wika
Niestety ale jestem wychowany w dobie komercyjnej i nie bardzo wiem jak to naprawdę powinno wyglądać :?
Dlatego będę wdzięczny jeżeli razem zbierzemy informacje jak to było z obchodzeniem tych świąt na terenie Polski.
Na początek utozsamiana jednoznacznie ze świętami choinka - okazuje się, że drzewka te przywędrowały do nas z Niemiec dopiero podczas zaborów. Czy wiecie co było używane wcześniej do składania prezentów? Może tak jak w Wielkiej Brytani prezenty wkładano do skarpety?
Bardzo dobry temat - dziękuję.
Ja jako góral zostałem wychowany według starych tradycji chrześcijańskich.
Tu w górach święta Bożego Narodzenia mają swój wymiar i oprawę.
Jednak (co wstyd przyznać) niewiele wiem o historii tych świąt.
Liczę tu więc na Szanownego Edwarda, on z pewnością posiada potężną wiedzę w tej materii.
Pozdrawiam.
Czas Bożego Narodzenia wiązał się przede wszystkim z kolędowaniem. Kolędnicy chodzili zasadniczo wieczorem, do kolędowania nie dopuszczano kobiet. Chodzili w grupach, robiąc przy tym dużo szumu. Kolędnicy nawiedzali wszystkie domy, życzyli dobrego roku w domu i na roli, a ich trud był wynagradzany darem. Tym życzeniom przypisywano szczególną rolę – była w nich zawarta wiara w skuteczność dobrego słowa. Kolędnicy byli zwiastunami bogactwa, szczęścia, pomyślności w nadchodzącym roku, dlatego przyjmowano ich życzliwie i goszczono. Częstowani byli ciastem, z których pierwsze miejsce zajmował kołacz. Ten zwyczaj goszczenia był jednak związany ze zwyczajem starszym, jeszcze pogańskim, jak zresztą wiele bożonarodzeniowych zwyczajów. Wierzono bowiem, że obdarzając pokarmem gości (kolędników), zwierzęta, a także dusze zmarłych, można sobie zapewnić bezpieczeństwo, a przynajmniej zneutralizować niebezpieczeństwo grożące człowiekowi w godzinie śmierci. Twierdzono, że ten, kto w wieczór wigilijny nie obdaruje innych, niechybnie umrze w ciągu roku albo straci majątek.
Wieczerza wigilijna rozpoczynała świętowanie Bożego Narodzenia. Poprzedzał ją post. W czasie wigilijnej wieczerzy zanikały różnice stanowe, gospodarze zasiadali ze służbą do jednego stołu, bogaci obdarowywali biedaków prezentami. Służba mogła dość swobodnie zachowywać się wobec panów.
Wierzono, że na wigilię schodzą dusze zmarłych przodków – dzielono się ze zmarłymi żywnością, ciepłem i światłem – dlatego rozpalano ogniska przed domem, a w domostwach świece. W ten sposób zapewniano domowi przychylność zmarłych.
Wieczerzę wigilijną zaczynano wraz z ukazaniem się pierwsze gwiazdy. W roku izby jadalnej nie stawiano choinki, lecz snop zboża, a pod obrus ścielono siano. Był to zwyczaj pogański, ale nadano mu chrześcijańską oprawę – miał upamiętniać złożenie Jezusa na sianie.
Wigilii towarzyszyły wróżby, co być może dziś dziwi. Próbowano jednak w tę noc odkryć przyszłość. Jak wróżono? Z oddechu na mrozie. Gdy wydmuchiwane powietrze opadało w dół, zapowiadało śmierć w nadchodzącym roku. Noc wigilijna była nocą magii. Dlatego niektórzy przez cały wieczór trzymali rękę w sakiewce, bo miało to zapewnić pomnożenie majątku. Podobne znaczenie miało wyłożenie pieniędzy na stół. Z układu pestek w rozkrojonych owocach wróżono szczęście lub nieszczęście.
W Wigilię nie wolno było się kłócić, bić czy przeklinać. Źle rozpoczęty rok był złą wróżbą na najbliższe miesiące. Ale nie wolno było także wynosić czy pożyczać niczego z domu, bo zapowiadało to nieszczęście. Do tego stopnia ten zakaz był przestrzegany, że nawet ognia nie chciano użyczyć, jeżeli u kogo zagasł.
Ciekawym też zwyczajem Bożego Narodzenia był kult wilka, znany nie tylko w Polsce, ale i w innych częściach Europy. Może stąd w Kwiatkach św. Franciszka opowieść o wilku z Gubbio? Otóż wołano wilka do wieczerzy. W ten sposób miano go obłaskawić. Wilk był symbolem złych mocy, stąd starano się przed nimi uchronić, obłaskawiając wilka. Stąd też w niektórych rejonach niektórzy kolędowali poprzebierani za wilki, czy inne drapieżniki. Można wzmianki o chodzeniu z wilkiem u Reja spotkać.
Ciekawą także zabawą Bożego Narodzenia była gra w kostki, w której wróżono pomyślność lub nieszczęście w nadchodzącym roku.