wika
Regionalizmy, a więc po prostu gwara (tudzież nie przez wszystkich lubiany slang ) regionalna to charakterystyczne dla danego regionu słownictwo - określenie, związki frazeologiczne i inne takie. Podzielmy się z nimi i pouświadamiajmy (o, to chyba neologizm ) nawzajem.
Więc tak - jeśli o Łódź idzie to najbardziej charakterystyczne dla niej regionalizmy to krańcówka, a więc koniec zajezdni tramwajowej/autobusowej i migawka, czyli bilet miesięczny. Z tego, co się orientuję to określenia te zostały z powodzeniem podkupione przez inne miasta, ale w niczym nie zmienia to faktu, że pochodzą z Łodzi
Wśród starszego pokolenia Łodzian ciągle jeszcze można spotkać tych, którzy na pytanie skąd pochodzą, odpowiadają, że "z miasta Łodzi". Skąd się to wzięło? Niech może rodowici Łodzianie spróbują odpowiedzieć, a resztę zachęcam do udziału w dyskusji, bo temat jest ciekawy, no ale jaki inny może być, skoro to ja go założyłam
Regionalizmy, a więc po prostu gwara
Ja mogę się pochwalić, że Szczecin jest miejscem gdzie panuje najczystszy język polski bez żadnych gwar. Myślę, że jest to spowodowane długim okresem przez jaki Szczecin nie był polski i żadna gwara nie mogła się wykształcić.
Łodzianie mają dużo takich gwarowych powiedzonek jak np. angielka to u nas rodzaj podłużnej bułki oraz mała szklanka do napojów, ekspres to zamek błyskawiczny, towar to jakaś tkanina, przylepka to natomiast piętka chleba.
Te wszystkie odmienności wynikają z uwarunkowań historycznych. Specyficzny język wytworzył się tu na skutek obecności na tych terenach języka rosyjskiego i niemieckiego.
Ja mogę się pochwalić, że Szczecin jest miejscem gdzie panuje najczystszy język polski bez żadnych gwar. Myślę, że jest to spowodowane długim okresem przez jaki Szczecin nie był polski i żadna gwara nie mogła się wykształcić. Tak Ci się tylko wydaję. Przykład: ja pochodzę z północnego Mazowsza a mieszkam obecnie w Lublinie. Zdarza się, że posługuję się jakimś słowem nie znanym na Lubelszczyźnie, ale które wiem, że jest znane w innych niż Mazowsze częściach Polski. A czasem też bywa odwrotnie - ja po raz pierwszy słyszę słowo, które jest tutaj w użyciu i jest też znane w innych częściach polski. Mimo to nie jestem w stanie powiedzieć, ze na północnym Mazowszu istnieje jakaś gwara. Owszem, często słyszę, że mówimy szybciej niż inni mieszkańcy Polski ale nie jest to przecież u nas regułą
Nazaa tema mi ukradłaś! Ostatnio mam tyle sytuacji gwarowo- językowych, że postanowiłam sobie omówić to na forum gdy tylko znajdę czas. No i proszę! Ubiegłaś mnie
Na Podkarpaciu wychodząc na zewnątrz mówi się "Idę na pole". Ile to razy ludzie w Toruniu wybałuszali na mnie oczy słysząc coś takiego. Sami mówią "Idę na dwór". Nie rozumiem dlaczego uważają, że ich wersja jest poprawniejsza
Mamy jeszcze "borówki", podczas gdy tutaj mówi się "jagody" na te małe czarne bobki rosnące w lesie na krzaczkach. Jagody u mnie to dzikie czereśnie. W barach czasem można spotkać się z jagodzianką więc ostrzegam, żeby nie było zdziwienia, że jest to słodka, gęsta zupa z tych dzikich czereśni.
I na temperówkę mówi się u mnie "strugawka". A "kaszanka" to "kiszka".
Nazaa tema mi ukradłaś! Ostatnio mam tyle sytuacji gwarowo- językowych, że postanowiłam sobie omówić to na forum gdy tylko znajdę czas.
Trzeba było się nie grzebać ani nie ociągać
U nas w Łodzi też się mówi "idę na dwór", ale z tego co pamiętam to wersja z polem obowiązuje chyba w Krakowie - elahgabal potwierdź albo zaprzecz Kiedyś był o tym artykuł w sieci, muszę poszukać
Łodzianie, co z odpowiedzią na moje pytanie z pierwszego postu?
Na Podkarpaciu wychodząc na zewnątrz mówi się "Idę na pole".
I z tego widać, że na Podkarpaciu zachowała się jeszcze prawdziwie szlachecka odmiana polszczyzny
W Krakowie również wychodzi się tylko i wyłącznie na pole.
Tłumaczenie jest bardzo proste: w Małopolsce szlachta wychodząc szła na pole, doglądać pracujących chłopów. Tymczasem na Mazowszu chłopi wychodzili pracować "na dwór".
Że też takie oczywistości trzeba tłumaczyć
Chyba najbardziej zgwarzonym miejscem w Polsce jest poznań. Mam babcie z poznania i czasem wątpię czy na pewno po naszemu nadaje.
Ja bym prędzej wskazała Śląsk, Kaszuby i góry - tam to dopiero można mieć wątpliwości co kto mówi
Mam dobrego kumpla na Śląsku u którego byłam kiedyś z wizytą. Kumpel rzadko kiedy używa gwary, ale czasem mu się zdarza, zwłaszcza jak się zdenerwuje Wracamy kiedyś samochodem z zakupów, no i pech, bo musimy się zatrzymać przed szlabanem kolejowym. Pamiętam do dziś, jak się kumpel wtedy wydarł, że "krytki już są zawrzyte!"
Często spotykam się z gwarą kurpiowską. Mieszkańcy tego terenu mają w swej mowie wiele zmiękczeń , niedawno słyszałam strofowanie jednej z matek, która pouczała syna '' Marek, Ty się z nimi nie zadaj, to są swance i łguny!'' Innym razem zasłyszałam ponaglenie ''psij psiwo, póki pśiana leci''.
To nie ma nic wspólnego z gwarą, ale tak mi się przy okazji przypomniało - kiedyś na rynku jakaś babcia głośno zachwalała swój towar wołajac "psie jaja". Musicie przyznać, że brzmiało to dość intrygująco, toteż nic dziwnego, że dookoła babci kłębił się tłum, a ja, jako ciekawskie z natury stworzenie, również do niego dołączyłam. Myślałam, że padnę ze śmiechu jak na miejscu babcina tłumaczyła, że to nie "psie" tylko "wsie" - znaczy się wiejskie
Nie wiem z której to jest gwary, ale bardzo podoba mi się przysłówek "latoś"
Rozumiem że temat miał na celu zbesztanie ludzi używających gwary xD
To nie ma nic wspólnego z gwarą
Tylko się odezwij
Przypomniało mi się jak na jednej z ferm , właściciel za mną wybiegł ze słowami.
''Pani Magdo , copki zapomniała''
Rozumiem że temat miał na celu zbesztanie ludzi używających gwary xD
Nie, dlaczego tak myślisz? Dla mnie gwara jest bardzo fajna, zwłaszcza, że się nią nie posługuję, bo jej kompletnie nie znam, a to pociąga za sobą zawsze wesołe konsekwencje
Łodzianie, co z odpowiedzią na moje pytanie z pierwszego postu? Szczerze Ci powiem że do końca nie jestem przekonany dlaczego tak się mówi. Forma "miasto Łódź" faktycznie funkcjonuje, czasem nawet w oficjalnych pismach urzędowych. Jest to chyba ewenement... Generalnie spotkałem się z takim tłumaczeniem iż mówiąc o pochodzeniu z Łodzi.. za bardzo kojarzy się to ze słowem "złodziej" Dlatego ktoś kiedyś wymyślił sobie formułkę "z miasta Łodzi". Ile w tym prawdy, to ci nie powiem. Trzeba by zapytać językoznawcę, bo do mnie to tłumaczenie nie trafia
Generalnie spotkałem się z takim tłumaczeniem iż mówiąc o pochodzeniu z Łodzi.. za bardzo kojarzy się to ze słowem "złodziej" Dlatego ktoś kiedyś wymyślił sobie formułkę "z miasta Łodzi". Ile w tym prawdy, to ci nie powiem.
Dobrze, dobrze O prawdę najlepiej można zapytać panów emerytów i rencistów, którzy grywają w szachy w Śledziu - to oni mnie poinformowali o tym dlaczego się tak mówi. Bardzo sympatyczni i nie oszukują w grze
Tłumaczenie jest bardzo proste: w Małopolsce szlachta wychodząc szła na pole, doglądać pracujących chłopów. Tymczasem na Mazowszu chłopi wychodzili pracować "na dwór". Elahgabalu przecież to nie logiczne, bo chłop nie pracował w dworze ;P
Przyjmując Twój tryb rozumowania to raczej bardziej logiczne się wydaje, że to na Mazowszu szlachcic wychodził "na dwór" (w sensie zabudowania z wszelkimi przyległościami i obejściem) a w Małopolsce chłop wychodził "na pole"
No ok, ale przecież wyraz "dwór" ma dwa znaczenia - jeden określa budynek, a drugi przestrzeń powietrzną poza budynkiem (ha, ale definicję wymyśliłam ) - no wiesz chaemuaset o co chodzi Biorąc pod uwagę to drugie znaczenie wszystko jest jasne i logiczne - chłop nie szedł pracować w dworze pana, tylko gdzieś na świeżym powietrzu
chłop nie szedł pracować w dworze pana, tylko gdzieś na świeżym powietrzu No dokładnie, chłop nie pracował na pańskim dworze ale w folwarku, który z dworem nie był tożsamy.
Tak, ale mimo wszystko wyrażenie "chłop wychodził na dwór" nie jest błędne jeśli tylko dobrze zrozumie się znaczenie tego "dworu":
Dwór = 3. «przestrzeń otaczająca dom, podwórze; miejsce pod gołym niebem (tylko w wyrażeniach przyimkowych)»
Ciepło, zimno, wichura, ulewa na dworze.
Wyjść na dwór.
Przyjść prosto ze dworu.
Słownik j. polskiego PWN - a Ty ile definicji słowa "dwór" znasz?
Nazo to jest współczesne, Elahgabal powiedział by mazowieckie, określenie słowa "dwór", związane ściśle z "wyjść na dwór". To, że znajduje się to w słowniku dowodzi przecież poprawności wersji "mazowieckiej" ;P
Ja nie wnikam, która wersja jest lepsza - z polem czy z dworem, tylko póki co ogarniam skąd się mogło to wziąć
Ja na wszelki wypadek zawsze mówię, że wychodzę na zewnątrz
która wersja jest lepsza - z polem czy z dworem, Myślę że jeżeli chodzi o kwestie językowe to nie można tego zagadnienia rozstrzygnąć, które sformułowanie jest lepsze. Oba są zapewne poprawne.
Pytanie skąd się wzięło "na pole" a skąd "na dwór"... ja bym obstawał przy wątku zaborców
Typowa megalomańska anegdota krakusa
A tam zaraz megalomańska
Zwyczajnie się cenimy
Dobra, koniec kłótni Porozmawiajmy o laczkach, pepegach, kapciach i pantoflach
Na Podkarpaciu na buty domowe mówimy "pantofle" i każdy wie o co chodzi. Wersja "kapcie" też jest dopuszczalna. Kiedy przyjechałam na studia do Torunia zrobiłam ogromną listę zakupów na której znalazły się właśnie pantofle. W dźwiganiu tego wszystkiego pomagał mi kolega z Torunia. Kiedy doszliśmy do pozycji "pantofle" zaprowadził mnie do sklepu obuwniczego, na stoisko z butami na obcasach Do tej pory śmieje się ze mnie i moich "pantofli", a sam używa wersji "laczki".
Chciałam jeszcze napomknąć o moim sukcesie dydaktycznym. W tym roku na wykopaliskach mieszkałam w pokoju z 5 dziewczynami. Wszystkie, bez wyjątku, pochodziły z Polski północnej. Pod koniec drugiego tygodnia wykopaliska każda używała już sformułowania "idę na pole". No tak je to zafascynowało
Porozmawiajmy o laczkach, pepegach, kapciach i pantoflach
O przepraszam, a nie o papegach?
Jeszcze można dodać kapsztyle, papcie i lacze do Twojej listy
Horus, a jak na Podkarpaciu mówicie na takie "normalne" pantofle na obcasie?
Nazaa w tym wypadku to była jaskinia, a nie pole
A na buty na obcasach mówi się po prostu obcasy, buty na obcasie, szpilki.
I sobie przypomniałam, że na "kaptur" taki od kurtki mówi się "kapiszon". Więc mamy "kurtkę z kapiszonem" ale "bluzę z kapturem"
No sorry, ale w takim razie bliżej jaskini do pola niż do dworu
I sobie przypomniałam, że na "kaptur" taki od kurtki mówi się "kapiszon".
Ew. kapuza.
Natomiast nie rozumiem o co chodzi z "butami domowymi"... Tzn., jak po domu chodzisz w "domowych" adidasach dajmy na to, to to też są pantofle ? Zgubiłem się...
Buty domowe to moje określenie wymyślone na potrzebę chwili. Ogólnie miałam na myśli kapcie A adidasy to wciąż adidasy, nie ważne gdzie się je zakłada
Nazaa na buty zimowe nie mówi się u nas obcasy. Mówi się kozaki, botki, trepy itp. Ale na ogół mówi się po prostu "Idę kupić buty zimowe", dopiero kiedy pytasz rozmówcę "jakie?", dostajesz konkretny opis. Natomiast mówiąc, że idziesz kupić buty na obcasie masz ogólnie na myśli obuwie wiosenno-letnio-wczesnojesienne. Wyjątkiem są sandały. Ale tutaj też dodajesz, że na obcasie, bo bez tego dodatku Twój rozmówca wyobraża sobie zazwyczaj tzw. "jezuski".
Zresztą proszę mi wytłumaczyć na co Ty nazaa mówisz pantofle? Na wszystkie buty na obcasie?
Z ciekawości wklepałam "pantofle" w google grafikę i okazuje się, że pojawiają się zdjęcia zarówno kapci jak i wszelkich możliwych butów na obcasie.
Ale tutaj też dodajesz, że na obcasie, bo bez tego dodatku Twój rozmówca wyobraża sobie zazwyczaj tzw. "jezuski".
Co to są jezuski?
Pantofle to dla mnie każde buty na obcasie na sezon wiosna-jesień z zakrytymi palcami i piętą. Szpilki to oddzielna kategoria butów
Wg słownika PWN pantofel to "lekki, płytki but" - czyli co, balerinka też?
Też wrzuciłam "pantofle" w google - ten wynik mnie rozwalił:
Sprawdź sobie jezuski w googlach :P Wg definicji PWN pantofel nie ma nic wspólnego z butem na obcasie. Wcale im się nie dziwię, że nie chcieli się opowiedzieć po żadnej ze stron Ale trampki też są lekkim i płytkim butem Tak z ciekawości. Jak nazwiesz buty na obcasie bez palców? W sensie z odkrytymi palcami. Tego sezonu był na nie istny szał.
Jak nazwiesz buty na obcasie bez palców? W sensie z odkrytymi palcami.
No właśnie tak, ew. pantofle z odkrytym noskiem
W życiu bym nie wpadła z tymi jezuskami, że to to To już nie mogą być zwyczajnie "sandały"? Nie, musi być wysyp - japonki, rzymianki, a teraz jeszcze jezuski. A o ilu innych nazwach ja w ogóle nie mam pojęcia
Na śląsku mieszkam od urodzenia (marne 18naście lat), moja Mama również, jednak mój Ojciec pochodzi z Lubelszczyzny. Dodając do tego, że Babcia ze strony Mamy jest z Podkarpacia, Ojciec mojej Mamy był Niemcem, a moja Prababka ze strony Mamy była Ukrainką daje niezły misz-masz na gruncie językowym. I tak u mnie w domu mówi się: "wyjść na dwór" ("idź na dwór z psem"). W domu chodzimy w kapciach, ewentualnie laciach, lub papciach. Na zimę kupujemy buty zimowe ( i tu następuje dokładna charakterystyka), szpilki to szpilki, a buty na obcasie to abcasy (z niemieckiego: "Schuhe mit Absatz"). Pantofle to buty wyjściowe (weselne, komunijne, lub męskie buty wyjściowe). Kiedy powiedziałam Babci, że jadę z chłopakiem po ubranie dla niego, zapytała, po co mu garnitur(na który mówi się u nas ancug, lub gangol). I tak u mnie w domu na makaron Tata mówi "kluski". Kiedy ja wieszam gardiny i zasłony, mój chłopak (Małopolanin) wiesza firany i story.
Jeśli ktoś ma jakieś pytania do gwary śląskiej to chętnie udzielę odpowiedzi ;).