wika
Instytut Pamięci Narodowej został powołany w 1999 roku. Od tamtego czasu zajmuje się działalnością naukową oraz ściganiem zbrodni przeciwko narodowi polskiemu.
W ostatnim czasie na IPN spadły ogromne głosy krytyki związane z jak to nazwano prowadzeniem działań politycznych. Co więcej rząd Donalda Tuska planuje obciąć budżet tej instytucji i tym samym pozbawić ją sporych środków finansowych.
Lewica natomiast od jakiegoś czasu systematycznie powtarza iż należy zlikwidować tą instytucję…
Chciałbym z Wami rozpocząć dyskusję na temat przydatności IPN-u. Czy rzeczywiście należy zlikwidować tą instytucję? Czy nie ma nam nic do zaoferowania?
Instytut Pamięci Narodowej jest z pewnością potrzebny, o ile oczywiście zajmuje się tym, co do niego należy. Niedorzecznym wydaje się pomysł likwidacji instytucji, która w pewnym sensie chroni naszą wspólną historię. Inna sprawa, że IPN obecnie nie działa do końca zgodnie ze swoją misją. Dlatego też popieram koncepcję ograniczenia wydatków na działaność IPN. Zaznaczam, że zaproponowane przez obecny rząd oszczędności nie oznaczają uniemożliwienia poprawnego funkcjonowania tej instytucji, czego obawiają się zagorzali przeciwnicy PO.
IPN obecnie nie działa do końca zgodnie ze swoją misją.
Przykłady?
Przykłady?
O działalności IPN opinia publiczna dowiaduje się niemal wyłacznie wtedy, gdy politycy różnych opcji wykorzystują różne fakty z przeszłości do wzajemnej walki, a raczej oczerniania się. Gdzie zatem można dostrzeć jakieś wyraźne rezultaty sprawowania "funkcji kulturalnej, misji edukacyjnej, które po za samą lustracją są kluczowe i najważniejsze w działalności" IPN?
Myślę, że po części obaj macie rację. Z jednej strony widać, że IPN jest wykorzystywany przy różnych okazjach, by komuś dołożyć. Najlepszym chyba rozwiązaniem byłoby ujawnienie wszystkich tych dokumentów, które są na różnych agentów, tajnych współpracowników, a wówczas już nie byłoby takiej pokusy, by sięgnąć po czyjąś teczkę i mu nią przyłożyć. Z drugiej strony IPN spełnia jednak funkcję edukacyjną, która przejawia się między innymi w publikacjach - biuletynach. Warto je czytać, tylko niestety niewiele osób do tego zagląda. A jest to kopalnia wiedzy dotycząca najnowszej historii. I to nie ma tego wymiaru, by kogoś uderzyć, ale po prostu ukazywane są fakty. I powiem szczerze, że bardziej mi odpowiada ta właśnie część działalności IPN. Niestety, dzięki prawu jakie mamy, ujawnienie akt nie bardzo jest możliwe, a dopóki będzie to wiedzą tajemną, zawsze będzie istniała pokusa, by się tą właśnie wiedzą posłużyć. I to nie sprawa PO, PiS czy innych ugrupowań. Taka pokusa będzie po każdej stronie się pojawiała.
No i sami panowie widzicie, jak upolityczniono ten nasz biedny IPN, który miał u swoich podstaw przeznaczenia spełniać rolę, nie tylko skarbnicy potężnych zasobów archiwum narodowego, ale też i rolę jakby współczesnego "skryby" piszącego naszą niedawną i najnowszą historię.
Niestety, niemal od samego początku okazuje się, że dla przerażającej ilości "naszych" rodaków ów IPN stanowi śmiertelne zagrożenie - szczególnie dla ich kariery politycznej.
Dla wielu z powyższych owe płonące dokumenty państwowe w roku 1989 (i nie tylko), okazały się płonąć bardzo nieskutecznie, dlatego dziś owi "uczciwi" niemal stają na głowach wijąc się w panicznym strachu, aby to, za czym niejeden z nich sam głosował (czyli za powstaniem IPN), teraz jak najszybciej rozebrać do fundamentów i pogrzebać na zawsze.
Mam jednak nadzieję, że ta wyjątkowo żałosna polityczna zagrywka ze strony obecnego rządu, polegająca na obcięciu funduszy dla IPN, nie zatrze prawdy o komunistycznych łajdakach i prymitywnych donosicielach - o co owi tak bardzo zabiegają.
Dla mnie smutnym jest przede wszystkim to, że ta farsa pokazuje ponownie - ilu takowych jeszcze mamy na odpowiedzialnych stanowiskach?...
To jest chyba nasza jedna z największych współczesnych tragedii narodowych z którą, albo szybko zrobimy porządek?...albo to "coś" zrobi "porządek" z nami.
Pozdrawiam.
O działalności IPN opinia publiczna dowiaduje się niemal wyłacznie wtedy, gdy politycy różnych opcji wykorzystują różne fakty z przeszłości do wzajemnej walki, a raczej oczerniania się
To się po prostu nazywa wykorzystywanie instytucji do swoich doraźnych celów politycznych. IPN jest bardzo wygodną instytucją dla wszelkiej maści polityków, którzy wykorzystując zasoby tejże instytucji chcą ubić swój interes życia przed kamerami. To jest granie tą instytucją i sprowadzanie jej w zasadzie do takiego celu. Powstaje przez to taki przekaz dla społeczeństwa, że IPN – czyli sensacje i jeszcze raz sensacje.
Oczywiście Devilerze, że społeczeństwo nie jest informowane o innych akcjach jakie prowadzi IPN, bo czy jest nośną sensacją jakieś dochodzenie które może toczyć się latami w sprawie, która dla przeciętnego zjadacza chleba nic nie znaczy – przecież jej nie pochwycą zaraz wszystkie media. Media są nastawione na sensacje i tylko wówczas o działalności tej instytucji ludzie dowiadują się, gdy ten pozwie tego a tamten mu udowodni że to nieprawda..
Edward ma niewątpliwą rację, że owych publikacji naukowych jest naprawdę dużo. Może nie tyle, ile być powinno, ale ja dostrzegłem na tym polu dość sporą aktywność IPN. Warto zajrzeć do pierwszego lepszego Empiku, a na pewno wpadnie każdemu w oko publikacja któregoś z historyków IPN. Oczywiście zawsze może być lepiej, ale właśnie dlatego, że przez prawie 20 lat nie możemy zakończyć .tego haniebnego dla nas tematu lustracji, co przynosi wstyd nam wszystkim, upokarza nasz naród, dlatego właśnie IPN zajmuje się lustracją, a nie kulturą, uświadamianiem młodych ludzi o ich historii etc. To nie jest wina IPN, że ciągle słyszymy o wyciąganiu haków, pomawianiu o agenturalną przeszłość. Winę ponoszą skretyniali politycy, którzy przy swojej nieudolności, głupocie i braku kompetencji nie potrafią tego raz na zawsze zakończyć. Czasami naprawdę wstyd mi za Nasze Państwo. Ale uważam, że IPN jest tu ostatnim czynnikiem, który można posądzić o złe intencje, czy zaniechanie w tej sprawie. Jeżeli chcemy skończyć i zamknąć raz na zawsze temat lustracji, to na pewno nie pomoże nam w tym odbieranie pieniędzy IPN-owi, ograniczanie mu pola manewru.
A to, że IPN jest niezbyt przychylnie postrzegany przez obecną władzę, świadczą komiczne zachowania Tuska, który, gdy dowiedział się, że historycy IPN pracują nad publikacją dotyczącą kontaktów Wałęsy ze Służbami Bezpieczeństwa, ostro zaatakował IPN, twierdząc, że ten próbuje niszczyć największy narodowy autorytet i że on nie pozwoli, by ktokolwiek ważył się powiedzieć złe słowo na byłego prezydenta. O dziwo kilka dni po tym zdarzeniu ogłoszono, że budżet IPN zostanie drastycznie zmniejszony...
Zupełnie zgadzam się z Edwardem. IPN to przede wszystkim instytucja dbająca o szerzenie najnowszej historii Polski poprzed ogólnonarodowy program edukacji. Nigdy IPN nie działał na taką wielką skalę jak w ostatnim czasie. Dofinansowanie tej instytucji spowodowało podjęcie wielu inicjatyw mających na celu przybliżenie historii Polakom.
Najlepszym przykładem jest uruchomienie strony internetowej dotyczącej stanu wojennego www.13grudnia81.pl
Oprócz tego IPN zajmuje się prowadzeniem różnorakich badań naukowych. Oto link do ich wykazu. tutaj
Niestety Polacy poprzez medialną nagonkę na IPN uważają tą instytucję jako twór skierowany jedynie do toczenia walki politycznej na tzw. „teczki”. Jest to oczywiste nadużycie i zakłamanie, gdyż IPN to nie jest instytucja która skupia wyłącznie materiały związane z tym „kto był agentem a kto nie był”. Obecnie podważa się autorytet tej instytucji przede wszystkim dlatego ażeby ludzie stracili do niej zaufanie. Bo gdy zatracimy do IPN zaufanie.. to wszelkie materiały jakie będą ujawniane od razu staną się dla nas niewiarogodne.
Podstawowe pytanie. Kiedy zaczęła się nagonka na IPN?
W momencie kiedy ruszył pomysł ustawy lustracyjnej…
Z drugiej strony IPN spełnia jednak funkcję edukacyjną, która przejawia się między innymi w publikacjach - biuletynach. Warto je czytać, tylko niestety niewiele osób do tego zagląda.
Z tą funkcją edukacyjną to byłbym ostrożniejszy w ocenach. Słyszałem wypowiedź zastepcy szefa pionu własnie edukacyjnego w PR1 na temat obozu w Łambinowicach. Stwierdził, że był to obóz gorszy od niemieckich KL, bo w KL Niemcy szczepili więźniów przeciwko np. gruźlicy, a komuniści w Łambinowicach nie. Zastanawiam się, czy ów pan reflektowałby na "szczepionkę" z fenolu jako antidotum.
Znam kilku pracowników IPN i mam jak najgorsze zdanie o wiekszości (ale znam tez jednego, który jest OK). Reprezentują postawę "My wiemy wszystko, jeżeli ktos twierdzi inaczej to nie ma racji, a jego argumenty (źródłą, relacje) są bezwartościowe, bo wszelką wiedze mamy wyłącznie MY!". Przy tym mnie (nawet jako tylko magistra) średnio podoba sie sposób tworzenia prac naukowych. Owszem, spora część to faktycznie sprawy mało znane, ale trafiają się tez takie "kwiatki" jak praca Gontarczyka o PPR. Razi mnie też niechęć do korzystania z materiałów z innych instytucji, chocby AAN czy WIH. Tak więc rolę edukacyjną IPN oceniam tak sobie.
Mierzi mnie też postawa szefa owej instytucji, który przy wyborach nie wahał sie preparować kwitów na najgroźniejszego konkurenta. Obcięcie wydatków jakos mnie nie przeraża, biorąc pod uwage, że średnia płaca wynoisi ok. 3 tys. złotych. Pracownikom -jak sądzę-mniej chodzi o dochodzenie do prawdy, a bardziej o zasobność portfela. Materiały IPN najchętniej przekazałbym do AAN - tam byłyby bardziej na miejscu.
A co do lustracji: owa "nagonka" pojawiła się w momencie zmian w ustawie lustracyjnej. Mianowicie chodziło o to, że pracownicy IPN stawali sie jednocześnie prokuratorami (bo to oni szukali materiałów w "teczkach") i sędziami (bo to oni "wydawali wyrok"). Bardziej sensowne było utrzymanie stworzonego przez AWS jeszcze Sądu Lustracyjnego i RIP.
PS. Skąd się wzięła informacja o ingerowaniu Tuska w ujawnienie "kompromitujących materiałów" o Wałęsie? Bo jak pamiętam to rzecznik IPN dementował te "rewelacje"
Stwierdził, że był to obóz gorszy od niemieckich KL, bo w KL Niemcy szczepili więźniów przeciwko np. gruźlicy, a komuniści w Łambinowicach nie. Zastanawiam się, czy ów pan reflektowałby na "szczepionkę" z fenolu jako antidotum.
To, że Niemcy stosowali zastrzyki z fenolu nie oznacza, że stosowali je jako antidotum przeciw gruźlicy. I takie stawianie sprawy jest nadużyciem. Można mieć własną ocenę jakiejś instytucji, tylko nie można dokonywać takiej manipulacji. Trochę opracowań IPN przeczytałem. I nie oceniam ich tak krytycznie. A to, że w obozach powojennych było czasem gorzej, to też prawda. Ten człowiek odwołał się do konkretnego przykładu, a nie do ogólników.
A do źródeł historycznych, bez względu na to, skąd pochodzą i jaki autorytet je podaje, warto podchodzić krytycznie zawsze. Nikt nie broni ich konfrontować z innymi materiałami.
[quote="Edward"]
Trochę tak dziwnie przedstawiasz, podając imię i inicjał nazwiska, chociaż IPN podaje całość. To utrudnia weryfikację tego, co podajesz. Na stronie IPN istnieje lista represjonowanych, natomiast ty dodajesz - ze względów politycznych. Poza tym kluczem jest wyrok śmierci orzeczony przez sąd wojskowy. Chyba że mówimy o innym indeksie.
Co do weryfikacji podawanych faktów, to zarówno po stronie autora, który coś opracowuje istnieje konieczność krytycznego podchodzenia do źródeł, jak i po stronie odbiorcy. Można mówić o większej odpowiedzialności kogoś, kto zajmuje się zawodowo badaniem źródeł i coś podaje, bo jeżeli tego krytycznego podejścia nie ma, trudno mówić o rzetelności badań, z drugiej strony nie warto też wierzyć w sposób ślepy podawanym rewelacjom. Od odbiorcy również wymaga się krytycznego podejścia.
Z "ciekawostek" IPN to prowadzi śledztwo w sprawie zamachu na papieża JP II. Nie wiem co chcą odkryć, czego nie odkryli Włosi i opierając się na dokumentach sprawy przysłanych z Włoch (łącznie ma to być 35 tys. stron).
Licząc tłumaczenie 39 zł/stronę z "innych języków na polski" (przy trybie zwykłym 6 stron na dobę) będzie to 1365 tys. zł i zajmie to jakieś 16 lat dla jednego tłumacza. Do tego wycieczki prokuratorów do Turcji, gdzie będą przesłuchiwać Agcę. A jak wiadomo zmienia on swoją wersję w zależności od pogody i jest równie wiarygodny jak Doda jako MAryja w szopce bożonarodzeniowej
IPN robi wiele porządnej roboty, niestety jego szefowie dali się wciągnąc w gierki polityków.
Zaś co do dr. Gontarczyka. Oglądałem kiedyś jego wywiad jak odkrył że Wołoszański był TW. Ponieważ w/w pisał donosy, co który dziennikarz napisał w artykule. Na pytanie czy SB nie wiedziała co piszą w zachodnich gazetach, odpowiedział z prychnięciem: "Od tego mieli tajnych współpracowników". Być może nie wiedział czym zajmowali się sekretarz każdej ambasady czy attache kulturalny, ale to powinni im jakieś kursy w IPN zrobić. Tzw. biały wywiad należał do zadań każdej ambasady. Pomijam już fakt, że najbardziej poczytne zachodnie gazety były wysyłane pocztą dyplomatyczną przez ambasady do W-wy. Do biblioteki przy KC PZPR.
Licząc tłumaczenie 39 zł/stronę z "innych języków na polski" (przy trybie zwykłym 6 stron na dobę) będzie to 1365 tys. zł i zajmie to jakieś 16 lat dla jednego tłumacza.
Myślę, że takim tłumaczeniem nie zajmie się jeden tłumacz ale kilkudziesięciu albo i więcej...aczkolwiek będzie to ogromny koszt. Poza tym tłumacznia muszą być przysięgłe a to kosztuje więcej, ponadto język włoski jest droższy niż standardowy angielski, także koszty były by z pewnością wyższe. Poza tym ciężko znaleźć tłumacza...
Chciałbym jeszcze zacytować pogląd (artykuł) Krzysztofa Gottesmana z Rzeczpospolitej na temat IPNu.
Instytut Pamięci Narodowej znowu jest zagrożony. Przy okazji sporu o lustrację jej przeciwnicy zaatakowali także Instytut. Pod jego adresem, jak również historyków tam pracujących, padły ostre słowa. "Grono nieświętych młodzieniaszków ufające szpiclom", "lustracyjni hunwejbini" - to nieliczne przykłady i wcale nie najdrastyczniejsze.
Stefan Niesiołowski powiedział w "Trybunie", że IPN uległ degeneracji, staje się niepotrzebny i szkodliwy. Także z innej strony dobiegają głosy nawołujące do likwidacji IPN i przekazania jego kompetencji innym instytutom. Trzeba więc wyraźnie powiedzieć - na likwidację IPN nie ma zgody.
W ciągu niewielu lat Instytut (powstał przecież dopiero w 1998 r.) nieraz udowodnił swoją niezbędność. Nie tylko - jak mówią jego przeciwnicy - w sprawie teczek. Prezes IPN Janusz Kurtyka powiedział niedawno "Rzeczpospolitej", że z budżetu Instytutu, wynoszącego 170 milionów złotych, na realizację ustawy lustracyjnej przeznaczono 20 milionów. Reszta wydana zostanie na akcję edukacyjną, badawczą i naukową.
IPN przejął dokumentację tajnych policji politycznych z czasów PRL. Zawarta jest w nich prawda o terrorze władzy PZPR i o zakłamaniu, w jakim przyszło nam żyć w latach 1944 - 1989. Zawarta jest w nich też prawda o walce z komunistyczną dyktaturą i niezgodzie na upodlenie, piękna prawda o polskim Kościele, któremu udało się przechować nie tylko wiarę, ale również narodową tradycję i historię. Ale jest tam też smutna prawda o ludziach (również Kościoła), którzy ulegli szantażowi albo własnym słabościom i współpracowali z SB w realizacji antypolskiej i antywolnościowej polityki komunistycznego rządu.
IPN nie po raz pierwszy jest zagrożony. W 2002 roku, w czasie rządów SLD, nastąpił wielki atak senatorów lewicy na budżet Instytutu. I wtedy, i dziś chodzi o to samo.
Jeżeli zlikwiduje się Instytut lub tylko uszczupli jego kompetencje, znowu nie będziemy mogli poznać naszej przeszłości. A gdy to nastąpi, znowu będziemy żyć w kłamstwie.
Może nie w pełni i nie tak radykalnie ale zgadzam się z Panem Gottesmanem. IPN jest potrzebny, w Polsce jest potrzebna instytucja zajmująca się historią....