wika
Umieszczam temat w sekcji reżyserzy, ale bracia Coen to filmowcy pełną gębą - oprócz reżyserki w swoich filmach byli odpowiedzialni także za scenariusze oraz montaż (szczególnie świetny w Blood Simple), przy czym Joel (jako bardziej ogarnięty) był kredytowany jako reżyser, a w przypadku montażu używają oni pseudonimu artystycznego Roderick James.
Coenowie są pochodzenia żydowskiego, co ułatwiło im zbieranie funduszy na ich debiut (wcześniej współpracowali z S. Raimi, który ma cameo w Millers Crossing) jako że odwiedzili oni grubsze ryby żydowskiej Diaspory w USA prosząc o finanse; "Blood Simple" (1984) okazało się sukcesem (w stosunku do zaangażowanej kasy), co otworzyło braciom drogę do Hollywood (jako dzieci oglądali dużo filmów hollywoodzkich, co sprawiło, że byli zafascynowani tym miejscem); od tego czasu tworzą w Hollywood, ale na specjalnych warunkach - studia finansowały ich filmy, ale się nie wtrącały do procesu tworzenia tych filmów, co odzwierciedliło się w tym, że oprócz debiutu ich filmy nie mają wersji reżyserskich.
Wynikiem tego jest najlepsza kariera reżyserska, jaką dane mi było oglądać na własne oczy: po słabszym (dla mnie 7*) "Raising Arizona" (ze świetną Holy Hunter i słabym N. Cagem, który kłócił się na planie z Coenami) dostaliśmy film-giganta, czyli sagę gangsterską (a konkretnie: pastisz tego gatunku) "Miller's Crossing" z rewelacyjną sceną na tytułowej ścieżce strachu z udziałem J. Torturro (ktoś na Forum ma ją w avatarze). Film ten widziałem ok. 200 razy (jest to film dialogowy w stylu "Reservoir Dogs" czy "Glengarry...").
Później film trochę słabszy (ale także arcydzieło) czyli "Barton Fink", który otrzymał Złotą Palmę w Cannes; film o tym, co się człowiekowi w głowie robi jak za długo jest sam. Rewelacja - 10*.
"Hudsucker Proxy" - niestety niewypał, do czego bracia sami się przyznają; sam klimat niestety nie wystarcza. 7*
"Fargo" - 1-szy ich film, który widziałem i zarazem najlepszy; czarny humor zastosowany perfekcyjnie do tej opowieści luźno opartej na faktach (w zasadzie tylko na zasadzie inspiracji) o ludzkiej naturze. Zarazem kolejny dowód na to, że Akademia podejmuje decyzje w oparciu o przesłanki niemerytoryczne - Macy przegrał z Goodingiem (WTF was that?). 10*
"Big Lebowski" - najlepszy komediodramat w historii kina; klimat, dialogi oraz sama historia są idealne. 10*
"O brother..." - 1-szy film z Georgem (stylizowany na C. Gable); pastisz musicalu i melodramtu. 9*
"TMWWT" - pastisz czarnego kryminału, trochę zbyt powolna narracja, ale ten film zostaje w głowie. 7*
"Intolerable Cruelty" - pod płaszczykiem komedii dostajemy krytykę tradycyjnych instytucji, a konkretnie - małżeństwa; niestety trochę za mało śmiechu jak na pastisz komedii romantycznej i dlatego tylko 8*.
"Ladykillers" - tu z kolei dużo więcej śmiechu, a trochę mniej prawd życiowych, które mimo wszystko występują. 8*
"NCFOM" - 10*.
"BaR" - 9*.
naprawdę nie wiem co ludzie chcą od Hudsucker - dla mnie film jest de beściak (choć może nie w samej filmografii braci). W ogóle jak dla mnie ich jedynym słabym filmem są Ladykillers.
Oglądałem Ladykillers ze starszą 2 lata temu i po prostu płakaliśmy ze śmiechu, szczególnie te sceny wprowadzające bohaterów nas rozśmieszyły.
no ja nie mówię, że to film ogólnie słaby, ale jednak raz, że wolę oryginał, a dwa, że przy ich pozostałych filmach wypada zwyczajnie blado, nie wspominając już o tym, że niemal zero w tym filmie typowego dla braci klimatu
W Ladykillers dobry byl tylko pomysl: wziac brytyjskiego klasyka czarnego humoru i osadzic go w klimatach amerykanskiego poludnia. Cala reszta jest zwyczajnie fatalna. Ewidentny niewypal i najslabszy film Coenow, jaki widzialem.
Co do Hudsucker Proxy - gdybym mial w skrocie powiedziec, co podcina skrzydla temu tytulowi, wskazalbym na Jennifer Jason Leigh, ktora przede wszystkim swoim spudlowanym akcentem burzy wszelkie filary wiarygodnosci tego mocno przeciez skonwencjonalizowanego filmu.
Jest tu kilka fantastycznych, niezapomnianych scen: skaczacy z okna Hudsucker, dzieciak krecacy hula-hop czy genialny wrecz motyw z podwojnym szwem spodni Paula Newmana. Szkoda tylko, ze po nakreconej z wielkim polotem i wyczuciem stylu pierwszej polowie, druga troche klapnie. No i ten watek romantyczny taki bezplciowy. Wole oryginalnego Capre.
niemal zero w tym filmie typowego dla braci klimatu
Jak to? Przecież ten film jest przesiąknięty ich stylem. Nie musiałbym mieć podanego ich nazwiska w czołówce żeby się zorientować, że to ich produkt :> Sam też najmniej lubię z ich filmografii "Ladykillers" (co nie znaczy, że nie lubię) oraz niestety ostatniego "Tajne przez poufne", które jednak było sporym rozczarowaniem po wyśmienitym "To nie jest kraj dla starych ludzi".
Uwazam, ze Hudsucker Proxy ma swietne pierwsze 25 minut (tak mniej wiecej). Wszystko jest piekne do momentu tego zebrania dziennikarzy w redakcji. Jak dla mnie w tym momencie film sie konczy, robie "stop" zeby sie nie denerowac tym co potem i przy nastepnej okazji znowu ogladam do tego fragmentu. Dla mnie wiec Hudsucker Proxy to bardzo dobry film krotkometrazowy;)
"Ladykillers" nie potrafiłem zdzierżyć, ten film wraz z "Intolerable Cruelty" zupełnie mi nie leżą. Zdecydowanie odstają od reszty. A jeśli o reszcie mowa, to jest już ona rewelacyjna, poczynając od "Fargo", "Barton Fink", "Big Lebowski", "No Country For Old Men", "Oh, brother where art thou?", "Burn After Reading"... plus świetni aktorzy jak Torturro, Goodman, Buscemi, Stormare, Bridges, Bardem, Frances McDormand i spółka z fargowskimi "yaaa..."... plus dialogi, zajebiste po prostu, tragiczno-komiczne i życiowe. Dialog Bardema z właścicielem stacji to majstersztyk.
naprawdę nie wiem co ludzie chcą od Hudsucker - dla mnie film jest de beściak (choć może nie w samej filmografii braci). W ogóle jak dla mnie ich jedynym słabym filmem są Ladykillers.
Pjona Mefisto. Dla mnie "Hudsucker Proxy" jest jednym z najlepszych, najbardziej cytatowych, odwołujących się twórczo, a nie odtwórczo do tradycji kina filmów braci Coen. "Metropolis", "Mr. Smith Goes to Washington" i "Opowieść Wigilijna" są tu wykorzystane w sposób, który jak najbardziej owocuje jakimś sensem głębszym i interfilmowym, nie tylko pastiszowo - komediowym. Przy okazji nie bardzo rozumiem co ludzie chcą od "Ladykillers", "Okrucieństwa nie do przyjęcia". Ja się nie raz złamałem na tych filmach ze śmiechu. Zamiar zrobienia rozrywkowych, bardzo śmiesznych, bardziej czy mniej czarnych komedii został zrealizowany w pełni i nie wiem do czego można by się przyczepić. Chyba tylko do tego, że Coenom chodzą po głowie takie głupawki. Ale dlaczego w takim razie "Bracie, gdzie jesteś", "Big Lebowski" są postrzegane jako tytuły bardziej "ambitne"? A może "lepsze"? Naprawdę nie wiem i zrozumieć nie potrafię. Dla mnie są to świetne filmy.
Te informacje mam z prasy i z samego wywiadu Coenów (jest nan Youtube, ale nie chce mi się szukać linku), ty pewnie czytałeś ich wypowiedzi, które miały za zadanie zniwelować te głosy o ich złej współpracy z Cagem (co doradzili im pewnie specjaliści od PR).
Wiem na pewno, że u Coenów praktycznie nie ma improwizacji tekstem, bowiem bracia każą aktorom trzymać się w 100% tekstu, co w przypadku icgh scenariuszy akurat jest dobrym rozwiązaniem; Nick chciał improwizować ta wspomniana przez ciebie kreatywność)( i przez to były kłótnie, a wiadomo, że Cage jako siostrzeniec Copolli uważał, że tacy młodzi Coenowie powinni go słuchać.
Jeżeli chodzi o "A Serious Man" i jego dystrybucję w Polsce to dostałem maila od dystrybutora, że prawdopodobnie pojawi się w I kwartale 2010 u nas ten film.
a początkowo film zapowiadano na koniec października czy coś takiego (dopiero we wrześniu zmienili premierę). Mendy.