wika
Uczęszczam do klasy o profilu europejskim liceum ogólnokształcącego. Jest to klasa humanistyczna z rozszerzonymi językami obcymi oraz dodatkowymi zajęciami z zakresu edukacji europejskiej (jako normalny przedmiot, na równi z innymi).
Edukacja europejska to przedmiot, na którym głównie poznajemy historię Europy oraz mówimy o Unii Europejskiej, euro, wspólnej polityce unijnej...
Jak sądzicie, czy przedmiot ten powinien zostać wprowadzony jako obowiązkowy? Wiem, że jest obecnie w niektórych szkołach jako międzyprzedmiotowa ścieżka edukacyjna. Nie mówię tu oczywiście o klasach matematyczno-fizyczych czy biologiczno-chemicznych, bo tam akurat bardziej potrzebna jest dodatkowa lekcja chemii czy fizyki, ale uważam, że godzina tygodniowo edukacji europejskiej (taka dodatkowa godzina historii i wosu w jednym z ograniczeniem do Starego Kontynentu) klasom humanistycznym czy społeczno-prawnym by się przydała.
Na lekcjach wosu (często jest mało godzin lekcyjnych w tygodniu) bardzo mało mówi się o Unii Europejskiej, właściwie z tego co przeczytałem w programie na "Organizacje Międzynarodowe" są przeznaczone na poziomie rozszerzonym 5-6 lekcji...pewnie Unia Europejska zajmuje jedną z nich...Zajęcia z edukacji mogą prowadzić nauczyciele historii, wosu lub języków obcych (w moim przypadku robi to nauczyciel j. włoskiego)... Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Takie zajęcia wydają mi się dobrym pomysłem, jeżeli były by one skupione również na historii najnowszej Europy i Polski. W szkołach średnich, nie mówiąc już o gimnazjach, historia najnowsza jest dziedzina najbardziej zaniedbaną. Potencjalny maturzysta nie jest w stanie na lekcjach dowiedzieć się jak kształtowała się Europa czy świat po 1945. Sama transformacja systemowa w Polsce i wszystkie zmiany, jakie zaszły w naszej części Europy są już kompletnie pomijane. Dlatego też takie zajęcia, o jakich wspomniałeś wydają się bardzo dobrym pomysłem, który zapewne przybliżyłby uczniom drogę, jaką Polska musiała przejść ażeby znaleźć się w UE. To samo tyczy się Europy i jej dojrzewania do samej idei Unii.
To jest pierwsza korzyść.
Drugą byłoby poznanie struktur i mechanizmów, jakie rządziły czy rządzą UE. Zajęcia tego typu zapewne przybliżyłyby również wszelkie korzyści oraz zagrożenia, przed jakimi stanęliśmy.
Uważam, że dwie najbardziej zaniedbane dziedziny w nauczaniu historii to prahistoria oraz historia najnowsza...często pod koniec III klasy nie ma już czasu na przerobienie transformacji ustrojowych i okresu po II wojnie światowej...często brakuje już godzin lekcyjnych. Także zgadzam się z Szymkiem, że takie lekcje przydałyby się. A co do programu nauczania to znajduje się w nim miejsce zarówno na ideę integracji w perspektywie historycznej, drogę Polski do Unii oraz genezę UE, jak również na politykę wspólnotową, prawo unijne, koszty i korzyści przystąpienia do UE oraz wiele innych ciekawych zagadnień. Jeśli chodzi o historię najnowszą to bezpośrednio w programie nauczania tego przedmiotu jest jej mało, ale przy omawianiu pewnych zagadnień po prostu nie sposób tego nie poruszyć, także to zawsze coś...
Poza tym pozostaje jeszcze jedna kwestia...nauczyciel który prowadzi lekcje edukacji musi być do tego odpowiednio przygotowany, często nie są to historycy, ale nauczyciele języków obcych i słyszałem, że nie wszyscy prowadzący ten przedmiot podchodzą do tego należycie, często bagatelizując przedmiot, ponieważ nie posiadają odpowiedniej wiedzy do przeprowadzenia takich zajęć. Wiadomo...są jednak i tacy, którzy potrafią zainteresować omawianymi tematami. Uważam, że powinno się zorganizować krótkie szkolenia dla takich nauczycieli, którzy zajmowali by prowadzeniem edukacji europejskiej.
dwie najbardziej zaniedbane dziedziny w nauczaniu historii to prahistoria oraz historia najnowsza...często pod koniec III klasy nie ma już czasu na przerobienie transformacji ustrojowych i okresu po II wojnie światowej...często brakuje już godzin lekcyjnych.
No właśnie tomked jesteś na bieżąco i chyba najlepiej wiesz jak wygląda nauką historii najnowszej w ogólniaku.
Lekcje o jakich wspomniałeś zapewne przybliżyłyby młodym Polakom instytucję w jakiej przyszło im żyć. To jest bezsporna korzyść takiego pomysłu.
Czy znalazłby się jednak na to pieniądze? W sytuacji kiepskich zarobków nauczycieli oraz nienajlepszej kondycji polskiej edukacji?
Masz może jakieś wiadomości jak wygląda finansowanie tych Twoich zajęć u Ciebie w szkole? Być może sama Unia Europejska wykładałaby na takowy cel pieniądze.
Jeśli chodzi o finansowanie tych zajęć to niestety, ale tak naprawdę nie są w żaden dodatkowy sposób finansowane. Po prostu nauczyciel od włoskiego miał mało godzin w szkole, brakowało mu bodajże dwóch do pełnego etatu i... właśnie w ten sposób luka została uzupełniona. Z tego co wiem to ten nauczyciel nie ma żadnych dodatkowych szkoleń, ale przynajmniej jako tako od siebie się trochę przykłada, przychodzi przygotowany, robi testy i traktuje edukację jako normalny przedmiot.
Wiem też, że klasa europejska, ale rocznikowo starsza bardzo chciała mieć jescze dodatkowo jedną godzinę tego przedmiotu również w trzeciej klasie (przedmiot realizowany tylko przez pierwsze dwa pierwsze lata lo) i...sami składają się po symbolicznej kwocie na wynagrodzenie dla nauczyciela za te 4 lekcje w miesiącu (szkoła pieniędzy nie ma), ale prowadzone są one niejako w ramach zajęć szkolnych... (pozostawię to bez komentarza, podobnie ma się u nas sytuacja z dodatkowymi godzinami języka obcego, które finansują sami uczniowie)
No niestety, brakuje dodatkowej motywacji dla nauczycieli poprzez sensowne zarobki - to prawda.
Problem jest nieco bardziej złożony.
1. Finanse, o których wspomniano. To nie jest wina szkoły, tylko organu prowadzącego, w tym wypadku gminy czy starostwa, które zatwierdzają arkusz organizacyjny szkoły. Dyrektor musi przestrzegać tego, co zostało zatwierdzone. Nawet samo wpisanie czegoś w arkusz, w czasie przygotowania do zatwierdzenia, nie jest żadną gwarancją, gdyż organ prowadzący może nie zatwierdzić. A dyrektor musi przestrzegać dyscypliny finansowej.
2. Brak przygotowanych ludzi - realizowanie godzin według klucza uzupełniania etatu jest zupełnie chore. Jeżeli trafi na kogoś, kogo to interesuje i faktycznie chce to robić, ok. Ale jeżeli jest to jakiś eurosceptyk, albo ktoś, kogo nie interesuje historia, zagadnienia społeczne, to jak to będzie przekazywał?
Ramowa siatka godzin - tygodniowy wymiar godzin ucznia nie może przekraczać 35 godzin (w liceum). Nie można tego progu przekraczać, gdyż można narazić się na problemy w kuratorium lub w SANEPiDzie (higiena pracy). Wprowadzenie takich godzin do siatki godzin dokonuje się najczęściej z puli godzin dyrektora ( jest ich 10 na 3 lata nauki). Ale jeżeli pojawia się taki przedmiot, to wówczas trzeba odciąć inne, które mają na celu przygotowanie do matury. A szkoła jest rozliczana nie z atrakcyjności zajęć (to ma drugorzędne znaczenie), ale z wyników na egzaminach zewnętrznych.
A szkoła jest rozliczana nie z atrakcyjności zajęć (to ma drugorzędne znaczenie), ale z wyników na egzaminach zewnętrznych.
W tym przypadku, zajęcia z edukacji europejskiej przyczyniają się do lepszego przygotowania maturzystów z wosu, a przypomnę, że jest to jeden z najczęściej wybiernaych przedmiotów na maturze. Tak więc klasy humanistyczne na pewno by na tym nie straciły. Myślę, że gdyby na maturze pojawił się arkusz o Unii Europejskiej czy innych organizacjach międzynarodowych to wynik w szkole, w której naucze się edukacji byłby bardzo dobry.
Poza tym mówimy tu o wprowadzeniu tego przedmiotu jako obowiązkowy dla klas humanistycznych, gdyby tak się stało nie musiałby on być realizowany z puli godzin dyrektorskich...tak byłoby najlepiej.
Podoba mi się pomysł wprowadzenia tego przedmiotu. Przydałby się nie tylko maturzystom, którzy wybrali wos czy historię ale również na geografii i na języku polskim. Ale byłabym za tym żeby wprowadzić taki fakultet tylko dla profili humanistycznych lub ewentualnie ekonomicznych.