wika
Barack Obama w styczniu obejmie urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wielu Amerykanów czeka na gruntowne zmiany, jakie zapowiadał prezydent-elekt.
Jak te zmiany mogą jednak wpłynąć na Polskę?
Obecnie najbardziej dyskutuje się o tym czy tarcza antyrakietowa faktycznie dojdzie do skutku.
Zapraszam do dyskusji.
Temat ten został wydzielony z innego wątku.
Na tej niewiadomej prezydent-elekt może dużo ugrać. Na pewno bowiem Stany Zjednoczone, już pod nową administracją będą jeszcze próbowały targować się chociażby z Rosją.
No dobrze ale przecież mamy podpisaną umowę między rządową. Amerykanie w niej zawarli pewne zobowiązania. Po za tym projekt tarczy jest dalekosiężnym planem, w jaki administracja Busha włożyła dużo wysiłku i pieniędzy. Tarcza to priorytet jeśli chodzi o politykę obronności USA. Stany Zjednoczone wykazują się konsekwencją w priorytetowych aspektach swojej polityki. Nie ma różnicy jaka partia jest przy władzy. Dlatego też nie wydaje mi się ażeby ktoś teraz zrezygnował na rzecz ułożenia się z Moskwa. No chyba, że będziemy mieć powrót do izolacjonizmu amerykańskiego znanego z doktryny Monroea z XIX wieku…
Ale w tego typu odwrót nie chce wierzyć. Zresztą byłaby to tragiczna sprawa dla Polski.
Tarcza to priorytet jeśli chodzi o politykę obronności USA. Stany Zjednoczone wykazują się konsekwencją w priorytetowych aspektach swojej polityki.
Nie trzeba sięgać aż tak daleko - do XIX wieku. Wystarczy popatrzeć na politykę administracji Billa Clintona wobec tej części Europy, w której leży nasz kraj. Czy rzeczywiście był to priorytet polityki USA, czy raczej priorytet administracji Busha, który od początku nie cieszył się popularnością, także w USA. Ostrożnie śledzę wypowiedzi na ten temat, pojawia się głos, że system nie jest jeszcze do końca sprawdzony, do końca pewny, że podejmowane próby nie przyniosły zamierzonych efektów. Zresztą już w czasie kampanii takie głosy się pojawiały.
Nie ma możliwości zmiany strategii amerykańskiej. Koncepcja prowadzenia polityki zagranicznej jest w USA ustalana na lata. Obama mógł pod publiczkę mówić różne rzeczy choćby najbardziej absurdalne bo nie poniesie za to żadnych konsekwencji politycznych. Jego celem było osiągniecie urzędu prezydenta i tego dokonał, a jaką drogą i jakimi hasłami obecnie się już nie liczy. Obecnie będzie realizował strategie jaka została już ustalona wcześniej. Żadnych rewolucyjnych zmian nie oczekujmy. Wystarczy przyjrzeć się na historię prowadzenia polityki przez USA po ‘ 45 roku. Zawsze była to konsekwentna postawa, wynikająca z narzuconej na dziesięciolecia strategii.
Rewolucjonista został ukarany za swoje pragnienie już raz w Dallas…
Myślę, że czasem możemy tak sądzić, że nowy prezydent nowa polityka, to nie Polska, gdzie nie ma żadnej spójnej strategii polityki zagranicznej i każdy robi według własnego uznania.
Moim zdaniem to co obecnie oglądamy, czyli „będzie tarcza czy nie będzie” to głupiutkie kwilenie prasy polskiej, która po raz kolejny pokazuje że nie ma zupełnego rozeznania w świecie..
Moim zdaniem wpływ na losy tarczy może mieć w najbliższym czasie to o czym mówią wszyscy, czyli kwestie finansowe i oszczędności związane z obecnym kryzysem gospodarczym. Wydaje mi się, że USA nie porzucą idei budowy tarczy - i tu zgadzam się z Edwardem, a także po części z Serenity. Z kolei zgadzam się też z Szymkiem, że nie widać po Obamie entuzjazmu do tego projektu. Myślę, że zajmie on pozycje wyczekującą i tarcza z tych czy innych przyczyn zostanie chwilowo odłożona na bok, co nie znaczy, że z niej zrezygnują. Wydaje mi się, że USA same mają w tej instalacji jakiś interes, bo gdyby było inaczej tak mocno by jej nie forsowano. Z drugiej strony, niewykluczone, że ten wynalazek posiada jakieś niedoskonałości techniczne - nie traktowałbym wypowiedzi na ten temat jedynie w kategoriach wymówki mającej usprawiedliwić wycofanie się z zawartego wcześniej porozumienia. Obama poczeka, pogada sobie w międzyczasie z Rosją, oswoi się trochę w nowej roli i jak sprawy związane z kryzysem trochę się uspokoją do projektu wróci.
Nie ma możliwości zmiany strategii amerykańskiej. Koncepcja prowadzenia polityki zagranicznej jest w USA ustalana na lata. Obama mógł pod publiczkę mówić różne rzeczy choćby najbardziej absurdalne bo nie poniesie za to żadnych konsekwencji politycznych.
a jednak moje przewidywania stały się faktem. Ale przynajmniej Rosja jest zadowolona. I jeszcze niektórzy nasi jazgocący - pan, który dał się poznać po tym, jak skończył, a nie jak zaczął i pani w czarnym z Brukseli o skrzeczącym głosie. Zawsze uważali, że ze Związkiem Radzieckim było nam lepiej.
Trudno także uznać za całkowity przypadek fakt, że decyzja została zakomunikowana 17 września. Lepszego prezentu Rosji administracja Obamy zrobić nie mogła. Nie wierzę, że był to nieszczęśliwy zbieg okoliczności tylko - jeżeli takie państwo jak USA zupełnie nie zwraca uwagi na wagę tej daty dla państwa, któremu coś takiego ogłasza, to świadczy tylko o tym, że ludzie zajmujący się tam polityką nie mają o niej "zielonego pojęcia", a to trudno założyć przy administracji amerykańskiej. Dlatego uważam, że był to zabieg celowy, a nie przypadek.
Edwardzie, amen. Od czasu rozpoczęcia prezydentury Obamy, straciłam resztki szacunku dla tego kraju. "Dyplomacja" Kissingera i wszystko wiadomo, jak rozwijało się to panstwo od chwili powstania. Daty może są, może nie są przypadkowe, kto wie. Dla nas na pewno ma to jakieś znaczenie i to przykre.
Co do samej jego prezydentury. Nie podoba mi się jego walka z ruchami pro life, które stoją za Kościołem katolickim. Nie podoba mi się jego poparcie dla ruchów pedalskich, z którymi tak się afiszuje. Jak coś jeszcze mi się nawinie..
ależ to, że akurat wobec tych środowisk administracja Obamy się chyli jest zrozumiałe - w końcu to one mocno jego kandydaturę forsowały. Teraz wystawiły rachunek i trzeba zapłacić.
Co do samej jego prezydentury. Nie podoba mi się jego walka z ruchami pro life, które stoją za Kościołem katolickim. Nie podoba mi się jego poparcie dla ruchów pedalskich, z którymi tak się afiszuje. Jak coś jeszcze mi się nawinie..
Jankesi wybrali polit. poprawnego lewaka, to teraz mają.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie oni jedni. My dzisiaj zostajemy z prestiżową porażką, bo Obama chciał zgrywać sprytnego i coś, co jest najprawdopodobniej skutkiem kryzysu, przedstawił jako ustępstwo na rzecz Kremla.
A to szczyt głupoty.
Jankesi wybrali sobie taki produkt marketingowy, no i teraz są problemy. Oby tylko to była jednokadencyjna wpadka. 8 lat z tym dyletantem może być tragiczne w skutkach.
Dla mnie sygnałem ostrzegawczym była wizyta na jezuickiej uczelni. Zasłonić krzyż, bo Obama tak chciał? A co on miał tam do gadania.
Wpuścili go ostatecznie ?
Bo w takim razie trzeba było mu zamknąć drzwi przed nosem.
My dzisiaj zostajemy z prestiżową porażką, bo Obama chciał zgrywać sprytnego i coś, co jest najprawdopodobniej skutkiem kryzysu, przedstawił jako ustępstwo na rzecz Kremla.
Najzabawniejsze jest to że Obama był tak popierany przez Polaków w czasach gdy ubiegał się o urząd. Był niewyobrażalnym pupilkiem mediów, news każdego dnia. „Obama potrafi, Obama zabił muchę, Obama kupił psa, Obama wytarł bobka z nosa”.
No to teraz nam Amerykanie odpłacili za tą naszą lojalność wobec największego sojusznika. Rosjanie natomiast zacierają rączki i się śmieją światu w twarz.
Co do przyczyny wycofania się z projektu.. Na pewno światowy kryzys finansowy przyczynił się w jakimś stopniu do tego, ale przede wszystkim widzę, ze Amerykanie zamykają się na nasz region. Przestaliśmy być dla obecnej administracji priorytetem w bliskich stosunkach. Rząd wycofał nasze wojska z Iraku i straciliśmy wspólny interes ze stroną amerykańską.
Do tego Obama chce się zabrać za własne podwórko i uporządkować chociażby kwestię służby zdrowia w USA co zresztą budzi ogromne kontrowersje i protesty setek tysięcy Amerykanów. Sprawa ta może stać się gwoździem do politycznej trumny B. Obamy.
Oczywiście, że jezuici go wpuścili na rozkaz dyrektora uczelni. I przemowa była bez krzyża. Zresztą było ogromne halo z tego powodu, znaczna część absolwentów wstrzymała wpłaty na uczelnię, domagała się zmiany dyrekcji..
Nie obruszajcie się tak, nie od dziś wiadomo przecież, że są równi i równiejsi oraz rzeczy ważne i ważniejsze
Cieszę się niezmiernie, że z Obamy wyłazi powoli wszystko to, czego przez ostatnie miesiące nikt nie widział Tak się wszyscy nim zachwycali, tyle ochów i achów było, nikt nie widział, że to zwykły populista i marny polityk. Całe szczęście, że się to powoli zmienia
O Bushu można byłoby powiedzieć dużo różnych rzeczy, niekoniecznie pozytywnych, ale on przynajmniej dbał o swoich sojuszników, a Obama pokazuje, że ma ich w nosie
to zwykły populista i marny polityk. Teraz będzie musiał się gęsto tłumaczyć ze swoich decyzji i obietnic. Już np. zapowiedział, że te jego zapewnienia o wycofaniu się USA z Afganistanu podczas wyborów, trzeba wyrzucić do kosza.
Bardzo zaskoczyła mnie zmiana polityki zagranicznej Obamy. Byłem przekonany, że odpowiedzialne mocarstwo nie złamie się pod naporem rosyjskiego pokrzykiwania. A tu figa.. Korzystając z retoryki Lecha Wałęsy, można stwierdzić że, Obama chyba postanowił wzmocnić wschodnią nogę
Teraz będzie musiał się gęsto tłumaczyć ze swoich decyzji i obietnic. Już np. zapowiedział, że te jego zapewnienia o wycofaniu się USA z Afganistanu podczas wyborów, trzeba wyrzucić do kosza.
I dobrze, niech się tłumaczy, zawsze to ciekawsze i bardziej pożądane od problemów w stylu "jakiego psa kupić?"
Ja tam ciągle czekam na to, aż zgodnie ze swoją obietnicą wyborczą zamknie w przyszłym roku Guantanamo. Oczywiście pewnie się nie doczekam, aczkolwiek to nawet i dobrze, bo dzięki tym rozpaczliwym próbom pozbycia się kukułczego jaja z idealnego świata Obamy mam przynajmniej radochę
Teraz będzie musiał się gęsto tłumaczyć ze swoich decyzji i obietnic.
Albo i nie będzie się tłumaczyć, tylko jego akolici w mediach stwierdzą, że takie niewygodne pytania to "rasizm" i skandal
Cieszę się niezmiernie, że z Obamy wyłazi powoli wszystko to, czego przez ostatnie miesiące nikt nie widział Tak się wszyscy nim zachwycali, tyle ochów i achów było, nikt nie widział, że to zwykły populista i marny polityk. Całe szczęście, że się to powoli zmienia
nie jestem wszyscy, wcale się nim nie zachwycałem, więc bardzo proszę nie imputować mi czegoś.
nie jestem wszyscy, wcale się nim nie zachwycałem, więc bardzo proszę nie imputować mi czegoś.
Podejrzewam, że to tylko taka przenośnia
Też się nim nie zachwycałem (rzekłbym, że wprost przeciwnie), ale jakoś nie czuję, żeby nazaa coś mi imputowała
No to tutaj uściślijmy. To nie jest zmiana polityki zagranicznej Obamy - bo było pewne, że ten populista będzie się do wszystkich uśmiechał - tylko zmiana polityki zagranicznej USA. O o o. Właśnie to miałem na myśli. Dziękuję za "uściślenie".
Moze faktycznie przestało interesować USA czy rosyjskie Iskandery zostaną zamontowane w obwodzie kaliningradzkim, ale chyba intratny kotrakt Wenezueli Chaveza z rosyjską zbrojeniówką powinien budzić obawy Waszyngtonu. Tymczasem... nie widzimy żadnej reakcji. Może więc należy mówić nie o zmianie polityki zagranicznej a o jej braku?
Może więc należy mówić nie o zmianie polityki zagranicznej a o jej braku?
Czy ja wiem ?
Polityka izolacjonizmu też jest jakąś polityką.
Natomiast dzisiaj USA nie izoluje się, tylko przenosi swoją uwagę na Azję. Dzisiaj liczy się Irak, Afganistan, Rosja, Chiny, Japonia, czy Indie z Pakistanem.
Europa zaś zamotana w utopijne pomysły po prostu przestaje się liczyć. Sądzę, że jeden Obama nie jest w stanie rozmontować strategicznych kierunków działania USA w przeciągu roku. Natomiast owszem - może je skutecznie w bezsensowny sposób zapętlić.
No i nie zapominajmy o szarej eminencji tego całego spektaklu: to podobno Peres nakłonił Jankesów do zmiany planów względem tarczy.
Jedna z amerykańskich gazet ukazała się z taką okładką:
Dziś norweski Komitet Noblowski ogłosił iż tegorocznym laureatem Pokojowej Nagrody Nobla został Barack Obama. W uzasadnieniu tego wyboru zakomunikowano iż prezydent USA poniósł szczególne „wysiłki na rzecz redukcji broni nuklearnej na świecie i stworzenia nowej atmosfery w sferze współpracy między narodami”.
Jak zinterpretujecie to wyróżnienie?
Zawsze wydawało mi się, że Nobla otrzymuje osoba która czegoś dokonała, a nie jedynie ze względu na plany nominata… Na razie jednak powstrzymam się od komentarza, oddając wam wolne pole do popisu
a co tu można komentować. Pokojowa nagroda Nobla często wzbudzała wiele kontrowersji. Nie wiem, czy komitetowi nagrody zależy na kreowaniu rzeczywistości, zaklinaniu rzeczywistości czy też próbuje wyrażać polityczne sympatie. Nie pierwszy to raz, kiedy nagroda budzi mieszane uczucia.
Szkoda słów. Lewacy mają nowego bożka, to i czczą go, jak mogą.
Już prędzej powinna go dostać Mia Farrow pod kątem Darfuru. Przynajmniej jej działania miały jakiś efekt.
Jednym słowem: komedia.
Zobaczycie, że jak tak dalej pójdzie to w przyszłym roku Obama zgarnie całą masę innych nagród z tytułem Miss Świata włącznie
Jednym słowem: komedia.
Tylko jakoś mało śmieszna Naprawdę czuję się rozczarowana wynikiem jury i wolę nie myśleć, kto dostanie Nobla w przyszłym roku. Przewodniczący Międzynarodowej Organizacji Ochrony Skrzata Ogrodowego? Nie śmiać się, naprawdę coś takiego jest
Aż zacytuję Cycerona: O tempora, o mores!
A niewydajne Wam się że ten Nobel dla samego Obamy jest bardzo niewygodny? Staje się on bowiem w pewnym sensie zakładnikiem tego wyróżnienia. Pytanie czy Obama pójdzie w tą pułapkę i da sobie związać ręce, czy może jednak nie pozwoli na taką manipulację.
A z nagrody, chyba najbardziej cieszy się Kreml…
Pytanie czy Obama pójdzie w tą pułapkę i da sobie związać ręce, czy może jednak nie pozwoli na taką manipulację.
Naprawdę sądzisz, że to jakaś makiaweliczna intryga lewaków z komitetu przeciw lewakowi ucieleśniającemu ich najśmielsze marzenia ?
Bo ja sądzę, że to po prostu owczy pęd. W tym wypadku zachwytu
A z nagrody, chyba najbardziej cieszy się Kreml…
Jasne, bo rosną szanse Putina na Nobla w przyszłym roku
Naprawdę sądzisz, że to jakaś makiaweliczna intryga lewaków z komitetu
lewaków i lumpenliberałów.
Uważam tylko że Nagroda będzie ciężarem dla 44. prezydenta USA który przecież nie może dążyć do pokoju za wszelką cenę ustępując pola różnym dyktaturom. Przez to że Obama stał się ulubieńcem lewicy, w znaczeniu internacjonalistycznym, Amerykanie mogą poczuć się zagrożeni iż zacznie on działać na rzecz interesów świata a nie elementarnych interesów USA. W takim wypadku II kadencja zapewne byłaby nieosiągalna.
No ale to tylko takie moje luźne dywagacje.
Pozdrawiam.