wika
Ten temat brzmi groźne, ale nie chodzi mi tu wcale o żadną prowokację. Zauważyłam tylko, że na każdym kroku albo jedna, albo druga strona próbuje wykazać swoją wyższość. A przecież mężczyźni i kobiety są różni. W jednych sprawach mogą być równorżedni, w innych mają pewne predyspozycje. Ale podsumowanie wychodzi na remis :)
Wipsania,
Zauważyłam tylko, że na każdym kroku albo jedna, albo druga strona próbuje wykazać swoją wyższość.
No i to jest chyba owa cena naszej „nowoczesności” – mężczyźni stawiają coraz wyżej poprzeczkę, a kobiety starają się im niemal we wszystkim dorównać.
W przełożeniu tego np. na współczesne małżeństwa wzrasta niewiarygodnie liczba rozwodów, a wraz z nimi liczba ludzkich dramatów.
Ja nie mam właściwie nic przeciw emancypacji kobiet, jednak trzeba patrzeć na realia życia i podstawową rolę kobiety w tym życiu.
Nie chodzi mi tu absolutnie o pewien utarty jeszcze do niedawna „schemat”:
„Baba w domu przy garach i dzieciach – chłop na „delegacji”, w tawernie czy „u kolegi””.
Chodzi mi natomiast o pewne profesje przekraczające niejednokrotnie możliwości psychiczne i fizyczne kobiet.
Pisałem kiedyś o pewnej kobiecie – zawodowym żołnierzu i dowódcy, która niemal płakała przed kamerami zarzucając swoim podwładnym mężczyznom to, że nie tylko ignorują wydawane przez nią rozkazy, ale ignorują ją Jako dowódcę, kobietę a nawet człowieka.
No to wyobraźmy sobie taką sytuację w warunkach wojennych – nic żałośniejszego.
Albo kobieta – taksówkarz…no niby nic takiego, zawód jak każdy i nikt nie powiedział że tylko mężczyzna ma predyspozycje do prowadzenia samochodu…
A jednak w dzisiejszych zdziczałych czasach kobieta – taksówkarz pracująca na nocnych zmianach niejednokrotnie świadomie naraża się na nieszczęście pomimo próśb, napomnień, czy nawet błagań mężczyzny.
Jaki jest tego efekt?....a no taki że w momencie dramatu pozostaje przeważnie jakiś kac moralny, niejednokrotnie zwichnięcie psychiczne z którego często bardzo trudno się wychodzi…no i pretensje do najbliższej osoby pt.
„Ten łajdak zostawił mnie, gdy było mi najciężej”.
Uważam że, cały problem polega na przewidywaniu i własnej wyobraźni której niestety naszym kobietom niejednokrotnie coraz bardziej w powyższych kwestiach brakuje.
To jest tak z pijanymi na drodze.
Ilu mężczyzn widzi się na co dzień zalanych w sztok i prawie nikt nie zwraca na to uwagi?....a jak długo mówi się o jednej pijanej kobiecie która biorąc tak pojętą współczesną równość przecież też ma prawo się napić?....
Tak to się już ułożyło przez wieki że mężczyznom wiele rzeczy uchodziło, uchodzi i jeszcze pewnie długo uchodzić będzie na sucho – kobietom natomiast nie – tylko czy warto walczyć o takie właśnie „detale” w ramach owej „wolności” i równouprawnienia?...
Pozdrawiam.
Tutaj nie chodzi o to, żeby kobietom uchodziło na sucho, ale żeby mężczyźni wreszcie przejrzeli na oczy. Oni też nie powinni tego robić!
Często mężczyźni po prostu ignorują kobiety.
Może warto abyśmy zastanowili się głębiej z czego wynika różnica po między mężczyzną a kobietą , mam tu na myśli jak funkcjonuje jedno i drugie. Jakie są nasze różnice a jakie mamy cechy wspólne?
Wtedy być może dojdziemy do wniosków, które zadziwią niejednego człowieka.
Czasem wydaje mi się, że mężczyźni stawiają sobie za punkt honoru bycie lepszym od kobiet. Możemy się o tym często przekonać, gdy widzimy jak niektórzy z nich z błogą miną okazują, że potrafią zrobić cos lepiej od nas, nie przejmując się wcale tym, że są obeznani w temacie a my nie. Czasem wystarczy, że kobieta uda naiwną, a mężczyzna od razu próbuje się pochwalić swoją znajomością problemu. Niestety w takich sytuacjach możemy najpierw liczyć na dokładny wywód na temat: co i jak powinno być zrobione oraz jak bardzo trzeba być męskim aby np. zmienić spaloną żarówkę. Nie chcę w tym momencie obrażać mężczyzn, tylko pokazać, że nie zawsze trzeba wyręczać kobiety w prostych czynnościach.
Niektóre feministki za wszelką cenę chcą pokazać, że dorównują mężczyznom, nie tylko przez wykonywanie „męskich” zawodów, ale także przez pozbawianie się(jak najbardziej należnych nam) uprzejmości ze strony płci przeciwnej.
Tak więc sądzę, że ani jedna, ani druga strona tego małego konfliktu nie powinna przesadzać bo koniec końców nie potrafimy bez siebie żyć:) A żadna z nas, jak sądzę nie chce zostać na stałe panną, ani wychowywać sobie męża na kurę domową!
Podsumowując: mężczyźni nie powinni dostrzegać w kobietach głupich gąsek, ale dobrych towarzyszy do rozmowy, a nawet oglądania meczy, natomiast kobiety powinny cenić siły na zamiary i nie pchać się tam gdzie sobie nie poradzą tylko dlatego że mają do tego prawo bo mężczyźni mogą.
Drogie Panie, wygodniej jest czasem wykorzystać mężczyznę zamiast samej męczyć się z zepsutym kranem:)
Drogie Panie, wygodniej jest czasem wykorzystać mężczyznę zamiast samej męczyć się z zepsutym kranem:)
Nie chodzi o problem dorównywania. Często mężczyźni po prostu ignorują kobiety. Jeśli mężczyźnie coś nie wyjdzie, to nie pozwoli on spróbować kobiecie, bo to byłaby "hańba" jakby jej się udało... To nie jest zdrowe podjeście.
Czasem wydaje mi się, że mężczyźni stawiają sobie za punkt honoru bycie lepszym od kobiet. Możemy się o tym często przekonać, gdy widzimy jak niektórzy z nich z błogą miną okazują, że potrafią zrobić cos lepiej od nas, nie przejmując się wcale tym, że są obeznani w temacie a my nie.
To nie całkiem tak, jak piszecie. Panowie bardzo boją się, że są niepotrzebni, zbędni i zostaną wymienieni na "lepszy model”, dlatego za wszelką cenę starają się udowodnić nie swoja wyższość, ale przydatność, niezastąpioność. Jest jeszcze kwestia dialogu między ludźmi, jeśli pani mówi drugiej pani ze jej coś nie wychodzi - liczy na współczucie, jeśli pan zwierza się innemu panu z kłopotów liczy na szybką i fachową poradę. Tak myślę, że pani udająca "słodką" łechce dumę panów, ale na dłuższą metę to męczy i wielu mężczyzn wybierze na towarzyszki życia panie, które nie boją się wymienić żarówki
Panowie bardzo boją się że są niepotrzebni,
Ciekawe stwierdzenie.
A czyż nie oczekujecie od nas kobiet przypadkiem stałego łechtania? Próżność jest rzeczą ludzką, nie męską ;)
Próżność jest rzeczą ludzką, nie męską
Czyżby? a kto chce się czuć potrzebnym, a nawet niezbędnym? Przecież kobieta przeżyje bez mężczyzny, tylko co to jest za życie samotne.
Według mnie problemu nie ma, gdy przypominamy czasem że mężczyzna jest nam potrzebny, a on że jeszcze nas kocha :smile:
zgadzam się :) idę przypomnieć że jeszcze kocham
idę przypomnieć że jeszcze kocham
Bravo Mitrodzieju!
Wiesz czasem może zdarzyć się ktoś, kto może cię w tym ubiec
Tak więc na rowerze czy pieszo,z mieczem pod pachą, byle szybko
skorzystałem z telefonu ale spotkamy się dziś wieczorem :]
skorzystałem z telefonu ale spotkamy się dziś wieczorem :]
Gatuluję szybkiej decyzji:) Magda straszy wprawdzie trochę na wyrost, ale zawsze lepiej o sobie przypomnieć
Życzę udanego wieczoru:)
Według mnie problemu nie ma, gdy przypominamy czasem że mężczyzna jest nam potrzebny, a on że jeszcze nas kocha
Tylko ,że nikt nie lubi robić czegoś, co mu nie szczególnie wychodzi , a większość panów
może spodziewać się reprymendy za np. niedokładnie umyty zlew niż pochwały. :sad:
Tutaj zdecydowanie wina leży po żeńskiej stronie. Moim zdaniem powinnyśmy nauczyć się
wykorzystywać męski potencjał no i w końcu docenić starania naszych panów. :lol:
Pozdrawiam
Z luźnych opowiastek związanych z tematem :
"Jak anatomia dała po nosie wojującej feministce"
na tegorocznym Chudowie kolega z bractwa pozwolil mi postrzelać ze swojego łuku. Już wcześniej to robiłam i nieodmienniekończyło się to ogromnym krwiakiem po wewnętrznej stronie łokcia lewej ręki - uderzała mnie tam cięciwa. Tym razem zapytałam, jak tego uniknąć, i wspomniałam, że koleżanka mówiła mi, że strzelając z łuku nie należy prostować tej ręki, w której się go trzyma (czyli lewej). Kolega odparł, że to bzdura, rękę trzeba wyprostować, bo inaczej się łuku nie napnie, a kobieta zawsze dostaje cięciwą po ręce bo ma tzw "przeprost łokcia" tzn. kiedy wyprostuje rękę (zwłaszcza z wierzchem dłoni do dołu), kości nie ukladają się w linii prostej a tworzą kąt >180stopni. Jest to anatomiczne przystosowanie do noszenia dzieci na ręku i karmienia piersią.
I tak skończyły się sny o równości kobiet i mężczyzn...
"Jak anatomia dała po nosie wojującej feministce"
Na gruncie zawodowym wielokrotnie próbowano mi pokazać wyższość mężczyzny nad kobietą. Przyznam, że często miałam wielką ochotę poddać się i nie udowadniać iż mimo małej tężyzny fizycznej stać mnie na wiele. Jednak uparta za mnie dziewczyna i dzięki temu udawało mi się nie raz niejednemu panu zagrać na nosie i wpędzić w zakłopotanie. A jak tego dokonałam?
Sprytem zwyczajnie moje panie sprytem.
Pozdrawiam
Oczywiście, nie twierdzę, że jeśli ktoś nie potrafi rzucać klockami hamulcowymi z pociągu to jest nic niewart. Moja historyjka nie powinna być traktowana zbyt poważnie, a jeśli tak, to tylko w nawiązaniu do tych kobiet, które chcąc udowodnić mężczyznom, że są lepsze, chodząna siłownie, siłują się z nimi "na rękę" czy prężą muskuły.
Wydaje mi się, że zwłaszcza obecnie, kiedy siła fizyczna ma dość małe znaczenie, kobiety zdobywają pozycję i niezależność.
Moja historyjka nie powinna być traktowana zbyt poważnie,
I nie jest tak traktowana.
Przewaga kobiet polega głównie na tym, że wychowują dzieci.
A ruch feministyczny jest bardzo ... zabawny. Z jednej strony to byłoby logiczne i potrzebne. Ale Drogie Panie nie dały się uwieść i wiedzą na czym rzecz polega: panowie wymyślili feminizm, żeby panie nie mogły zajmować się dziećmi, a oni z reguły leniwi nie muszą kupować kwiatków, wysyłać ich przez GG czy dźwigać walizki: "Jestem za równouprawnieniem - radź sobie sama".
Ale poważnie, "równoupośledzenie" powoduje, że kobiety pracują w ciężkich warunkach (mężczyźni są wytrzymalsi), wykonują zadania ponad ich siły (np. kasjerki w supermarketach muszą dźwigać i przenosić tak samo jak faceci). A praca ta zwykle nie bywa doceniania... Feministki niosą groźną chorobę: nie pytają czego chcą jako kobiety, a jedynie co zrobić, by dorównac mężczyznom.
I teraz powiem coś brzydkiego, coś czego nie powinienem mówić, ale jednak powiem, że moim zdaniem, wynika to z mojej obserwacji, choć jestem dość młodym człowiekiem, ale czasami rozważam stare sprawy....
.. to mówię... najczęściej ofiarami feminizmu padają kobiety, które mężczyznom się nie podobają, często defektowne, takie, które nie są zadowolone z siebie i swojego życia, urody, zarobków... kobietta, która podoba się mężczyznom, jest ładna i ... kobieca nigdy nie zostanie feministką, bo tak będzie jej wygodnie.
przepraszam, pójdę już...
najczęściej ofiarami feminizmu padają kobiety, które mężczyznom się nie podobają
To dosyć odważna teza, jednak muszę chyba przyznać rację arcadiusowi. Atrakcyjne kobiety nie muszą jakoś wyraźnie walczyć o swoje prawa, gdyż potrafią bez większych problemów osiagać własne cele, a mężczyzni w wielu wypadkach ulegają ich wpływom.
Ale poważnie, "równoupośledzenie" powoduje, że kobiety pracują w ciężkich warunkach (mężczyźni są wytrzymalsi), wykonują zadania ponad ich siły (np. kasjerki w supermarketach muszą dźwigać i przenosić tak samo jak faceci). A praca ta zwykle nie bywa doceniania...
Kobiety pracujące w supermarketach drogi arcadiusie to jeszcze nie przejaw feminizmu
Ten przykład jakoś nie specjalnie ci się udał.
Owszem praca jest tam ciężka i niedoceniana, ale to wynika chyba bardziej z faktu, że żyjemy w dobie kapitalizmu i feminizm w tym względzie za wiele do rzeczy nie ma. Mam tu na myśli ciężkie warunki pracy.
Cóż, być może ta niezgodność wynika z różnic w pojmowaniu kobiecości :lol: Jeśli założyć, że piękne i kobiece są tylko farbowane blondynki w różowych sweterkach, spódniczkach długości 2cm i z kolczykami w kształcie serduszek, faktycznie okaże się, że one rzadko mają poczucie kobiecej godności i że ofiarami :lol: feminizmu padają tylko brzydule, jakieś potwory nie daj Boże z niepomalowanymi paznokciami, na niskich obcasach, czy, aż strach pomyśleć, ubierające się w ciemne kolory...
To, co stwierdził Szanowny Arcadius, to popularny przesąd, ale niestety wciąż znajdują się śliczne bezwolne laleczki, które zdają się go potwierdzać.
Cóż, być może ta niezgodność wynika z różnic w pojmowaniu kobiecości Jeśli założyć, że piękne i kobiece są tylko farbowane blondynki w różowych sweterkach, spódniczkach długości 2cm i z kolczykami w kształcie serduszek, faktycznie okaże się, że one rzadko mają poczucie kobiecej godności i że ofiarami feminizmu padają tylko brzydule, jakieś potwory nie daj Boże z niepomalowanymi paznokciami, na niskich obcasach, czy, aż strach pomyśleć, ubierające się w ciemne kolory...
Pewna niezgodność... nie farbowne lale a'la Barbie to nie jest "to" co mi się podoba, a różowe sweterki... podobno już nie są modne. A spódnice 2cm? A gdzie takie noszą?
To, że kobieta się podoba nie oznacza, że musi chodzić prawie naga,,,
Ciemne kolory i bez obcasa! Ma być wygodnie...
Ale kobiecość to nie tylko wygląd, liczy się osobowość i inteligencja.
Ale... muszę iść dokończę innym razem, serdecznie pozdrawiam Drogie Panie!
Przypatruję się z boku Waszej dyskusji i mam nadzieję, że nie dojdzie tu do prawdziwej wojny płci
mam nadzieję, że nie dojdzie tu do prawdziwej wojny płci
Kobiety nawet kwiatkiem... tak nas wychowały.
Panowie spokojnie! Zapewniam, że nic przykrego was tu spotkać nie może, tak, więc zachęcam do dalszej dyskusji.
My kobiety to takie niegroźne istotki. :lol:
Pozdrawiam
Ja osobiście jestem podpożądkowany jednej kobiecie i jest mi ztym dobrze... :cool: żyje według zasady: mężczyźni władają światem a mężczyznami władają kobiety!
Tak na marginesie zgadzam się, że feministki z reguły są dość specyficznej urody... Piękna kobieta zawsze sobie poradzi nawet jeśli nie jest świadoma swej urody!
Wszystkim zainteresowanym polecam książke R. Putnan Tong'a "Myśl feministyczna".
Piękna kobieta zawsze sobie poradzi nawet jeśli nie jest świadoma swej urody!
Taki jest mechanizm ewolucji, niestety
A dlaczego niestety? : ?
A dlaczego niestety? : ?
Bo Life is brutal (and full of zasadzkas, so you must be czujny ). Mechanizm ewolucji powoduje, że słabszy przegrywa.
To przecież Wy, Szanowne Panie, tresujecie nas....
Ale bardzo mi się to podoba...
Oj tresura jakoś bardzo znajomo brzmi jak dla mnie jednak w odniesieniu do mężczyzn nie zaryzykowałabym takim powiedzeniem :lol:
kobiety "feministki" nabywają cech męskich, stają się babskie...
Muszę powiedzieć, iż osobiście nie znam większego grona feministek, co z kolei utrudnia mi potwierdzenie lub zaprzeczenie faktu,, że są one wszystkie babskie’’.
Natomiast feminizm chciałby postawić znak równości między kobietą i mężczyzną, przez co kobiety "feministki" nabywają cech męskich, stają się babskie...
To jest wada wykonania, a nie samej ideologii. Panowanie mężczyzn sprawiło, że przedstawicielom obu płci wydaje się, że ktoś wartościowy to ktoś męski. I tak kobiety chcące zyskać równość upodobniają się do mężczyzn, zamiast kłaść akcent na wartości swojej płci. Moim zdaniem równouprawnienie nie powinno polegać na znoszeniu różnic między płciami, ale na docenianiu w obu tych cech, które są ważne i pozytywne. To, że żadna z płci nie jest "gorsza" udowadnia biologia, bo obie idealnie uzupełniają się tworząc parę zapewniającą wychowanie i przeżycie młodym.
Inna rzecz, że często świat kultywuje mity o różnicach między płciami, których naprawdę nie ma. Bo kto udowodni, że mężczyzna nie jest stworzony do sprzątania a kobieta do nauki przedmiotów ścisłych?
OCH ZŁOMIARZU!
Wreszcie powiedziałeś/aś coś, co mi się podoba i absolutnie się zgadzam.
Dla mnie feminizm to bzdura!Nie mam nic przeciwko temu,że faceci otwierają przedemną drzwi itp.Równouprawnienie powinno polegać na umowie dwóch stron zainteresowanych,a nie na tym że kobieta wymaga od mężczyzny robienia wszystkich prac domowych,a gdy ten odmawia nazywa go szowinistyczną świnią. Nie popadajmy w skrajności!!! Przeczytałam ostatnio że im bardziej kobieta jest niezalezna tym bardziej prawdopodobne że mąż ją zdradzi.Więc nie bądźmy jędzami i pozwólmy naszym mężczynom pomóc nam wymienić koło w samochodzie nawet jeśli świetnie potrafiny to zrobić same
dla mnie feminizm to bzdura!
Witam serdecznie na Historicusie!
Tu przyznaję tobie horus rację. Dla mnie to również bzdura.
przeczytałam ostatnio że im bardziej kobieta jest niezalezna tym bardziej prawdopodobne że mąż ją zdradzi
Może chodzi o to, że faceci uwielbiają być podziwiani i wolą kobietę która, usłyszawszy, że jej men zmienił koło, zemdleje z wrażenia, zamiast takiej, która zacznie wytykać mu, co zrobił niefachowo :) ?
W pewnym sensie to rozumiem, też bym nie wytrzymała...
A ty wiesz Zlomiarz, ze masz dużo racji. Patrząc jak moja mama postępuje z moim tatą to wiele wskazuje na to, że bez pochwały, zachęty nic nie można z nim zrobić. Dopiero te wszystkie ,,słodkości’’ działają na niego mobilizująco.
Ach ci meżczyźni..... :lol:
Wracam do wątku po długim czasie, więc trochę opóźniona reakcja:
Własnie sprawdziłam na domownikach -przynajmniej moi mężczyźni przeprostu nie mają:). Ale to chyba kwestia marginalna.
To zresztą jedna z cech, którymi można się pobawić - tak, jak zwijanie języka - dla jednych wydaje się to tak proste, dla innych zupełnie niemożliwe - pokazuje, jak jesteśmy różni, i jak sprawy oczywiste mogą się okazać bardzo skomplikowane.
To może mówimy o czym, bo mi to mówił antropolog fizyczny ;) Ale się nie upieram, bo nie o to chodzi w naszej dyskusji :)
Odnosząc się do tego spostrzeżenia chciałabym powiedzieć o swoim niedawnym odkryciu - dowiedziałam się, że istnieje prąd w feminizmie zwany feminizmem radykalnym, którego zwolenniczki twierdzą, że poza pierwszorzędowymi cechami płciowymi nie ma różnic między płciami - a wszelkie cechy odróżniające je to tylko wymysły seksistów-tyranów. Jest to twierdzenie nie tylko sprzeczne ze stanem wiedzy pierwszego lepszego absolwenta gimnazjum, ale też histeryczne i zupełnie niepoważne. W tym momencie przestaje się dziwić przeciwnikom feminizmu, bo w takim ujęciu jest to pogląd faktycznie nie do przyjęcia.
No to nieźle... Ja polecam książkę Anne Moir i Davida Jessela "Płeć mózgu". Tam jest wyjaśnionych wiele różnic, które nie wynikają tylko z "nadbudowy" społecznej.
No to nieźle... Ja polecam książkę Anne Moir i Davida Jessela "Płeć mózgu". Tam jest wyjaśnionych wiele różnic, które nie wynikają tylko z "nadbudowy" społecznej.
"Płeć mózgu"... Też czytałam i od razu byłam mile zaskoczona. Ostatnio zauważyłam, że my, kobiety,potrafimy daleko głębiej wnikać w różne sprawy, a panowie traktują wiele rzeczy tylko powierzchownie... kiedyś mnie to denerwowało; teraz wiem, że tak po prostu zostali skonstruowani i nie wynika to z tego czy tak chcą czy nie. Ta książka fajnie to pokazuje. Ale wszystko ma swój urok i nie chciałbym by uległo zmianie...