wika
Wybuchła w dniu otwarcia IO w Pekinie. Świat wyraźnie się podzielił. Rosja pilnuje swoich wpływów, by nie utracić kontroli nad złożami ropy w tamtym rejonie. I należało się spodziewać takiej reakcji Kremla na próbę zapanowania nad Osetią Południową przez Gruzję. Oczywiście oficjalny powód jest inny (obrona Rosjan - skąd to znamy?). A Europa zdaje się uważać, że Rosja ma prawo. Przynajmniej tak wynika z deklaracji Niemiec, Francji, Włoch.
USA deklaruje swoją pomoc, ale z drugiej strony wyraża bezsilność - wiadomo, że jakieś militarne zaangażowanie po stronie Gruzji odbiłoby się na interesach USA w innych regionach, nie mówiąc już o groźbie poważnego konfliktu światowego.
Pojawiają się jednak pytania:
1. Czy Polska powinna się tak bardzo angażować po jednej stronie konfliktu?
2. Czy wystąpienie prezydenta, jakie miało dziś miejsce, było potrzebne?
3. Czy Europa Zachodnia ze swoim pragmatycznym podejściem do Rosji nie jest winna temu, co dzieje się w Gruzji, czy wcześniej w Czeczenii? Czy nie daje przyzwolenia Rosji na działania, które prowadzą do wprowadzania własnych porządków i niszczenia innych narodów?
Jeśli Polska nie będzie się angażować to w końcu podzieli los Gruzji.Rosja konsekwentnie dąży do przywrócenia stanu rzeczy w Europie Wsch. z przed 1989r.Aktywność polityczna i działanie przeciwko Rosji w obronie państw byłego bloku socjalistycznego może wyjść Polsce na dobre.Po pierwsze możemy zyskać na znaczeniu na arenie międzynarodowej.Po drugie może uda się poruszyc Europę Zach. i Amerykanów aby bardziej zaangażowali się w konflikt przeciwko Rosji.Szkoda że Amerykanie są "papierowym tygrysem",który atakuje tylko slabe państwa a nie potrafi sie przeciwstawić Rosji.Mogli przecież się zdobyć na gest wysłania wojsk na pomoc Gruzji,która wysłała do Iraku swój kontyngent do wsparcia USA w sile 2000 żołnierzy.
Wątpię by Europa Zachodnia, która prowadzi różne interesy z Rosją (przede wszystkim Francja i Niemcy) tak bardzo uległy sugestiom Polski, by wystąpić przeciwko Rosji. Amerykanie skorzystają na działaniach harcownika (kiedyś byli tacy na polach bitew), a Rosja specjalnie się nie będzie przejmować. Zbyt wiele emocji może raczej zaszkodzić Polsce niż umocnić jej wizerunek w oczach świata.
Z drugiej jednak strony nie mamy sił aby sprzeciwiać się Rosji.Gdybyśmy mogli chociaż mieć zapewnione bezpieczeństwo energetyczne.Dobrym posunięciem było podpisanie umowy z USA w sprawie instalacji tarczy antyrakietowej.Warunki umowy są bardzo korzystne dla Polski.W razie zniszczeć USA zobowiązała się do pokrycia kosztów naprawy tarczy.Nadto w Polsce ma być na stałe zainstalowana bateria rakiet "Patriot" wraz z kontyngentem żołnierzy amerykańskich.Do tego Amerykanie zakładają że w niedalekiej przyszłości zainstalują kolejne baterie głowic "Patriot".USA gwarantuje nam bezpieczeństwo lecz kosztem wprowadzenia swoich wojsk do Polski.W sumie jednak trzeba się na przyszłość zabezpieczyć bo możemy podzielić los Gruzji.Co do Europy Zach. należało się tego spodziewać że jej postawa będzie zachowawcza.Sarkozy potrafi tylko dużo mówić a tzw. sankcje gospodarcze wobec Rosji należy włożyć między bajki.To raczej Rosja może odciąć dostawy ropy naftowej i gazu ziemnego a wtedy kraje Europy Zach. będą miały kłopot bo trzeba będzie kupować te surowce po droższych cenach od Norwegów.Zaś ich złoża są dość małe i niewystarczające na dłuższą eksploatację.
Wydaje mi się, że w tym momencie Rosja sprawdza, na ile Europa jej pozwoli. Owszem, jest mocarstwem, ale skonfliktowana ze wszystkimi wokoło na pewno sobie nie poradzi. Moim zdaniem dobrze się stało, że świat nie udaje, iż wierzy, że zadaniem Rosji w Gruzji jest utrzymanie pokoju. Mocarstwo dostało pierwsze ostrzeżenie i sądzę, że choć militarnie mogli pokazać przewagę, to politycznie była to ich pierwsza wielka porażka od kiedy pamiętam.
Drugim symptomem niepokojącym dla Rosji jest oczywiście budowa tarczy u nas. Utrata kontroli nad Polską musiała być dla naszych niedawnych sąsiadów bolesnym ciosem, a teraz poprzez wyraźne opowiedzenie się po stronie tak zwanego Zachodu pokazujemy, że się ich nie boimy. Wygląda na to, że szykuje się kolejna Zimna Wojna, ale w tym wypadku Rosja ma znacznie mniej asów do rozegrania.
Zamieszczam mejl, który PTTK w Krakowie otrzymało od gruzińskich partnerów:
Dear Friends,
http://www.support-georgi...hp?lang=english
Please, distribute the link to as many people as possible;
Help us to stop Russian Invasion to Georgia and together force their troops
to leave the country.
Kindly yours
Nona
Ten temat jest ogólnie dość skomplikowany i wielopłaszczyznowy, więc postaram się w miarę wszystko po kolei wyłożyć zgodnie z moim poglądem na tę sprawę.
Przede wszystkim, wiele osób (niekoniecznie na tym forum) wypowiadając się o tym konflikcie uważa, że jest to wojna pomiędzy Rosją a Gruzją. Tymczasem spór jest dużo bardziej złożony i chyba przede wszystkim należałoby poczynić jakieś sensowne rozróżnienie celów poszczególnych stron (które są sprzeczne i nie tylko na linii Gruzja-Rosja):
- l Rosjanie - z ich punktu widzenia najlepszy był status quo ante bellum, sprzed ofensywny gruzińskiej, czyli utrzymywanie Gruzji w tym dziwnym stanie w jakim tkwiła dotychczas. Ale z drugiej strony - nie chcą i nie mogą dopuścić do przyznania Osetii i Abchazji niepodległości, bo w takim razie mieliby problem z choćby z Czeczenami, którzy są o rzut beretem na wschód.
l Osetyjczycy, Abchazowie (i reszta kaukaskich plemion również z rosyjskiej strony granicy - np. właśnie Czeczeni) - przede wszystkim celem tych nacji jest uzyskanie niepodległości, z paru powodów (nacjonalizm, bycie enklawami mafijno-ekonomicznymi). Półśrodkiem był w przypadku tych republik gruzińskich status qou ante bellum, kiedy to mieli faktyczną suwerenność wewnętrzną, protekcje rosyjskie - ale to wciąż dla nich za mało. Zresztą, to że coś jest zarządzone przez byłych oficerów KGB, nie znaczy że jest całkiem zależne od Moskwy - przykładem może być tak duży kraj jak Białoruś, również zarządzany przez nomenklaturę wyrosłą wprost z sowieckich służb specjalnych i klejącą się do Moskwy - a jednak również opierającą się Moskwie (w tym próbą przyłączenia Białorusi do Rosji). Tak to już bywa, że nawet ludzie z twojego nadania, jeśli oddasz im władzę zaczynają grać na własną korzyść - innym przykładem może być obecny rządca Czeczenii, który niedługo po nadaniu przez Moskwę zaczął obierać dość twardą politykę wobec stolicy (różnorakie żądania odszkodowań itp.).
l Gruzini - chcą odzyskać pełnię władzy na nominalnie swoim terytorium i faktyczna suwerenność. O ile w przypadku gdy Gruzja podążała torem prorosyjskim "nie bolało aż tak bardzo", to w przypadku prowadzenia kursu zachodniego różnice się nasiliły. Tak naprawdę są dwa wyjścia - albo Gruzja będzie rozczłonkowanym państwem prorosyjskim albo prozachodnim państwem spójnym i integralnym. Stanu pośredniego być nie może, a jeśli jest to jest to stan ciągłego napięcia, który wcześniej czy później doprowadza do konfliktu który przechyla szale zwycięstwa. Skoro Gruzini zdecydowali się na atak, to znaczy że czuli się pewni swojego, poza tym wojna ta jest chyba pierwszym z kroków w ramach działania długoterminowego jakie się właśnie zaczęło, co opisze niżej.
- walka i niepodległość - dla nich opcja najlepsza, o czym pisałem wyżej, ale niemożliwa bo Gruzja i Rosja do tego nie dopuszczą;
- walka i stan obecny - do ataku Gruzinów mogła się wydawać całkiem korzystną opcją. Natomiast po ataku, która jest manifestacją determinacji Gruzinów, ta opcja jest już niekorzystna;
- przyłączenie się do Rosji lub Gruzji - i tutaj oczywiście separatyści nie są w ciemię bici i wybiorą kraj mniejszy z masy powodów, które ciężko wymieniać (większy wpływ na struktury państwa, lepsze perspektywy rozwoju itp.)
Innych opcji nie widzę, dlatego atak gruziński wydaje mi się posunięciem bardzo przemyślanym i racjonalnym - likwiduje separatystom najlepszą opcję egzystowania i przymusza do zmiany kursu. Nad samą datą (olimpiada) nie chcę dyskutować, zwyczajnie przez brak danych. Sednem jest jednak to, że Gruzini ograniczają pole manewru separatystom przypierając ich do muru, co jest działaniem bardzo przemyślnym. Wydaje mi się, że plan gruziński w ogóle zakładał przegranie tego konfliktu, ale jednak stan sprzed niego różni się diametralnie niż ten sprzed - nawet nie tyle na KORZYŚĆ Gruzji co na NIEKORZYŚC separatystów.
Być może ten ruch jest również aktem desperackim z strony obecnych władz gruzińskich, działających na zasadzie "jeśli teraz się nie uda, to nigdy". Pamiętajmy, że z samym wyborem tych władz był wielki kłopot, i może po prostu Saakaszwili chciał wykorzystać daną mu szansę, bo więcej mieć nie będzie, a gdy ją przesiedzi to wszystko rozejdzie się po kościach (nie spełni pokładanych w nim nadziei), a przy kolejnych wyborach odpadnie i Gruzja wróci do tego dziwacznego stanu z przeszłości czyli kursu promoskiewskiego. Oczywiście jest to również dbanie o własną skórę, ale jak widzę te bardzo wnikliwe komentarze z rodzaju "Saakaszwili wstał rano i krzyknął WOJNA", to mnie krew zalewa. Czasami trzeba wybrać między cofnięciem kraju 10 lat gospodarczo, a tym że przez następne pół wieku będzie się krajem niezależnym, a nie quasi-republiką. Może ktoś zarzuci mi cynizm, bo to przecież wojna i ofiary. Cóż, staram się podchodzić do sprawy techniczne i zimno.
Teraz omówienie aktorów drugiego planu.
- l USA - kraj ten jest mocarstwem globalnym i ma interesy wszędzie - w Gruzji również, dlatego nie trzeba się dziwić że maksymalizuje swoje zyski. Pomoc polityczna jak na razie słaba, ale to chyba oczywiste że Gruzja jest wspierana przez amerykański hi-tech wywiadowczy i militarny. Dodać należy amerykańskie regularne wojska stacjonujące w Gruzji.
l Kordon Sanitarny czyli Estonia, Łotwa, Litwa, Polska, Ukraina - są to kraje uniezależnione od Rosji i dlatego będą broniły każdej próby odbudowy jej sił. W ogóle nie rozumiem osób które psioczą na Kaczyńskiego za to co robi, skoro jest to zachowanie naturalne w naszej sytuacji geopolitycznej (mediacja - dobre sobie). Kaczyńskiego można posądzać o to, że nieco wybiega przed szereg, bo to w końcu w największym stopniu problem republik nadbałtyckich które są wielkości Gruzji, a mniejszość rosyjska sięga w nich do 30%. Inna sprawa, że Polska jest krajem największym i mającym największy głos w tej sprawie i w naszym interesie jest wspieranie republik nadbałtyckich, które stoją na skraju wchłonięcia przez Rosję gdy tylko ta trafi na "lepszy czasy".
l Stara Unia - tu nie ma specjalnie szans na jakieś wspólne stanowisko. Między stanowiskiem nowej Unii, a starej jest przepaść, na której dnie jest zasadniczy problem jakim jest egzystencja danego państwa bądź nie. Niemcy i Francja, czyli dwie największe potęgi UE są do Rosji nastawione neutralnie (naturalnie potępiają, ale najgrzeczniej jak można) w dodatku z ich strony odzywały się głosy potępienia Gruzinów.
W konflikcie w Gruzji zastanawiające jest dla mnie samo działanie prezydenta Sakaszwilego. Wiadomym jest jaką politykę wobec swojej strefy wpływów stosuje Federacja Rosyjska. Można to popierać lub potępiać, ale prawda jest taka że kontrolę nad terenami Osetii Płd i Abchazji sprawuje Rosja i Kreml traktuje Gruzję jako swoją strefę wpływów. Dziwiła mnie więc początkowo naiwność prezydenta Gruzji, który jako osoba, która powinna znać ten fakt, ze względu na długość sprawowania przez niego urzędu. Wydawać by się mogło wręcz, iż swoją naiwnością udowodnił że nie nadaje się na stanowisko prezydenta.
Doznałem olśnienia kiedy usłyszałem o dalszych planach Sakaszwilego. Otóż rozważa on wprowadzenie czegoś na wzór Patriot Act. Zainteresowanych szczegółami na temat dokumentu odsyłam do źródeł pokrótce tylko powiem iż jest to ustawa która daje państwu możliwości ograniczenia wolności osobistych obywateli w celu zwiększenia bezpieczeństwa. Jeśli dodamy do siebie wspomnianą "naiwność" prezydenta Gruzji, specyfikę systemów politycznych państw byłego ZSRR, oraz doniesienia o wprowadzeniu Patriot Act, wyłania nam się dość klarowny obraz tego o co mogło naprawdę chodzić w tym konflikcie. Takie jest przynajmniej moje zdanie na ten temat.
A jak Wy sądzicie? Czy konflikt mógł być pretekstem do zmniejszenia wolności obywatelskich, co z kolei stanowiłoby pierwszy krok na drodze Sakaszwilego do pełni władzy? Dołączam to pytanie do poprzednich zadanych przez Edwarda.
Ja cały ten konflikt śledziłem tylko w mediach rosyjskich z tej Racji, że akurat tam byłem... Podsumowując - władzy w Rosji nie chodzi o Gruzję czy też o to jak zareaguje Europa, Świat (Rosja ma świetnych dyplomatów a to co zrobi UE ją nie bardzo interesuje ponieważ i tak wyjdzie z tego obronną ręką). Władza w Rosji pokazuje w kraju znów jesteśmy mocarstwem - nic nam nie zrobią - możemy wszystko!
A co do sankcji wobec Rosji itd... zastanówmy się kto by na tych sankcjach stracił! Rosja? nieee... Kto potrzebuje ropy i gazu? Nie dawanie kredytów Rosji? (Rosja ich już nie potrzebuje ma w końcu rosnące dochody z ropy i gazu) Czy CocaCola przestanie sprzedawać swoje produkty w Rosji? A firm jest wiele (np. w Rosji bardzo popularne są soki Tymbarku)... sankcje nałożone na Rosję to sankcje nałożone na UE i USA!
PostWysłany: Wto Wrz 02, 2008 10:01 pm tutajpocztematu:
Ja cały ten konflikt śledziłem tylko w mediach rosyjskich z tej Racji, że akurat tam byłem... Podsumowując - władzy w Rosji nie chodzi o Gruzję czy też o to jak zareaguje Europa, Świat (Rosja ma świetnych dyplomatów a to co zrobi UE ją nie bardzo interesuje ponieważ i tak wyjdzie z tego obronną ręką). Władza w Rosji pokazuje w kraju znów jesteśmy mocarstwem - nic nam nie zrobią - możemy wszystko!
A co do sankcji wobec Rosji itd... zastanówmy się kto by na tych sankcjach stracił! Rosja? nieee... Kto potrzebuje ropy i gazu? Nie dawanie kredytów Rosji? (Rosja ich już nie potrzebuje ma w końcu rosnące dochody z ropy i gazu) Czy CocaCola przestanie sprzedawać swoje produkty w Rosji? A firm jest wiele (np. w Rosji bardzo popularne są soki Tymbarku)... sankcje nałożone na Rosję to sankcje nałożone na UE i USA!
Anubis napisał/a:
Czy konflikt mógł być pretekstem do zmniejszenia wolności obywatelskich, co z kolei stanowiłoby pierwszy krok na drodze Sakaszwilego do pełni władzy?
Tomek zastanów się! O czym ty piszesz?
Anubis napisał/a:
specyfikę systemów politycznych państw byłego ZSRR
Litwa, Łotwa, Estonia...? A może Kazachstan o którym już kiedyś gadaliśmy! Każda z byłych republik ZSRR ma swoją specyfikę nie ma czegoś takiego jak specyfika systemów politycznych państw byłego ZSRR!
To co napisałem to moje prywatne wnioski wyciągnięte na podstawie informacji pochodzących z polskich mediów, gdyż nie mam dostępu do mediów rosyjskich. O rzekomym wprowadzeniu "Patriot Act" w Gruzji informowała jedna z ogólnopolskich stacji.
Twierdzisz że nie ma czegoś takiego jak specyfika systemów politycznych państw byłego ZSRR. Przyznaję Ci rację. Każde państwo ma swoją własną specyfikę jeśli chodzi o system polityczny. Przyznasz jednak że mimo wszytko reżimy wschodnioeuropejskie różnią się w zasadniczy sposób od reżimów zachodnich, choćby pod względem podejścia do prawa jak i podejścia do niektórych wolności politycznych.
Przyznasz jednak że mimo wszytko reżimy wschodnioeuropejskie różnią się w zasadniczy sposób od reżimów zachodnich, choćby pod względem podejścia do prawa jak i podejścia do niektórych wolności politycznych.
Zależy co rozumiemy pod pojęciem wschodnioeuropejskie... - sprecyzuj termin, bo jeżeli chodzi Ci o bliską zagranicę (termin używany w odniesieniu do Rosji) wyłączając państwa bałtyckie masz racje co do tego, że różnią się w zasadniczy sposób od reżimów zachodnich, choćby pod względem podejścia do prawa jak i podejścia do niektórych wolności politycznych. Jednak jeśli używasz tego terminu tak jak używa się choćby w podręczniku "Pamieda Wastocznaj Ewropy" to się mylisz!
Mówiąc o reżimach wschodnioeuropejskich miałem na myśli Państwa byłego ZSRR z wyłączeniem państw bałtyckich. Jeśli chodzi o termin podany w przytoczonym przez Ciebie podręczniku nie potrafię się do niego odnieść, gdyż nie czytałem tej pozycji.
Wojna niby się skończyła, ale ciągle mamy do czynienia z różnymi incydentami. Obserwatorzy mówią nawet o tym że Rosja z Gruzją nadal prowadzi tzw. cichą wojnę.
Wiadomością dnia było ostrzelanie konwoju w którym znajdował się odwiedzający Gruzję, prezydent Lech Kaczyński. Potem media zweryfikowały tą informację i okazało się iż padły jedynie strzały w bliskiej odległości od obu prezydentów.
Nie długo trzeba było czekać ażeby pojawiły się pierwsze analizy tego incydentu. Władze gruzińskie jednoznacznie oskarżyły Rosję. Polski prezydent również nie ma wątpliwości. Tymczasem pojawiają się głosy iż była to gruzińska prowokacja służb specjalnych.
Jak na to odpowiecie?
Dla mnie wygląda to jednak na prowokację. Rosja i tak już załatwiła sobie dużo w tym konflikcie, Gruzini zaczęli być postrzegani jako ci, którzy rozpoczęli konflikt. Taka teza zaczyna dominować na zachodzie. W tym kontekście zaatakowanie przez Rosjan wydaje się mało prawdopodobne, za dużo mogli stracić. Zyskiwałaby Gruzja - po pierwsze - Rosja zostaje przedstawiona jako państwo, które narusza suwerenność, któremu nie można wierzyć. Prezydent Gruzji bardo szuka poparcia na zachodzie - kto wie, czy właśnie takie wydarzenie nie miałoby sprawić ujęcia się za Gruzją. Ale coś mi to wygląda na grubymi nićmi szytą prowokację. Słyszano atakujących, a nikogo nie udało się złapać? Strzelali z tak bliska i chybili? A nasz prezydent to w otwartym samochodzie jechał, czy przez szybę słyszał rosyjski język?
1szymek1,
Wojna niby się skończyła, ale ciągle mamy do czynienia z różnymi incydentami. Obserwatorzy mówią nawet o tym że Rosja z Gruzją nadal prowadzi tzw. cichą wojnę.
A z taką tezą (założeniem?), to ja zgadzam się w pełni, bo jeśli chodzi o takowe poczynania Rosji, to w przypadku Gruzji nie jest to żadna nowość, a wręcz przeciwnie.
Myślę, że takie rzeczy dzieją się również jeszcze w Czeczenii czy w Afganistanie, gdzie Rosja pozostawiła wielu swoich wasali w charakterze prowokatorów, czy wręcz terrorystów.
Niestety, Rosja na politycznej arenie świata zajmuje jedno z czołowych miejsc, a to daje jej w wielu przypadkach niemal całkowitą bezkarność z której możnowładcy rosyjscy skrzętnie przy każdej okazji korzystają.
Słowem mówiąc - bogata część świata boi się Rosji - i tyle.
Edward,
Prezydent Gruzji bardo szuka poparcia na zachodzie - kto wie, czy właśnie takie wydarzenie nie miałoby sprawić ujęcia się za Gruzją. Ale coś mi to wygląda na grubymi nićmi szytą prowokację.
I to zaczyna być dla nas Polaków bardzo niebezpieczne.
Trzeba sobie powiedzieć wprost:
- czego by tam w świecie szukał czy nie-szukał prezydent Gruzji, nam aż tak daleko w ten konflikt wgryzać się niewolno!.
Ja rozumiem poparcie dla zagrożonej wolności i demokracji zaprzyjaźnionego narodu, ale bez przesady.
Tymczasem nasz prezydent do którego nadal mam wiele szacunku, zaczyna chyba nieco za mocno szarżować w kierunku Moskwy, a tam już niejeden mocarz połamał sobie tak zęby, jak i kości - a jeszcze przy okazji odmroził sobie to i owo, wlokąc za sobą Moskala do granic swojego kraju.
Jeśli więc, ponoć mamy zacząć niezłomnie wierzyć w to, że jeden "mocarz" w niedalekiej przeszłości wypędził nam - dla nas - za nas - przed nami...kilkanaście dywizji radzieckich, "zaproszonych" ponoć niegdyś przez nasz naród (z których to zaprosin armia CCCP korzystała ponad 50 lat)...to może niech ów drugi mocarz nie prowokuje tychże "wypędzonych" do ponownego przyjazdu, bo tym razem może naprawdę przestać być i śmiesznie i przyjacielsko.
Pozdrawiam.
Cała ta sprawa jest bardzo nie jasne. Dotarły do nas oczywiście sprzeczne komunikaty wzajemnie oskarżających się stron konfliktu. Nikt się przecież nie przyzna jak było naprawdę. Poza tym nie wydaje mi się ze jakakolwiek prawda w tym przypadku będzie istnieć. Przekaz jest jeden. To gruzińska prowokacja. Tak to zostanie przedstawione. Punkt widzenia mocarstwa jest ostateczny i nikt w świecie (może oprócz Polski) nie odważy się podważać tej „prawdy”. Rosja gra światu na nosie, który trzęsie się w swoich salonowych garniturach przed Kremlem.
Najgorsze jest to ze nawet w swoim rodzinnym kraju nasz prezydent nie ma sojuszników. Wręcz przeciwnie, podejrzewam ze wielu żałowało iż ten incydent zakończył się tak błaho. Przykładem niech będzie wypowiedź pana Bronisława Komorowskiego.
"Z trzydziestu metrów nie trafić w samochód - to trzeba ślepego snajpera".
1szymek1,
Najgorsze jest to ze nawet w swoim rodzinnym kraju nasz prezydent nie ma sojuszników. Wręcz przeciwnie, podejrzewam ze wielu żałowało iż ten incydent zakończył się tak błaho. Przykładem niech będzie wypowiedź pana Bronisława Komorowskiego.
"Z trzydziestu metrów nie trafić w samochód - to trzeba ślepego snajpera".
Dla mnie najgorsze jest przede wszystkim to, że w tym kraju naszego obecnego prezydenta może obrażać do woli nawet niepiśmienny dureń, niemający zielonego pojęcia o kim, i co mówi.
W zdecydowanej ilości przypadków są to efekty takiego nastawienia do prezydenta rządzącej opozycji, jaką "demonstruje" nam między innymi niejaki Bronisław Komorowski - marszałek Sejmu RP - zresztą.
Ale, nie jest on w tych wygadywanych przez niego złośliwościach na poziomie pospolitego parobka odosobniony.
Wystarczy też przysłuchać się takim ludziom jak: Stefan Niesiołowski, Zbigniew Chlebowski, Donald Tuski....i wielu innych z partii zwanej PO, aby zobaczyć, kto w chwili obecnej sprawuje tzw. "rządy" w naszym kraju i do czego właściwie dąży.
Żeby nie rozpisywać się za dużo, wystarczy zobaczyć, jak wygląda publiczne podsumowanie roczych rządów tych, którzy obiecywali swoim wyborcom niemal raj na ziemi.
Wreszcie - to już zaczyna być czymś w rodzaju politycznego standardu, że jeśli nasz prezydent mówi "tak", to opozycyjny rząd PO mówi niemal natychmiast "nie", a potem zaczyna się ten niekończący "sabat gadających głów", które zastanawiają się całymi godzinami na antenie różnych programów telewizyjnych - o co chodziło?... temu czy owemu, który znów obraził prezydenta.
Myślę też, że Moskwie potrzebny jest (i to szybko) nowy prezydent Polski.
Panowie z Kremla przez te wszystkie lata przyzwyczaili się już chyba do szlifowania klamek swoich kremlowskich apartamentów przez poprzedników prezydenta Kaczyńskiego, a ten jak na złość - mija Moskwę, do Gruzji, jeździ - no można się wściec - prawda?...
I na koniec coś o poczuciu humoru niektórych przeciwników naszego prezydenta.
Jeden z takowych opowiedział mi niedawno coś takiego, co wg niego miało być najnowszym dowcipem o Kaczyńskich, a leci to tak:
- Idzie sobie jedna, mała kaczka - patrzy...a z drugiej strony idzie druga...kaczka..też mała...
I to już jest koniec tego czegoś, co jest podobno najnowszym kawałem o Kaczyńskich ...
No to cóż...tego tam, ten, tego...no, ze-śmiałem się ze śmiechu ..jak pszczoła?...
P.S.
Naszemu prezydentowi Kaczyńskiemu zaleciłbym jedynie trochę więcej ostrożności w jego politycznych posunięciach - szczególnie w stosunku do Moskwy, która może nam zaszkodzić w każdej chwili.
Cenię zaś i cenił będę pana prezydenta Kaczyńskiego za jego postawę wobec naszych przeciwników jako przywódcy suwerennego państwa i jako wolnego Polaka - za to mu bardzo dziękuję.