ďťż

wika

Krótko: MOC! Jeden z najlepszych filmów (bo trudno tu mówić o serialu-serialu) telewizyjnych evah! Jeśli kinowy remake z Gibsonem jest przynajmniej w połowie tak dobry, to będzie to must see (dodane po jakimś czasie: no niestety nie jest).


Najpierw krótko o co biega:
Ronald Craven jest lokalnym gliną, a jego córka zagorzałą aktywistką. 10 minut po rozpoczęciu pierwszego odcinka ona dostaje kulkę, która oficjalnie przeznaczona była dla niego. Nieoficjalnie tatuś ma spore wątpliwości, czy aby na pewno - potem znajduje parę ciekawych drobiazgów w rzeczach córki i już wie, że nie spocznie, dopóki nie dowie się całej prawdy.

Intryga jest świetna, poprowadzona tak, że do końca trzyma przy ekranie, nie nudząc ani chwilę, klimat aż wylewa się z ekranu, a postaci są przekozackie.

Raz - Bob Peck jako Craven to mistrzostwo świata! Wielka szkoda, że już go nie ma, bo to kapitalny aktor był - bardzo, ale to bardzo chciałbym go zobaczyć np u Tarantino. Nie przypominam sobie bardziej zdruzgotanego i wstrząśniętego ojca w historii ruchomego obrazu. Facet wygląda jakby miał eksplodować w każdej chwili, a mimo to działa rozsądnie, wg własnych możliwości.


jak miś, to i gun

Dwa - Joe Don Baker jako Jedburgh. Przefantastyczna rola nie liczącego się z nikim jankesa, który uwielbia akcje w terenie i golfa. Osobiście uważam, że Ray Winstone się w tej roli nie sprawdzi tak samo, bo jest zbyt angielski, ale zobaczymy. Będzie mu w każdym razie trudno przebić oryginał.

zuch chłop

Trzy - Joanne Whalley jest po prostu przesłodka i przeurocza, bardziej jak w Willow. Oczywiście mało jej tu, ale i tak jest przeogromnym plusem - Bojana Novakovic się może schować.

apple of daddy's eye


so cute!

Do tego świetne zdjęcia (choć oczywiście w telewizyjnej manierze) i ujęcia, które potem zrodziły przynajmniej połowę podobnych zabiegów w tym gatunku. No i kapitalna muzyka Claptona do spółki z Kamenem, której zwyczajnie nie mogę wyłączyć (wyraźnie słychać póżniesze Lethal Weapon):

Mamy 6 odcinków po 50 minut, co daje 5,5 godzin porządnego kryminału wymieszanego z sensacją. I ogląda się to naprawdę wyśmienicie. Co prawda widać, iż całość ma swoje lata (choć jako taka absolutnie się nie zestarzała), a i nie jest to HBO, jeno BBC z certyfikatem 15, ograniczonym budżetem i angielską flegmą, wobec czego akcji jako takiej nie jest tu za dużo (aczkolwie całość można pod tym względem podzielić na pół - pierwsze 3 to wąchanie i nowe znajomości, kolejne 3 to konkretne działania; co ciekawe im krótszy tytuł odcinka, tym więcej się dzieje). Niemniej twórcy bardzo wprawnie operują domysłami i zaskoczeniem - przykładowo w jednym z odcinków widzimy pogorzelisko po niedawnej strzelaninie i to nam wystarczy - absolutnie nie trzeba było pokazywać samej wymiany ognia (coś jak początek NCFOM), wyobraźnia dokończy dzieła.

Ogółem polecam (a kto już widział zapraszam do ankiety) - dla fanów dorosłego, poważnego kina z dreszczykiem jest to absolutne must-see, szczególnie przed wersją kinową, która zapewne będzie brak czasu ekranowego nadrabiać widowiskowością (choć wierzę w Campbella, że zadba o swoje dziecko).

8.5/10

Mały sneak-peak:



Zastanawiam sie przez chwile, co to za koles i nagle olsnienie: Muldoon z Jurassic Park

NIe wiem jak ta angielska flegma, ale mini seriale wychodza angola calkiem niezle, wiec moze warto.
No nie wiem. Ta rozczulająca scena mnie trochę mierzi:

Moment wyjęty trochę z kontekstu - w całej scenie ma to nawet sens, choć faktycznie wygląda nieco śmiesznie. Poza tym nie mówię, że to serial doskonały, bo też i zdarza mu się parę baboli. Ale jak na produkt telewizji publicznej z dwudziestoma latami na karku jest znakomity. W Polsce dalej możemy o czymś takim marzyć.


Zagłosowałem na "Fusion", choć "Northmoor" też jest zajebisty. Cały serial jest zresztą mocarny i w tym co Mefisto napisał nie ma przesady. W ostatnim odcinku powaliło mnie zakończenie a konkretnie motyw z czarnymi kwiatami rosnącymi sobie na górkach. Bez spojlowania trudno wyjaśnić o co chodzi, niech będzie, że jest to nieco niepokojące, szczególnie w kontekście rozwiązania całości. Jak dla mnie - poezja. Z gatunku tych katastroficznych.

W ogóle strasznie smutny jest ten serial, ale tak to jest kiedy ogląda się prawdziwe postacie w walce o jakieś godne osiągnięcia cele. Jak to w życiu - coś wychodzi a coś pozostaje poza zasięgiem. Z tym że większość postaci o tym nie wie, zanim nie zacznie walczyć.

A z innych plusów:

* Dwójka ze Special Branch a szczególnie Pendleton, który chętnie Cravena gdzieś zawiezie, ale nigdy nie odwiezie,
* Wycieczka do Northmoor,
* Bennett - śliski koleżka, który choć zrobił co zrobił, jakoś nie ma problemów z dobrym spaniem. A powinien.
* No i Craven wbrew pozorom to bardzo niejednoznaczna postać. Czy tylko mnie się wydawało, że przez większość czasu siada mu psycha i wszystko inne? A i tak zdążył wielu ludzi swymi działaniami przestraszyć.

Chciałbym napisać coś bardziej ironicznego, ale samo wspomnienie "Edge of Darkness" wywołuje u mnie raczej niewesołe myśli. Nawet trudno mi ten serial z czymkolwiek porównać (film wolę zmilczeć), jakby ktoś wskazał "smutną, ale nie smętną historię z odniesieniami do polityki niepozbawioną czysto ludzkiego wymiaru, a nawet stawiającą go na pierwszym planie" byłbym bardzo wdzięczny.

"smutną, ale nie smętną historię z odniesieniami do polityki niepozbawioną czysto ludzkiego wymiaru, a nawet stawiającą go na pierwszym planie"

Wierny Ogrodnik?
W punkt, ostatnio zacząłem czytać Le Carre`a i doskonale pasuje. "Wiernego ogrodnika" oczywiście oglądałem, jest spoko, pewnie przy drugim obejrzeniu okaże się jeszcze lepszy. Żeby było na temat - szkoda, że scenarzysta "Edge of Darkness" nie popełnił jakiejś powieści.

Zagłosowałem na "Fusion", choć "Northmoor" też jest zajebisty.

To ja zagłosowałem na ten drugi, co by Ci przykro nie było


W ostatnim odcinku powaliło mnie zakończenie a konkretnie motyw z czarnymi kwiatami rosnącymi sobie na górkach.

Oj tak, to mocne jest - nawet lepsze od pierwotnego założenia z drzewem.


Czy tylko mnie się wydawało, że przez większość czasu siada mu psycha i wszystko inne?

Po tylu wydarzeniach trudno się dziwić - aczkolwiek uważam, że do końca się trzymał dzielnie.


jakby ktoś wskazał "smutną, ale nie smętną historię z odniesieniami do polityki niepozbawioną czysto ludzkiego wymiaru, a nawet stawiającą go na pierwszym planie" byłbym bardzo wdzięczny.

The International
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •