wika
Najlepszy serial medyczny w historii telewizji. Kiedyś leciał na dwójce, teraz zdaje się, że można go obejrzeć na AXN. Gdyby nie genialna kreacja Hugha Lauriego jako tytułowy House, ten tasiemiec nie różniłby się niczym od wielu innych tego typu. Schematyczna fabuła prawie każdego odcinka, a także średnio ciekawe postaci drugo i trzecioplanowe mogłyby zanudzić na śmierć, jednak do akcji wkracza House i nic nie jest takie jak przedtem.:) Ogląda ktoś?
Kilka cytatów :
House przegląda "szuflady" w kostnicy.
Cameron: Czego tam szukasz?
House: Dzwoniłem do mamy. Nie odebrała.
House przychodzi późnym wieczorem do szpitala.
- Po co pan tu wraca? Pacjent?
- Nie, dziwka. Zamiast do domu przyszła do mojego biura.
House: "Tak mało czasu, a tyle porno w internecie - samo się nie ściągnie"
House: Like the philosopher Jagger once said, “You can’t always get what you want.”
Pacjent: What is that? What are you taking?
House: Painkillers.
Pacjent: Oh.. for your leg.
House: No, cuz they're yummy! Want one?
Najlepszy serial medyczny w historii telewizji. (...) Gdyby nie genialna kreacja Hugha Lauriego jako tytułowy House, ten tasiemiec nie różniłby się niczym od wielu innych tego typu. Po przeczytaniu drugiego zdania to pierwsze nie brzmi zbyt wiarygodnie.
House'a próbowałem oglądać, nie wciągnął mnie. Odniosłem wrażenie że te dialogi są zbyt nachalne, przesadzone i wymuszone. Zamiast na kreowaniu super cool dialogów głównego bohatera scenarzyści mogliby poświęcić też nieco uwagi całej reszcie. Strasznie to nudne.
Wolę Grey's Anatomy i ER (odcinki ze starą, najlepszą obsadą), gdzie postacie na pierwszym, drugim i trzecim planie są ciekawe, nie tylko jedna, tytułowa.
To jest serial skoncentrowany w 80% na jednej osobie, więc trudno oczekiwać, że pozostali bohaterowie będą tak samo ciekawi. "Chirurdzy" rzeczywiście są ciekawi, ale "Ostry Dyżur"? Ble.
Większość seriali traktujących jakiś zawód ma perełkę. W takich właśnie serialach w każdym odcinku są nowe przypadki i zawsze jest jakiś schemat. Niektóre jednak seriale potrafią 'wybić się' z przeciętności. Obecnie w serialach medycznych taką perełką jest Dr House, a np. w serialach prawniczych Boston Legal.
House opiera się właściwie TYLKO na kreacji Hugha Lauriego. To główny bohater jest ponad przeciętny- zawsze powie swoje mądrości i rzuci obleśny żarcik. Krótko: sympatyczny skurwiel.
Serial jest strasznie schematyczny, ma wiele niedorzeczności i głupot (a szczyt: lekarze włamujący się do mieszkań).
Jeśli chodzi o 2 plan to rzeczywiście słabo wchodzi przy Laurie. Miło jednak zobaczyć znów Roberta Sean Leonard i przyjemnie się robi jak widać Lise Edelstein, ale za to Jennifer Morrison powinna grać pacjentkę w śpiączce.
Wiem, że jest to serial medyczny, lecz uważam, że za mało jest życia prywatnego bohaterów, a za dużo medycyny- np. w Boston Legal nie nudzimy się sądem cały czas, wiec przyjemniej się ogląda.
Atutem serialu są świetne ujęcia budowy człowieka.
7+/10 - taki serial na niedzielne popołudne.
mówiąc wprost: gdyby nie ciekawie napisana i równie dobrze zagrana postać Gregory'ego House'a, to cały serial utonąłby w morzu nijakości i bełkotu medycznego. Laurie jest na tyle utalentowany, że potrafi pociągnąć serię mocno wzwyż.
jednak jeśli miałabym wybrać najlepszy serial medyczny, to wskazałabym na Grey's Anatomy.
Obecnie w serialach medycznych taką perełką jest Dr House
A nie, bo Scrubs
Swoją drogą patrzyłem trochę na tego House'a i zauważyłem że jego postać jest leciutką zrzynką, a może nie wiem, inspirowana doktorem Coxem z wyżej wspomnianego przeze mnie Scrubsa
Też sympatyczny skurwiel, puszczający ostre teksty i nie przejmujący się niczym
Kiedy House został popularny w którymś sezonie Scrubsów mamy taką scenę :
Jedna ze stażystek - House jest genialny!
Cox - *pac ją w głowę z całej siły*
Pod koniec odcinka Cox kuleje, bo pudełko mu spadło na nogę
Wg. mnie John C.McGinley w Scrubsach tworzy lepszą postać doktora "sukinsyna" - Who's with me?
nie wybieram żadnego, bo obydwaj są genialni, ale... tylko House jest przystojny (:
Zgadzam się ze Snufferem i dlatego właśnie nie rozumiem aż takiego fenomenu "House'a". Laurie jest dobry w tej roli, ale to tyle jeżeli chodzi o ten serial. "Scrubs" wygrywa z "House" tym, że jest oryginalniejszy, a do tego w dobry sposób łączy elementy dramatu i komedię, w "House" jest wyłącznie House. A i tak wolę cynicznego, sarkastycznego, wrednego, a zarazem błyskotliwego doktora w wykonaniu McGinleya. House nie nazywa innych żeńskimi imionami. ;)
http://pl.youtube.com/watch?v=W5CxojdyAcc
http://pl.youtube.com/wat...feature=related - od razu widać że Cox lepszy
House przereklamowany. O.
I to o czym wspominałem
http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Nie nakręcaj się tak, Snuffer.
House jest świetny!
Ja to się nakręciłem już z pół roku temu
Cox jest świetny.
I możemy tak w kółko
Ale że widziałem tylko urywki, to moje pytanie - czy dobrze się to ogląda? W sensie czy nie nudzi. Szukam czegoś co mógłbym sobie zapuścić po ciężkim dniu i po prostu się odprężyć
Polecam Chirurgów (Grey's Anatomy). Tam jest ciekawe wszystko, nie tylko główny bohater.
House też się świetnie nadaje.
Chirurgów oglądałem tylko 1 odcinek i wydają się ok.
Polecam Chirurgów (Grey's Anatomy). Tam jest ciekawe wszystko, nie tylko główny bohater.
A daj spokoj. Przeciez to Jezioro marzen, czy cos w tym stylu, w kitlach.
Ble.
Lzawy tasiemiec dla bab (przepraszam wszystkie baby:). Schemat wyglada nastepujaco: twoja dziewczyna oglada Chirurgow i M jak Milosc, a ty Sopranos. :)
Jak można porównywać House'a ze Scrubs i postać Coxa z Gregiem?? No jak?! Cox jest postacią tak przerysowaną, nierealną i absurdalną, że wręcz "komiksową" zresztą jak całe "Scrubs". Światem tego serialu rządzi kompletny chaos i brak logiki a'la Monty Python.
Natomiast "Dr House" mimo kilku przegięć i nielogiczności to jednak serial medyczny z elementami humoru, a nie na odwrót.
Dr Cox to po prostu postać z papieru. Te jego monologi, teksty i zachowania są idealnie dopasowane do konwencji "Scrubs", jednak nie mogą się równać z poczuciem humoru House'a.
Ps. Ja naprawdę lubię "Scrubs".:0
Cox nie jest postacią przerysowaną, nierealną i abusrdalną. Paradoksalnie jest chyba jedną z najprawdziwszych postaci w "Scrubs" i to nie dlatego, że całe "Scrubs" jest przerysowane - bo do czwartego sezonu nie jest tak przerysowane, jak później - ale dlatego, że jednak sporo się mówi o nim i tym dlaczego jest jaki jest. Jasne, anazliowanie postaci Coksa nie jest ważnym elementem i często może wydawać się nierealny ze swoimi jazdami, ale sama postać może spokojnie istnieć w prawdziwym świecie. Ba, nawet istnieje, bo Cox jest wzorowany na ojcu Christy Miller (w serialu była żona Coksa, a prywatnie żona twórcy serialu, Billa Lawrance'a). ;)
A "Scrubs", mimo że podchodzi do wszystkiego bardziej komicznie to przez pierwsze sezony (po czwartym robi się bardziej slapstickowo i absurdalnie) podchodzi do zagadnień medycznych całkiem poważnie.
Schemat wyglada nastepujaco: twoja dziewczyna oglada Chirurgow i M jak Milosc, a ty Sopranos.
Jakuzzi, ty cholerny szowinisto (:
Cox nie jest postacią przerysowaną, nierealną i abusrdalną. Paradoksalnie jest chyba jedną z najprawdziwszych postaci
zgadzam się w całej rozciągłości. to już House jest bardziej nierealny, mimo że, paradoksalnie, występuje w "normalniejszym" serialu.
MADtv parodiuje House'a. Nawet niezłe.:)
http://pl.youtube.com/watch?v=LcQsD0HU0SY
Dr.House to jak narazie jedyny serial (poza Archiwum X), który zechciałbym mieć na swojej półce, ale jakos nikt nie chce go wydać. House jest genialny i dosadny do bólu w swoich osądach i taki zupełnie nieprzeciętny - w jego osobie jest jakis magnes!
House'a zacząłem oglądać teraz, gdy na Dwójce puszczają go każdego wieczoru. Serial sympatyczny, a szczególnie wspomniany już nietuzinkowy główny bohater i jego cięte teksty. Co najlepsze (chociaż jest już schematem) widz czuje się jakby był jednym z pomocników House'a- doktorek snuje swoje teorie, ale nie zawsze do końca mówi co ma na myśli, a jego asystenci orbitują wokół jego pomysłów i dodają swoje opinie (tak samo jak my nie do końca wiedzą, co siedzi w głowie House'a). Wyzwania zawsze są zagmatwane i z zaciekawieniem patrzymy jak House rozwiązuje medyczne łamigłówki.
Ktoś tu wspomniał, że o wiele lepszy jest E.R. lub Grey's Anathomy. Nie porównywałbym w ogóle House'a do tych produkcji, bo to całkiem inny kaliber, stylistyka. Porównywanie House'a i E.R. to jak stawianie obok siebie Colombo i Miami Vice- obydwie o gliniarzach/detektywach, ale z całkiem innej strony.
W mojej opinii E.R. to fenomen i serial doskonały (oczywiście dopóki stara obsada była w miarę kompletna)- mamy niejako równowagę miedzy pokazywaniem problemów medycznych a życiem prywatnym personelu szpitala. Ponadto postacie nie są płaskie- mają swoje wady i zalety, wzloty i upadki.
A jeśli chodzi o Grey's Anathomy- to raczej melodramacisko albo inna miałka, rozwleczona do granic możliwości historyjka romantyczna z medycyną w tle. Tytułowa Grey i jej koleżanki, wiecznie nieszczęśliwe, zakochane ale niepewne swej miłości z maślanymi oczkami wpatrujące się w kamerę. Ten serial porównałbym do Magdy M- taka historia, gdzie przez ileś tam serii główna bohaterka schodzi się i rozchodzi ze swoją wielką miłością, a w międzyczasie twórcy udają, że mamy do czybnienia z serialem o prawnikach. Bełkotliwe, nudne, rozwleczone serialisko dla nastolatek i lasek siedzących przed telewizorem w grubych, wełnianych skarpetach i wielkim, rozciągniętym swetrze z pudłem chusteczek do ocierania łez w chwilach wielkich wzruszeń.
Uwielbiam ten serial
Tak? No to terazmuszęobejrzeć! :)
Nie no, i tak warto. Serial moze faktycznie odrobinę schematyczny, a wiekszosc aktorów zwykle jedynie statystuje Lauriemu, ale ten sam potrafi stworzyć nieprawdopodobne show. To inteligentna, nieprzewidywalna bestia, i naprawde dobrze się to oglada. House nie trzyma się reguł, więc czasami dowcipy są poniżej pasa, etyka lekarska wielokrotnie jest w serialu łamana, a ludzie stawiani w nietypowych sytuacjach, podobnie jak i sam doktor. Ja tam w każdy czwartek zasiadam przed TV...
A ostatnio zrobili nam prezent i puścili dwa odcinki
Jonx - to nie prezent, tylko na stałe będą lecieć 2 tylko jak długo - nie mam pojęcia...
Bardzo się cieszę, bo jeden odcinek, jak dla mnie, za szybko się kończy.
Siłą rzeczy jest fakt że "House M. D." bez tytułowego bohatera byłby zwykłym mdławym serialem medycznym. Bo założę się z każdym że ogląda House'a tylko ze względu na genialną rolę Hugh'a Laurie'go a nie ze względu na prezentowane przypadki pacjentów. A jeśli chodzi o "Chirurgów" to obejrzałem tylko pierwszy sezon i gdyby nie późna emisja kolejnych to oglądałbym go dalej. A "House M. D." to mój ulubiony serial i oby kręcono go dłuuuuuuuuuuuuuuugo (ale nie tak długo jak Modę na sukces)
pożyczyłam od mojej szefowej drugi sezon na dvd i obejrzałam ciągiem Od dawna kocham Hugh Lauriego, a jako House jest rewelacyjny. Owszem, serial jest niezwykle schematyczny - problem - pierwsza diagnoza - nie działa - druga diagnoza - nie działa - olśnienie - trzecia diagnoza i uwaga działa, ale jakoś mi to nie przeszkadza Niektóre odcinki genialne, niektóre słabsze, ale ogólnie bardzo na tak. A poza tym, nie tylko Laurie jest świetny, ja jestem wielką fanką Roberta Seana Leonarda - jego Wilson jest fantastyczny - cierpliwy, ale jednocześnie potrafi być wredny.
House zmienił swój tor fabularny w od czwartego sezonu. W przeciwieństwie do trzech pierwszych poszczególne można było właściwie oglądać bez kolejności (nie licząc wątku z eks-miłością House'a której nie znoszę ). Od 4 sezonu jest inaczej; przypadki schodzą nieco na bok, by w 5 sezonie być niemal jako tło. Serial generalnie trzyma poziom, co jak na 5 sezonów to świetny rezultat. Mogą trochę szczypać wątki rodem z telenowel, ale póki co tylko tak było tylko... raz? Osobiście uważam go za jeden z najlepszych seriali ever a czepianie się powtarzającej formuły jest głupie, bo seriale właśnie takową mają .
Warto to oglądać dla samych dialogów i rozmów House a Wilsonem. Moja przygoda z tym serialem zaczęła się przypadkowo od odcinka na TVP2, w którym to padł taki dialog (pewnie przekręcę):
- Doładuj komórkę.
- To można je doładowywać? A ja zawsze kupowałem nową!
Tak mnie rozbroiła ta scenka, że do dzisiaj oglądam House jak dziecko dobranocke .
[quote="Snuffer"]
Swoją drogą patrzyłem trochę na tego House'a i zauważyłem że jego postać jest leciutką zrzynką, a może nie wiem, inspirowana doktorem Coxem z wyżej wspomnianego przeze mnie Scrubsa
Też sympatyczny skurwiel, puszczający ostre teksty i nie przejmujący się niczym
zgadzam się, też odniosłem takie wrażenie, nie zmienia to jednak faktu, że jest to jeden z najlepszych seriali medycznych.
ER był również niezły, ale w Housie chodzi głównie o Housa i ja to kupuje.
Nie wiem dlaczego ktoś porównuje Housa do ER czy innych Chirurgów. House jest serialem o lekarzu-geniuszu który w niewyszukany sposób śmieje się ze świata, ale osobiście uważam że mógłby też być strażakiem, policjantem, adwokatem itp. liczy się jego charakter. Odcinki są schematyczne, pokazują najdziwniejsze przypadki chorób na świecie ale to plus charakter Housa tworzy nieprawdopodobnie absurdalny i surrealistyczny klimat serialu. Natomiast ER czy Chirurdzy to takie telenowele, sorry nigdy mnie nie fascynowały. Te seriale mogą być bardziej fachowe ze strony medycznej ale kto twierdzi że House to serial stricte medyczny?
- Widzę że leczysz teraz sportowców.
+ Ale ja nie jestem...
- Oswojony z pojęciem sarkazmu.
Widziałem kilka odcinków tego serialu dość dawno temu - ale nie chwyciło. Jasne - Laurie, jego one - linery, bla bla bla. Problem mój z tym serialem polega na zbyt dużym nasyceniu pretensjonalnymi, pseudofilozoficznymi gadkami w gruncie rzeczy o niczym. pamiętam odcinek o zgwałconej dziewczynie - do tej pory pojęcia nie mam , czemu ona chciała gadać z Housem, czemu on chciał gadać z nią i o czym ta ich rozmowa właściwie była. Także jak dla mnie zmarnowany potencjał.
premiera 6go sezonu średnio mi się spodobała. Dużo szumu o nic. Przez 5 sezonów powielano schematy i praiwe wszystkie odcinki były wg jednego szablonu budowane. Teraz stworzyli 2godzinny film, który z serialem medycznym nei ma nic wspólnego. Fajnie, że serial ewoluuje, ale bez przesady. Chcieli dać coś nowego, świeżego. I dali. Tylko troszkę przesadzili. Brak reszty ekipy się bardzo odczuwa - sam House to nei to samo. Laurie oczywiście wykonał kawał świetnej aktorskiej roboty, scenarzyści dali ciała.
Już ostatni sezon był ogromnym spadkiem formy. O ile wcześniejsze serie były dośc równe i utrzymywały się na poziomie dobrym, a nawet zdarzały się prawdziwe perełki - Three Stories, House's Head, to ostatni sezon - obrzydliwy przeciętniak. Więc zgadzam się z postem powyżej - zmarnowany potencjał, serial jednego aktora.
Pierwszy odcinek 6-go sezonu świetny do połowy mniej więcej, stary dobry zgryźliwy House, reszta jego tymczasowych kompanów też niezgorzej... Ale druga część badziewna totalnie, chyba chcieli z tego dramat zrobić... A już końcówka z pozytywką i happy endem to porażka po całości...
Ale zapewne już w następnym odcinku będzie powrót do starej formuły...
Oby. Przerwa od szpitala i zakręconych klinicznych śledztw była dobra, ale próba naprostowania charakteru House'a i jego wyciąganie wniosków z tego to jakiś absurd.
Wojtky, największy spadek formy to sezon 4. Do połowy piąty też jest badziewiasty, ale pod koniec robi się powoli z tego klasyczny, wciągający House ze świetnym twistem.
Mi właśnie 4 sezon podobał się tak samo jak 2 i 1, a lepszy był nawet od 3go. A House's Head to najlepszy odcinek serialu, oraz moim zdaniem jeden z 3-4 najlepszych epizodów zeszłego roku. Finał 5go sezonu - tak, tak poziom poszedł wyraźnie górę. Szczególnie ostatni odcinek bardzo dobry.
Najlepszy odcinek serialu to dwuepizodowa historia, gdzie przed śmiercią w konwulsjach, pacjenci dostawali szalonej śmiechawki. Doskonały popis aktorski Omara Eppsa, którego do tej pory nie doceniałem.
Chodzi Ci chyba o euphoria part I i II z 2go sezonu. Nawet dobre odcinki.
Rewelacyjne. W ogole drugi sezon wymiata.
Pierwsza seria 9/10, druga 10/10, trzecia 8/10. Potem juz zjazd w dół jest. Głównie przez nowy zespół, który jest zbiorowiskiem tak papierowych i dennych postaci, że żal dupę ściska.
Nie wiem dlaczego ktoś porównuje Housa do ER czy innych Chirurgów.
Czy do "Scrubs". Powinno się tego zabronić, bo "House" jest jedyny i niepowtarzalny, nawet jak usiłuje rozkminić, co jest z nim nie tak.
próba naprostowania charakteru House'a i jego wyciąganie wniosków z tego to jakiś absurd.
Właściwie czemu? Postępowanie House`a, dostarczające widzom tyle radości, jest też źródłem nielichych problemów dla otoczenia. Nie można zbyt długo być mizantropicznym prawie że bucem. Nawet bycie genialnym diagnostą czasem nie wystarcza, by zachować zdrowie, posadę i satysfakcję z życia. Coś trzeba zmienić. nie wiadomo jeszcze, w jakim kierunku, ale House na szczęście zachował swój niezrównany sarkazm. Zobaczymy, co powiedzą jego współpracownicy - myślę, że coś odwalą;)
Rewelacyjne. W ogole drugi sezon wymiata.
W ogóle cały "House M. D." wymiata i nie ma tu miejsca na negatywne komentarze;)
6x02 tylko utwierdza mnie w opinii, że serial leci po równi pochyłej w dół. Słabiutki odcinek. Bo dość niezłym odcinku otwierającym sezon ten wypada blado. Foremana nie trawiłem nigdy, więc niesamowicie mnie dziś drażnił pojawiając się nader często na ekranie. Pomijam już fakt, że serial nazywa się House, a jego zbyt często nie było akurat widać. Szkoda, bo jest on teraz chyba jedyną dobrą stroną produkcji.
Gdyby nie b. dobry odcinek finałowy 5 serii, to powiedziałbym że nie było niczego wartego uwagi od końcówki 4 serii. Coraz, coraz gorzej.
Po żałosnym sezonie czwartym, gównianej pierwszej połowie piątego i dość niemrawym początku szóstego, serial w części szóstej w końcu wrócił do wysokiego poziomu z trzech pierwszych serii. Mam nadzieję, że nie był to tylko jednoepizodowy wyskok. Stara ekipa, brak efekciarstwa, dobry humor, dialogi i ciekawy przypadek. Oby tak dalej.
Jestem przy drugiej połowie piątego sezonu i naprawdę mi się podoba, ciekawie wszystko zrobione i wciagające:) no ale zobaczymy co będzie dalej.
W sezonie 6 raz jest fajnie, raz do dupy. Póki co, całość mogę ocenić na 4-5/10. 4 głównie za odcinek "Black Hole". Oprócz kretyńskich halucynacji z kosmosem, dostajemy jeszcze badania na eksperymentalnej, magicznej maszynie... czytającej w myślach! WHAT THE FUCK?
Kiedyś musiało się to sypnąć. Ja czekam na całość i dopiero wtedy zobaczę. Zobaczyłem tylko początek pierwszego odcinka i bym ok. Mam nadzieję że House przynajmniej trzyma poziom i dalej jest śmieszy, mnie przynajmniej zawsze rozśmieszał.
A mnie sie do 4 Sezonu podobał. 5 to była pomyłka. 6 jeszcze nie zaczalem ogladac nawet.
Odpuściłbym sobie Shamar, są dziesiątki ciekawszych seriali. A House jest już cieniem tego, czym był w seriach 1-4.
Chyba seriach 1-3. Z nadejściem czwartej wszystko się zmieniło, a serial jako całość upadł na pysk.
Dla mnie nawet te kilka odcinków z dwóch pierwszych sezonów było niemal nieoglądalne...
Ilekroć trafiałem na House'a w TV, odnosiłem wrażenie że cały czas emitują jeden odcinek. Jakoś tak zawsze miałem szczęście widzieć scenę w której wszyscy siedzą przy stole, a House kuśtyka po pokoju. Każdy rzuca jakieś Rozwiązanie Zagadki Medycznej Tygodnia a House w odpowiedzi sypie błyskotliwymi sarkastyczno-cool ripostami.
Prawda, ale taki urok seriali, w których każdy odcinek można rozpatrywać jako standalone. Mnie w tym serialu wkurza pseudogłębia najbardziej. Punktowanie "House vs God" na tablicy, odcinek ze zgwałconą dziewczyną, te sprawy.
Chyba seriach 1-3. Z nadejściem czwartej wszystko się zmieniło, a serial jako całość upadł na pysk.
Nieprawda. W 4 wreszcie wykroczono poza non-stop dublowany schemat . Wyszukiwanie zastepców bylo dobre ( wreszcie jakas odmiana ).
3 sezon i pierwsza połowa 4 najlepsze.
A wklejam, może komuś przypadnie do gustu:
montaż ze starych dobrych odcinków.
Jak już mowa o muzyce, to serial ma czasem świetny podkład.
Niedawno zwariowałem na punkcie tego:
http://www.youtube.com/watch?v=De8syosJ2hM
A kiedyś na punkcie tego:
http://www.youtube.com/watch?v=4hv6sQXI1WY
Na sciezkach z serialu jest sporo rodzynków