wika
Bitwa ta, rozegrana 10 X 1410 między wojskami Zakonu a Polskimi rycerzami, jest dość ciekawa w kontekście wielkiej bitwy, która rozegrała się trzy miesiące wcześniej między Zakonem, jego gośćmi i sprzymierzeńcami a zjednoczonymi siłami Polski i Litwy. Po bitwie pod Grunwaldem Polska zyskała wiele, rozgromiła główne siły Zakonu i w pewnym sensie udowodniła gościom zakonu, że Litwa jest chrześcijańska, i że pomagając Krzyżakom nie stają się krzyżowcami, oraz zdobyła szansę na przejęcie głównej siedziby Zakonu. Jednocześnie, wizerunek Polski stracił, po bitwie na zachodnich dworach były głosy oburzenia zachowaniem wojsk litewskich, śmiercią stosunkowo dużej liczby rycerzy, a także straceniem części jeńców, początkowym złym potraktowaniem zwłok Wielkiego Mistrza i w końcu niefortunnym, choć w sumie mającym niewielkie znaczenie, zachowaniem Zbigniewa z Oleśnicy.
Bitwa pod Koronowem w swoim charakterze była absolutnym zaprzeczeniem Grunwaldu. Nie miała tak ogromnego znaczenia dla obu stron, dla tego też była zdecydowanie mniej krwawa, a także można było sobie pozwolić na niewykorzystanie wszelkich dostępnych środków. Stoczona między rycerzami i giermkami, była typowym przykładem honorowej bitwy rycerskiej, którą przerywano, by opatrzyć rannych, odpocząć i wymienić jeńców. Podczas zmagań pod Koronowem zrobiono dwie przerwy, podczas których strony nie tylko pozwoliły na wypełnienie "misji humanitarnej" ale wzajemnie częstowały się winem. O zwycięstwie zdecydowało przejęcie głównej chorągwi Krzyżaków, i gdy w ten symboliczny sposób szala zwycięstwa przechyliła się na polską stronę, nie usiłowano już bardziej pognębić przeciwników, a pokonanym rycerzom pozwolono uciec.
Co do bitwy pod Grunwaldem to kłóciłabym się o to, że Polska zyskała wiele. Na mocy pokoju w Toruniu Polska odzyskała tylko ziemię dobrzyńską, a Litwa Żmudź. Krzyżacy bezwzględnie przegrali tą bitwę, a jednak nie ponieśli większych strat terytorialnych, ziemię dobrzyńską zajęli dopiero w 1409 r. więc właściwie oddanie jej nie było dla nich stratą.
Owszem, jednak był to ostateczny wynik wojny,w której jak zwykle Polacy wykazali się walecznością i kompletną nieumiejętnością wykorzystania zwycięstw. Sama bitwa dała nam szansę osiągnięcia dużo większych korzyści - na wieść o klęsce Zakonu kolejne miasta i twierdze poddawały się bez walki, i gdyby udało się dotrzeć wcześniej do Malborka być może i ten zamek dałby się zdobyć od razu - Krzyżacy bowiem ponieśli klęskę militarną, ale również psychologiczną i organizacyjną. Przyzwyczajeni byli do silnego zaplecza gospodarczego na swojej ziemi, a kolejne miasta przechodziły na Polską stronę, oraz pomocy ze strony gości, którzy nagle ich opuścili, ponadto stracili Wielkiego Mistrza. Nie udało się zadać im ostatecznego ciosu w chwili największej słabości i dezorientacji, i dla tego traktat pokojowy był, jaki był, jednak to właśnie bitwa spowodowała tę słabość.
Zgadzam się. Jak się okazało polskie wojsko było świetne w otwartej walce w polu ale jeśli chodziło o zdobywanie miast z zamkami obronnymi (jakie stawiali Krzyżacy, był to ich model podboju kolejnych terenów) -nie potrafili temu podołać. Przeczytałam gdzieś niedawno, że Władysław Jagiełło zwlekał z pościgiem za resztą wojsk krzyżackich ponieważ nie chciał zbytniego wzrostu politycznego Polski. Jednak bardziej przemawia do mnie argument, że nie zdobycie Malborka spowodowane było brakiem umiejętności w walce oblężniczej. Traktat pokojowy byłby o wiele korzystniejszy dla Polski gdyby upadła ostoja Państwa krzyżackiego, jaką niewątpliwie był Malbork.
Bardzo ciekawa ta bitwa pod Koronowem. Mało się o niej wpsomina, a szkoda. Jeśli natomiast chodzi o wykorzystanie szans, to zgadzam się, że po Grunwaldzie zmarnotrawiono okazję. Ale zupełny upadek Zakonu Krzyżackeigo był chyba wtedy możliwy. To byłjednak zakon światowy. Już sama bitwa odbiła się echem, które nie zawsze było korzystne dla Polski, o czym wspomniała Złomiarz.
Rzeczywiście, bitwa pod Koronowem jest mało znana, a bardzo ciekawa, moża ją uznać za ostatnią wielką bitwę średniowiecznego rycerstwa. Prześcigano się tam w dowodach rycerskości i wprawy wojennej. Troche mniej honorowy był początek tej bitwy. Krzyżacy, żeby zaimponować gościom z Zachodu i "wystawić" im wroga, postanowili zwabić rycerstwo polskie w pułapkę, atakując niewielkimi oddziałami i pozorując ucieczkę. Na nieszczęście polski rycerz często służył w chorągwii jako konny strzelec, wielu więc posiadało kusze i robiło z nich użytek, zamiast uganiać sie za uciekającymi Krzyżakami - strzelali do nich z samostrzałów :) Podobno rycerze niemieccy prosili głównodowodzącego, by dał rozkaz do ataku pełnymi siłami, bo giną niehonorowo.
Przeczytałam gdzieś niedawno, że Władysław Jagiełło zwlekał z pościgiem za resztą wojsk krzyżackich ponieważ nie chciał zbytniego wzrostu politycznego Polski. Jednak bardziej przemawia do mnie argument, że nie zdobycie Malborka spowodowane było brakiem umiejętności w walce oblężniczej.
Mistrzami w zdobywaniu zamków nie byliśmy, lecz o zdobyciu Malborka nie zadecydował nasz brak umiejętności. To było po prostu spóźnienie wojsk Jagiełły. A spóźnienie wynikało z tego, że nie chciał za bardzo wzmacniać Korony.
Niemniej jednak ani Grunwald, ani Warna nie były bitwami rycerskimi (nie wiem, czy to oficjalnie przyjęte określenie, ale operuje nim sporo ludzi, więc mam nadzieję, że jest powszechnie rozumiane), tak więc nie ma czego porównywać.
Fakt, że nad takimi bitwami jak ta koronowska zaczęły przeważać walki z użyciem nowych rodzajów broni i formacji wojskowych, świadczy o smutnym fakcie przemijania średniowiecza. Proces ten, jeśli chodzi o militarną stronę kultury, rozpoczął się gdzieś w okolicach bitwy pod Crecy, został przyspieszony przez Husytów, i choć resztki warstwy rycerskiej przetrwały jeszcze do XVIII wieku, tak naprawdę nie można było już wtedy ich nazwać "tymi, którzy walczą".
Niemniej jednak ani Grunwald, ani Warna nie były bitwami rycerskimi
Jednak są one bitwami średniowiecznymi, a także jeśli chodzi o rozmiary, to są dużo większe od Koronowa.
Hm... Tak żeby co nieco rozkręcić dyskuję... Czy wg Was bitwa pod Koronowem zmieniła losy Wielkiej Wojny? Czy w razie polskiej klęski, Krzyżacy wyciągnęliby z pokoju jakieś korzyści?
Wg mnie tak. Akurat wtedy Krzyżacy byli w natarciu. Co prawda, było ich dużo mniej niż w lipcu 1410 r. jednak było ich więcej od Polaków, którzy zresztą bronili się sami. W obliczu polskiej klęski Krzyżacy najechaliby polskie ziemie i może utracilibyśmy... choćby ziemię dobrzyńską.
Z tym zdobywaniem zamków i grodów przez Polaków to bym się nie zgodził. Dlaczego? Weźmy przykład Nowego Miasta, które padło 13 lipca 1410 po zaledwie godzinnym szturmie, padło miasto i zamek. Inna sprawa że bezmyślnie zostało podpalone...
Co do oblężenia Malborka. Co to za oblężenie jeśli nie blokuje się dostępu statkom wpływającym na nabrzeże zamkowe albo nie przypuszcza się ani jednego szturmu. z drugiej strony Malbork był najpotężniejszą fortecą na ziemiach Zakonu, niemożliwy do zdobycia przy ówczesnych środkach, jeszcze w XVIIw Malbork długo bronił się przed Szwedami przy bardzo niewielkich przebudowach w stosunku do XIV-XV wiecznej struktury zamku. Druga sprawa w XV wieku dostęp do zamku był utrudniony przez otaczające go bagna... skądś się wzięło powiedzenie "Ex luto Marienburg".
Czy wg Was bitwa pod Koronowem zmieniła losy Wielkiej Wojny?
Na pewno przyśpieszyła zawarcie pokoju toruńskiego. W razie porażki wojna rozgorzało by jeszcze na długo. Polskie siły cały czas malały, Krzyżacy wręcz przeciwnie, ich wielkość rosła z dnia na dzień.Złomiarz, wspomniał o czynniku psychologicznym i poddawaniu się miast, i ma rację, bo Polacy by nigdy by ich nie zdobyli, chyba przypadkiem.
Nie jestem przekonany, czy gdybyśmy byli bardziej konsekwentni i umiejętniej to wtedy rozgrywali (to znaczy nie my a nasi ówcześni władcy i rządzący) to Zakon by został rozgromiony. Zakon był wtedy wielka potęgą a do tego taką organizacją ogólnoświatową (w tamtym "świecie").
Zakon był wtedy wielka potęgą a do tego taką organizacją ogólnoświatową (w tamtym "świecie").
Wydaje mi się, że to opinia nieco przesadzona. Siła Zakonu (ponad siłę normalnego państwa) opierała się na poparciu ówczesnych potęg: cesarza i papieża. Tymczasem ani cesarz ani papież tak naprawdę nie mogli Zakonowi pomóc. Mogli zdobyć się na akcję dyplomatyczną (i to był ich chyba jedyny atut), ale na pewno nie wsparliby zakonników militarnie. Cesarz miał własne problemy, a papież w 1410 roku nie byłby w stanie zebrać krucjaty przeciw Polsce i Litwie. Pod Grunwaldem zebrali się "goście", którzy nie walczyli raczej na śmierć i życie. Natomiast pod Koronowem rozbito m.in. posiłki dla Krzyżaków idące z terenu Cesarstwa. Jako, że Polacy byli dwukrotnie słabsi, świadczy to o jakości krzyżackich "rezerw" i "uzupełnień".
To jest to, co pisałem wcześniej: papieżowi wystarczyło zagrozić zaprzestaniem płatności w ramach Świętopietrza, a cesarzem nie warto było się przejmować. Miał dość własnych problemów, żeby jeszcze pakować się w cudze.