ďťż

wika

Początek roku 2009 przyniósł Europie wyjątkowo twardy orzech do zgryzienia. Rosja wstrzymała bowiem dostawy gazu który przepływał przez gazociągi ukraińskie na zachód kontynentu. Zdaniem Rosji cała sprawa jest wynikiem kradzieży surowca która dokonuje się na terenie Ukrainy.
Europa w każdym razie wstrzymała oddech. Wszyscy solidarnie potępili ukraińsko –rosyjski konflikt i domagają się wznowienia dostaw. Problem polega jednak na tym, że mimo wielokrotnym zapewnieniom Moskwy o dobrych zamiarach, nie dzieje się nic co mogłoby rozwiązać tą sytuację. Kolejne konferencje z udziałem najważniejszych polityków, kończą się na zwykłych deklaracjach. Moskwa wydaje się nie ugięta. Premier Putin natomiast wydaje się zachwycony takim obrotem sprawy, kiedy to cała Europa zabiega o jego gest.

O co w tym konflikcie naprawdę chodzi?
Czy Unia Europejska nie za późno obudziła się z rosyjskim postronkiem na szyi?

Zapraszam.


jedno jest bardzo prawdopodobne - Putin próbuje przekonać Europę, że tranzyt surowca przez Ukrainę zawsze może być zagrożony, dlatego najbardziej wskazanym byłoby zbudowanie innej trasy przesyłu - czytaj po dnie Bałtyku. I w ten sposób można zrealizować to, co było zamierzeniem Moskwy. Wcale zatem nie dziwię się, że Putin zaciera ręce. Po pierwsze - jest duża szansa na budowę takiego połączenia, po drugie, jeżeli ono powstanie, poprzez wywindowanie cen wobec Ukrainy skutecznie można jej wybić integrację z Zachodem i tym samym wzmocnić tych, którzy widzieliby Ukrainę w bliskim sojuszu z Rosją (ugrupowania prorosyjskie na Ukrainie). Po trzecie - wzmocnienie pozycji rosyjskiej na arenie europejskiej przez zacieśnienie więzów z Niemcami, po czwarte - to skutek uboczny - osłabienie pozycji Polski.
Ja bym popatrzył na to nieco inaczej. Moim skromnym zdaniem Rosjanie strzelili sobie w kolano. W świetle tego, co mówi strona ukraińska (gotowa zmierzyć się z Rosjanami przed sądem arbitrażowym, czego ci ostatni nie chcą), i co próbuje wmówić nam strona rosyjska, to bardziej niewiarygodnym partnerem staje się Rosja.

Problem gazociągu na dnie Bałtyku jest dość prozaiczny. Większość mieli sfinansować Niemcy, a ci w dobie kryzysu nie mają na to po prostu pieniędzy. Rosjanie zresztą też nie, na całej wojnie gazowej to oni tracą głównie pieniądze.

Dzięki temu, mam nadzieję, Europa zacznie szukać alternatywnych źródeł energii czy gazu celem stworzenia prawdziwej dywersyfikacji. To znowuż uniezależni część Europy, a Rosjanie stracą sporo rynku zbytu i to dobrego. Oczywiście w długoterminowej perspektywie, tym nie mniej. Tak więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Uważam też, że całkiem cwanie zagrali Ukraińcy. Mają zapasy jeszcze na ponad 2 miesiące, dadzą sobie radę, a Gazprom obrywa po tyłku...

Współczuję tylko społeczeństwom takich państw jak Rumunia, Słowacja, Bułgaria, Węgry, itd. Ich najbardziej ten konflikt dotknął i to jeszcze w zimie. I to jest skandal.

Pozdrawiam.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •