wika
W zasadzie to sam do końca nie potrafię powiedzieć o jakie filmy mi chodzi. Postaram się krótko: jakie znacie filmy, przed obejrzeniem których mieliście o nich jakąś ustaloną opinię co do ich zawartości, znaczenia, charakteru czy gatunku, a które po obejrzeniu okazały się czymś zupełnie innym?
W tej chwili przychodzą mi do głowy dwa tytuły, ale pewnie Wy macie ich więcej:
1. Brakfast at Tiffany's - kupując ten film wiedziałem dwie rzeczy: że to komedia romantyczna i że to Audrey. Po obejrzeniu byłem wręcz zszokowany, że ten czysty w swej postaci dramat obyczajowy, z gorzkim wydźwiękiem finału, któś mógł wrzucić do wora komromów.
2. Blade Runner - przed obejrzeniem było to dla mnie po prostu kino akcji s-f z Harrisonem Fordem. Niebywały ogrom znaczeń zwalił mi się na łeb, może nawet nie od razu po obejrzeniu filmu, ale nie miałem żadnych wątpliwości, że to nie kino sensacyjne.
Wasze typy?
O Swimming Pool Francois Ozona wiedziałem to co wynikało z oficjalnych opisów, że opowiada o fascynacji pewnej pisarki młodą dziewczyną. I faktycznie, jest to bardzo istotny wątek filmu, ale... tutaj niestety musiałbym podać bardzo poważny spoiler, dość powiedzieć że określenie "nie jest tym czym się wydaje" idealnie opisuje to, co zrobił reżyser, zachęcając mnie przy okazji do ponownego obejrzenia filmu, tym razem z dokładną wiedzą o co w nim naprawdę chodzi.
Ja bym temu wątkowi zmieniła czas w tytule. Zamiast "są" napisałabym "nie były" ... tymi które nam się wydawały.
Z pewnością mam takich kilka, w tej chwili, na szybko wpadł mi na myśl "EDWARD NOŻYCORĘKI" Tima Burtona. Depp od dawien dawna należał do grona ulubionych aktorów, ale gustując raczej w filmach jak najbardziej osadzonych w realiach, długo nie miałam ochoty na coś takiego jak właśnie "Edward N." - facet z nożyczkami zamiast palców! Nie żebym nie lubiła baśni, była na "nie" dla fantazji, nie, nie, w końcu to także jeden z wielu sposobów (jakże oryginalnych) na opowieść o człowieku. I mnóstwo ich przerobiłam w swoim czasie. Teraz przyszedł czas na poszukiwanie i poznawanie realiów sensu stricte. No więc, dłuższy czas mnie odrzucało od tego dziwnego Edwarda. Ale w końcu ciekawość Deppa zwyciężyła. I nie pożałowałam. Otrzymałam bowiem przepiekną, smutną (a czy mogło być inaczej, skoro gra tu DEPP???) opowieść, jakże prawdziwą, o trudach życia ludzi zaliczanych do tzw. "innych", wyalienowanych ze społeczeństwa niejako na swoją prośbę, nie chcących się dostosować do jego reguł, czy z innych powodów od siebie niezależnych. Tak czy siak - jest ciężko, bo "inny" zawsze pozostanie obcym, nie znanym, dlatego niepokojącym i groźnym, chocby miał serce jak wosk. I wszystko jedno czy to będzie ktoś kto nie ma rąk, czy kochający, ale inaczej, czy muzułmanin wśród chrześcijan, czy wiecznie nieogolony i burkliwy sąsiad z przeciwka - zawsze to oni będą winni.
Piękny film i pierwszy jaki widziałam Tima Burtona. Od tego czasu zaliczam go do reżyserów, których filmów, staram się nie pomijać.