ďťż

wika

Jak wiadomo, klimat na naszej planecie zmieniał się cyklicznie w całych jej dziejach i drobne zmiany nie są niczym niepokojącym, a przyroda od zawsze jakoś się do nich dostosowywała. Ciężkimi czasami zawsze były zlodowacenia, jednak dziś pojawia się zupełnie nowe zagrożenie - temperatura nie za niska, lecz za wyskoka.
Cykliczność zmian jest znana od dawna, jednak gdy dokonano analizy warunków i okresów, po jakich następowało ochłodzenie, okazało się, że zlodowacenie powinno wypaść mniej więcej teraz. Każdy smażący się w lecie w autobusie widzi, że żadne zlodowacenie nie nadeszło. Dokonano wręcz dwóch symulacji zmian klimatycznych w przeszłych oraz najbliższych dziesięcioleciach - jednej z uwzględnieniem emisji antropogenicznej CO2 oraz drugiej bez. Okazało się, iż doświadczalna krzywa temperatury niemal idealnie odpowiada krzywej uzyskanej w pierwszej symulacji.
Wiemy już, że klimat się ociepla i wiemy, dlaczego. Pozostaje pytanie, co w tym właściwie złego. Otóż prognozy przewidują wzrost średniej globalnej temperatury o 5-6 stopni do 2040 roku. Problem polega na tym,że już jest bardzo ciepło i gdy średnia globalna temperatura wzrośnie o 2stopnie, będzie tak gorąco, jak jeszcze nigdy. Żadne doświadczenia, żadne wykopaliska ani symulacje nie pozwalają nam przewidzieć, co dokładnie się wtedy stanie. Czasy po tym wzroście temperatury są nazywane terra incognita.
Topnienie lodowców i czapy lodowej na biegunach to kolejny problem. Teraz połacie lodu po pierwsze działają jak lustra odbijając sporą część promieniowania słonecznego, a po drugie ich topnienie absorbuje ogromną ilość energii (ciepło topnienia lodu, czyli ilość energii potrzebna do zmiany stanu skupienia bez podniesienia temperatury jest dość wysokie). Gdy stopnieją, ocieplanie gwałtownie przyspieszy.
Polskie media są bardzo niechętne idei ocieplenia a nasze środowiska naukowe notorycznie lekceważą tę kwestię czy wręcz atakują osoby próbujące mówić o problemie, dlatego wielu z nas nie wierzy w ocieplenie, jednak w pozostałych europejskich krajach problem nie jest lekceważony, a prezentowane dane są wiarygodne i bardzo niepokojące.
Wszelkim sceptykom chciałabym jeszcze zadedykować cytat z pewnego wykładowcy: "Przyroda na pewno poradzi sobie z ociepleniem i życie nie zniknie z planety, jednak z pewnością wiele gatunków wyginie. Problem polega na tym, by na tej liście nie znalazł się nasz gatunek."

P.S. - dyskusja o klimacie wywiązała się w temacie o UFO, dlatego Cnivie zapodaję wiadomość - zlodowacenie nie ma nic wspólnego z przebiegunowaniem, na cykl małych i dużych zlodowaceń nakłada się zjawisko precesji oraz zmiany orbity ziemskiej.


Zmiana orbity ziemskiej następuje zaś gdy jest przebiegunowanie Ziemi.Czyli jednak ma to ze sobą związek.
Nie wiem, skąd wziąłeś tę informację, ale prosta matematyka raczej jej przeczy- cykl zman orbity jest znacznie dłuższy niż zmian biegunowości, ponadto zmiana orbity nie jest zjawiskiem tak gwałtownym i znacznie bardziej regularnym.
Skąd wiadomo że zmiana orbity nie jest zjawiskiem tak gwałtownym i znacznie bardziej regularnym?


Bo gdyby Ziemia co 2 mln lat robiła "hop" i odskakiwała od Słońca o parę milionów kilometrów dawno nie byłoby życia na naszej planecie. Ponadto nie ma czynnika mogącego zmieniać orbitę na zasadzie "włącz-wyłącz". Po prostu co roku orbita jest coraz bardziej jajowata aż dojdzie do maksymalnego wychylenia, potem znowu robi się coraz bardziej kolista, i znowu, tak co 2,5 mln lat.
Na razie globalne ocieplenie w moim mieście stoi pod znakiem zapytania, raz jest 5 stopni, raz 20 - nie wiem od czego to zależy. Według globalnego ocieplenia powinno być chyba albo coraz cieplej, albo stała temperatura. Ponoć skutki globalnego ocieplenia już teraz są widoczne, ja tego nie odczuwam
Tak naprawdę najgroźniejszy jest nawet niewielki wzrost globalnej rocznej średniej temperatur (czyli wszystkich temperatur notowanych wszędzie przez cały rok). Szacuje się, że nasza Ziemia jest w stanie jeszcze znieść bez wielkich anomalii wzrost o około 1-2 stopnie Celsjusza. Średnia globalna temperatura jest ważna ze względu na procesy ekologiczne zachodzące w skali globu, takie jak cykle pierwiastków, obieg wody i inne tego typu zjawiska, które są bardzo czułe na zmiany temperatury. Dodatkowo zaburzenie wypracowanej teraz równowagi może mieć różne skutki w różnych regionach. Dla środkowej Afryki globalne ocieplenie ma skutkować przede wszystkim pustynnieniem, dla innych regionów bądź to hipersztormami, jakie mogliśmy już zaobserwować, suszami lub anormalnymi ulewami a nawet - paradoksalnie - bardzo ostrymi zimami. Przede wszystkim jednak lękiem napawa możliwa reakcja wielu ekosystemów, które są dziś na tyle poszatkowane i podzielone nieprzekraczalnymi dla roślin i zwierząt barierami, że jeśli warunki zmienią się na tyle, że dane miejsce nie będzie się nadawało do zamieszkania dla danego gatunku, nie będzie on miał możliwości emigracji w poszukiwaniu innego stanowiska.
W tych dniach odbywa się w Poznaniu szczyt klimatyczny. Niestety, śledząc wydarzenia, można dojść do wniosku, że bardzo ważne kwestie są nadinterpretowane i stają się zamiast nauką swoistą ideologią, w dużej mierze wymierzonej przeciwko człowiekowi. Bo jak inaczej rozumieć hasło: "świat ma raka, a tym rakiem jest człowiek"? Czy to nie próba wywołania w ludziach wielkiego poczucia winy? A może chodzi o poczucie zagrożenia, by łatwiej manipulować człowiekiem? W kontekście ekologii to wprost odniesienie do produkcji CO2 przez człowieka. A przecież w ponad 99% CO2 obecne w przyrodzie, to wynik naturalnych procesów zachodzących w przyrodzie - działanie człowieka to zaledwie 1% emisji.
Czy zatem pod płaszczem bardzo modnych i często słusznych haseł dotyczących ochrony przyrody nie przemyca się haseł, które są wymierzone wprost w człowieka? Bo przecież, jeżeli to człowiek i jego działanie, a także ilość ludzi zamieszkujących planetę są skutkiem ocieplenia, to czyż najprostszym rozwiązaniem nie jest ograniczanie liczby urodzin - jakoś tak bardzo to pobrzmiewa "kulturą śmierci".
Cóż, w wyzbytym i wyzbywającym się religii świecie zachodnim, pustkę trzeba czymś załatać. I jakąś formą religii staje się ekoideologia. Nie zawsze jednak służy ona dobru człowieka, a niektóre poglądy wprost godzą w dobro człowieka. A manipulacja ludzkimi umysłami zaczyna się bardzo wcześnie - już w przedszkolach i szkołach wytwarza się poczucie strachu, zagrożenia, lęku - wystarczy zajrzeć do ulotek, jakie otrzymywały dzieci w Poznaniu.
Jestem jak najdalsza od takiej interpretacji zaobserwowanego problemu i doszukiwania się w nim proaborcyjnej ideologii. Rzeczywiście, wiele z haseł promujących tak zwany ekologiczny tryb życia ma niewiele wspólnego z działaniami mogącymi faktycznie wpłynąć na stan środowiska, jednak słuszne jest zwracanie uwagi na jeden zasadniczy problem - jeśli nie przestaniemy działać tak, jak działamy, za sto lat na Ziemi nie będzie się dało żyć, chodzi więc nie o liczbę ludności, lecz o działania tychże ludzi. Uświadamianie tych faktów społeczeństwu drastycznymi hasłami ma tylko jedną przyczynę - ludzie po prostu lubią drastyczne hasła. Tak zwane masy nie dadzą się przekonać rzetelnie zestawionymi danymi ani modelami matematycznymi pozwalającymi przewidzieć kilkustopniowe zmiany średniej temperatury globalnej, trzeba do nich przemawiać w sposób, który niektórym może wydawać się niepoważny lub nawet niesmaczny.
Samo zresztą sprowadzanie problemów ekologii do Europy jest nieco na wyrost - Europa jest tym, kto organizuje akcje międzynarodowe a nie tym, kto najbardziej zanieczyszcza. Owszem, do niedawna Niemcy i Wielka Brytania radziły sobie z emitowaniem wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń całkiem nieźle, lecz w ostatnich latach oddały palmę pierwszeństwa takim krajom jak USA, Chiny i duże kraje rozwijające się - tam jako żywo na brak potomstwa nikt nie narzeka.
Ponadto samo podejrzenie, że w Europie promowane jest ograniczanie rozrodu także nie jest słuszne. Przecież kolejną akcją mediów jest uświadamianie mieszkańcom krajów rozwiniętych, że powoli giną - w niewielu państwach współczynnik przyrostu naturalnego jest dodatni i co po niektóre gazety rozwijają już przed nami wizję Europy roku 2100 zamieszkałej przez samych Afrykanów i Hindusów. To prawda, że tak zwane "świadome rodzicielstwo" sprawia, że rozród jest ostatnią rzeczą, której pragną żyjący wygodnie i dobrze zarabiający Europejczycy, jednak problem ten znalazł zrozumienie i tak zwana "góra" daleka jest od popierania bezdzietności.

Co do emisji CO2 nie wiem, skąd takie dane ponieważ podawane w raportach wielkości są nieco inne, wiem natomiast, że Polska jest znana w Europie ze swej wyjątkowej oporności na problemy związane z globalnym ociepleniem. Jeśli więc takie zestawienie pochodziło z polskiego czasopisma a tym bardziej jeśli była to gazeta codzienna lub inne popularne pismo absolutnie nie należy takim danym wierzyć.

Pragnę jeszcze nadmienić, że sama emisja CO2 nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na stężenie tego gazu w atmosferze. Dwutlenek węgla podlega obiegowi jak wiele substancji w naturze. Jest asymilowany przez rośliny a zawarty w nim węgiel jest redukowany do postaci składnika wielocukrów. Także oceany posiadają zdolność pochłaniania dwutlenku węgla gdyż jak większość gazów po prostu rozpuszcza się on w wodzie. I teraz ciekawa uwaga - redukcja obszarów zalesionych sprawia, że coraz mniej drzew wychwytuje CO2 z atmosfery. Dodatkowo wskutek podnoszenia temperatury wód w oceanach zmniejsza się rozpuszczalność gazów w wodzie,tak więc nasze działania podnoszą stężenie tego gazu cieplarnianego w atmosferze nie tylko poprzez jego emisję, ale także poprzez zmniejszenie jego wychwytu przez ekosystemy. I niestety wygląda na to, że jest to dodatnie sprzężenie zwrotne.

Wszelkim sceptykom chciałabym jeszcze zadedykować cytat z pewnego wykładowcy: "Przyroda na pewno poradzi sobie z ociepleniem i życie nie zniknie z planety, jednak z pewnością wiele gatunków wyginie. Problem polega na tym, by na tej liście nie znalazł się nasz gatunek."

Zgadzam się z autorem cytatu. Co zaś do samego człowieka..
Świat pochłonięty jest eksploatacją surowców naturalnych i czyni spustoszenie wszędzie tam, gdzie to możliwe, przez swoją zachłanność grabiąc do dna. Niestety ingerencja człowieka wyrządza ogromne straty. Bez litości i opamiętania , chciwy człowiek jest już zagrożeniem dla samego siebie..
Ceniony fotograf Edward Burtynsky uwiecznił na swych zdjęciach wszystkie cywilizacyjne okropności. Warto obejrzeć jego prace, dają do myślenia.
http://wiadomosci.onet.pl..._w_uk,item.html

Czyżby szydło wychodziło z worka szybciej, niż można było przypuścić ?
Hakerzy udowadaniają, że "globalne ocieplenie" (które jak na razie pozostaje teorią - część naukowców twierdzi, że nic takiego nie ma, ew., że już się zakończyło) to najprawdopodobniej efekt fałszowania danych.
Wychodzi na to, że cała polityka "antyociepleniowa" to po prostu metoda na zdarcie miliardów ze społeczeństw rozwiniętych (czyli głównie europejskich, bo Jankesi mają sprawę w głębokim poważaniu).
Czy właśnie krachem kończy się skok na naszą kasę, czy też może sprawa zostanie przykryta i ogłupiałe społeczeństa dalej będą płacić za "walkę z ociepleniem" ?
Ja tu widzę gigantyczny przekręt.
Zawsze jak słyszę o globalnym ociepleniu to od razu przypominają mi się wspomnienia mojej matki z okresu jej dzieciństwa - tęgie mrozy, zaspy śniegu sięgające do parapetów, zima od listopada do marca (ale Bałtyk wtedy nie zamarzał ), upalne, gorące lata. Nie ma porównania z tym, co jest teraz - zimy z reguły są łagodne (temperatura rzadko spada poniżej -20 st. i jeszcze rzadziej utrzymuje się na tym poziomie przez dłuższy okres czasu), niemniej jednak opady śniegu jak zwykle potrafią zaskoczyć drogowców, upały zaczynają się już w czerwcu, a miesiące wakacyjne są w większości pochmurne i deszczowe. Gdzieś tam w świecie topnieją lodowce - pokrywa lodowa Arktyki topnieje w zastraszającym tempie co można zaobserwować po zmniejszaniu przestrzeni życiowych miejscowych zwierząt, przede wszystkim zaś niedźwiedzi polarnych (polecam poczytać sobie o dramatycznej sytuacji misiów). Nie mam wątpliwości, że globalne ocieplenie nie jest żadnym oszustwem, ale faktem z którym należy się zmierzyć i z którym trzeba coś szybko zrobić, ale z drugiej strony jestem w stanie uwierzyć w te doniesienia o oszustwie. Tak jak pisałam - globalne ocieplenie jest, ale może nie na taką skalę na jaką próbuje nam się wmówić i sprzedać.


Zawsze jak słyszę o globalnym ociepleniu to od razu przypominają mi się wspomnienia mojej matki z okresu jej dzieciństwa - tęgie mrozy, zaspy śniegu sięgające do parapetów, zima od listopada do marca (ale Bałtyk wtedy nie zamarzał ), upalne, gorące lata. Nie ma porównania z tym, co jest teraz - zimy z reguły są łagodne (temperatura rzadko spada poniżej -20 st. i jeszcze rzadziej utrzymuje się na tym poziomie przez dłuższy okres czasu),

No i to się zgadza. Ale odróżnijmy zwykłe cykle zmiany klimatu (we wczesnym "polskim" średniowieczu w Małopolsce hodowano morele, Długosz z kolei pisał o całkowicie wyschniętych rzekach; z kolei w XVII stuleciu po Bałtyku jeździło się saniami; okres chyba od XVI do XVIII wieku to spory spadek temperatur) od próby wmówienia światu, że to człowiek jest odpowiedzialny za normalne wachnięcia. Jak dla mnie dzisiaj mamy do czynienia z ordynarną próbą skręcenia miliardów dolarów od ogłupiałych społeczeństw. Miliardów, które oczywiście trafią do rąk polityków i "organizacji ekologicznych" na "walkę z ociepleniem". Choć słuszniej byłoby napisać - na walkę z klimatem jako takim.
I tak na zdrowy rozum: czym dzisiejsze praktyki różnią się od tych, w ramach których egipscy kapłani wmawiali wiernemu ludowi, że zaćmienia Księżyca to gniew bogów i tylko oni mogą go odwrócić ?
Na szczęście dla kapłanów, wtedy nie było hakerów
Morele? Przecież one normalnie rosną w klimacie umiarkowanym. Ręki za to nie dam, ale czy to nie chodziło czasem o coś innego, jakieś winorośla na przykład?

Mimo wszystko tego co się teraz dzieje nie nazwałabym "normalnym wachnięciem", bo nie mieści się ono w normie - zmiany są zbyt szybkie, gwałtowne i daleko idące.


Morele? Przecież one normalnie rosną w klimacie umiarkowanym. Ręki za to nie dam, ale czy to nie chodziło czasem o coś innego, jakieś winorośla na przykład?

Winorośl to na pewno (obecnie na południu kraju powolutku, powolutku zaczynają się pojawiać malutkie winnice, ale podobno i tak jest jeszcze za zimno, żeby można było się w to bawić na serio), natomiast tak mi się właśnie kołacze po głowie, że jeszcze jakieś większe "południowe" owocki były uprawiane...

Morele mi się kojarzą z jedynym owcem, które przyniosły krucjaty Patrzyłam na necie co tam w średniowieczu uprawiali w Polsce i zamiast moreli znalazłam brzoskwinie, ale co to za różnica i jakie to ma w ogóle znaczenie, o ile je ma, dla kwestii globalnego ocieplenia w XXI w.?


Morele mi się kojarzą z jedynym owcem, które przyniosły krucjaty Patrzyłam na necie co tam w średniowieczu uprawiali w Polsce i zamiast moreli znalazłam brzoskwinie, ale co to za różnica i jakie to ma w ogóle znaczenie, o ile je ma, dla kwestii globalnego ocieplenia w XXI w.?

Bardzo możliwe, że to jednak brzoskwinia.
A idzie o to, że:
1. Zmiany klimatyczne w okresach, kiedy nie było przemysłu są poświadczone.
2. Nie wiemy natomiast z jaką szybkością zachodziły.

W tej sytuacji możemy jedynie spekulować, czy te dzisiejsze są naturalne, czy nie. Ja obstawiam pierwszą opcję i nie akceptuję sytuacji, w której bez wyraźnych, niepodważalnych dowodów ładuje się ciężką kasę w czyjeś niesprawdzone pomysły, hipotezy i teorie. Zwłaszcza, że druga strona środowiska naukowego jest spychana na margines i nie daje im się publicznie wyłożyć swoich racji. Tylko jedynie słuszna teoria o "globalnym ociepleniu" i ludzkiej za nie odpowiedzialności.
P.S. Dlatego właśnie sądzę, że to perfidny skok na kasę.
Co do globalnego ocieplenia jestem zdania ze to zwykły pic na wodę. Klimat samoistnie zmienia się na przestrzeni setek lat i być może teraz (precyzyjnie byłoby powiedzieć na przestrzeni minionego wieku) jesteśmy świadkami takich przekształceń…
Na świecie zapanowała moda na walkę z globalnym ociepleniem co czasami zakrawa na terror wobec niektórych państw którym narzuca się konieczność nie przekroczenia konkretnej liczby emisji CO2.
Kompletnym absurdem jest także ostatnia dyrektywa UE która ograniczyć ma w zamyśle używania zwykłych żarówek żarowych na rzecz promocji tzw. żarówek energooszczędnych – których sama produkcja czy recycling jest bardziej kłopotliwy dla środowiska.

1. Zmiany klimatyczne w okresach, kiedy nie było przemysłu są poświadczone.
2. Nie wiemy natomiast z jaką szybkością zachodziły.


3. Można jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że zjawiska te zostały przyspieszone przez przemysł, który zadziałał w tym systemie na zasadzie katalizatora

Nigdy w życiu nie uwierzę, że te tony CO2 pompowane co roku do atmosfery, freony i inne paskudztwa pozostają bez wpływu na środowisko.


Nigdy w życiu nie uwierzę, że te tony CO2 pompowane co roku do atmosfery, freony i inne paskudztwa pozostają bez wpływu na środowisko. Myślę ze trzeba odróżnić tutaj dwie kwestię a mianowicie globalne ocieplenie od zanieczyszczenia śdrowiska. Z tym drugim nikt nie polemizuje i kazdy ma świadomość z czego biorą się chociażby kwaśnie deszcze.
Ale dlaczego odróżnić? Dla mnie to się akurat łączy - globalne ocieplenie jest skutkiem zanieczyszczenie środowiska, ale możemy polemizować

Nigdy w życiu nie uwierzę, że te tony CO2 pompowane co roku do atmosfery, freony i inne paskudztwa pozostają bez wpływu na środowisko.

No dobra. Za czasów mojej młodości ( ), tzn jakieś 10-15 lat temu co rusz straszono dziurą ozonową. Człowiek miał ją powiększać do niebotycznych wymiarów, cała ochrona przed promieniowaniem miała wyparować. Jako wroga nr 1 wskazano freon. Zaczęto wymieniać na gwałt lodówki, itp. Okazuje się, że na dziurę ozonową duży wpływ ma ilość emitowanego chloru. I co się okazało ?

"...Straszenie efektem cieplarnianym jest równie bałamutne jak straszenie dziurą ozonową. Powoduje ją głównie chlor, ale wcale nie ten powstający wskutek działalności człowieka. Człowiek wypuszcza do atmosfery około miliona ton czystego chloru rocznie, z wulkanów pochodzi ponad 35 mln ton czystego chloru, a z parowania oceanów - około pół miliarda ton. Czy wcześniej oceany nie parowały, a wulkany nie wybuchały?..."

Tymczasem dziura podobno samoczynnie się zmniejsza.

Tutaj jest link do całego artykułu:

http://www.wprost.pl/ar/?O=107676&pg=0

Naprawdę wierzycie, że człowiek jest w stanie podskoczyć naturze ?
Oczywiście. Zanieczyszczamy środowisko i należy z tym walczyć. Ale przesada w drugą stronę jest tak samo szkodliwa.


No dobra. Za czasów mojej młodości ( ), tzn jakieś 10-15 lat temu co rusz straszono dziurą ozonową.

To nie było tak strasznie dawno, bo ja też wtedy byłam młoda


Elahgabal ja absolutnie nie mam zamiaru tutaj podważać tego co tutaj wrzucasz, no ale kurczę - w tekście pojawia się masa danych, nie ma żadnych odnośników ani przypisów skąd zostały zaczerpnięte - ja wiem, że to nie artykuł naukowy, no ale skąd mam wiedzieć, że to nie zostało wzięte z kosmosu?

Nikt poza autorami nie wie, czy to z kosmosu, czy z twardego gruntu.
Chodzi o to, że pomysły, opinie i nawet dane są różne. Natomiast dzisiaj wpycha się na siłę jedynie słuszną teorię.


Chodzi o to, że pomysły, opinie i nawet dane są różne. Natomiast dzisiaj wpycha się na siłę jedynie słuszną teorię.

No właśnie, dlatego trzeba zbierać dane, analizować, porównywać i wyciągać wnioski, trzeba poznawać świat empirycznie jak Arystoteles Świat jest nastawiony na konsumpcję, bez zastanowienia kupuje to, co mu się zaserwuje w ładnym opakowaniu albo jak się go ładnie postraszy. Tak jest właściwie ze wszystkim.

Niedawno czytając "Wojnę Hannibala" Kęćka trafiłem na jedną z zalet globalnego ocieplenia - pisze on w jednym miejscu, że topnieją już lodowce w Alpach i niedługo być może spod któregoś z nich wyłoni się jakaś postać zamrożonego wojownika Hannibala i będzie można w końcu ustalić, jak on te słonie przeprawił przez Alpy i którędy. I szereg innych, podobnych przypadków - przez analogię
Tak trochę nie w temacie będzie, ale o sądzisz Raleen o Kęcieku? Ja czytałam tylko jego "Starożytność wyklętą" i po tej lekturze nie mogę powiedzieć bym darzyła autora sympatią

Niewątpliwie jest tendencyjny na stronę Kartaginy - te jego wywody o tym jaki świat byłby piękny gdyby to Kartagina wygrała II wojnę punicką są aż nazbyt wyraźnym tego dowodem. Z drugiej strony, ma bardzo barwny styl, dzięki czemu wiele można mu wybaczyć. Trzeba brać na niego pewną poprawkę i wtedy jest w miarę ok. Jeśli o mnie chodzi, starożytność nie jest epoką, którą bym się jakoś szczególniej interesował, poza wycinkami, często nie posiadam też wiedzy by weryfikować różne szczegóły i dlatego nie wdaję się w to. Przez to mi wystarcza. Jeśli natomiast kogoś te szczegóły interesują czy chce wchodzić w niuanse, zapewne autor ten będzie dla niego bardziej kłopotliwy. Czyli odbiór dużo zależy jeszcze od tego kto czyta.
To, że Kęciek jest kartaginofilem to wiem, bo zdążyłam się już o tym naczytać i nie przeszkadzają mi te jego wywody, ale drażni mnie, że wszystkie inne nacje przedstawia w niekorzystnym świetle i w ogóle

No, ale żeby nie było OT to wrócę do głównego wątku i dokonam drobnej zmiany kosmetycznej: z tymi żarówkami to jest jakaś heca - rząd wykupił ich 300 tyś. i ma rozdawać rodakom Niestety nie wiem jakie kryteria trzeba spełnić żeby zasłużyć na taki prezent Poza tym mamy sprzedać część swoich limitów na emisję CO2 dla Hiszpanii i Irlandii (ciekawe za co ona chce je kupić ), bo zamiast 6% zmniejszyliśmy jego emisję aż o 30% - czyli jednak możemy być w czymś naprawdę dobrzy

rząd wykupił ich 300 tyś. i ma rozdawać rodakom

W sensie, że wykupili te z rtęcią ?
No to podejrzewam, że po raz kolejny "lud" okaże się być mądrzejszy od (nie)rządu i nie wyciągnie łap po to badziewie.

Tak, te energooszczędne z rtęcią


A z tymi lodowcami to ciekawa sprawa, bo te w Alpach zachowują się dokładnie odwrotnie niż himalajskie

I wniosek był zdaje się taki, że obie grupy zachowują się normalnie, tylko nie wiemy dlaczego akurat tak.
Nie było natomiast żadnych bzdur, że dramat się dzieje, bo klimat się ociepla i to nasza wina. Widać można jeszcze zachować obiektywizm i przyzwoitość.
Ale niektórzy wyprzedali te cechy za lewego Nobla i miliony "baksów" (tak Al, to do Ciebie ).
Mnie też nie chce się wierzyć w to całe globalne ocieplenie, coraz bardziej utwierdzam sie w przekonaniu, że Lewiatan chce moich pieniędzy, moich podatków (w średniowieczu była dziesięcina a teraz płacisz 22%, a jak zarobisz to też źle - zapłać). I jakiś nowy mistyczny eko(nie)logiczny podatek ostatnio obił się o uszy...
W średniowieczu oprócz dziesięciny trzeba było jeszcze ponosić ciężary feudalne

Tutaj jest artykuł, dot. konsekwencji pewnego hakerskiego ataku na "ekspertów" i ich pocztę elektroniczną

http://wiadomosci.onet.pl...owody,item.html
Nazaa bardzo chętnie będę płacił pogłowne (nawet bykowe), niech no tylko VAT zlikwidują.

Podatek ekologiczny miał zastąpić winiety i opłaty rejestracyjne, które są niezgodne z unijnym prawodawstwem. Skutkiem tych działań ceny starszych aut mogłyby wzrosnąć w zależności od rocznika i poj. silnika i chyba norm emisyjnych dwutlenku węgla (np. Audi 90 quattro 2.2i nawet o 2500 zł). Podatek ten oczywiście objąłby wszystkich posiadaczy aut i byłby opłatą roczną (dziwno gdyby mogło było być inaczej). Ale za nowe auto właściciel zapłaci jedyne 100zl rocznie.

Walka z globalnym ociepleniem, przybiera formę neomarksizmu. I ciągle chce żebyśmy na coś płacili (dotacje rządowe dla organizacji ekologicznych), kogoś ratowali (np misia koala, pandę), coś oszczędzali (na paliwie). W myśl tych wytycznych można wprowadzać ograniczenia wolności, bo przecież walka z "globciem" to nowa europejska krucjata. W ostatecznym rozrachunku zawsze traci na tym podatnik.

Nazaa bardzo chętnie będę płacił pogłowne (nawet bykowe), niech no tylko VAT zlikwidują.

Tak to ja też bym chciała

Muszę poczytać o tym podatku ekologicznym, może da się go gdzieś obejść


Koale, pandy i ropa naftowa to część naszego dziedzictwa po przodkach, które jesteśmy zobowiązani przekazać następnym pokoleniom w stanie jeśli nie nienaruszonym, to przynajmniej zadowalającym nawet jeśli to brzmi jak banał.

Akurat na koale i pandy dmucha się i chucha, a za zmiany klimatu odpowiedzialne jest Słońce, a nie my.
Natomiast co do ropy, to daj Boże, żeby skończyła się jak najszybciej. Technologie zastępujące ropę i tak się pojawią, bo muszą, a przynajmniej Arabia wróci tam, gdzie powinna, czyli do pasania kóz

za zmiany klimatu odpowiedzialne jest Słońce, a nie my.

Nie ma to jak zrzucić winę na tego, co się sam nie wybroni
Oczywiście zgadzam się, że Słońce przez swoją aktywność - burze słoneczne i wiatry, samo promieniowanie - wpływa na klimat na Ziemi, ale człowiek również to robi.

wpływa na klimat na Ziemi, ale człowiek również to robi.

noucza, znaj jakiekolwiek proporcje.
Słońce w przeciągu sekundy emituje tyle energii, ile wszystko co pracuje na Ziemi produkuje przez rok (albo coś koło tego).
Dwutlenku węgla w atmosferze jest podobno coś koło 0,03%.
Do licha ciężkiego - co my mamy wspólnego ze zmianą klimatu ?
To jest bełkot, dzięki któremu Alek Gore dostaje 100 tysięcy baksów za jeden wykład. I o to w tym wszystkim chodzi. O mamonę wyciąganą od frajerów.
Rozumiem, że tysiąc lat temu naprodukowaliśmy się tyle CO2 w dymarkach, że Grenlandia była cała zielona i kwitnąca ? Póki jej nazwa jest dzisiaj anachronizmem, to niech mi nikt nie truje, że klimat niebezpiecznie się ociepla i to nasza wina. W średniowieczu było cieplej.
Jako żywo przypomina mi to Majów wyrywających sobie serca, żeby "przebłagać" Słońce. Dzisiaj wyrywa się ale kasę z portfeli.
Oba zabobony są równie sensowne.
Swoją drogą: Chiny i USA - najwięksi producenci dwutlenu węgla - mają w tylnej części ciała "walkę z ociepleniem" i w tej sytuacji cały ten pomysł można o kant dolnej części kręgosłupa potłuc.
To jest po prostu bzdura.
A swoją drogą: ciekaw jestem, czy Tobie i Twojemu portfelowi spodobają się podwyżki cen energii o 40-60%. Bo kiedyś będziesz za nie płacić z własnej kieszeni
Miej wtedy świadomość, że dotujesz bzdury i kłamstwa.
P.S. Ekoterroryści i ich akolici żądają już 2 bilionów(!) dolarów rocznie na "walkę z globalnym ociepleniem". W porównaniu z tym banki to instytucje charytatywne i łagodne niczym baranki.
Inwokację pominę wspaniałomyślnie milczeniem


I co, może do Ziemi dociero 100% tego, co Słońce emituje?
Jaki to ma związek z CO2?


Tutaj chodzi o porównanie "mocy" przerobowych ludzi i Słońca i wskazanie, że w porównaniu do naszej najbliższej gwiazdy to my nie znaczymy literalnie nic i z naszymi "mocami produkcyjnymi" klimat możemy sobie zmienić o 1/10 grubości włosa.


Zatem trzeba walczyć o to, co, żeby była tańsza, niż droższa.

Walczyć? Jak byłam młoda to mi się chciało walczyć, a teraz to nie mam ochoty nawet się do sklepu po bułki wybrać

Cyrk jakiś z tym klimatem - całą aferę, istne Climatgate, z mailami naukowców ponoć nakręcili Rosjanie tym bardziej, że teraz jest szczyt, a Rosja na interes by mu zaszkodzić. Szczegóły tutaj.
Nazaa, nikt nigdy nie potwierdził, że dwutlenek węgla i w jakim stopniu wpływa na zmianę klimatu...

Za dzisiejszą Dziennik Gazetą Prawną (08-XII-2009 s. A10) :


szejk Muhamed Al-Saban z Arabii Saudyjskiej [ichni główny negocjator do spraw klimatycznych - a.] (...) wykorzystał możliwość wystąpienia w gronie innych liderów, by powrócić do tzw. afery klimatycznej, którą ONZ za wszelką cenę chce wyciszyć. (...) - Nasze zaufanie do wiarygodności ONZ zostało roztrwonione. Jak w takiej sytuacji mamy zgodzić się na umowę, która uderzy w naszą gospodarkę? (...)
Dodał, że w sprawie "climategate"powinno zostać przeprowadzone niezależne śledztwo. *


Na kolejnej stronie:

Agencja Xinhua kopenhaską konferencję klimatyczną określa jednoznacznie mianem "rozgrywki o zyski między państwami rozwiniętymi a rozwijającymi się" Obstając przy zasadzie wspólnej odpowiedzialności i nawołując do rozwijania zielonej gospodarki, państwa rozwinięte na konferencji mogą stworzyć narzędzia służące kontroli i ograniczaniu państw rozwijających się. Dlatego też Chiny, broniąc swojego prawa do rozwoju, obstają przy zasadzie "wspólnej, lecz zróżnicowanej odpowiedzialności".
Nie siedzę w temacie, więc może się mylę, ale IPCC swego czasu prowadziła jakieś badania. No, ale z racji powiązania z ONZ znaczą one tyle, co nic
A tak na marginesie, ale nam się ostatnim czasem /parę dni znaczy/ klimat ocieplił..
Wyjątek potwierdza regułę tym bardziej, że na Sylwestra ma być nawet 10 stopni na plusie. W związku z moimi zakręconymi planami na ten czas nie mam nic przeciwko takiej temperaturze i jest mi ona bardzo na rękę

Przy okazji tematu - właśnie zakończył się szczyt klimatyczny w Kopenhadze. Co do jego ocen są duże rozbieżności, choć ja na przykład nie mam wątpliwości, że o żadnym sukcesie nie może być mowy

Przy okazji tematu - właśnie zakończył się szczyt klimatyczny w Kopenhadze. Co do jego ocen są duże rozbieżności, choć ja na przykład nie mam wątpliwości, że o żadnym sukcesie nie może być mowy
Wątpię czy kiedykolwiek coś z tych szczytów będzie. Skoro państwa są w stanie poświęcić np. kwestię praw człowieka w Chinach, to będą się przejmowały dość abstrakcyjną i odległą kwestią jaką jest ocieplenie klimatu.

Pogoń za zyskiem i duch kapitalizmu nie znosi takich kompromisów.

właśnie zakończył się szczyt klimatyczny w Kopenhadze. Co do jego ocen są duże rozbieżności, choć ja na przykład nie mam wątpliwości, że o żadnym sukcesie nie może być mowy

"Sukces" szczytu będzie mierzony liczbą miliardów euro wyciągniętych z kieszeni europejskich podatników i przetransferowanych na zmarnowanie do trzeciego świata.
piękny komentarz
Edwardzie, myślałem, że to nazaa na bieżąco śledzi demotywatory
Generalnie faktycznie patrząc ostatnio na te wszystkie rekordowe temperatury (chociażby w USA) powstaje pytanie czy nie mamy do czyniania z ochłodzeniem klimatu.

Edwardzie, myślałem, że to nazaa na bieżąco śledzi demotywatory

Bardzo śmieszne

Ja skłaniam się ku wersji, że obecne anomalia są niczym innym jak zemstą Matki Natury za taki, a nie inny stan rzeczy. W końcu upały to pikuś (bądź pan pikuś) w porównaniu z mrozem, śniegiem i innymi zimowymi atrakcjami

A przy okazji demotów:
rzeczywiście, anomalia pogodowa w środku zim polega na tym, że spadł śnieg i jest mróz, bo normalnością powinny być tropiki. Na szczęście zwolennicy globalnego ocieplenia wyjaśnili, że najwyżej za kilka tygodni ta anomalia ustąpi i zacznie się robić cieplej. Kiedyś mówiono, że po zimie przychodzi wiosna, tak gdzieś w okolicach marca, i wówczas przyroda się budzi do życia. Dziś uznano to za anomalię. Jakby trudno było się przyznać do tego, że

[ Dodano: 16 Styczeń 2010, 22:32 ]
Klimatolodzy zle obliczyli... , a teraz bedzie powtorka z rozrywki za kolejne grube miliony.
jak mądrze stwierdzono jeden błąd w tak obszernym dokumencie nie dyskwalifikuje dokumentu i osiągnięć naukowych. Szkoda tylko, że nie powiedziano, iż ten błąd pociągnął za sobą całą serię błędów, spekulacji itp, które nazwano naukowymi badaniami. Teraz w ramach naprawy błędu, jak zaznaczyła Magda, wydane zostaną kolejne pieniądze z budżetu ONZ. Ciekawe do uznania ilu jeszcze błędów zmusi pseudonaukowców fałszujących wyniki dla udowodnienia wątpliwych teorii zima...
Polacy swoje, ekolodzy swoje "Rp" napisała o najnowszych badaniach dotyczących klimatu http://www.rp.pl/artykul/...oraca_zima.html

Jak widać obecna zima miała potwierdzić jedynie regułę
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •