ďťż

wika

"Ojciec nie musiał chować dziecięcia nienarodzonego, lecz zanosił je na zebranie tej samej fyli, gdzie najstarsi oglądali maleństwo; o ile było silne i dobrze zbudowane, kazali je żywić i przydzielali mu jeden z 9 000 działów. Chuderlawe i niekształtne odsyłali do tzw. Odłóg, miejscowości pełnej przepaści koło Tajgetu, bo sądzili, że i dla niego samego, i dla państwa jest lepiej, by nie żyło, jeżeli natura od początku nie dała mu zdrowia i siły".
Plutarch

W okolicy Tajgetu archeolodzy odkryli szczątki mężczyzn, ale nie noworodków. Wiadomo jednak, że te mogły się nie zachować, bowiem nowonarodzone dzieci nie mają jeszcze w pełni ukształtowanego układu kostnego. Czy w istocie było tak jak to opisał Plutarch? Czy przy spadającej ciągle liczbie ludności Sparta mogła sobie pozwolić na coś takiego?


Może potem, kiedy zaczęła spadać liczba ludności, zadecydowano jednak nie zabijać noworodków, ale może tam wrzucano mężczyzn, którzy naprawdę na nic się nie przydawali? Dziwne.
Te szczątki z Tajgetu to najprawdopodobniej szczątki przestępców i skazańców, a cała sytuacja przypomina mocno tę rodem z Rzymu (Skała Tarpejska).

Trzeba przyznać, że jest problem z tym zabijaniem noworodków. Na zdrowy rozsądek powinno być tak jak piszesz, bo przy spadającej na łeb na szyję liczbie ludności pozbywanie się obywateli byłoby co najmniej nielogiczne, poza tym zdaje się, że wspomina o nim chyba tylko Plutarch, może więc to tylko jakaś plotka?
Myślę, że należałoby się też zastanowić nad sensem eksterminacji niepełnosprawnych maluchów. Przy spartańskim wychowaniu takie dzieci i tak nie miałyby szans na przetrwanie, więc właściwie zezwalając, by to życie zweryfikowało ich przydatność właściwie niczym nie ryzykowano.


nazaa,


W okolicy Tajgetu archeolodzy odkryli szczątki mężczyzn, ale nie noworodków. Wiadomo jednak, że te mogły się nie zachować, bowiem nowonarodzone dzieci nie mają jeszcze w pełni ukształtowanego układu kostnego. Czy w istocie było tak jak to opisał Plutarch? Czy przy spadającej ciągle liczbie ludności Sparta mogła sobie pozwolić na coś takiego?

Myślę, że dla rządzących ówczesną Spartą przyjęte tam twarde zasady oparte na odwadze, tężyźnie fizycznej i i znanej chyba każdemu mieszkańcowi ówczesnego Peloponezu owej surowej spartańskiej dyscyplinie, były ważniejsze niż spadająca liczba ludności w Sparcie.

Wiemy, że po dokonaniu tej nieludzkiej i jakże okrutnej selekcji nowonarodzonych spartańskich dzieci przez ową starszyznę spartańską, w radzie której zasiadali przeważnie mężczyźni, którzy ukończyli 60 lat - obowiązek unicestwienia, a mówiąc wprost zamordowania skazanego na śmierć przez powyższą radę dziecka, spadał głównie na jego rodziców.
Wiemy też, że na nieposłusznych rodziców, którzy chcieli bronić swoje dzieci przed śmiercią, usiłując jej niejednokrotnie ukryć przez oczami owych "selekcjonerów", spadały ciężkie kary.

Mogło być więc tak, że gdy zorientowano się, iż nieposłuszny ojciec pomimo nakazu nie zabił swojego wątłego dziecka, ginął wraz z nim zrzucany w przepaść znajdującą się koło miejscowości o której pisze Plutarch.

nazaa,


Te szczątki z Tajgetu to najprawdopodobniej szczątki przestępców i skazańców, a cała sytuacja przypomina mocno tę rodem z Rzymu (Skała Tarpejska).

I takie założenie też przyjąć trzeba.
Można chyba by dodać do tego jeszcze, że owe szczątki mogą należeć też do niewolników spartańskich zwanych helotami, którzy zajmowali się głównie uprawą ziemi, ale też wykorzystywano ich jako pospolitą służbę pozbawioną wszelkich praw obywatelskich.
Jako, że bywało, iż heloci buntowali się nieraz przeciw Spartanom, tako też można sobie wyobrazić, że kary dla buntowników były równie krwawe jak tłumienie samego buntu, zaś ludzie zrzucani i rozbijani w skalnych, przepastnych wąwozach, dolinach, dołach....musieli wywierać olbrzymie wrażenie, a nade wszystko przerażenie na tych, do których te krwawe widowiska były adresowane.

Myślę jednak, że dopóki archeolodzy i naukowcy nie zbadają dokładnie owych szczątków z okolic Tajgetu, nie powinniśmy przypisywać tego samym Spartanom, gdyż może się okazać, że są to szczątki ludzi zupełnie niezwiązanych z ówczesną Spartą, a może i nawet nie z tej epoki - tym niemniej jednak pogdybać zawsze warto.

Złomiarz,


Myślę, że należałoby się też zastanowić nad sensem eksterminacji niepełnosprawnych maluchów. Przy spartańskim wychowaniu takie dzieci i tak nie miałyby szans na przetrwanie, więc właściwie zezwalając, by to życie zweryfikowało ich przydatność właściwie niczym nie ryzykowano.

To jest prawdopodobnie sprawa tej słynnej twardości, nieugiętości, waleczności i nieprawdopodobnej wręcz upory starożytnych Spartan.
Wizerunek ówczesnego Spartanina przedstawiał jedynie zdrowego, silnego, sprawnego, a nade wszystko, walecznego żołnierza, który jako obywatel Sparty miał obowiązek kochać swój kraj, jako człowiek miał być ślepo posłuszny swoim zwierzchnikom, zaś jako żołnierz miał dzielnie walczyć i godnie ginąć za wszystko powyższe.
Przykładem na to jest chociażby król Leonidas, który właściwie wsławił się tym, że poszedł pod Termopile z oddziałem 300 straceńców i dał się godnie wraz nimi zabić, co było i jest do dziś prawdziwie spartańskie.

Rodzina dla Spartanina była chyba czymś w rodzaju przedłużenia jego dzielnego, bohaterskiego gatunku - jeśli zaś ów "gatunek" okazywał się słaby , wówczas wymagano od Spartanina potwierdzenia tego, że prawdziwym i prawym Spartaninem jest.
Może chodziło też o wizerunek Spartanina w tamtejszym świecie?....dlatego eliminowano tych, którzy swoją słabością mogliby pokazywać jakąkolwiek słabość Sparty?...

A może wreszcie chodziło o pospolite, ślepe oddanie się Spartan pod rozkazy nimi rządzących?...
Kalekie dziecko budzi niemal z zasady litość, zaś litość w starożytnej Sparcie była chyba czymś w rodzaju moralnej zbrodni.
Ówczesny Spartanin miał niemal przez całe swoje żołnierskie życie ćwiczyć się nieustannie we wszelakiej walce z każdym nadarzającym się wrogiem, odporności i dyscyplinie, a słabych być może uważano wówczas za zbędny ciężar, który tylko powyższym, w powyższym przeszkadzał.

Okrutne to wszystko z punktu widzenia współczesnego człowieka, ale i o tym rozmawiać trzeba.

Pozdrawiam.

Myślę, że dla rządzących ówczesną Spartą przyjęte tam twarde zasady oparte na odwadze, tężyźnie fizycznej i i znanej chyba każdemu mieszkańcowi ówczesnego Peloponezu owej surowej spartańskiej dyscyplinie, były ważniejsze niż spadająca liczba ludności w Sparcie.

To też, choć bardziej prawdopodobne wydaje mi się to, że na spadającą liczbę ludności po prostu nie zwracano uwagi i kompletnie się nią nie przejmowano. Gdyby w porę dostrzeżono problem, można byłoby mu zaradzić - w ówczesnych warunkach nie brakowało środków - wystarczy wspomnieć instytucje adopcji czy nadawania obywatelstwa, Sparta jednak problem zlekceważyła.

Szczątki z Tajgetu miałby należeć do Helotów? Ciekawa w sumie teoria, myślę jednak, że raczej mało realna, bowiem Helotów trzymano w ryzach przede wszystkim dzięki kryptejom i one przemawiały do wyobraźni zdecydowanie bardziej niż takie po prostu zrzucenie ze skały, które w porównaniu ze śmiercią w męczarniach na pewno wypadało blado.
Znalazłam coś ciekawego:
Holland w swojej książce "Perski ogień. Pierwsze starcie Wschodu z Zachodem" podaje, że miejscem dzieciobójstwa w Sparcie nie były wcale skały Tajgetu, tylko rozpadlina przy drodze do Mesenii nazywana miejscem porzucenia - "Apotheate". To by tłumaczyło, dlaczego w otchłaniach Tajgetu nie znaleziono szczątków dzieci
Temat taki jakiś czas temu mieliśmy na wykładzie. Prof Musiał twierdziła że praktyka selekcji noworodków nie była rzadkością w archaicznej i klasycznej Grecji. Dlatego to co robili Spartanie nie wykraczało jakoś bardzo poza ogólnie przyjęte normy. Druga sprawa w czasach w których pisał Plutarch, Sparta była już małą wioseczką, która nie odgrywała żadnej roli. Stąd różnego rodzaju legendy o Sparcie, które narosły z biegiem lat. O "micie Sparty" pisze Sprawski w pracy zbiorowej, niedawno wydanej "Historii Grecji".

Sparta była już małą wioseczką, Sparta zawsze była małą wioseczką. Spartiaci mieszkali przecież poza miastem - każdy musiał doglądać swej ziemi i helotów.

Sparta zawsze była małą wioseczką. Spartiaci mieszkali przecież poza miastem - każdy musiał doglądać swej ziemi i helotów.

Źle sie wyraziłem, chodziło mi o jej znaczenie polityczne, które we wspomnianym okresie było żadne.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •