wika
Peter Jackson bez wątpienia jest znaczącym filmowcem. Już samą trylogią "Lord of the Rings" zapisał się grubymi literami w historii kina. Nie zamierzam tutaj jednak zabawiać się w wychwalanie Jacksona, a może wręcz przeciwnie. Gdyż oczywiście nie śmiem twierdzić, że to bardzo dobry reżyser itd. ale też zawsze ostrożny byłem z tym wychwalaniem go pod niebiosa, szczególnie po "Lord of the Rings", kiedy nazywany już był nowym "Lucasem i Spielbergiem" w jednym. A ja byłem sceptyczny i niestety chyba miałem trochę racji. Gdyż jak się popatrzy na filmy Petera Jacksona po "Lord of the Rings" to nie wygląda to jakoś szczególnie: Średni "King Kong" i jeszcze słabsze "The Lovely Bones" Mam oczywiście na myśli jego dokonania jako reżysera. Ciekawe więc, dokąd prowadzi reżyserska droga Petera Jacksona? Nie zamierzam pisać, że się wypalił, gdyż nie lubię spisywać kogoś tak szybko na straty, ale prawda jest taka, że "King Kongiem" i "The Lovely Bones" furory nie zrobił.
Znaczącym filmowcem bym go osobiście nie nazwał. Owszem, należy mu się szacunek za doprowadzenie do powstania i ukończenie LOTRa, ale raz, że są to filmy przeciętne (poza jedynką), a dwa że miał bogaty materiał źródłowy. Poza tym zrobił 1 (słownie: jeden) bdb film, kilka przeciętniackich, które jednak posiadają ten konieczny pierwiastek magii (King Kong, Przerażacze) i kilka "fanowskich", obrazoburczych gore. I tyle. Jak dla mnie jego sława to zasługa dobrego PR.
Zły smak - amatorskie, zryte kino, tak głupie, że aż fajne. Za kilka groszy zrobił kultową rzecz - 7/10.
Meet The Feebles - parodia muppetów - dobra, można się pośmiać, najlepsza scena to parodia "Łowcy jeleni" - 7+/10
Braindead - jedno z jego szczytowych osiągnięć - 9/10
Heavenly Creatures - udany dramat o toksycznej przyjaźni dwóch dziewcząt - 7+/10
Przerażacze - zbyt głupkowate bym to bardziej lubił ale niektóre sceny emanują niezwykłym urokiem i dlatego 7/10. Niezły też klimat całości.
Władek raz - najlepsza część - 9/10
Władek dwa - gorsza lecz bardzo dobry film ogólnie - 8/10
Władek trzy - w wersji kinowej to najsłabsza część, w wersji rozszerzonej na równi z dwójką albo i lepiej - 8/10.
Udała mu się trylogia lecz nie ma to wiele z kinem artystycznym wspólnego, to tylko kino masowe do którego Piotrek wrzucił zbędny i mdły wątek miłosny. Jako widowisko arcydziełem jest tylko jedynka, sequelom brak tej magii, efekty też straciły na jakości, postacie robią się takie mamłowate, Legolas czy Gimli robią się irytujący, Aragorn - tajemniczy gość w jedynce w kolejnych częściach to przynudzający lovelas, któremu tylko tyłek Arweny w głowie i z garścią patetycznych tekstów z podrzędnego podręcznika scenarzysty chwytających za serducho telenowel telewizyjnych, Gollum chociaż świetnie animowany to momentami słuchanie tych jego jęków robi się męczące, humor jakiś toporny i wymuszony. Kameralny dwór Theodena zawsze mi zgrzyta jak go widzę. Najlepsza bitwa to prolog z "Drużyny...". Niezwykły rozmach, mrok, klimat taki iż czuć potęgę obu armii i wielkość tego starcia, obu bitwom z kolejnych części brak tej dostojności choć końcówka bitwy o "Helmowy Jar" jednak też potrafi rozdziawić usta.
King Kong - niestety ale kał. Przyszedł czas, że Piotrek nakręcił w karierze coś słabszego ale czy musiał aż tak źle? 3/10
Może i ma facio wyobraźnię nieprzeciętną tylko, że to są rzeczy, które sprowadzają się do zabawiania widza ale do czasu wielkiej małpy robił to z klasą. Zdaje się, że jego czas już minął. Nie jest w stanie chyba już wrócić do klimatu wczesnych anarchizujących "gore" tylko robić melodramatyzujące, przesłodzone nudziarstwa.
I właśnie ja mam problem z ocenianiem Petera Jacksona, gdyż ja osobiście za tymi jego wczesnymi horrorami gore nie przepadam, dlatego też nigdy nie miał on u mnie statusu kultowego. Za "Władcą Pierścieni" też jakoś szczególnie nie przepadam, owszem dobre filmy, ale jakoś do nich nie wracam. I właśnie teraz te jego ostatnio nakręcone filmy
Ale pamiętam jak w okresie dominacji "Władcy Pierścieni" już był nazywany nowym Spielbergiem, czy też następcą Lucasa itd. Co mnie trochę jak wielbiciel tamtych filmowców irytowało. Zobaczymy co dalej? Nie wiem czy on jakąś część "Tintina" będzie kręcił i czy projekt "Halo" w ogóle powstanie, a jak tak, to czy będzie widniał tylko jako producent, czy sam się zabierze Ale z całą mą krytyką to jednak się cieszę i jestem wdzięczny, że wyprodukował "District 9", gdyż w sumie bez niego raczej by ten film nie powstał.
Nie wiem czy on jakąś część "Tintina" będzie kręcił i czy projekt "Halo" w ogóle powstanie, a jak tak, to czy będzie widniał tylko jako producent, czy sam się zabierze
Jackson ma kręcić drugą część Tintina. A co do Halo- no tu trzeba wypatrywać kolejnego filmu Blomkampa. Jeśli będzie on bardzo udany i kasowy, być może wzrosną szanse.
IMO Jackson to ciekawostka. Na pewno zaznaczył się w historii realizując LOTRa. Do tego stworzył IMO ukoronowanie gatunku gore. Po Martwicy Mózgu już nie ma nic do dodania w temacie
A poza tym... Przerażacze - OK. King Kong - solidne kino... W sumie nic zwalającego z nóg. Więc póki co nie potrafię ocenić w pełni Jacksona. Jest interesującą postacią, mało kto udźwignąłby trylogię LOTRa, wciąż nie wiem jaki geniusz pomyślał, żeby temu pociesznemu grubaskowi dać to zadanie... No ale to był dobry strzał. Wciąż jednak - zobaczymy co jeszcze PJ pokaże.
Ja Jacksona cenię najbardziej za "Niebiańskie istoty" i za odkrycie Kate Winslet i Melanie Lynskey. Także jego pozostałe filmy (nie licząc ostatniego) zaliczam do swoich ulubionych, także ma mój szacunek Choć pomnika bym mu jeszcze nie stawiał.
No miejmy nadzieję, że jeszcze wszystkiego nie powiedział.
Że nowy Spielberg to przesada, ale Lucas? Gość któremu się zwyczajnie poszczęściło ze Star Warsami, bo talentu reżyserskiego to on za dużo nie ma? Błagam, Piotruś zjada go na śniadanie.
Co mi się u Jacksona podoba, to że ma swój własny, rozpoznawalny styl, oglądając daną scenę czuć jego rękę, pomijając już nawet specyficzną dla jego filmów pracę kamery (np. gwałtowne, bardzo duże zbliżenia na twarze aktorów). Z powodu Nostalgii anioła nie płaczę, wierzę że jeszcze nakręci coś świetnego.
Bad Taste - 3/10
Braindead - 8/10
Heavenly Creatures - 8/10
The Frighteners - 7/10
LOTR - 3 x 9/10 (muszę sobie odświeżyć, może Drużyna wróci do 10)
King Kong - 9/10
The Lovely Bones - 5/10
Że nowy Spielberg to przesada, ale Lucas? Gość któremu się zwyczajnie poszczęściło ze Star Warsami, bo talentu reżyserskiego to on za dużo nie ma?
Ale Lucas nigdy nie był wyjątkowym filmowcem - raczej genialnym producentem.
Że nowy Spielberg to przesada, ale Lucas? Gość któremu się zwyczajnie poszczęściło ze Star Warsami, bo talentu reżyserskiego to on za dużo nie ma? Błagam, Piotruś zjada go na śniadanie.
To, że Lucas obok Spielberga i Camerona zalicza się do moich ulubionych reżyserów nie oznacza, że go uważam za najlepszego. Ale też twierdzenie, że miał szczęście ze "Star Warsami" mi się nie podoba. Gdyż mimo wszystko jednak wymyślił on tę całą historię, nie miał żadnego dzieła literackiego, o które mógł się oprzeć jak Jackson. Ja podziwiam Lucasa za bogatą wyobraźnię, fantazję i mimo wszystko talent. Ale to nie jest temat o Lucasie, ale jakby co to ja jestem zawsze gotów i chętny o nim porozmawiać
A w sumie wracając do Jackosna to i przy nim można powiedzieć, że mu się poszczęściło przy "Lord of the Rings". Oczywiście nie lada wyzwaniem było nakręcenie tej całej trylogii, ale mimo wszystko z punktu widzenia czysto box-officowego, to jednak film ten miał, gdyż fanów Tolkiena jeszcze przed filmami było sporo. A więc jako takiego sukcesu można się było raczej spodziewać, w przeciwieństwie jak Lucas z pierwszym filmem z Sagi.
Gdyż mimo wszystko jednak wymyślił on tę całą historię, nie miał żadnego dzieła literackiego, o które mógł się oprzeć jak Jackson. Ja podziwiam Lucasa za bogatą wyobraźnię, fantazję i mimo wszystko talent.
Akurat z tym argumentem, to trafiłeś kulą w płot. Lucas może i wymyślil tą konkretną historię, ale to nie tak, że nie "miał żadnego dzieła literackiego, o które mógł się oprzeć", bowiem korzystał z całego spektrum archetypów fantastycznych, na bazie których zbudował wcale nie taką nowatorską opowieść. Starcie sił ciemności i światła, młodzieniec z zapomnianej przez Boga wioski, na krańcu znanego świata ostatnią nadzieją tych dobrych, drużyna wspomagająca chłopaka, który od zera zmierza ku karierze bohatera. Piękne księżniczki do ratowania i czarodzieje, wspomagający naszych bohaterów magią... Mówi to Panu coś? Poza tym nie od dzisiaj wiadomo, że Lucas "inspirował" się również tolkienowskim "Władcą Pierścieni" (między innymi).
Więc z tym wychwalaniem inwencji tego Pana, to ja bym nie przesadzał.
Ale też twierdzenie, że miał szczęście ze "Star Warsami" mi się nie podoba. Gdyż mimo wszystko jednak wymyślił on tę całą historię O czym ja piszę, o tym jakim jest reżyserem czy o tym co wymyślił?
Bad Taste - 6/10 - strasznie głupi, ale śmieszny filmik, o bardzo kiepskim wykonaniu.
Meet the Feebles - 9/10 - genialna parodia. Fantastyczne postacie, i doskonale dobrana muzyka.
Brain Dead - 7/10. Ksiądz był mega, ale tak to nic nadzwyczajnego.
LOTR - 10/10, kocham wszystkie udało się zachować klimat książki, ubrać to w efektowne ciuszki i sporo akcji.
King Kong - 9/10. początek nudnawy, ale Black został poprowadzony tak, że nie przeszarżowywał, a pokazywał swoje najlepsze cechy. Później jest efektowniej, bardzo dobra dżungla, świetne walki goryla z dinusiami. Ale już dawno nie widziałem, chyba muszę odświeżyć...
Ogólnie PJ bardzo lubię, ma swój specyficzny humor, sposób prowadzenia kamery. No i nie jest rzemieślnikiem - kocha kino i kocha to co robi. Na pewno stworzy jeszcze cos niebanalnego.
To, że Lucas obok Spielberga i Camerona zalicza się do moich ulubionych reżyserów nie oznacza, że go uważam za najlepszego. Ale też twierdzenie, że miał szczęście ze "Star Warsami" mi się nie podoba. Gdyż mimo wszystko jednak wymyślił on tę całą historię, nie miał żadnego dzieła literackiego, o które mógł się oprzeć jak Jackson. Ja podziwiam Lucasa za bogatą wyobraźnię, fantazję i mimo wszystko talent. Ale to nie jest temat o Lucasie, ale jakby co to ja jestem zawsze gotów i chętny o nim porozmawiać
Mogę się podpisać pod Twoimi słowami, o Lucasie też bym chętnie porozmawiał:) Chyba założę temat - pewnie nie ma
Mogę się podpisać pod Twoimi słowami, o Lucasie też bym chętnie porozmawiał:) Chyba założę temat - pewnie nie ma [/quote]
Ty założysz, czy ja mam sam założyć? Przy czym ostrzegam, że w trakcie pisania, czy też samej dyskusji mogą się u mnie objawić naprawdę poważne objawy "fanboyizmu"
PJ ma duszę artysty i wystarczy uważnie obejrzeć Niebiańskie istoty i Martwicę mózgu, aby się o tym przekonać - to są jedne z tych rzadkich filmów, w których reżyser, dysponując rewelacyjnym materiałem wyjściowym (czy będzie to oparta na faktach historia toksycznego zakochania, czy polana sosem gore parodia Psychozy) nie poprzestaje na nim, a idzie dalej, co rusz zaskakując widza kolejnymi koncepcjami. Te filmy aż lepią się od ironii, poza tym PJ wykazuje też niezwykły zmysł plastyczny, kurła, jak to jest sfilmowane, te obrzydliwe zbliżenia twarzy pod dziwacznymi kątami... Dwie filmowe perły i dwa najlepsze filmy w dorobku Jacksona, obie moim skromnym zdaniem - niedoceniane. A przecież jest jeszcze Forgotten Silver, składający hołd pionierom X Muzy (swoją drogą, czy Jackson nie jest takim szczęśliwszym Colinem MacKenziem?:), Przeżeracze jako horrorowa zgrywa, King Kong, czyli obok pierwszych Piratów jedyny film przygodowy pełną gębą nakręcony w XXI wieku... Z Władcy Pieścieni najbardziej cenię sobię Drużynę - ale dawno już nie oglądałam. Natomiast nie mam zielonego pojęcia, skąd taki niewypał w postaci The Lovely Bones...
Ja o Meet the Feebles
Ja o Meet the Feebles
Kurcze, właśnie przed chwilą skończyłem oglądać i potem przeczytałem Twój tekst i cieszę się, że zrobiłem to w tej kolejności, bo artykuł wyżej wzmiankowany naszpikowany jest spojlerami
"Meet The Feebles" - świetna rzecz i mocne kino! Szybko się człowiek oswaja z tymi kukiełkami i po chwili juz nie zwraca uwagi, na to, że tylko pacynki To znaczy, pewne sceny są nadal w tym kontekście przezabawne (Wietnam, czy lunch Muchy), ale ogólnie nie sposób nie dać się porwać tej historii Gore, mimo iż kukiełkowe, jest do cna obrzydliwe i poruszające (jak choćby scena z małą rybką, która chce wystąpić w show a kończy wyrzygana i wpół strawiona na polu golfowym).
Mocna satyra na showbiznes z rozpierdzielającym zakończeniem (scena z Harrym wyskakującym prosto pod... wiadomo... cudo!).
No i jest w tym chaosie miejsce na prawdziwą miłość (a liczyłem, że Lucille jednak zaliczy "upadek")!
King Kong, czyli obok pierwszych Piratów jedyny film przygodowy pełną gębą nakręcony w XXI wieku...
Tu niestety nie mogę się zgodzić, gdyż oglądając "Pirates of the Caribbean" świetnie się bawiłem, a niestety "King Kong" mnie jakoś nie poruszył, że nie napisać ostro wynudził. Zdecydowanie wolę oryginał, ale też wiem, że to było marzenie Jacksona, aby nakręcić ten film, więc fajnie, że sobie je spełnił.
Ja mam z kolei na odwrót. Na "King Kongu" bawiłem sie znakomicie (BTW jedno z moich najmilszych wspomnień kinowych - największa sala wrocławskiego Heliosa i cztery osoby), a "Piraci..." mi nie podeszli, szczególnie kontynuacje, ale to chyba dlatego, że niespecjalnie bawią mnie morskie klimaty
A według mnie King Kong to najgorszy film PJ, niesamowicie rozwleczony z zaskakująco słabymi efektami i nudny po prostu. Chociaż ja nigdy nie przepadałem za postacią Konga więc może też dlatego po części mi się nie podoba. A sam Jackson to jeden z moich ulubionych reżyserów, ale niestety muszę się zgodzić, że po LOTRZE nic ciekawego nie pokazał.
Zły Smak - 6/10
Przedstawiamy Feeblesów - 6/10
Martwica Mózgu 8/10
Niebiańskie stworzenia - 9/10
Przerażacze - 7/10
Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia - 9/10
Władca Pierścieni: Dwie Wieże - 10/10
Władca Pierścieni: Powrót Króla - 8/10
King Kong - 4/10
Nostalgia Anioła - 6/10
z zaskakująco słabymi efektami Chyba nie mówisz o Kongu [czytaj: o małpie, nie o całym filmie] Zresztą efekty w KK i tak są lepsze niż w LOTRze.
Nie, King Kong był świetny, za to sceny z dinozaurami były bardzo przeciętne.
No, akurat dinozaury były kiepskie. Ale to nic. Mnie sam King Kong wkręcił bezpretensjonalnością i przygodą pełną gębą. To, że film trwa te trzy godziny, pozwala absolutnie 'wtopić' się w opowieść, wybrzmieć postaciom.
Jest jeden, najważniejszy wspólny mianownik dla kina Jacksona (z wyjątkiem Nostalgii oczywiście), i jest to zwyczajna pasja kręcenia - oglądając filmy tego faceta mam cały czas wrażenie, że mu kręcenie filmów po prostu sprawia wielką radochę. Radocha jest w każdej minucie Meet the Feebles i Martwicy mózgu. W przedziaraniu się przez krzaczory w Forgotten Silver. I w King Kongu też to jest. No.
Nie, King Kong był świetny, za to sceny z dinozaurami były bardzo przeciętne.
Dla mnie wszystkie sceny z dinozaurami są żenujące pod względem fabuły i w dodatku rozwlekają film niesamowicie (podobnie robaczki) - kiepskie CGI jest jedynie gwoździem do trumny.
Moim zdaniem to jest jedyny fragment, który z korzyścią dla całości można by wyciąć
Dla mnie wszystkie sceny z dinozaurami są żenujące pod względem fabuły i w dodatku rozwlekają film niesamowicie (podobnie robaczki) - kiepskie CGI jest jedynie gwoździem do trumny.
Tylko o dziwo ten film dostał Oscara za efekty specjalne. A jak dla mnie to one wcale nie były jakieś takie zachwycające czy też porażające. Chociaż pewnie przemawia przeze mnie zazdrość i złość fana Star Wars, za to, że "Zemsta Sithów" nawet nie było nominowana za efekty. Dla mnie i tak ma lepsze efekty od "King Konga"
Tak, Yoda zjada udo King Konga na śniadanie.
Tylko o dziwo ten film dostał Oscara za efekty specjalne.
Dostali za samego Konga, nie dinozaury. A Yoda w NT jedzie sztuczniością na kilometr. Jak w drugiej części zamienił się w skaczącą żabkę, to nawet w Chinach płakali.
Peter Jackson.
Dla wszystkich chyba najbardziej kolaży się z Władcą Pierścieni. I chyba nic w tym dziwnego. Facet ma swój styl, który jednak jakoś za specjalnie mi się nie podoba. Mam takie wrażenie, że Jackson robiąc film chce aby podobały się jak największej liczbie widzów. Dużo w nich prostego humoru i tanich chwytów kina grozy. A to wszystko przyprawione tonami efektów specjalnych.
Jestem wielkim fanem Tolkiena. Trylogię przeczytałem trzy razy. Pamiętam, że na film czekałem ze zniecierpliwieniem. W kinie byłem oczarowany "Drużyną Pierścienia", całym tym rozmachem i oprawą wizualną. Klimatu jednak nie było w tym filmie zbyt dużo. A już gorzej było w kolejnych częściach gdzie górę wzięło efekciarstwo, z jeżdżącym na "deskorolce" Legolasie na czele. Drażni irytujący Gimli, czy doczepiony na siłę mdły wątek miłosny Aragorna i Arveny. Mógłbym wymieniać w nieskończoność.
Z innych filmów podobała mi się jedynie Martwica Mózgu. Tutaj cały ten kicz był zamierzony od początku do końca, więc nie można się tego czepiać. Czysta, odmóżdżająca rozrywka.
King Kong, podobnie jak Władca - kino rozrywkowe kręcone z dużym rozmachem. Efekty świetne, ale właściwie to wszystko. Miejscami jest klimat. Ale cały efekt psują takie sceny jak rozwleczona walka z dinozaurami oraz strasznie irytująca, absurdalna walka z robalami z zupełnie nietrafioną oprawą muzyczną.
Nostalgia Anioła. Zmiana konwencji. Ciekawa historia, ale niestety strasznie schrzaniona w typowy dla Jacksona sposób.
Z innych filmów podobała mi się jedynie Martwica Mózgu. Tutaj cały ten kicz był zamierzony od początku do końca, więc nie można się tego czepiać. Czysta, odmóżdżająca :) rozrywka.
Martwica Mózgu wcale nie odmóżdża.
Nostalgia Anioła. Zmiana konwencji. Ciekawa historia, ale niestety strasznie schrzaniona w typowy dla Jacksona sposób.
To znaczy w jaki?
Artemis napisał/a:,
Martwica Mózgu wcale nie odmóżdża.
Mnie odmóżdża. Ale oczywiście jest to subiektywne odczucie.
Co do Nostalgii Anioła. Mam wrażenie, że od czasów Władcy, Peter Jackson w swoich filmach chce wprowadzić jak najwięcej jakiejś takiej gry na uczuciach. Która jak dla mnie, jest kompletnie nie trafiona i mało wiarygodna. Np końcówka Nostalgii Anioła: Spoiler:
strasznie rozwleczona ze wzruszającą muzyką. Nie wiem co Jackson chciał przez to uzyskać, ale ja nie czułem absolutnie niczego. A już całkiem irytująca była scena z wrzucaniem tego sejfu do dołu. Czy ten cały zły sąsiad nie mógł podjechać bliżej samochodem do tej dziury??? A tak przeciągnął końcówkę o jakieś kilka minut, przewracając tą skrzynię, w dodatku w zwolnionym tempie
Albo na przykład scena jak ta młodsza siostra znajduję ten notes w którym były wszystkie dowody. Z trudem ucieka do domu przed mordercą. Już ma pokazać wszystkim ten notes, ale na widok powrotu matki, ukrywa go. WTF??? Przez cały film chcą znaleźć morderce, a tu nagle im się odechciało.
Takich scen u Jacksona jest sporo (nie tylko w Nostalgii, ale również we Władcy i w King Kongu) i często towarzyszy im jakaś taka aura wzruszenia i czegoś w tym stylu. Ja tego w ogóle nie kumam. Dla mnie wtedy cała historia staję się bardzo mało wiarygodna, czego strasznie nie lubię.
No ale wiesz, jak piszesz 'w typowy dla Jacksona sposób', to sugerujesz, że typowy dla niego jako twórcy w ogóle, a akurat Jackson przez 2/3 swojej kariery pozostawał facetem z mega ironicznym podejściem do świata
Trochę zbyt ogólnikowo podszedłem do jego twórczości. Generalnie chodziło mi o jego styl od czasów Władcy Pierścieni. A wiele osób lubi go bardziej za wcześniejsze dokonania.