wika
Jak sama nazwa tematu wskazuje chciałabym w tym temacie porozmawiać z Wami na temat tzw. wojny na górze, czyli konflikcie pomiędzy rządem a prezydentem. Temat ten w mediach jest bardzo oklepany, mam wrażenie nawet że nawet je to bawi, że po raz kolejny prezydent wraz z premierem wystawiają nas na publiczne pośmiewisko, robiąc z nas – jak to powiedział w pewnym czasie znany polityk – osła Europy.
Kiedy utworzył się rząd niejakiego Tuska, prezydent zapowiedział od razu, ze nie będzie on miał łatwo, swoją obietnicę można powiedzieć, że spełnił w 100 %, ale nie zrzucałabym tu tylko winy za stan obecny na prezydenta, bowiem i rząd nie jest bez owej winy.
Początkowo, może niektórych bawiły te przepychanki, uznając że to tylko pierwsze takie szturchnięcia i na tym się zakończy.. Niestety, wojna trwa nadal wystawiając Polskę – w moim przekonaniu – na publiczne pośmiewisko.
Chciałabym usłyszeć jakie jest Wasze zdanie na temat tej całej burzy w szklance wody, czy winę za ten stan ponosi zła konstytucja która nie rozdziela wyraźnie kompetencji pomiędzy prezydentem a rządem, czy może jest to wina rywalizacji która wciąż się toczy pomiędzy dwoma partiami prawicowymi, które za wszelka cenę chcą udowodnić sobie i nam, że są tak odmienne, podczas gdy są tak naprawdę prawie identyczne. ??
Czy rozwiązaniem tego konfliktu byłaby zmiana konstytucji, i za jaką opcją opowiadają się szanowni forumowicze – prezydencką, czy może jednak za tą, gdzie pełnię władzy pełni rząd ?? Nie kierujmy się jednak tym komu należy przyznać OSOBIŚCIE władzę, gdyż era Tuska i Kaczyńskiego kiedyś się wreszcie zakończy.
A może rozwiązaniem byłaby zmiana personalna na najwyższych szczeblach władzy ?, gdyż jak pokazuje – co prawda krótka – historia III RP, wcześniej prezydent mógł funkcjonować z odmiennym od siebie politycznie rządem.
Czekam na Wasze opinie.
Temat ten w mediach jest bardzo oklepany, mam wrażenie nawet że nawet je to bawi, że po raz kolejny prezydent wraz z premierem wystawiają nas na publiczne pośmiewisko, robiąc z nas – jak to powiedział w pewnym czasie znany polityk – osła Europy. Nie przesadzałbym z taką oceną. Europa i świat ma swoje problemy i bynajmniej nie przejmuje się tym co wyprawia nasz premier w walce z prezydentem. Budzi to może jedynie chwilowy uśmiech ale nic poza tym. Świat zajęty jest kryzysem finansowym, wojną w Iraku czy Afganistanie. Polska nie charakteryzuje się jakimś nadzwyczajnymi wydarzeniami o których wart mówić. Mówienie wiec że jesteśmy „osłami Europy” uważam za grubą przesadę. Taka Francja swojego czasu miała problem z niejakim Sarkozym który to romansował z jakąś tam modelką, porzucając swoją żonę…To był dopiero skandal! O Polsce tak się raczej nie będzie mówić.
Tą eskalację rzekomej naszej śmieszności w Europie lansuje w Polsce lewica, która chce po prostu ugrać coś dla siebie. Lewicy zależy aby społeczeństwo zaczęło się wstydzić swoich polityków i w obawie śmieszności prawicowych polityków na zewnątrz, ów społeczeństwo poparło inną, lewicową opcję. To zwykła gra.
Myśle że Polska stoi przed ogromną szansą pokazania sie na arenie międzynarodowej.Otóż stoimy przed szansą zorganizowania mistrzost.
Jeśli ten POPiS sie nieskończy,czyli wzajemne utrudnianie sobie życia to,bardzo wątpie żeby coś udało sie zorganizować zwłaszcza że czas leci.Pozatym przed obliczem takiej klęski wszystkie urazy i niesnaski powinny być odłożone na bok.Bo przecież co jest najważniejsze walka o władze czy wielki wstyt na arenie miedzynarodowej.
Nie przesadzałbym z taką oceną. Europa i świat ma swoje problemy i bynajmniej nie przejmuje się tym co wyprawia nasz premier w walce z prezydentem.
nie do końca. Świat ma swoje problemy, niemniej jednak zachowanie, które fundują nam Kaczyński i Tusk odbija się echem po świecie, a przynajmniej w prasie hiszpańskiej (nie brukowej) pojawił się dość krytyczny artykuł w związku z ostatnim szczytem.
A jeśli zmiana konstytucji, to w którą stronę? Bo z jednego punktu widzenia, władza premiera jest związana z poparciem dla partii, ale niekoniecznie już dla osoby. W przypadku prezydenta jest to jednak poparcie dla konkretnego człowieka. Czy zatem system prezydencki? A jeżeli jednak parlamentarny z mocnym premierem, to może warto zmienić ordynację tak, by głosować na osoby, a nie na partię - wielu zasiadających w fotelach dzięki przynależności partyjnej by się w sejmie nie znalazło.
Zachodnie media za źródło informacji biorą często polskie media. Nic więc dziwnego że i im objawiły się cechy małpiego rozumu. Wiemy dobrze jak wyglądała eskalacja konfliktu kaczyńsko-tuskowego w naszej telewizji czy prasie. W pewnym momencie zdawało się ze najważniejsze osoby w państwie niczym innym się nie zajmują tylko podkładają sobie nogi na każdym kroku. Można było te doniesienia traktować z przymrużeniem oka do chwili tej ostatniej awantury o samolot i szczyt UE. To pełna kompromitacja obu stron konfliktu.
media jednak, według mnie, powinny z całej siły zabiegać o rozsadek i apelować o zgodę w najważniejszych kwestiach dla polski. Tymczasem wydaje mi się że wszyscy w Polsce czekają na kolejne uszczypliwości premiera pod adresem prezydenta czy też na odwrót.
Co do reformy systemu politycznego to obecnie nie jestem w stanie opowiedzieć się w jaka stronę powinniśmy podążyć. Zgodzę się z Edwardem że w chwili kiedy obowiązywałby nas system kanclerski, niezbędna była by reforma ordynacji wyborczej. Zresztą jest to podejmowane co wybory [przez poszczególne partie polityczne.. może więc należałoby wreszcie przycisnąć naszych posłów, ażeby wywiązał się z tych obietnic.