wika
Na "Noc w muzeum" poszłam nie oczekując uczty. I nie zawiodłam się - dostałam lekką przekąskę. Rzadko filmy, które choć trochę ocierają się o historię, zwłaszcza starożytną, są dla mnie lekkostrawne, ale, o dziwo! tak było w tym przypadku.
"Noc w muzeum" to historia nieudacznika, który dostaje pracę w muzeum jako nocny stróż. Jakie jest jego zdziwienie, kiedy w pewnym momencie zauważa, że eksponaty w nocy... ożywają! Dinozaur biega jak oszalały po parterze, a piętro wyżej neandertalczycy próbują rozpalić ogień. No i jeszcze żądni krwi Hunowie... Na szczęście pomocną dłoń wyciąga woskowa figura Teodora Roosvelta. Pojawia się nawet miniaturowy Oktawian, który walczy z figurką kowboja.
Nie polecam tego filmu do nauki historii. Co to to nie! Ale jako pseudohistoryczna rozrywka - czemu nie? Oczywiście neandertalczycy byli bardzo inteligentni i nie mieli raczej problemów z rozpaleniem ogniska, a Oktawian nie był dowódcą rzymskim walczącym w pierwszej linii. Brak też miejscami logicznych wytłumaczeń dla pewnych zjawisk, ale... to jest konwencja komedii. Jak rozrywkę - polecam!
Wybrałem ten film – rozrywka super! Niestety pod względem historycznym naprawdę nie ma co wybierać się na ten film. Na szczęście film ten tylko ociera się o historię. Nie macie co zrobić z wolnym czasem to przejdźcie się na ten film…
historia nieudacznika