wika
Witam
Choć przeżywamy najlepszy (wg mnie przynajmniej :)) okres wakacji, chciałbym zagadnąć o studia historyczne (a wielu z Was zapewne się na nie wybiera).
Chciałbym się zapytać: na jaką uczelnię chcielibyście pójść, no i - co po studiach?
Uczelni jeszcze nie wybrałem i wciąż się zastanawiam, aczkolwiek najchętniej poszedłbym na UJ, a konretnie studia międzywydziałowe, związane z historią i religioznawstwem.
Natomiast po studiach? Planów nie robię, ale mam nadzieję, że w trakcie nauki w trzeciej klasie liceum, bądź już na studiach, uda mi się wydać książkę ( a dokładnie serię ), bo po studiach z historią nie ma wielkiej przyszłości.
bo po studiach z historią nie ma wielkiej przyszłości.
Można zostać na uczelni abo uczyć w szkole. To chyba wszystko.
Chyba nie jest to prblem jedynie historyków. Po wielu "ogólnych" kierunkach, jak właśnie historia, polonistyka, filozofia, czy z przedmiotów ścisłych - biologia, matematyka, fizyka - można praktycznie tylko uczyć w szkole lub liczyć na studia doktorskie i pozostanie na uczelni. Na pracę w zawodzie mogą liczyć chyba tylko absolwenci bardzo specjalistycznych, powiedziałabym wręcz "zawodowych" kierunków.
Istnieją też specjalizacje archiwalna i biblioteczna więc nie trzeba koniecznie uczyć w szkole... Poza tym na mojej uczelni utworzono specjalizację historia Europy Środkowowschodniej po której ukończeniu istnieje możliwość przejscia kursu dyplomatycznego...
Można też zostać historykiem/szefem oddziału Instytutu Pamięci Narodowej i innych organizacji badających przeszłość. Można też prowadzić jakieś samodzielne badania naukowe i pisać książki ;)
A przede mną otworzyły się właśnie nowe perspektywy. Otwarto u mnie kurs klinów i języka akadyjskiego. Znajomy doktor prowadzi i jak rozklejał plakaty to uraczyłem się spojrzeniem na jeden z nich, no i... Jestem pierwszy na liście dla chętnych
A ja nie wybierając studia nie myślałem o tym gdzie będę później pracować, gdyż wiem że w ciągu tych 5 lat może się jeszcze tyle pozmieniać. Studiuję stosunki międzynarodowe na 3 roku. Wybrałem kierunek który mnie interesował a nie który daje gwarancje dobrze płatnej pracy. Zdaję sobie sprawę że wiele osób idąc na studia wybiera kierunek który niekoniecznie ich interesuje ale który zapewnia zatrudnienie(stąd moim zdaniem takie obleganie studiów prawniczych w całej Polsce). Punkt widzenia zmienia się jednak kiedy już na tych studiach się jest i trzeba przez 5 lat wkuwać rzeczy których normalnie się nie znosi. Ja osobiście nie mógłbym studiować w ten sposób.
Studia to nie szkoła. Nie idziesz tam bo musisz ale idziesz tam bo chcesz.
po studiach z historią nie ma wielkiej przyszłości. Oczywiście, masz sporo racji, gdyż prawda jest, że po takich studiach nie ma specjalnie dużo możliwości. Historia jest dość specyficznym kierunkiem humanistycznym, podobnym nieco do politologii (którą ja ukończyłem). Specyfika tych kierunków polega na tym, że są one raczej przeznaczone dla ludzi, którzy konkretnie wiedzą co chcą robić w życiu. Takie studia dają wiele możliwości, ale najważniejsze jest to, aby pracować nad samym sobą, a studia traktować bardzo poważnie. Bardzo wielu studentów traktuje studia jako czas beztroskiej zabawy, ciągłych imprez, łażenia na zajęcia tylko jak się kaca nie ma i strzelanie z palca na wykładach
A tymczasem należy samemu zgłębiać wiedzę i we własnym zakresie zdobywać doświadczenie w danej dziedzinie, czy to poprzez praktyki, staże czy np. poprzez działalność w kołach naukowych, różnych stowarzyszeniach itd.
co po studiach?
Często rodzina drwiąco pyta mnie co chce robić po tej historii. Znalazłam się w gronie samych ścisłych umysłów, dla których historia to nędzny kieruneczek, po którym co najwyżej zostać nauczycielem z koszem na głowie.
Obecnie sytuacja jest taka, że historie postrzega się tylko przez pryzmat nauczania w szkole – jeżeli ktoś ma powołanie to proszę. Ja tego powołanie jeszcze nie mam, a obecnie jestem na III roku historii, i nie wiem czy kiedyś je otrzymam. Raczej interesuje mnie specjalizacja edytorska, po której mogłabym coś tworzyć, pisanie jakiś artykułów to jest to i z tym raczej wiążę swoją przyszłość.
Nie wyobrażam też siebie siedzącą w archiwum z wielkimi okularami ze szkłami wielkości denek od butelki, to zdecydowanie nie dla mnie.
Myślałam też o zabraniu się za drugi kierunek, ale raczej podyplomowo aby podnieść swoje kwalifikacje, i móc w razie czego rozszerzyć horyzont możliwości, gdzie mogę pracować.
Często rodzina drwiąco pyta mnie co chce robić po tej historii. Znalazłam się w gronie samych ścisłych umysłów, dla których historia to nędzny kieruneczek, po którym co najwyżej zostać nauczycielem z koszem na głowie. Miałem dokładnie taką samą sytuację. Po zrobieniu licencjata z administracji euroregionalnej, jako studia uzupełniające wybrałem sobie politologię ogólną. I też się cała rodzinka zastanawiała co ja będę po tym robił. Większość myślała, że będę politykiem, na zasadzie: politolog - polityk Szybko ich jednak przestawiłem podając przykład: kryminolog - kryminalista
A znacie ten dowcip?
Co mówi bezrobotny historyk do pracującego historyka?
- Dwie waty cukrowe proszę!
To tylko żart, ale rzeczywistość nie zawsze bywa różowa
Co mówi bezrobotny historyk do pracującego historyka?
- Dwie waty cukrowe proszę!
Padłem. Bardzo dobry żart który ma niestety dużo wspólnego z rzeczywistością.
Co do tematu...
Prawdziwą komedią jest to że np. u mnie na historii jest możliwość wyboru 3 specjalizacji: pedagogicznej, edytorskiej i archiwistycznej. Specjalizację pedagogiczną wybiera większość studentów co daje końcowy efekt około 60 nowych, wykształconych nauczycieli historii, każdego roku... Szansa na znalezienie pracy w zawodzie wygląda więc tragicznie.
Najlepszy "numer" zafundowała nam uczelnia ze specjalizacją archiwistyczną. Otóż, wbrew zapewnieniom dyrektora instytutu historycznego, po ukończeniu ów specjalizacji nie posiada sie uprawnień archiwisty. Także zęby w ścianę drodzy historycy
Także zęby w ścianę drodzy historycy
E tam zaraz w ścianę. Zawsze można pójść w politykę, poobijać się i premierem nawet zostać. Patrz ten obecny
Zawsze można pójść w politykę, poobijać się i premierem nawet zostać. ha, i dlatego nie próżnuję Żeby żyło się lepiej, wszystkim
Prawdziwą komedią jest to że np. u mnie na historii jest możliwość wyboru 3 specjalizacji: pedagogicznej, edytorskiej i archiwistycznej. Specjalizację pedagogiczną wybiera większość studentów co daje końcowy efekt około 60 nowych, wykształconych nauczycieli historii, każdego roku... Szansa na znalezienie pracy w zawodzie wygląda więc tragicznie.
Nasz rok liczy ok. 170 osób. 50 jest na nauczycielskim /w tym ja/, ale być nauczycielem a "nauczycielem" to spora różnica. Nie jest tragicznie.
McHeir, to ty jesteś na "tym" I roku na moim wydziale? ale numer
Przepraszam, ale mam kiepskie zdanie na temat ""świeżaków"" z twojego roku.. oczywiście nie generalizuje.. ale wiem jaka była polityka wydziału w przyjmowaniu na studia...
Do tego zaskoczyłaś mnie tym iż tylko 50 osób zdecydowało sie na blok pedagogiczny.
Albo reszta wybiera specjalizację.. ogólnohistoryczną -> czyli de facto brak specjalizacji, albo po prostu nie wiele osób wiąże z historią dalsze plany. Możliwe ze do sesji nie podejdzie z 50 osób, kolejne 50 odpadnie na pierwszym egzaminie i się wszystko wyklaruje
Padłem. Bardzo dobry żart który ma niestety dużo wspólnego z rzeczywistością.
Nie chodziło mi o to, żeby Ciebie czy kogoś innego przyprawiać o zawał, chodziło raczej o rozładowanie napięcia, bo nie tylko po historii perspektywy pracy są, jakie są, problem dotyczy większości (jak nie wszystkich) kierunków humanistycznych. Moja znajoma po stosunkach pracuje w Dywilanie jako sekretarka i wmawia wszystkim, że to szczyt jej marzeń
prawników jest chyba jednak więcej.
Bo też po prawie można dużo
Natomiast po historii to albo proza życia za 900-1200 netto albo zaprzedanie duszy diabłu i Sejm z ramienia aferałów
McHeir, to ty jesteś na "tym" I roku na moim wydziale? ale numer
Tak, jestem na "tym" sławetnym roku.. I właśnie na IHUŁ. No po prostu sam miód
Rok temu przyjeli mniej niż 100 osób To był wynik braku chętnych. Przyjmowano tak jak leci, każdego - tak jak zresztą i teraz. Od ignoranta historycznego po skinheada ale zostawmy politykę IHUŁa bo nie należy oddawać fekaliów we własnym gnieździe.
Historia to generalnie taki kierunek dla hobbystów i zapaleńców. To już na pierwszym roku powiedział mi wspomniany przez ciebie profesor K. (zdecydowanie lepszy aniżeli prof. B – ale to oczywiście jest względne).
PS.
Jakbyś potrzebowała czegokolwiek - daj znać
To był wynik braku chętnych. Przyjmowano tak jak leci, każdego - tak jak zresztą i teraz.
Tak jest w sumie na większości mniej popularnych kierunków. Jak byłam wczoraj u Was na wydziale to strasznie zdziwiłam się, że po pierwszym roku odpadła prawie połowa osób. Nie macie tak, że wpisy warunkowe dopuszczalne są i na I roku? U mnie tak właśnie jest dzięki czemu na II rok studiów załapali się wszyscy. No, bo po co od razu na początku kogoś wyrzucać, jak jeszcze przecież można go wydoić później, prawda?
Nie macie tak, że wpisy warunkowe dopuszczalne są i na I roku? warunków nie ma. Juz gdzieś o tym pisałem. U nas na wydziale mamy po prostu "zgodę uczęszczania na kolejny semestr bez zaliczenia poprzedniego". Zgody udziela pan dziekan, po uiszczeniu zapłaty w wysokości 800 zł. Warunek: brak osiągnięcia zaliczenia tylko z jednego przedmiotu. Jeżeli dwój zdarzy się więcej: won
Szymek pamięć już nie ta, musisz wybaczyć, poza tym - co wydział, to inne przepisy
niezła maszynka do zarabiania pieniędzy. Tylko odpowiednio ustawić wykładowców - niech każdy da uczelni kilku z jednym zaliczeniem w plecy i już jest n*800.
Czyli co, wychodzi na to, że można zawalać tylko pierwszy semestr, a drugiego już nie?
Nie, jest to zasada która dotyczyć może tak samo semestru zimowego jak i letniego. Jedyny warunek to tak jak napisałem, nie może się przydarzyć w indeksie więcej niż jedno nie zaliczenie (obojętne czy jest to egzamin czy zaliczenie WF-u)
Nie, jest to zasada która dotyczyć może tak samo semestru zimowego jak i letniego.
To jak u Was nie ma warunków jak są? Inaczej się nazywają, ale chodzi o to samo Na I roku też można je brać? Bo kiedyś było tak, że nie można było, dlatego pytam.
To jak u Was nie ma warunków jak są? Inaczej się nazywają, ale chodzi o to samo
Dokładnie tak jest z tym tylko wyjątkiem iż podobno za instytucje jaką jest warunek student nie płaci. Za ten twór jaki wymyślono, już tak taki ambaras.
PS.
Dziękuję za pomocną dłoń
Na drugim roku siedzi z 55 osób i musi być fajnie.
A było ich około 100 na I roku Krwawe żniwo zebrała starożytność i średniowiecze
Musisz być więcej niż najlepsza.
Wystarczy, że będzie dobra, ale musi mieć odpowiednie znajomości
A było ich około 100 na I roku Krwawe żniwo zebrała starożytność i średniowiecze
Hm, ja swojemu rocznikowi źle nie życzę, ale...
McHeir, wszystko się da zrobić, ale wiesz, konkurencja nie śpi
Ach ta Estera
Szymek, czy wypada mi iść do wykładowcy i poprosić o pożyczenie książki? Jak wygląda taki bą tą? chodzi mi o pana prof. B.
Myślę, że nie będzie problemu. Wielu wykładowców pożycza książki które są trudno dostępne i podejrzewam że ów profesor jest również w tym gronie
To ja odpowiem en masse: pójdę i zapytam. Przecież mnie nie ugryzie.
Polityka, religia - o tych rzeczach się nie dyskutuje. Tu się drapie i gryzie
Nazaa, nikt nie powiedział, że w Łodzi. Ale Uć to Uć. Nadal moje miasto