie ZNP? W złym programie? a może by tak sprywatyzować szkolnictwo? co o tym sadzicie?

Coś w tym jest ale jak pewność, że prywatne szkoły będą miały większe fundusze i więcej czasu dla uczniów? Czy prywatne szkoły nie nastawią się na zdobywanie pieniędzy zamiast na dobro ucznia?

Czy prywatne szkoły nie nastawią się na zdobywanie pieniędzy zamiast na dobro ucznia?

Praktyka pokazuje, że to co prywatne jest lepsze, bo właściciel o to dba. Rynek prywatnych uczelni wyższych pokazuje, że oprócz dbałości o własną kieszeń, ich właściciele muszą jeszcze sprostać konkurencji... A jeżeli mają słaby poziom, nikt poważny do nich nie pójdzie, a niepoważni też przestaną przychodzić, bo taki "papierek z mgr" nie będzie nic wart. Przecież pracodawcy sprawdzają jakie wyniki w rankingach uzyskują uczelnie ich pracowników...

A jeżeli mają słaby poziom, nikt poważny do nich nie pójdzie, a niepoważni też przestaną przychodzić, bo taki "papierek z mgr" nie będzie nic wart. Przecież pracodawcy sprawdzają jakie wyniki w rankingach uzyskują uczelnie ich pracowników...

To nie jest do końca prawda. Zwłaszcza, jeśli chodzi o szkoły podstawowe czy gimnazja. Często od prywatnych szkół wymaga się dobrych wyników dzieci, a nie tego, żeby ich dobrze uczyły. Oczywiście, są wyjatki i jest ich dość dużo. Ale nadal pozostaje szkoła prywatna jako bezstresowe rozwiązanie dla leniwych.


Nie wiem Szanowna Wipsanio czy jest tak, jak mówisz, ale rodzice jeżeli mogą chętniej posyłają dzieci do szkół prywatnych. Szkoły takie stać np. na pozyskiwanie sponsorów - dzieciaki dostają prezenty na zakończenie roku i coś extra za dobrą naukę. Szkoły publicznej nie stać na takie "wynalazki", po za tym cechuje je biurokracja i opieszałość.


Szkoły takie stać np. na pozyskiwanie sponsorów - dzieciaki dostają prezenty na zakończenie roku i coś extra za dobrą naukę. Szkoły publicznej nie stać na takie "wynalazki", po za tym cechuje je biurokracja i opieszałość.

Tu się nie zgodzę ponieważ państwowe placówki też mogą szukać sponsorów... Wszystko zależy od dyrekcji danej szkoły oraz od komitetu rodzicielskiego! Szkoła sama w sobie nie ma zadania wychowywać tylko uczyć a poprzez naukę wychowywać- rodzice natomiast mają uczyć poprzez wychowanie!

Obecnie prawdziwy rozkwit przeżywają szkoły katolickie, ponieważ rodzice posyłają tam dzieci w przeświadczeniu, iż kadra pedagogiczna nie tylko je nauczy ale też zaopiekuje się i przekaże wartości moralne.
Te wlasnie szkoly mialam na mysli piszac:

Oczywiście, są wyjatki i jest ich dość dużo.

Zgodze sie, ze szkol prywatnych jest coraz wiecej, wiec i wieksze sa stawiane przed nimi wymagania. Moze rzeczywiscie moja wiedza opiera sie glownie na pierwszych szkolach prywatnych, a obecnie potwierdzana przez niechlubne wyjatki. Moze i masz racje, ze to wlasnie zle szkoly prywatne sa wyjatkami. Ale wydaje mi sie, ze w opinii powszechnej prywatne szkoly wyzsze nie maja dobrej opinii.

PS Przepraszam, ale nie mam polskich znakow.

Ale wydaje mi sie, ze w opinii powszechnej prywatne szkoly wyzesz nie maja dobrej opinii.
Mnie też się tak wydaje, ale przypominam sobie, że kiedyś wyśmiewano się ze studentów studiów zaocznych, że to za pieniądze.. i jakoś "to wszystko było, minęło, zostało tylko wspomnienie"...
Wydaje mi sie, ze nie tylko wspomienie. Ale na pewno opinia o nich jest lepsza. Chociaz profesorowie nadal podchodza w ten sposob, czesto nie przygotowujac sie na zajecia i traktujac je tylko jako dodatek do pensji.

ale przypominam sobie, że kiedyś wyśmiewano się ze studentów studiów zaocznych, że to za pieniądze..

To prawda ale dlatego, że od studentów zaocznych wymaga się tej samej wiedzy co od dziennych! W dodatku student zaoczny po za nauką najczęściej jeszcze pracuje.

od studentów zaocznych wymaga się tej samej wiedzy co od dziennych!

Roznie z tym bywa.Bo jesli, jak wspomnialam wczesniej, profesorom nie zalezy, to czasem tez mniej wymagaja. A czasem uznaja, ze "maja czas" w ciagu tygodnia, aby nauczyc sie samemu. Ale ka wspomniales, Grabonie, zaoczni nie maja czasu, bo pracuja. Czasem wlasnie po to, by moc studiowac.
Ja proponowałbym skończyć z komuną i wprowadzić bon oświatowy, każdy rodzic moze wysłać dziecko, tam, gdzie postanowi.

W Stanach Zjednoczonych nie mają problemu z prywatnym szkolnictwem.
Szkolnictwo jest rynkowe. Szkoła jest przedsiębiorstwem, które uczy, i sama na siebie zarabia.
Mam młodszą siostrę która teraz chodzi do gimnazjum. Wiadomo jak to jest- starsze pokolenia zawsze narzeka na młodsze ale gdy ona przychodzi ze szkoły i opowiada mi co się tam dzieje to aż ciarki mnie przechodzą. Chłopcy mówią do nauczycielki po imieniu, doprowadzają ją do płaczu, conajmniej połowa lekcji mija na uspokajanie klasy. Najgorsze jest to, że nie ma na to mocnych. Nikt nie może im nic zrobić i nawet nikt specjalnie nie chce. Wiele zależy to od nauczyciela i stopnia terroru na lekcji. Celowo użyłam słowa „terror” bo to chyba najlepsze określenie. Są nauczyciele którzy sprawiają, że uczeń boi się oddychać i są też tacy, którzy kompletnie nie potrafią utrzymać dyscypliny. Wydaje mi się, że w Polsce to szkoły państwowe mają problemy, a nie te prywatne. Rodzice powiedzą dziecku, że płacą mu za szkołę nie po to żeby z niej wyleciało za złe zachowanie i młodzież chyba to rozumie. Chociaż spotkałam się też ze stwierdzeniem znajomego studenta, że w szkołach prywatnych wszystko da się załatwić za pieniądze…

W Stanach Zjednoczonych nie mają problemu z prywatnym szkolnictwem.
Szkolnictwo jest rynkowe. Szkoła jest przedsiębiorstwem, które uczy, i sama na siebie zarabia.


OK, zgoda, ale z drugiej strony są też szkoły państwowe, gdzie chodzą ubodzy. I tam jest strasznie, bo trafiają tam często tzw. elementy. Ale bywaja też i biedne, porządne dzieci, które są zastraszane przez "kolegów z klasy". Prywatne szkonictwo na pewno rozwiąże pewne problemy, ale może doprowadzić do nowych.

Prywatne szkonictwo na pewno rozwiąże pewne problemy, ale może doprowadzić do nowych.

I tu wpełni Cię popieram Wipsania... Uważam wręcz, że spowodowałoby to jeszcze większe różnice między ubogimi a bogatszą częścią społeczeństwa. Młodzi ludzie z biedniejszych warstw społecznych mieliby większe problemy z dostaniem się np. na studia... w tej chwili mają z tym problemy a co dopiero wtedy gdy mieliby utrudniony start!
Dlaczego w Stanach nie ma takich problemów? Przecież tam też są szkoły dla "specjalnej' młodzieży, a biedni uzdolnieni uczniowie dostają stypendium za wyniki w nauce.

Dlaczego w Stanach nie ma takich problemów?

Masz na myśli np. bramki, wykrywacze metalu, psy, ochrone, kamery oraz częste porachunki "gangów" w szkołach? Sądzisz, że w Polsce wystarczyłoby kasy na stypendia? W stanach są takie problemy tylko nie są nagłaśniane...
Ale okazuje się, że

A porachunki gangów? Chyba naoglądałeś się za dużo filmów.

Gangów było w cudzysłowiu chodziło mi o zjawisko szeroko pojmowanej przemocy... która ma związek najczęściej z jakimiś większymi lub mniejszymi grupami młodych ludzi... A co do takiego określenia to się bierze z artykułu "Przemoc w szkole? Czy dognimy USA" - na artykuł ten natrafiłem w kturejś z gazet typu Newsweek...


Tak w krajach gdzie też można zauważyć duży podział miedzy bogatymi a biednymi!

Ten podział jest naturalny. Jedni się dorabiają inni już się dorobili.
Rozdziału między bogatymi i biednymi nie ma tylko w krajach III świata - tam wszyscy żyją w nędzy.

Wracając jednak do przewodniego tematu, zastanawia mnie czy szkoła może wychowywać, nie mając do tego ani narzędzi (uwagi w dzienniczku?), ani personelu (w przeważającej większości, bo dobry nauczyciel z autorytetem to dziś prawdziwy "rodzynek")...
Uważam, że od wychowywania dzieci czy też młodzieży są rodzice. Szkoła ma obowiązek nas uczyć, ale bez nas to tylko pusty budynek. Nie wystarczy, że będą się starać,nauczyciele, rodzice, a nawet cała dyrekcja danej szkoły. Sądzę, że uczniowie są głównymi osobami, które mogą na to wpłynąć. Zazwyczaj tak jest, że szczere intencje się sprawdzają. Rodzice są za nas odpowiedzialni , za nasze zachowanie i za nasze czyny,które ostatnio dość często sprowadzają nas na złą drogę. Teraz możemy się zastanowić? Czy polskie szkoły wywiązują się ze swoich zadań? Obecnie polskie szkolnictwo jest oceniane krytycznie, znacznie gorzej niż w ubiegłych latach. Czym jest to spowodowane?
To prawda, szkoła ma zbyt małe pole manewru. Ale według mnie muszą chcieć również rodzice. Czy to nie jest straszne, że trójki klasowe po rozmowch z uczniami stwierdziły, że dzieci i młodzież pali i pije - Z RODZICAMI?! Szkoła sama nie może wychować, ona przede wszystkim uczy.


Uważam, że od wychowywania dzieci czy też młodzieży są rodzice.
Zgadzam się, tylko, że ojciec nie zrobi wcirów harcownikowi, który powiedzmy wybił witryną w sklepie, bo mógłby za to posiedzieć?
Jak wychowywać dzieci i młodzież nie mając po temu narzędzi?

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •