wika
Czy oprócz filmów z USA oglądacie europejskie? Na pewno tak. Powiedzcie, jakie filmy europejskie zapadły wam w pamięć, jaki jest wasz ulubiony reżyser ze Starego Kontynentu i kinematografię, którego kraju cenicie najbardziej?
Ja bardzo lubię kino brytyjskie. Uwielbiam te ich popieprzone poczucie humoru i śmieszny akcent. Tu moimi faworytami są Guy Ritchie i filmy Monty Pythona. Ciekawy jest również Greenaway, choć duża część jego filmografii to rzeczy (wg mnie) nudne, dziwne i bezsensowne.
Jeżeli chodzi o kino skandynawskie to nie znam z niego nic, poza DOGMĄ i Bergmanem. Na dziełach Ingmara chrapię jak najgłośniej, a filmy tworzone według manifestu Von Triera nie przemawiają do mnie i są trochę przekombinowane(taki Dogville np. jakbym chciał obejrzeć Teatr Telewizji to bym sobie włączył Dwójkę).
Z kina francuskiego lubię Godarda. I tyle. Fajnie pooglądać sobie na czym wzorował się Quentin Tarantino.
Na koniec należy wspomnieć o kinie polskim, z którego moje ulubione filmy można policzyć na palcach jednej ręki. Są to "Psy", "Dzień Świra", "Sztos", "Rejs", "Miś".
Co do kina hiszpańskiego - nie wiem(i chyba się nie dowiem) co ludzie widzą w Almodovarze.
Do języka niemieckiego mam awersję i jedyny reżyser, który tworzy tak wspaniałe filmy, że pokonuję swoją niechęć, to Werner Herzog.
Kino włoskie - głównie Argento i Fulci, bo Felliniego może 2 filmy trawię.
I to by było właściwie na tyle. Na pewno kogoś pominąłem, o kimś zapomniałem, jak mi się przypomni to dodam.
Skandynawskie: Elling, Wilbur chce się zabić, Jabłka Adama - to tak na przykład
Kino czeskie, ostatnio 'Piękność w opałach'.
Wybitni przedstawiciele, z oryginalnym stylem.. wg. mnie:
Czechy - Jiri Menzel (bo łączy komedie z dramatem w wielkim stylu)
Hiszpania - Carlos Saura (bo zwykłe historie przedstawia w interesujący sposób)
Szwecja - Ingmar Bergman (bo jego filmy przepełnione są genialną symboliką i mocną psychodelią)
Niemcy - Werner Herzog (bo pokazuje ciekawe historie, genialnie reżyseruje i hipnotyzuje)
dobre kino operuje własnym językiem :>
kino europejskie... nie, dziękuje :) wiem - jestem ograniczony i ze wsi :)
brytyjskie - tak! tak! tak! co do reszty, to niewiele mi zapadło w pamięć, ale takie filmy jak Jabłka Adama, Księga Diny, Tuż po weselu, Życie jest piękne, Cinema Paradiso czy Malena widziałam po kilka razy.
Nie przepadam szczególnie za kinem europejskim, ale też nie widzę żadnych przeciwskazań. Jednak zazwyczaj wybieram tylko to, co najgłośniejsze i najbardziej atrakcyjne, i kieruję się przy tym powszechnymi opiniami.
W sumie najbardziej też lubię kino brytyjskie, jako bliskie amerykańskiemu, przynajmniej językowo. Trudno mi tu rzucić konkretnym tytułem, bo bywa, że dopiero po fakcie dowiaduję się, że był to film angielski albo amerykańska koprodukcja. Natomiast francuskie to już zupełnie inna bajka. Lubię szczególnie ich komedie, choć wcale nie wszystkie są najwyższych lotów, zwłaszcza te najnowsze (i w ogóle reżyserzy – Girault, Oury czy Veber – potrafią być bardzo nierówni). Ale spróbować można. W końcu to ten kraj dał kinu komedii Louisa de Funesa, Bourvila i Pierre'a Richarda, a także Christiana Claviera, który, choć niewykorzystany w pełni, miał dobre momenty. (Nawiasem mówiąc, ciekawe dlaczego nie gra Asteriksa w najnowszym filmie, tym o olimpiadzie). A i kiedy Depardieu się postara, też jest zabawny. Tak więc przede wszystkim komedie, te lekkie, nieskomplikowane, których akcja dzieje się w słonecznym, śródziemnomorskim klimacie lub uliczkach Paryża. A poważniejsze filmy, zwłaszcza te sensacyjne czy thrillery, jakoś im nie wychodzą tak do końca ("Braterstwo wilków", "Purpurowe rzeki", "Imperium wilków" itp.).
Włochy to też śródziemnomorski klimat, ale na palcach jednej ręki mógłbym policzyć te, które widziałem i które chcę obejrzeć. Może język włoski mi nie pasuje? Może to jakaś awersja z czasów, kiedy raczkował u nas kanał Polonia 1, który seryjnie puszczał zupełnie nieśmieszne "przezabawne włoskie komedie". I westerny Forda i Hawksa z włoskim dubbingiem...
Kino skandynawskie u mnie jak przez mgłę, choć dobre były "Jabłka Adama", a wciąż nie znalazłem czasu, aby zapoznać się np. ze szwedzkim "Złem". A Bergmana i Dogmy kijem nie zamierzam tknąć. Bo tak, i już (a właściwie: bo nie).
Hiszpańskie – zachęcony czyjąś pozytywną opinią, obejrzałem "Zbrodnię ferpekcyjną", ale nie była to żadna rewelacja. "W stronę morza" owszem, dobry, ważny, zapadający w pamięć. Ale do Almodovara zupełnie mnie nie ciągnie i nie sądzę, abym w najbliższej przyszłości się skusił.
Niemieckie, hmm...
Ja nie mam żadnego ulubionego kraju europejskiego z którego każdy film lubię, ani na odwrót, chociaż oczywiście jakbym zrobił jakąś liste to na pewno królowałaby Wielka Brytania - to jak dla mnie tak idealny środek pomiędzy kinem amerykańskim a europejskim, a jeśli taki brytyjski reżyser wyjedzie do Hollywood to w ogóle jest najlepiej. Wysoko też cenię kino rosyjskie, zwłaszcza to najnowsze, gdzie jest miejsce na widowiska w amerykańskim stylu jak 1612 czy 9. Kompania, jak i filozoficzne, np. Powrót. Nie mam tak jak Mental, że jak zobaczę że film z europy to uciekam od niego jak najszybciej, bo to na 100% będzie filozoficzny bełkot, bo trafiają się ciekawe filmy z Europy, ale coś w tym jest, bo rzeczywiście najlepiej to wychodzi, jeśli reżyser jak najdalej ucieka od tego stereotypu. Ciekawie jest również jak Amerykanie próbują robić filmy bardziej po europejski.
Mnie tam ich szwargot nie przeszkadza, byleby nie śpiewali.
Jakby nie śpiewali nie byłoby Rammsteina
Brytole chyba mają najbardziej popieprzony humor ze wszystkich europejczykow, dlatego najbardziej zapadaja mi w pamiec ich komedie.
Co do Almodovara mam takie samo zdanie jak Strummer.
Z Włochów moge ogladać jakieś starocie gore. W sumie kino włoskie kojarzy mi sie bardziej nie z Fellinim, tylko z głupkowatymy komedyjkami z Budem Spencerem.
Niemcy?... Ech coż... czuje do nich jakas dziwna awersje. To dla mnie taka kopia Amerykanów (A jestem bardzo antyamerakanski) we wszystkich sferach życia.
Jakby nie śpiewali nie byłoby Rammsteina
Nie przesadzajmy. Chodzi mi o śpiew sam w sobie, no, śpiewanie w ogóle.
Niemcy oprócz Herzoga to również Tom Tykwer, którego widziałem dwa świetne filmy; Biegnij Lola, biegnij i Pachnidło.
Niemcy oprócz Herzoga to również Tom Tykwer, którego widziałem dwa świetne filmy; Biegnij Lola, biegnij i Pachnidło.
Akurat "Pachnidło" to kicha totalna, którą wstyd oglądać jeśli się czytało książkę.:)
Ja książki nie czytałem, film za to mi się podobał
Skoro wszyscy głosują na kino brytyjskie, to ja zagłosowałem na kino niemieckie. Żeby nie było, że nikt go nie docenia
Dlaczego?
- Das Boot (Okręt)
- Good Bye Lenin
- Das Leben der Anderen (Życie na podsłuchu)
- Der Name der Rose (Imię Róży) - to koprodukcja, ale z tego co się orientuję to Niemcy mieli w tym największy udział. Zawsze traktowałem ten film jako niemiecki, więc i tutaj go podam.
- Der Untergang (Upadek)
To głównie to, co mi się dobrze kojarzy z niemieckim kinem. Pewnie jeszcze trochę jest, których albo nie pamiętam, albo nie widziałem.
--
Kino francuskie to dla mnie przede wszystkim lekkie, zabawne komedyjki, które generalnie dobrze francuzom wychodzą. To dla mnie Louis de Funes i Gerard Depardieu.
--
Z kina skandynawskiego kojarzę bardzo niewiele, a jedyne co znam i lubię z tego kina to seria duńska "Gang Olsena".
--
Kino Polskie... ekhm... Generalnie mniemanie mam o nim bardzo niskie. Wiadomo, są nieśmiertelne klasyki i kilka świetnych filmów, ale dominuje szmira i tandeta. A w ostatnich latach cały wysiłek intelektualny polskiego przemysłu filmowego skupia się na masowym popełnianiu zbrodni w stylu "M jak miłość", "Klan" i dziesiątek innych głupich i bezużytecznych seriali.
Różnica w postrzeganiu polskiego i europejskiego kina jest taka, że stamtąd puszczają w tv to, co najlepsze. A z polskich produkcji puszczają wszystko jak leci. Dlatego pamiętamy przede wszystkim zalew naszego rodzimego badziewia, a nie te rodzynki warte oglądania.
--
No i kino brytyjskie. Wiadomo, w sumie to z tamtego kraju pochodzi najwięcej dobrych europejskich filmów, ale ja też rzadko odróżniam filmy brytyjskie od amerykańskich. Dlatego w przypadku wielu filmów nawet pewnie nie zdaję sobie sprawy, że są to filmy brytyjskie.
Uwielbiam kino europejskie:
Francja - Amelia (jak i pozostałe z Tatou), Leon, Wielki Błękit (cały Besson zresztą), Taxi, Purpurowe rzeki, Kryminały z Gabinem
Belgia - Man bites dog
Austria - Angst
Niemcy - cały ekspresjonizm, Lola Rennt, Życie na podsłuchu, Good Bye Lenin
Włochy - Dario Argento (Suspiria, Profondo Rosso i cała reszta), Pupi Avati, Lucio Fulci, młody i strary Bava
Czechy - Waleria i tydzień cudów
Wlk. Brytania - Danny Boyle, Pegg i Wright, Hammer Films, Roger Corman, Manty Python,
Zakładam, że bierzemy na tapete tylko tych twórców, którzy obecnie tworzą.
Dla mnie najlepszym europejskim reżyserem jest K. Loach- jego spoleczne kino jest bardzo mocne,realistyczne; np. takie "Ladybird, Ladybird"- widz siedzi i wyrywa sobie włosy z głowy, świetny też jest "My Name is Joe","Kes","Riff-Raff" i kilka innych.
Ogólnie lubie brytyjskie filmy (tą opcje zaznaczyłem)-z ostatnich bardzo podobały mi się Football Factory i This is England, no i wiadomo,że dwa pierwsze filmy G. Ritchy'ego to już klasyka; M. Leigh też zrobił kilka świetnych filmów (np. Sekrety i Kłamstwa).
Ze Skandynawii b.lubie Dogmę-Trier jest świetny (widziałem wszystko oprócz Manderlay),a oprócz niego np. Open Hearts czy Festen.
Hiszpania to dla mnie Almodovar i Saura,przy czym wolę tego pierwszego- dzięki niemu poznałem kulturę tego kraju.
Mocna też jest francuska kinematografia-wiadomo dlaczego (mają dotacje od rządu oraz tradycję-Nowa Fala);Jeunet,Ozon,besson i kilku innych.
Odświeżam temat, bo wczoraj obejrzałem "Funny Games" Michaela Haneke i jestem zaszokowany i zachwycony jednocześnie. Reżyser stworzył coś tak intrygującego, dziwnego i szokującego, że nie sposób przejść obok tego obojętnie. Młodzi zabójcy autentycznie przerażają, a ich gierki psychiczne i fizyczne są straszniejsze od wszystkich potworów i zombiaków z horrorów. Najbardziej mnie zaskoczyły sceny, w której Haneke sprawił, że widz zaczął wątpić w "prawdziwość"/"realistyczność" wydarzeń pokazanych na ekranie(SPOILER!przewijanie kasety, czy zwracanie się bezpośrednio do publikiSPOILER!). Haneke - wymiatasz. Szkoda, że robisz remake, który na 100% nie będzie nawet w połowie tak dobry jak pierwowzór.
Europejskie kino to dla mnie (poza bezkonkurencyjnym ekspresjonizmem niemieckim początku ubiegłego wieku) przede wszystkim Lars von Trier:
Przełamując fale (Breaking the Waves, (1996)
Idioci (Idioterne, 1998)
Tańcząc w ciemnościach (Dancer in the Dark, 2000)
Dogville (2003)
Odświeżam temat, bo wczoraj obejrzałem "Funny Games" Michaela Haneke i jestem zaszokowany i zachwycony jednocześnie.
za łatwo sie szokujesz. do domu przychodzi grubas, wciska kit, ze mieszka u sąsiadów i prosi o pożyczenie czterech jajek. ma na sobie szorty i białe, lateksowe rękawiczki. zbija jajka, prosi o następne, wrzuca komórkę do wody, na dworze goni go pies, po chwili znowu wraca, tym razem z krótko obciętym kolegą, też w białych rękawiczkach i białych, krótkich szorcikach. do czego zmierzam? gdybym to ja był na miejscu bohaterów, obydwu natrętów wypieprzyłbym na zbity pysk sekundę po przekroczenie progu. przypuszczam, ze każdy normalny człowiek, kierujący sie instynktem samozachowawczym tudzież zwykłym zdrowym rozsądkiem, postąpiłby podobnie. Ale nie bohaterowie Hanekego - ci będą zachowywali się jak ostatni idioci, pchając sie w ręce świrów, byle tylko wymęczyć alegorię przemocy. bardzo pretensjonalny i potwornie nieznośny w oglądaniu film. europejskie kino jak nic. nie ma sie czym podniecać - olać Hanekego i jego publicystykę.
gdybym to ja był na miejscu bohaterów, obydwu natrętów wypieprzyłbym na zbity pysk sekundę po przekroczenie progu.
Nie ma to jak poznanska goscinnosc. ;)
za to w Toruniu wszyscy sie kochają i zapraszają na pierniki :)
a podwiózłbyś autostopowiecza, który łapie stopa na pustkowiu?
gdybym znalazł sie w takiej sytuacji jak Jim, to tak. w filmie jest wyraźnie powiedziane, dlaczego go podwiózł.
bo mu się popsuł samochód…?
Bo prawie zasnął za kierownicą. Przewoził samochód z jednego końca Stanów na drugi. Nie chciał zasnąć, zabić się i/lub stracić roboty. Więc wziął kogoś żeby pogadać, poza tym padało. ;)
cudem uniknal smierci pod kolami ciezarowki. zeby nie zasnac, wzial kogos do towarzystwa. auto musial dostarczy w wyznaczonym terminie. bardzo zyciowa sytuacja.
cholernie życiowa.
rzeczywiście, kompletną abstrakcją jest schludnie wyglądający sąsiad proszący o jajka.
napisalem, ze zyciowa, bo kiedys sam znalazlem sie w podobnej sytuacji.
odnosnie sasiada: schludnie wygladajacy sasiad w lateksowych rekawiczkach, ktory prosi o jajka, rozbija je, prosi o nastepne, wrzuca telefon do wody, a na dworze goni go kundel. po chwili zjawia sie kumpel sąsiada - także w lateksowych rękawiczkach. ciekawe co jeszcze musiałoby sie stać, żeby bohaterowie Hanekego dostrzegli swój koniec? jeden z oprawców musiałby chyba wypić na ich oczach własne szczyny, żeby doznali oświecenia. poza tym, Des, żyjemy w XXI wieku: TVN24 i te sprawy.
Zdecydowanie kino brytyjskie. Pomimo widocznego własnego stylu, w niektórych przypadkach i humoru to filmy z wysp zalatują holyłudem Moim ulubionym twórca z wysp jest Neil Marshall.
Jak tak sobie słucham Mentala.... jego zdanie o kinie europejskim, ambitnym, o Bergmanie, Haneke etc... to jedynie co przychodzi mi na myśl: margaritas ante porcos.
A mi post poprzednika przypomniał taką myśl : "Quidquid latine dictum sit, altum videtur" (Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze).
A mi przypomniał jak bardzo lubię google. Dzięki nim nikt już nie wydaje się tak mądry jak kiedyś...
Hmm...trudna ankieta. Ogólnie częściej oglądam filmy europejskie ale gdybym mogł zagłosować na kilka krajów były by to:
Niemcy. Za mojego ulubionego reżysera, Wernera Herzoga.
Włochy. Za neorealizm, Cinema Paradiso, Życie jest piękne i Antoniniego. No i Leone...
Skandynawia. Za Bergmana i von Triera.
Czechy. Za Formana i niemy Takie jest Życie.
Hiszpania. Za Almodovara. Tylko on potrafi tak pięknie mówić o prostytutkach, transseksualistach i...miłości.
W. Brytania. Za Monty Pythona i Hitchcocka.
Polska. Za Kieślowskiego i Koterskiego.
Rosja. Za braci Michałkow i Tarkowskiego.
Jednak głosuje na Włochy
skandynawskie, za von Triera, Vinterberga,Jensena,Hafstroma i Bergmana.
w ogóle to przerażające leciutko jest to,że Polska-0 głosów;>
wahałem się między Skandynawią a Polską, no bo jednak mamy[mieliśmy] Kieślowskiego, Kawalerowicza, Kutza, Krauzego, Wajdę, Koterskiego.
nikogo nie mamy. nieważne, kim byłeś, ważne, kim jesteś.
nikogo nie mamy. nieważne, kim byłeś, ważne, kim jesteś.
a to co miało znaczyć?nie zrozumiałem Twojej myśli do końca.
nieważne, jakie filmy kręcił taki np. Wajda. ważne, jakie kręci, a kręci gówniane. słowem, jesteś tak dobry jak twój ostatni film.
w takim razie Twoim zdaniem w ogóle nie wyszedł żaden dobry polski film ostatnimi czasy? ;]
Katedra, Sztuka upadła Bagińskiego, Dług Krauzego... Duel mojego autorstwa:) prawde mowiac to nie ogladam polskich filmow, wiec nie bede sie wypowiadal:)
Oglądałeś Testosteron. No tak, ale to jako film się nie kwalifikuje
Niemcy za Bolla, Petersena i Emmericha :)
Niemcy za Bolla, Petersena i Emmericha
No ok, ok, ale co w tym towarzystwie robią tacy partacze Petersen i Emmerich?;)