wika
Rok 2007
Jaki był? Czy coś miłego albo przykrego, co warte podzielenia się zdarzyło? Już ostatnie dni tego roku. Wchodziliśmy w niego z jakimiś nadziejami, planami.
Dla mnie najbardziej miłym momentem była 13-dniowa wyprawa rowerowa. Po trzech latach przerwy w takim zwiedzaniu Polski, postanowiłem znów wybrać się w trasę. Nowością było to, że po raz pierwszy ruszałem sam. Przyjaciel, z którym w taki sposób zwiedzałem nasz kraj, tym razem nie mógł jechać.
Dzień 1 – Wyjechałem z Poznania, przez Gniezno, by dotrzeć na 17.00 do Kruszwicy. Odpoczynek nad Gopłem, pod Mysią Więżą. Mimo 8 godzin jazdy znalazłem jeszcze siły, by wyjść na górę. Później rozbicie namiotu u jakiegoś gospodarza i sen.
Dzień 2 – Wyjazd z Kruszwicy na Włocławek, a następnie do Płocka. Najgorszy dzień. Cały czas po wybojach (aż dziw, że dętki wytrzymały), pod wiatr. Płock przywitał mnie ulewą. Na szczęście miałem zarezerwowany nocleg w gospodarstwie agroturystycznym i nie musiałem rozbijać namiotu. Ciepła kąpiel była bardzo potrzebna. Burza i ulewa nie napawały optymizmem na następny dzień. Postanowiłem sprawdzić, na wszelki wypadek połączenia kolejowe. Okazało się jednak, że nie ma szans na przejazd pociągiem. Po prostu, jedyna obsługiwana linia to Płock – Kutno. Zupełnie nie po mojej trasie.
Dzień 3 – Modlitwa o pogodę wyraźnie przyniosła skutek. Rano niebo było jeszcze pochmurne, ale nie padało. Wyruszyłem z Płocka na Ciechanów, Przasnysz, by dotrzeć ostatecznie do małej wioski o nazwie Szla. Całą drogę nie padało, a w południe wyszło słoneczko. Najdłuższy dzień, jeśli chodzi o kilometry. 147. I ciekawa przygoda. Za Ciechanowem postanowiłem chwile odpocząć, wyprostować się, a najlepszym miejscem wydawała się autobusowa wiata. Po półgodzinnej mniej więcej drzemce usłyszałem, że ktoś się zbliża. Słyszałem rozmowę. Usiadłem. Wchodzi jakaś para. Widać, że za kołnierz nie wylewają, a gdyby wzajemnie się nie podpierali, to pewnie daleko by nie uszli. I nagle słyszę: Panie, to nasza przystań. My tu się spotykamy, żeby wypić. Za chwilę tu przyjdą inni. Lepiej pan stąd zjeżdżaj, bo cię okradną. Nie próbując weryfikować prawdziwości ostrzeżenia, wsiadłem na rower i pojechałem… W gospodarstwie agroturystycznym w Szla mogłem posiedzieć z gospodarzami, napić się dobrego wina robionego przez pana domu. Zjadłem kolację i poszedłem spać.
Dzień 4 – Wyruszyłem na Myszyniec, Kolno. Można powiedzieć, że jedna z piękniejszych tras. W większości wśród lasów. W Myszyńcu piękny kościół, po trasie dużo pomników, kurhanów związanych z czasem powstania styczniowego, czy okresem wojennym. Znów była super pogoda, trasa w większości z wiatrem. Dużo jagód. Po 7 godzinach jazdy dotarłem na miejsce mojego odpoczynku – miejscowość Kozioł nad samą Pisą. Tym razem zaplanowany miałem dłuższy odpoczynek. Po nocnym wypoczynku wybrałem się do lasu. Zebrałem około 2 kilogramów kurek, później krótki wypad do Jedwabnego. I tak minął dzień piąty.
Dzień 6 – O poranku ruszyłem na Łyse. Wspaniała bazylika. I dalsza trasa do Szczytna. Po dotarciu na miejsce zwiedziłem muzeum, ruiny zamku. Ogólnie trasa dość krótka i bez przygód.
Dzień 7 – wyjechałem ze Szczytna do Lidzbarku Warmińskiego. Po drodze odwiedziłem Stoczek Warmiński, gdzie więziony był prymas Wyszyński. W Lidzbarku zdążyłem zwiedzić jeszcze muzeum – zamek biskupów warmińskich. Mogłem zobaczyć właśnie tam jedyne zachowane w Polsce gotyckie krużganki arkadowe. Sklepienia podtrzymują granitowe filary. Piękne sale zamkowe. I samo miasto też bardzo przyjemne wrażenie na mnie sprawiło.
Dzień 8 – z Lidzbarku do Elbląga. Trasa spokojna, malownicza. Tu mogłem zamieszkać u moich braci. Sam Elbląg poznałem już wcześniej, dlatego czas pobytu postanowiłem wykorzystać na zwiedzenie w dniu następnym okolicy. Oczywiście, udałem się do Malborka. Nie byłem na zamku już kilka lat. Z przyjemnością przypomniałem sobie to, co kiedyś zwiedzałem, odkryłem nowe rzeczy, na które wcześniej pewnie nie zwróciłem uwagi. Tam zresztą trzeba by posiedzieć nie jeden dzień, a znacznie dłużej, by wszystko w miarę dokładnie zobaczyć. W każdym razie 9 dzień minął pod znakiem Malborka.
Dzień 10 – Wyruszyłem z Elbląga na Czersk, by ukryć się ponownie w puszczy. Na nocleg dotarłem do malutkiej wioski Ostrowite. Nad jeziorem rozbiłem sobie namiot. Można się było wykąpać w jeziorze. Jeszcze świeciło słońce, a woda była przyjemnie ciepła. U jednego z wędkarzy udało się kupić ryby, które stanowiły główne menu na kolacje. Pieczone na ognisku są naprawdę super. Zwłaszcza ze świeżym chlebem.
Dzień 11 – Znalazłem się w Szczecinku. Miasto, które zawsze mi się podobało. Odwiedziłem stare kąty. Rynek, kościół, pierogarnię. Naprawdę mają pyszne pierogi z pieca i wcale nie drogie. Później chwila spaceru nad jeziorkiem i wyjazd poza miasto na nocleg.
Dzień 12 – Ze Szczecinka do Czarnkowa. Trochę kręta droga, zjazdy i podjazdy. Wśród drzew, więc słońce nie dawało się bardzo we znaki.
Dzień 13 – Do Poznania. Do południa słońce prażyło niemiłosiernie. To nie wróżyło nic dobrego. Przed Obornikami odwiedziłem groby zamordowanych przez Niemców. W samych Obornikach piękny kościół. I trzeba się było śpieszyć. Nadciągały czarne chmury. Kiedy wjeżdżałem pod swój dom, zaczęło grzmieć. Pół godziny później lało jak z cebra. To pozwoliło mi odłożyć na następny dzień czyszczenie roweru.
W sumie przejechałem ponad 1350 km. Zobaczyłem dużo. Serwis fotograficzny jest dość obfity, ale niestety, trudno to zamieścić tutaj. Ktoś może zapytać, skąd taki pomysł? Takie szaleństwo? Otóż, siedziałem sobie kiedyś nad biografią jednego z uczniów szkoły pijarskiej, który ochrzczony był w Kolnie. Nie był to jednak zwykły uczeń. Pisałem o nim na forum. To on zainspirował wyprawę. Niestety, w miejscu chrztu żadnej pamiątki o nim mówiącej, nie znalazłem.
Edwardzie, to doskonały pomysł by w tym miejscu podsumować mijający rok. Twoja 13 dniowa wyprawa wygląda bardzo zachęcająco. Ja akurat mam to szczęście, że miejsca, o których piszesz powyżej są mi dobrze znane. Dodam tylko od siebie, iż miejscowość Łyse warto zobaczyć w dzień Palmowej Niedzieli. Cała miejscowość przepełniona jest folklorem kurpiowskim i sprawia wrażenie jakby czas stanął tam w miejscu. Natomiast miasteczko Myszyniec słynie z organizowania corocznej imprezy folklorystycznej - Miodobranie. Można tam podziwiać zwyczaje bartnicze, liczne występy zespołów ludowych no i co najważniejsze zaopatrzyć się w miód pochodzący z Puszczy Zielonej, a miód ten słynie na całą Europę.
Zacznę od miłych wspomnień. W sierpniu towarzyszyłam mojej babci w wyprawie na Litwę. Odwiedziłyśmy miejscowość Druskienniki położoną nad samym Niemnem. Na terenie tej niewielkiej miejscowości znajdują się liczne sanatoria i uzdrowiska. Głównie z tego powodu planowana była ta podróż. W czasie gdy moja babcia leczyła swoje zdrowie ja spacerowała po okolicy. A jest na co popatrzeć. Sam Niemen jest tak malowniczy i piękny, iż trudno oczy nacieszyć. Pamiętam, że tam właśnie uświadomiłam sobie w pełni słowa A. Mickiewicza który sławił Litwę w pierwszych zwrotkach ,,Pana Tadeusza’’ ...
Promenada nad Niemnem
Zobaczyłam też miejsce dość osobliwe. Park muzeum w którym na powierzchni 20 hektarów znajduje się około 90 pomników bohaterów ZSRR, oraz kilka pawilonów w których zebrano pamiątki plakaty, mapy , ordery oraz obrazy .
Odznaczenia
Ordery
Portrety
Pomnik litewskiej kobiety
Lenin
pieniądze
Rzeźby przedstawiają Lenina , Stalina , Marksa , Engelsa oraz innych ,,bohaterów’’ czasów totalitaryzmu.. Rzeźb jest tak dużo, że w trakcie zwiedzania poczułam się przytłoczona ich mnogością. Melancholia tak dała mi się we znaki, że z przyjemnością odpoczęłam w małej restauracji. W karcie dań oferowano m.in. kotlet mielony z 20 % mięsa i 80% chleba , do tego kasza gryczana i setka w szklance musztardówce. Śledzie bałtyckie z ziemniakiem, i barszcz (lura). To raczej dla osób które naprawdę są ciekawe kuchni z czasów komunizmu. Ja się nie skusiłam wolałam lokalny przysmak – cepeliny.
Pobyt na Litwie wspominam bardzo miło. Polecam każdemu te dziewicze krajobrazy i wielki spokój.
PS. W chwili obecnej nie mogę dołączyć moich zdjęć z wakacji, a to za sprawą nie działającego serwera na stronie Image Shack. Postaram się uzupełnić mój post w innym czasie.
Pozdrawiam