ďťż

wika

1.David Fincher,przede wszystkim za niepowtarzalny i genialny Fight Club oraz za Siedem i Obcego 3.
2.Stanley Kubrick,przede wszystkim za Mechaniczną Pomarańczę,Lśnienie i 2001:Odyseję Kosmiczną i Full Metal Jacket
3.Oliver Stone,przede wszystkim za jego trylogię poświęconą Wietnamowi(Pluton,Urodzony 4lipca,Między niebem a ziemią).
4.George Lucas,przede wszystkim za oryginalną trylogię Star Wars i od niedawna za Zemstę Sithów.
5.Steven Spielberg,przede wszytkim za Szeregowca Ryana, Imperium Słońca, Park Jurajski i trylogię Indiana Jones.
6.Quentin Tarantino,przede wszytkim za zmienienie oblicza wspólczesnego kina.
7.Francis Ford Coppola,przede wszystkim za Czas Apokalipsy.
8.Martin Scorsese przede wszystkim za Chłopcy z Ferajnyi i Wściekłego Byka.
9.Milosz Forman przede wszystkim za Lot nad kukułczym gniazdem.
10.Tim Burton przede wszystkim za Jeźdzca bez głowy, Nightmare Before Christmas i za to że nie zepsuł ekranizacji przygód Batmana.

Kolejność jest jak najbardziej przypadkowa nie jestem w stanie poukładać tych artystów w jakimś rankingu byłby to dla mnie zbyt ciężki wybór i w kilku przypadkach niemalże niemożliwy..


Wpisałem się tu "premierowo" dwa dni temu więc poprawię

Kolejność przypadkowa.

1. Tony Scott - za kosmiczną wrażliwość wizualną, której chyba nikt nie dostrzega. Za dym papierosowy, który zamienia w sztukę i przede wszystkim za neurotyczne prowadzenie kamery.

2. Michael Mann - za takie sczegóły jak ujęcia zza ucha Russella Crowe'a w "The Insider", za uwielbienie do niebieskiej barwy i ambientujący nastrój.

3. Stanley Kubrick - za symetrię obrazu i umiejętność przykucia mojej uwagi w scenie, w której kompletnie nic się nie dzieje. Także za scenę w "Lśnieniu", kiedy ten dzieciak jedzie na swoim rowerku na zmianę wjeżdżając na dywan i na posadzkę.

4. David Lynch - za to, że sprawia iż nawet puszka Coca - Coli może okazać się ważnym elementem fabuły. Za paranoję poszukiwania szczegółów na ekranie, do jakiej mnie zmusza. Za specyficzne poczucie humoru.

5. James Cameron - a czemu nie!? Za stworzenie najlepszych filmów akcji. Za uwielbienie faceta do scen z migającymi świetlówkami (kto zauwazyl?). Za stworzenie powodów (bynajmniej nie dowodów!) do dyskusji czy sequel może być jednak lepszy od pierwowzoru. Za nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę dobre kino SF.

6. Luc Besson - za to, że kiedy tworzy swoje filmy nie zapomina, że jest Francuzem - jego filmy przepełnione są francuską estetyką, zakrzywiniem rzeczywistości, jedyną w swoim rodzaju perwersją artystyczną. Za muzykę Erica Serra

7. M. Night Shymalan - za stworzenie wszechobecnej paranoi na ekranie. Za kilka genialnych ujęć w Niezniszczalnym (rozmowa Willisa w pociągu).

Celowo nie wpisuję tu żadnych rezyserów, którzy zwykli być bardziej artystami niż filmowcami. Jako twórca muzyki niekomercyjnej zdaję sobie sprawę, że ludzie różne głupoty widzą w tym czego do końca nie rozumieją

Wpisałem się tu "premierowo" dwa dni temu więc poprawię
I co, posłuchałeś się rady bodajże Jacksona i zapisałeś sobie to gdzieś ?
1. Tim Burton - Batman, Powrót - na tym sie wychowałem!
2. James Cameron - Terminator 2, True Lies, Otchłań - na tym też!
3. Michael Bay - Bad Boys, Bad Boys 2, Twierdza, Armaggedon
4. Stven Spilberg - Indiana Jonesy wszystkie, Szeregowiec Rajan, Park Jurasicki, no i za to że wyprodukował Powroty do przeszłości
5. Donner, Richard (chyba tak) - Za wszystkie Zabójcze bronie
6. Twócy z Hong Kongu - za całokształt twórczości tj. świetne walki, szybka akcja, zwariowany humor i wyraziste postaci!



Teraz mi poradźcie co zrobić, żeby mi wyświetlało avatara

najprosciej wyslac go do ktoregos z adminow, np. do Duxa - ja tak uczynilam i nie zaluje;)

w temacie, kolejnosc przypadkowa:

Robert Zemeckis - za jego swobode i lekkosc narracyjna, znakomite pomysly, poczucie humoru, za umiejetnosc zabawy kinem, za pelne zaangazowanie w krecone obrazy, w ktorym jest cos z chlopiecej radosci;

David Lynch - za to, ze nieustannie zaskakuje, ze jako poeta abstrakcji i jednoczesnie jedyny, ktory tak potrafi sie wczuc w poetyke marzenia sennego, nakrecil jednak Prosta historie, za wyzwania ktore stawia widzowi i za niepowtarzalny styl artystyczny;

Peter Weir - konsekwentny i brutalny, uparcie poszukujacy odpowiedzi na pytania, ktore zadal sobie u zarania swojej drogi rezyserskiej, jak rowniez za to, ze te koncepcje sie stale rozwijaja, a Weir nie zamyka sie na nowe mozliwosci. On zawsze potrafi zaskoczyc;

Sergio Leone - za najlepszy film, jaki kiedykolwiek powstal, za droge, ktora przebyl przed nim i za to, ze doszedl do takiej wlasnie konkluzji;

Tim Burton - za jego indywidualizm, pogode i lekkosc, i za to, ze nadal nowe znaczenie okresleniu "basn filmowa".
Na dzien dzisiejszy:

Takeshi Kitano - nikt nie potrafi tak laczyc brutalnosci i przemocy z subtelnoscia i swoistym romantyzmem.

Brian G. Hutton - za 'Tylko Dla Orlow'. I to wystarczy...

F.F. Coppola - za wrazliwosc artystyczna, sieganie w glab duszy bohaterow swoich filmow, za 'Czas Apokalipsy'

Stanley Kubrick - malo kto potrafi odnalezc sie niemal w kazdym gatunku filmowym. On potrafil. Prawie kazdy jego film zachwyca wizualnie.

Abel Ferrara - z odwage artystyczna, nie zaprzedanie sie komercji (choc i do takiego kina ma przeciez talent, patrz 'Inwazja Porywaczy Cial') i za klimat jego filmow, wybitnie mi odpowiadajacy.

George A. Romero - za najlepsza trylogie (choc teraz juz tetralogie) jaka kiedykolwiek powstala. Za pare bezsennych nocy w dziecinstwie.

Shinya Tsukamoto - za Tetsuo.

+ Carpenter, Cronenberg, Kurosawa, Park Chan-Wook, Tarantino
No to może i ja coś napiszę. Kolejność przypadkowa...

David Fincher - za oryginalność, klimat, pomysły, nowoczesność. Za absolutnie nową jakość, perfekcję i umiejętność zaskoczenia. I za osobiste przemyślenia po "Fight Clubie" i "Grze".

Quentin Tarantino - za pastisz, czerpanie dobrych wzorców, niezależność, oraz za to, że nigdy nie przeskoczy swego debiutu.

David Cronenberg - za specyficzną estetykę, dojrzałość, brutalność.

David Lynch - za to, że trzeba używać mózgu oglądając jego filmy, za dbałość o symbolikę i szczegóły, za "dziwność", oraz za absolutnie fenomenalne "The Straight Story".

Mel Brooks - za to, że jest ostatnim reżyserem, który potafi mnie rozbawić. Oraz za to, że nigdy nie zszedł poniżej pewnego poziomu.

Robert Zemeckis - za najlepszą trylogię na świecie.

M. Night Shyamalan - za wysoki poziom, ciekawe historie, świetny klimat.

Luc Besson - za plastyczność, za inną jakość, za własny styl. Za wypośrodkowanie pomiędzy amerykańską komercją, a francuską sztuką.
Oliver Stone - za wszystko...
Clint Eastwood i Christopher Nolan za moje ukochane filmy, które mogę oglądać w kółko i w kółko.
Neil Jordan za klimat i emocje których próżno szukać gdzie indziej.
Tarantino i Rodrigeuz za to co robią z kinem.
No i Bergman którego jeden film pokazał mi, czym jest idealne kino.
Tarantino za to, ze jest cool nie bedac cool i za to ze staje sie niemodny przez to, ze byl modny i za to, ze zawsze osiaga cel, do ktorego wymysli sobie zmierzac...
Wes Anderson- za irracjonalne poczucie humoru i oryginalny styl
Baz Luhrman- za przedstawianie swiata w ciekawy i wciagajacy spsob (np. wykonanie Moulin Rouge! Ach ta kamera, kolory, ujecia <3 )
David Fincher- za niesamowity klimat + genialna koncowka


David Fincher- za niesamowity klimat + genialna koncowka


Genialna końcówka Davida Finchera?
1. Robert Zemeckis - za moja ukochaną trylogię "Powrotu Do Przyszłości", wspaniałego "Forrest`a Gumpa", "Kto Wrobił Królika Rogera", "Cast Aay Poza Światem", "Przerażaczy"... Można by tak wymieniać i wymieniać.

2. Quentin Tarantino - dwa dni kupił sobie w końcu wersję DVD "Pulp Fiction", poza tym "Wściekłe Psy" są genialne, a "Kill Bill" mniamnuśny, niczym nieskrępowana zabawa w kino, ja to kocham

3. Ridley Scott - głównie za "Gladiatora", choć "Helikopter w Ogniu" też był przyzwoity, przeciętny "Hannibal" (w porównaniu do "Milczenia Owiec"), sztampowe "Kingdom Of Heaven", ale za to genialny "Obcy 8. Pasażer Nostromo", czyli jest git

4. M. Night Shymalan - ciągle za "Szósty Zmysł", nie mogę odżałować bardzo słabych "Znaków"

5. James Cameorn - za wspaniałe Terminatory, prócz tego całkiem znośny "Titanic" i rewelacyjną (najlepszą jak dla mnie" drugą część Obcego

6. Peter Jackson - nie tylko za wspaniałą trylogię "Władcy Pierścieni" która się świetnie pokrywała z moimi wyobrażeniami o Śródziemiu, zdaje się, że Jackson maczał też palce we wspomnianych wyżej przeze mnie "Przerażaczach" ? A no i cudny film "Niebiańskie Istoty"

7. Maciej Ślesicki - klasyk polskiego kina "Tato", "Sara" świetne filmy, trochę gorsza passa przyszła wraz z "Show" niby zamysł dobry, przesłanie też, ale aktorstwo zawiodło na całej linii

8. Juliusz Machulski - jak tu go pominąć? wyborny "Kiler" słabsza ale wciąż dobra dwójka, prześmieszna "Seksmisja" , "Kingsajz", zła passa przyszła wraz z "Superprodukcją"

9. Marek Koterski - to już chyba nie muszę pisać dlaczego widziałem wszystkie filmy o Miauczyńskim, coś fantastycznego


zdaje się, że Jackson maczał też palce we wspomnianych wyżej przeze mnie "Przerażaczach" ?

No on nie tylko maczał w tym filmie palce, on napisał do niego scenariusz i wyreżyserował go. Nie wiem dlaczego wplątałeś w ten film Zemeckisa który nie był nawet jego producentem.
oczywiscie ze byl producentem. Pelny tytul filmu to "Robert Zemeckis Presents: The Frighteners".
No widzita jednak coś było... a film wpieprzyłem bo skojarzył mi się z Michaelem J. Fox`em
A moi ulubieńcy to John Carpenter, którego cenię, za dawne dokonania (Ucieczka z Nowego Jorku, Halloween, Coś) oraz Peter Jackson i Quentin Tarantino, których wszystkie dzieła były (jak na razie ) strzałem w dziesiątkę. Na uznanie zasługuje również Robert Zemeckis, co udowodnił serią "Back to The Future" i znakomitym "Forrest Gump" oraz Spielberg.
Kolejnośc przypadkowa

Steven Spielberg, George Lucas, Johnny Woo, Clint Eastwood, James Cameron

Johnny Woo
Jeśli to jeden z Twoich ulubionych, to może wypadałoby wiedzieć jak ten Pan ma na imię?


Może pomożesz?

Jasne, tylko nie wiem w czym.
John Woo = Wu Yusen
Teraz już w niczym
SPIELBERG I TYLKO SPIELBERG!!!!!!!!!!! JEST NAJLEPSZY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

____________________________
Pozostawię ten post, aby każy mógł zobaczyć jak NIE POWINIEN wyglądać rzeczowy i dobrze uargumentowany post. Pozwoliłem sobie na usunięcie docinków pod adresem KaMiLa, który mam nadzieję nie popełni już więcej takiego błędu. Moderator.
A po co argumentowac spielberga? moze wystarczy to:

E.T
Jurassic Park
-duzo innych-
przyszla "wojna swiatow"
Tak mnie też urzekła ta historia.
Do tego nie widzieliśmy filmu i już za ten film chwalimy reżysera!
No niby tak. Ale zapowiada sie super. Widzialem wszystkie jakie wyszly reklamowki tego filmu i to nie moze byc klapa. Chociaz zobaczymy...
Ależ oczywiście, że może. Tzn. raczej nie będzie, bo reklama jest ogromna, ale często chyba bywa tak, że widzimy trailer, a w nim jakieś nieziemskie, intrygujące sceny, idziemy podjarani na film, bo oczekujemy, że będzie jeszcze bardziej kosmicznie, a okazuje się, że to co widzieliśmy w trailerze było najlepsze, a poza tym to takie sobie i w ogóle do zapomnienia.
Ridley Scott za najlepszy fim s-f "Łowca androidów"
Sergio Leone "Dawno temu w Ameryce" , "Dobry, Zły, Brzydki" i reszta jego westernów
Stanley Kubrik za Mechaniczną Pomarańczę i Lśnienie.
Peter Jackson za Władce Pierścieni i jego poprzednie niedocenione filmy (chociażby Przerażacze)
Wachowscy za Matrixa
Copolla za Ojca Chrzestnego i Czas Apokalipsy.
To jest moja lista naj.

Peter Jackson za Władce Pierścieni i jego poprzednie niedocenione filmy (chociażby Przerażacze)

no tak, WIELKI twórca, biedaczek. Nie docenili jego wiekopomnych dzieł, jakimi są Braindead i Bad Taste. Toć on powinien dostać za nie conajmniej po Złotym Globie

Peter Jackson za Władce Pierścieni i jego poprzednie niedocenione filmy (chociażby Przerażacze)

Większość widzów lubi narzekać na 'Przerażaczy'. Dla mnie jest to jednak niezły komediohorror. Początek zapowiada, że film okaże się kompletną komedią, zaś puźniej co po niektórzy mogą odczuwać strach. Trudno jest stworzyć w filmie takie nagłe przejście między gatunkami. Jacksonowi się jednak to udało.[/b]

no tak, WIELKI twórca, biedaczek. Nie docenili jego wiekopomnych dzieł, jakimi są Braindead i Bad Taste. Toć on powinien dostać za nie conajmniej po Złotym Globie

Za te moze nie, ale za 'Meet the Feebles' jak najbardziej
można się kłócić - IMHO z jego filmów przed LOTR warte uwagi tak naprawdę są tylko Przerażacze i Niebiańskie istoty
Ekhm...to byl zart. MTF do niezla odmozdzajaca rozrywka na dosyc niskim poziomie intelektualnym. Jakby to dostalo jakas nagrode, to bym sie raczej pogniewal. Natomiast Przerazaczy i Niebianskich istot nie widzialem, choc ten drugi chetnie bym obejrzal zwlaszcza po opiniach jakoby przypominal 'Piknik pod Wiszaca Skala'.
No, ale to są ulubieni reżyserzy, a nie najbardziej wybitni. Jacksona będe bronił do końca Zgoda, że Martwica Mózgu to kiepski film, ale można obejrzeć jako taką ciekawostke.
hmm, Niebiańskich istot nie porównałbym do Pikniku. Jedyne co mogą mieć wspólne, to ewentualnie klimatyczną otoczkę. W kazdym razie film polecam. To zupełnie inny Jackson niż pozostałe jego dzieła.

Zgoda, że Martwica Mózgu to kiepski film, ale można obejrzeć jako taką ciekawostke.

Dla lubiących takie klimaty wcale nie jest to film zły. Kiepskie jest tu jedynie aktorstwo. Jeśli ktoś lubi gore to nie powinien się być zawiedziony podczas oglądania Martwicy Mózgu! Ja szczerze mówiąc nie byłem. Zależy co kto lubi .
Chodziło mi raczej, że kiepski na tle całej kinematografii, bo dla gore to klasyka

Chodziło mi raczej, że kiepski na tle całej kinematografii, bo dla gore to klasyka

Tak samo jakbym powiedział, że Blade Runner to kicz, a puźniej dodał, że na tle swojego gatunku wypada świetnie .
Dusqmad: prowadzisz forum, znanego mi skądinąd, magazynu książkowego, a robisz zawsze karygodnego byka w słowie "później". Dobra, wiem, czepiam się, ale takie coś bardzo, przynajmniej mnie, razi.

Zaś co do reżyserów: Olivera Stone'a już wychwalałem, może czas na Terry'ego Gilliama. Niesamowite filmy robi, z wyobraźnią. Niezwykle plastycznie przedstawia otoczenie, tworzy niesamowitych bohaterów. Dzieła Gilliama są wyjątkowe w sposób, którego nie da się opisać.

Dusqmad: prowadzisz forum, znanego mi skądinąd, magazynu książkowego, a robisz zawsze karygodnego byka w słowie "później". Dobra, wiem, czepiam się, ale takie coś bardzo, przynajmniej mnie, razi.

Oops . Faktycznie. Jakoś tak sobie od dawna zakodowałem w pamięci i trudno mi się tego pozbyć.


Z jego filmów szczególnie lubię 12 Małp za ciekawą wizję przyszłości.

To akurat pożyczone od Chrisa Markera. Ja wolę klimat Las Vegas Parano. Ciekawy, przykuwający film. Z niecierpliwością oczekuję też dnia, kiedy obejrzę Brazil.
A klimat Las Vegas Parano został pożyczony od autora książki, na której podstawie zrealizowano film.:P Ale rzeczywiście, film doskonały.
Oj tu mogę wymieniać. Jest wielu naprawdę dobrych reżyserów. U mnie faworytem jest Francis Ford Coppola za "Ojca Chrzesrnego" i "Czas Apokalipsy" ( to są filmy). Poza nim bardzo lubię Stevena Spielberga i Romana Polańskiego. No i oczywiście jeszcze Stanley Kubrik- robił naprawdę świetne filmy i każdy prawie każdy warty obejżenia. Dobrymi reżyserami są jeszcze Oliver Stone, Rydley Scott i Terry Gilliam (fajny facet, robi dobre filmy, ale największą sympatią darze go za te wszystkie wygłupy jak istniał jeszcze Monty Python). I to by chyba było na tyle
To i ja dorzuce swoje trzy gorsze:

1. Quentin Tarantino - po trzykroć za całokształt, a szczególnie za Resevoir Dogs

2. Christopher Nolan - za wspaniałe Memento i Insonmie i może za Batman Begins (ale tego jeszcze nie wiem)

3. Richard Kelly - przedewszystkim za Donnie Darko, bo i tylko tym sie zasłużył, ale za to jak.

4. David Lynch - za to, że człowiek przez tygodnie po obejrzeniu jego filmów próbuje docieć co tak na pprawdę zobaczył

5. Kurt Wimmer - za klimat jaki portafi wytworzyć w swoich filmach.

+ Spielberg, Cameron, Scott, Besson, Jackson za to że są wielcy.
Dla mnie najwięksi to:
(Kolejność raczej przypadkowa, nie ma tu niespodzianek:) )
Burton - za jedyną w swym rodzaju wyobraźnię(można wymienić prawie wszystkie jego filmy, a przede wszyskim "Nightmare before Christmas"- widziałem to już chyba ze dwadzieścia razy i za każdym razem powala)
Spielberg - za ciągłe trzymanie wysokiego poziomu, dość dużą wszechstronność
Lynch (za totalne odjazdy, oraz za pewną prostą historię, która oglądnięta podczas maratonu między paroma jego filmami jest chyba największym odjazdem jaki może być)
Jackson - Ma to co wyróżnia wielkich, nieważne czy to "Martwica Mózgu", czy "Władca Pierścieni, po prostu z każdej sceny czuć że ten człowiek żyje filmem i kocha to co robi(no i potrafi to robić).
Tarantiono -j.w.
Po za tym Scott,Cameron (każdy wie za co)
Z nieżyjących
Kubrick -tu by trzeba omawiać każdy film z osobna, ale fakt że w sporej liczbie są to absolutne arcydzieła, niezależnie od gatunku, mówi sam za siebie.


Burton - za jedyną w swym rodzaju wyobraźnię(można wymienić prawie wszystkie jego filmy, a przede wszyskim "Nightmare before Christmas"- widziałem to już chyba ze dwadzieścia razy i za każdym razem powala)

"Nightmare..." akurat nie wyreżyserował Burton, a Henry Selick. To tak gwoli ścisłości.
No tak, ale to on chyba głównie odpowiada za tą genialną bajkę,a NBC chyba bez wielkej przesady można nazwać jego filmem, zresztą czasem jego nazwisko jest umieszczane w tytule dzieła. Po za tym w sumie nie napisałem że Burton to wyreżyserował. No ale fakt faktem,to co wklupałem jest trochę niejasne, dzięki za zwrócenie uwagi.
Kolejność przypadkowa.

Quentin Tarantino za Pulp Fiction, Reservoir Dogs czy Jackie Brown. Kill Bill jest średni ale można obejrzeć.

David Fincher Se7en, Fight Club i The Game.

Sam Raimi za stworzenie Asha i Evil Dead oraz za film Spider-man.

Robert Zemeckis za Forresta Gumpa i Powroty do Przyszłości.

Kevin Smith za świetnych Clerks i Szczury z Supermarketu, fajną i ciekawą Dogmę, trochę inną komedię romantyczną - Chasing Amy. Jay i Cichy Bob Kontratakują było już niestety gorsze.

Marek Koterski za Dzień Świra, Nic Śmiesznego i Dom Wariatów.

Olaf Lubaszenko za Chłopaki Nie Płaczą i Sztos.

Martin Scorsese za Taksówkarza, Chłopców z Ferajny i Wściekłego Byka.

Stanley Kubrick za Lśnienie i Full Metal Jacket.

Spike Lee za 25tą Godzinę.

Krzysztof Krauze za Dług.

Tim Burton chyba za większość jego filmów.
George Lucas - znakomita saga "Gwiezdnych Wojen"

Peter Jackson - za trylogie "Władcy Pierścieni" . Nakręcił też "Martwice Mózgu" , który był z gatunku horrorów , ale dla mnie była świetną komedią i za to +

Kevin Smith - przede wszystkim za film "Jay i Cichy Bob Kontratakują" oraz za "Szczury z Supermarketu"

Stephen Spilberg - "Parki Jurajskie" ( szkoda , że nakręcił tylko 2 ) oraz za "Szeregowca Ryana"

Luc Besson - znakomity "Leon Zawodowiec" no i oczywiście "Piąty Element"

David Fincher - oczywiście za "Obcego 3" , "Siedem"

Quentin Tarantino - za dwa wspaniałe filmy : "Kill Bill" i "Kill Bill 2"
Witam wszystkich interesujących się tematyką filmową ;]
A co do ulubionych reżyserów, hmm - egzekwo:
*Steven Spielberg - za wyobraźnię dziecka, która nie ma ograniczeń

*Ridley Scott - za takie przeboje jak "Obcy", "Łowca Androidów", "1492-Wyprawa do Raju", "Gladiator"

*Peter Jackson - za najlepszego "Władcę Pierścieni" jaki kiedykolwiek mógł się pojawić i ciekawy styl

*Mel Gibson - za talent nietylko aktorski, ale i reżyserski i stworzenie tak fenomenalnych obrazów jak "Braveheart" czy magiczna "Pasja"

*Oliver Stone - za niezwykły realizm i świetnego "Urodzonego 4 lipca"

*Darren Aronofsky - za mocne i dające do myślenia filmy ("Pi" i "Requiem For A Dream") oraz za oryginalny surrealistyczny i psychologiczny styl

*Francis Ford Coppola - za wspaniałego "Ojca Chrzestnego" i "Draculę Brama Stokera"

*Tim Burton - za super mroczny styl

*Alfred Hitchcock - za sztukę trzymania w napięciu

*Michael Bay - za oryginalny styl

*Quentin Tarantino - za przełamywanie stereotypów

*Luc Besson - za niezapomnianego "Leona Zawodowca"

*Richard Donner - za wszechstronność i chwytanie się różnych tematów jak np. kultowy, prawdziwy ideał horroru "The Omen" i kapitalne części "Zabójczej Broni"

*George Lucas - za magię i MOC "Gwiezdnych Wojen"

*Juliusz Machulski - za poczucie humoru ;]
No jest paru dobrych reżyserów, a moji ulubieni to:

Rodrigez+Tarantino- najlepszy duet reżyser-scenarzysta dzięki tej współracy powstało "Od zmierzchu do świtu" i "Sin City"

Roman Polański- za "Pianiste" "Dziecko Rosmery" "9 Wrota" i "Nieustraszonych Pogromców Wampirów"

Kubrick- za "lLśnienie" i "Mechaniczną Pomarańcze"

i na pewno jeszcze paru których na razie nie pamiętam

No jest paru dobrych reżyserów, a moji ulubieni to:

Rodrigez+Tarantino- najlepszy duet reżyser-scenarzysta dzięki tej współracy powstało "Od zmierzchu do świtu" i "Sin City"

Roman Polański- za "Pianiste" "Dziecko Rosmery" "9 Wrota" i "Nieustraszonych Pogromców Wampirów"

Kubrik- za "lLśnienie" i "Mechaniczną Pomarańcze"

i na pewno jeszcze paru których na razie nie pamiętam


Szybko zmieniasz przekonania . Na wcześniejszej stronie pisałeś o innych .
Właśnie zauważyłem że już się wcześniej wypowiedziałem na ten temat Powiedzmy że to takie uzupełnienie

Kubrik- za "lLśnienie" i "Mechaniczną Pomarańcze"

Jeszcze takia mała uwaga Kubrick, a nie Kubrik .
Dzienks No cóż tu właśnie wychodzi moje roztrzepanie i robienie wszystkiego na szybko, a później myślenie
Czemu nikt nie wymienił Briana De Palmy?

Czemu nikt nie wymienił Briana De Palmy?
Widocznie nikt nie czuł wewnętrznej potrzeby wymieniania Pana De Palmy pośród swoich ulubionych reżyserów.
Kolejność przypadkowa:

Tim Burton za klimat
Agnieszka Holland za naturalizm
Emir Kustorica za powiew świeżego powietrza
Miloą Forman za szpital wariatów i amadeusza
David Fincher za całokształt
Luc Besson za Piąty Element, Leona, Wielki Błękit...
Spielberg za Imperium Słońca
Baz Luhrmann za neony i pop art
(Azgaroth)Roman Polański- za "Pianiste" "Dziecko Rosmery" "9 Wrota" i "Nieustraszonych Pogromców Wampirów"

Wczesne, krótkometrażowe filmy Polańskiego też są doskonałe (z psychodeliczną "Lampą" w roli głównej jak dla mnie). Szkoda, że tak mało osób je zna, bo naprawdę warto.

(Azgaroth)Kubrick- za "lLśnienie" i "Mechaniczną Pomarańcze"

Dr. Strangelove!!! 2001: Space Odyssey!!!

(Stark)(...)Takeshi Kitano(...)Shinya Tsukamoto - za Tetsuo.

Uh-huh, widzę że ktoś tu kopie w kinie azjatyckim Zgadzam się całkowicie co do tego, co pisałeś o Kitano. "Hana-Bi" i "Kids Return" to jedne z najlepszych filmów, jakie widziałem. Sporadycznie oglądam Takeshi's Castle Nom, "Tetsuo" to chyba jedyny superancki film Tsukamoto. Oglądałem jeszcze kilka, z czego np. część druga jest już gorsza, "Tokyo Fist" mogłoby być o wiele lepsze, gdyby napisać dobry scenariusz (ale totalnie psychiczne kamery robią swoje jak z reguły), a "Hiruko: the Goblin" to mało śmieszny denny horrorek.
Powielając wzorce napisze tak:
Zdecydowany nr 1:
JAN BATORY ZA "O DWÓCH TAKICH CO UKRADLI KSIĘŻYC". TEN FILM ODMIENIŁ MOJE ŻYCIE NA ZAWSZE
nr 2 Quentin Tarantino za ogół twórczości, a zwłaszcza za wstawkę anime w "Kill Bill vol.1". To najlepiej narysowane anime jakie miałem oazje oglądać w moim krótkim życiu.
ex aequo nr 3
Jean-Pierre Jeunet za "Amelie" i Emir Kusturica za "Czarny kot biały kot". Oba łączy wspaniała muzyka

Oprócz tego wypada wymienić Petera Jacksona (LOTR to wizualne arcydzieło, ale poza tym nic więcej), George'a Lucasa (Gwiezdne wojny podobnie jak w przypadku Jacksona. Super efekty a reszta taka sobie) i Jamesa Camerona(tu na szczęście efekt wizualny jest dopełniony zawsze trzymającą w miarę dobry poziom fabułą)

_______________________
-------> http://www.bykom-stop.avx.pl/ <-------
Moderator

Drapieżny moderator grasuje
Moderatorowi gratuluje refleksu.

P.S.
Kilku błędów byłem w pełni świadomy (np. tego "egzekfo"), ale nie miałem zbytnio chęci sprawdzać poprawnej tych słów pisowni, ponieważ doświadczenie, które zdobyłem na innych forach dyskusyjnych, nauczyło mnie, iż bardziej liczy się treść, niz forma (UWAGA! Stylistyka tez należy do treści). Widocznie się myliłem...

Kilku błędów byłem w pełni świadomy (np. tego "egzekfo"), ale nie miałem zbytnio chęci sprawdzać poprawnej tych słów pisowni Czyli jesteś zwykły leń i niechluj?

Zdecydowanie Juliusz Machulski.
Tak, Machulski zdecydowanie wybija sie na tle polskich twórców. Mało kto jest tak ważną postacią dla naszego kina. Wystarczy wspomnieć na "Seksmisję", "Vabank", "Kiler", czy chociażby "Vinci". Choć miał takżę kilka wpadek, wśród których prym wiedzie "Pieniadze to nie wszystko".
Przede wszystkim Machulski bawi, bawić potrafi i bawić nas będzie jeszcze przez jakiś czas. Takich reżyserów Polska potrzebuje.
Szczerze mówiąc "Pieniądze to nie wszystko" nie zaliczyłbym do knotów- choć nawet Kałużyński z Raczkiem dali tej produkcji 2 i pół gwaizdki na 5. Film jest nieodparcie zabawny, no i w jakiś sposób sięga po dobre tradycje kina zagranicznego (np. "Forrest Gump"). Za wpadkę uważam "Superprodukcję"- kiepskie półączenie pure nonsens z typowym humorem Machulskiego, przesyt efektów specjalnych i nudzący się w pewnym momencie żart z Andrzeja Wajdy. Na ocenie środowiska filmowców Machulski się przejechał, ale przecież ma wciąż na koncie takie perły jak:
"Vabank", "Kiler", "Kingsajz", "Deja Vu", czy "VIP" (tak- wiem, ze ma słabe recenzje, ale mnie się podobał)- te są moimi ulubionymi, mają swój smak i niegasnący humor. I- faktycznie- niech Machulski dalej bawi rzesze Polaków.[/quote]
Stanley Kubrick- za jego geniusz tak można powiedzieć najprościej. Dzięki niemu poznałem magię kina. Uwielbiam go za jego kunszt, drobiazgowość i wręcz chorą perfekcję oraz za jego ogromny wkład w rozwój kina. W każdym swoim filmie stawiał naturę człowieka na pierwszym miejscu. Za jego sprawą stałem się miłośnikiem filmów. Nie bał się eksperymentów z filmem, miał pełną kontrolę nad produkcją swoich dzieł. Nie stworzył żadnego obrazu który by nie wzbudził choć odrobiny kontrowersji, nie mówiąc już o "Mechanicznej pomarańczy" czy "Oczach szeroko zamkniętych". Kubrick potrafił odnaleźć się w każdym gatunku filmowym- od komedii, aż po horror, od s-f po kostiumowy. I w każdym z nich odnalazł się doskonale.

Francis Ford Coppola- maestria jego filmów zdaje się nie znać granic. W każdym z nich jest mnóstwo uczuć. Tworzył według własnej wizji. Ostatnimi czasy pozostaje w cieniu, jednak wiele z jego dzieł zapisało się na stałe w pamięci kinomaniaków.

Jim Jarmusch- pozwala mi się odprężyć przed telewizorem nie skazując mnie przy okazji na nudę.

Woody Allen- mistrz inteligentej komedii. Ostatnimi czasy tylko on potrafi mnie rozśmieszyć swoimi filmami.
Martin Scorseze - za prawdziwą miłośc do kina
Micheal Mann - za wszystkie filmy, jakie zrobił ('HEAT"!)
Steven Spielberg - za umiejetnosc sprzedania najwiekszej bzdury z klasą
Quentin Tarantino - za "Pulp Fiction"

Martin Scorseze - za prawdziwą miłośc do kina
Micheal Mann - za wszystkie filmy, jakie zrobił ('HEAT"!)
Steven Spielberg - za umiejetnosc sprzedania najwiekszej bzdury z klasą
Quentin Tarantino - za "Pulp Fiction"


"Scorseze" ?
Won Kar Wai-za kino poetyckie, plastycznie doskonale, za danie wolnej reki Chrisowi Doyle'owi (zdjecia), za dar dobierania genialnej muzyki do swych filmow (Peer Raben,Michael Galasso,Shirley Kwan),

Federico Fellini-za senne impresje okraszone dziwacznym poczuciem humoru, za umiejetnosc wzbudzania w widzu wspomnien, emocji, 'najczystszych' uczuc.
Za propagowanie talentu Nino Roty.

David Lynch-za psychodele, za wyobraznie, za lek, jakim potrafi napawac pod przykrywka niewinnej historii....

Akira Kurosawa-za 'Siedmiu Samurajow'


"Scorseze" ?


Tez mnie zdziwilo... W zyciu o nim nie slyszalem, to widac przedstawiciel jakiejs nowej fali, a moze gwiazda Bollywood?
oj troszke sie pomylił... przecie wiadomo... Scorsese
i owszem za Taxi Driver należy mu sie uznanie... ale w sumie troszke mnie koncowka rozaczarowała... taka za bardzo optymistyczna

Fellini... wg mnie on genialnie obnażał męską psychike... szczegolnie to widac w "mieście kobiet" czy "8 i pół"

Lynch za psychodelie... mimo ze mało filmow jego widziałem. uwielbiam Blue Velvet

Jarmusch za niepowatarzalny klimat w jego filmach... i za genialne teksty

Tarantino w sumie za to samo co Jarmuscha i za Pulp Fiction (w szczegolnosci za "krępującą cisze")

Coppola za ojca chrzestnego i czas apokalipsy
James Cameron- za perfekcjonizm; każdy jego film to perełka dopracowana w najmniejszych szczegółach, atrakcyjna wizualnie jak i fabularnie. Dzięki jego filmom człowiek zapomina na te stokilkadziesiąt minut o rzeczywsitym świecie i przenosi się do krainy ukazanej na ekranie. Każdy jego film oglądam z wielką przyjemnością. Szkoda, że sam przestraszył się swojego geniuszu i przestał kręcić filmy fabularne (w obawie, że w końcu coś mu nie wyjdzie?).

David Fincher- za Alien3, Se7en, Fight Club i The Game. Każdy film perfekcyjny fabularnie z niesamowitym klimatem, powalającym zakończeniem i niesamowitym ukazaniem świata (jakiś surrealizm sięgający wyższych stanów świadomości).

Frank Darabont- za wspaniałych, rzekłbym "poetyckich" "Skazanych na Shawshank"
a za Zieloną milę nie ?

A moim ulubionym rezisierem jest pan Uwe Boll - lubię go, wręcz uwielbiam za to, że za każdym razem potrafi mnie zaskoczyć swoją nową produkcją
A jest za co? Pomiędzy "Skazanymi..." a "Milą" jest WIEEELKA przepaść!
skazani są owszem o niebo lepsi od zielonej... ale zielona to tez jest mistrzostwo jak dla mnie.

wiec skazani tymbardziej sa mistrzowscy bo sa o niebo lepsi od mistrzostwa
"Mila" i "Shawshank" to dwa zupełnie inne filmy, choć łączy je pewien charakterystyczny styl i sposób narracji. Jednak w moim prywatnym rankingu stawiam pomiędzy nimi znak równości, gdyż uwielbiam oba.

Zupełnie inną kwestią byłoby rozpatrzenie ich tylko i wyłącznie pod kątem wierności ekranizacji, ale takimi szczegółami nikt sobie nie będzie głowy zawracał.
oczywiście, że Skazani lepsi, ale i Mila jest małym mistrzostwem świata - 2 godziny i człowiek chce jeszcze No i jest jeszcze The Majestic - niestety nie widziałem

A wracają do Uwe Bolla, to każdy jego film jest po prostu cud, miód
przepraszam... moze glupie pytanie ale co on nakręcił ???
jak to - nie wiesz co nakręcił mój ulubiony reżyser, mistrz suspensu, arcymistrz akcji, poeta celuloidu ? Jego wątek jest złotą czcionką wyróżniony przeca
"The Majestic" został zrównany z ziemią przez amerykańską prasę. Dla mnie się podobał - świetny hołd dla kina i kolejna dobra rola Jima Carreya. Choć na koniec stężenie patosu staje się nie do wytrzymania...
Popieram Karola w kwestii "Majestic" i Carrey'a - znowu się wykazał, i to bardzo lirycznie.
"Zielonej ..." nie mogłem strawić (być może dlatego, że oglądałem w TV i zbyt długo się ciągnęło). Ze "Skazanych..." bije jakiś spokój i artyzm- zawsze, gdy zaczynam oglądać ten film, chciałbym, aby to był pierwszy raz i żebym nie znał fabuły. To się nazywa Magia Kina.
Ridley Scott za "Obcego" i "Gladiatora", Spilberg za "Monachium", Besson za "5-ty element".
STANLEY KUBRICK - dlaczego?... proponuje zobaczyć topic jemu poświęcony; i wogóle to jest naj naj naj naj (to się nazywa merytoryczna argumentacja ): bo to kino par exellence
MICHELANGELO ANTONIONI - kolejny obok Kubricka reżyser, przywiązuje wagę do wizualnej strony swoich filmów (wychodzi na to, że jestem niebywałym estetą ); podoba mi się również jego rewolucyjne (jak na owe czasy) podejście do prawideł filmowej narracji ("Przygoda"); czym nie urzekł?; to reżyser, którego przede wszystkim interesują ludzie; wg mnie podobnie jak Kubrick, Antonioni kreśli raczej pesymistyczny obraz człowieka; ukazuje ludzi nie mogących się ze sobą porozumieć, błąkających się po świecie (szczególnie widać to w słynnej "trylogii" w której skłąd wchodzą "Przygoda", "Noc" i "Zaćmienie"); ludzie żyja jakby w świecie zaburzonej komunikacji, są samotni (często pojawiający się motyw pustyni) ich relacje są toksyczne; w "Powiększeniu" i "Zawodzie:Reporter" pojawia sie z kolei bohater poszukający prawdy o świecie i sobie samym; Antonioni jednak nie daje gotowych odpowiedzi; jaka jest wg niego kondycja człowieka? - myśle że świetnie charakteryzuje ją zdanie wypowiedziane przez jedna z bohaterek "Przygody" :Te wyspy wprowadzają mnie w depresję. Samotne punkty porozrzucane na morzu
FEDERICO FELLINI - nie oglądałem zbyt wielu jego filmów; jednakże w tych, które widziałem urzekł mnie ten jarmarczny, karnawałowy styl; Fellini był reżyserem, który bawił sie kinem, który uważał kino za machinę mogącą tworzyć iluzję; ostatnio widziałem jego "Wywiad"; scenę, w której jego gwiazdy Mastroianni i Ekberg oglądają siebie samych w "Słodkim życiu" uważam za jedną z najbardziej wzruszających i najsmutniejszych w dziejach kina; Fellini pokazuje, że kino jest czymś magicznym, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że takie kino stopniowo odchodzi, wypierane przez telewizję
FRITZ LANG - sprawa podobna jak z Fellinim; nie miałem okazji obejrzeć zbyt wielu jego filmów (z prostej przyczyny - nasza papkowata telewizja nie raczy nas nimi zbyt często); jednak zaskarbił sobie moja sympatięl czym?; otóż fascynujące jest dla mnie to, że będąc jednym z największych artystów kina niemego stał sie również jednym z największych artystów kina dźwiękowego; jego "M-Morderca" z 1931 roku to wg mnie jeden z najgenialniejszych przykładów użycia dźwięku w historii kina (ah ta melodia mordercy); to również wg mnie najlepszy film Langa
SERGIEJ EISENSTEIN - widziałem tylko "Pancernika Potiomkin" ... i to mi wystarczy
STEVEN SPIELBERG - bo to pierwszy reżyser, którego zacząłem kojarzyć ; fakt, że porównując go z Kubrickiem, czy Antonionim można nazwać go jedynie rzemieślnikiem; jednak wg mnie ma w sobie coś z Felliniego ; to człowiek, który wierzy w potęgę kina w jego siłę oddziaływania obrazem; jednocześnie zdaje sobie sprawę, że kino to również maszyna, która ma zapewnić ludziom rozrywkę; i takie filmy robi; któż z nas nie przeżywał przygód Indiany Jonesa, czy nie wzruszał sie historią E.T.; a jeżeli ktoś szuka w kinie jakichś wyższych wartości, przeżyć to może obejrzeć chociażby "Listę Schindlera", "Imperium słońca" czy "Pojedynek na szosie"
GEORGE LUCAS - za co? za klasyczne "Gwiezdne Wojny", za przeniesienie kinowego widza w rejony do tej pory mu nieznane; "Nowa nadzieja" to chyba pierwszy film jaki widziałem więc darzę Lucasa sentymentem
JIM JARMUSCH - obok guru kina rozrywkowego, guru amerykańskiego kina niszowgo; jest coś co pociąga mnie w jego filmach; ten niespieszny świat, ci bohaterzy-outsiderzy, żyjący poza normalnym obiegiem; "Mystery Train", "Inaczej niz w raju", "Kawa i papierosy" oraz "Broken Flowers" to moje ulubione filmy tego reżysera
SERGIO LEONE - za co? za spaghetti westerny i "Dawno Temu w Ameryce"; dawno, dawno temu w odległej galaktyce (czyli jakieś 3 lata temu na poprzednim forum) napisałem cos niecoś o tym

I jeszcze grupka twórców, których cenię za pojedyncze utworzy (albo ze względu na to, że resztę ich dokonań uważam za niegodną uwagi, albo z czysto pragamtycznego powodu - niedostatecznej znajomości ich filmografii ):
AKIRA KUROSAWA - za "Ran" i "Siedmiu samurajów" (nic więcej niestety nie widziałem)
RIDLEY SCOTT - za najwybitniejszy horror w historii kina - ALIEN i za najwybitniejszy poza "2001..." film s.-f. BLADE RUNNER
DAVID FINCHER - za "Siedem"
FRANCIS FORD COPPOLA - za trylogię "Ojca chrzestnego" i "Czas Apokalipsy"
FRIEDRICH WILHELM MURNAU - za "Portiera z Hotelu Atlantic"
ROBERT WIENE - za "Gabinet Doktora Caligari"
ORSON WELLES - za jego dwa filmy, które oglądałem "Obywatela Kane'a" i "Dotknięcie zła"
JAMES CAMERON - za "Terminatory"
JERZY SKOLIMOWSKI - za trafny i prawdziwy obraz swojego pokolenia w takich filmach jak "Walkower", "Bariera" i "Ręce do góry"; później niestety wolał malować obrazy i zrobił "Ferdydurkę"
KRZYSZTOF KIEŚLOWSKI - przede wszystkim za "Dekalog", bo chyba jako pierwszy reżyser tworzący w PRLu zaczął robić filmy nie o systemie, ale o ludziach, tak po prostu...

Poza tym lubię Bunuela (choć nie oglądałem zbyt wielu jego filmów). Nie polubię chyba Godarda, za bardzo jest eseistyczny i dyskursywny (choć "Do utraty tchu" da się oglądać ). No i jeszcze wspomnę o dwóch nazwiskach. CHRISTOPHER NOLAN i ANDRIEJ ZWIAGINCEW - jak dla mnie dwie wielkie nadzieje kina (tego spod znaku hollywood i tego spod znaku Made In Europe).

Więcej grzechów nie pamiętam. Amen
Kakapo się nie wpisał, to teraz Arti się wpisze (po coś ten topic jest):

Stanley Kubrick - za chorobliwy perfekcjonizm, który mnie fascynuje, za jego pesymizm i przewrotność, prolog do "Odysei kosmicznej" i labirynt, w którym bez końca poruszają się jego bohaterowie

Roman Polański - bo, podobnie jak Kubrick, dotyka różnych gatunków i wychodzi z tych spotkań na ogół zwycięsko; za niepowtarzalne wrażenia podczas "Wstrętu", "Dziecka Rosemary" i "Lokatora", pesymizm, "Nóż w wodzie" i gorzką refleksję na temat tego, że cały świat jest jak Chinatown

David Lynch - za surrealistyczne wizje, niepowtarzalny klimat, "Głowę do wycierania" i fakt, że specjalizujący się w sennych koszmarach reżyser umiał uczynić zwykłą kosiarkę symbolem samotności i stalowej woli

Tim Burton - za szereg fascynujących postaci, Edwarda Nożycorękiego i w ogóle współpracę z Johnnym Deppem, za jedyne w swoim rodzaju gotyckie baśnie, nieujarzmioną wyobraźnię, humor i najlepszą adaptację Roalda Dahla ever - bierz się, Tim, za "Czarownice"...!

Quentin Tarantino - kolejny wariat, którego cenię za niesamowitą zabawę kinem, najlepsze dialogi w historii kina, bagażniki, wykład na temat napiwków i ćwierćfunciaków z serem

David Fincher - za atmosferę rozkładu i gnicia, najlepszą część "Obcego", mydło, tłuszcz i niekończącą się inspirację...

M. Night Shymalan - bo, niezależnie od tego, co mówią krytycy, zrobił cztery znakomite filmy pod rząd, wyciągnął na światło dzienne Haleya Joela Osmenta i Bryce Dallas Howard, a także dał możliwość Jamesowi Newtonowi Howardowi skomponowania 3 ścieżek dźwiękowych, których mogę słuchać w nieskończoność

Peter Jackson - za świetną ekranizację "Władcy pieścieni", moc wzruszeń na "King Kongu" oraz "Martwicę mózgu". Tylko, chłopie, nie psuj sobie opinii, sięgając po Alice Sebold...

Peter Jackson - za świetną ekranizację "Władcy pieścieni", moc wzruszeń na "King Kongu" oraz "Martwicę mózgu". Tylko, chłopie, nie psuj sobie opinii, sięgając po Alice Sebold...

błagam o to samo! po tak nadętą i pretensjonalną powieść nie powinien sięgać ktoś taki jak PJ.

btw. gdyby nie Shyamalan podpisałbym się pod listą z takimi naziwskami brakuje mi tylko Cronenberga, Wajdy i Munka
Ojej :(
IMHO "Nostalgia" to jedna z nielicznych dzisiaj powieści obyczajowych, od której nie bolą zęby. Wspaniała opowieść, chociaż popsuta nędzną końcówką.
imho, treść "Nostalgii Anioła" może i szlachetna, ale wykonanie w stylu popołudniowego sobotniego serialu na polsacie. poziom Coelho, choć... nie, Coelho jest gorszy
Peter Jackson powinien zekranizować Hobbita, a nie polukrowaną opowiastkę dla szukających sensu życia nastolatek (z całym szacunkiem dla szukających sensu życia nastolatek)
Co to za porównanie do Coelho?

"Nostalgia" to świetnie napisana powieść obyczajowa, której swego czasu nie pożyczałam (aż właściciel się po 2 latach odezwał - i już "Nostalgii" nie mam, buu). Lukier? Może odrobina sentymentalizmu - ale sposób, w jaki dziewczyna wspomina swoje życie, to, czego już nie dotknie, to, czego już nie zazna - jak najbardziej mi odpowiada.

Stanley Kubrick - za chorobliwy perfekcjonizm, który mnie fascynuje, za jego pesymizm i przewrotność, prolog do "Odysei kosmicznej" i labirynt, w którym bez końca poruszają się jego bohaterowie

i za seksualną opowiastkę?


Peter Jackson - za świetną ekranizację "Władcy pieścieni", moc wzruszeń na "King Kongu" oraz "Martwicę mózgu". Tylko, chłopie, nie psuj sobie opinii, sięgając po Alice Sebold...

wybacz, że akurat do Twojego postu się dopijam, ale aż mnie trzęsie ten LOTR. Owszem zrobił koleś 1 film świetny, 1 całkiem dobry i 1 dobry chyba tylko wizualnie, ale powiedzmy, że zrobił ok coś, co zdawało się nigdy takie nie być. Zrealizował trzy olbrzymie filmy właściwie z niczego i za to brawa. Ale żeby od razu ulubiony reżyser? Dla mnie to przegięcie: jedna trylogia i od razu ulubiony reżyser. No dobra, dorzućmy KK, ale nadal za mało. Martwicy nie liczę, bo to niskobudżetowy kicz zrobiony po pijaku (choć kultowy i śmieszny). Moim zdaniem PJ powinien dostać jakiś kredyt...I czemu wszyscy pomijają Niebiańskie istoty?

i za seksualną opowiastkę? :twisted:
Zdecydowanie. Wstyd przyznac, ale to jeden z moich ulubionych filmów Kubricka :(. Za każdym razem mną wstrżasa.


wybacz, że akurat do Twojego postu się dopijam, ale aż mnie trzęsie ten LOTR. Owszem zrobił koleś 1 film świetny, 1 całkiem dobry i 1 dobry chyba tylko wizualnie, ale powiedzmy, że zrobił ok coś, co zdawało się nigdy takie nie być. Zrealizował trzy olbrzymie filmy właściwie z niczego i za to brawa. Ale żeby od razu ulubiony reżyser? Dla mnie to przegięcie: jedna trylogia i od razu ulubiony reżyser. No dobra, dorzućmy KK, ale nadal za mało. Martwicy nie liczę, bo to niskobudżetowy kicz zrobiony po pijaku (choć kultowy i śmieszny). Moim zdaniem PJ powinien dostać jakiś kredyt...I czemu wszyscy pomijają Niebiańskie istoty? :cry:
a) ulubiony, ulubiony, wcale nie ulubiony, ale przez ostatnie parę lat dał mi kupę satysfakcji i emocji. Przejrzyj sobie listy ludzi w tym topicu, a odkryjesz, że często wstawia się kolesi "za ten a ten film po prostu". Jackson nie jest wybitny, ale go lubię. I zauważ, że Shymalan oraz Fincher też mają niewiele filmów na koncie... Fakt, mają o wiele bardziej sprecyzowany styl, ale...
b) "Niebiańskie istoty" to dobry film, ciekawy, ale... nie ma co startować do "Martwicy" :). Swietny debiut Winslet, która jednak jest cały czas w cieniu Melanie Lynskey.

I zauważ, że Shymalan oraz Fincher też mają niewiele filmów na koncie... Fakt, mają o wiele bardziej sprecyzowany styl, ale...

no właśnie - Finchera lub Shyalamana można już lubić za styl, a ich filmy to (w zasadzie bez wyjątków) zawsze nowe, intrygujące wyzwanie, a nie mało z nich zmieniło oblicze kina ostatnich dwóch dekad. O PJ na razie mogę powiedzieć tylko jedno: komercha - z ambicjami i zadowalająca, ale jednak na całego. No, ale to tylko moje zdanie.
Ale na listach w tym topicu pojawiał się też np. Frank Darabont ("za "Skazanych""). Więc się nie czepiaj, Mefi, nie czepiaj :)
tak Mefisto, to tylko Twoje zdanie.
imho PJ udowodnił, że jest wielkim reżyserem, a dowody tego są 4: LOTR, King Kong, Heavenly Creatures, Martwica mózgu. Cztery filmy, z których jeden jest wybitny, jeden bardzo dobry, dwa znakomite, a wśród nich dwa zdecydowanie kultowe. Racja, są reżyserzy, których styl rozpoznawalny jest z daleka [Quentin Tarantino na przykład, również Shyamalan, mniej jednak Fincher], ale czy przez to, że stworzyli niewiele filmów, umniejszona jest ich rola, jako tych znaczących więcej niż mniej we współczesnym kinie?
uwaga, banał - nie chodzi o ilość, a jakość dzieł.
no, nie tylko Mefisto to zdanie. Moje na przykład też, gdyż wielkości Jacksona nie jestem w stanie dostrzec. Jak dla mnie to rzemieślnik, który robi wizualnie atrakcyjne obrazki, zazwyczaj puste jak wydmuszka, za to zewnętrznie przyjemne. Ale czy to znamiona wielkości są, to śmiem wątpić.

Ale na listach w tym topicu pojawiał się też np. Frank Darabont ("za "Skazanych""). Więc się nie czepiaj, Mefi, nie czepiaj

co ma do tego Frank Darabont? Też można wyczuć jego styl i zrobił naprawdę świetne filmy

tak Mefisto, to tylko Twoje zdanie.
imho PJ udowodnił, że jest wielkim reżyserem
....
uwaga, banał - nie chodzi o ilość, a jakość dzieł.


jakość dzieł PJ też jest różna, powiedziałbym nawet, że bardzo średnia
jak napisała Dejna, to nie tylko moje zdanie, a samego PJ nie uważam za wielkiego reżysera, raczej za wielkiego biznesmana i człowieka, który umiał dopiąć swego, bo
a) dostał forsę na realizację LOTR (o KK nic nie mówię, bo po sukcesie tego pierwszego było to jasne)
b) doprowadził projekt do końca, ponoć tak jak chciał
A to jak wiemy nie udaje się wielu, szczególnie w hollywood. Pod tym więc względem fakt, należą mu się brawa i peamy, ale za całą resztę nie. Dlatego po prostu trudno przyjąć mi do wiadomości, że po jednej trylogii (bo tak jest de facto) zostaje on od razu ulubionym reżyserem. Tak samo trudno mi pojąć, jak można lubić pojedyńczych twórców za jeden tylko film. Można ich za ten film cenić, ale lubić, to przesada. Tym bardziej, że należy pamiętać, że sam reżyser filmu nie stworzy - pomaga mu w tym cała ekipa, nie często rolę jego samego spychając na plan drugi. Natomiast oceniając kogoś po całym dorobku, w którym widać styl jego pracy, klimat i inne rzeczy, które go cechują, można już sobie wyrobić zdanie o nim i tylko o nim, jako twórcy, tudzież rzemieślnika/filmowca. I tego statutu PJ wg mnie jeszcze nie osiągnął. Owszem, narobił się facet przy LOTR i spełnił swoje marzenie robiąć KK, ale to za mało, żeby wyczuć jego "rękę" - tym bardziej, jeśli zderzy się to z jego wcześniejszą, jakże różną i przeważnie niesamowicie głupią i błahą twórczością.
A czy dobry rzemieślnik nie może być wielkim? Bo jeśli może to PJ wielkim jest. W swojej karierze stworzył świetny dokument(Forgotten Silver), ciekawy dramat(Heavenly Creatures), rewelacyjne i kultowe horrory gore, oraz ponadprzeciętne hity komercyjne. Nie każdy reżyser może pochwalić się taką uniwersalnością....Zresztą ja bym tak od razu nie przekreślał ambicji PJ, bo w swojej karierze ma już jeden "ambitny" film, a teraz planuje następny. Grunt żeby trafił na dobry scenariusz, a z resztą sobie poradzi

Zresztą, filmy Tarantino też są puste jak wydmuszka, a jakoś nikt nie kwestionuje jego wielkości...
ale ja absolutnie nie przekreślam PJ-a, wręcz przeciwnie myślę, że nas jeszcze zaskoczy. Ale przy tak różnorodnym dorobku, z brakiem jednoznacznego stylu, trudno dodać mi go do listy ulubionych, bo dla mnie "ulubiony" to taki ktoś, kogo większość dzieł znam i na dobrą sprawę wszystkie przyswajam, wszystkie lubię, ze wszystkimi jestem zaznajomiony i po prostu podoba mi się dany styl takiego kogoś - w przypadku PJ-a o to bardzo trudno. Natomiast wielkim pod względem tego, co udało mu się zrobić niewątpliwie jest. Zresztą jest jeszcze taki ktoś, choć z wyrobionym stylem i ręką, kogo można nazwać tylko i wyłącznie wielkim rzemieślnikiem - Ridley Scott.
Dokładnie, mi też od razu przyszło do głowy porównanie do Ridleya Scotta. Z tym, że Ridley stworzył prawdziwie ponadczasowe dzieło jakim jest niewątpliwie "Blade Runner". Inna sprawa, że ma te 20 lat więcej od PJ... Tak więc poczekamy, zobaczymy ale ja w PJ wierzę. Najchętniej zobaczyłbym film wojenny w w jego wykonaniu, a z tego co słyszałem to jakieś plany w tym kierunku już są.
jak pisałem powyżej: to że jest wymieniany tylko za jeden film, to nie moja wina
No to jak ktoś wspomni "Majestic" i "Zieloną milę" (która jest odgrzaniem "Skazanych na Shawshank", adaptacją książki tego samego autora, bardzo podobną stylistycznie etc.), to będzie ok.?
Dla mnie kryteria "ulubionego reżysera" czy też po prostu "bardzo lubianego reżysera" są inne niż dla ciebie. Jeżeli jakiś reżyser zrobił kilka filmów, które po prostu mnie zachwyciły, to wpisuję go na tą listę i tyle. Nie ma znaczenia, czy jest on "artystą" czy "rzemieślnikiem" (w starożytności bycie poetą nie różniło się od bycia szewcem...). PJ dostarczył mi niesłychanie dużo emocji, nakręcił kilka filmów, które mogę oglądać po parę razy i wiem, że tak prędko mi się nie znudzą. Guzik mnie obchodzi, jak się ma stylistycznie "Martwica" do "King Konga".
Dobra, kończymy ten temat, bo już się nudno zrobiło :P
nom, gwoli ścisłości - ja się nie czepiam Ciebie, że lubisz PJ-a za jego filmy, ale to, jak go nagle wszyscy polubili po LOTR i tyle.
Ja go poznałam po LOTR. A skoro poznałam, to i polubiłam. Ale nie miałam wtedy jeszcze 12 lat - co to były za czasy...

Nawiasem mówiąc, czego by nie gadać - nawet sceptycy ekranizacji muszą przyznać, że miała ona przynajmniej JEDEN WIELKI PLUS: ludzie tłumami walili do księgarni po "Władcę" (wspomnijmy chociażby 3 wydawnictwa wydające Tolkiena - Muzę, Zysk i Amber, a także "reaktywację" wszystkich innych dzieł tego pana przez ostatnią z wymienionych oficyn)... Chociaż ze mną akurat było inaczej - na pół roku przed filmem Jacksona obejrzałam na kasecie kreskówkę Bakshiego, po to, aby zatrzymać ją w połowie i stwierdzić, że najpierw muszę przeczytać oryginał ;).
Bardzo lubie Krauzego, za to że za każdym filmem podnosi prestiż polskiej kinematografii. Takie filmi jak Dług, Mój nikifor wykraczają poza możliwości innych polskich reżyserów.
Guy Ritchie może wielkim reżyserem nie jest !? Ostatnio pogrążył się reżyserując Revolwera, mimo to podoba mi sie jego podejście do sztuki filmowej. Wniósł troche świeżości i nowatorstwa. Ciekawie podchodzi do swojej pracy, co zaowocowało kilkoma dobrymi tytułami.
Pogrążył...?
Rewolwer to może inny styl i troche zbyt pokićkane wszystko ale to wciąż dobry film.
Szanuje Twoje odczucia, ale dla mnie ten film jest mocno przekombinowany. Jedyne co zapamietam, to dobre animowane wstawki i jeden utwór z soudtracku,
Jean-Luc Godard, Martin Scorsese, David Lynch, Sam Peckinpah, Sergio Leone, Jean-Pierre Melville, Takashi Miike, Quentin Tarantino
w drugim rzędzie: Jim Jarmusch, Roman Polański, Krzysztof Kieślowski, Takeshi Kitano, FF Coppola, Robert Rodriguez, Tim Burton, Brian De Palma, Francois Truffaut
TIM BURTON - ma styl, który do mnie przemawia. Nie wiem czemu, po prostu tak jest.

MICHAEL MANN - atmosfera i solidne, sensowne kino sensacyjne, a nie jakies fiu bździu

DAVID FINCHER - za napiecie ktore wisi w powietrzu i mozna je ciac nozykiem.

GUY RITCHIE - za nieżałosne kino gangsterskie z jajem

MAREK KOTERSKI - za to ze zdarza mi sie widziec siebie w jego bohaterach (o zgrozo)

JERZY STUHR - za to ze nie widze w nim wysokopoetyckiej glebi Kieslowskiego (fuj)

QUENTIN TARANTINO - za zmiane mojego spojrzenia na film
Fincher - za obcego 3 i siedem i grę
Kubrick - za odyseję i lśnienie i dr strangelove'a i przede wszystkim za BARRY'EGO LYNDONA
Leone - za wszystko
Peckinpah - za mega konsekwentne, brutalne i bezkompromisowe kino
Carpenter - za coś i mgłę i oni żyją i dark star i wielką drakę (trzy ostatnie tytuły to najśmieszniejsze filmy, jakie w życiu widziałem)
Mann - za najlepszy film, jaki w życiu widziałem, czyli "Gorączkę" i za najlepszą strzelaninę, jaką w życiu widziałem, czyli "Miami Vice"
de Palma - za nierówny styl (i za scarface, carrie i nietykalnych)
Harmon - za mega zajebistego bezdygresyjnego jednowątkowego AUTOSTOPOWICZA
Spielberg- za całokształt i za to że dzięki niemu pokochałam kino
Burton- za styl i czarny humor
Peter Jackson- za LOTRA przede wszystkim
Robert Zemeckis- za trylogię Powrotów do przyszłości i Forresta
Bryan Singer-za Podejrzanych i X-menów
no i wielu,wielu innych za to czy za tamto....
1 Ridley Scott

Zacząłem myśleć o filmie, jako czyms z czym chce zwiazać swe życie, gdy zobaczyłem Królestwo Niebieskie. Dla jednych farsa, dla innych zwykły przecietny film, a dla innych wena do rozważania... gdzie jest człowiek, uczucia i honor?

Niedawno, mała powtórka z Gladiatora, film skąpany w krwi, kończy się łezką w oku (nie tylko mi, ojcu też) ...

Naciągacze... pozostała niezrozumiała końcówka - puenta, do której powracam... pozostało pare "ale"...

I.G.Jane... u nas chłopaców (tak chłopAców) komandosów ...

Helikopter w ogniu... jak trzymać się razem, jaką przygodą jest walka w dzisiejszym świecie.......

Obcy (pasażer Nostromo)... to już jest po ojcu, rodzinne.... ostatnio myśle o krzyżówce Predatora i Człowieka (choć to nienastrojowe)

1942: Wyprawa do raju... ta muzyka i obraz, pobudza szczątki mózgu....

może to mało żeby uzasadnić dlaczego?

nie wiem

to chyba nawet nie ćwierć Jego filmów...

Planuje jeszcze zobaczyć Łowców Androidów... Pojedynek...

2 Tomasz Bagiński (nie preferuje TOM BAGINSKI )

Katedra... to mówi samo za siebie... 140 minut jednego dnia... i z kazdym razem mysle cos innego...
David Lynch - za "Twin Peaks", "Elephant Man", "Blue Velvet", "Inland Empire", "Rabbits", "Mulholland Drive", "Lost Highway", "On The Air"
Krzysztof Kieślowski - za "Podwójne Życie Weroniki" oraz "Przypadek"
Sergio Leone - za całokształt
Tomasz Bagiński - za "Katedre" oraz "Sztukę Spadania"
Brian Hutton - za "Tylko Dla Orłów" oraz "Złoto Dla Zuchwałych"
Peter Jackson - za LOTR
Mój ulubiony reżyser to Ridley Scott.

Po pierwsze dlatego, że z kilkunastu moich ulubionych filmów, aż trzy są jego dziełem (Blade Runner, Thelma & Louise, Gladiator).

Po drugie dlatego, że bardzo rzadko chodzi poniżej wysokiego poziomu.

Tworzy głównie:
- Albo dzieła, którymi inspiruje się wielu innych twórców (Blade Runner, Alien, Thelma & Louise, Gladiator)
- Albo filmy na bardzo dobrym poziomie (Black Rain, 1492 - Conquest of Paradise, Black Hawk Down, Matchstick Men, A Good Year)

Z filmów słabszych: G.I.Jane, Królestwo Niebieskie - nie żeby to były kompletne klapy, ale jednak to słabsze filmy od pozostałych w jego dorobku.
Podobnie Hannibal - nie był to zły film, ale spodziewałem się, że Scott wyciągnie z niego więcej).

Pozostałych jeszcze nie widziałem, więc nie będę o nich pisał

Po trzecie - dla mnie najważniejsze:

Ridley Scott bardzo dba o stronę wizualną i muzyczną filmu. Pewnie wpływ na to ma jego wykształcenie.
Jak nikt Scott umie stworzyć tzw. "klimat" poprzez znakomite zdjęcia i muzykę. To bardzo mocny punkt takich filmów jak:
- Blade Runner (Łowca Androidów)
- 1492 Conquest of Paradise (1492 - Droga do raju)
- Gladiator
- A good year (Dobry Rok)
- Black Rain (Czarny deszcz)

Wspaniałe ścieżki dźwiękowe z jego filmów:
- Blade Runner
- 1492 - Conquest of Paradise
- Gladiator

No i po czwarte to, że jednak nie kręci zbyt wielu filmów. Przekłada się to na jakość. Scott nie kręci obok najlepszych swoich filmów masowo byle badziewia, co zdarza się wielu uznanym reżyserom.

Dość często nazywany jest solidnym rzemieślnikiem. Może to i prawda, ale jego rzemieślnictwo ma bardzo ładne "opakowanie" (klimat, muzyka, obraz). Poza tym od czasu do czasu tworzy dzieła.
Stworzył filmy uważane za kultowe w gatunkach: Science Fiction (Blade Runner, Alien) , Kino drogi (Thelma & Louise). Kręcąc Gladiatora przywrócił do łask wielkie produkcje historyczne.

Mało który rzemieślnik może się pochwalić takim wpływem na kino.

Jego filmy mają duszę
Tim Burton szczegolnie za Gnijącą Panne młodą
Spielberg Za wszystko
Peter Jackson King kong wprawdzie nie byl takim arcydzielem na jakisie zapowiadał ale nawet on nie zaćmi jego sukcesu w Wladcą
Machulski bo stara sie żeby to nasze kino jakoś czasem wyglądało
James Whate za pierwszego Frankensteina
Quentin Tarantino choc juz ie tak bezwarunkowo jak np. Burtona
Mel Gibson szczerze go podziwiam, jedyny genialny aktor, ktory został róznie genialnym reżyserem
Ridley Scott chociaż po Aleksandrze już mnie tak niezachwyca
Fincher za niepowtarzelny klimat swoich filmów
[/b]

Ridley Scott chociaż po Aleksandrze już mnie tak niezachwyca

ja mam podobnie. tylko że mnie po Aleksandrze nie zachwyca Stone :) który potem przypieczętował swój drastyczny spadek formy żenującym spektaklem pt. WTC.
O kurczaki ale wpadka no tak Stone, to o nim myślałam
Stone- Za wszystko minuj dwa ostatnie filmy
Mann- Za Informatora, Zakładnika, Gorączkę i całą resztę.
Spike Lee- Plan doskonały, 25 godzina, Crooklyn. Jak zobaczę coś jeszcze, to pewnie dopiszę do listy
Eastwood- Za Rzekę Tajemnic, Za wszelką cenę, Sztandar Chwały
Ridley Scott- Gladiator, Obcy, Helikopter w ogniu, Czarny deszcz i American Gangster (jeszcze na żaden film tak nie czekałem )
Fincher- Siedem, Zodiak, Obcy 3

tylko że mnie po Aleksandrze nie zachwyca Stone który potem przypieczętował swój drastycznego spadku formy w żenującym spektaklu WTC. Dzięki Mental, już myślałem że jestem jedynym który nie mógł znieść tego 11-wrześniowego gówna.
Jedynym? Gdzie nie spojrzec, tam bardzo podobne opinie. ;)
No to jak w temacie ;] David Fincher, Quentin Tarantino, Tim Burton, Darren Aronofsky i Bracia Coen. To taka moja ścisła czołówka

i Bracia Coen. To taka moja ścisła czołówka
Też jestem wielkim fanem Coenów,choć ostatnie ich trzy filmy były trochę poniżej oczekiwań; na szczęscie ich następne zapowiadane dzieło(No Country for Old Men-premiera w USA 21 list.) już zbiera świetne recenzje na pokazach przedpremierowych.
A odnośnie tematu, to oprócz braci i Quentina, wymieniłbym jeszcze C.Nolana,A.Payne'a,K.Loacha,D.Mameta,M.Manna,Marty'ego i K.Krauze.
Ulubion Reżyser ?
Tim Burton is my Lord and master...

Z Polskich to Bareje lubię i Machulski mój szacunek ma.
Martin Scorsese
Za to że swoimi filmami hipnotyzuje , za prawię zawsze genialny dobór muzyki , za współpracę z De Niro , dialogi , narrację i że żaden kadr w jego filmach nigdy mnie nie nudzi.
A przedewszystkim za to że stworzył moich ukochanych Chłopców z Ferajny.
Normalnie kocham człowieka


Za to że swoimi filmami hipnotyzuje , za prawię zawsze genialny dobór muzyki , za współpracę z De Niro , dialogi , narrację i że żaden kadr w jego filmach nigdy mnie nie nudzi. A przedewszystkim za to że stworzył moich ukochanych Chłopców z Ferajny.


i za to, że pokazał jak wielka jest Mała Italia.
a do moich ulubionych reżyserów nalezą: Mann, Fincher, Kubrick i Peckinpah. Mann to mój ulubiony reżyser ze wszystkich, a Kubrick najlepszy jest według mnie, a z Peckinpahem nie ma żartów. Scorsese też nalezy do moich ulubionych, a Kasyno to jego najlepiej zrobiony film. Fincher należy natomiast do moich ulubionych, gdyż zrobił obcego i siedem. pozdrawiam neokid onet fotka.pl:)
Gieferg włamał się na konto Mentala! Aaaaaa... ;)

Żeby nie robić offtopa: Peter Chung robi interesujące filmy. Jeśli ktoś lubi animację, to lektura obowiązkowa.
moim ulubionym lezisielem jest pan Hitch - jego film pt Katyń (chiba winno być jednak Kat-yń) to alcydzielo gatunku!
Steven Spielberg- za obie czesci JP, za Sztuczna Inteligencje, Wojne Swiatow, Monachium
Stanley Kubrick- 2001 odyseja kosmiczna, lsnienie, Mechaniczna Pomarancza
Daren Aronovski- Requiem dla snu, Pi, Zrodlo
Roland Emmerich- Dzien Niepodleglosci, Godzilla, Gwiezdne Wrota
Oliver Stone- JFK, Urodzony 4 Lipca
Ridley Scott-Obcy. Helikopter w ogniu, Lowca Androidow
Peter Jackson- Trulogia LOTR, Po trosze King Kong
Francis Ford Coppola- za genialne arcydzielo jakim jest Czas Apokalipsy
Marschal- Zejscie, Dog Soldiers
Nolan- Memento, Batman Begins, Prestige
Michael Bay- za swietne filmy akcji
Clint Estwood- za dwa filmy o bitwie o Iwo JImie

To chyba tyle
Moi ulubieni to:
Steven Spielberg - Park Jurajski, Indiana Jonesa
Francis Ford Coppola - Ojciec Chrzestny I i II, Czas Apokalipsy
Stanley Kubrick - Lśnienie, Mechaniczna Pomarańcza, 2001:Odyseja Kosmiczna
Terry Gilliam - Fisher King, 12 małp, Las Vegas Parano
Danny Boyle - Trainspotting, Niebiańska plaża
Frank Darabont - Skazani na Shawshank, Zielona Mila
Milos Forman - Lot Nad Kukułczym Gniazdem, Hair
Roman Polański - Chinatown, Dziecko Rosemary
Martin Scorsese - Wściekły Byk, Aviator
Robert Zemeckis - Powrót do Przyszłości trylogia, Forrest Gump
Spike Lee ma w swoim dorobku dwa rewelacyjne filmy, które polecam ( a dodam, że nie są lekkie i w Polsce raczej bardzo okrojone - te puszczane W TV).

Summer of Sam - z niezapomnianą Mirą Sorvino i odjechanym Adrianem Brody
Girl 6 - z boską Theresą Randle
John Woo: Uwielbiam jego filmy z Hong Kongu, zwłaszcza "The Killer". O realizmie nie ma mowy, ale świetnie się to ogląda. I są to filmy o prawdziwych twardzielach, Chow Yun Fat (czy jak tam się to pisze) wymiata, Willis to przy nim pierdoła.
Joel i Ethan Coen - w ogóle moi najreżyserzy; za świetne czucie kina i wyczucie gatunku, za zawsze doskonałe proporcje między elementem zapożyczonym i własnym, za humor, groteskę i ironię, za dystans do siebie, własnej twórczości i kina, za te filmy rozrywkowe, które dla czystej rozrywki zrobili, a których nikt nie lubi;
Roman Polański - za różnorodność i za trylogię apartamentowców;
Mike Leigh - za wnikliwe obserwacje społeczne, mądre i bliskie życiu kino, za ironię, humor i niedoskonałość ludzi ukazanych;
Robert Altman - za wprowadzenie do kina opowieści symultanicznych, za czarny humor czasami przechodzący w humor smolisty, za "Na skróty" i za "M.A.S.H.";
Alexander Payne - tak ostatnio doszedłem do wniosku, że lubię wszystko, co nakręcił, ma swój własny styl facet;
Jim Jarmusch - za "duszenie krokodyla" w filmach, specyficzny humor, za melancholię i mądre spostrzeżenia, styl, za "Noc na ziemi", "Truposza", "Broken Flowers", "Kawę i papierosy";
Michelangelo Antonioni - za opowiadanie obrazem;
Woody Allen - za grube okulary, humor i te najbardziej zwariowane komedie, za "Annie Hall", "Zeliga", "Życie i śmierć", "Bananowy czubek" i za to, że wciąż potrafi zaskoczyć ("Match Point");
Stanley Kubrick - za drobiazgowość, wizję i "Lśnienie";
Trey Parker i Matt Stone - za "South Park"
ekipa Monty Pythona - za wszystko

Roman Polański - za różnorodność i za trylogię apartamentowców;
Mike Leigh - za wnikliwe obserwacje społeczne, mądre i bliskie życiu kino, za ironię, humor i niedoskonałość ludzi ukazanych;
Robert Altman - za wprowadzenie do kina opowieści symultanicznych, za czarny humor czasami przechodzący w humor smolisty, za "Na skróty" i za "M.A.S.H.";
(...)
Michelangelo Antonioni - za opowiadanie obrazem;
Woody Allen - za grube okulary, humor i te najbardziej zwariowane komedie, za "Annie Hall", "Zeliga", "Życie i śmierć", "Bananowy czubek" i za to, że wciąż potrafi zaskoczyć ("Match Point");
Stanley Kubrick - za drobiazgowość, wizję i "Lśnienie";
(...)
ekipa Monty Pythona - za wszystko ;)

Ojejku!
I Solondza oglądasz! Wreszcie jakiś świeży powiew...

To może i ja zaktualizuję listę. Reżyserów i scenarzystów - gdyż dwóch ostatnich właśnie z głównie scenariuszy jest znanych, a zbyt znaczący są to dla mnie twórcy, bym mogła ich pominąć

Kubrick
Weir
Altman
Billy Wilder
Romek Polański
Sergio Leone
Fellini
Kieślowski
Woody Allen
Lynch
Wong Kar-Wai
Almodóvar
Solondz
Tim Burton
Alan Ball
Charlie Kaufman
Skoro już wykopali... kolejność przypadkowa
Steven Spielberg (okres przed A.I.) - za wyczucie pojedynczych scen i szczególików, zmysł realizacyjny i kilka najwspanialszych filmów przygodowych jakie miałem przyjemność oglądać

Stanley Kubrick - za perfekcjonizm, umiejętność twórczego nudzenia oraz to, że jego filmy z połowy XX w. wyglądają, jakby były nakręcone dzisiaj.

Oliver Stone (okres przedaleksandryjski) - Oliver nam się skończył, ale starsze jego filmy uwielbiam za bezkompromisowość, inteligentne prowokowanie widza (ucz się, Lars) oraz znakomitą realizację

Tim Burton - za niesamowita wyobraźnię plastyczną i pasję, z którą podchodzi do większości swoich projektów

David Lynch - za umiejętność tworzenia miażdżącego KLIMATU i za tworzenie szerokiego pola do interesujących dyskusji

Michael Mann - za to, że robi poważne kino sensacyjne, co dzisiaj rzadkością niestety jest
Sergio Leone - w chwili obecnej za szczyt filmowej kultowości, czyli Trylogię Dolara; z tego co wiem, najlepsze dopiero przede mną

David Fincher i Christopher Nolan - połączyłem w jedno, gdyż ci Panowie posiedli unikatową w dzisiejszych czasach umiejętność tworzenia filmów mainstreamowych, w których chodzi o coś więcej niż fun.

Darren Arronofsky - za umiejętność grania na emocjach widza oraz reżyserskie odjazdy

Krzysztof Kieślowski - znów za twórcze nudzenie, perfekcyjną realizację oraz rewelacyjny gust w doborze aktorek

za wyczucie pojedynczych scen i szczególików, zmysł realizacyjny i kilka najwspanialszych filmów przygodowych jakie miałem przyjemność oglądać

Ale to mieliśmy też po A.I. jak mniemam więc nie trafiona opinia.
Danuś, miałeś nie pić przed pisaniem postów Co mieliśmy niby takiego po A.I.? Tylko nie mów Wojna światów...
Właśnie to chciałem powiedzieć, że Wojna Światów. Albo wiesz co? Nie To nie jest Wojna Światów tylko Monachium. Zdecydowanie jeden z najlepszych jego dokonań.
no z Monachium się zgodzę, ale to mimo wszystko film, który nie podpada pod jego zwykły repertuar, a o taki zdaje się chodziło jarodowi
Zapewne tak, ale ja zrozumiałe z jego wypowiedzi, że papcio Spielberg od A.I. nie nakręcił już tak dobrego filmu jak przed. Może niech sam zainteresowany sprecyzuje.
racja, zapomniałem. monachium stanowi wyjątek w takim razie... ale i tak wiadoma scena seksu niesamowicie mnie tam irytuje i w moich oczach obniża ocenę o oczko.

moim ulubionym lezisielem jest pan Hitch - jego film pt Katyń (chiba winno być jednak Kat-yń) to alcydzielo gatunku! :twisted:
Que? :)


Ojejku!
I Solondza oglądasz! Wreszcie jakiś świeży powiew...


Hehe, juz mi się tu podoba.

Zapomniałem jeszcze wpisać braci Dardenne, których filmy robiły na mnie ogromne wrażenie w ostatnim czasie (także "Milczenie Lorny", które jest doskonałym filmem). Za minimalizm i proste historie, które w swoim wymiarze etycznym wcale nie są proste. Pochłaniające są te ich filmy, dosłownie.

Haneke - za chłodne, wypracowane kino, "Pianistkę", "Ukryte", "Benny's video"

Milos Forman chociażby za "Amadeusza", "Lot nad kukułczym gniazdem", "Człowieka z księżyca". Milosa muszę sobie jednak odświeżyć i uzupełnić to, czego jeszcze nie widziałem - tymczasem może się znaleźć na liście warunkowo.
Podobnie ze Scorsese.

Jest jeszcze paru reżyserów, których wielbię za poszczególne tytuły, jak Quentin Tarantino (wiadomo za co, niestety formy zniżka od tamtej pory), Demme (za "Milczenie owiec"), Zanussi ("Barwy ochronne"), Andersona ("Magnolia"!), James L. Brooksa ("Lepiej być nie może"), Spielberga ("Duel"), Coppolę ("Czas apokalipsy", "Ojciec chrzestny"), Moodyssona ("Tylko razem").... ale już się nie rozpisuję. Miał być ścisły top...

Que?

no i co odgrzebujesz jakieś stare, pijackie posty
Bo dopiero przeczytalem.
Wiec? :)
co więc? teraz to ja nie pamiętam pewnie miało być śmiesznie (a może nawet było )
Moze chodzi o klip-jaja, ktory zrobilem dla pani od polskiego w ramach "rehabilitacji" po niezbyt optymistycznej recenzji Katynia, niezbyt dobrze przez nia przyjetej :)
Powinien być ustawowy zakaz pisania na forum po pijaku

Moze chodzi o klip-jaja, ktory zrobilem dla pani od polskiego w ramach "rehabilitacji" po niezbyt optymistycznej recenzji Katynia, niezbyt dobrze przez nia przyjetej

to by miało sens


Zapomniałem jeszcze wpisać braci Dardenne, których filmy robiły na mnie ogromne wrażenie w ostatnim czasie (także "Milczenie Lorny", które jest doskonałym filmem). Za minimalizm i proste historie, które w swoim wymiarze etycznym wcale nie są proste. Pochłaniające są te ich filmy, dosłownie.

W ogóle ich nie znam - chociaż już od wielu miesięcy noszę się z zamiarem zmiany tego stanu rzeczy;). Moja kumpela z ogólniaka ich uwielbia.


Haneke - za chłodne, wypracowane kino, "Pianistkę", "Ukryte", "Benny's video"
Tak!


Quentin Tarantino
Był kiedyś w moim dossier, ale zniknął;)


Demme (za "Milczenie owiec")
Oczywiście!


Zanussi ("Barwy ochronne")
No ba.

[quote]Andersona ("Magnolia"!)/quote]
Coraz bardziej lubię też Boogie Nights


James L. Brooksa ("Lepiej być nie może")
Jeden z moich ulubionych filmów
Ale nie można też zapominać o Simpsonach!


Coppolę ("Czas apokalipsy", "Ojciec chrzestny")
I Rozmowa

Pytanie:
a) czy jesteś moim alter ego? (kolejnym...)
b) czy jesteś wysłannikiem tajnych służb, który ma się ze mną zaprzyjaźnić, a potem zgładzić?
c) czy ja mam manię prześladowczą?


Hehe, juz mi się tu podoba.
Wiesz, to jest raczej forum Manna, nie Solondza:)

W ogóle ich nie znam - chociaż już od wielu miesięcy noszę się z zamiarem zmiany tego stanu rzeczy;). Moja kumpela z ogólniaka ich uwielbia.

Widać wie, co dobre.
Proponuję, aby zadanie zaznajomienia się z ich filmografią nabrało rangi priorytetu.
Możesz zacząć od "Syna". Ja tak zacząłem, a później poszło już z górki.


Pytanie:
a) czy jesteś moim alter ego? (kolejnym...)
b) czy jesteś wysłannikiem tajnych służb, który ma się ze mną zaprzyjaźnić, a potem zgładzić?
c) czy ja mam manię prześladowczą?


Generalnie, z trojga złego wybieram a). Co do c) nie mi się wypowiadać. Na pewno nie b).



Hehe, juz mi się tu podoba.
Wiesz, to jest raczej forum Manna, nie Solondza:)

Wojciecha Manna? Może być, spoko koleś. Nie wiedziałem, ze się interesuje filmem.



Coppolę ("Czas apokalipsy", "Ojciec chrzestny")
I Rozmowa

Rozmowa? Sam nie wiem. Jednak za bardzo zajeżdżała "Powiększeniem". A może miałem po prostu gorszy dzień.
miałeś zły dzień
Zajeżdżać może i zajeżdża, ale są to tak różne filmy jak się tylko da. Podobny jest tylko pomysł.

[Proponuję, aby zadanie zaznajomienia się z ich filmografią nabrało rangi priorytetu. ;)
Możesz zacząć od "Syna". Ja tak zacząłem, a później poszło już z górki.

Mam nagrane Dziecko i Obietnicę


Rozmowa? Sam nie wiem. Jednak za bardzo zajeżdżała "Powiększeniem". A może miałem po prostu gorszy dzień.
To są filmy o dwóch różnych sprawach - ale o podobnej formie i podobnie budowanym napięciu. Może Rozmowa podobała mi się właśnie z tego powodu, z jakiego tobie się nie podobała? :)

Zajeżdżać może i zajeżdża, ale są to tak różne filmy jak się tylko da. Podobny jest tylko pomysł.

Możliwe. Jednak na chwilę obecną trudno mi powiedzieć o czym była "Rozmowa", a oglądałem nie tak wcale dawno. Sam nie wiem o czym to może świadczyć.

Ja dorzucam do tego zacnego grona reżyserów Michaela Winterbottoma, reżysera, który kręci dużo i niezwykle różnorodnie. Lubię go za "24 Hour Party People", "Kodeks 46" i "9 Songs", niedługo zabieram się za najnowszą "Genuę".
Steven Spielberg - za JAWS
David Fincher - za FIGHT CLUB
Martin Scorsese - za GOOFELLAS
Sam Peckinpah - za WILD BUNCH
Sergio Leone - za GOOD, BAD AND UGLY
Michael Mann - za HEAT
Clint - za UNFORGIVEN
John McTiernan - za PREDATORA
James Cameron - za TERMINATORY

z grubsza c'nie
Podium: James Cameron, David Fincher,
Tuż za: Alfred Hitchcock, Steven Spielberg

Dalsze miejsca: Clint Eastwood, John McTiernan, Christopher Nolan
http://forum-kmf.fc.pl/viewtopic.php?t=1759

Temat o Rozmowie.
Francis Ford Coppola - twórca najlepszych dzieł świata. od Rozmowy przez Ojciec Chrzestny, Czas apokalipsy i Drakula.
Sofia Coppola - za swój styl, który się rozwija. za wszystko co stworzyła.
Sam Mendes - za chwilę refleksji po każdym filmie. a szczególnie Revolutionary road.
David Lynch - za wszystko. krótki metraż, pełnometrażowe filmy (Eraserhead!!!) i serial Twin Peaks.
Mike Nichols - za seksowność. za Bliżej, Absolwent i oczywiście Anioły w Ameryce.
Julian Schnabel - za to, że film traktuje formalnie jak obrazy, czyli Basquiat i Motyl i skafander.
Susanne Bier - za emocje. Tuż po weselu.
Sidney Lumet - za genialne rzemieślnicze dzieła, które wstrząsnęły światem. Before the Devil Knows You're Dead, Network, Dog Day Afternoon i debiut pełnometrażowy.
Milos Forman - za swobodę i sympatie, bo Hoří, má panenko!.
Bernardo Bertolucci - za Ukryte pragnienia w Marzycielach.
Jiri Menzel - za uśmiechy w poważnej treści, bo uciekają Pociągi pod specjalnym nadzorem.
Gus Van Sant - za to, że chce robić po swojemu. Elephant.
Darren Aronofsky - za to, że formalnie mnie rozkochuje, a treściowo wzrusza. za wszystko, ale szczególnie ŹRÓDŁO!
Christopher Nolan - za obsesyjne zaskakiwanie mnie. Following, Memento i Prestiż.
w sumie dziwi mnie i śmieszy wybieranie ulubionych twórców za jeden tylko film - albo lubimy tylko ten jeden film, albo cały styl i twórczość ogólną reżysera, c'mon! Wymieniając jeden tylko film, to tak jak powiedzieć, że mamy świetną drużynę piłkarską, bo kiedyś tam wygrała coś na mistrzostwach :>

Susanne Bier - za emocje. Tuż po weselu.

Emocji to tam było, oj było. I zwrotów też było sporo, co prowadziło do tego, że żmudnie wypracowywana ocena postaci przez 40 minut rozsypywała się jak domek z kart, gdy się nowe fakty objawiały.


O obsesji;)

Film o obsesji czy może świadczyć o mojej obsesji?


Film o obsesji czy może świadczyć o mojej obsesji?

: )

Trochę dziwne mi się wydaje pisanie że Rozmowa nie wiadomo o czym jest. Film może i rozlazły, może i się ciągnie ale posiada bardzo konkretną "amerykańską" fabułę i silnie zarysowane postacie. W ogóle konkretny jest. : )

Dawno temu - nie wiem, w gimnazjum? No, Trainspotting to był film kultowy, teraz już nie robi takiego wrażenia, podobnie jak Fight Club.

Ajć. "Trainspotting" i "Fightclub"?
W ogóle bym ich nie porównywał. Pierwszy jest zajebisty kult i w ogóle, a drugi ma zajebistą piosenkę Pixies na końcu. Ale mnie w ogóle zakończenie "FC" tak zaskoczyło, przetwistowało i zbiło do parteru, że aż. Spoiler:

Jedna osoba była dwoma osobami

, o kurcze jak to się stało. <szoczek> Chyba jednak jestem zwolennikiem ciut większego realizmu w kinie.

"FC" to jest dla mnie ten sam kaliber, co, nie wiem, "Mechanik", "Prestiż", "Z archiwum X"... czyli inny niż "Trainspotting"

Żeby nie offtopczyć dalej, dodam może, że Fincher nie jest moim ulubionym reżyserem (a ostrzegała mama, aby nie pisać źle o Fincherze).

W ogóle bym ich nie porównywał. Pierwszy jest zajebisty kult i w ogóle, a drugi ma zajebistą piosenkę Pixies na końcu.
Porównywałam kultowość, nie filmy jako takie


Chyba jednak jestem zwolennikiem ciut większego realizmu w kinie. ;)
Nie spotkałeś nigdy Maćka Karpackiego - to widać:)
Ten 'realizm' powinienem był dać w nawias jednak. "PK" widzę jako taki film amerykansko - mocnoefekciarski z badziewnym twistem na końcu. Nic to jednak przy stronie formalnej, bo to właśnie od strony formalnej jest ten film spierniczony. Taki miły dla oka i ucha wyrób rzemieślniczy, a przy takiej tematyce nie powinien być tylko tym. Wiem, że wielu ludzi uważa go za kultowy - ja go za taki nigdy nie uważałem, nigdy jakoś specjalnie mi się też nie podobał. Teraz zapewne ktoś mi zechce najebać słownie.

A "Trainspotting" cenię i Boyla za niego cenię (żeby nie było, że OT ;])
Nikt nie wspomniał tu o Larsie von Trierze, który moim ulubionym reżyserem jest.
Przede wszystkim za jego trylogie złotego serca 'Przełamując fale', 'Idiotów' i 'Tańcząc w ciemnościach'. Te filmy mnie urzekły bez reszty, ładunkiem emocjonalnym jakiego nie doświadczyłem w innych filmach. Inna trylogia, europejska ujmująca hipnotyczną atmosferą. Jak sam powiedział, 'Element zbrodni' kręcił w rytmie swoich fobii: lęku przestrzeni i klaustrofobii.

Woody Allen, za mój ulubiony rodzaj komedii. Inteligentnej, oczarowującej.
Paul Thomas Anderson - "Sydney" nie widziałem, ale po ostatnich doświadczeniach z filmami Andersona mogę napisać, że reżyser, który na początku kariery kręci taki film, jak "Boogie Nights" jest bezsprzecznie wielki. Może nawet przebił tym filmem rewelacyjną "Magnolię". "Lewy sercowy" to bardzo udany eksperyment. "Aż poleję się krew", może nie jest lepszy od jego wcześniejszych filmów, ale jak to w ogóle porównywać, jeśli jest tak różny i odwołuje się do zupełnie innych emocji. Po ostatnich powtórkach nie mogę zgodzić się z opinią, że TWBB jest "wyprany z emocji" (choć też tak wcześniej myślałem) - jest po prostu do bólu racjonalny i szczery. A takie coś też potrafi wzbudzać emocje, prawda? W ogóle zadziwia mnie fakt powstania dwóch niemal bliźniaczo podobnych filmów w tym samym czasie (kręconych zresztą w tym samym miejscu na pustyni). Mowa oczywiście o "To nie jest kraj dla starych ludzi" i "Aż poleje się krew". I jeszcze jedno odkrycie związane z filmami Andersona (pomijając oczywiście szereg świetnych kreacji aktorskich na czele chyba z Burten Reynoldsem w "BN", no i oczywiście (ah, jakie to oczywiste) Danielem Day-Lewisem w TWBB): Robert Elswit. Mega-czadowe były te ostatnie seanse. Lepsze być nie mogły.

Paul Thomas Anderson - "Sydney" nie widziałem
A warto. Bardzo dobry film, Philip Baker Hall rewelacyjny.


reżyser, który na początku kariery kręci taki film, jak "Boogie Nights" jest bezsprzecznie wielki. Może nawet przebił tym filmem rewelacyjną "Magnolię".
Nie przebił, bo nie miał jak: Magnolia powstała po Boogie Nights, z resztą filmie znakomitym, z szeregiem sekwencji ocierających się o geniusz. Jednak dla mnie to Magnolia pozostaje najlepszym z filmów PTA.

A warto. Bardzo dobry film, Philip Baker Hall rewelacyjny.

Nie omieszkam się szybko zapoznać, tym bardziej, że po ostatnich doświadczeniach nabrałem wielkiego apetytu. : )


Nie przebił, bo nie miał jak: Magnolia powstała po Boogie Nights, z resztą filmie znakomitym, z szeregiem sekwencji ocierających się o geniusz. Jednak dla mnie to Magnolia pozostaje najlepszym z filmów PTA.

Może niejasno się wyraziłem. Powinienem był napisać: Może nawet przebił tym filmem rewelacyjną "Magnolię" w moim prywatnym i rankingu. Biorąc pod uwagę moment powstania tych dwóch filmów, to rzeczywiście nie miał jak tego zrobić. Już dopisuję, co mam na myśli. "Magnolia" - niczego jej nie ujmując i mając w pamięci tą intensywną i szczerą eksplozję uczuć w końcówce - pozostaje filmem o mocno i wyraźnie zarysowanym temacie. Strasznie mi się podobał za pierwszym i drugim razem, ale za trzecim (ostatnio) już dokładnie wiedziałem jak odczytywać poszczególne historie. "Boogie Nights" z kolei - film, do którego długo nie mogłem się przekonać (sam się zastanawiam teraz dlaczego) - okazał się być filmem obdarzonym mnogością znaczeń, barwną mozaiką z życia kilkorga ludzi powiązanych wspólną pracą w branży pornograficznej, niemożliwą jednak do sprowadzenia do jakiegoś wspólnego mianownika. Trochę może więc reportażem, ale chęci dochodzenia do surowego i obiektywnego obrazu rzeczywistości, było tu tyle, co w "Na skróty" albo w gangsterskich filmach Scorsese, czyli - sami przyznacie - niewiele. Jednym słowem - film rozgrywa się we własnym, wykreowanym dla swoich własnych potrzeb świecie. Jest może nieco lżejszy od "Magnolii", podszyty sporą dawką humoru, niepozbawiony jest jednak powagi i społecznej wrażliwości przy portretowaniu bohaterów. A ponadto, jest, po prostu, filmem zrealizowanym w takim tempie i na takiej "petardzie", jak "Chłopcy z ferajny" czy "Kasyno" Scorsese.
Nie chciałem, żeby takie mega foto się zgubiło w otchłani Internetu, a tematu o Invictus nie widzę.



:)
tu masz lepsze foto:



żeby nie offtopować: moim ulubionym reżyserem jest Michael Mann, a zaraz potem Clint Eastwood, a potem Oliver Stone (tak gdzieś do roku 1998).
A gdzie Verhoeven??
tuż za podium:)

ale jak Stone nakręci jeszcze jedno poprawne politycznie, lewackie gówno, to wyleci z pierwszej trójki.
Wkrotce premiera sequela lewackiego Wall Street, wiec kto wie...
Osobiście wielu reżyserów mógłbym nazwać ulubionymi i trudno wybrać jakieś konkretne nazwiska, więc żeby nie wyszło standardowo (Tarantino, Mann, Coppola, Scorsese, R. Scott) to podam taki zestaw:
- Jim Jarmusch, za najbardziej klimatyczne kino bez akcji,
- Richard Linklater, za 3 filmy które dały mi złudne nadzieje na napisanie scenariusza na mała liczbę aktorów.
- Terry Gilliam, za baśnie dla dorosłych z duża dawka absurdu.
- Wes Anderson, za filmy z niezwykle specyficznym poczuciem humoru.
- Tim Burton, za gotycko-groteskowe klimaty w filmach.
Mental, a Pickenpah?

z ulubieni rezyserzy.. przede wszystkim Coenowie - za ich niepowtarzalny styl

Mental, a Pickenpah? :D

ten lewak?

:)
Tarantino jest najlepszy i basta (dla mnie ).
Kurde, dzięki tej obszernej argumentacji przekonałeś mnie żebym też go wielbił i ekstatycznie wykrzykiwał jego imię w niebo głosy...
Tim Burton - za niezwykłą, niekończącą się wyobraźnię, niesamowity klimat i plastyczną doskonałość jego dzieł, świetny dobór aktorów i konsekwencję w kroczeniu obraną przez niego na początku kariery filmową ścieżką wraz z Dannym Elfmanem.

Clint Eastwood - mój życiowy mentor, na którego każdą niezapomnianą lekcję wybieram się z niekłamaną przyjemnością. Tak samo genialny reżyser, jak i aktor.

Quentin Tarantino - za genialne dialogi, fantastyczny dobór muzyki (w tym nasilające się w ostatnich latach zamiłowanie do Morricone) i aktorów oraz to trudne do uchwycenia 'coś', co jego filmy po prostu posiadają.
Podam reżyserów niekoniecznie najlepszych, ale tych, których filmy sprawiają mi największą przyjemność:
- Michael Haneke [za konsekwencję, bezkompromisowość, chłodne podejście do podejmowanych tematów]
- bracia Coen [za styl, humor, zabawę kinem]
- David Cronenberg [za jego obsesje, dziwactwa i realizm w podejściu do najdrobniejszego szczegółu]
- bracia Dardenne [za prawdę i niesamowite emocje płynące z ekranu za każdym razem kiedy stają za kamerą]
- Todd Haynes [za to, że ma swoje kino i jest niepodobny do żadnego innego amerykańskiego reżysera, kiedy sięgam po jego film, wiem że dostanę coś nietuzinkowego]
- Guy Maddin [za oryginalność i reanimację kina niemego]
- David Lynch [za to, że wymaga ode mnie dużego zaangażowania podczas seansu, za poczucie humoru, za dziwadła z innego wymiaru]
- Jafar Panahi [za poruszanie ważnych społecznie tematów w maksymalnie prosty i nieraz nawet przyziemny sposób]
- Guillermo Del Toro [za wyobraźnię]
- Luis Bunuel [za to, że nie ma dla niego żadnych świętości]
- John Carpenter [za klimat]
- Masaki Kobayashi [za mistrzowską narrację, zmysł wizualny i umiejętność przytrzymania widza w napięciu]
- John Cassavetes [za prawdę uchwyconą na taśmie filmowej]
- Catherine Breillat [za skłonność do szokowania i skandalizowania, kiedy zabieram się za jej film wiem, że będzie niegrzecznie]
- Peter Greenaway [za poezję na ekranie]
- Ingmar Bergman [za umiejętność przytrzymania widza z opadem szczeny przy filmie, który opiera się na dialogach dwóch bohaterek]
- Federico Fellini [za ogromną wszechstronność, szczerość i umiejętność poruszenia niejednego twardziela]
- Billy Wilder [za kręcenie niebanalnych historii w niebanalny sposób w czasach panowania kodeksu Haysa]
- Alfred Hitchcock [za humor, pomysłowość, niebanalne podejście do banalnych historii]
- John Waters [za umiejętność kręcenia złych filmów, jak nikt inny na świecie]
- Vittorio De Sica [za poruszające, dalekie od banału historie i poruszających, dalekich od banału bohaterów]
- Emir Kusturica [za magię uwiecznioną na ekranie i niesamowite poczucie humoru]
- Roman Polański [za jego obsesje i demony, za pesymistyczne, subiektywne i niejednoznaczne historie]
- Akira Kurosawa [za umiejętność kręcenia wielkich widowisk, ale także kameralnych opowieści, zawsze z podobnym rezultatem]
- Carl Theodor Dreyer [za to, że udało mu się mnie przekonać o tym, że cuda się jednak zdarzają]
- Milos Forman [przede wszystkim za jego czeskie komedie, które są zabawne, urocze i mądre]
- Krzysztof Kieślowski [za mistykę uchwyconą w jego filmach, za mądrość i życiowość jego dzieł]
- Wong Kar-Wai [za to, że potrafi opowiadać o miłości, jak nikt inny na świecie]
- Lars von Trier [za to, że wywoływanie w widzu ambiwalentnych uczuć wychodzi mu jak nikomu innemu]
- Woody Allen [za poczucie humoru i dystans do siebie samego, a jakże!]
- Sergio Leone [za zdefiniowanie na nowo określenia 'manipulowanie czasem filmowym')
- Stanley Kubrick [za perfekcjonizm i bezkompromisowość]
- Wojciech Jerzy Has [sam nie wiem za co]
- Roy Andersson [za statyczne ujęcia i bardzo czarne poczucie humoru]
- Paul Verhoeven [za przemoc, seks i inne takie]
- Pedro Almodovar [za traktowanie na równi mężczyzn, kobiet i tych pośrodku]
- Robert Altman [za karkołomne próby zabawy kinem gatunków, z których zawsze wychodził zwycięzko, a także za umiejętność ogarnięcia na ekranie tuzina bohaterów]
- Andriej Tarkowski [za kino, które mnie często nudzi podczas seansu, ale nie opuszcza długo po nim]
- Francis Ford Coppola [za arcydzieła, które kręcił w latach 70.]
- Tim Burton [za stronę wizualną i zabawę kiczem]
- Todd Solondz [za mistrzostwo w jeździe po krawędzi dobrego smaku, za humor i umiejętność w posługiwaniu się ironią]
- Michelangelo Antonioni [za wywracanie filmowego świata do góry nogami]
- Quentin Tarantino [za dialogi o dupie maryni]

To by było chyba tyle jeśli chodzi o moich ulubionych reżyserów na chwilę obecną, ale sytuacja ciągle się zmienia. Jak odkryję kolejnego geniusza (geniuszkę ) to się podzielę.

- Wojciech Jerzy Has [sam nie wiem za co]

Może za to, że pod względem wizualnym, parę jego filmów może stawać w jednym szeregu z najpiękniejszymi filmami w historii? Wg mnie żaden Polak nie zbliżył się w jakimkolwiek aspekcie sztuki filmowej do światowej czołówki jak Has.

[ Dodano: Pią Gru 25, 2009 22:49 ]
Tak, na pewno między innymi też za to Swoją drogą też Kawalerowicz pod względem technicznym prezentował prawdziwą światową klasę (Pociąg, Matka Joanna, Faraon), niemniej nawet jeśli cienię jego wczesne filmy, to ze względu na te nowsze, wolałem go pominąć...
Ja zupełnie nie wiem co ludzie widzą w Pociągu. Tłumaczę to sobie tak, że każdy ma pewną pulę arcydzieł, których wcale nie uważa za jakieś super filmy i już się tego nie zmieni.

Wg mnie żaden Polak nie zbliżył się w jakimkolwiek aspekcie sztuki filmowej do światowej czołówki jak Has.

Dokladnie. Sanatorium pod klepsydra i Rekopis znaleziony w Saragossie to znakomite filmy na swiatowym poziomie, ktore nie potrzebuja usprawiedliwien "polskimi warunkami".
Moim zdaniem mamy cały szereg wybitnych reżyserów, których nie trzeba usprawiedliwiać - Rękopis jest wyjątkowo przyswajalny dla nie-Polaków nie ze względu na swoją niezaprzeczalną znakomitość, co brak typowo polskiej hermetyczności.
Z tym szeregiem to bym się tak nie rozpędzał. Jeśli jakieś obcokrajowiec zapytałby mnie co powinien znać z naszego kina, to powiedziałbym, że Rękopis, jakiś Kieślowski, coś Wajdy(Ziemia obiecana albo Kanał), Psy, a reszta jeśli jest zainteresowany.
To ja może też wrzucę małą listę.

Kolejność dosyć przypadkowa za wyjątkiem pierwszego miejsca, tu wątpliwości nie mam.

1. Werner Herzog
Kino totalne. To co mnie pociąga u Herzoga to wieczne poszukiwanie prawdy absolutnej, nawet jeśli prowadzi to do szaleństwa (bohaterów filmowych albo samego reżysera). Sztuka przenika się z życiem, granice się zacierają. W dodatku niesamowity duet Herzog-Kinski, genialne dokumenty.

2. David Cronenberg
Mam szczególną słabość do jego wcześniejszych filmów (powiedzmy do Nagiego Lunchu) Obrzydliwe i intrygujące. Bardzo dosłowne przedstawienie lęków, z którymi musimy sobie radzić w nowoczesnym, szybko zmieniającym się społeczeństwie. Zawsze też podobała mi się strona wizualna filmów Cronnenberga. Reżyser z wizją.

3. John Carpenter
Nie mogę się nadziwić jak zajebiste filmy robił Carpenter przez te kilka lat na przełomie lat 70/80. Klimat nie do podrobienia. No i jeszcze ta muzyka!

4. Ingmar Bergman
Persona, Siódma Pieczęć, Tam gdzie rosną poziomki - nie mam pytań. Za umiejętność chwycenia za gardło na samym początku filmu i nie puszczenia aż do końca.

5. Akira Kurosawa
Za piękne ukazanie Japonii, za Szekspira, za epickość.

6. Yimou Zhang
Nie bardzo mnie ruszają jego ostatnie filmy, popadł w straszną manierę. Ale Czerwone Sorgo, Ju Dou czy Zawieście Czerwone Latarnie (w zasadzie scena początkowa z tego filmu z płaczącą Gong Li byłaby wystarczającym powodem by go tu wrzucić) to nie tylko przepiękne wizualnie filmy, ale też wspaniałe wprowadzenie do chińskiej kultury. Bardzo gorzkie.

7. Steven Spielberg
I to ten rozrywkowy Spielberg. Szczęki, Bliskie Spotkania, ET, Indiana, Park Jurajski. Każdy z tych filmów ma wyraźne piętno Spielberga, i to w gatunku, w którym jest to bardzo trudne. Artysta w świecie rzemieślników. Jego poważne filmy też są niczego sobie.

8. bracia Coen
Nigdy mnie jeszcze nie zawiedli. Cały czas robią inteligentne, ironiczne kino o ludzkiej głupocie.

9. Roman Polański

10. Jim Jarmush
Najbliżej ze wszystkich zbliżył się w klimacie do prozy Bukowskiego ze wszystkich reżyserów. No i Tom Waits, Joe Strummer, Iggy Pop, Neil Young. Jarmusch kocha rock'n'rolla. Ja też.

Specjalne wyróżnienie:
Sam Raimi - za Evil Dead II
Francis Ford Cappola - za Ojca Chrzestnego, Czas Apokalipsy i mojego ulubionego Drakulę. Ostatnio widać spadek formy, jednak ze wzgląd na stare czasy - wybaczam.

Stanley Kubrick - za Lśnienie, Mechaniczną Pomarańczę, Odyseję i wszystko inne. Jeden z największych wizjonerów kina.

Tim Burton - za Edwarda, Gnijącą Pannę Młodą, Vincenta i wszystko inne. Nietuzinkowy i z pomysłem. W swoich filmach łączy wszystko, co lubię najbardziej - finezję, dobre aktorstwo i świetne pomysły na kreowanie świata.

Werner Herzog - za jego dokumenty, ale nie tylko. Potrafi wspaniale uchwycić, powierzchownie nieistotne, obrazy.

Roman Polański - za Wstręt, Nieustraszonych Pogromców Wampirów, Lokatora i Chinatown. Jego postać to nie tylko skandale, a przede wszystkim jego wspaniałe filmy.

Woody Allen - za Annie Hall, które mogę oglądać raz za razem. Wspaniałe poczucie humoru i osobowość, skarbnica cytatów.

Alan Parker - za The Wall, Midnight Express i Harry Angel.
Stanley Kubrick - moje top 5 jego filmów to: 1. Odyseja 2001 2. Lśnienie 3. Dr. Strangelove 4. Barry Lyndon 5. Oczy szeroko zamknięte

David Cronenberg - u niego to powiedzmy tak: 1. Scanners 2. The Brood 3. Videodrome 4. The Fly 5. Nagi Lunch

John Carpenter - 1. Halloween 2. The Thing 3. W paszczy szaleństwa 4. Książę ciemności 5. Starman

Dołączyli do ulubionych także:

Sam Raimi - za trylogię "Martwego zła".

Yasujiro Ozu - Tokijska opowieść, Późna wiosna, Jesienne popołudnie - niezwykły, graniczący z mistycznością spokój jego rodzinnych dzieł nastraja mnie kojąco

Satyajit Ray - Trylogia o Apu, Dni i noce w lesie - poetyckie kino społeczne, poszerzył mi horyzonty i uświadomił, że kino indyjskie też może być wartościowe

King Hu - Dotyk Zen, Dragon Inn, Come Drink With Me - wpływowy twórca kina sztuk walki, które lubię oglądać. Dzięki niemu trochę bardziej doceniłem "Przyczajonego Tygrysa" którego wcześniej miałem za średniaka

Maya Deren: reżyserka krótkometrażowych filmów metafizycznych - bardzo intrygujące

Carl Dreyer - Męczęństwo Joanny D'Arc, Słowo, Wampir, Gertruda - podoba mi się bardziej niż Bergman, wszystkie te filmy powyżej ( może za wyjątkiem Gertrudy ) są w czołówce moich ulubionych filmów

Hayao Miyazaki - jego bajki przypadają mi najbardziej do gustu

John Hughes - za "Klub winowajców" ale i "Wolny dzień Ferrisa Buellera" czy "16 świeczek" dobre. Nie widziałem lepszego twórcy kina młodzieżowego. I jeszcze wymyślił kultowego Kevina.

Robert Wise - twórca takich perełek jak Dzień w którym stanęła Ziemia, Nawiedzony dom, Dźwięki muzyki, West Side Story, Star Trek: TMP, Tajemnica Andromedy. Trudno żebym go za te powyżej nie zdążył polubić.

Spielberg - za swoje kultowe filmy rozrywkowe - Szczęki, trzy Indiany ( bo czwarta to kicha ), Bliskie spotkania trzeciego stopnia, Pojedynek na szosie

Dario Argento - lubię jego thrillery i horrory

W poczekalni czyli tacy co mogą mi się spodobać jak więcej zobaczę:

Zhang Yimou - przede wszystkim "Zawieście czerwone latarnie", "Hero" i "Dom latających sztyletów" nieszczególnie ale obiecujące wydają się być "Czerwone sorgo", "Ju Dou" czy " To Live". No i wypromował piękną Gong Li.

John Cassavetes - póki co tylko "Kobieta pod presją" - spodobała mi się na tyle, że nie wykluczam jeszcze po coś sięgnąć.

Jean Renoir - Reguła gry, Towarzysze broni, Rzeka - jeszcze parę takich ciekawych filmów u niego zobaczę to też wliczę w ulubieńców

Więcej pisać mi się nie chce.
Krzysztof Kieślowski - "Trzy kolory: niebieski" widziałem najwięcej razy ze wszystkich jego filmów i ciągle znajduję tam coś nowego. Młoda kobieta po śmierci męża i dziecka chce uciec od wspomnień, oddalić się od przeszłości. Ale przeszłość ciągle ją dopada, krępuje jej ruchy, zatrzymuje przy sobie.

M. Night Shyamalan - Genialne tematy filmów, paranormalne, nieziemskie. "Szósty zmysł" i "Niezniszczalny" powaliły mnie na glebę.

Mel Gibson - filmy nakręcone z wielkim rozmachem, pokazują indywidualne spojrzenie na rozmaite wydarzenia historyczne jak stracenie Chrystusa, upadek cywilizacji Majów, postać Wallace'a (o którym wiele osób dowiedziało się właśnie dzięki "Breaveheart"). Pójdę na wszystko, co nakręci.
David Lynch- za niepowtarzalny nastrój jego filmów, za to że wymaga od widza pewnego wysiłku i za to że nic nie jest u niego oczywiste

Woody Allen- za poczucie humoru i autoironię, mimo że wszystkie jego filmy są do siebie bardzo podobne to każdy mogę oglądać w nieskończoność

Lars von Trier- za pokazywanie emocji, odwagę, za Trylogię Złotego Serca i za to że jest "inny"
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •