wika
Czy najlepsza mozna sie spierac, to oczywiscie moje subiektywne zdanie. Jednak dzial o slynnych trylogiach bez Ojca chrzestnego obyc sie nie moze. Na fali pisania ogromnej analizy o tym dziele kilka slow ode mnie.
Pierwsza czesc to jeden z najlepszych filmow jakie w zyciu widzialam, druga jej dorownuje, trzecia jest minimalnie gorsza, stanowi natomiast koncert gry aktorskiej Ala Pacino z niesamowita kulminacja ostatniej sekwencji.
Jedynka natomiast...w tym filmie pojawiaja sie wlasnie te motywy, w ktorych najbardziej na ekranie gustuje. Jest starcie mitu Ameryki, w ktory tak ufnie uwierzyl Bonasera, z sila sycylijskiej tradycji. Jest geniusz strategiczny Dona Vito w porazajacej interpretacji Marlona Brando. Przeznaczenie dopadajace Michaela, ktory zbyt pochopnie uwierzyl, ze jest w stanie zapomniec o dziedzictwie krwi. Honor i omerta'. Dluga i kamienista droga do potegi. I wreszcie najciekawsze: zestawienie, tak mocno kontrastowe, bezwzglednosci, brutalnosci, wrecz okrucienstwa wybranej sciezki zycia ze slabosciami ludzkiej natury, ale rowniez z jej przymiotami, najjaskrawiej chyba widoczne w przypadku Santino. Sekrety strategii i manipulacji, Don Vito ktory "popelnial niewiele bledow, a z kazdego wyciagal wnioski". Postaci gleboko tragiczne - od Kay Adams i Fredo, poprzez Connie, az do samego Michaela. Niezwyklym klimatem tych filmow mozna sie sycic godzinami i nie miec dosc. Silne, mocne, emocjonalne, prawdziwe kino.
A Wy - co myslicie o trylogii?
Nie wiem czemu trzecia część jest tak w niełasce; dla mnie jest przynajmniej równie dobra, co dwie pierwsze. Udane wprowadzenie mafijnej rzeczywistości we współczesność: przestępczość, która bardziej teraz przypomina biznes i politykę, sięga najwyższych szczebli władzy, także duchownej, ale metody są wciąż tak samo brutalne i krwawe, jak kilkadziesiąt lat temu; zwrócono też zgrabnie uwagę na działalność różnych fundacji i instytucji jako mafijnych; zaznaczono potęgę mediów, mamy nowoczesny - jakby nie było - atak helikopterem. Oczywiście są też typowe dla tej sagi elementy konfliktu mafia-rodzina, które mimo wszystko, choć silnie powiązane ze sobą i właściwie uzupełniające się, są jednak w szerszym wymiarze nie do pogodzenia. Vincent, podobnie jak Michael, dowiaduje się o tym właściwie już na samym początku swej kariery gangstera i tylko od niego zależy, jak postąpi dalej. Bo wyjść jest kilka: albo zrezygnować całkowicie z przestępczej działalności, albo poświęcić się jej całkowicie i bez reszty, nie angażując nigdzie więcej swoich uczuć, lub, tak jak Michael, spróbować pogodzić te dwie rzeczy, ukryć się pod maską bezwzględnośći i cynizmu... i prawdopodobnie przegrać - ze wspomnieniami, marzeniami i czasem, który jakoś nie zawsze chce leczyć rany.
I nie wiem, co się każdy czepił biednej Sofii, chyba nawet złotą malinkę dostała za najgorszy aktoski debiut; jak dla mnie była w porządku, szczególnie gdy lepiła sobie pierożki (czy co to było) z Andym, albo w jej ostatniej scenie, gdy patrzyła na ojca... Zagrane bardzo naturalnie.
brawo Landers! wiedzialam ze moge liczyc na Ciebie ze napiszesz nieco wiecej niz "a mnie sie wlasnie trojka podobala":)
Spoko. Poprzedniczki też były w pytę (;
Zanim miałem przyjemność obejrzenia całej trylogii, wpierw, zdecydowałem się na przeczytanie powieści Puzo. Książka jest rewelacyjna i szczerze mówiąc, miałem pewne obawy co do tych filmów, bałem się, że się zwyczajnie zawiodę. Ale nic z tych rzeczy, role Marlona Brando, Ala Pacino i Roberta De Niro wprost przebiły moją wyobraźnie. Ostatecznie, sprostał oczekiwaniom również Robert Duvall (Tom Hagen), lecz miałem pewien niedosyt z faktu pominięcia w filmie Johnego Fontaine, co zresztą było w sumie dosyć zrozumiałe ze względu na czas emisji. Mimo wszystko, upierałbym się przy tym dalej, moim zdaniem trylogia miała 1 cześć za dużo, oraz 1 część, za mało. Pierwsza część była robiona na szybkiego, śmiało można było ją podzielić na 2 części. Ale co tam, nie ważne. Pierwsza częśc jest dobra, a od momentu śmierci Dona, wspaniała, klasyczna. Wpływ na to miała kreacja Pacino. Jego przemiana w trakcie pogrzebu była i jest niewiarygodna. Warto jest czekac i delektować się tymi kilkoma minutami, które wprost wstrząsnęło mnie, czytelnika. Nie można było zagrać tego lepiej. To kpina, że Alek nie dostał za to Oscara, kpina. Druga część? ona musiała powstać. I wcale nie żałuję faktu, że zakończyła sie osobistą tragedią Michaela. To musiało się tak skończyć. Ta postać mimo wszystko, budziła sympatię, ale zaprawdę była wcieleniem Zła, Zła, które musi przegrać, przynajmniej musimy w to wierzyć. Choćby nie wiem jak było perfekcyjne, zawsze przegra. Niesamowity klimat, non toper psychologiczna rozgrywka. Uwielbiam takie kino po prostu uwielbiam. Trzecia część jest beznadziejna, Holywoodzkie gówno, które nie powinno ujrzeć światła dziennego. Dla mnie Ojciec Chrzestny skończył się wraz z upadkiem Michaela w drugiej częsci.
O tak, Ojciec Chrzestny !! Najlepsza trylogia jaka powstała (dzięki genialnemu F.F. Coppoli). Jedne z najbardziej klimatycznych filmów.
PART I: Dla mnie jest to najlepszy film w dziejach kinematografii. Świetna fabuła, zdjęcia, muzyka, kreacje aktroskie, reżyseria. A Brando jak zawsze genialny .Mówiąc krótko, wszystko dopięte na ostatni guzik. Genialne.
PART II: Wielka kontynuacja, poziomem dorównująca poprzedniczce. Te same zalety, lecz tym razem swój geniusz ukazał De Niro.
PART III: Na pewno najsłabsza część trylogii, co nie znaczy, ze słaba sama w sobie, o nie. Fabuła i klimat trochę odbiegajjące od pozostałych części, dlatego też film ten jest świetny. Wszystkie te machlojki watykanu, na tle śmierci Jana Pawła I. Film daje do myślenia i pozwala spojrzeć inaczej na kościół. Tak jak w poprzednich częściach jest tu wiele scen bardzo ciekawych i zapadających w pamięć. Istny popis aktorski Pacino i fenomenalne, ostatnie sceny filmu wręcz genialnie wieńczą najwspanialszą trylogię filmową. To się nazywa prawdziwa sztuka.
Ojciec Chezsny lecial ostatnio w tv. Ogladal ktos?
oczywiscie. kazda okazja ogladania Ojca Chrzestnego jest dobra okazja:)
Ja zaczelem ogladac, ale cholera zasnelem pod koniec
Troche sie wkurzylem.
Ja zaczelem ogladac, ale cholera zasnelem pod koniec
Troche sie wkurzylem.
Zasnąć przy porządnym filmie? To niemożliwe! Mi nigdy sie nie udało. Sporo straciłeś.
Zasnąć przy porządnym filmie? To niemożliwe! Mi nigdy sie nie udało. Sporo straciłeś.
To widać że nigdy nie byłeś naprawdę zmęczony i nie masz tak wygodnego fotelu jak ja. Ja już zasnąłem przy wielu filmach które uwielbiam.
Zasnęłam na "Ojcu Chrzestnym". Na każdej części. Spałam na "Czasie Apokalipsy", pochrapywałam przy "Mechanicznej pomarańczy", drzemałam podczas "Idiotów" i wielu innych.
Nie uważam tego jednak za nietakt. To po prostu pokazuje, jak bardzo za tymi filmami przepadam, skoro podchodziłam do nich w momentach ekstremalnego wyczerpania i znużenia organizmu
Aż jestem ciekaw, jakbyś podeszła do takiego 'Red Zone Cuba'. Niech ktoś zgadnie mój tagline /:
w 100% zgadzam sie z tytułem topicu. uśmieszek niepotrzebny i jakiś taki asekurancki:) cudowne, wielkie, dzieło. ostatnio obejrzałem pod rząd wszystkie trzy części i czułem się tak, jakbym przebył naprawdę długa drogę. trylogia Coppoli nie ma słabych momentów...
Brando, De Niro, Pacino i Garcia - wszyscy wykonują ten sam gest: palec wskazujący uniesiony ku górze, przyłożony do skroni.
dwie postacie zaliczam do moich ulubionych: adwokata Toma Hagena i Vincenta Corleone (Andy Garcia). Robert Duvall to wspaniały aktor: w życiu prywatnym bardzo skromny, na ekranie dostojny i pełen godności. jakoś nie widzę na horyzoncie aktorów podobnego formatu. staram się oglądać każdy jego występ (każdy jest wydarzeniem). wkrótce do kin zawita POWAŻNY film sensacyjny - We Own the Night. w jednej z głównych ról - Robert Duvall. nie moge sie doczekać.
Nie widziałem ani jednej części.
I zaczynam się z tym źle czuć
Problem tylko taki, że nie kupuję tak drogo filmów, których nie widziałem, a jakoś nie chcę bezcześcić podobno największego arcydzieła kina oglądając go z DiviXa czy tym bardziej w telewizji A to zagwozdka...
PS. z tego co się zoeirntowałem to lepsze wydanie już mi umknęło
Nie widziałem ani jednej części.
uuuuuu aż strach sie przyznawać do takich rzeczy
Bez przesady. Ja oglądałem (kiedyś), ale już kompletnie nie pamiętam i nie jestem pewien, czy widziałem wszystkie i do końca.
uuuuuu aż strach sie przyznawać do takich rzeczy
Nie widziałem ani jednej części.
I zaczynam się z tym źle czuć
To szybko nadrabiaj. Gwarantuję ci, że przyznasz, że część druga jest the best.:)
nie chcę bezcześcić podobno największego arcydzieła kina oglądając go z DiviXa czy tym bardziej w telewizji
Ja widziałem pierwszy raz na TVN i jakoś nie przeszkodziło mi to docenić filmu, bo zaraz pobiegłem(a właściwie zawołałem kuriera) po całą trylogię. Swoją drogą Ojciec to jeden z... dwóch filmów które kupiłem normalnie w sklepie. Reszta to gazetówki.
Nie oglądam filmów w TV od kilku lat. Jesli sie zdecyduję to obejrzeć to raczej od razu na DVD.
kupuj w ciemno całą trylogię. na 101% ci się spodoba.
Może i tak zrobię, ale to najwcześniej za miesiąc. "Zabójcze bronie" wyczerpały limit zakupów na styczeń.
Kurde, trzeci raz zabieram się za tego posta, bo mi forum coś wczoraj i przedwczoraj szwankowało. Może teraz się uda.
Telewizje tu w ogóle chyba rzadko kto ogląda, bo a to jakość troche mniejsza od dvd, a format obrazu troche mniej panoramiczny, a dźwięk tylko stereo zamiast 5.1 no i bez DTSu.
-> Lektor (nie toleruję tego)
-> obraz 4:3 (tego również nie toleruję, oczywiście za wyjątkiem sytuacji gdy to oryginalny format)
-> reklamy (a tego to już w ogóle)
Jeszcze jakieś pytania?
Akurat czy 5.1 to mi aktualnie wisi, bo i tak oglądam w stereo korzystając tylko z głośniczków telewizora.
ja, jeśli oglądam film pierwszy raz to żeby go uczciwie ocenić potrzebuje tylko czegoś lepszego od kiepskiej kinówki
A ja nie. Jak mam oglądać film, który ponoć jest dobry, to chce go obejrzeć jak nalezy.
ale czy DVD nam nie wystarczało?
DVD mi wystarczy i jeszcze długo będzie wystarczyć.
Tak więc Ojca Chrzestnego w TV oglądać nie będę
A ja właśnie nie lubię oglądac filmów na kanałach bez reklam (TVP, Ale Kino), bo w czasie przerwy nie mogę pójsć do kuchni (to jakoś przeżyje), albo do łazienki (tu gożej :/). 4:3 to tragedia - fakt. Lektora też nie lubie, ale da radę obejrzeć (ostatnio sobie np BiR obejrzałem na DVD z lektorem, bo... tak ).
EDIT:
Mam zajebiaszczy avatar?
-> Lektor (nie toleruję tego)
Dlatego mamy do dyspozycji pakiet Canal+ i HBO
-> obraz 4:3 (tego również nie toleruję, oczywiście za wyjątkiem sytuacji gdy to oryginalny format)
Patrzy wyżej, plus jeszcze pewnie jeszcze kilka innych kanałów, które nadają przynajmniej w 16/9(nawet TVP się zdarza tak nadawać). Pozatym jest różnica oglądać jakiś widowiskowy, bogaty w detale i precyzyjnie wykadrowany film przygodowy na przykład, a jakiś skromny dramat. Ostatnio widziałem na HBO "Capote" i jakoś mój telewizor odbierał go w 4/3 to myślałem że był tak kręcony, bo nie widziałem tam żadnych braków na ekranie...
-> reklamy (a tego to już w ogóle)
Ja już zapomniałem że istnieją takie programy jak Polsat, TVN, TV4, a gdzie indziej nie ma reklam w trakcie filmu...
Simek -> telewizja jest u mnie przegrana i nic tego nei zmieni, na dobrą sprawę nie oglądam w niej nie tylko filmów, ale i niczego innego. Nie zamierzam płacić za jakieś Canal+ czy HBO, żeby potem oglądac filmy wtedy kiedy mi je łaskawie puszczą i się dostosowywac do ich programu, już nawet kino daje większą swobodę wyboru. Poza tym to że bez reklam mnie nie zbawia, bo jak oglądam film w domu to chcę mieć możliwość zatrzymania kiedy będzie taka potrzeba itp. Jak jakieś dwa lata temu ostatnio oglądałem jeden film na TVP1 (od zmierzchu do świtu) to myslałem że nmnie k*rwica strzeli. Mam okreslone wymagania jeśli chodzi o oglądanie filmów i żadna telewizja ich nie spełnia.
Phil -> na litośc boską nie wspominaj o takich ścierwach jak BiR w temacie o "Ojcu Chrzestnym"
Co do tego zatrzymywania to też się da zrobić, bo są jakieś dekodery z dyskiem twardym, na który cały czas nagrywa się to co idzie, a potem automatycznie usuwa, więc na jakiś czas możesz sobie zatrzymać telewizje, skoczyć do klopa i wrócić i włączyć play. Ja zamierzam płacić za C+, bo dla mnie to i tak taniej wyjdzie niż pójście do kina kilka razy w miesiącu, czy wypożyczanie dvd, nie mówiąc już o kupnie, no ale ja nie tylko filmy, tylko zwłaszcza liga angielska, której nie idzie w inny sposób dostać, więc ja jestem zadowolony, Tobie tv do szczęścia nie potrzebna, więc jest ok.
Tak, wiemy że to offtop, ale nie ma się z tym gdzie przenieś, a pozatym już skończyliśmy.
Ja uważam część pierwszą za najlepszą, bo film zawierał sceny, które zapadły mi na długo w pamięć już po pierwszym oglądaniu. Jest to bez wątpienia arcydzieło, bo nie ma w nim żadnych wad. Świetna, dramatyczna muzyka Nino Roty, mistrzowskie aktorstwo (Brando, Pacino, Caan, Duvall oraz bardzo charakterystyczny, znany z Ucieczki gangstera, Al Lettieri w roli Sollozzo), wszystko inne również godne Oscarów.
Część druga była również bardzo dobra, zapewne dlatego że nie był to typowy sequel, było trochę mniej akcji i przemocy za to więcej psychologii i dramatu.
Aktorstwo jest nawet lepsze, szczególnie jeśli chodzi o postaci kobiece Talię Shire i Diane Keaton, które otrzymały trochę większe pole do popisu, podobnie jak John Cazale w roli Fredo. Świetny był Michael V. Gazzo jako Frankie Pentangeli, już od pierwszej minuty pojawienia się bardzo się wyróżniał zachowaniem i stylem mówienia. Ale i tak najlepiej wypadł Robert DeNiro w roli młodego Vito Corleone, imigranta przybywającego z Sycylii do Ameryki (towarzyszy mu świetny motyw Nino Roty "The Immigrant", który zapewne był głównym powodem przyznania kompozytorowi Oscara). Nie rozumiem jednak dlaczego wyróżniono nominacją Lee Strasberga, który wypadł niezbyt wiarygodnie.
Trzecia część jest zdecydowanie słabsza, scenariusz niezbyt interesujący, reżyserowi nie udaje się przykuć uwagi widza, a finałowe sceny w operze i po przedstawieniu były irytujące i kiepsko zrealizowane. Jedynie Al Pacino był znakomity, reszta obsady się nie popisała.
Nawiązując do tytułu tego tematu - Ojciec chrzestny byłby najlepszą trylogią świata, gdyby część trzecia była lepsza.
nie wiem, moze jestem dziwny, ale dla mnie III cz. ojca chrzestnego to potega i wspaniale zamkniecie cudownej trylogii.
Masz prawo tak uważać. Nie ma w tym nic dziwnego.
Mam jedno pytanie dotyczące słynnego tekstu "Trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej" - oglądając pierwszą część nie zauważyłem tego tekstu, dopiero w drugiej części była scena jak Michael mówi do Toma: "Mój ojciec mawiał trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej". A więc w której części użyto go pierwszy raz?
nie wiem, moze jestem dziwny, ale dla mnie III cz. ojca chrzestnego to potega i wspaniale zamkniecie cudownej trylogii.
A dla mnie ten film to profanacja Ojca Chrzestnego i jechanie po marce. Jako osobny film jeszcze dałby radę, ale nie jako sequel Godfathera.
A więc w której części użyto go pierwszy raz
W książce
A tak na serio, to nie wiem, musiałbym sprawdzić.
bredzisz, Vito, i tyle (:
Nie znasz się
Mariusz - chyba scena w ogródku, tuż przed śmiercią Vita. Wtedy pada to zdanie.
EDIT: Jednak nie nie ma takiego zdania w jedynce. Pewnie jest tylko w książce.
Obejrzałem wszystkie 3 części. Ciężko powiedzieć, że za jednym zamachem, bo to prawie 12 godzin filmu i musiałem sobie to jakoś podzielić. Dla mnie, fana książkowego pierwowzoru, we wszystkich 3 filmach wszystko grało i buczało. Nie uważam części 3 za znacznie słabszą, chociaż wątek watykański trochę nieciekawy był, a symultaniczne wykańczanie wrogów rodziny trochę wtórne już było.
Bardzo wzruszające filmy, zwłaszcza część 2 i 3. Poza tym kawał dobrego, gangsterskiego kina. De Niro w drugiej części rządzi niepodzielnie, i żal trochę się robiło, kiedy wracało się do wątku Michaela... A w ogóle nie podobała mi się zerowa empatia młodego Ala Pacino. Dopiero w III części widać grę emocji na jego twarzy - wcześniej: kamienne oblicze, zero emocji... No, ale może tak właśnie miało być?
A swoją drogą, na IMDB stoi, że akcja trzeciej części ma miejsce w roku 1979, tymczasem w międzyczasie umierają dwaj papieże, w tym poprzednik Jana Pawła II, który został wybrany w roku 1978. Czyżby błąd w scenariuszu?
Głupio brzmi w polskim wydaniu, kiedy lektor czyta "Ojciec Chrzestny Dwa", oraz "Ojciec Chrzestny Trzy". Lepiej (i chyba poprawniej) brzmiałoby "Ojciec Chrzestny, część druga" i "Ojciec Chrzestny, część trzecia"?
bo to prawie 12 godzin filmu
jak to 12?
No mi wychodzi raczej koło 9 godzin.
Ja od czasu do czasu powtarzam sobie część II i za każdym razem przekonuję się, że to najlepszy film w histori. Dla mnie synonim doskonałości i miara według której oceniam najlepsze filmy - nie ma filmów świetnych, genialnych, tylko takie którym brakuje do Ojca chrzestnego II dużo lub tylko trochę.
Wzruszające, dobre kino gangsterskie - troche dziwnie brzmi, to tak jakby powiedzieć, że Heat to fajne kino akcji. Dla mnie Godfather II jest zbyt poważny, żebym mógł go określić wzruszającym. Depresyjny, gorzki, refleksyjny owszem, ale rozrzewienia to ja nigdy podczas oglądania nie doświadczyłem, a co do bycia filmem gangsterskim, to gdyby go odbierać tylko na takiej płaszczyznie to wcale taki genialny nie jest - więcej o byciu gangsterem mówi chociażby "Chłopcy z ferajny"(w innym tonie to też, ale po prostu więcej) - siła trylogii Ojca leży gdzie indziej.
Ten film jest po prostu cholernie mądry i życiowy i nie w jakiś tam zawikłany, erudycyjny sposób. Tylko tak delikatnie między oczy. Nigdy nie widziałem porównywalnie tak mądrych i tak prawdziwych filmów jak cała trylogia Godfather. To nie jest prostacka rozrywka dla mas, Coppolę powinni puszczać w ramach zajęć każdemu 18-latkowi, żeby wiedział co go w życiu może spotkać. Intryga tu jest mało istotna, odwrotnie do postaci Michaela Corleone i tego kim chce być, kim się staje i dlaczego, dalej - kim jest u szczytu i jak kończy. Pytanie o istotę władzy - albo jesteś szaraczkiem i robisz co ci każą grubsze ryby (u nas w kraju urzędasy i każdy, od którego jesteś zależny - np. pani w okienku, lekarz), albo bierzesz ster w swoje ręce - tak czy siak za wszystko i tak zapłacisz. Za wszystko! Albo brakiem forsy na lekarstwa, marną emeryturę, życiem na granicy ubóstwa i tym, że w wieku 50. lat będzie wyglądał na 70.; albo tym, że Twój własny brat wbije Ci nóż w plecy, Twoja siostra Ciebie znienawidzi, żona zabije w łonie Twoje dziecko i Cię opuści, Twoje dzieci nie będą chciały Cię znać, będą strzelać w Twoją rodzinę, będziesz robił rzeczy wbrew sobie - z zimną krwią zabijał lub kazał zabijać, kłamał, szantażował, łamał innych, manipulował ludźmi, Twoja córka zginie, a Ty stary cap po zawale, z cukrzycą, schorowany i opuszczony przez wszystkich, zapomniany cień dawnej potęgi, wyzioniesz ducha w jakiejś włoskiej pipidówie rozpamiętując do końca swoje życiowe wybory i porażki. "Co zrobiłem nie tak ?" Jak to co zrobiłeś ? Nic - takie życie, nie ma od niego instrukcji obsługi. Amen.
Poczułem potrzebę wklejenia tego tu, bo to nie do pomyślenia, żeby wypowiedź zamykająca wszystkie dyskusje o genialności trylogii siedziała zakurzona w martwym temacie.
No, w końcu przypomniane po latach i to wielu, więc praktycznie jakbym po raz pierwszy oglądał.
The Godfather - kapitalne kino, z pewnością w jakimś stopniu arcydzieło, jednak czegoś mi zabrakło do oświecenia. Buldogowaty Brando często irytuje swoją teatralnością, a początkowe 30 minut jest zwyczajnie nudne (ot jakieś wesele, na którym cały czas gadają i gadają). Potem jest jednak coraz lepiej, a końcówka z Michaelem mówiącym "nie", a potem drzwi zamykające się przed Kay - miazga! Pacino w ogóle rządzi, takoż i Caan, Duvall oraz Cazale (choć tego ostatniego jeszcze tu mało). Talia Shire też mocna, ale ona akurat bardziej w kolejnych częściach mi się podobała. Niesamowite sceny egzekucji - szczególnie momenty przeplatane ze chrztem na końcu. Mocny, konkretny film, choć bardziej o rodzinie, jak o mafii. 9/10 - bo jednak niepełny.
The Godfather, Part II - zdecydowanie lepsza część, dzięki której jedynka jedynie zyskuje. Żywsza, konkretniejsza, no i świetnie pokazuje losy zarówno dalsze, jak i wcześniejsze rodziny Corleone. Co prawda nijak w De Niro nie widzę przyszego Brando (niby mimika i ruchy perfekcyjnie oddane, ale to jednak nie on), a fakt pomyłki z nazwiskiem i ucieczka młodego Vito z rąk oprawców są zwyczajnie idiotyczne, ale poza tym nie ma się do czego przyczepić. Pacino jeszcze lepszy niż w jedynce, takoż i Duvall. Niesamowita scena, w której Kay mówi Michaelowi o ciąży, a potem druga, gdy on zamyka jej drzwi przed nosem bez słowa. Końcówka świetna, choć nie przypadły mi do gustu te 3 krótkie retrospekcje - wygląda to po prostu dziwnie gdy Michael najpierw siedzi w budynku i męczy się z myślami, potem niepotrzebna retrospekcja do czasów dzieciństwa i potem Michael nagle na zewnątrz na krzesełku pośród jesieni. Końcówka zresztą aż prosi się o ciąg dalszy, bo choć niby cały sens został pokazany, to jednak aż człowieka ciekawość zżera, co dalej z Michaelem. Dodatkowe punkty za scenę retrospekcyjną przy kolacji (?) i jeszcze przez moment Caan cieszył oko i serce. Minusik za planszę z Przerwą - raz, że na dvd mógł sobie to Coppola darować (tym bardziej, że trwa to z 10 sekund), dwa, że zupełnie nietrafione miejsce nań - winni podzielić film na równe połówki jeśli już. No, ale to detale. Cała reszta świetna. Także 9/10. Obie części razem wzięte - bo trzeba je traktować, jako nierozłączną całość - to już oczywiście 10/10.
The Godfather, Part III - Bardzo dobry film. Odstaje od pozostałych, ale moim zdaniem był potrzebny - inna sprawa, że Coppola za późno go zrobił i może dlatego tak się nie klei. Pacino jest tu chyba najlepszy z całej trylogii - zmęczony, oczy puste, bez iskry, człowiek-cień. Świetny jest też Garcia i w swej krótkiej roli Mantegna. Całość bardzo dobrze uzupełniają Wallach i masakrycznie zimna Shire. Reszta obsady ok, choć Fonda i Hamilton jak dla mnie zbędni. Do młodej Sophii nie mam się co przyczepić - zagrała w miarę dobrze, inna sprawa że mogli jej coś zrobić z tą wargą, bo przez to wygląda śmiesznie. Śmieszne są także jej miłosne sceny z Garcią - na szczęście tych mało. Dziwnie wyszedł także motyw jej śmierci, choć ostatnie 30 minut miażdży, a ból Pacino po stracie córki, to chyba najbardziej porażający moment całej sagi Corleone. Na duży minus brak Hagena - WTF? Coppola naprawdę nie mógł przywrócić tej postaci? Wielka szkoda, bo dzięki niemu film na pewno byłby lepszy. Ponownie świetne sceny egzekucji, choć może juz nie tak dramatyczne jak w poprzednich częściach. Końcówka znowu nieco z dupy - cięcie i nagle Michael sam z psami. Niby skrót potrzebny i wystarczająco przygnębiający (aczkolwiek czy musieliśmy oglądać śmierć Michaela, żeby zrozumieć jego upadek? wątpię), ale i tak mnożą się przezeń pytania - ja np nie wierzę, iż Vincent i Connie mogli opuścić Michaela. Więc co się stało? Tak czy siak film jednak gorszy od poprzednich, niewiele, ale jednak. 8/10
Ocena całej trylogii: 10/10 - mimo wszystko znać trzeba. Może chwilami jest to zbytnio zagmatwane, a niektóre sceny przydługie, ale jednak to świetna saga przestępczej familii.
Na duży minus brak Hagena - WTF? Coppola naprawdę nie mógł przywrócić tej postaci? Wielka szkoda, bo dzięki niemu film na pewno byłby lepszy.
Zdaje się za dużo chciał pieniędzy...
Najpierw w ogóle nie chciał tam grać, a potem powiedział że jak ma zagrać to za dużą kasę. I wtedy im się odechciało.
najlepsza fota w internecie:
Oglądał kto w ogóle usunięty sceny z trylogii? Jest kilka kapitalnych, polecam zwłaszcza alternatywne rozpoczęcie trzeciej części - dialog Micheala z kardynalem z takim oto tekstem padającym z usta duchownego "w dzisiejszym świecie moc darowania długów jest większa niż odpuszczania grzechów". Nie weszła do kinówki może dlatego, że jest troche za mocna i równo jedzie po kościeli, no i jest jakby na to nie patrzeć troche śmieszna, co tak troche średnio pasuje na początek powaznego filmu. Rozwala mnie też scena w ktorej Michael przepytuje narzeczonego córki Sonny'ego, nawet nie będę opowiadał, zobaczcie sobie sami. Mistrzostwo. Z takich szczegulików to dowiadujemy się na przyklad, że największa fajtłapa Fred jeździ zajebistym samochodem - 300SL. Jest też fajna scena z młodym Clemenza bzykającym laskę. No oglądajcie po prostu bo warto.
dialog Micheala z kardynalem z takim oto tekstem padającym z usta duchownego "w dzisiejszym świecie moc darowania długów jest większa niż odpuszczania grzechów". Nie weszła do kinówki może dlatego, że jest troche za mocna i równo jedzie po kościeli
Nie wiem w jakim kontekście te słowa padły, bo filmu nie widziałem, ale na mój gust to tutaj czuć gorzką ironię.
Raczej o to kardynałowi chodziło, znaczy może nie dokładnie o to, ale po tym tekscie doskonale wiadomo o co mu chodzi
ale czy przypadkiem linijka o mocy darowania długów nie weszła do kinowej wersji? bo coś mi się wydaje, że jednak weszła - przynajmniej tak ją pamiętam z wersji dvd.
Tak, te slowa padaja z ust kardynala w wersji kinowej
Hm, sorry, dawno nie oglądałem samego filmu. Pewnie wepchali do tej sceny kawałki dialogów z innych scen.
Osobiście jestem fanem dwóch pierwszych części "Ojca chrzestnego", trzecią uważam już za typowo komercyjny produkt. Część trzecia przyciąga tylko tytułem i wspomnieniem wcześniejszych filmów z Corleone. Można się spierać, która z części jest najlepsza, w pierwszej moim zdaniem więcej się dzieje. Natomiast druga zawiera dużo retrospekcji i nie ma już takiego tempa jak pierwsza. Podobnie jak wiele osób, które pisały na forum o tym filmie, ja również najpierw przeczytałem książkę Puzo. Potem dopiero zobaczyłem film. Książka to dobry wabik dla widza. Film z rodzaju tych, które ogląda się przez całe życie.
trzecią uważam już za typowo komercyjny produkt.
Co przez to rozumiesz?
Nie twierdze, że to kompletny gniot ale przyznasz że w porównaniu z wcześniejszymi częściami jest bardzo kiepska. Tak jak część 1 i 2 można bez kontrowersji uznać za arcydzieło tak 3 jest daleka od ideału. Rozumiem że reżyser chciał zakończyć cykl i opowiedzieć historie rodziny do końca. Jednak wygląda to jak dla mnie zbyt wymuszenie, na siłę. Zbyt wiele rzeczy w tym filmie denerwuje, nie mówiąc już o tym że film nie ma takiego rytmu i płynności jak wcześniejsze. Nieporównywalny z klasycznymi częściami był też klimat. Jedynie początek, czyli standardowo wielkie rodzinne przyjęcie i zdjęcie całej rodziny podczas niego nawiązuje do tego klimatu. Potem już nie ma ani klimatu, ani dialogów, które zapadły by w pamięć. Aktorstwo też pozostawia wiele do życzenia, w 1 i 2 każda nawet epizodyczna postać zapada w pamięć, w 3 wyróżnia się tylko Andy Garcia, próbuje ratować sytuacje ale gdzie mu do Brando, Pacino czy De Niro. Dlatego napisałem, że jest to niestety komercyjny produkt- kontynuacja kontynuacji. Próba sprzedania widzowi ładnie opakowanego, bardzo przeciętnego filmu.
Ja jestem tylko ciekaw o ile lepiej by był oceniany ten film, gdyby nie zagrała w nim Sofia Coppola
Próba sprzedania widzowi ładnie opakowanego, bardzo przeciętnego filmu.
Bardzo trafna wypowiedź z pierwszej strony tematu, z którą zgadzam się w 100%
Mi się zdaje, że wiem czemu wielu ludzi nie trawi zakończenia trylogii - jest ona mniej fajna, ma zupełnie inny klimat, nie ma takiej stylizacji, bo pokazane są czasy bardziej współczesne, pozostały tylko takie same problemy, albo przynajmniej taki sam ciężar dramatów bohaterów. Czy się to nam podoba, czy nie to ogromna ilość widzów lubi pierwsze dwie części dlatego, że mamy ładne zdjęcia, muzykę, klimat lat 40. i 50., kozackiego Brando, pamiętne teksty, strzelaniny i w ogóle jest ładnie pokazana, jak to niektórzy dosyć niesłusznie twierdzą "romantyczna strona gangsterstwa", rzekoma pochwała takiego życia. Jeśli się nad tym nie zastanawiać, to I i II są po prostu czymś w stylu fajnego, męskiego kina sensacyjnego, natomiast w III mamy właśnie to co wkleił Azgaroth wyżej, czyli przestępczość jako biznes i polityka, rzecz bardziej dla intrygantów i "biznesmenów", niż chłopców chcących trzymać dzielnicę w szachu udowodniając swoją męskość - mniej atrakcyjny materiał na film, więc i sam film mniej atrakcyjny, a że przy okazji jest to kontynuacja znanych dwóch filmów, to jeszcze łatwiej po niej pojechać twierdząc, że to komercha.
Jeśli się nad tym nie zastanawiać, to I i II są po prostu czymś w stylu fajnego, męskiego kina sensacyjnego, natomiast w III mamy właśnie to co wkleił Azgaroth wyżej, czyli przestępczość jako biznes i polityka, rzecz bardziej dla intrygantów i "biznesmenów", niż chłopców chcących trzymać dzielnicę w szachu udowodniając swoją męskość - mniej atrakcyjny materiał na film, więc i sam film mniej atrakcyjny, a że przy okazji jest to kontynuacja znanych dwóch filmów, to jeszcze łatwiej po niej pojechać twierdząc, że to komercha.
Dla mnie sam ważny, wzniosły temat to nie wszystko trzeba go jeszcze dobrze przedstawić w filmie. Trzecia część jest kontynuacją dwóch bardzo dobrych wcześniejszych filmów, którym niestety nie dorównuje. Materiał na film jest równie atrakcyjny jak w 1 i 2 tylko nie tak dobrze wykorzystany. Skoro robi się tak dobre dwa pierwsze filmy to dziwne, żeby kolejnego do nich nie porównywać.
Ja na przykład nie lubię w tym przypadku porównań i robię je troche na siłę, bo trylogię traktuje jako całość. Bardzo ciężko obejrzeć, a co dopiero mówić o sprawiedliwiej ocenie i zrozumieniu, trójkę bez znajomości dwóch poprzednich części. Dla mnie to konieczne zamknięcie całej opowieści.
Już tak zwracając się bezpośrednio do Ciebie, to skoro twierdzisz, że wady trójki to:
-brak rytmu, płynności
-brak klimatu z poprzednich częście(przecież go tam nie mogło być, skoro kompletnie inne czasy i sytuacja, dla mnie to jeden z mocnych elementów trójki - pokazanie jak głowa takiej tradycyjnej mafii radzi sobie(albo nie) w nowych czasach)
-brak kultowych dialogów
-aktorstwo
to w takim razie do niczego Cię nie mogę przekonać, bo to żadne konkrety i to samo mógłbyś mówić o dwójce w stosunku do jedynki, gdybyś odniósł takie wrażeni.
to w takim razie do niczego Cię nie mogę przekonać,
Szanuje Twoje zdanie, ale nie zmienię też swojego. To nie jest kwestia racji tylko gustu. Dla mnie trójka odstaje od reszty, oglądam ją z mniejszym zainteresowaniem. Porównania są bardzo niesprawiedliwe, ale niestety konieczne, szczególnie gdy wszystkie części reżyseruje ten sam reżyser. Spróbuj z kimś porozmawiać o seriach filmowych, bez porównań i odniesień
Pozdrawiam