wika
Zauważyłem, że w ostatnich dniach doceniono tu współczesne iberyjskie kino grozy. Dobrze, dobrze, w rzeczy samej to tutaj chyba najprędzej można szukać przeciwwagi dla amerykańskiego chłamu. Pozwolę sobie zatem przedstawić całkiem sympatyczne wprowadzenie do tematu o którym już kiedyś pisałem na innym forum - serię "Peliculas para no dormir" bardzo ładnie w pigułce prezentującą, że tak brzydko się wyrażę, trendy i kierunki w jakich podążąją współcześni hiszpańscy twórcy bawiący się w straszenie:
Regreso a Moira
reż. Mateo Gil
Mateo nie wyreżyserował co prawda żadnego znaczącego filmu, ale to stały współpracownik Amenabara. Wspólnie napisali scenariusze do wszystkich (oprócz "Innych") filmów Alejandro, od "Tesis" do "Mar Ardentro".
Mnie ten epizod niemal zachwycił. Nie jest to do końca horror, nie budzi grozy. Za to ma niezwykły, nostalgiczny nastrój - taka jakby kompilacja "Stand by Me", "Kręgosłupu Diabła" i np. książki "Cień Wiatru" (nie mam tu na myśli fabuły, ale taki charakterystyczny "iberyjski" klimat). Stary pisarz wraca do miasteczka, w którym kilkadziesiąt lat temu dorastał. Przy okazji przypomina sobie epizod z młodości - romans z tajemniczą piękną starszą kobietą, która jednak delikatnie mówiąc nie cieszyła się szacunkiem ogółu. Mówiąc wprost, była uważana za prostytutkę, czarownicę, wiedźmę czy co tam jeszcze można sobie wyobrazić...
Ładne zdjęcia, nostalgiczno-tajemniczy klimat... nie ma flaków, jest trochę golizny. Wystarcza mi to jednak aby uznać ten jeden epizod za lepszy od wszystkich choćby z drugiej serii Masters of Horror. A to dopiero początek.
La Culpa
reż. Narciso Ibanez Serrador
A to akurat dość słabe jest. Wydumana historia o szanowanej lekarce, która w swoim starym domu pokątnie przeprowadza aborcje. Jak sie okazuje w domu mieszka ktoś jeszcze. Nudnawy epizod, który na domiar złego pod koniec zaczyna się rozłazić scenariuszowo. Napięcia brak, nawet cycków ani przemocy nie ma. Obejrzałem-zapomniałem.
Cuento de Navidad
reż. Paco Plaza
Szóstka dzieci łapie św. Mikołaja, który okazuje się groźną przestępczynią, uciekającą przed policją. W wyniku splotu wydarzeń pani umiera i zamienia się w zombie...
Reżysera znałem do tej pory z kiepskiej "Romasanty". Tym razem jest o wiele lepiej. Przede wszystkim lekko i zabawnie. Jest to połączenie przygodowego filmu dla dzieci a la "Goonies" z zombie-horrorem. Mamy tu trochę krwi, całość jednak opowiedziana ze sporym przymrużeniem oka. Gówniarze wiedzę o tym jak radzić sobie z zombie czerpią ze starego kiepskiego horroru, a ostateczna rozgrywka ma miejsce w wesołym miasteczku przy akompaniamencie jakiegoś hitu disco z lat osiemdziesiątych. Nie jest to oczywiście film idealny, ale bardzo wdzięczna, sympatyczna to rzecz. W jednej z głównych ról Ivana Baquero znana z "Labiryntu Fauna".
Para Entrar a Vivir
reż. Jaume Balaguero
Do tej pory Balaguero mnie nie przekonywał. Tym razem Jaume stanął jednak na wysokości zadania. To historia o młodym małżeństwie, które ogląda mieszkanie w wiekowej kamienicy. Nie są przekonani, a pani, która pragnie im je sprzedać staje się coraz bardziej natarczywa... Bardzo ładne zdjęcia, niezły klimat, znowu cała historia wzięta w pewien nawias (bo jak poważnie traktować historię o obłąkanej sprzedawczyni mieszkań). Ale jest krew, są elementy inspirowane Silent Hillem i w ogóle miło i bezboleśnie się to ogląda.
Adivina Quién Soy
reż. Enrique Urbizu
Fajna, intertekstualna zabawa o kilkunastoletniej dziewczynce, która żyje w świecie fantazji a jej jedynymi przyjaciółmi są postaci z horrorów. Jak sie potem okazuje przyjaciele ci nie są bynajmniej wyimaginowani, a gdy ktoś zapragnie skrzywdzić dziewczynkę i jej mamę, biorą oni sprawy w swoje ręce. Reżysersko nie jest to mistrzostwo świata. Zdarzają się dłużyzny, a parę rozwiązan nie jest do końca dla mnie zrozumiałych. Rekompensują to "przyjaciele" bohaterki - wystarczy, że wspomnę, że są to m.in. Leatherface i Nosferatu. A na nich zawsze miło popatrzeć. Poza tym mnóstwo tu horrorowych smaczków, nawiązań, których wyłapywanie sprawia sporo przyjemności. I zajebista mama głównej bohaterki! Mniam!
La Habitacion del Nino
reż. Alex de la Iglesia
Po raz kolejny młode małżeństwo z dzieckiem wprowadza się do starego domu. Ponieważ śpią z bachorem w oddzielnych pokojach, zaopatrzyli się w to takie ustrojstwo - kamerka+monitorek, tak aby cały czas mieć na oku małego. Pewnego razu ojciec widzi, że dzieciak nie jest sam w pokoju. Oczywiście nikt poza nim postaci tej nie dostrzega...
Alex de la Iglesia znany jest z poczucia humoru, i choć nie jest to komedia, elementów komicznych kilka tu się znajdzie. Poza tym wiele tu nawiązań do "Lśnienia" i innych klasyków grozy, kilka oryginalnych pomysłów, umiejętnie budowane napięcie... Po raz kolejny w tej serii ponadprzeciętnie dobre zdjęcia. Niezła, choć dość przewidywalna końcówka. Udany, nie odbiegający poziomem od pozostałych epizod.
Regreso a Moira
Rozumiem 'prawie zachwyt' Starka, ale nie do końca go podzielam. Mój zarzut (w zasadzie jedyny) może wydawać się dziwny, ale... za dużo horroru jest w tym horrorze:)
Gdyby zachować linię fabularną i metodę narracji, ale pozbyć się większości 'straszaków' i drastycznych elementów - wtedy byłoby kapitalnie. Bo jest nostalgia, bo jest tęsknota i przeznaczenie silniejsze niż śmierć. A to wystarczy by nakreślić _zachwycającą_ historię.
Ten tekst pisałem koło roku temu na gorąco. Jakiś czas później powtórzyłem sobie ten epizod i przyznam, że też zwróciłem na to uwagę - ta historia sprawdziłaby lepiej gdyby pozbawić ją horrorowej otoczki. Tak to trochę wygląda jakby Gil miał gotowy scenariusz z którym za bardzo nie wiedział co począć więc gdy dostał propozycję od Serradora udziału w Peliculas..., dorzucił parę elementów kina grozy żeby wbić się w konwencję serii i tyle.
Co nie zmienia faktu, że wciąż jestem _niemal zachwycony_, choć tym razem z większą świadomością występujących w tym epizodzie niedociągnięć. Mało ostatnio filmów w których tak sugestywnie oddany byłby klimat tęsknoty za młodością, gdzie najprostsze uczucia działają z taką intensywnością i rzutują na całe życie bohaterów.
La Habitacion del Nino
Fajne podejście do tematu przeklętych domów i opowieści o duchach. Początek filmu to wręcz tradycyjna opowiastka tego typu, jednak rozwiązanie już takie nie jest. Gdyby tylko film zakończył się na scenie rozmowy telefonicznej...
Jak dotąd seria prezentuje się świetnie, apetyt zdecydowanie mi się zaostrzył.
Jestem świeżo po seansie "Pokoju dziecka" - wow! Naprawdę mocna i pomysłowa rzecz, a do tego świetnie zagrana. Szkoda tylko dość przewidywalnej końcówki. Chociaż, ostatni kadr jest bardzo niejednoznaczny...
SPOILER
Główny bohater wciąż tam jest, jednak w drugim domu. Co to oznacza? Byłem pewien, że jego zły odpowiednik go zabił, tymczasem po bohaterze nie tylko nie widać śladów walki, ale i siedzi przy kołysce z dzieckiem! Jakieś teorie?
po spoilerze
Podsumowując - zacna, pomysłowa rzecz. Czekam na kolejne odcinki. Z wielkim zadowoleniem obserwuję kierunek, jaki przybrało ostatnio hiszpański kino grozy, a kolejne produkcje tylko utrzymują w przekonaniu, że Hiszpanie mają jeszcze wiele do powiedzenia.