ďťż

wika

Jakie uczucia wzbudza w was możliwość posiadania większej gotówki?
Ciekawi mnie również wasze podejście do pieniędzy, do osób, które mają ich więcej....
Czy zauważacie zmiany w ludziach, którzy wzbogacili się dość szybko i czy dostrzegacie więcej pozytywów czy negatywów w takich sytuacjach?

Jest takie powiedzenie ,,o pieniądzach się nie rozmawia..’’ szczególnie w niektórych kręgach. Ja jednak chciałabym wiedzieć dość ogólnie, jakie macie zdanie na ich temat.

Zapraszam


Ludzie wzbogacający się w szybki sposób i niezasłużenie (np. spadek, wygrana w totka) stają się najczęściej nowobogackimi snobami. Obnoszą się za swoim bogactwem aby ci, którym się dotąd nie powiodło czuli się zazdrośni. Dodatkowo tacy ludzie stają się nagle bardzo mili i uczynni dla innych (że niby to pieniądze wcale w głowie im nie przewróciły) chcąc pokazać jacy to oni dobrzy. Tylko ktoś kto ciężko i uczciwie zarobił pieniądze doceni ich wartość. Pieniądze są potrzebne i są ważne, nasze społeczeństwo jest tak skorumpowane, że nawet w szpitalu nie mają odpowiedniej opieki jeśli ktoś nie dostanie w łapę. Możliwość posiadania większej gotówki nie wywiera na mnie większego wrażenia. Dla mnie pieniądze dawno straciły ten blask jaki miały gdy byłam mała. Wtedy marzyłam o tym, żeby dostać nowa lalę, teraz gdy mam kasę staram się ją racjonalnie wydać. Tak jest bo jako człowiek wszechstronnie zdolny sama staram się nieraz zarobić jakieś pieniądze dla siebie (np. na wakacjach malowałam sąsiadce cały dom) i wiem, że wcale nie jest to łatwa sprawa. To co mnie zawsze niezwykle smuci, to wyrachowanie młodych kobiet dla których najważniejsza jest kasa. Nie obchodzi ich z kim są, byle by ten człowiek spełniał wszystkie ich zachcianki.
Ja moją wypowiedź zacznę od trzech cytatów:


Dziwne, jak wszyscy ukrywamy, że jednym z głównych motorów naszego życia są pieniądze. Lew Tołstoj

oraz


Kiedy mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, z pewnością ma się na myśli pieniądze innych Sacha Guitry.


Jeśli uważacie, że pieniądze szczęścia nie dają, to mi je oddajcie. Jules Renard

Hm pieniądze są dla mnie ważne, powiem nawet bardzo ważne! Świat się obraca wokół pieniędzy… Ja mam 90% swoich dochodów z ciężkiej pracy i powiem tak: Im ciężej pracujesz by zdobyć pieniądze tym bardziej je doceniasz!

Powiedzmy szczerze im więcej mamy pieniędzy tym lżej się nam żyje…
Hm... taki mam stosunek, że pieniążki to się do fontanny wrzuca na szczęście.
Chyba chodzi Ci o pieniądze?



Hm... taki mam stosunek, że pieniążki to się do fontanny wrzuca na szczęście.
Chyba chodzi Ci o pieniądze?


Przeczytałeś prócz tytułu tematu sam temat? Bo wygląda na to, że nie bardzo.
Nikt nie zmusza cię do brania udziału w dyskusji jednak jak już się zdecydowałeś warto by trochę rozwinąć swoją myśl. Taki dwu zdaniowy post po prostu nie przystoi użytkownikowi, który na forum jest już od tak dawna.

Magdo szanowna.
Dla chcącego pomyśleć, to jest bardzo ważne zdanie.
Mówienie o pieniądzach per "pieniążki" dowodzi niezrozumienia lub lekceważenia tak istotnej sprawy, jaka są pieniądze, ich rola w życiu, sposób ich zarabiania.
Co więcej jest objawem infantylizacji kultury.
Nie traktuj tego ad personam, ale obawiam się, że za chwilę usłyszymy gdzieś o "ciałkach" rozszarpanych na "strzępeczki".
Czyli, o poważnych sprawach - a taki w założeniu jest ten temat - mówmy poważnie.

Ponadto... ostrożnie z osądami.


I, drogie panie, nie mitologizujcie ciężkiej pracy. Poszanowanie do tego co się ma zwykle nie wiąże się z ciężarem pracy. Raczej z czymś co się wynosi z domu, a co zwykle nazywa się wychowaniem.

Zgadzam się z tobą, że wychowanie jest ważne ale jeżeli chodzi o stosunek do pieniądza to uczy go przede wszystkim praca. Uwierz mi wiem coś o tym!

P.S. tzaw1 może popraw swój post bo masz tam troszkę błędów!
tzaw1

Dla chcącego pomyśleć, to jest bardzo ważne zdanie.
O proszę chcieć to móc.

Co zaś do tego stwierdzenia

tzaw1


Mówienie o pieniądzach per "pieniążki" dowodzi niezrozumienia lub lekceważenia tak istotnej sprawy, jaka są pieniądze, ich rola w życiu, sposób ich zarabiania.

Samo słowo ,,pieniążki’’ użyte przeze mnie niczego nie dowodzi prócz tego, że uznałam, iż tytuł zabrzmi dość niewinnie. A założenie tematu nie ma na celu uzyskania bardzo szczegółowych informacji po prostu ciekawa jestem zdania każdego użytkownika, który zechce wypowiedzieć się tutaj.
Oczywiście mogłabym napisać ,, potocznie forsa, szmal, kapusta etc.’’, Ale, po co? Tak, więc szanowny tzw1 nie uważam bym podeszła lekceważąco do tematu gdyż w treści zamieściłam między innymi takie pytania;


Jakie uczucia wzbudza w was możliwość posiadania większej gotówki?


Czy zauważacie zmiany w ludziach, którzy wzbogacili się dość szybko i czy dostrzegacie więcej pozytywów czy negatywów w takich sytuacjach?

Wystarczy tylko wypowiedzieć się na nie i nie widzę potrzeby rozwodzenia się nad;
tzaw1

objawem infantylizacji kultury.

Podejrzewałam, że temat pieniędzy budzi w ludziach różne emocje... tylko ciekawi mnie właśnie, jakie?
I tyle mniej więcej oczekiwałam usłyszeć ;
tzaw1

A co do mojego stosunku do pieniędzy... Są po to, żeby je wydawać.
Nie zarabiam pieniędzy dla nich samych


Pozdrawiam
Oczywiście droga Magdo, że używanie słowa "pieniążki", gdy chodzi o "pieniądze", jest objawem infantylizacji kultury.
Przy okazji zauważ, że nie było to stwierdzenie ad personam.

Ale skoro odzywają się nożyce... Za bardzo się tłumaczysz, żeby nie było coś na rzeczy.
Z tym, że uleganie nienajciekawszym objawom kulturowym, m.in. owym "pieniążkom", nie jest samo sobie niczym złym. Dopóki się tego samemu nie uświadomi. Bo wtedy albo uwiera, albo świadomie brnie się dalej.

A pieniądze są naprawdę po to żeby je wydawać. Zarabianie pieniędzy tylko po to, żeby je mieć, to raczej objaw skąpstwa, bywa że chorobliwego. Znam takie przypadki.

Pieniądze są (powinny być) środkiem, nie celem. Środkiem służącym godnemu i szczęśliwemu życiu. To jest chyba oczywiste. Nieprawdaż?
Tak jak oczywiste jest, że poza metodami niegodnymi i niezgodnymi z prawem, nieistotne jest skąd te pieniądze pochodzą.
Ważne jest, czy potrafi się zrobić z nich właściwy użytek.

I to jest istota mojej wypowiedzi, czego nie zechciałaś zauważyć.

Ponadto... W zdaniu

I tyle mniej więcej oczekiwałam usłyszeć ;
zdradzasz uprzedzenia. Ani nie wiesz ile zarabiam, ani nie wiesz gdzie pracuję, ani nie wiesz ile i jak ciężko/lekko (do wyboru ).
To jaki masz podstawy do oczekiwań, przynajmniej w kwestii pieniędzy.
Pozdrawiam
Moje badania oparte są na własnych obserwacjach, również we własnej rodzinie i szanowny tzaw1ie wiem o czym mówię. Poza tym w moim poście wystąpiło takie niewinne słowo jak "najczęściej" co dowodzi, że moim zdaniem nie wszyscy wzbogacających się w szybkim czasie stają się snobami. A co do niezasłużonych spadków to był to mój skrót myślowy i mój błąd. Wiec teraz go wytłumaczę. Większość spadków jest niezasłużonych i coraz częściej jest tak, że dziecko oddaje rodzica do domu opieki bo nie chce się nim opiekować. Rodzić nie sporządza testamentu wiec po jego śmierci cały majątek i tak przejmie to wyrodne dziecko. Albo: straszy pan poznaje uroczą młoda kobietę, zostają kochankami, w testamencie ona dostaje wszystko. Abo: tatuś ma 4 dzieci. Ale Basię kocha najbardziej, w spadku tylko ona dostanie dom, reszta może nie być w ogóle uwzględniona w testamencie.

A ja zawszę będę gloryfikować pracę! Tylko uczciwa praca sprawia, że wychodzimy na ludzi, szanujemy siebie innych. I wybacz tzaw1ie ale na tym forum mogę mieć swoje (w tym przypadku dotyczące nowobogackich snobów) prywatne zdanie na każdy temat, a zwłaszcza jeśli nie mówię z imienia i nazwiska. Tak więc bardzo możliwe, że to tylko moje wrażenia ale co z tego?

PS. Nie sądzisz, że( „miły i uczynny człowiek, chociaż wałkoń i obibok, nie zna wartości pieniądza?”) to co napisałeś to oksymoron?

Nie sądzisz, że( „miły i uczynny człowiek, chociaż wałkoń i obibok, nie zna wartości pieniądza?”) to co napisałeś to oksymoron?
Nie sądzę, to rozłączne kategorie oceny.

Słowko "najczęściej" w tym kontekście nie jest niewinne.
Odwrotnością jest stwierdzenie "prawie nikt" lub "mało kto".

To czy rozdanie spadku jest sprawiedliwe czy nie to inna sprawa. Moim zadaniem było wykazanie, że spadki bywają niezasłużone dla spadkobiorcy. To czy inni są przez to pokrzywdzeni to osobny temat.

Owszem uważam, że oddawanie rodziców do domu opieki jest niemoralne. Rodzice wychowywali swoje dzieci przez 18 lat, wiec w zamian dzieci powinny się odwdzięczyć. Bo zaraz dojdzie do tego, że zacznie się popierać eutanazję żeby pozbyć się "niewygodnych staruszków". Jasne, nie mam nic przeciwko jeśli starszy człowiek jest tak chory, że dzieci samodzielnie nie potrafią sobie z tym poradzić. Ale oddając człowieka w jesieni życia do domu opieki popełniamy niewybaczalny błąd. A nawet jeśli ktoś trzyma dziadka w domu tylko dla samej emerytury to myślę, że i tak jest to dla niego lepsze niż przebywanie w jednym domu z samymi starszymi osobami odwiedziny raz na miesiąc. Dla człowieka po 60 wielką przyjemnością jest rozmowa z młodymi ludźmi, a skazanie go na życie z obcymi ludźmi... W takim razie po co jest rodzina? Więzi rodzinne nic nie znaczą? Ja nigdy nie oddałabym mojej babci czy mamy do domu starców. Sam szacunek i przywiązanie do nich tego wymaga.
Zasłużone? Niezasłużone?
Podejmiesz się rozstrzygnąć, czy na spadek bardziej zasługują dzieci, dorosłe, wychowane, wykształcone i posiadające własne źródła utrzymania, czy też towarzyszka jesieni zycia, chocby znacznie młodsza?
Bo ja nie.
Horusie, przyjmij do wiadomości, że nic nikomu się nie należy.
Rodzic może, ale nie musi, przekazać majątek dzieciom.

Witam!

Brak czasu nie pozwalał mi się wypowiedzieć w tym ciekawym temacie, ale już to naprawiam!
Rzeczywiście, jak zauważyłaś, Magdo, wielu ludzi zostało tak wychowanych, że krępują się mówić o pieniądzach. I to do tego stopnia, że ćwicząc na Podstawach Przedsiębiorczości rozmowę kwalifikacyjną traciliśmy punkty, bo każdy wstydził się zapytać witrualnego pracodawcę o wynagrodzenie.
Przyznam, że i mnie nie jest to obce - czasami pytanie o cenę jest ostatnim, jakie zadaję, staram się też nie mówić, ile kosztowała jakaś rzecz, którą sobie kupiłam, nie pytać kolegów z roku o wysokość stypendium itd.
Może mam trochę spaczone podejście, bo sama praktycznie nie zarabiam, ale staram się zastanawiając się nad kupnem jakiejś rzeczy nie zastanawiać się, czy jest droga, tylko, czy mnie stać. Bo często okazuje się, że jakiś wymarzony drobiazg, jak np super kosmetyk, choć relatywnie drogi, tak naprawdę jest w zasięgu.

Przyznam, że i mnie nie jest to obce - czasami pytanie o cenę jest ostatnim, jakie zadaję, staram się też nie mówić, ile kosztowała jakaś rzecz, którą sobie kupiłam, nie pytać kolegów z roku o wysokość stypendium itd.

A ja zawsze jak wpadam do sklepu pytam: Ile to kosztuje!?

Hm... Tak przy okazji- znalazłem jeszcze jeden cytat odzwierciedlający moje podejście do pieniążków...


Pieniądze i książki tylko wtedy pożytek przynoszą, gdy są w obiegu. Friedrich Rűckert

Może mam trochę spaczone podejście, bo sama praktycznie nie zarabiam, ale staram się zastanawiając się nad kupnem jakiejś rzeczy nie zastanawiać się, czy jest droga

To podejście, Złomiarz nie wydaje mi się spaczone ja, do kiedy byłam na utrzymaniu rodziców wiecznie sprawdzałam czy mnie stać cokolwiek wzięłam do ręki w sklepie.
Z chwilą, gdy mogłam sobie popracować w wakacje sytuacja się zmieniła i mogłam już zaplanować, co konkretnie zamierzam kupić za wypracowana gotówkę. No, ale i tak pozostawałam pod wpływem rodzicielskiej kurateli i rozliczaliśmy się solidnie. Tak, więc pieniądz szanuję aczkolwiek przyznać muszę, że go nie lubię. Mam do niego stosunek obojętny na tyle na ile to możliwe.

Pozdrawiam

Pieniądze i książki tylko wtedy pożytek przynoszą, gdy są w obiegu. Friedrich Rűckert
No cóż, to oznacza właśnie tyle... są po to, żeby je wydawać.
Nikt nie zakazuje rozważnego wydawania pieniędzy.

Z chwilą, gdy mogłam sobie popracować w wakacje sytuacja się zmieniła i mogłam już zaplanować, co konkretnie zamierzam kupić za wypracowana gotówkę.

Muszę przyznać, że coraz częściej marzę o tym, by samodzielnie zarabiać - właśnie dla tego,bym mogła sama nauczyć się, ile wart jest pieniądz, może jakoś się dowartościować.

Przyznam, że lubię mieć pieniądze - przy sobie. Zauważyłam, że daje to poczucie swobody, można być lepiej przygotowanym na niespodziewane sytuacje. Nauczono mnie, by jadąc w podróż nigdy nie zabierać ze sobą pieniędzy "na styk", i już niejednokrotnie okazało się to słuszną radą.
Z drugiej strony może to być zgubne, bo zawsze pojawia się pokusa...

Muszę przyznać, że coraz częściej marzę o tym, by samodzielnie zarabiać - właśnie dla tego,bym mogła sama nauczyć się, ile wart jest pieniądz, może jakoś się dowartościować.

To jest wspaniałe... uczucie gdy ma się swoje pieniążki a nie od rodziców jest super!


Pokusa pojawia się wtedy gdy ma się kartę płatniczą w kieszeni...

Karta kredytowa to dość powszechny środek płatniczy i dużo osób z niej korzysta. Niestety ja sporadycznie po nią sięgam np., gdy tankuję bak do pełna a w portfelu mam zbyt mało gotówki. Nigdy nie zdarzyło mi się przekroczyć wyznaczonego limitu a znam przypadki gdzie dochodziło do takich sytuacji i sprawy kończyły się dość nieprzyjemnie. Dlatego ważne jest by w przypadku korzystania z karty zachować rozsądek.

Pozdrawiam
Ja nie posiadam karty kredytowej – mam za to kartę płatniczą (na całe szczęście) dlatego musiałem swoje pokusy szybko opanować (aby nie opróżnić konta w jeden dzień) – mianowicie poprosiłem o ustanowienie limitu dziennego na karcie! Ale prawdę mówiąc bez karty w kieszeni czułbym się jak bez ręki – uśmiecham się na widok napisu Visa Elektron na drzwiach sklepu lub restauracji do której mam zamiar wstąpić…

poprosiłem o ustanowienie limitu dziennego na karcie!

To bardzo rozsądne Grobon raz z przyczyny, którą podałeś a dwa gdyby karta została skradziona złodziej nie mógłby wypłacić więcej niż można tego dnia.

Ja też mam ustalony limit dzienny, ale raczej z tego drugiego powodu
Magda.,


Karta kredytowa to dość powszechny środek płatniczy i dużo osób z niej korzysta.

To fakt - niestety, posiadanie wielu kart kredytowych niesie też ze sobą niebezpieczeństwo wpakowania się w poważne problemy finansowe i tym samym w bezwzględną pułapkę, którą zastawiają na swojego klienta poszczególne banki.

O ile się orientuję, limit, który jest przydzielony do każdej karty kredytowej trzeba spłacić w z góry ustalonym terminie w przeciwnym razie sympatyczni na początku urzędnicy bankowi zaczynają pokazywać nam swoje prawdziwe oblicze.

Konsekwencją nieodpowiedzialnego obrotu kartami kredytowymi jest:

- napomnienie użytkownika danej karty kredytowej przez bank (i to z niezwykle precyzyjną dokładnością).

- Równie szybka blokada naszego głównego konta bankowego (bywa, że bez powiadomienia nas o tym).

Dalej to już chyba tylko komornik, który działa "zadziwiająco" szybko i skutecznie na zlecenie wierzyciela, którym jest bank....no i droga sądowa, na której jesteśmy skazani na totalną porażkę w zwarciu z takim przeciwnikiem, jakim jest bank (banki).

Warto, więc pamiętać o tym wszystkim przy zawieraniu jakichkolwiek umów kredytowych pomiędzy nami, a poszczególnymi bankami, gdyż staje się już modne to, iż to nie my chodzimy do banku, a bank coraz częściej przychodzi do nas za pomocą swoich "miłych" i "sympatycznych" agentów.

Znam jeden taki przypadek nieroztropnego człeka, który dał się wciągnąć w powyższy system płatniczy zawierając umowy z kilkoma bankami na możliwość korzystania z ich kart kredytowych.

Efekt na dziś tego jest taki, że ów powyższy chodzi o pewnego czasu piechotą, bo jeden z banków za pomocą komornika zarekwirował mu już samochód.
Ma on też "dużą szansę" zakończyć swoją "przygodę" z kartami kredytowymi pod gołym niebem lub namiotem, gdyż koleiny bank jako wierzyciel zaczyna się dosyć poważnie interesować jego mieszkaniem...mam jednak nadzieję do eksmisji nie dojdzie.

Kiedy widzę kogoś, kto ostentacyjnie otwiera portfel, w którym rzuca się w oczy "drabinka" różnego rodzaju kart płatniczych, to muszę przyznać, że ładnie i szpanersko to wygląda - należy jednak pamiętać o tym, że Polska to nadal nie zachód i pewnie jeszcze "jakiś czas" nim nie będzie.

Pozdrawiam.
Przykład, który przytoczyłeś, RA jest na pewno jednym z wielu gdzie człowiek staje się ofiarą i nie radzi sobie z uregulowaniem zaległości finansowych. Chciałabym tylko dodać, że bank to instytucja, która zarabia a nie traci (nie łudźmy się to nie jest nasz przyjaciel), dlatego ja nie jestem zdziwiona takim postępowaniem. Egzekwowanie od klienta zobowiązania finansowego będzie dla banku warunkiem dalszej egzystencji i na pewno zostaną wykorzystane wszelkie możliwe sposoby by odzyskać pożyczone pieniądze.

My jako klienci często tracimy rozeznanie i zdrowy rozsadek, co do własnych możliwości finansowych, nie czytamy do końca umów, w których na samym końcu drobnym maczkiem wypisane są wszelkie informacje, co się stanie, gdy.... no a potem jest rozczarowanie i żal.

Z drugiej strony to kredyt min. jest motorem napędowym gospodarki i często bez niego nie można ruszyć z miejsca. Istotne jest, zatem by przemyśleć wszystkie za i przeciw przy podejmowaniu decyzji o kredycie. Można również zwrócić się do doradcy finansowego, który fachowo objaśni wszelkie szczegóły.

Mnie najbardziej drażnią oferty typu,,zrób sobie święta weź kredyt’’ lub,,wyjedź na wakacje mamy dla ciebie kredyt’’. W życiu nie podjęłabym decyzji o zapożyczeniu się w tych celach. Wychodzę z założenia, że świętuję za to, co mam a na wczasy jadę też tylko tam gdzie mnie na to stać.

Pozdrawiam
Ostatnio przyszła do mnie oferta banku karty kredytowej.
problem w tym, że dla mnie zwykła karta bankomatowa, którą płacę w wielu sklepach już jest pułapką. Kiedy mam 'dzień zakupów' i płacę kartą, w którymś momencie zaczynam sie zastanawiac, czy tam w ogole cos jeszcze zostało.
Dlatego wiem, że nigdy nie zdecyduję się na kartę kredytową, bo znaczyłoby to utonięcie w długach.
Według mnie problem Polaków i ich pieniędzy polega na braku szacunku do tego na co, albo ciężko pracujemy, albo wpada nam to w ramach niespodziewanego prezentu od losu.
Ponadto my Polacy nie dorośliśmy chyba w wielu przypadkach do posiadania pieniędzy.

Nie wiem czy pamiętacie pewną ubogą rodzinę polską której głowa tejże rodziny robiąc zakupy, wysłała za resztę grosiwa jakie mu zostało jeden kupon TOTO który okazał się szczęśliwą wygraną.
W kilka dni później żona powyższego szczęściarza robiąc zakupu już jako bogata (a właściwie nowobogacka) pani, posłała była drugi kupon TOTO który również okazał się być szczęśliwy.
Dość na tym jak powiem że owa biedna od lat rodzina stała sie nagle posiadaczami potężnej kwoty opiewającej na ok 3, 5 mln. PLN.

Każdy dojrzały człowiek wiedziałby co zrobić z tymi pieniędzmi i jak zabezpieczyć sobie spokojną przyszłość nawet w tak niestabilnym kraju jak nasz.

Tymczasem owa rodzina zaraz po wygranych dostała swoistego rodzaju szału.
Zaczęły się"tańce, hulanki, swawole".......
Jaki jest tego efekt?....a no jak wynika z pewnego reportażu telewizyjnego, owi "państwo" dziś już państwem nie są.
Po olbrzymiej fortunie zostały już tylko zgliszcza, do tego jakiś domek wybudowany zaledwie w stanie surowym na którego wykończenie zabrakło środków.
Został też stary, walący się dom w którym powyżsi "państwo" nadal mieszkają.
Prawdopodobnie niedawni milionerzy chyba nigdzie nawet nie wyjeżdżali przepijając wszystko na miejscu.
Dziś żyją z resztek tego co im zostało, a ta reszta topnieje w zawrotnym tempie.
Niedawnym milionerom grozi ponownie łaskawy chlebek Opieki Społecznej....no i pewnie kolejne marzenia o kolejnej wygranej z którą prawdopodobnie postąpiliby tak samo.....


My jako klienci często tracimy rozeznanie i zdrowy rozsadek, co do własnych możliwości finansowych, nie czytamy do końca umów, w których na samym końcu drobnym maczkiem wypisane są wszelkie informacje, co się stanie, gdy.... no a potem jest rozczarowanie i żal.

Prawdę mówiąc uważam że nasze umowy kredytowe są niezrozumiałe nawet dla wytrawnych prawników, a co dopiero dla potencjalnego klienta którego niejednokrotnie samo życie zmusza do wzięcia kredytu bankowego.

Jak wykazują nasze smutne statystyki, gęściej niż co drugi Polak siedzi w kredytach bankowych po uszy.
Tak jest zresztą w większości dobrze rozwiniętych krajów - z tą różnicą, że na zachodzie kredyty bierze się po to, żeby nie zakłócać sobie spokojnego rytmu życia, zaś u nas jest tak, że trzeba dać się zwyczajnie i zarazem prymitywnie ograbić naszym bankom tylko po to, żeby przeżyć.

A tak nawiasem mówiąc - komu my właściwie dajemy się ograbiać, skoro w Polsce nie ostał się chyba ani jeden w pełni Polski bank?.....
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •