wika
Pomysł przyszedł mi do głowy w dniu dzisiejszym, kiedy to wracałem tramwajem ze sklepu i podsłuchałem rozmowę dwóch nastolatek...
Chodzi o to, co nosicie w torebkach, plecakach, teczkach, czy co tam kto na codzień taszczy. Mniej chodzi mi o rzeczy najzupełniej banalne, takie jak kosmetyki, pieniądze, komórki, książki, klucze czy inne takie tam...
Bardziej jestem zainteresowany czy nosicie jakieś absolutnie zbędne rzeczy, np. śrubokręt
Macie coś takiego?
Ależ Ty jachu ciekawski jesteś Moja torebka to rzecz do której pakuję niezliczoną ilość różnych przedmiotów.
Wyliczając aktualnie:
- klej ''kropelka'' bo nigdy nie wiadomo kiedy się przyda, a jest niezawodny szczególnie przy podklejaniu moich butów.
- cukier ktory zabieram z wszelkich restauracji, choć sama nie słodzę, ale jestem częstym gościem w stadninie, toteż zbieram prezenty dla moich ulubieńców.
- rękawiczki lateksowe par trzy.
- ostrze do skalpela szt. jedna.
A poza tym standard portfel, chusteczki i inne babskie zabawki
Kiedyś ZAWSZE nosiłem plecak. Rodzice mojej dawnej dziewczyny (i chyba cała jej rodzina) mieli okrutną polewę ze mnie. Wymyślali niestworzone historie co też mogę w nim nosić. A tak się składa, że był w nim naprawdę niezły kawał historii Już pisałem w innym temacie, że kiedyś był ze mnie straszny bałaganiarz. I tak w plecaku miałem wszystko. Zawsze było tam kilka śledzi od namiotu, jakiś stary widelec, kilka zgniecionych puszek, od cholery starych brudnych worków itd. Sprzątałem go bardzo rzadko. Kiedyś uratował mnie nawet przed policją. Zatrzymali nas za rozwalanie baru W plecaku miałem kilka nielegalnych rzeczy, a oni kazali mi go opróżnić. Zacząłem po kolei wykładać na rękę pana policjanta całą zawartość i przy paście do zębów, zniesmaczony, powiedział bym już dał sobie spokój
Poza plecakiem nigdy nie miałem żadnego innego podręcznego bagażu. Za to w kieszeniach nosiłem sporo śmieci, ale na szczęście tam się wielki syf nie mieści. Choć gdy jeszcze paliłem, to potrafiłem poupychać w nich kilkanaście pustych paczek po fajkach No i zużyte bilety wyrzucałem dopiero, jak już się wysypywały... Moja mama jak kiedyś oddawała moją kurtkę zimową do pralni, to nie mogła wyjść z podziwu, ile śmieci w kieszeniach miałem
Za to taki nieporządek jest też niebezpieczny. Ja się kilka razy pociąłem jak mi się butelka czy pokal zbiły w plecaku. Co ciekawe zazwyczaj jak mi się zbiło coś z cienkiego szkła (pokal na przykład), to nie usuwałem tego z plecaka. Po pewnym czasie odłamki szkła zamieniały się w drobinki i w końcu same znikały
Jaja też były jak kiedyś w szkole podstawowej przeszedłem etap drugiego śniadania zabieranego do szkoły. W weekend zawsze wyciągałem 5 pakunków z tygodnia, przy czym barwy były od ciemnozielonego do coraz jaśniejszego Wtedy dość szybko porzuciłem pomysł drugiego śniadania
No ale, od pewnego czasu porzuciłem stary styl bałaganiarza i jestem już porządny Od niedawna noszę stary plecak z Croppa, ale nie mam w nim żadnego bałaganu. Zawsze za to mam paczkę gum, bo nigdy nie wiadomo kiedy mogą być potrzebne
A u mnie w torbie, z takich nietypowych rzeczy to śruba do gilotyny, na wzór bo trzeba dokupić ( to już rok miął ). Stare i zupełnie do niczego niepotrzebne papiery. Kalendarz książkowy z 2002roku. Pendrive 4 GB, o ten się czasami przydaje.
Rękawiczki skórzane (zima potrafi czasami zaskoczyć)
Z niepotrzebnymi papierami jest u mnie fatalnie. Paragony, faktury i inne kartki zajmują sporą część w mojej torebce. Od czasu do czasu staram się robić porządek ale i tak za chwilę jest podobnie.
Rękawiczki zimowe też nosiłam , tak na wszelki wypadek niestety wyjęłam je w najmniej odpowiednim momencie. Przemieściłam się w inne rejony Polski , gdzie temperatura była jeszcze dość niska i niemiłosiernie marzłam w dłonie, nawet piękny widok morza nie wynagradzał mi tego dyskomfortu. żałowałam, że jednak wyjęłam te rękawiczki.
Cieszę się, że nie jestem osamotniony w noszeniu tych papierzysk. Myślałem, iż to tylko moja smutna domena. Zbieram zawsze paragony, stare bilety czy świstki z bankomatu, które potem wypychają moje kieszenie czy plecaki. Gdy przychodzi czas prania to dopiero wówczas pozbywam sie tej makulatury. Z nietypowych rzeczy jakie noszę przy sobie to piękny, stylowy trybuszon.
jestem przywiązany do swojego plecaka, na którym noszę łosia (pamiątka). W plecaku jednak zbędnych rzeczy staram się nie nosić. Raczej lubię mieć w nim porządek. Podobnie ze starymi biletami - lądują najczęściej w jakimś koszu bezpośrednio po wyjściu z autobusu czy tramwaju. Nie lubię bowiem szukać właściwego w czasie kontroli. Swojego czasu zawsze nosiłem ulubiony scyzoryk, ot tak, na wszelki wypadek, ale na lotnisku kontrola nie była wyrozumiała, zostałem uznany za potencjalnego zamachowca i też wylądował w koszu. A służył mi ładnych parę lat...
W mojej studenckiej torbie prócz książek i paru zeszytów(zależy ile zajęć mam danego dnia) jest jeszcze planner akademicki(coś w rodzaju klaendarza z notatnikiem), chusteczki,lusterko, jaki(e)ś błyszczyk(i), klucze od mieszkanie i mnóstwo makulatury(bilety komunikacji miejskiej, wydruki z bankomatu itd), makulatura ta rośnie aż nie mam gdzie wrzucić lusterka czy inych tego typu rzeczy i myuszę zrobić porządek ale znów jest to samo ;)swojego czau miałam jeszcze puszki po piwie które piło się miedzy zajęciami ;) typowa studentka
Ja zawsze noszę przy sobie kalendarz, zanim cokolwiek zaplanuję muszę zerknąć do niego i sprawdzić czy mam czas Prócz tego zawsze husteczki, mała apteczka (plastry, kilka gaz jałowych, jeden bandaż). O żadnych papierzyskach nie ma mowy- wszystko trafia od razu do śmieci. Ja po prostu muszę wiedzieć gdzie co mam, w torebce musi być porządek. Z rzeczy nietypowych nosze banderolę, z którą mam kilka miłych wspomnień.
Jak mój brat był mały to wrzucał mi do plecaka swoje zabawki, a ja niczego nieświadoma w szkole otwierałam plecak i wyciągałam z niego np. pokemona
W torbie mam całą masę zbędnych rzeczy - kalendarz, organizer (zbędne, bo nie mam czasu albo głowy by je zapisywać), zeszyt z cytatami (mam taki nawyk, że jak gdzieś przeczytam czy usłyszę złotą myśl, to zaraz to muszę sobie zanotować), długopisy w trzech kolorach (a wystarczyłby w jednym...), taśmę do klejenia (jak jej nie mam, to noszę izolację), zdjęcia znajomych, cukierki i... gwizdek.