wika
Według mnie Verhoeven w żadnym wypadku nie jest reżyserem marnym. Jego obrazy od strony technicznej zawsze stoją na najwyższym poziomie i przede wszystkim zadziwiają bardzo atrakcyjnymi pomysłami inscenizacyjnymi. Verhoeven to bez wątpienia dobry reżyser - po prostu kręci filmy na podstawie słabych scenariuszy. Z jego etapu hollywoodzkiego tak naprawdę jedynym dobrym filmem jest "Pamięć absolutna" (moim zdaniem dlatego, że na scenariusz miał duży wpływ David Cronenberg), całkiem w porządku jest też "Nagi instynkt", ale nie ukrywajmy - dialogi są potworne, zresztą jak w każdym skrypcie Eszterhasa. Cóż, w USA Verhoeven nie kręcił dobrych filmów - nie ma się co oszukiwać. Taki był jego wybór - chciał kręcić po prostu wysokobudżetowe orgie przemocy i dobrze mu z tym było, ja też nie narzekałem bo lubię nawet jego najbardziej gniotowate filmy, mają po prostu swój urok
Natomiast mocno się zdziwiłem gdy najpierw obejrzałem jego "Czarną księgę", która ogromnie różniła się od jego filmów Made in USA, a później jego wczesny film "Czwarty człowiek" - chyba najbardziej kontrowersyjny, coś jak "Nagi instynkt", z tym że zdecydowanie bardziej wymuskany znaczeniowo i stylistycznie. Podsumowując: polecam zapoznanie się z jego holenderską twórczością, sam mam zamiar nadrobić jeszcze filmy z lat 70., bo wydaje mi się, że warto.
Z jego etapu hollywoodzkiego tak naprawdę jedynym dobrym filmem jest "Pamięć absolutna"
pamięć absolutna jest fajna, ale do nagiego instynktu, starship troopers i przede wszystkim robocopa to jej daleko.
pamięć absolutna jest fajna, ale do nagiego instynktu, starship troopers i przede wszystkim robocopa to jej daleko.
Cóż, Twoje zdanie. Tylko co niby takiego fantastycznego jest w tej bezmyślnej sieczce w "Starship Troopers" (sam Verhoeven w powyższym wywiadzie przyznał, ze mu ten film nie wyszedł do końca) czy "Robocopie", który owszem - fajny nawet dziś, ale to właśnie dzięki ogólnej przemocy i wulgarnym/zabawnym tekstom, wersja z lektorem na TVP rządzi No, ale tak podchodząc do tego na chłodno, to ten cały "Robocop" niczym specjalnym nie jest. Dawało mi to dużo radości, gdy byłem dzieckiem, ale trzeba kiedyś dorosnąć
O ile się nie mylę, to nie oglądałeś jego filmów sprzed "Ciała i krwi"?
oglądałem czwartego człowieka i soldier of orange. filmiki w miare spoko, da się łyknąć, ale do poziomu produkcji amerykańskich nawet się nie zbliżają. co innego filmy Verhoevena po powrocie z usa - black book jest tak dobra jak najlepsze fabuły jankeskie. azazel też wymiecie. jestem tego pewien. nie dość że proza dobra, to jeszcze edukacja zagraniczna procentuje.
Heh, a ja myślałem, że jest na odwrót :)
to źle myślałeś. przez cały czas próbuje wyprowadzić cię z błędu:) nie ma nic lepszego - że się powtórzę - niż film amerykański (sfinansowany za dolary amerykańskie) kręcony przez nieamerykańskiego reżysera. z ostatnich przykładów: sunshine, labirynt fauna, the international, children of men i wiele, wiele innych.
co niby takiego fantastycznego jest w tej bezmyślnej sieczce w "Starship Troopers"
dużo klawych rzeczy, których nie ma nigdzie indziej na świecie.
Dawało mi to dużo radości, gdy byłem dzieckiem, ale trzeba kiedyś dorosnąć :)
w takim razie przepraszam, panie dorosły:) przypomnę ci te słowa, jak będę się śmiał z avatara:)
w takim razie przepraszam, panie dorosły:) przypomnę ci te słowa, jak będę się śmiał z avatara:)
No dobra, póki co jestem podjarany, ale nie wiadomo czy ja również nie będę się śmiał W każdym razie nazwiska reżyserów którzy się nim jarają przemawiają na Twoją niekorzyść - wydaje mi się czy Verhoeven też szykuje jakiś film w 3D?
"There's only two things I can't stand in this world. People who are intolerant of other people's cultures... and the Dutch."
A tak no poważniej. Paul However (jestem pewien, że nigdy nie nauczę się jego nazwiska ;P) to reżyser fajny. Słowo fajny, pasuje mi do niego najbardziej. Widziałem "Nagi Instynkt", "Pamięć Absolutną", "RoboCopa" i "Żołnierzy Kosmosu". W zasadzie tylko o jednym mogę powiedzieć coś więcej aniżeli "fajny" - o "RoboCopie". Bo ten film to wg mnie jedno ze szczytowych osiągnięć amerykańskiego kina s-f. "RoboCop" kopie dupy słowem [9/10]. Zaś reszta - cycki, krew, fucki. Fajnie [7/10 dla wszystkim powyższych produkcji].
Zrobiliście mi smaka na pozostałe amerykańskie filmy Paula, bo względem europejskiego kina jestem ignorantem i dobrze mi z tym ;D.
Niestety, Król olał "Winter Queen", zastąpi go Fiodor Bondarczuk. Czy ktoś wie, przy czym teraz Geniusz kina działa? Czy "Surrogate" z Halle Berry jest wciąż aktualne? Jak dla mnie, nieważne co zrobi, będzie git.
Jeden z moich ulubionych blogów wziął się za twórczość Verhoevena, jego autorzy przerobili póki co "Showgirls" (wstyd przyznać, do tej pory nie widziałem, ale po tym co przeczytałem, muszę zdobyć) i "Total Recall":
http://www.overthinkingit...verthinking-it/
"Showgirls" słabe jest, ale fanów swoich ma, w końcu to kino campowe w czystej postaci Za to trochę żal mi "Starship Troopers" (ostatnio po latach sobie powtórzyłem), bo to film zrobiony dla jaj, taka parodia powieści na podstawie której powstał (nazwałbym go satyrą). Sam tego filmu kiedyś nie cierpiałem jak większość, ale jakoś przejrzałem na oczy i już go toleruję, innym tego też życzę
Ja niedawno pierwszy raz zobaczyłem Starship Troopers i mi się bardzo podobało, byłem przygotowany na głupawą komedię o kosmicznych żołnierzach, a dostałem kapitalny, ale z przymrużeniem oka zrobiony film przygodowy/akcji. Ma parę wspaniałych scen - dyskusja o przydatności przemocy i wytłumaczenie zasadności szkolenia rzucania nożem w czasach konfliktów atomowych No i nie można też zapomnieć o kapitalnym CGI - rozpoznałem je praktycznie tylko podczas walki z wielgachnymi robalami, te mniejsze są zrobione perfekcyjnie. Elegancki film to jest.
Sam tego filmu kiedyś nie cierpiałem jak większość, ale jakoś przejrzałem na oczy i już go toleruję, innym tego też życzę
No więc autor tekstu poświęconego problemowi "Dlaczego wszyscy zrozumieli <<Robocopa>> a nikt nie skumał <<Starship Troopers>>" wyjaśnia to tak, że ST zmusza widza do sympatyzowania z faszystami z przyszłości. To może być trochę krępujące, szczególnie dla bardziej wyrafinowanych widzów (i krytyków filmowych), naturalnie do czasu, aż się pojmie, że z tego wszystkiego należy się głośno śmiać. Oraz podziwiać gore, wybuchy, robale i cycki Diny Meyer.
Jesli chodzi o "cycki Diny Meyer", to mowiac szczerze nie bardzo jest co podziwiac
Z tego co pamiętam, nie były duże, ale całkiem ładne.
Ja wolę podziwiać Denise Richards:)
...w Wild Things....
Swobodne emanowanie nagością i erotyką jest niewątpliwie zaletą Verhoevena. On robi to w bardzo subtelny sposób - są cycki i trzeba się z tym pogodzić
te, Snappik, ty chyba połowy filmów Króla nie widziałeś na oczy. że swobodnie operuje okrucieństwem i nagością - z tym mogę się zgodzić. ale że subtelnie - co to to nie:)
Verhoeven? On pokazuje wprost, bez zabawy w bycie subtelnym. Pokazuje tak jak jest i tyle. Dla mnie ok
te, Snappik, ty chyba połowy filmów Króla nie widziałeś na oczy. że swobodnie operuje okrucieństwem i nagością - z tym mogę się zgodzić. ale że subtelnie - co to to nie:)
Ja piszę tylko o nagości. Dla mnie filmy Verhoevena to wzór jeśli chodzi o ukazanie cyca, gołej pupy czy penisa Michaela Douglasa. Subtelność w tym przypadku polega na tym, że te elementy są u Holendra czymś naturalnym. Taka grupowa scena prysznicowa w Starship Troopers to idealny przykład
Pokazuje tak jak jest i tyle.
Verhoeven: I like showing things as they are. I don't avoid anything.
<ok>
[ Dodano: Nie Lis 29, 2009 16:53 ]
Sorry, my mistake. W nagrodę wygrywasz randkę z tym o to panem:
wole jednak randkę z tą panią:
http://www.youtube.com/watch?v=Vy33agksprM - wow, nigdy nie patrzyłem tak na tę scenę...
wyjebitny materiał! Król pod koniec gada ważne rzeczy (2:20)
od Diny się proszę odwalić - może cycków nie ma wspaniałych, ale przynajmniej są prawdziwe. Zresztą brak porządnych balonów nadrabia wszystkim innym
według mnie ma świetne cycki - idealnie mieszczą się w dłoni:)
Darowanym cycka nie zaglada sie... nie wiem, gdzie sie nie zaglada
według mnie ma świetne cycki - idealnie mieszczą się w dłoni:)
no i ważne, że rozpuszczają sie w ustach, nie w dłoni
(wiem, suchar)
anyway
A może Paul Verhoven? Przecież to on stworzył drugiego, najpopularniejszego cyborga w dziejach kina.
A potem tworzył coraz gorsze filmy. Nie, temu panu już dziękujemy, niech on od kina akcji się trzyma z daleka, bo wszystko co potem robił, to był totalny syf.
Jaki syf? Totall Recall to był syf? Jeden z najlepszych filmów Arnolda i jeden z najlepszych filmów sf lat 90-tych. Starship Troopers co prawda był nieco słabszy, ale to wciąż bardzo dobre kino akcji/sf i przy okazji ciekawa satyra na wojsko. Holowman może nie był wybitnym filmem, ale nazywanie tego totalnym syfem to totalna przesada.
Kadaver, rada dla nowoprzybyłego użytkownika: nie przejmuj się tym co pisze Sollozzo:)
Jaki syf? Totall Recall to był syf? Jeden z najlepszych filmów Arnolda i jeden z najlepszych filmów sf lat 90-tych.
No mi się nie podobał. Wręcz uważam to za jeden z gorszych filmów Arniego.
Jeśli jednak miało to być kino na serio, to wyszło to bardzo źle.
Nie miało być. Odsyłam do 2 płytowego Special Edition DVD i audio komentarzy Verhoevena i producentów, którzy po premierze płakali a obecnie tylko śmieją się na samo wspomnienie popremierowych recek większości amerykańskich krytyków i niezrozumienia przez nich istoty filmu.
Nie miało być. Odsyłam do 2 płytowego Special Edition DVD i audio komentarzy Verhoevena i producentów, którzy wówczas płakali a obecnie tylko śmieją się na samo wspomnienie popremierowych recek
Hmmm, ok, ale w takim razie raczej sami z siebie się śmieją. Fakt, że wszyscy wzięli ten film poważnie, świadczy raczej o twórcach, a nie o odbiorcach.
MODERATOR: Panowie, to temat o filmie Terminator: Ocalenie. Dyskusję o Verhoevenie i jego filmach proszę przenieść do odpowiedniego wątku.
Fakt, że wszyscy wzięli ten film poważnie, świadczy raczej o twórcach, a nie o odbiorcach.
Solo, Ty kpisz, czy o drogę pytasz? Jak fakt niezrozumienia filmu przez widzów może źle świadczyć o jego twórcach? Poza tym naprawdę niepojęte dla mnie jest, jak można ten film traktowac w 100% serio.
Skoro twórca wymyslił sobie, że zrobi sprytną satyrę na coś tam, a okazuje się, że wszyscy widzowie/krytycy uznali że to nie jest satyra tylko film serio, to chyba świadczy to źle o twórcy, że nie potrafił tak wyważyć proporcji, aby film wyglądał jak satyra/parodia. Tak to widzę.
wszyscy widzowie/krytycy uznali że to nie jest satyra tylko film serio
Nie wszyscy Solo, nie wszyscy. A to, że większość hamburgerów konceptu filmu nie zczaiła, to już raczej nie wina Verhoevena, nie uważasz? Bo skąd niby taki amerykański widz czy jakiś przypadkowy krytyk ma mieć jakiekolwiek pojęcie dajmy na to o II wojnie światowej, do której to Holender w "Starship Troopers" w różnoraki sposób na każdym kroku nawiązuje, jak jakaś połowa Amerykanów nie wie nawet, że Europa to nie jest stan w USA? A potem masz w reckach takie cuda, że "ST" to pochwała nazizmu, totalitaryzmu i inne bzdury.
Za wiki:
In the DVD audio commentary for the film, director Paul Verhoeven states unambiguously that the movie's message is "War makes fascists of us all", and that he sees the movie as a satire of American militarism. (The dress uniforms bear a distinct resemblance to those worn by members of the Third Reich.) On the same commentary, screenwriter Ed Neumeier (who had previously worked with Verhoeven on RoboCop) broadly concurs, although he sees the satire as applying to the whole of human history, rather than solely to the United States. Since the filmmakers did not make these statements at the time of the film's release, viewers have interpreted it variously: as a satire, as a celebration of fascism, or as a simple action film.
Pierwsze słyszę, żeby ktoś uważał ST za film serio
No, ale jeżeli komuś avatary wydają się zbyt niebieskie...
Nie wszyscy Solo, nie wszyscy. A to, że większość hamburgerów konceptu filmu nie zczaiła, to już raczej nie wina Verhoevena, nie uważasz?
Skoro większość, to są duże szanse że jego.
Verhoeven zrobił przede wszystkim satyre na współczesne hollywood. ale spoko nie robię sobie nadziei - nie ma szans, żebyś zakumał taki niuans.
Skoro większość, to są duże szanse że jego.
Krytycy byli podzieleni, widzowie też, z tym, że ci kumaci krytycy pisali recki pozytywne, a ci mniej kumaci negatywne (gdzieś tam można wyczytać, że np. na takich pomidorach był do stosunek procentowy 60 do 40 na korzyść tych pierwszych), a widzowie amerykańscy raczej filmu nie skumali, stąd m.in. taka box office'owa klapa. Teraz jaśniej?
stąd m.in. taka box office'owa klapa. Teraz jaśniej?
A co ma klapa filmu do jego zrozumienia? Sądzisz, że zrozumienie odniesień do III Rzeszy pomogłoby w wynku kasowym? Dlaczego?
A co ma klapa filmu do jego zrozumienia?
Ok, to może tak - film poniósł porażke w kinach, bo była spora konkurencja jeśli chodzi o wysokobudżetowe hity (rok 1997), ale i negatywne recki i opinie widzów też zrobiły swoje - ludzie mając do wyboru film z dobrymi reckami a ten ze złymi, raczej wybierali ten pierwszy.
Ok, to może tak - film poniósł porażke w kinach, bo była spora konkurencja jeśli chodzi o wysokobudżetowe hity (rok 1997), ale i negatywne recki i opinie widzów też zrobiły swoje - ludzie mając do wyboru film z dobrymi reckami a ten ze złymi, raczej wybierali ten pierwszy.
Możliwe, ale Twej tezie przeczą fakty. Ot, weźmy na przykład tegoroczne hity kasowe. Jakie mają recenzje? Przykładowo: "Transformers 2" i "Full Moon".
Możliwe, ale Twej tezie przeczą fakty. Ot, weźmy na przykład tegoroczne hity kasowe. Jakie mają recenzje? Przykładowo: "Transformers 2" i "Full Moon".
Napisałem, że między innymi to zadecydowało, obok dużej konkurencji, o klapie filmu. A co ma do tego dzisiejsza sytuacja? Nic. Spójrz, jakie tytuły w roku 1997 weszły oprócz filmu Verhoevena do amerykańskich kin - http://boxofficemojo.com/...?yr=1997&p=.htm . Negatywne recki i kiepskie opinie widzów były jedną z części składowych takiego stanu rzeczy, nie mówię przecież, że tą główną, decydującą. Do tego dochodzi oczywiście kategoria R i inne pierdoły.
Napisałem, że między innymi to zadecydowało, obok dużej konkurencji, o klapie filmu. A co ma do tego dzisiejsza sytuacja? Nic. Spójrz, jakie tytuły w roku 1997 weszły oprócz filmu Verhoevena do amerykańskich kin - http://boxofficemojo.com/...?yr=1997&p=.htm . Negatywne recki i kiepskie opinie widzów były jedną z części składowych takiego stanu rzeczy, nie mówię, że tą główną, decydującą.
No tak, ale fakty temu przeczą. Jeśli negatywne, wręcz miażdżące recenzje miałyby wpływać na popularność blockbustera, to jak wyjaśnisz sukces kasowy filmów które wymieniłem post wyżej?
Aha, czyli Ty serio chcesz porównywać ociekający krwią film kategorii R o wielkich kosmicznych robalach z opowiastką o robotach, która powstała w oparciu o niezwykle popularną w Stanach serię zabawek i komiksów i filmem skierowanym do dziewczynek przed pierwszą miesiączką i pryszczatych chłopców, chcących te dziewczynki poderwać?
Aha, czyli Ty serio chcesz porównywać ociekający krwią film kategorii R o wielkich kosmicznych robalach z opowiastką o robotach, która powstała w oparciu o niezwykle popularną w Stanach serię zabawek i komiksów i filmem skierowanym do dziewczynek przed pierwszą miesiączką i pryszczatych chłopców, chcących te dziewczynki poderwać?
Nie. Chcę porównać wpływ negatywnych recenzji na popularność filmu.
Powyższym wpisem stwierdzasz (nie wprost), że to jednak nie negatywne recenzje, a sama treść filmu mogła wpłynąć na jego popularność. Z tym oczywiście się po części zgadzam.
Ale możesz sobie darować złośliwości, o ile chcesz poważnie pogadać?
To nie żadna złośliwość - ja cały czas powtarzam, że negatywne recenzje i kiepskie opinie widzów to jedna z przyczyn takiego a nie innego box office'owego wyniku, a Ty zdaje się tego nie dostrzegasz. Nie jedyna, a jedna z. To, plus wspomniana treść filmu, duża konkurencja i kategoria R zrobiły swoje. Bo nie jeden czynnik jest tu kluczowy, a suma kilku - ot i cała filozofia.
Owszem.
W zasadzie tylko o jednym mogę powiedzieć coś więcej aniżeli "fajny" - o "RoboCopie". Bo ten film to wg mnie jedno ze szczytowych osiągnięć amerykańskiego kina s-f.
Słusznie twierdzisz bo Robo i u mnie to jeden z najciekawszych filmów gatunku z bardzo wiarygodnie zarysowanym światem przedstawionym. Taki w który można uwierzyć. I coś w tym filmie z "Blade Runnera" - cyborg odnajdujący swą człowieczą tożsamość. Superglina kręci mnie bardziej niż Terminator.
Na drugim miejscu "Pamięć absolutna" - dobre połączenie akcji z ponownie ciekawie przedstawionym światem przyszłości.
"Starship Troopers" zamyka podium. Świetne efekty lecz treść nie do końca kupuję. Robi wrażenie komputerowej strzelanki w której akcja przesłania fabułę. Interesujący lecz bez podniety.
Później "Hollow Man". Gdyby nie sztampowe skręcenie w stronę konwencjonalnego thrillera to by mi się bardziej podobał. Ale jest niezły.
Na końcu "Nagi instykt" oraz "Showgirls". Raczej mi obojętne tytuły.
KRÓL wygłosił orędzie
W wywiadzie udzielonym MTV Verhoeven ujawnił, iż "The Surrogate" wciąż jest w planach i że będzie to obraz prowokujący, który ma przywrócić kinu Hollywood "prawdziwą kategorię R". Teraz w Hollywood praktycznie nie kręci się filmów, w których wprost pokazany byłby seks. Gdzie nie spojrzeć, tam same tytuły PG-13. "The Surrogate" ma to zmienić – mówi reżyser. Problemem jest znalezienie producenta, który zechce wydać 30 milionów na realizację obrazu.