ďťż

wika

Pewnie mało już ludzi zostało na świecie, którzy nie posiadają komórek.
W dzisiejszych czasach ten wynalazek tak nami zawładnął, że chyba trudno sobie już wyobrazić normalne funkcjonowanie w życiu codziennym.
Mnie osobiście aż mierzi, gdy słyszę te dzwięki wydobywające się z głębi torebki lub którejś kieszeni.
Zazwyczaj oznacza to, że jestem wzywana już natychmiast i bezwzględnie. Doszłam do wniosku, że
będę posiadała dwa aparaty jeden typowo do rozmów prywatnych a drugi tylko do spraw zawodowych. No i ukręciłam na siebie ,,bat’’.
W tej chwili bywa tak ,że rozmawiam przez jedną komórkę a w trakcie trwania rozmowy odzywa się drugi aparat i czasem rozmawiam niemalże na dwie ręce.
Do tego ta ciągła kontrola bliskich ,,a gdzie jesteś?, a co robisz?’’ Toż to istna smycz a nie ułatwienie życia.
Czy to natręctwo komórkowe działa na Was podobnie?
A może tak jesteście przywiązani do swych aparatów, że w ogóle nie sprawia to Wam żadnego kłopotu?

Zapraszam



Toż to istna smycz a nie ułatwienie życia.

Rzeczywiście, jest w Twoim stwierdzeniu sporo racji. Wydaje się, że telefon komórkowy znacznie ułatwia życie (w istocie tak chyba jest), jednak przy okazji sprawia, iż stajemy się często niewolnikami innych ludzi. Wydawałoby się, że wystarczy po prostu wyłączyć swój telefon, jednak nie zawsze bywa to takie łatwe. Nie mniej jednak czasy bez telefonii komórkowej bezpowrotnie minęły i chyba jesteśmy skazani na tę kolejną formę zniewolenia.
Komórka dla mnie służy praktycznie tylko do odbierania i wysyłania wiadomości sms. Rozmowa odbywa się tylko w bardzo ważnych sprawach. Znajomi doskonale wiedzą że dzwonek mojej komórki milczy:już nigdy nie dam sobie komórce zawładnąc moim życiem.

Swego czasu pracowałem w pewnej firmie, która oprócz samochodu służbowego wyposażyła mnie w służbowy telefon komórkowy, warunek: mam byc bez przerwy pod telefonem komórkowym (dyspozycyjnośc 24h na dobę).

No i dzwoniono do mnie o każdej porze dnia i nocy. , nieważne czy akurat jadłem, spałem czy akurat byłem w ubikacji: jednym słowem prawdziwy koszmar.
Jak większość, też mam komórkę, ale szczerze mówiąc, korzystam raczej sporadycznie ( w porównaniu z bratem, który bardzo często ). Dzwonię jedynie wtedy, gdy jestem na jakimś wyjeździe bądź bardzo pilnie muszę się skontaktować z kimś. Najczęściej korzystam z sms-ów, co strasznie irytuje moją mamę ( "Zadzwoń, nie wysyłaj sms-ów, bo to są koszty dla kolegów" ). Co do odbierania telefonów, to nasila się w czasie roku szkolnego, a zwłaszcza pod koniec semstru i roku szkolnego, kiedy mamy mnóstwo sprawdzianów i ktoś czegoś akurat potrzebuje się dowiedzieć ( na całe szczęście, większość tych spraw mogę załatwić przez gadu-gadu ).


Ja w przeciwieństwie do Was częściej rozmawiam niż esemesuję: jestem krótkowidzem i męczy mnie wpatrywanie się w malutki ekranik.
Robię to jednak bardzo sporadycznie, częściej gram na komórce niż rozmawiam, ale i na tym polu uzależnienie od tego urządzenia chyba mi nie grozi.
Ja również posiadam telefon komórkowy i przywiązałam się do niego.
Komórka ma swoje dobre i złe strony.. Jeśli ktoś uzależni się od niej całkowicie, non stop będzie grał i ciągle smsował bez potrzeby, to nie jest to dobre, ale ogólnie komórka jest bardzo dobrym wynalazkiem, gdyż możemy ją mieć zawsze przy sobie i gdy nagle się coś stanie, można zadzwonić, w razie wypadku na odludziu, również i wezwać pomoc..
Także nie zdziwiłabym się gdyby komórka wielu osobom uratowała życie.
Początkowo jak miałam komórke to wysyłałam niezliczoną ilośc smsów, dzwoniłam, gralam kazdą wolną chwile....a teraz juz ta zabawka mi się znudziła, dzwonie i pisze smsy tylko wtedy kiedy juz nie mam innego rozwiązania. Ale z jednego powodu życ bez komórki nie moge.... to jest mój jedyny zegarek, gdy jestem pozadomem. Więc gdyby nie on to w ogóle bym nie wiedziala co jest za dzien i która godzina :P
A to swoją drogą, rzeczywiście, ja również używam komórki jako zegarka i oczywiście BUDZIKA-bez niej bym nie wstała, a zawsze kładę ją daleko od łóżka :lol:
:mrgreen:
I kalkulator się jeszcze przydaje, stoper ;)
Komórka to wiele przedmiotów w jednym :P

Początkowo jak miałam komórke to wysyłałam niezliczoną ilośc smsów

Sms-y w moim przypadku są ignorowane,ale to nie znaczy, że je lekceważę
Po prostu oddzwaniam , bo nie mam cierpliwości klikać ich niezmierzoną ilość, to by mi zajęło strasznie dużo czasu a na ten luxus mnie nie stać zwyczajnie.

Witam po przerwie.
Kiedyś wydawało mi się,że nie potrzebuję telefonu komórkowego, ale na pierwszym roku studiów dostałam taki od Taty. Teraz telefon ułatwia mi życie, w każdej chwili mogę dowiedzieć się, dlaczego franafta tak długo nie wraca albo poprosić, żeby po drodze kupił śmietanę :lol: . Korzystam też z aparatu i kalkulatora. Na szczęście nie należę do tych, którzy muszą być na telefon, bo to, przyznam, koszmar.

Witam po przerwie

Również miło mi Cię widzieć Florio.

:smile:
Ja również nie byłam uzależniona od telefonu, chociaż bardzo ułatwiał mi życie. Prawie zawsze można było się ze mną skontaktować, a ja mogłam np. uprzedzić że później wrócę do domu. Niestety "zgubiłam" telefon, a wraz z nim całą książkę telefoniczną :neutral: teraz dopiero zrozumiałam że zegarek, książka adresowa i terminarz są bardzo przydatne
Nadal jednak nie rozumiem ludzi, którzy w każdej wolnej chwili grają na komórce w gry.


Niestety "zgubiłam" telefon, a wraz z nim całą książkę telefoniczną :neutral:
Oj to masz pecha Marlena!
Nie wiem, do jakiej sieci należysz i czy miałaś abonament, bo jeśli tak to będą dość przykre konsekwencje finansowe.
Ja kiedyś utopiłam swój aparat w jeziorze. Co prawda udało się go wyłowić, ale dopiero po tygodniu i to dzięki uporowi mojego taty, bo sama to go już na straty spisałam. W czasie tego tygodnia, gdy usłyszałam,co mnie czeka za ,, przyjemność’'(płacenie abonamentu przez dwa lata) to byłam taka wściekła na siebie, że szkoda gadać.
Oczywiście aparat musiałam oddać na złom, lecz karta sim nadawała się do użytku.
Nowy aparat(y) staram się zawsze mieć z dala od wody, historia czasem lubi się powtarzać

Pozdrawiam
Ja zawsze się boję, żeby telefon nie odezwał mi się w 3 miejscach:
1. Kościele
2. Teatrze
3. Kinie

W powyższych miejscach bywam dość często i zawsze z czystej przekory biorę komórkę (wyłączoną :mrgreen: ).

W powyższych miejscach bywam dość często i zawsze z czystej przekory biorę komórkę

Mam podobny zwyczaj. Niestety rzadko wyłączam aparat (zwykle pozostawiam włączone wibracje), przez co czasami dochodzi do nietypowych sytuacji (nie zawsze przyjemnych )
Telefon służy mi głównie do zalatwiania ważyych spraw, jest pomocny w zyciu codziennym i w pracy. Korzystam z niego ale nie moge powiedzieć bym była od niego uzależniona.
Jest on dla mnie przydatnym urządzeniem. Nie rozumiem ludzi, ktorzy cały wolny czas spędzają grając w gry i traktując go jak zabawkę.
Ja również dziwię się osobom, które ciągle grają na komórce (na komputerze też ;)). Żeby grać na komórce musi mi się wybitnie nudzić, a pod ręką nie może być czegokolwiek ciekawego ;). A telefon sam w sobie się często przydaje - chociaż bywają różne nieprzyjemności związane z napadami i dzwonieniem_nie_wtedy_kiedy_trzeba (np. na lekcji, w czasie Mszy, itp. ;))

W czasie tego tygodnia, gdy usłyszałam,co mnie czeka za ,, przyjemność’'(płacenie abonamentu przez dwa lata) to byłam taka wściekła na siebie, że szkoda gadać.

Kiedyś miałam nieprzyjemność zostać okradzioną z komórki, ale po zgłoszeniu i innych formalnościach (niezbyt kłopotliwych) wykupiłam drugi aparat (i kartę SIM), przeniosłam na niego mój stary numer i nie bylo problemów. Abonament za stray płaciłam może 1-2 miesiące (ta biurokracja...), ale poza tym bez problemów.

Komórki uzywam dość często głównie na dzownienie. Ale kiedy jestem za granicą, wtedy w ruch rusząją paluszki i stukam smsy :)
Nie wiem jak dawno miało miejsce to przykre zdarzenie, które cię spotkało Wipsanio
i z którą siecią masz umowę, bo rzeczywiście w tym przypadku nie miałaś, aż tak wiele kłopotów jak ja. Mój,,wypadek’’ z komórką miał miejsce dość dawno jakieś 6 lat temu i od tej pory może umowy są na tyle zmodyfikowane, że łatwiej jest znaleźć dogodne rozwiązanie.


A tak to rozsądniejsze wyjście, gdyż dzwoniąc z zagranicy po części obciążamy kosztami naszego rozmówcę a i warto pamiętać o własnych kosztach.

Rozmówcy nie obciążamy. My jesteśmy obciążani podwójnie. Obciążamy też siebie odbierając za granicą.
To wydarzenie miało miejsce jakieś 5-4 lata temu, dokładnie już nie pamiętam. A moja sieć to Mumio

Szczypek

Rozmówcy nie obciążamy. My jesteśmy obciążani podwójnie. Obciążamy też siebie odbierając za granicą.

Pewnie coś źle zrozumiałam w trakcie rozmowy z konsultantem. No cóż normalna to u mnie rzecz. Ale dzięki Szczypku za wyjaśnienie.

W ogóle za granicą trzeba bardzo uważać, bo kiedyś policzono mi jednego smsa za 3. Rzeczywiście dochodziły po kilka słów. Do tej pory nie wiem, czemu tak się stało...
Telefon komórkowy-elektroniczna smycz(rodziców, dziewczyny, szefa), która odzywa się w najmniej odpowiednim momencie (wykład, kościół, teatr). Skarbonka bez dna i bez której nie idzie żyć!
Wczoraj zapomniałam jej wziąć (służyła jako budzik i została pod poduszką). I musze przyznać, ze nie tęskniłam za nią. JA nie musiałam dzwonić, a i nikt do mnie nie wydzwaniał. Ale czasem się przydaje.
Mam komórkę ponad 4 lata i jest mi bardzo pomocna. Wielokrotnie gdyby nie telefon musiałabym biegać do znajomych, a tak mogłam zapytać o to co mnie interesuje w każdej chwili. Często też dzięki komórce mogłam powiadomić rodziców o moim późniejszym powrocie do domu oszczędzając im w ten sposób zmartwień. Moja komórka służy mi wyłącznie do rozmów i smsów, nie ma żadnych bajerów typy kamera, dzwonki mp3 ale to mi w zupełności wystarcza bo właściwie jestem technofobem A kiedy nie mam ochoty na odbieranie telefonu, lub jestem w niewskazanym do tego miejscy po prostu ją wyłączam.

Moja komórka służy mi wyłącznie do rozmów i smsów, nie ma żadnych bajerów typy kamera, dzwonki mp3 ale to mi w zupełności wystarcza bo właściwie jestem technofobem

A no właśnie te bajery w komórkach i dla mnie nie są przydatne prócz budzika nie korzystam jak już wspomniałam z żadnych innych gadżetów umieszczonych w aparacie.
Kiedyś robiłam zdjęcia i nawet zakupiłam urządzenie blutut do przerzucania ich na komputer niestety miałam chyba bardzo słabą rozdzielczość , bo wyglądały fatalnie.
Zresztą zawsze, gdy przychodzi termin wymiany aparatu na nowy budzi to we mnie pewną trwogę, bo muszę uczyć się jakby od nowa a strasznie się przyzwyczajam do rzeczy.

Pozdrawiam
Ja mam mój telefon już ponad cztery lata i bezskutecznie proszę rodziców o wymiane go na nowy (bo pozostałam chyba jedyną na świecie osobą z tak prymitywnym i zniszczonym telefonem) ale rodzice są nieugięci. Telefon ładuje w szklance bo na leżąco nie da rady, wejście do ładowarki jest zepsute, a naprawa kosztowałaby więcej niż wynosi wartość rynkowa telefonu. Moja komórka przeżywa zimę swojego życia, cały czas wiernie mi służyła ale jej coraz częstsze kaprysy świadczą o tym, że nie wiele "życia" jej pozostało. Teraz już nie wyobrażam sobie życia bez telefonu (naprawdę ułatwia on załatwienie wielu spraw i oszczędza mój czas) ale chyba na to będę skazana :(
Oj to faktycznie masz aparat horus, któremu czas już na emeryturę.
Wśród moich znajomych panuje taka pomoc z uwagi na te wymiany abonamentowe. Większość posiada po dwa, trzy aparaty, z których nie korzysta i czasem pomagamy sobie, jeśli komuś psuje się komórka w myśl zasady mnie jest nie potrzebna a tobie się przyda.
Zapytaj może ktoś będzie taki życzliwy i udostępni ci swój zbędny egzemplarz.

Pozdrawiam
Niestety większość moich znajomych ma tak jak ja telefony na kartę. Wyjściem byłoby zakupienie telefonu w komisie ale jakoś nie mam do tego zaufania, dla mnie podstawą jest jednak gwarancja, że w razie zepsucia naprawia mi komórkę za darmo, a bateria trzyma dłużej niż jeden dzień. Jedyne co mi pozostaje to dręczenie rodziców argumentami takie jak dobre oceny i matura próbna. A jak i to nie pomoże to wezmę ich na litość W końcu jak długo można chodzić z telefonem, który człowiek wstydzi się wyciągnąć w miejscu publicznym? :lol:

A jak i to nie pomoże to wezmę ich na litość W końcu jak długo można chodzić z telefonem, który człowiek wstydzi się wyciągnąć w miejscu publicznym? :lol:

Na litość powiadasz. Chyba powinno poskutkować powodzenia w każdym razie życzę.

Pozdrawiam
A może powiedz twoim rodzicom, że skoro Twoja komórka grymasi, to w końcu może odmówić posłuszeństwa w sytaucji, kiedy będzie naprawdę potrzebna. To powinno ich przekonać, a Ty pokażesz rodzicom, że troszczysz się o kontakt z nimi
Ja próbowałam już chyba wszystkiego, mówiłam mamie, że gdy będę musiała wrócić późno nie będę mogła zadzwonić żeby o tym powiadomić i mama będzie się martwiła. Ale wydaje mi się, że rodzice nie przyjmują do wiadomości, że telefon się zepsuje w końcu i nic już go nie uratuje. Chyba dopiero wtedy kupią mi nowy. W ogóle to moją komórkę kupiłam za własne oszczędności i teraz tez wypada mi zrobić to samo. Ale zbieranie kasy to proces długotrwały, a poza tym skoro moja młodsza siostra dostała telefon od rodziców (w ogóle to dostała go na moje urodziny ) to mi się też coś należy.

w ogóle to dostała go na moje urodziny

A czy gdyby poprosić o wyrównanie albo podejść rodziców tekstem o równym traktowaniu rodzeństwa, bez wymieniania z góry projektu? Moje pomysły mogą nie wypalić, bo jakoś zwykle perswazja działała.
Myślę, że z tym nagabywaniem rodziców trzeba jednak ostrożnie, aby nie zakupili ci czegoś gorszego niż w tej chwili posiadasz.
Bywa, że te komórki na pierwszy rzut oka wyglądają ładnie a nawet elegancko, a jednak ich działanie może przyprawić o stres.

Ja swoją najnowszą komórkę miałem tylko przez trzy godziny - po czym przestała działać.

Odniosłem ją do serwisu i w zamian dostałem coś, co wyglądało nawet dosyć względnie, ale miało tylko jedno wadę - za nic nie można było się z "tego" gdziekolwiek dodzwonić.

Po wielu usilnych próbach dałem sobie spokój, odłożyłem na biurko i "cierpliwie" zaczekałem na powrót z naprawy mojej komórki, która na szczęście po naprawie działa nienagannie.
Gorszego telefonu niż mój nie mogę dostać Jest to niemożliwe. Teraz w związku z wydatkami na studniówkę dam rodzicom spokój ale na początku lutego przystąpię do kolejnych działań sabotażowych, które mam nadzieję dadzą tym razem rezultaty. Niestety do moich rodziców nie trafiają żadne argumenty, a już połowa mojej rodziny wstawia się za mną u nich w sprawie tego telefonu...

Niestety do moich rodziców nie trafiają żadne argumenty, a już połowa mojej rodziny wstawia się za mną u nich w sprawie tego telefonu...

To muszę przyznać, że z Twoich rodziców są twardzi negocjatorzy! Może rzeczywiście poczekaj, ale może uda Ci się zrobić wyłom w murze i poprowadzić jakąś wycieczkę?
Trzymam kciuki za powodzenie negocjacji!

Dla mnie telefon to i utrapienie, i błogosławieństwo. Wygodnie jest zawsze móc się skontaktować ze znajomymi w ważnej sprawie, ale ciągle się denerwuje, że w mojej Torbie Śmierci mała biedna komórka rozleci się na kawałki, albo ktoś mi ją ukradnie, albo ze słuchawkami na uszach nie usłyszę dzwonka i wszyscy dookoła będą się ze mnie śmiać. Co gorsza, raz, kiedy nie byłam przyzwyczajona do noszenia komórki, zdarzyło mi się nie odbierać jej bardzo długo - myślałam wtedy "kurczę, ktoś ma identyczny dzwonek jak ja..."

w mojej Torbie Śmierci mała biedna komórka rozleci się na kawałki
Komórka w torebce to było dla mnie duże wyzwanie zdarzało się, bowiem, że zanim się do niej dostałam przestała już dzwonić. Teraz mam taką torebkę, w której jest specjalna kieszeń na aparat i nie mam już problemu z refleksem.
A jeśli chodzi o dzwonki to często je zmieniam, bo irytuje mnie ciągły i ten sam dźwięk i przypisałam różne do poszczególnych osób to mi ułatwia, bo po sygnale wiem, kto też do mnie dzwoni....

Pozdrawiam

przypisałam różne do poszczególnych osób to mi ułatwia

Też tak próbowałam, ale osoby, na których mi zależało miały zastrzeżone numery i dzwonek i tak był zwykły. Teraz się tym nie przejmuję, tylko czytam, kto dzwoni.
U mojego taty denerwuje mnie właśnie, gdy wyciąga komórkę po kilku sygnałach i jeszcze usilnie sprawdza, kto się wyświetla, mimo iż mógłby ją w końcu odebrać ;) (a ma dalekowzroczność, więc jeszcze odsuwa ten aparat od siebie na długość ręki). Ja telefon noszę zawsze w kieszeni spodni i mam wyłączony dźwięk(zazwyczaj mam komórkę wyciszoną z przyzwyczajenia, ze względu na to, że przemieszczam się z zajęć na zajęcia, na których nie mogę mieć włączonego głosu ;) ). Czuję wtedy wibracje i jest to dużo wygodniejsze jak dla mnie. Poza tym, zawsze mogę się upewnić, czy mój aparat wciąż zajmuje miejsce w spodniach, czy może go zgubiłam ? ;) Bo nosząc go w plecaku po pierwsze-słabo słychać, gdy dzwoni, a po drugie-trzeba się nieźle namęczyć, by go wydobyć(zdjąć plecak, odpiąć, odszukać, wyciągnąć... ;) ).

jeszcze usilnie sprawdza, kto się wyświetla, mimo iż mógłby ją w końcu odebrać

To zależy, ile to czasu zajmuje

Osobiście nie lubię trzymać komórki blisko ciała. W kieszeni owszem, ale nie tak, żebym bezpośrednio czuła. Dlatego wolę w płaszczu lub w kurtce. Gorzej latem, wtedy mam w torebce i jeśli mam wyłączony dźwięk to można do mnie dzwonić i dzwonić...
Ile czasu... nie liczyłam, ale coś około 5sekund. ;) W każdym razie ja jednak wolę czuć swoją komórkę, a gdy ktoś do mnie dzwoni to wyjmuję ją jaknajszybciej potrafię i też zawsze patrzę kto to, z tym że mi to zajmuje około jednej sekundy ;)

z tym że mi to zajmuje około jednej sekundy

Nigdy nie sprawdzałam ze stoperem, więc nie wiem, jak jest u mnie

Nie znane są do końca skutki uboczne fal przesyłanych przez komórki. Więc wolę trzymać ją trochę dalej. Słyszałam też, że z powodu anten komórkowych wiele wróbli musiało się wynieść albo zginęło...
To w takim razie ja umrę młodo – iplus i dwie komórki… hehe. Ja muszę być stale w kontakcie nie tylko dlatego, że muszę ale i z przyzwyczajenia! Telefon mam zawsze przy sobie i odbieram jak najszybciej się da!

ale i z przyzwyczajenia

To już brzmi jak uzależnienie

Moim problemem są wyjazdy zagranicze, bo wtedy rozmowy kosztują bardzo dużo. Muszę korzystać z smsów, a tych w kraju zwykle nie wysyłam i muszę się na nowo przyzwyczajać.

Moim problemem są wyjazdy zagranicze, bo wtedy rozmowy kosztują bardzo dużo. Muszę korzystać z smsów, a tych w kraju zwykle nie wysyłam i muszę się na nowo przyzwyczajać.

Ja kupuję tamtejszą kartę... lub korzystam z kafejek internetowych jeżali ma być to krótki pobyt.

kafejek internetowych jeżali ma być to krótki pobyt.

Pobyt jest około miesiąca, a kafejki drogie jak nie wiem co. Dlatego też nie korzystam z forum Ale smsy jakoś się sprawdzają. Do perfekcji cyzeluję umiejętność skracania słów.

Nie znane są do końca skutki uboczne fal przesyłanych przez komórki. Więc wolę trzymać ją trochę dalej. Słyszałam też, że z powodu anten komórkowych wiele wróbli musiało się wynieść albo zginęło...

Fale z telefonów komórkowych (podobnie jak jakieś oddziaływania z laptopów) osłabiają plemniki zawierające chromosom Y - przez, co od długiego trzymania komórki w kieszeni zwiększa się prawdopodobieństwo urodzenia dziewczynki. Ponoć może to również spowodować całkowitą bezpłodność.

(Pisałem o tym niedawno zadanie z biologii ;))

Fale z telefonów komórkowych (podobnie jak jakieś oddziaływania z laptopów)

To chyba chodzi o to, że fale rozgrzewają tę część ciała mężczyzn. Bo podobnie jest z laptopami. Choć ich nazwa wywodzi się od trzymania na udach, to właśnie nie powinno się tego robić. A swoją drogą wiadomo, że komputer się rozgrzewa. Więc sądzę, że z komórkami jest podobnie.
Zależy jaki telefon? Jeśli z radiem, mp3 to nie, bo to już nie telefon, ale centrum multimedialne, a jak dojdzie net za free jak w Erze to już rewelacyjna zabawka. A ponadto zawsze go można wyłączyć jak ktoś nie ma ochoty na rozmowę.
Kiedy zmieniałem sieć, dostałem mocno wyposażony aparat. Ale z powodu, że telefon służy mi tylko do rozmów, a nie umiałem obsługiwać tych wszystkich "bajerów", to zamieniłem się z córką. Kilka razy udało mi się zapomnieć telefonu i miałem święty spokój. Ale oczywiście komórka jest przydatna.

Czy to natręctwo komórkowe działa na Was podobnie?
A może tak jesteście przywiązani do swych aparatów, że w ogóle nie sprawia to Wam żadnego kłopotu?


Posiadanie telefonu, w moim przypadku, znacznie ułatwia mi życie. Pozwala mi na większy kontakt z osobami, z którymi przez większość dnia nie mogę być osobiście gdyż mam wówczas zajęcia na Wydziale. Nie rozpoczęłam jeszcze pracy, wiec telefony z tego źródła nie zaprzątają mi głowy na szczęście, z czego jestem niezmiernie szczęśliwa

Jeśli chodzi o moich bliskich, to jakoś nie przeszkadza mi ich jakakolwiek rodzaju kontrola, bo też tak tego nie postrzegam.
Mogę wiec powiedzieć, że telefon dla mnie nie jest ani utrapieniem, smyczą czy jeszcze czymś innym, ale też nie jest czymś bez czego obyć się w ogóle nie mogę. W tym jednak momencie przypomina mi się jak ostatnio mój telefon zastrajkował, i musiałam oddać go do naprawy - wówczas okazało się, jak jest mi potrzebny. Jestem dość związana z pewnymi sposobami kontaktu z moimi bliskimi, przez co brak telefonu okazał się dość kłopotliwy i tylko czekałam, aby znów go mieć przy sobie i móc dalej cieszyć się nieustającym kontaktem z moimi bliskimi.
Wychodzi więc na to, że jestem dość przyzwyczajona do faktu posiadania komórki, trudno jednak odzwyczaić się od czegoś co pomaga mi w życiu codziennym.
W moim przypadku komórka ułatwia mi życie gdyz dzięki niej ja i moja grupa możemy przekazać sobie szybko ważne wiadomości(np. ze ćwiczenia są odwołane albo coś podobnego).Jest jednak pewna rzecz która mnie irytuje w ludziach i ich telefonach:Po 1 durnowate dzwonki w telefonach czasami ustawione na full(wyobraź sobie że jedziesz autobusem a tu nagle słyszysz muczenie krowy,albo przeróbkę przeboju który dawno temu wyszedł z mody) po 2 jak ktoś idzie ulicą i pisze smsa to jak by miał klapki na oczach- tylko on i ekran komórki i nic poza tym i ludzie muszą taką osobe omijać a nie on nas bo inaczej nastąpi czołowe zderzenie,jeśli nastąpi to od razu osobnik piszący smsa jak leziesz oczu nie masz, itp
Swego nieszczęśliwego czasu miałam aż dwa telefony, bo jeden prywatny i jeden służbowy. Żyć się tak nie dało, co chwilę dzwonił albo jeden, albo drugi, ze dwa razy się chyba nawet zdarzyło, że się zgrały w czasie Dziś mam już tylko jeden i gdyby nie to, że z pewnymi osobami inaczej jak przez telefon kontaktować się nie mogę, to już dawno bym się go pozbyła, bo jakoś za specjalnie mi życia nie ułatwia.

Co do głupich dzwonków - niektórzy to mają takie głupie, że aż po prostu szkoda gadać Jechałam ostatnio autobusem i jakiemuś kolesiowi zaczął telefon dzwonić, a dzwonek jego komórki był dźwiękiem cieknącej wody. Trochę minęło, zanim znalazł telefon, więc ludzie w autobusie zaczęli się rozglądać, skąd ta woda leci, a jeden dziadek zapytał wprost tego kolesia, czemu leje w gacie w autobusie i czy wstydu nie ma
Telefon komórkowy to dla mnie czasem utrapienie. Niestety zawsze jesteśmy pod nim dostępni. Nie ma zmiłuj. Możemy go co prawda wyłączyć.. ale to wiąże się i tak z późniejszą koniecznością oddzwonienia. Potencjalny rozmówca wcześniej czy później nas dosięgnie i trzeba zacząć się wówczas tłumaczyć dlaczego to nie odbiera się (znowu) swojego telefonu.
Ja to już przeżyłem nie raz. Wy zapewne też macie doświadczenie w różnego rodzaju wymówkach, dlaczego to akurat tym razem nie udało się odebrać połączenia…

W obecnym świecie telefon komórkowy to nieodłączny atrybut każdego człowieka. Przynajmniej tak jest ten przedmiot postrzegany. Sam także nie wyobrażam sobie chyba funkcjonowania bez tej piekielnej machiny, mimo częstego przez nią prześladowania. Tak też pewnie myśli większość społeczeństwa stając się tym samym więźniami swojej potrzeby…
Jak już zauważono przede mną, telefon komórkowy stał się dla zdecydowanej większości z nas po prostu niezbędnym narzędziem pracy, bez którego ruszyć się gdziekolwiek niepodobna.
Ile to sprawia problemów, też już tu mówiono.

Ja chciałbym natomiast poruszyć sprawę coraz gorszej moim zdaniem jakości telefonów komórkowych.
Wielu z nas wybiera coraz to nowsze modele, które w niestety wielu przypadkach okazują się już po niedługim czasie użytkowania zwykłymi niedoróbkami (bo nie chcę mówić tu o pospolitych bublach).

Taka to niedoróbka i mnie się ostatnio przydarzyła, co było dopiero początkiem całej serii kpin z powodu których omal nie wylądowałem u "czubków".

A było to tak.

Jakieś 3 miesiące temu poszedłem przedłużyć swoją umowę z siecią ERA z którą jestem od początku.
Sprzedawca polecił mi jeden z najnowszych modeli pod nazwą Nokia 6650d.

Jakoś tak od samego początku podpaliłem się na ten telefon niczym "szczerbaty na suchary" i już po chwili wyszedłem ze sklepu z tym nowym, świetnie wyglądającym cackiem.

W owym sklepie dowiedziałem się też, że telefon ma niemal wszystkie bajery z jakąś tam nawigacją satelitarną włącznie...zaś ja po dwóch dniach jego użytkowania odkryłem w nim jeszcze jeden "walor", a mianowicie to, że - nie działa!

Nie mogąc się z tegoż telefonu nigdzie właściwie dodzwonić, bo co rusz się zacinał, zwieszał, rozłączał, wyłączał.....poszedłem ponownie do tego sklepu, gdzie zabrano mi go od razu do naprawy.

I tu się zaczęło.
Telefon trafił do jakiegoś servisu, którego (jak się potem okazało), sieć ERA nie miała w swoim wykazie.
Po niemałych trudach dodzwoniłem się wreszcie do tegoż servisu, gdzie jakaś "nieprzytomna" panienka przez 9 dni wkoło bredziła mi, że padł im w firmie system i nic nie mogą zrobić, zaś ona sama próbuje ten system naprawić.
Na nic się zdały moje prośby, aby wezwała jakiegoś fachowca od informatyki, bo miałem jakieś nieodparte wrażenie, że ona ten system od wielu dni psuje do reszty.
W końcu w 10 dniu "naprawy" dowiedziałem się, że mój telefon jest u technika, ale ten też nic nie może zrobić, bo ich system jest nadal padnięty.
Tu ogarnęła mnie granatowa rozpacz i w akcie desperacji zaproponowałem owej pani, aby może spróbowała wsadzić temuż (pewnie też padniętemu?) technikowi ze 3 baterie np. R-18 w d...ę, i może tenże sam "odpali" poza systemem i wreszcie chociaż zobaczy, co z tą moją komórką się dzieje? - panience w tym momencie chyba też padł system, bo się rozłączyła.

W 11 dniu interweniowałem w biurze Ery i dzięki pomocy jednego z jej pracowników dowiedziałem się, że "właśnie" wymieniono w moim telefonie jakieś trzy elementy i, że niebawem będzie gotowy.
To "niebawem" trwało jeszcze trzy dni, kiedy to kurier-widmo podrzucił do sklepu mój telefon - i tyle go widziano.
Cała sprawa trwała dokładnie 14 dni, a więc sprytny servisant zdążył w ostatniej chwili, inaczej musieliby dać mi nowy telefon.

Opowiedziałem ten mój stresujący przypadek dlatego, że coraz częściej słychać narzekania użytkowników tych najnowszych zdobyczy techniki telefonicznej, którą zaczyna od pewnego czasu dopadać wszechwładna komercja, a ta niesie ze sobą zazwyczaj problemy, kłopoty, stresy...i chyba niewiele ponadto.

Pozdrawiam.
Serwisy powołane przez operatorów sieci komórkowych często narażają konsumentów na ból głowy do palpitacji serca włącznie , znam wiele opowieści podobnych do tej jaką przytoczył nam Traper. Dobrze, ze istnieje jeszcze rzecznik praw konsumenta potrafi być skuteczny i w różnych sytuacjach może pomóc, ale to już ostateczność.

Ja ostatnio mam problem z zasięgiem. Pracuję na terenie gdzie występują tzw ''białe plamy'' zero zasięgu. Szereg spraw niestety załatwiam przez telefon, a tu niestety skazana jestem na ciszę, bo operatorzy nie przewidują jak mi wiadomo w najbliższym czasie instalacji przekaźników w tym rejonie. Tak więc gdy wpadam w ''zasięg'' komórka nieustannie pobrzmiewa sygnalizując o nadchodzących wiadomościach. To bardzo utrudnia moja pracę, ale chyba najbardziej dobija bezradność. Czyli są jeszcze miejsca gdzie wiek XXI jeszcze nie dotarł i nawet się nie zapowiada z wizytą

Telefon komórkowy to dla mnie czasem utrapienie. Niestety zawsze jesteśmy pod nim dostępni. Nie ma zmiłuj. Możemy go co prawda wyłączyć.. ale to wiąże się i tak z późniejszą koniecznością oddzwonienia. Potencjalny rozmówca wcześniej czy później nas dosięgnie i trzeba zacząć się wówczas tłumaczyć dlaczego to nie odbiera się (znowu) swojego telefonu.
Ja to już przeżyłem nie raz. Wy zapewne też macie doświadczenie w różnego rodzaju wymówkach, dlaczego to akurat tym razem nie udało się odebrać połączenia…

W obecnym świecie telefon komórkowy to nieodłączny atrybut każdego człowieka. Przynajmniej tak jest ten przedmiot postrzegany. Sam także nie wyobrażam sobie chyba funkcjonowania bez tej piekielnej machiny, mimo częstego przez nią prześladowania. Tak też pewnie myśli większość społeczeństwa stając się tym samym więźniami swojej potrzeby…

Ja radzę sobie z nieodbieraniem telefonów w ten sposób, że tłumaczę się z nieobeznaniem technicznym z tym urządzeniem. Jeszcze mi się to udaje . I po części odpowiada prawdzie . Stąd zbytnio się nie przejmuję jak kogoś w danej chwili wyłączę.

Urządzenie przydatne, aczkolwiek ja nie przepadam za byciem cały czas na smyczy. A tak to w przypadku niektórych ludzi wygląda. Np. jak patrzę jak żony kontrolują swoich mężów jak wpadają pograć czasem w planszówki do nas do klubu, to dopiero jest jazda .
Podstawowe czynności przy obsłudze aparatu opanowałam, ale nikt nie zmusi mnie bym zaczęła używać komórki do innych celów niż odbieranie połączeń, czy wysyłanie sms-ów. Nie bawią mnie gry, aplikacje, grafika, tapety itp. Czyli podobnie jak Ty Raleen technicznie jestem ''ograniczona'' i dobrze mi z tym.

Nie wiem jak Wy, ale ja jestem rozdrażniona, gdy w miejscu publicznym (Bank, Urząd itp.) prowadzone są rozmowy tel. Wczoraj wyprowadziła mnie z równowagi jedna pani,
która stojąc w kolejce na poczcie streściła przy mnie zabawę sylwestrową z pikantnymi szczegółami. Naprawdę nie chciałam wiedzieć, ze Kazik ''przybił gwoździa'' o 23 w sałatkę, a Mariola tak tańczyła z mężem Krystyny, że o mało nie doszło do sceny zazdrości...
Prostactwo powinno być zwalczane z urzędu

Podobno mamy najdroższe koszty rozmów telefonicznych w całej europie , ale jak widzę takie przypadki jak podałam wyżej , uczepione komórki niczym plastra miodu, to śmiem twierdzić, że stanowczo za tanie..
Ja bez telefonu się nigdzie nie ruszę. Może dlatego że młoda jestem i w ogóle ale jak miałabym zostawić telefon w domu na mniej więcej 8 godzin to nie wytrzymałabym. Jednak telefon umożliwia mi kontakt z osobami którymi naprawdę kontakt jest mi potrzebny. ;) Osobiście nie mam nic przeciwko rozmowom innych np. na poczcie czy gdzieś gdyż sama bardzo dużo rozmawiam. Czasami zdarzają się dziwne sytuacje z telefonem jak mówię coś do osoby z którą rozmawiam przez tel a jakiś Pan lub Pani przede mną odwracają się myśląc że było to do nich. Ale to jest bardziej śmieszne niż denerwujące więc mi to nie przeszkadza.
Widzisz moja droga ania02101. Trochę starszym jestem, wychowywałem się bez komórki i może moje życie dlatego jest łatwiejsze? Owszem prowadzę firmę, do czego kontakt telefoniczny jest konieczny, ale bez przesady. Parę razy udawało mi się aparatu zapomnieć. I co? I nic!!!!
Więcej czasu dla siebie. Poczta głosowa istnieje.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •