wika
Dziś ukazała się książka ks. Tadeusza Isakowicza "Księża wobec bezpieki". Opisuje tych, ktorzy oparli się naciskom władzy, nie ulegli groźbom. Ale mówi także o tych, którzy z rożnych powodów dali się uwikłać w sieci SB. To nie jest książka o agentach - jak mówi autor. Jest próbą pokazania całej sytuacji.
Trudno nie odbierać mi osobiście tej książki, bowiem także moi współbracia są w niej wymienieni - zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. Niektórzy już nie żyją. Są jednak i tacy, którzy wbrew dokumentom wyparli się współpracy - z nimi czasem będę musiał usiąść do jednego stołu. To moja rodzina - zakonna rodzina. Trzeba także i z tą rzeczywistością się zmierzyć. Dobrze, że została ukazana prawda - dalej będę mówił, że takie oczyszczenie jest potrzebne. I jestem wdzięczny ks. Tadeuszowi za jego trud, za to, że wbrew opinii i naciskom wielu miał odwagę, by o tym napisać.
Myślę, że w sprawie skompromitowanych księży i hierarchów naszego Kościoła owa wydana właśnie książka ks. Zaleskiego raczej nic nie zmieni.
Ludzie coraz częściej zaczynają się zastanawiać m.in. nad tym - kto właściwie sprawuje faktyczną władzę w Kościele polskim?....czy kardynał Glemp w ogóle jeszcze nad czymś panuje?....dlaczego skompromitowanym księżom, biskupom, arcybiskupom...właściwie wszystko uchodzi na sucho?.....
Myślę, że dopóki sami duchowni nie oczyszczą się z takich ludzi jak: abp. Paetz, abp Wielgus, o. Hejmo...i im podobni, to każda wydana kolejna książka przez dowolnego autora będzie tylko mniej lub bardziej poczytną książką bez większego znaczenia dla obecnej rzeczywistości.
Dziś ludzie nie chcą już patrzeć na wystawne życie takich księży jak prałat Janowski, który swoim przepychem dnia codziennego przypomina średniowiecznego księcia, świecąc nam owym przepychem niemal prosto w oczy
Dzisiejszych Polaków denerwuje ktoś taki jak bezkarny o. Rydzyk, który w wielu aspektach swojego życia i zachowania się przypomina bardziej jakiegoś "guru", jakowej sekty, aniżeli katolickiego księdza.....
Myślę też nie będzie zaufania do ludzi naszego Kościoła, jeśli nasi hierarchowie nadal będą milczeć i utrudniać takim ludziom jak ks. Isakowicz Zaleski (i jemu podobni) dotarcie i ujawnienie takich Ubeckich agentów w biskupich sutannach, jakimi byli ludzie o pseudonimach: Profesor, Apollo, Wacław, Pisarz, Franciszek, Stolnik, Bolesław, Bernat, Pasterz, Ramzes, Władysław oraz Tadeusz.
Jest to czas ciężkiej próby dla naszego Kościoła, który chyba tym razem nie będzie tego wszystkiego w stanie przemilczeć.
Pozdrawiam.
Ludzie coraz częściej zaczynają się zastanawiać m.in. nad tym - kto właściwie sprawuje faktyczną władzę w Kościele polskim?....czy kardynał Glemp w ogóle jeszcze nad czymś panuje?
Kościół jest zbudowany hierarchicznie, ale biskup danej diecezji jest w dużej mierze autonomiczny. Kard. Glemp jest ordynariuszem warszawskim, a nie Polski całej.
Edward,
Kościół jest zbudowany hierarchicznie, ale biskup danej diecezji jest w dużej mierze autonomiczny. Kard. Glemp jest ordynariuszem warszawskim, a nie Polski całej.
No i właśnie to prawdopodobnie jest przyczyną takiej bezkarności i rozpasania w strukturach władzy kościelnej.
nie wszystko też uchodzi na sucho.
Oj, to już chyba takie "standardowe" stwierdzenie, bo to, czego jesteśmy obecnie świadkami w tej materii wydaje się powyższemu przeczyć i to niemal w całej rozciągłości.
Natomiast pojawia się zawsze sprawa ich odpowiedzialności za swoje zachowanie. Tutaj biskup nie ma prawa nic zrobić, poza usunięciem z urzędu, czy też papież może wyrazić życzenie, by biskup zrezygnował z zajmowanego urzędu.
No i właśnie - trudno jest żądać jakiejkolwiek odpowiedzialności od kogoś, kto będąc sługą czy hierarchą Kościoła hańbił się donosicielstwem na rzecz nieprzejednanych wrogów Kościoła i czynił to nie tylko świadomie, ale niejednokrotnie dla zamierzonego zysku.
Biskupi niezwykle rzadko usuwają księży z urzędów, a jeśli nawet to można powiedzieć, że, czasem urząd dany ksiądz traci, ale życia w dostatkach czy nawet przepychach raczej nikt mu nie odbiera (przykład ks. Jankowski).
Nie chcę się czepiać, ale wystarczy popatrzeć na to, co wyprawiają niektórzy księża Proboszcze (Proboszczowie?) Na poszczególnych parafiach przy ogólnej "niemocy” biskupów jako ich przełożonych - skandal, to mało powiedziane.
Z drugiej strony warto też zwrócić uwagę, że Ci, którzy nie są kapłanami, a też współpracowali, jeżeli to powiedzą, mogą piastować funkcje publiczne, nawet w sejmie czy senacie.
Owszem to prawda - tylko nie mylmy tu zawodu polityka z posługami kapłańskim.
Chodzi mi o to, że katolicy raczej nie chodzą do spowiedzi św. do senatora czy posła, ani też z ich rąk nie przyjmują komunii św.
Jak więc owe posługi kapłańskie mają się do tych duchownych, którym udowodniono już współpracę z UB czy SB, a oni nadal wykonują swoje obowiązki (posługi) kapłańskie?...
Co do o. Rydzyka to już dyskutowaliśmy na ten temat, więc nie warto wałkować tego od początku.
Owszem, jeśli ktoś nie chce słuchać tego kapłana czy jego popleczników, to może po prosu wyłączyć lub przełączyć swoje radio czy telewizję...tylko, że to właściwie niczego nie rozwiązuje, ani nie załatwia gdyż bezczelność powyższego księdza jest miejscami tak dalece posunięta, że nie sposób jej /nie zauważyć, ani nie usłyszeć.
Pozdrawiam.
Jak więc owe posługi kapłańskie mają się do tych duchownych, którym udowodniono już współpracę z UB czy SB, a oni nadal wykonują swoje obowiązki (posługi) kapłańskie?...
A jak zachował się Jezus wobec Piotra, który go zdradził? Przebaczeniem. Nie wyrzucił go z kolegium apostolskiego, nie wyparł się znajomości z nim. Jedno jest ważne - Piotr umiał żałować za swój czyn. Przebaczenie nie jest automatyczne. I każdy ksiądz ma świadomość własnej niegodności w sprawowaniu powierzonych sobie sakramentów. Nigdy nie będziemy mogli powiedzieć jako ludzie, że jesteśmy godni, by sprawować Eucharystię. Do końca życia człowiek pozostaje grzesznikiem. Kapłaństwo jest darem Chrystusa dla Kościoła jako wspólnoty.
Problem jest chyba szerszy - jak postępować wobec człowieka, który okazał się łajdakiem?. I znów odwołam się do Ewangelii: Jezus odnosił się do ludzi z miłością. Nie lekceważył prawdy (dlatego powinna ona być ujawniona), ale z drugiej strony nie może prowadzić do pogardy. Pogarda bowiem zawsze polega na wykluczeniu (subiektywnym często, ale jednak wykluczeniu) ze wspólnoty. Jezus wobec złoczyńców kierował się miłością nie dlatego, że już się nawrócili - to Jego miłość sprawiała, że się nawracali, bo pozwalał im odnaleźć zagubioną godność. Czasem stosował bardzo ostre napominanie, by obudzić tych, którzy mieli uśpione sumienia i zatwardziałe serce - mówił o nich: Groby pobielane! Najbardziej wymownym i zarazem najgłośniejszym znakiem takiego upomnienia było milczenie wobec Heroda. To milczenie miało obudzić sumienie. Herod zagłuszył to milczenie, robiąc ze spotkania z milczącym Jezusem przedstawienie teatralne pełne wrzasku i pogardy.
Prawdziwa miłość nie cofa się także przed zadaniem przykrości - dlatego nie mam najmniejszej wątpliwości co do tego, że ks. Zalewski kieruje się miłością wobec Kościoła i tych ludzi, którzy zawiedli. Ale miłość zadając ból nie wyklucza człowieka ze wspólnoty osób, ale chce człowieka tej wspólnocie przywrócić na fundamencie prawdy.
Powiem więcej - w winie każdego pojedynczego człowieka, nawet w zbrodni, jest jakaś wina całego społeczeństwa. W winie tych ludzi, którzy zdradzili, którzy donosili, jest jakaś wina całego społeczenstwa, które godziło się na totalitarny system, któremu nie przeszkadzało, że są takie instytucje, które łamią ludzkie charaktery. Nie wolno nigdy usprawiedliwiać pochopnie złoczyńcy - to on dopuścił się zła. Ale potępienie dla złoczyńcy nie może być rozgrzeszeniem ze zła, które dokonuje się w społeczności. Taka próbą pochopnego usprawiedliwienia wydaje się to, co czyni chociażby sam abp Wielgus i ci, którzy go nakłaniają, by trwał w dziwnym uporze przeciwko ujawnionej prawdzie.
Ewangelia zna również karę wyłączenia z grona ludzi, których darzę szacunkiem. Mówi o tej karze Jezus, podając zasadę upomnienia. Jest to kara ostateczna - ale jej celem jest także ocalenie człowieka. O tym także mówi św. Paweł.
Reakcja na zło powinna zawsze wypływać z dobrego źródła, a nie z ciemnych namiętności. Takich, jak ks. Jankowski, ks. Rydzyk nie ma wielu - są także ci, którzy nie posiadają bogactw, którzy nie traktują z góry wiernych, którzy uczciwie wypełniają kapłańskie urząd. I jest ich większość. I o tym też warto pamiętać.
To nie jest łatwe, zresztą napisałem wyżej, zasiąść do wspólnego stołu z kimś, kto okazał się dawnym agentem. Też mi jest ciężko. Ale czy pogardą doprowadzę do otwarcia na człowieczeństwo? Wątpię! Właśnie przez to, że potępiając wyrządzone zło, potrafię jednocześnie okazać miłość dla człowieka, można osiągnąć więcej.
Zgadzam się, tacy ludzie nie powinni zajmować ważnych stanowisk! Nie zgadzam się jednak na ich całkowitą izolację. Bo ona może doprowadzić do jeszcze większych osobistych tragedii.
Zgadzam się z szanownym Edwardem. Również cieszę się na samo sedno publikacji ks. Tadeusza Sakowicza. Bardzo ważne jest oczyszczenie Kościoła, ale także ważnym jest ukazanie tych duchownych którzy się nie złamali i byli na tyle silni, że pozostali wierni swoim ideałom. Żeby zrozumieć tamtejszy problem należało właśnie pokazać sytuacje w jakiej znaleźli się tamtejsi księża.