wika
Powstanie styczniowe było najbardziej romantycznym polskim powstaniem ze wszystkich. Od początku nie było widoków na jego powodzenie militarne. Zwyciężyły tylko niematerialne cele jego organizatorów - wolność i niepodległość nie mają ceny, natomiast naród musiał przypomnieć o sobie światu, że istnieje i nie godzi się z rozbiorami.
Powstanie przegrało, gdyż uzyskało poparcie tylko części mieszkańców Królestwa i Litwy oraz jednostek na Rusi. Powstańcy musieli wręcz walczyć na 2 fronty – z wrogiem zewnętrznym, czyli armią rosyjską, oraz wewnętrznym, czyli tymi którzy powstanie uważali za czyste szaleństwo.
Powstanie nie znalazło też zrozumienia w masach chłopskich, którzy stanowili 70 % społeczeństwa. Wrogo do niego odnieśli się niemieccy tkacze i rolnicy oraz większość służb cywilnych. Na skutek tego insurekcja przybierała nieraz charakter wojny domowej.
Zapraszam do rozmowy na temat powstania styczniowego, jestem ciekawa jak wy widzicie tę kwestię.
Powstanie styczniowe było tak na prawdę szaleństwem, nie przyniosło praktycznie nic dobrego. Może poza jedną rzeczą, uwłaszczeniem chłopów. Na przekór powstańcom car wydał uwłaszczeniowy ukaz, tym samym odciągając masy chłopskie od insurekcji. Poza tym same straty. Kwiat polskiej młodzieży i inteligencji albo zginął, albo został wywieziony na Sybir, albo wyemigrował. Popalone wsie, zrujnowane dwory, prześladowania, utrata resztek autonomii... Czy było więc warto? Chyba nie...
Problem w tym, że tuż po wybuchu próbowano organizowac wojsko wg regulaminów armii regularnej.
Tak np. robił Langiewicz. Tyle, że nikt nie dał mu czasu na dokończenie organizacji i wyszkolenie wojska.
Za szybko go po prostu rozbito.
Również uważam że powstanie było błędem i jakąś mutacją źle pojętej romantycznej walki o wolność i honoru (patrz branka). Między partiami powstańczymi walk może większych nie było- ale dochodziło do bezsensownych porachunków, jak śmierć Stefana Bobrowskiego. Generalnie rywalizacja Białych z Czerwonymi na pewno nie wpływała pozytywnie na powstanie. Co do samej walki z wrogiem wewnętrznym, to trzeba wspomieć bardzo liczne milicje chłopskie. Ich rozpędzenie i rozwiązanie bylo większym problemem dla Rosjan niź walka z oddziałami powstańców. Nie opanowano żadnego większego miasta, plan przerzutu bronii z zachodu okazał się nieudany.
Nie chce wyjść na jakiegoś krytykanta, który z perspektywy XXI wieku atakuje polskich patriotów, bo dokonali wielkich czynów, jednak będąc bogatsi o wiedze tych 150 lat trzeba zauwazyc jednak ze powstanie styczniowe, w przeciwienstwie do listopadowego nie mialo juz od samego poczatku żadnych szans na zwycięstwo.
Co do samej walki z wrogiem wewnętrznym, to trzeba wspomieć bardzo liczne milicje chłopskie. Ich rozpędzenie i rozwiązanie bylo większym problemem dla Rosjan niź walka z oddziałami powstańców.
Akurat było odwrotnie. poza tym z chłopami miały problem także władze powstańcze - często dochodziło do "uspokajania". Nie pamiętam gdzie, ale czachowski robił z chłopami porządek.
Nie opanowano żadnego większego miasta, plan przerzutu bronii z zachodu okazał się nieudany.
Że nie opanowano większego miasta, to się zgadza.
Nie zgadza się natomiast kwestia przerzutu broni.
Po pierwsze broń kupowano np. przez dostawców z Galicji. Niestety nie zawsze była ona należytej jakości (czasami była po prostu złej).
Po drugie o ile na poczatku, 22 stycznia, faktycznie uzbrojenie było kiepskie (nie zdołano przejąć całej zmagazynowanej broni i na dodatek nie zdobyto jej na carskich w ilości potrzebnej), o tyle potem problemów już nie było.
Od lat powtarza się mit o pójściu w bój bez broni. Mit, dlatego, że takie postawienie sprawy może dotyczyc wyłącznie początku Powstania.
Jak mi się wydaje mało kto wie, że jak już Powstańcze oddziały były uzbrajane, to często w broń, której - ekhm - carscy żołnierze nie umieliby obsłużyć.
Przepisową bronią rosyjskiego muszkietera (fizyliera) w 1863 był gładkolufowy kapiszonowy muszkiet Tuła wz. 1854. Donośność i celonśc na poziomie broni skałkowej z Epoki Napoleońskiej, "wzmacniana" rosyjskim brakami w wyszkoleniu strzeleckim.
Boń Powstańców to była mozaika... broni o epokę nowocześniejszej od rosyjskiej.
Poczynając od doskonałych kapiszonowych gwintowanych karabinów Gerarda z Liege - tymi np. pod Chrobrzem i Grochowiskami walczyli ŻUAWI ŚMIERCI i austriackich Lorenza (broń przepisowa armii habsburskiej), przez - UWAGA!!! - karabinów iglicowych Dreysego (tych, co to wygrały Sadowę i Sedan) do karabinów rewolwerowych Colta (nieudana broń, ale ciekawy pomysł "rewolweru z długą lufą".
Władze Powstańcze zabraniały kupowania karabinów Dreysego (nie było szans na powstańcza fabrykację nabojów do tych karabinów), Rosjanie zaś w pewnym momencie zaczęli swoim zakazywać pojedynków ogniowych z Powstańcami, z tej prostej przyczyny, że na dystans dostawali wciry (Powstańczy mieli broń o większym zasięgu i większej celności).
Podstawowym problemem nie było uzbrojenie, ale wyszkolenie i oczywiście organizacja większych jednostek.
Nigdy na to nie było czasu, poza tym wychodził w toku nasz charakter narodowy - każdy chciał po swojemu.
Np. w Galicji w Chorzelowie koło Mielca hrabia Tarnowski (nie pamiętam nazwiska dokładnie, więc mogę się mylić) wyekwipował i doskonale uzbroił w nowoczesną broń oddział ok. 200 ludzi. Do momentu formowania Austriacy patrzyli na sprawę przez palce.
Po sformowaniu gdy rozpoczęto ćwiczenia, zaczęły się problemy - Austriacy przestali udawać, że nie widzą, o co chodzi.
W maju 1863 oddział poszedł za kordon przeprawiając się przez Wisłę koło Połańca i w piewrszej potyczce z carskimi się sypnął.
Mimo należytego uzbrojenia i wyekwipowania.
Nie chce wyjść na jakiegoś krytykanta, który z perspektywy XXI wieku atakuje polskich patriotów, bo dokonali wielkich czynów, jednak będąc bogatsi o wiedze tych 150 lat trzeba zauwazyc jednak ze powstanie styczniowe, w przeciwienstwie do listopadowego nie mialo juz od samego poczatku żadnych szans na zwycięstwo.
Miałoby tylko wtedy, gdyby Francja przestała się kłócić z Brytanią i gdyby pod Gettysburgiem nie wygrali Federalni.
Za dużo tych gdyby, wiec praktyczne nie miało żadnych szans.
Nie zgadza się natomiast kwestia przerzutu broni.
Po pierwsze broń kupowano np. przez dostawców z Galicji. Niestety nie zawsze była ona należytej jakości (czasami była po prostu złej).
Ja mialem na mysli bron kupowana na zachodzie. Do kraju przerzucono bodaj 3 tys sztuk, z ktorych czesc i tak byla wylapywana. W magazynach w Belgii jeszcze dlugo po powstaniu zalegala bron zakupiona przez Polakow.
Co do uzbrojenia w kraju nie mam wiedzy, moje zdanie dotyczylo zaopatrzenia z zachodu.
Akurat było odwrotnie. poza tym z chłopami miały problem także władze powstańcze - często dochodziło do "uspokajania". Nie pamiętam gdzie, ale czachowski robił z chłopami porządek.
Nie wyrazilem sie precyzyjnie- chodzilo mi o sytuacje na ziemiach zabranych, gdzie na mocy ukazu z 1863 roku zezwolono na tworzenie chlopskiej milicji, ktora rozrosla sie do 300 tys ludzi.
Ja od siebie mogę dodać, że wyczytałem, iż w Kieleckiem oddział E. Taczanowskiego uzbrojony był podobno w Winchestery.
Ja od siebie mogę dodać, że wyczytałem, iż w Kieleckiem oddział E. Taczanowskiego uzbrojony był podobno w Winchestery.
Oddział (jeden z oddziałów???) Taczanowskiego, formowany w Wielkpolsce, uzbrojony był właśnie w karabiny rewolwerowe Colta.
Ale mógł miec też Winchestery, tego wykluczyć nie można.
Ogólnie władze powstańcze zakazywały nabywania broni odtylcowej.
W razie problemów z zaopatrzeniem w amunicję nie dawało się jej ani uzupełnić na Rosjanach (ci ledwie stosowali odprzodową broń gwintowaną) ani wyprodukować metodami chałupniczymi).
Niemniej oddziały uzbrajane z datków prywatnych miały taką broń, jaką darczyńca kupił - ci nie mieli skrupułów co do użycia broni (jak Rosjanie, którzy z wielkim oporem wprowadzali broń gwintowaną).
Stąd jak to ktoś mądrze powiedział, Powstańcy często mieli broń palną o epokę nowocześniejszą od armii carskiej.
Np. Winchestery, które nabijano w niedzielę i strzelały potem cały tydzień (wg słów jakiegoś wojaka Skonfederowanych Stanów Ameryki).
Taczanowski miał zdecydowanie Winchestery. Nic mi nie wiadomo o uzbrojeniu go w karabiny Colta.
Napisany przez: zajączek 1/02/2005, 9:08
Serdecznie dziękuje za odpowiedzi.
Moje pytanie widzę było mocno nieprecyzyjne.
Wiem że minęło przeszło 140 lat od wybuchu Powstania.
Ale interesowały by mnie konkretne dane.
Wydział Wojny Rządu Narodowego określił łączne zakupy na poziomie 87 000 szt karabinów i karabinków.
Np w oddziale Taczanowskiego używano ok 150 szt sześciostrzałowych karabinów rewolwerowych Colt Root i Paterson.
Napisany przez: zajączek 2/06/2007, 19:32
QUOTE
Między bajki mozna włożyc stwierdzenia obu autorów o użyciu amerykańskich powtarzalnych karabinów Spencera i Henry'ego.Mogło sie znaleźć kilka sztuk ale to mało prawdopodobne
Jednak fakt zakupienia dużych ilości karabinu rewolwerowego Colta jest udokumentowany.
Skoro można było kupić Colty Root'y można było kupić kilka-kilkanaście sztuk Henry Rifle lub Volcanic.
http://bron.iweb.pl/print...ceb6b213d886166
Niestety nie pamiętam, gdzie jeszcze to czytałem.
Skąd informacje o Winchesterach?
może pewnym wyjaśnieniem, skąd taka broń mogłaby się znaleźć czy znalazła jest to, że została zakupiona poza Kongresówką. Sprowadzona została dopiero po wybuchu powstania i to chyba nie całość tego, co zostało zakupione.
To dokładnie to, o czym pisał Lannes.
Rosja opierała się przede wszystkim na broni własnej, która była już bronią słabszą. Natomiast na pewno pozyskiwanie tej broni w wyniku walk, a także amunicji do niej było łatwiejsze, niż sprowadzanie dostaw spoza Kongresówki, tym bardziej że Prusy czy Austria raczej temu nie sprzyjały.
Zgadzam się z tym w 100 %.
Dlatego zakazywano zakupów broni odtylcowej - nie było szans ani na produkcję nabojów (patrony do broni odprzodowej można było chałupniczo wytwarzać, nabojów do broni odprzodowej, nawet papierowych, już chyba nie), ani na nabywanie bądź kradzież na Rosjanach, którzy takiej broni wówczas nie posiadali w ogóle (na pewno długiej, ale rewolwerów oficerowie chyba też nie mieli).