wika
Religia na maturze??? Dlaczego nie?? Oczywiście nie jako przedmiot obowiązkowy, ale skoro na maturze można zdawać "Wiedzę o tańcu" czy "Historię muzyki" to, dlaczego nie religie??
Czekam na wasze opinie.
Pozdrawiam!
Sam wiesz ile kontrowersji budzi już samo nauczanie religii w szkołach.
Tak więc gdyby jeszcze wprowadzono religię na maturę, to obawiam się protestom nie byłoby końca.
Chodzi mi tu o środowiska mniejszościowe które w takich sytuacjach próbują (i to dość skutecznie) zagłuszyć większość.
Mnie się wydaje że naszemu szkolnictwu potrzebna jest obecnie solidna stabilizacja, gdyż od 1989r. każdy nowy minister Oświaty próbuje wprowadzić jakieś nowelizacje które w większości tylko przeszkadzają i utrudniają.
Co do owej religii Jako przedmiot dodatkowy na maturę, to trzeba by chyba wpierw przeprowadzić w szkołach jakieś referendum – w końcu to uczniowie ową maturę zdają i chyba powinni mieć jakieś prawo głosu i decyzji (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku).
Wreszcie – Kościół Katolicki przeżywa dziś dość trudne chwile związane z bezpardonowymi napaściami na niego naszych mediów i przedstawicieli wrogich mu partii.
Jeśli więc teraz ktoś zgłosiłby pomysł zdawania religii na maturze, to owe napaści jak i cały ten sztucznie „podgrzewany" konflikt, nie miały by chyba końca.
Pozdrawiam.
Sam wiesz ile kontrowersji budzi już samo nauczanie religii w szkołach.
Tak więc gdyby jeszcze wprowadzono religię na maturę, to obawiam się protestom nie byłoby końca.
Chodzi mi tu o środowiska mniejszościowe które w takich sytuacjach próbują (i to dość skutecznie) zagłuszyć większość.
Ale przecież religia nie jest przedmiotem obowiązkowy nie jest wliczana także do średniej ocen.
Co do owej religii Jako przedmiot dodatkowy na maturę, to trzeba by chyba wpierw przeprowadzić w szkołach jakieś referendum – w końcu to uczniowie ową maturę zdają i chyba powinni mieć jakieś prawo głosu i decyzji (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku).
Zdawałem w tym roku maturę i nikt mnie nie pytał czy chce mieć jako przedmiot dodatkowy "Wiedzę o tańcu", "Historię muzyki" czy „Historie sztuki”. Po prostu dostałem listę z przedmiotami dodatkowymi i musiałem wybrać ten jeden, który będę zdawał na maturze.
Wreszcie – Kościół Katolicki przeżywa dziś dość trudne chwile związane z bezpardonowymi napaściami na niego naszych mediów i przedstawicieli wrogich mu partii.
Jeśli więc teraz ktoś zgłosiłby pomysł zdawania religii na maturze, to owe napaści jak i cały ten sztucznie „podgrzewany" konflikt, nie miały by chyba końca.
Nie chce się wypowiadać na ten temat, ponieważ nie chce nikogo urazić.
Pozdrawiam!
[ Dodano: Nie Cze 18, 2006 8:38 pm ]
Ale przecież religia nie jest przedmiotem obowiązkowy nie jest wliczana także do średniej ocen.
No nie mów, w Szczecinku w jednym gimnazjum jest, sądzę że w skali kraju szkół z religią w średniej może być więcej.
Co do samej matury - jestem przeciw. Choćby dlatego, że treści z religią związane są omawiane na innych przedmiotach (np. Biblia, jako utwór literacki, na j. polskim, historia Kościoła na historii...).
Za wprowadzeniem religii jako przedmiotu dodatkowego, nie widze zadnych przeciwwskazan, jesli natomiast matura z religii miala by byc obowiazkowa, zdecydowanie NIE :)
Zgadzam się. Religia jako dodatkowy przedmiot maturalny nie jest złym pomysłem, natomiast jako obowiązkowy - mówię stanowczo nie ( religia nie może być przedmiotem obowiązkowym, jako zależny od wiary danego człowieka; za bardzo dziwne i nie na miejscu uważam zmuszanie kogoś do chodzenia na religię poprzez uznawanie oceny z religii za liczącą się do średniej ).
za bardzo dziwne i nie na miejscu uważam zmuszanie kogoś do chodzenia na religię poprzez uznawanie oceny z religii za liczącą się do średniej ).
A co powiesz na pomysl Giertycha, jakoby matur nie mialo by byc ?:P tylko egzaminy wstepne na studia...
Sorry, ze od tematu odbiegam...
skoro na maturze można zdawać "Wiedzę o tańcu" czy "Historię muzyki" to, dlaczego nie religie??
No właśnie. Wiedzę o tańcu i historię muzyki.
A nie religię. Z pacierza czy KKK mają przepytywać?
Jeśli wiedza o religiach inaczej podstawy religioznawstwa to tak.
Ale jak znam życie, to skończyłoby się na obowiązkowej znajomości Ojcze nasz i Zdrowaś Mario, plus obowiązkowa kartka ze spowiedzi.
Jeśli wiedza o religiach inaczej podstawy religioznawstwa to tak.
Ale jak znam życie, to skończyłoby się na obowiązkowej znajomości Ojcze nasz i Zdrowaś Mario, plus obowiązkowa kartka ze spowiedzi
to słabo znasz życie. Wiedza religijna wykracza poza formułki które wskazaleś. Z całą pewnością też nie praktyki religijne mogłyby być oceniane.
to słabo znasz życie. Wiedza religijna wykracza poza formułki które wskazaleś. Z całą pewnością też nie praktyki religijne mogłyby być oceniane.
I tu się zgadzam w całej rozciągłości zdania z moim przedmówcą.
to słabo znasz życie.
Pozwól, ze pozostanę przy innej ocenie mojej znajomości życia.
więc niestety myslisz katechezę z religią. A co do Katechizmu Kościoła Kaolickiego, to wspomnianych przez ciebie formułek nie zawiera. Przy swojej ocenie życia również możesz pozostać, bo co mnie do tego, ale niestety, nie jest ona obiektywna. Co ciekawe, ty słyszysz od znajomych, a ja w tym jestem, więc może jednak moja ocena jest bardziej właściwa.
Witam.
Wydaje mi się że religia powinna być indywidualną sprawą każdego człowieka.
Jest to przede wszystkim sprawa wiary a nie nauki, jaka pobiera młody człowiek w szkole. Zycie uczy nas swoich praw a Kościół swoich. Wiem, co mi odpowiecie – wartości moralne są, czy też powinny być niezmienne. Żyję juz na tym świecie parę lat. Podobnie jak każdy przeciętny obywatel tego kraju, zostałem ochrzczony i bierzmowany. Na tym skończyły się moje praktyki religijne.
Nikt się mnie nie pytał czy chcę tego czy też nie. Zawsze się dziwiłem, dlaczego nie można świadomie wybrać swojej wiary, a jesteśmy w pewnym sensie do tego zmuszani, lub inaczej – narzuca się ja nam zaraz po urodzeniu. Jest to sprawa przynależności naszych rodziców do określonej wiary i ich światopoglądu. Młody człowiek nie ma tu absolutnie nic do powiedzenia, robimy statystyki na siłę, chwaląc się ile to w Polsce jest procentowo katolików.
Art. 48. pkt. 1 Konstytucji RP – „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
W tym miejscu, widać wyraźnie ze mody człowiek nie na nic absolutnie do powiedzenia w sprawie wyboru swojej wiary, gdyż jest nam ona z góry narzucona. Inna sprawą jest zmuszanie , tak nie obawiam się użyć tego słowa, - zmuszanie do uczęszczania w szkole na lekcje religii. Wiem, doskonale że jest możliwość wyboru , no przynajmniej w teorii, gdyż spróbujcie nie uczęszczać na lekcję religii w małej miejscowości, a zostaniecie po prostu wyrzuceni poza nawias miejscowej społeczności. Bez względu jakie mamy przekonania, poglądy czy jaka wiarę wyznajemy, my jako obywatele tego kraju nie mamy w sprawie religii katolickiej nic do powiedzenia. Zostaje mam to z góry narzucone przez polityków, kierujących się przede wszystkim własnym interesem i „przestrzegającymi” prawa, cyt: „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.” – art. 2 pkt. 2.
Nie mam nic przeciwko jakiejkolwiek religii, gdyż generalnie każda religia naucza dobra i pokazuje wg jakich zasad powinniśmy kierować się w naszym życiu. Nasza sprawą z kolei jest czy chcemy to stosować i wierzyć w dogmaty religijne. Niemniej, uważam za niedopuszczalne, by za publiczne pieniądze uczyć w szkołach państwowych jedynej słusznej religii, za jaką uważana jest u nas religia katolicka.
Spójrzcie sami na nasze ulice, skwery i parki, przecież większość łamiących prawo, to ludzie ochrzczeni i wychowani w wierze katolickiej. Dowodzi to wyraźnie jak słaba skuteczność jest tej nauki i jej bezsilność w wpojeniu nam zasad moralnych i etycznych.
Wprowadzenie religii katolickiej na maturę, nic już nie zmieni, ale zaspokoi apetyty polityczne części naszych elit i pokaże jakie są one bogobojne.
Każda religia tylko i wyłącznie wskazuje nam drogę jaka powinniśmy podążać, by żyjąc być w zgodzie z własnym sumieniem i być dobrym człowiekiem. Nic na siłę, tylko poprzez właściwy przykład, możemy mieć nadzieję że wychowamy przyszłe pokolenia w zdrowych zasadach moralnych, lecz niekoniecznie zgodnych z zasadami dowolnej religii.
Obserwowałem dyskusje na temat roli kościoła katolickiego w relacjach z III Rzeszą. To już przeszłość, owszem powinniśmy o tym pamiętać, podobnie jak o Auschwitz-Birkenau, lecz nie żyć tym na co dzień. Kościół – każdy – to nie tylko dogmaty religijne, zasady i prawdy, ale i ludzie którzy w Jego imieniu nam to przekazują. Ludzie z kolei popełniają błędy, ale to nie oznacza że dana religia jest zła, lecz ludzie którzy ja głoszą. Zmieńmy więc ludzi lub nauczmy ich postępowania zgodnie z głoszonymi przez nich zasadami, a przekonamy się że i wyniki będą. Młode pokolenie jest bardzo wrażliwe na przykłady a nie na sztywne kanony, które mało co mają wspólnego z życiem. A wtedy skończy się dyskusja czy religia ma być w szkole, czy na maturze, oni sami wybiorą, tylko dajmy im odpowiedni wzór do naśladowania, a nie ogólnonarodową fetę z okazji przyjazdu Papieża do kraju.
On wyjedzie i wszystko pozostanie po staremu.
Jeżeli przyjąc, że wiara jest sprawą prywatną, bez względu na to, czy ktoś to deklaruje czy nie, dlaczego tym, którzy chcą zdawać maturę z religii, tego zabraniać. Nie poziom wiary jednak ma badać matura, lecz pozniom wiedzy i umiejętności. Możemy się zgodzić, chyba wszyscy, że poziom wiedzy religijnej jest w Polsce bardzo mały - znajomość Biblii, znajomość dokumentów Kościoła czy nawet znajomość historii Kościoła. Jeżeli zatem matura miałaby podnieść poziom wiedzy i to tylko tych, którzy tego sami chcą, dlaczego tak bardzo wiele emocji to budzi. Przecież nikt nikogo nie zmusza, by wybierał religię jako przedmiot maturalny.
Wiara jednak nie jest tylko sprawą prywatną. Ma wymiar wspólnotowy. Wiara ta rodzi się ze słuchania i winna być rozumna, inaczej staje się zabobonem. Sama wiedza też nie jest wiarą. Jest bowiem relacją człowieka z Bogiem.
więc niestety myslisz katechezę z religią. A co do Katechizmu Kościoła Kaolickiego, to wspomnianych przez ciebie formułek nie zawiera. Przy swojej ocenie życia również możesz pozostać, bo co mnie do tego, ale niestety, nie jest ona obiektywna. Co ciekawe, ty słyszysz od znajomych, a ja w tym jestem, więc może jednak moja ocena jest bardziej właściwa.
Edwardzie,
po kolei.
1. nic nie mylę. Żeby było jasne: nauczanie religii w szkole sprowadza się zwykle do katechezy.
2. niech będzie, KKK nie zawiera formułek. Za to zawiera kanony, czy jak to się prawidłowo nazywa. W praktyce szkolnej sprowadza się to do nauczania formułek.
3. zauważ, że nie próbuję oceniać Twojej oceny życia, czy też Twojej jego znajomości. I bardzo bym prosił, żebyś spróbował unikać tego rodzaju sformułowań, jako nie mających nic wspólnego z meritum.
4. znajomi nauczyciele są źródłem (tzw. relacja). Oni także "w tym" są. W takim kontekście Twoja relacja jest jednym ze źródeł. Przy czym nie bardzo rozumiem, dlaczego Twoja relacja ma być bardziej godna wiary od relacji innych. Czyżby dlatego, że jesteś zakonnikiem? Mam nadzieję, że nie.
I na koniec, uważnie przeczytaj post Svena, nieco wyżej. Dość składnie pokazał w nim obawy związane z nauczaniem religii w szkole według polskiego modelu. Gdzie indziej dają sobie z tym radę.
Pozdrawiam
TZ
[ Dodano: Pon Cze 19, 2006 11:35 am ]
mówiłeś, że nie oceniasz, ale oceniłeś.
Mówimy o maturze z religii katolickiej, a mówiąc o wspólnocie, mówię o wspólnocie osób wierzących, odnosząc się do tajemnicy wiary. Natomaist matura nie jest egzaminem z wiary.
Owszem, tłumaczeń Biblii jest wiele, dlatego przygotowując do matury, trzeba by zapoznać uczniów z tą wielością. Pójdę nawet dalej, także z istnieniem kanonów protestancich, z pewnymi róznicami w interpretacjach prawosławia, protestantyzmu i katolicyzmu. Natomiast na maturze, jako źródło obowiązujace musiałoby funkcjonować jedno tłumaczenie, podobnie jak to się ma z historią - źródła PWN obowiazują, a wszystkie jakie można znaleźć w księgarniach, bo wówczas byłby wielki bałagan.
Nie wymagam, byś uznawał za obowiązujące moje zdanie na temat nauczania religii, natomiast mam chyba prawo mieć swoje zdanie w tym zakresie, które nie musi być zgodne z Twoim.
A co do przymuszania do bycia wierzącym? Moi rodzice, za co jestem im wdzięczny, wybór zostawili mnie, może dlatego moja wiara była świadomym wyborem. Też był taki czas,kiedy nie chodziłem na religię, chociaż pochodzę z małej miejscowości. Więc to chyba odpowiedzialność rodziców. Oni są bowiem pierwszymi nauczycielami i świadkami wiary. Jak bardzo często pojawia się oburzenie, bo ksiądz odmówił ochrzczenia dziecka. Podchodzi się do tego niemal jak do automatu, bo się należy. Gdzieś został popełniony błąd, i to nie w nauczaniu katechezy w szkole, ale w rodzinie.
Jeszcze raz zaznaczę - matura z religii dla mnie może być dla tych, którzy tego sami chcą. Dlaczego im tego zabraniać? To także może podnieść poziom nauczania religii, o co tak bardzo jesteś zatroskany.
mówiłeś, że nie oceniasz, ale oceniłeś.
Tak, sposób argumentowania i wnioski z tej argumentacji wynikające. Nie Ciebie. Skoro odniosłeś takie wrażenie, to przepraszam.
ponieważ akurat przygotowywałem uczniów do matury z historii, więc wiem, że źródła były do egzaminu dojrzałości czy do nowej matury brane właśnie z tych, które przygtował PWN. I to było obowiązujące na długo przed obecnym ministrem.
A co do religii w szkole, z całą pewnością nie dojdziemy do porozumienia, gdyż rozmawiamy na dwóch różnych płaszczyznach. Dla mnie nie jest możliwe rozdzielenie życia od wiary, bez względu na to gdzie jestem. To podział sztuczny. A skoro przyjmujemy, że rodzice mają wpływ na kształt szkoły i wychowania - gwarantuje im to konstytucja, to pozwólmy tym, którzy tego chcą, by taką możliwość mieli. Państwo nie jest instytucją która ma zastąpić rodzinę, ma ją wspierać.
@1. Ale rozumiem, że obowiązujące w konkretnej szkole, a nie w ogóle? W końcu jest kilka zbiorów źródeł wcale nie gorszych niz PWN-owskie. A takie odgórne zalecenie byłoby praktyką monopolistyczną.
@2. Zapewne nie porozumiemy się, choć nie jest to niemożliwe. Konstytucja gwarantuje też rozdział kościoła/kościołów od państwa. Niestety dominuje tendecja bliższa raczej ks. Rydzykowi, niz ks. Tischnerowi.
Ale rozumiem, że obowiązujące w konkretnej szkole, a nie w ogóle? W końcu jest kilka zbiorów źródeł wcale nie gorszych niz PWN-owskie. A takie odgórne zalecenie byłoby praktyką monopolistyczną.
niestety, muszę Cię zmartwić, ale komisje egzaminacyjne przygotowujące arkusze egzaminacyjne na szczeblu centralnym opierają sie własnie na tych źródłach.
komisje egzaminacyjne przygotowujące arkusze egzaminacyjne na szczeblu centralnym opierają sie własnie na tych źródłach
Niby nic złego, bo dobre zbiory źródeł, ale coś mi tu nieładnie pachnie.
Przyznam szczerze, iż nie jestem ani zagorzałym zwolennikiem ani też przeciwnikiem wprowadzenia religii jako przedmiotu maturalnego. Po prostu uważam, że jeśli ktoś chce zdawać na maturze religię powinno mu się to umożliwić.
tzaw1 wyraźnie nie docenia jednego z podstawowych założeń Kościoła
Ja nie doceniam? A skąd to przypuszcenie?
Chyba, że razi Cię Devilerze nazwanie tego ideą? Czyżby według Ciebie idea, nawet piękna była czymś mniejszym od dogmatu?
I to idea będąca podstawą wiary chrześcijańskiej? Dogmaty się zmieniały i wciąż są sporne, choć oficjalnie przyjęte.
A co do ludzi, to rozejrzyj się wokół siebie, a pewnie zrozumiesz, co miałem na myśli.
Przeczytaj np. niektóre swoje posty.
Dogmaty się zmieniały dogmaty mają to do siebie, że są niezmienne
Edwardzie
niestety odpowiadasz w bok. Nic o istocie, czyli idei.
tzaw1,
A co do ludzi, to rozejrzyj się wokół siebie, a pewnie zrozumiesz, co miałem na myśli.
Przeczytaj np. niektóre swoje posty.
tzawie1 - Ty chcesz pogadać, czy szukasz tylko zaczepki?....
Ja widziałem Twoje posty na innym forum - są miłe, wyważone i nie odchodzą od tematu.
Czyżbyś doszedł po raz kolejny do wniosku, że na tym forum można sobie poswawolić jak się komu podoba?...no nie smuć mnie.
RA szanowny
cóż jest zdrożnego w zwróceniu uwagi (tym razem Devilerowi) na otoczenie? Sprawdzeniu czy to otoczenie postępuje zgodnie z głoszonymi zasadami.
Czyżbyś poczuł się urażony w imieniu Devilera. Moja uwaga miała na celu jedynie zwrócenie Jego uwagi na opinie jakie, zapewne pod wpływem emocji, wyraża na temat pewnych ludzi. Służę cytatem
Dziękujemy Panie Janas!!! Geniusz trenerski godny pożałowania. Szkoda, że nie zostawił sobie zmian na doliczony czas meczu...
I to tylko w kontekście zrozumienia głębokiej myśli, że "ludzie są tylko ludźmi."
Natomiast Twojej uwagi o swawoleniu już zupełnie nie rozumiem. Od swawolenie to są panie swawolne (lub jak kto woli, panowie weseli).
Ale skoro już o mowa o innych forach, to bywają moje posty, które są niemiłe, choć starannie wyważone.
Pozdrawiam
TZ
PS Mam nadzieję, że to koniec OT
Jak się dobrze rozejrzysz po forum to zobaczysz że wiele tematów o różnych profilach i zagadnieniach zmierza albo do walki z Kościołem, albo do jakiejś faszystowskiej ekstremy ukrytej niejednokrotnie pomiędzy powtarzającymi się cyklicznie frazesami.
Niektórzy tak widzą ową "wolność własnego słowa" na co ja się nie zgadzam.
Uważam że forum to nie jest miejsce na takie nierówne pojedynki, dlatego staram się zwracać szczególną uwagę na to, co jest dla mnie nie jest jasne.
Ponadto uważam że ten sposób demonstrowania swoich przekonań jest godny zwykłych tchórzy którzy nie mając wiele, albo i nic do powiedzenia w faktycznej rzeczywistości wybierają sobie fora historyczne na prowadzenie jakichś "nawiedzonych" krucjat dla zaspokojenia własnej miernoty.
To nie jest żadna aluzja do ciebie!.
Jednak jako doświadczony user powinieneś wiedzieć że miernota Admina polega przede wszystkim na tym, na co pozwoli na forum....a user jak to user - pokpi, poszaleje i idzie dalej.
Doczekaliśmy takich czasów że hydraulik chce księży uczyć teologii - uczeń chce wyręczać nauczyciela - ateista chce uczyć Ewangelii.....
Problem stanowi tylko to, na co temu i owemu się pozwoli.
Spotkałeś pewnie takich którzy po przeczytaniu 2-3 książek nagle poczuli się filozofami, profesorami, historykami....i jeśli się ich nie przywróci do porządku, to są w stanie zamienić każde forum w kupę śmieci nie mając sobie oczywiście nic do zarzucenia.
To forum też nie jest od takowych wolne.
Dlatego czasem wtrącam się w rozmowę chcąc się upewnić czy temat jeszcze jest na temat.
Jeśli chciałbyś mi powiedzieć że to nadwrażliwość z mojej strony, to pewnie masz rację - jednak ci którzy pokpili niegdyś detale, dziś własnymi "rogami" przewracają monitory we własnych kompach, a się jakoś na jelenia nie nadaję.
Tak więc skoro znam odpowiedź tedy już nie przeszkadzam…no i tym razem to ja przepraszam.
Myśle że powinno się pozwolić na zdawanie religii na maturze. Bądź co bądź i tak nie przyda się ona komuś kto wybiera się na np. politechnike, tylko temu kto chce studiować na np. wydziale teologicznym. Sądzę jednak że matura powinna dotyczyć Wiedzy O Religii, a nie wiary.
Sądzę jednak że matura powinna dotyczyć Wiedzy O Religii, a nie wiary.
Wiary wymiernie chyba nawet nie da się do końca zmierzyć.
Moim zdaniem religii nie powinno być na maturze, a jeśli by była to powinna obejmować np. wiedzę o wszystkich religiach monoteistycznych. Prowadziłoby to do tolerancji, czego nam ewidentnie brak.
Wiedza o wszystkich religiach monoteistycznych jest olbrzymia i to jest raczej temat na studia niż lekcje w liceum. W Polsce większość wyznaje katolicyzm (przynajmniej tak uważa), więc nic dziwnego, że w szkołach uczy się tej religii. Podkreślam - RELIGII. Na maturze nie będzie pytań z rachunku czyjegoś sumienia. A wypada znać podstawy religii, do której ktoś się przyznaje. Podejrzewam, że niewielu ateistów wybierze religię na maturze.
A co do tolerancji. Akurat Polacy mogą się poszczycić świetnymi przykładami tolerancji. Oczywiście, czas i ludzie się zmieniają. Zawsze można znlaeźć przykłady ekstremalne. Osobiście jestem już zmęczona ciągłym wysłuchiwaniem, jacy to my nietolerancyjni jesteśmy...
Tu nie chodzi o zbawienie i wiarę, lecz właśnie o wiedzę. Bo zdziwię się, jeśli znajdzie się ktoś chcący sprawdzać wiarę. Wipsanii chodziło o to, że będąc katolikiem powinno się znać np. datę wielkiej schizmy bądź przykazania Boże lub kościelne.
Zbawienie Wipsanio uzyskuje się dzięki wierze ale wiara opiera się na słuchaniu. Wiara musi być rozumna, gdyż inaczej staje sie zabobonem i rytuałem.
Zbawienie Wipsanio uzyskuje się dzięki wierze, a nie dzięki wiedzy.
Zaraz. Rozmawiamy o zbawieniu czy maturze? Do zbawienia potrzeba jest wiara. Dobrze, żeby była poparta wiedzą, jak stwierdził Greenpeace. A na maturze liczy się wiedza.
Wipsanii chodziło o to, że będąc katolikiem powinno się znać np. datę wielkiej schizmy bądź przykazania Boże lub kościelne.
Wipisanio i Greenpeace, milcząco zakładacie:
1. że szkoła (niekatolicka przecież) powinna służyć nauczaniu konfesyjnemu,
2. że katolik może się tego dowiedzieć tylko w szkole (a tak nie jest, a nawet być nie powinno),
2. że każdy, kto chodzi do szkoły jest katolikiem (a nie jest).
Zachowując proporcje: Bezwiednie zbliżacie się tym samym, do sposobu pojmowania nauczania powszechnego w świecie islamu lub wśród ortodoksyjnych Żydów.
Chciał, nie chciał, z postów zwolenników religii na maturze (i religii w szkole w ogóle) wynika jasno, że myślicie o nauczaniu religii katolickiej, czyli ewangelizacji. A to już jest domena Kościoła, nie szkoły.
Powtórzę: szkoła nie od tego. Szkoła powinna być w tej kwestii neutralna. A skoro nie widać chęci zachowania tej neutralności, to należy religię ze szkoły usunąć.
Tak będzie lepiej dla wszystkich. Również dla wierzących. Żarliwie i mniej żarliwie. W Boga Ojca, Jahwe, Allacha...
1. że szkoła (niekatolicka przecież) powinna służyć nauczaniu konfesyjnemu,
Nie piszę, że szkoła powinna. Ale nie widzę powodów, dla których nie miałaby dawać takiej możliwości.
Tu nie chodzi o zbawienie i wiarę, lecz właśnie o wiedzę. Bo zdziwię się, jeśli znajdzie się ktoś chcący sprawdzać wiarę. Wipsanii chodziło o to, że będąc katolikiem powinno się znać np. datę wielkiej schizmy bądź przykazania Boże lub kościelne.
to pokaz mi takiego co zna jedno i drugie. albo chocbny jedno z dwojga?? promil popluacji. generalnie poziom wiedzy jest żenujący.
I do tego powinna służyć religia - owszem wielką schizmę omawia się na historii, ale temat ten dotyczy także religii. Natomiast nie odpowiadam za to, że nie każdy potrafi uczyć innych bądź nie potrafi uczyć się.
generalnie poziom wiedzy jest żenujący.
Dlaczego? Bo jak już jest religia w szkole, to traktuje się ją po macoszemu - "bo na co to komu". A sam widzisz, że podstawowa wiedza powinna być wymagana.
Myśląc w ten sposób moglibyśmy zlikwidować na przykład maturę z WOK-u, wiedzy o tańcu historii sztuki czy wielu innych tegi typu przedmiotów, bo one powinny być tylko w szkołach plastycznych. I tylko jako przedmioty dodatkowe. A jakoś nikt tego dotychczas na tyle głośno nie mówił, bym o tym słyszał. Religia, jako wiedza o religii, różni się od tych przedmiotów jedynie tematyką i zakresem zajęć. Dla mnie przedmiot może być jako dodatkowy maturalny w każdej szkole, bo u nas dominuje katolicyzm ( a przynajmniej tak mówią statystyki ). Ułatwiłoby to zadanie tym, którzy chcieliby iść do seminarium czy na wydziały teologiczne bądź religioznawcze, bo mogliby pochwalić się nie tylko ocenami z religią i opinią katechety, lecz także zdanym egzaminem z religii będącej wiedzą o religiach, a nie wiarą
Religia, jako wiedza o religii, różni się od tych przedmiotów jedynie tematyką i zakresem zajęć. Dla mnie przedmiot może być jako dodatkowy maturalny w każdej szkole, bo u nas dominuje katolicyzm ( a przynajmniej tak mówią statystyki ). Ułatwiłoby to zadanie tym, którzy chcieliby iść do seminarium czy na wydziały teologiczne bądź religioznawcze, bo mogliby pochwalić się nie tylko ocenami z religią i opinią katechety, lecz także zdanym egzaminem z religii będącej wiedzą o religiach, a nie wiarą
Mówienie o religii, automatycznie zakłada podejście wyznaniowe.
Czyli rzeczywiście chodzi o pojęcia. W takim razie nie widzę powodów do dyskusji.
Nie ma żadnych logicznych przeciwskazań, aby na maturze nie zdawać religii jako przedmiotu do wyboru. Kwestią sporną jest tylko ustalenie sensownych kryteriów egzaminacyjnych i wymagań. Jeżeli ktoś idzie na filozofię lub teologię, to ten przedmiot mógłby być dobrą wskazówką i miernikiem wiedzy.
Zgadzam się, chociaż jako logiczne przeciwwskazanie podałabym program nauczania religii. Na dzień dzisiejszy jest w nim zdecydowanie za mało przekazywanej wiedzy, a jest często jeszcze bardziej ograniczana, szczególnie gdy katecheta musi odpowiadać na pytania nie związane z tematem Myślę, że po dokonaniu pewnych poprawek religia z powodzeniem może być zdawana na maturze.
O tak, dzisiaj przedmiot religia polega na całogodzinnym uciszaniu klasy przez pierwsze lekcje, przez kilka następnych prowadzenie tematu dla kilka osób, a już dalej olanie sobie wszystkiego. Zbyt wiele się z tego nie wyniesie. Pozostaje nam jednak drugie źródło nauki, którym jest Kościół. Wszystko zawarte jest też w Starym i Nowym Testamencie.
Moim zdaniem religia mogłaby pojawić się na maturze jako przedmiot dodatkowy, ale tylko wówczs gdy będzie to egzamin z wiedzy o religioznawstwie a nie tylko wierze katolickiej. W Polsce dominuje katolicyzm, jednak nie uprawnia to do dyskryminacji innych wierzeń.
Również uważam, że religia mogłaby być przedmiotem dodatkowym na maturze, ale rozumiana wyłącznie jako religioznawstwo. Program powinien obejmować znajomość Biblii, historię Kościoła, różnice między wszystkimi odłamami katolicyzmu, a także ogólnie choćby znajomość innych wielkich religii jak buddyzm, islam i judaizm.
Niestety, bardzo często lekcje religii ograniczają się do uczenia przykazań, natomiast kwestie związane ze znajomością Biblii czy historią Kościoła w ogóle nie są poruszane.
Egzamin maturalny z takiego przedmiotu mógłby być pomocny tym, którzy będą szli na teologię czy filozofię, ale konieczne będą zmiany w sposobie nauczania.
konieczne będą zmiany w sposobie nauczania.
W pełni się zgadzam. Myślę, że problem wiążę się również z tym, iż religia nie jest przedmiotem obowiązkowym, ani wpływającym np. na średnią ocen. Dlatego też większość uczniów podchodzi do religii z przymrużeniem oka, traktując ją zupełnie inaczej niż pozostałe przedmioty.
Co za szczęście że nie muszę już zdawać matury z religii... bo nie wiem czy zdałbym ją...
Pozdrowionka
Szanownego Pana veritasa poproszę o wyjaśnienie - skąd owe źródła zaczerpnął?.
Muszę przyznać iż po raz pierwszy spotykam się z czymś podobnym i stąd to moje pytanie.
Nie chodzi tu o podważanie Twojej opinii, ale o wiarygodność.
Salve!.
Podejrzewam, że pan veritas nie odpowie już na Twoje pytanie, Szanowny RA... Ale jeśli się pojawi, polecam mu do czytania książkę C.S. Lewisa "Bóg na ławie oskarżonych", zwłaszcza rozdział "Mit stał się faktem".
@Wipsania: pogaduchy są dobre, jeżeli jest to konstruktywna dyskusja na tematy moralne, religijne bądź związane z religioznastwem. Mogą również rozwiewać wiele wątpliwości... jednak w szkole ciężko taką dyskusję stworzyć :/
Zgoda Szczypku :) Ale miałam na myśli "niereligioznawcze" pogaduchy. Sama bardzo lubię sobie pogawędzić z księżmi na tematy biblijne i niektórzy zaczęli mnie unikać ;)
@Wipsania: a co sądzisz o czymś takim?
Myśmy przez rok mieli w podstawówce religię z bardzo fajną nauczycielką. Każda lekcja składała się z krótkiego omówienia tematu, a potem "dygresyjką", czyli długie "częściowo-religioznawcze pogaduchy". Mianowicie - rozmawialiśmy o misjach, ale nie o tym, że jakiś ksiądz jedzie na Molocai by nawracać trędowatych i z nimi umrzeć, tylko pani nam opowiadała o swoich kolegach misjonarzach i ich przygodach. Np. jak to jednego ugryzł skorpion i gdy przyjechał do niej do Krakowa wytrzepywał buty codziennie rano. Innym razem nam opowiadała o jakimś wężu, którego ugryzienie jest leczone w Afryce przez mleko matki, a jeszcze kiedy indziej o robakach gwinejskich żyjących w wodzie sprzedawanej przy ulicach, które rozwijają się w naczyniach krwionośnych i jak już mają klika metrów długości, to chcą wyjść przez palce (dowiedzieliśmy się jak się je nawija na patyczki, itd. ;)).
Zdecydowanie pobudzało to naszą wyobraźnie i wszyscy bardzo lubili w tym czasie lekcje religii, były bardzo ciekawe - jakiż dzieciak w podstawówce nie chce usłyszeć o potworach żyjących w Afryce? Ale nie kończyło się tylko na luźnych pogaduchach - pani zachęcała nas do udziału w konkursach religijnych, organizowała z nami jasełka, itd.
Każda lekcja składała się z krótkiego omówienia tematu, a potem "dygresyjką", czyli długie "częściowo-religioznawcze pogaduchy".
Jak sam przyznajesz, były to zajęcia specjalnie dzielone przez katechetkę. I chwała jej za to! Trudno jest utrzymać uwagę dorosłych dłużej niż 15 minut, a co dopiero dzieci w podstawówce. Uważam, że tego typu rozwiązanie może być bardzo korzystne, bo po pierwsze, materiał jest omówiony, po drugie, dzieci słuchają historii powiązanych w pewien sposób z religią, wreszcie po trzecie, chętnie przychodzą na lekcje!
Przede wszystkim jeżeli chodzi o zagadnienie matury z religii to trzeba rozróżnić czy ma to być stricte matura z religii katolickiej (czyli potocznie teologia) czy też szeroko zakrojone pojęcie religioznawstwa. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku szkoła na dzień dzisiejszy nie jest w stanie zapewnić stosownego przygotowania merytorycznego gdyż religia nie jest rozliczana programowo i merytorycznie ze względu na to, że nie wlicza się jej do średniej, a zagadnienia z dziedziny religioznawstwa poruszane często na historii są zbyt szczupłe i spłycone aby mogły posłużyć za bazę do matury. Generalnie jestem zwolennikiem wprowadzenia nieobowiązkowej matury z religii, tylko w tym celu należałoby jakoś scharakteryzować główne założenia tego przedsięwzięcia, a co za tym idzie dorobić całą "infrastrukturę". Myślę, że to powinno być kołem zamachowym wszystkich tych rozważań.
Poza wszystkim już słyszę tę burzę rozpętaną przez jakże głośnych antyklerykałów (ta mniejszość próbująca narzucić swe poglądy, o której mówił Ra), która niewątpliwie zalałaby nas zaraz po ogłoszeniu tej decyzji.
Rekapitulując myślę, że tego typu przedsięwzięcie trzeba by przeprowadzić naprawdę z głową i gdyby decyzja juz zapadła nie bać się krzykaczy.
Pozdrawiam
Rozumiem, o co Ci chodzi z przygotowaniem merytorycznym, ale na religii jest program zajęć. Problem polega na tym, że nie wszystkim katechetom udaje się go wykonać. Przyczyny sa najróżniejsze, poczynając od tego, że niektórym się nie chce... Jeśli chodzi o rozliczanie, to uważam, że średnią w ogóle powinno się inaczej wyliczać. Ktoś, kto nie chodzi na religię ma w porządku średnią, ale ktoś, kto ma zwolnienie lekarskie z W-F-u już ma tę jedną ocenę odjętą... Ale nie sądzę, żeby religia musiała być przedmiotem wliczanym do średniej. Natomiast na maturze, oczywiście, byłaby nieobowiązkowa.
Może trochę nieprecyzyjnie się wyraziłem, ale nie było moją intencją aby religia była wliczana do średniej ale to, że przedmiot, który do tej średniej się zalicza jest traktowany znacznie poważniej i wszelkie nieprawidłowości są zaraz kontrolowane. Na religii często też jest tak, ze większość osób chodzi na nią, żeby później móc dostać np. ślub kościelny (kwestia indeksów), czy z tego powodu, że rodzice im kazali, a wiadomo, że tacy ludzie w najmniejszym stopniu nie są zainteresowani jakimkolwiek zgłębianiem wiary, a wręcz często przeszkadzają. Dlatego też realizacja programu jest bardzo trudna.
Muszę powiedzieć, że jak chodziłem do szkoły to w trakcie 12 lat nauki może przez rok czy dwa miałem taką prawdziwą religię i to jeszcze jak byłem mały (wiadomo, ze małe dzieci nie będą się stawiać). Później było coraz gorzej bo niektóre osobniki z czystej tylko przekory, czy z chęci popisania się rozwalały pracę księdza czy katechety.
Myślę, że po pierwsze Kościół powinien postawić sprawę jasno: albo ktoś traktuje ten przedmiot poważnie, na równi z innymi, albo nie chodzi, a po drugie, jeżeli ktoś się już zdecyduje to powinien być z tego rozliczany również jak z normalnego przedmiotu. I dopiero na takiej bazie można by myśleć o maturze z religii.
pozdrawiam
Kościół powinien postawić sprawę jasno: albo ktoś traktuje ten przedmiot poważnie, na równi z innymi, albo nie chodzi
To by musiał Kościół zrezygnować z jednego z podstawowych elementów doktryny. Ewangelizacji.
Nie zgadzam się. O ile ewangelizacja jest rzeczywiście ważna w Kościele to w tym przypadku nie ma o niej mowy. Mylisz pojęcia. Ewangelizacja jest to
1. «propagowanie zasad wiary chrześcijańskiej»
2. «działalność misyjna»
(według słownika PWN)
I teraz człowiek w szkole średniej (bo o ludziach w tym wieku mowa), który chodzi z przymusu lub z chęci posiadania ślubu kościelnego po pierwsze jest już od dawna zapoznany z zasadami wiary chrześcijańskiej, po drugie nie podlega działalności misyjnej czyli jak widzisz ewangelizacja nie tyczy się tego zagadnienia. Kościół wyraźnie mówi, ze na siłę nikogo nie będzie nawracał. To musi być akt świadomy i dobrowolny inaczej nie ma mowy o wierze.
Tacy ludzie tylko działają na szkodę reszty, która chciała by cokolwiek się dowiedzieć. I takiemu zachowaniu uważam, że trzeba by się zdecydowanie sprzeciwić.
Pozdrawiam
Zgodzę się Hubercie, że na religię powinny chodzić tylko osoby, którym na tym zależy. I wtedy wyglądałoby to poważniej. Ale często strach przed rodzicami (albo grupą rówieśniczą) bywa tak duży, nawet u młodzieży, że będzie ona chodzić na religię, nawet jeśli ma się nudzić. Jest to smutna prawda... A jeśli chodzi o ewnagelizację, to nikt nie zabroni ateiście pójść na religię, żeby poznać wiarę chrześcijańską. Ale nie można wymagać do prowadzącego, że będzie się wdawał w skomplikowane dyskusje w czasie lekcji, bo pytanie "Czy istnieje Bóg?" na religii jest tym, czym zaprzeczenie praw Newtona na fizyce.
Teoretycznie jest alternatywa dla nie-katolików, mogą oni chodzić na lekcje etyki... ale tylko teoretycznie. W moim LO grupa etyki istniała tylko w jednym z 3 lat przez które uczęszczałam do szkoły. Nie można też było po prostu na religię nie chodzić, nie uczęszczając na etykę - przedmiot wprawdzie jest nadobowiązkowy, ale tylko w tym sensie, że nie liczy się do średniej. Nieobecności na lekcjach liczy się jednak normalnie. Niestety, z tego, co wiem, w innych szkołach sytuacja przedstawia się niewiele lepiej. Tak więc póki dla dyrekcji szkół i ministra szkolnictwa nie stanie się oczywiste, że nie wszyscy Polacy należą do Kościoła Rzymskokatolickiego, dopóty jedni będą denerwować drugich - katolicy ludzi innych wyznań tym, że zmuszają ich do chodzenia na niepotrzebne (dla nich) lekcje, nie-katolicy katolików tym, że przeszkadzają na tychże lekcjach.
Ja też jestem z Krakowa i muszę powiedzieć, ze nie spotkałem się z taką sytuacją, żeby ktoś był w taki czy inny sposób przymuszany do religii. Faktem jest, ze etyki nie ma (np. w moim LO w ogóle nie było) ale mam przynajmniej paru znajomych innych wyznań i nikt nie robi im problemów z tego powodu, że na religię nie chodzą. Problem natomiast polega na tym, ze Ci, którzy już się zdeklarują na chodzenie, nie wnikam już z jakich przyczyn, są najnormalniej z tego rozliczani, a to się im nie podoba, bo religia to przecież czas wolny, przerwa między zajęciami.
Najwięksi wywrotowcy to nie innowiercy czy jak kto woli nie-katolicy tylko Ci, którzy nie mają odwagi przyznać się, że religia w najmniejszym stopniu ich nie interesuje.
Pozdrawiam
Nie można też było po prostu na religię nie chodzić, nie uczęszczając na etykę - przedmiot wprawdzie jest nadobowiązkowy, ale tylko w tym sensie, że nie liczy się do średniej. Nieobecności na lekcjach liczy się jednak normalnie.
jestem za wprowadzeniekm religii no bo skoro żeby zostać instruktorem tanca należy zdać maturę z wiedzy o o wym zagadnieniu.. to d;laczego nie może być możliwości zdawania religii w podobnym celu. osobiście jestem za dwoma rozwiązaniami .. za zdawaniem matury z religi chrześcijańskiej.. i z religioznactwa. to naprawde dobre rozwiazanie dla osób ubiegających sie o przyjęcie do seminariów etc.
tym samym nie jestem za wprowadzaniem religii jako przedmiotu obowiązkowego.. nie mozna mylic jednego z drugim bo przykładowej historii muzyki nikt w szkole nie wykłada i nie jest obowiązkowa a również jest dostepna w puli maturalnej.
Czy mógłbyś bardziej zwracać uwagę na interpunkcję i duże litery?
Otóż drogi Szymku, muszę Cię rozczarować. W mojej szkole historia muzyki była wykładana i to w szczytowym momencie w zakresie 3h tygodniowo i zdawało ją ok 70% uczniów z mojej klasy. Domyślasz się już pewnie co to była za szkoła:) Dlatego też uważam, ze z religii nawet łatwiej by było zrobić maturę (nieobowiązkową) gdyż jednak ta religia w szkołach funkcjonuje i wystarczyło by zmodernizować program pod kątem właśnie matury.
Pozdrawiam
Zgadzam się z przedmówcami. Wspomnę, że nie chodzi o maturę obowiązkową, ale o przemiot do wyboru - i chyba wszystkim zwolennikom o to chodzi. Dlaczego ograniczać wybór przedmiotów? Jak ktoś chce - prosze bardzo. Ale powinien liczyć się z tym, że będzie poważnie rozliczany!
Jeżeli ktoś chce zdawać religię jako przedmiot dodatkowy to jego sprawa ale może to doprowadzic do tego, że uczniowie, którzy nie widzą swoich szans w zdaniu innych przedmiotów będą masowo wybierać religię. Natomiast wprowadzenie religii jako przedmiot bowiązkowy jest bzdurne i śmieszne. Po pierwsze większości z nas nie jest ona o nieczego potrzebna, a po drogie co z osobami które są ateistami lub wyznają inną religie? Musieliby oni uczyć się dodatkowo czegoś co jest dla nich abstrakcją i z czym sie wogóle nie zgadzają. Byłyby głosy, że równie dobrze jak religie na mature można wprowadzić buddyzm czy inne wyznanie.
Jeżeli ktoś chce zdawać religię jako przedmiot dodatkowy to jego sprawa ale może to doprowadzic do tego, że uczniowie, którzy nie widzą swoich szans w zdaniu innych przedmiotów będą masowo wybierać religię.
Chyba w tej sytuacji muszę zaoponować. Dlaczego zakładasz, że od razu będzie to przedmiot banalny, tzw. koło ratunkowe? Teologia np. w wydaniu akademickim to arcytrudny przedmiot. Nie mówię tu o tym, żeby wprowadzać tak wygórowane wymagania ale można by spokojnie stworzyć maturę na poziomie trudności równym np z historią czy polskim.
P.S.
Wspominaliśmy, tu na forum, już niejednokrotnie, że nikomu nie chodzi o maturę z religii obowiązkową bo to się mija z celem.
Pozdrawiam
Patrząc na dotychczasowy poziom religii w mojej szkole tak uważam drogi Hubercie i wierz mi- mam do tego podstawy. Księża po prostu nie są przygotowani na to, musieliby chyba przejść jakieś dodatkowe kursy żeby przygotować nas pod maturę. Poza tym w podstawie programowej religii w mojej szkole nie ma żadnych arcytrudnych spraw, a żeby takowe się znalazły trzeba by dokonać prawdziwej rewolucji w dotychczasowym programie na co z kolei większość uczniów by się oburzyło. Bo np. gdyby tak wprowadzić daty i założenia wszystkich soborów? Dotychczasowy model nauki religii był taki, a nie inny i teraz trudno byłoby się przestawić.
Mam wrażenie, że dyskujsa ciągle lekko zbacza na obowiązkowość matury i lekcji religii. A przecież ci, którzy się wypowiadali za maturą z religii powtarzają, że chodzi im o nieobowiązkową. Zgodzę się z horus, że w wielu szkołach poziom lekcji religii bywa niski i że może to być traktowane jako koło ratunkowe. Ale z tego co wiem, teraz testy są ogólnopolskie, więc jeśli taki test byłby na odpowiednim poziomie, wtedy też i katecheci musieliby się przerzucić na trudniejsze zagadnienia. Nie wiem, czy trzeba jakichś rewolucyjnych zmian, ale jeśli okaże się, że religia, to już nie jest taki łatwy przedmiot, może wtedy wybór uczęszczania na te zajęcia byłby bardziej przemyślany.
więc jeśli taki test byłby na odpowiednim poziomie, wtedy też i katecheci musieliby się przerzucić na trudniejsze zagadnienia. Nie wiem, czy trzeba jakichś rewolucyjnych zmian, ale jeśli okaże się, że religia, to już nie jest taki łatwy przedmiot, może wtedy wybór uczęszczania na te zajęcia byłby bardziej przemyślany.
Myślę, że ten wpis powinien rozwiać już wszelkie wątpliwości Horus. Przecież to jest oczywiste, że jeżeli ja grałem na religii z księdzem w "państwa miasta" (a tak było) to nie znaczy, że na maturze też miałbym- państwa miasta. I wcale nie wymagało by to rewolucji tylko pewnej dyscypliny i konsekwencji w działaniu.
Poza wszystkim, o czym wspomniała Wipsania w drugiej cz. swojej wypowiedzi gdy religia przestanie być przerwą między zajęciami to może zostaną tam Ci, którzy naprawdę chcą czegoś się dowiedzieć/nauczyć.
Pozdrawiam
Myślę że, religia powinna być jako przedmiot do wyboru na egzaminie maturalnym,ponieważ niektórzy ludzie nie wierzą w Boga, mają inne wyznania i wierzenia, a to mogłoby spowodować bunt.
Apeluję aby zanim ktoś wpisze się na forum zapoznał się z treścią poprzednich postów ponieważ to co powiedziała MadziQ93 było już wielokrotnie mówione i komentowane.
Pozdrawiam
Jestem za, ale tylko pod warunkiem, że to będzie nieobowiązkowe ;), bo nie każdy chce to pisać :P
Nawet nie przeczytałeś postów tuż nad Tobą...
Zacznujmy od tego, czym jest matura. Jest ona mianowicie sprawdzeniem wiedzy i umiejętności. Wiedzy rozumianej jako powszchnie uznana wiedza naukowa o świecie. Zadaniem religii jako przedmiotu nauczania nie jest jednak przekazywanie uczniom naukowej wiedzy o religii jako zjawisku (psychologicznym, socjologicznym itd.) a wpajanie zasad wiary i przekazywanie wiedzy na temat nauczania Kościoła prawosławnego, katolickiego itd. Na hipotetyczne pytanie o to, czy Matka Boża była zawsze dziewicą abiturient musiałby odpowiedzieć, że tak, co kłóci się z naszą wiedzą przyrodniczą ale taki jest dogmat Kościoła katolickiego (protestanci mają na ten temat odmienne zdanie). Matura byłaby zatem pomieszaniem różnych światów - świata poznania naukowego i świata wiary (dziewictwo Maryi to kwestia wiary a nie nauki). Przykłady tego typu można oczywiście mnożyć, ale nie o to chodzi.
A poza tym - dlaczego miałaby to być matura z wiedzy religijnej w wydaniu rzymskokatolickim? Jest to niezgodne z konstytucyjną równością religii i wyznań. A może wprowadzimy maturę w kilkudziesięciu wersjach (dla każdego zarejestrowanego Kościoła i związku wyznaniowego odmienną)? Absurd? Chyba tak, ale to wynika z pewnej logiki.
Można sobie wyobrazić maturę z wiedzy o religii, czyli po prostu z religioznawstwa i to miałoby sens. Tyle, że kilkakrotne próby wprowadzenia takiego przedmiotu do szkół Kościół katolicki skutecznie zablokował, więc nie łudźmy się. Min. Giertych uzasadniając decyzję o wprowadzeniu matury z religii podał dwa powody, pierwszym z nich było to (cytuję z pamięci), że "takie są oczekiwania Kościoła". Niezależnie od naszego stosunku do religii (nie mam tu na myśli przedmiotu nauczania) zadajmy sobie pytanie, czy państwo i publiczne szkolnictwo jest od spełniania oczekiwań Kościoła (jakiegokolwiek, rzecz jasna).
Można sobie wyobrazić maturę z wiedzy o religii, czyli po prostu z religioznawstwa i to miałoby sens.
O tym właśnie rozmawialiśmy ;)
Przepraszam, że się tak "rozpisałem", ale coraz więcej osób tutaj pisze, że nie powinniśmy zdawać na maturze zasad wiary Kościoła Katolickiego.
Gdyby była religia na maturze to musiałaby zostać umożliwony dostęp do zdawania egzaminu z dowolnej religii każdego z zarejestrowanych związków wyznaniowych w Polsce....tylko wtedy nie naruszałoby to konstytucji (moim zdaniem)...są szkoły publiczne, w których uczy się islamu oraz prawosławia (rzadko się to zdarza ale są)...trzeba było by także i takim osobom umożliwić zdawania przedmiotu, a były by to pewnie garstki kilku osób dla, których trzeba by specjalnie powołać zespół przedmiotowy, egzaminatorów i układać testy...
Moim zdaniem największym plusem wprowadznia religii na maturze byłaby możliwość rezygnacji wydziałów teologicznych z przeprowadzania egzaminów wstępnych na studia...