wika
Reforma edukacji, rozpoczęła się w 1999 roku, przyniosła ze sobą nowy podział szkół. Przede wszystkim pojawiły się gimnazja, 6-letnie podstawówki, i 3-letnie licea.
Powody, dla których reforma owa przeprowadzona były jakże szczytne, do głównych można zaliczyć przede wszystkim : poprawienie jakości kształcenia, zwiększenie przeciętnego poziomu edukacji, wyrównywanie szans dzieci i młodzieży, porównywalność rezultatów edukacyjnych na poziomie kraju, czyli ocenianie zewnętrze, zapewnienie drożności systemu, rozbicie starych struktur etc etc etc.
Założenia, przyznać trzeba były bardzo piękne, ale tak naprawdę ile udało się z tego zrealizować ?? Reforma niby się skończyła, a już mówi się o kolejnej, spróbujmy jednak przedyskutować tę sprawę.
Czy ta reforma, czyli wprowadzenie gimnazjów, nowej matury etc była rzeczywiście konieczna, i czy – po drugie – ona w ogóle się udała ?? jak sądzicie ?? czekam na Wasze opinie w tej jakże interesującej sprawie, chyba dla nikogo nie-obojętnej.
Jestem drugim rocznikiem, który szedł nowym systemem i tym na którym najbardziej eksperymentowano. Jasne, rocznik przede mną też nie miał lekko, ale jego akurat ominęła np. matura Giertycha i jego tabelka przeliczników, amnestia i jeszcze parę ciekawych spraw włącznie z prostestem nauczycieli odnośnie płac za sprawdzanie matur (choć w tym roku chyba też protestowali).
Moim zdaniem reforma kompletnie się nie sprawdziła, a przeprowadzał ją ktoś kompletnie oderwany od życia i rzeczywistości. Gimnazjum to totalny niewypał, tak samo jak te testy na zakończenie podstawówki i gimnazjum - do niczego to nie jest potrzebne, a tylko masę zamieszania wprowadza. O programie to w ogóle szkoda mówić
Podobno ministerstwo wycofuje się z matur dwujęzycznych. Mój ogólniak się chyba tym załamie Wie ktoś coś więcej na ten temat?
Gimnazjum to totalny niewypał, tak samo jak te testy na zakończenie podstawówki i gimnazjum
To jest o tyle ciekawe, że owe testy miały być tylko testami, można powiedzieć - dla uczniów, by przekonali się o swoich brakach etc, zarzekając się że owe testy nie będą jednym z kryteriów przyjmowania m.in do gimnazjów czy liceów, oczywiście mówimy o tych najlepszych. W magiczny sposób testy dla uczniów, trafiają w ręce dyrektorów, którzy chcąc zapewnić czy też utrzymać tytuł - najlepszego gimnazjum czy liceum w mieście czy kraju - docierają do takowych egzaminów.
Jednym z założeń miało być właśnie wyrównywanie poziomów pomiędzy szkołami, by nie było tak że przykładowo ze szkoły X mature finalnie zdaje 88 %, a ze szkoły Y - 45..
Tutaj zamierzenia i skutki nieco się rozminęły.
Co sądzicie z kolei o nowej maturze i o systemie zewnętrznego oceniania ?? w zamyśle autorów reformy miał on oceniać sprawiedliwie wszystkie prace, według jednego klucza. Tzw. stara matura także została zmieniona przez nową, gdzie jest kompletnie inny sposób uzyskiwania wiedzy od maturzysty, przede wszystkim jest sprawdzana jego umiejętność logicznego myślenia, gdyż nie często ma on podane informacje tylko musi je wyciągnąć np. z tekstu źródłowego na maturze z historii.
Sama byłam ostatnim rocznikiem, który zdawał maturę starą, tak wiec ciekawi mnie jak nasi userzy którzy sami byli tymi tzw. królikami doświadczalnymi i w dużej mierze są nimi nadal - zapatrują się na tą kwestię.
Czekam na wasze opinie.
W magiczny sposób testy dla uczniów, trafiają w ręce dyrektorów, którzy chcąc zapewnić czy też utrzymać tytuł - najlepszego gimnazjum czy liceum w mieście czy kraju - docierają do takowych egzaminów.
chyba to jakieś nieporozumienie. Znam chyba 2 przypadki, że testy zostały ujawnione - pierwszy raz na poziomie drukarni, gdzie pracowała mama jednego ze zdających - egzamin był tam do poprawy, drugi raz nastąpiło otwarcie jakiejś partii zamkniętych arkuszy - prace uczniów unieważniono.
Reforma edukacji to nie tylko kwestie organizacyjne związane z egzaminami zewnętrznymi (one funkcjonują w całej Unii i o dziwo tam się sprawdzają). Niestety, błędem polskiej reformy jest to, że wg założeń każdy absolwent gimnazjum ma prawo do nauki w liceum, a to powoduje, że poziom gwałtownie spada - odbija się to także na poziomie studiów. Zamiast z tego wyciągać wnioski idące we właściwą stronę, od kilku lat obniża się wymagania egzaminacyjne. Samo narzędzie pomiaru (arkusz egzaminacyjny) jest coraz łatwiejszy (nie polega na sprawdzeniu wiedzy i umiejętności, ale często na odpowiedzi na pytanie "co autor miał na myśli), również kryteria oceny arkusza są coraz bardziej rozmywane. I fakt, że jakiś absolwent gimnazjum z roku 2002 miał 88% punktów i absolwent z roku 2008 miał 88% punktów nie oznacza, że umiejętności i wiedza jest taka sama. Gdyby absolwent z roku 2008 musiał rozwiązać arkusz z 2002, jego wynik byłby niższy.
W tym roku wejdą jeszcze egzaminy z języka obcego na poziomie gimnazjów i to pokaże różnice między szkołami. A zatem etap edukacyjny, który miał służyć wyrównaniu szans, kolejny raz ukaże, że się nie sprawdził.