wika
No jak to????????????????????????
Siedzi w areszcie domowym, taki fajny film ostatnio zrobił, nie wiadomo co się z nim dalej stanie, wszyscy się go wyrzekli i uznali za perwersyjnego zboczeńca, a tu nawet tematu o nim nie ma? Jak mogliście?
Ostatnio sobie zrobiłem przegląd filmów tego pana. Nie będę pisać o nim ogólnie i o jego stylu, bo kochani klubowicze zrobili to już za mnie , ale za to zapodam przegląd jego prac, bo pewnie o niektórych z nich nawet nie wiecie.
Jedzieeeeeeeeeemyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy!!
Filmy krótkometrażowe (1955-1961)
Pierwszym był Rower - 1955 r. oparty zresztą na osobistych doświadczeniach nastoletniego Romka, gdy chciał kupić rower od niejakiego Janusza Dziuby, który miast dać mu obiecany sprzęt to pobił go, rozwalił mu czachę i okradł z pieniędzy. Na szczęście od razu go złapali. Jak się okazało był przestępcą i mordercą odpowiedzialnym wcześniej za 8 takich napadów z czego 3 zakończyły się morderstwami. Niezły hardkor, nie? Polański miał dużo szczęścia, że w ogóle uszedł z życiem.
A sam film ponoć trafił do ZSRR i tam zaginął. Nigdy już nie ujrzał światła dziennego.
Morderstwo - 1957 r.
Uśmiech Zębiczny - 1957 r.
Następnie mamy dwa króciutkie metraże z 1957 r., niestety bez dźwięku (przynajmniej nigdy nie znalazłem wersji z dźwiękiem). Są to oczywiście jedynie wprawki i ćwiczenia w formie, śmieszą mnie komentarze osób, które doszukują się tu już jakichś ukrytych przesłań autorstwa Polańskiego. Zrozumcie, te filmy nie mają przesłań, robił je bo pewnie ćwiczeniowcy na filmówce mu kazali i tyle
Aczkolwiek - w świetle znajomości warsztatu Polańskiego oraz treści jakimi przepełnione są jego filmy to postać gostka podglądającego gołą babkę niepokojąco przypomina styl w jakim utrzymana będzie dalsza filmografia polskiego reżysera - widzom będzie się zdawało jakby właśnie podglądali bohaterów przez "dziurkę od klucza".
Rozbijemy Zabawę - 1957 r.
O tej krótkometrażówce krążą już legendy. Ponoć jest ona swoistym dokumentem - Polański rzekomo sam zaprosił swoich kumpli studentów na imprezę, zapłacił miejscowym chuliganom, aby wpadli na zabawę i wszystkich pobili po czym wszystko sfilmował. Nie wiem jak wam, ale mi się to zdaje totalną bujdą - te kadry są zbyt precyzyjnie ułożone, a zachowanie postaci zbyt... sztuczne?... żeby tak to wyglądało naprawdę. Ja w każdym razie w to nie wierzę, jak wy sądzicie?
Dwaj Ludzie Z Szafą - 1958 r.
Tego filmiku nie trzeba nikomu przedstawiać - to najsłynniejszy krótki metraż Polańskiego dzięki któremu pierwszy raz usłyszał o nim szeroki świat. I choć nie jest pozbawiony paru niedoróbek, które mi osobiście przeszkadzają, nie da się zaprzeczyć, że jest to niesamowite osiągnięcie w dziedzinie krótkiego metrażu. Warto wspomnieć, że sam Polański wystąpił tu w roli jednego z chuliganów, który obija twarz jednemu z Mężczyzn niosących szafę. Ten filmik to piękna opowieść o braku tolerancji, lęku przed nieznanym, odrzuceniu, a wreszcie o brutalnym złu tego świata, które każdego odziera z jego własnej niewinności. Również pierwsza żona Polańskiego, Barbara Kwiatkowska, wystąpiła tu w epizodycznej rólce. Fajna laska.
Poza tym, nieco surrealistycznie się ogląda ten stary film rozgrywający się w starej, powojennej Łodzi, z widocznymi wszędzie polskimi napisami jednocześnie wiedząc, że ten niepozorny chłopak to ten sam Polański, o którym wiele lat później usłyszy cały świat i który będzie tworzył z największymi, a zaczynał tu u nas, w Łodzi...
Lampa - 1959 r.
Pierwszy horror Polańskiego. 7 i pół minutowy short przedstawia historię opuszczonego przez lalkarza sklepu, gdzie pod jego nieobecność zaczyna rozgrywać się coś na kształt Toy Story, tylko, że w surrealistyczno-horrorowych barwach. Ten krótki filmik ma w sobie więcej klimatu i strachu niż 90% współczesnych slasherów; Polańskiemu cudownie udało się zawrzeć odosobniony nastrój opuszczonego sklepu, a przede wszystkim sprawić, aby twarze lalek - martwe przecież - pod wpływem magii kamery nabrały własnego życia. Autentyczna perełka.
Gdy Spadają Anioły - 1959 r.
Istnieje nie mam pojęcia czym podtrzymywany mit jakoby Nóż W Wodzie był dyplomowym filmem Polańskiego, którym zakończył naukę w Łodzi. Jednak dziełkiem tym było właśnie Gdzie Spadają Anioły. Ponad 20-minutowa krótkometrażówka (o ile można ją jeszcze tak nazwać) przedstawia historię... babci klozetowej, która przez cały czas trwania filmu wspomina wydarzenia ze swego życia. O ile dobrze pamiętam w filmie nie pada ani jedno słowo, ale nie ma to znaczenia, gdyż Polańskiemu całą emocjonalną energię opowieści udało się zawrzeć w cudownych, ponuro-onirycznych obrazach. Tutaj też po raz pierwszy posłużył się kolorem, jako narzędziem oddzielającym teraźniejsze i wspomnieniowe warstwy opowieści. Zakończenie jest naprawdę świetne. Widać, że Anioły to robota człowieka, który już wtedy potrafił doskonale operować obrazem.
Gruby i Chudy - 1961 r.
http://www.videosurf.com/...chudy-130646911
Ten krótki metraż najlepiej pamiętam bo jako jedynego nie było go do obejrzenia na YouTubie Moja najmniej ulubiona z krótkich form Romana. Zrobił ją we Francji już po ukończeniu studiówi. Historia dwóch osobników, z których jeden (ten chudy, grany zresztą przez Polańskiego) usługuje drugiemu, ale którzy tak naprawdę obaj potrzebują się nawzajem. Akcja rozgrywa się na podwórku wiejskiej chałupy położonej gdzieś na przedmieściach Paryża - w oddali widać Wieżę Eiffle'a.
Filmik to właściwie historia prób uwolnienia się Chudego od dominacji Grubego - Chudy próbuje uciec w kierunku miasta, a owe sławne ujęcia pokazujące młodego Polańskiego z dalekim Paryżem w tle były przedmiotem analiz wielu późniejszych komentatorów twórczości polskiego reżysera doszukujących się w tych scenach pragnienia samego Romka wyrwania się z komunistycznej Polski i wyjechania na Zachód. Fragmenty te były również użyte w dokumencie Mariny Zenovich "Polański: Ścigany i Pożądany" sprzed dwóch lat.
Ssaki - 1961 r.
Ostatnia, i moim skromnym zdaniem najlepsza krótkometrażówka Polańskiego. Podobnie jak w przypadku Grubego i Chudego mamy tu do czynienia z dwojgiem ludzi walczących o kontrolę i władzę nad sytuacją. Tym razem jednak klimatu dodaje cudownie oddana zimowa sceneria (mająca nawet pewne znaczenie w fabule ), a całość nabrała lekkiego i komicznego wyrazu jakiego brakowało w Grubym i Chudym - co wcale nie oznacza, że Ssaki są wesołe. Wręcz przeciwnie, jest to w gruncie rzeczy dość pesymistyczna - jak zawsze u Romka - wizja relacji międzyludzkich. Absolutna perła i godne zwieńczenie krótkich form Romana Polańskiego.
Filmy pełnometrażowe (1962-2010)
Nóż W Wodzie - 1962 r.
Pierwszy pełen metraż i pierwsze totalne zwalenie z nóg, masakryczny sukces i absolutna doskonałość filmowa. Powiem prosto z mostu, uważam Nóż w Wodzie za drugi najlepszy film w dorobku Polańskiego, który musiał aż wyjechać do Hollywood, dostać w łapy najlepiej napisany scenariusz wszechczasów i mieć do dyspozycji pełną moc hollywoodzkiego przemysłu filmowego, aby udało mu się przebić ten genialny w swojej prostocie i skromności filmik. To najlepszy polski film jaki widziałem, perfekcyjny pod każdym względem.
Rzecz to swoją drogą niebywała, bo w Nożu W Wodzie występuje przecież zaledwie trójka aktorów, z czego dwójka mówi nie swoimi głosami (pod Chłopaka podłożył głos Polański; to jest w ogóle śmieszna historia bo podobała mu się Umecka i chciał zagrać z nią scenę miłosną, ale producenci powiedzieli, że to absolutnie wykluczone, aby zagrał w filmie więc w ramach zemsty podłożył Chłopakowi swój głos ), a jedna aktorka gra, generalnie, przeciętnie (bo umówmy się, że geniuszem aktorstwa to Umecka w tym filmie nie jest), no ale co ja poradzę. W Nożu W Wodzie jest po prostu perfekcyjne wyważenie elementów - mamy już charakterystyczną dla Polańskiego psychodramę i ukazanie ciemnych tajników ludzkiej duszy, ale jeszcze nie ma pełnej psychozy i popadania w schizofrenię, co moim zdaniem filmowi wychodzi zdecydowanie na plus.
Nóż W Wodzie jest szeroko uznawany za jeden z najlepszych debiutów w historii kina, a wielu uważa, że jedynym lepszym firstem od niego jest... tak, Obywatel Kane Orsona Wellesa. Kadr z tego filmu pojawił się na okładce Timesa, a sam film był nominowany do Oscara - i szczerze mówiąc to dziwne, że go nie dostał. Zaciekawiony tym faktem sprawdziłem jakie jeszcze filmy były w tamtym roku nominowane w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny. No ale niestety tutaj dał już o sobie znać prześladujący Polańskiego przez całe życie pech, bo Nóż przegrał z... "8 i 1/2" Felliniego. Sorry, ale w takim towarzystwie nie wstyd przegrać Gdyby Roman zrobił Nóż rok wcześniej albo później, jestem pewien, że statuetkę by dostał. Nóż W Wodzie jest zarazem jego ostatnim w pełni polskim filmem. Następnym razem miał kręcić w naszym kraju dopiero za 40 lat...
Oczywiście 10/10
Wstręt - 1965 r.
Kolejny majstersztyk i kolejny klasyk. Wyniesiony na wyżyny oscarową nominacją i pierwszymi festiwalowymi zwycięstwami Romek wyniósł się do Wielkiej Brytanii, nawiązał kontakt z Gene Gutowskim i Gerardem Brachem, którzy mieli pozostać z nim na długie lata, podpisał kontrakt z firmą robiącą tanie pornosy, zatrudnił najładniejszego lachona jakiego mógł znaleźć, czyli Catherine Deneuve i zawołał: "Jedziemy, panowie!" Efekt? Najbardziej przerażający i oryginalny thriller psychologiczny tamtych czasów. Historia, która w mniej wprawnych rękach zamieniłaby w kiczowaty horror w rękach Polańskiego rozkwitła. Nikt wcześniej tak jak on nie pokazał pochłonięcia ludzkiego umysłu przez chorobę psychiczną. Wstręt to bardzo ciężki film - jeden z niewielu w czasie którego oglądania oglądałem niektóre fragmenty na podglądzie, a dopiero potem normalnie, bo tak się bałem
Wstręt wyniósł Romana na jeszcze wyższe artystyczne terytoria i praktycznie w ciągu jednego dnia dowiedziała się o nim cała Brytania.
9/10, zestarzał się trochę.
Matnia - 1966 r.
Moim zdaniem, jeden ze słabszych filmów Polańskiego. Historia dwóch gangsterów brutalnie przerywających sielankę żyjących na odludziu męża i żony zdaje się być atrakcyjna, jednak w drugiej połowie popada w pewien bełkot. Tym niemniej jest tu kilka genialnych momentów, jak np. jedna absolutnie rozpierdalająca, nakręcona w jednym ujęciu scena na plaży czy też końcowe ujęcia. Tym niemniej, mi się oglądało średnio.
7/10
Nieustraszeni Pogromcy Wampirów - 1967 r.
To chyba najbardziej niedoceniony film Romka. Średnio przyjęty w UK i wykastrowany cięciami przez amerykańskich producentów, nie osiągnął ani sukcesu komercyjnego ani krytycznego choć w ciągu wielu lat od swojej premiery doczekał się statusu pozycji kultowej. Niesłusznie, gdyż Pogromcy Wampirów to świetna czarna komedia utrzymana w tak rzadko w dzisiejszym kinie wystepujących realiach śnieżnej Transylwanii, która - pragnę to podkreślić - została przez Polańskiego oddana absolutnie NIESAMOWICIE. Oglądanie Pogromców Wampirów jest równoznaczne z zagłębieniem się w niesamowicie szczegółowo oddany, quasi-bajkowy świat wyczarowany przez ekipę Polańskiego. W żadnym innym jego filmie nie miałem wrażenia obcowania z tak odmienną od naszej, a jednocześnie tak żywą rzeczywistością. Zamczysko hrabiego von Krolocka niszczy klimatem. Podobnie niszczy zakończenie i zniewalająca uroda niewinnej Sharon Tate. I tak, można narzekać na nieco tandetny humor jak np. w przypadku homoseksualnych zapędów syna hrabiego, ale siła Pogromców, znacznie większa od jego słabości, leży właśnie w klimacie i sile wykreowanego tu świata.
8/10
Dziecko Rosemary - 1968 r.
No i co ja mogę napisać o tym filmie co już nie zostało napisane? Niewiele. Polański zrobił w swojej karierze trzy "dziesiątkowe" filmy - Rosemary jest jednym z nich, ale, pragnę to podkreślić, dla mnie najsłabszym z całej trójki. Polecam książkowy pierwowzór - czyta się jednym tchem.
10/10
Tragedia Makbeta - 1971 r.
Filmy Polańskiego są trudne - do wielu najlepiej podejść drugi, albo i trzeci raz. Taki właśnie problem miałem z Makbetem, który po pierwszym obejrzeniu był 6/10, a po drugim skoczył mi o dwa punkty Teoretycznie wszystko tu styka i mamy materiał na arcydzieło - niesamowicie oddane realia szekspirowskiego dramatu, świetne aktorstwo, a przede wszystkim potężna ręka reżysera, który zrobił z tego filmu chyba najbardziej ponurą adaptację Makbeta jaka kiedykolwiek powstała. Mrok, ciemność i zdegenerowanie wręcz wylewają się z kadrów - bohaterowie Makbeta są tak niegodziwi, że czasem czuć wręcz dysonans, gdy z ust takich osobników wychodzą piękne dialogi Szekspira; wydają się oni być niewarci posługiwania się tak soczystym językiem. Swoją drogą, Polański wpadł na genialny pomysł zmiany statusu wielu monologów dramatu na monologi wewnętrzne, które postacie wypowiadają w głowach, a nie na głos - wszystko na rzecz psychologicznego realizmu. Przyznać trzeba, że wyszło to znakomicie.
Problem z Makbetem jest jednak taki, że jest po prostu, najnormalniej w świecie przegadany, i po jakimś czasie zaczyna nudzić. I dopiero za drugim seansem, gdy przyzwyczaimy się już do powolnej narracji Polańskiego, może dojść do nas prawdziwa mroczna siła tego dramatu. Obejrzyjcie scenę masakry rodziny Macduffa - ostry hardkor. Ta, takie właśnie rzeczy człowiek ma ochotę pokazywać jak zabija mu się rodzinę i znajomych...
8/10
Chinatown - 1974 r.
Jeśli istnieje jakiś film, który przebija geniusz Noża W Wodzie to jest nim właśnie Chinatown. I to i tak niekoniecznie dlatego, że jest jakiś lepszy - jest po prostu zrobiony na większą skalę, z większą ekipą, z lepszą obsadą. Zresztą porównywanie tych dwóch filmów mija się z celem więc po co ja to piszę Chinatown to nie tylko wskrzeszenie dawno umarłego gatunku i uchwycenie Ameryki w pewnym okresie jej historii, ale przede wszystkim idealne zespolenie reżysera, aktorów i scenariusza w jedno. To wymagający film, za pierwszym razem go nie doznałem bo zwyczajnie nie zczaiłem do końca historii - dopiero przy drugim podejściu zrozumiałem wszystkie niuanse i niuansiki, kto jest z kim i dlaczego i zaprawdę powiadam - to najlepszy film Polańskiego, nic innego nawet się nie zbliża do tego poziomu.
10/10
Lokator - 1976 r.
O Lokatorze utarła się pewna trudna do zmazania opinia - mianowicie, że jest to dobry film Natomiast ja twierdzę, że to nie jest dobry film, więcej - to najgorszy film Polańskiego jaki widziałem. Po osiągnięciu samego szczytu sięgnął samego dna. I teraz wam wytłumaczę dlaczego tak jest
Przede wszystkim, fabuła Lokatora to czysta zżynka ze Wstrętu. Absolutna i totalna, z tym, że zamiast Deneuve mamy Polańskiego, zamiast lęku przed facetami mamy sąsiadów, a całość jest utrzymana w pewnej metafizyczno-symbolicznej otoczce podczas, gdy Wstręt funkcjonował jedynie na płaszczyźnie psychologicznej. I to są jedyne różnice. Lokator jest więc wtórny i nieoryginalny : )
Po drugie, obfituje w mnóstwo symboli, których rozgryzienie jest niezbędne do zrozumienia fabuły, a których często rozgryźć się nie da (niech ktoś mi powie skąd się wzięły hieroglify w łazience w kamienicy, hiehie).
Po trzecie, momentami jest po prostu głupi, a Trelkovsky zachowuje się totalnie nielogicznie - i to nawet w obliczu swojej choroby psychicznej Po czwarte, Lokator ma chyba najbardziej beznadziejne i idiotyczne zakończenie jakie kiedykolwiek przyszło Polańskiemu do głowy.
I wreszcie po piąte, jest to film niesamowicie wręcz nudny, a oglądając go w Iluzjonie mało z tych nudów nie umarłem
Swoją drogą, Lokator to też bardzo ciekawy przykład filmu z okresu przejściowego - Polański zrobił go już po sukcesie Chinatown, ale jeszcze przed znaną wszystkim sprawą o gwałt. Więc teoretycznie, mamy tu przykład na to jakie kino Roman chciał robić po swoim oszałamiającym sukcesie. I mimo, że nadal czuję ogromny żal, że nigdy się nie dowiemy jakie jeszcze perły kina mógłby stworzyć gdyby pozostał w USA, to czy Lokator nie jest teoretycznym dowodem na to, że Polański znów popadłby w swoje obsesje i dalej robił filmy o tym samym?
5/10
Tess - 1979 r.
Z Tess jest jeden, zasadniczy problem - długość. Ten film trwa ponad 3 godziny! A w połączeniu z i tak powolnym stylem narracji Polańskiego oglądanie Tess zamienia się w iście agonalne doświadczenie filmowe. Całe szczęście, że oprócz tego pod względem warsztatowym jest niemal bez zarzutu. Ciekawie ogląda się dramat kostiumowy w reżyserii Romana, który nigdy wcześniej ani później nie zetknął się z tym gatunkiem; ciekawie ogląda się jego styl w połączeniu z gatunkiem, który teoretycznie z owym stylem się wyklucza. A jednak wszystko działa tu jak w zegarku - każda, dosłownie każda scena jest o czymś, sluży zawiązaniu/popchnięciu/rozwiązaniu danego problemu i doprawdy niesamowicie obcuje się z tą zimną, obiektywną narracją Polańskiego bezlitośnie prowadzącą bohaterów od jednej przeszkody do drugiej. Pierwsza scena to jednocześnie wskazanie pierwszej z nich; ostatnia to zakończenie ostatniej z nich. Pachnie tu trochę późniejszym Pianistą. Tym niemniej długość robi swoje (materiału na tyle ten film zdecydowanie nie ma), a payoff rozgrywający się w surrealistycznym otoczeniu pomników Stonehenge zbyt miałkim zdaje się payoffem, aby film zadziałał w 100%-ach.
Dodatkowym plusem jest oczywiście absolutnie przepiękna Nastazja Kinski w głównej roli
7.5/10
Frantic - 1988 r.
Gdyby nie druga godzina tego filmu byłoby 9/10 albo nawet i pełna dziesiątka. Historia poszukiwań znanego lekarza swojej żony zaczyna się w klasyczny dla Polańskiego, powolny i diabelsko precyzyjny sposób, po to aby w drugiej godzinie wraz z pojawieniem się postaci Seigner zamieniła się w skrzyżowanie kryminału z prymitywnym akcyjniakiem. Pojawiają się wyrosłe jakby znikąd dziury logiczne i fabularne; bez kitu, druga połowa Frantic wygląda dosłownie tak jakby Romkowi wydarł stołek reżysera ktoś inny i próbował film "ugrzecznić". Frantic do końca jednak zachowuje wystarczającą witalność i radość z opowiadanej przez siebie historii, żeby działał (np. dziwnie długie ujęcie Forda i Seigner tańczących w klubie w rytm muzyki; teoretycznie niczemu nie służy, a jednak Seigner jest tak piękna, że ogląda się to jak czyste filmowe doznanie). Z powodu mojej wrodzonej miłości do kryminałów daję Frantic trochę na wyrost
8/10.
Gorzkie Gody - 1992 r.
Z Bitter Moon jest dziwna sytuacja bo jedni ten film uwielbiają, a inni nie znoszą. Ja należę do tych drugich. Przekombinowana, wolno opowiedziana, z przeciętnym aktorstwem (poza postacią Oscara), bełkotliwym zakończeniem i szarymi, brzydkimi zdjęciami w ogóle mnie nie urzekła. Jeden z najsłabszych Polańskich.
5.5/10, choć znam takich co dają 10...
Śmierć I Dziewczyna - 1994 r.
Jeśli Pogromcy Wampirów są najbardziej niedocenionym filmem Polańskiego to Death and the Maiden jest z pewnością drugie w kolejce. Zdecydowanie najlepszy jego obraz zrobiony już na wygnaniu i jeden z najlepszych w ogóle. Teoretycznie nie ma się czym zachwycać: mamy tu klasyczną już "polańską" psychodramę, garstkę postaci i ograniczoną przestrzeń, ale fabuła oryginalnej sztuki w połączeniu z hipnotyzującym tempem narracji Romka dają piorunujący efekt. Film trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty, aż do samego końca nie znamy prawdy. Poziom mistrzostwa Śmierci I Dziewczyny jest tym większy, że jest to film wyjątkowo nieobrazowy, polegający głównie na dialogu i tłumaczeniu akcji, a nie jej pokazywaniu - a jednak wszystko działa tu jak w szwajcarskim zegarku. Mamy tu jedynie trójkę aktorów, ale wszyscy są na najwyższych obrotach, a Kingsley swoją rolą zasłużył sobie co najmniej na nominację. Polański tym razem - podobnie jak w Autorze Widmo - postawił na fabułę i jej opowiedzenie i wyszło mu doskonale. Zajebisty film. Już przez Death and the Maiden Polański powinien był wrócić na artystyczne szczyty, a nie przez późniejszego o 8 lat Pianistę.
8.5/10
Pianista - 2002 r.
Miałem ogromne problemy z oceną tego filmu. Z jednej strony jego obiektywne aspekty artystyczne, nieszablonowy sposób opowiedzenia historii i emocjonalna siła są nie do przecenienia, a jednocześnie ten sam nieszablonowy styl narracji mi po prostu nie pasuje i tyle. Nie dziwi mnie, że wielu widzi w Pianiście arcydzieło, a dla wielu jest to niemożebny gniot; to jeden z najtrudniejszych filmów Polańskiego. Przez pierwsze półtorej godziny miałem wrażenie, że gra na jednej nucie, cały czas czekałem aż stanie się coś co mi pomoże odpowiedzieć na pytanie "o co w tym filmie chodzi" - aż zdałem sobie sprawę, że nie ma na co czekać, gdyż taki właśnie rytm Polański sobie upodobał. Tym niemniej za ostatnie pół godziny, postać dobrego Niemca i masakryczne ujęcia zniszczonej stolicy daję aż
8/10
Oliver Twist - 2005 r.
To jeden z tych filmów, które zaczynają się dobrze, a kończą źle. Pierwsza godzina jest co najmniej na 8/10, z pięknymi ujęciami starego Londynu i ichnich mieszkańców, ale wraz z pojawieniem się na ekranie Fagina i Billa film zdecydowanie traci na mocy. Klajmaks tak totalnie nie angażuje emocjonalnie, że dałbym 5/10, gdyby nie jedna z ostatnich scen w więzieniu z Faginem - jedyna poruszająca emocje. Wystarczająco wspaniała, żeby podwyższyć ocenę aż o cały jeden punkcik.
6/10
Autor Widmo - 2010 r.
Wielki powrót artystyczny po słabszych latach. Gdyby nie Śmierć i Dziewczyna mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć, że Ghost Writer to najlepszy film Polańskiego od czasu Chinatown. Film, który się ogląda na krawędzi fotela, z zaciśniętymi palcami, a końcowa scena dziesiątkowa i jedna z najlepszych jakie kiedykolwiek wyszły spod kamery Romka.
8/10, ale to najmocniejsza "ósemka" w tym zestawieniu
A więc końcowa stawka prezentuje się następująco:
15. Lokator (5)
14. Gorzkie Gody (5.5)
13. Oliver Twist (6)
12. Matnia (7)
11. Tess (7.5)
10. Tragedia Makbeta (8)
9. Pianista (8)
8. Nieustraszeni Pogromcy Wampirów (8)
7. Frantic (8)
6. Autor Widmo (8)
5. Śmierć i Dziewczyna (8.5)
4. Wstręt (9)
3. Dziecko Rosemary (10)
2. Nóż w Wodzie (10)
1. Chinatown (10)
Nie uwzględniłem "Co?" z 1973, Piratów z 1986 i Dziewiątych Wrót z 1999 r., gdyż nie chciało mi się ich oglądać
Miałem nie pisać o stylu Romka, ale nie mogę się powstrzymać od wskazania jednej rzeczy, która mnie uderzyła w jego filmach. Eeee... jak to nazwać...eeee...
Brak komentarza. Pewnego rodzaju czarne zawieszenie, martwa przestrzeń, w której egzystują jego sceny. Narracja Polańskiego jest często czysto obiektywna, zimna, pokazująca najintymniejsze czynności bohaterów w całym ich wstydliwym świetle, ale jednocześnie ani trochę nie narzucająca ich oceny widzowi, ale pozostawiająca wszystko w jego rękach (głowie). To się zwłaszcza rzuca w oczy w Tess i Pianiście.
Na koniec link do godzinnego wywiadu Charliego Rose'a z Polańskim z 2000 r., czyli w okolicach premiery Dziewiątych Wrót i preprodukcji Pianisty. Very insightful:
http://www.charlierose.com/view/interview/3809
I to by chyba było na tyle
Jak dla mnie Piraci są bardzo fajni - chyba najbardziej niedoceniany film Polańskiego i korsarski jako taki. Dobra obsada i humor, czysta przygoda, która może chwilami się ciągnie, ale ogląda się naprawdę dobrze.
Prawdziwą perełką, a nawet perłą jest Śmierć i Dziewczyna. Oprócz tego Nóz, Chinatown i Gorzkie Gody. Oto jego Wielka Czwórka. Dziecko Rosemary do mnie nie trafia. Dziewiąte Wrota irytują końcówką. Przy czym większość wytworow jego wyobrazni powala KLIMATEM.
Z Polańskego nie widziałem jeszcze wszystkiego, ale ze znanych mi rzeczy najbardziej podobały mi się Chinatown i Matnia. W ogóle, Chinatown jest dla mnie jednym z nielicznych przykładów scenariusza idealnego - tam każda scena ma znaczenie czy to dla fabuły, czy dla konstrukcji postaci. Nic nie jest przypadkowe. Zegarmistrzowska precyzja.
Matnia rozpierdziela mnie sposobem budowania nastroju grozy i osaczenia - skupianie się na pozornie zwyczajnych rekwizytach czy dźwiękach, które z czasem zaczynają coraz bardziej przerażać. Patentów z żelazkiem czy rękami wychodzącymi ze ściany nie zapomnę chyba nigdy.
Dziwią mnie zaś skrajnie negatywne opinie odnośnie Wrót. Toż to świetna, mroczna przygodówka, z intrygującym klimatem i genialną muzyką. Podoba mi się nawet bardziej od książki - wycięcie naciąganego wątku dumasowskiego stowarzyszenia wyszło tylko na dobre.
Matnia rozpierdziela mnie sposobem budowania nastroju grozy i osaczenia - skupianie się na pozornie zwyczajnych rekwizytach czy dźwiękach, które z czasem zaczynają coraz bardziej przerażać. Patentów z żelazkiem czy rękami wychodzącymi ze ściany nie zapomnę chyba nigdy.
Nie mówisz przypadkiem o Wstręcie?
Łojezu, rzeczywiście Zawsze mylę te dwa tytuły, co zabawniejsze, Matni jeszcze nie widziałem
Dziwią mnie zaś skrajnie negatywne opinie odnośnie Wrót. Toż to świetna, mroczna przygodówka, z intrygującym klimatem i genialną muzyką. Podoba mi się nawet bardziej od książki - wycięcie naciąganego wątku dumasowskiego stowarzyszenia wyszło tylko na dobre.
Za to doslownosc przy ukazywaniu tajemniczej towarzyszki Corso (Reverte poprzestawal w jej konstrukcji na dwuznacznosciach i niedopowiedzeniach) stanowi bezdyskusyjny minus w porownaniu do powiesci. Ale ja i tak lubie ten film, za klimat i swietne, jak zwykle u Polanskiego, opowiadanie obrazem.
Rzumiem, że chodzi ci o latanie i kopanie bandziorów? też te sceny przesadzone mi się wydały, ale podobał mi się fakt, że wszystkie nadprzyrodzone wydarzenia dzieją się jedynie wtedy, kiedy Corso z rożnych powodów nie ma na nosie okularów i siłą rzeczy jest zmuszony postrzegać rzeczywistość "okiem, nie szkiełkiem"
I jeszcze dwa fajne patenty, których w książce (chyba) nie było - kod do zamku w bibliotece Złego Satanisty oraz uduszenie kolesia pentagramem zawieszonym na jego szyi
aż zacytuję samego siebie z rankingu reżyserów, żeby się nie powtarzać
Wszystko, co najgorsze i najpodlejsze w człowieku jest obiektem zainteresowania Polańskiego. Nie chodzi o to, że reżyser znęca się nad bohaterami, poniża ich. Nie, w rzeczywistości bywa tak, że człowiek poddaje się niezdrowym emocjom, chorobliwym popędom, niezrozumiałej agresji. Pierwiastek zła jest obecny w każdym, a Polańskiego interesuje najbardziej moment, kiedy ten pierwiastek zaczyna dominować i tym samym zmuszać bohaterów do obrania drogi, która dobitnie pokaże, kim oni naprawdę są. To wyjątkowy, konsekwentny artysta, który co prawda przeżył kilka twórczych upadków, ale i wiele wzlotów, które z miejsca stały się niekwestionowanymi arcydziełami gatunków - horroru, kryminału, thrillera, dramatu wojennego, dramatu psychologicznego.
i zacytuję Kelleya:
Za to, że przy pomocy jednej kamery, jednego zamkniętego pomieszczenia, trójki bohaterów i 90 minut seansu potrafi wydobyć na światło dzienne to, co w człowieku najprawdziwsze, najbardziej ludzkie, pierwotne i obrzydliwe zarazem.
Uważam Romana Polańskiego za jednego z najlepszych twórców filmowych, jakich wydał świat z prostego powodu: wyjątkowości. Wyjątkowi reżyserzy - wyjątkowi pod względem treści i sposobu jej prezentowania - są najlepsi A mój ranking wyglądałby następująco:
1. Dziecko Rosemary
2. Chinatown
3. Nóż w wodzie
4. Wstret
5. Pianista
6. Gorzkie gody
7. Śmierć i dziewczyna
8. Frantic
9. Autor Widmo (z tendencją zwyżkową z każdym tygodniem)
10. Dziewiąte wrota (z tendencją zwyżkową z każdym rokiem)
Reszta - dobra i solidna. Słabych punktów - brak. Nawet "Piraci" czy "Oliver Twist" nie są tacy źli jak ich malują (choć nie tak dobrzy, jakby mogli być).
Aha, zapomniałbym o jeszcze jednym linku:
Link do pierwszej części dokumentu Mariny Zenovich o Polańskim i sprawie o gwałt z 77 r. Bardzo solidny, bardzo dobry, bardzo interesujący. Polecam, całość jest na YT. Porusza zwłaszcza wyznanie Polańskiego do prasy z 1969 r. tuż po śmierci Sharon Tate. Nigdy wcześniej go nie widziałem. Mocne.
Rzumiem, że chodzi ci o latanie i kopanie bandziorów?
Nie tylko, takze o dobitne (a przy okazji fatalne realizacyjnie) wskazanie w finale kim towarzyszka Corso w rzeczywistosci jest.
Wielka Czwórka filmów Polańskiego, moim zdaniem, to:
1. Chinatown - film noir w kolorze, stylowy, z bardzo dobrym aktorstwem i oryginalnym, logicznym scenariuszem. Intryga jest skomplikowana i pozornie niezbyt ciekawa, ale dzięki mistrzowskiej reżyserii wszystko jest tu na swoim miejscu, a film wciąga i nie nudzi.
2. Frantic - doskonały, nieprzewidywalny thriller z dobrą rolą Harrisona Forda i całkiem ciekawą zagadką, inteligentnie skonstruowaną i rozwiązaną, chociaż gra toczy się o bardzo absurdalny przedmiot. Reżyser bawi się oczekiwaniami widza, wykorzystuje hollywoodzkie schematy, by zmylić i zaskoczyć widza.
3. Matnia - relacje pomiędzy trójką bohaterów zostały świetnie przedstawione przez scenarzystów Romana Polańskiego i Gérarda Bracha oraz świetnie zagrane przez znakomitych aktorów. Reżyser udowodnił, że kameralna forma pomaga w wytworzeniu napięcia i atmosfery, a prawdziwy thriller to taki, który rozgrywa się na niewielkiej przestrzeni z udziałem niewielu postaci, ale jednak postaci bardzo zróżnicowanych.
4. Dziecko Rosemary - pełen niedopowiedzeń horror satanistyczny, trzymający w napięciu, ze świetnie zbudowanym mrocznym klimatem i atmosferą zagrożenia. Znakomita Mia Farrow w głównej roli i pamiętna kołysanka Krzysztofa Komedy.
Pogromcy wampirów, Pianista i Oliver Twist są to filmy dobrze zrealizowane, ale jednak nie za bardzo angażujące - podobały mi się, ale raczej do nich nie wrócę.
Lokatora, Piratów, Tragedię Makbeta, Co?, Śmierć i dziewczynę oraz Gorzkie gody widziałem tylko raz i nie przypadły mi do gustu. Możliwe, że za drugim razem bardziej mi się spodobają, tak jak Chinatown i Dziecko Rosemary polubiłem dopiero od drugiego wejrzenia. Za to z filmem Dziewiąte wrota było odwrotnie - za pierwszym razem bardzo mi się spodobał, nawet bardziej od Dziecka Rosemary, ale potem już mnie zaczął nudzić.
Nie widziałem jeszcze Noża w wodzie, Wstrętu, Tess i Autora widmo.
Nie widziałem jeszcze Noża w wodzie, Wstrętu, Tess i Autora widmo.
Ominąłeś same perełki, nadrób koniecznie Nóż jest na YT
Polański na wolności:
http://wiadomosci.wp.pl/k...ml?ticaid=1a828
Żałosne.
W ogóle to Samantha Gailey jest zadowolona, że go uwolnili. Czaicie? Jedyna ofiara jego przestępstwa jest zadowolona, że uwolnili oskarżonego i wspiera go w dochodzeniu niewinności. To jest chore. Jest też najlepszym argumentem za tym, żeby dali mu spokój.
A z innej beczki:
http://wiadomosci.onet.pl...mordu,item.html
""Bóg mordu" wystawiany już na wielu światowych scenach, m.in. w Berliner Ensemble, na West Endzie czy Broadwayu. Opowiada o pozornie niewinnym spotkaniu dwóch małżeństw w następstwie bójki ich synów. Konfrontacja stopniowo przeradza się w otwarty konflikt, który prowadzi do nieoczekiwanego finału."
KURWA. Czy on już do końca życia ma zamiar kręcić intymne dramaty z budżetem paru milionów, garstką aktorów i jednym miejscem akcji? Właśnie dlatego żałuję, że nie został w USA, tam prawdopodobnie nauczyłby się jak robi INNE filmy :/ Myślałem, że z Autorem Widmo się ogarnął i uświadomił sobie jaki ma potencjał do kręcenia zajebistych kryminałów.
Ale nie, on najwyraźniej chce znowu dać odgrzewanego kotleta pokroju Noża W Wodzie, Gorzkich Gód i Śmierci i Dziewczyny :/
KURWA. Czy on już do końca życia ma zamiar kręcić intymne dramaty z budżetem paru milionów, garstką aktorów i jednym miejscem akcji? Właśnie dlatego żałuję, że nie został w USA, tam prawdopodobnie nauczyłby się jak robi INNE filmy :/ Myślałem, że z Autorem Widmo się ogarnął i uświadomił sobie jaki ma potencjał do kręcenia zajebistych kryminałów.
Jakbyś nie zauważył, to Autor widmo JEST filmem z garstką aktorów i jednym miejscem akcji... Jeśli tam czegoś brakuje, to właśnie odrobiny psychodramy - a w tym Polański zawsze był najlepszy. I, co ciekawe, każdy z tych filmów jest (moim zdaniem) INNY. To jest kino obsesyjne, naznaczone autorskim piętnem, ale jednocześnie różnorodne. I dlatego fenomenalne.
Ale właśnie jak sama zauważyłaś w Autorze nie ma psychodramy, nie ma lęków, obsesji, neuroz, chorób psychicznych, nie ma też aż tak skromnego zaplecza realizacyjnego jak w najmniejszych jego produkcjach, bo w końcu jest i dom Langa i prom i dom tego profesora Harvardu więc już bez przesady.
Ale przede wszystkim nacisk jest położony na historię i odkrywanie kolejnych jej niuansów, a nie traum postaci dramatu, co jest miłą odmianą po poprzednich dokonaniach Polańskiego. A tu widzę, że szykuje się kolejna kameralna "schiza" - i oczywiście nie mówię, że będzie zła, tylko, że mimo całej twórczej mocy Romka jego formuła kinowa po jakimś czasie już się wyczerpała i jego filmy nie mają aż takiego kopa jak miały kiedyś. A przecież mógłby osiągnąć tak wiele, gdyby miał zaplecze i zabrał się za inne gatunki filmowe, ech...
W ogóle to Samantha Gailey jest zadowolona, że go uwolnili. Czaicie? Jedyna ofiara jego przestępstwa jest zadowolona, że uwolnili oskarżonego i wspiera go w dochodzeniu niewinności. To jest chore. Jest też najlepszym argumentem za tym, żeby dali mu spokój.
Żałosne to jest wieczne czepianie się go za jeden incydent sprzed 30 lat, których setki zdarzają się dziennie na tej planecie, z czego połowa za obopólną zgodą, a który przypuszczalnie nigdy nie wyszedł by na światło dzienne, gdyby nie matka Samanthy. Mniej więcej tak jak z Melem ostatnio. To jest żałosne.
Jedyna ofiara jego przestępstwa jest zadowolona, że uwolnili oskarżonego i wspiera go w dochodzeniu niewinności. To jest chore.
To jest normalne, ona chce miec już spokój.
Żałosne to jest wieczne czepianie się go za jeden incydent sprzed 30 lat, których setki zdarzają się dziennie na tej planecie, z czego połowa za obopólną zgodą [...]To jest żałosne.
Dlaczego ścigają Polańskiego? Na pewno z dwóch powodów:
1. bo spektakularne przyskrzynienie światowej sławy celebryta byłoby idealną reklamą dla osoby, która to by zrobiła, będącą dużym krokiem w stronę awansu;
2. bo odpuszczenie tej sprawy, to stworzenie precedensu, którym mogliby się posługiwać inni pedofile, co byłoby jednoznaczne z porażką systemu ścigania w USA.
Polański miga się od odpowiedzialności za to, co zrobił wiele lat temu, ale nie zmieni to faktu, że jest pedofilem. To, że spieprzył z kraju, w którym popełnił przestępstwo i przesiedział pół życia gdzie indziej w ciepełku, nie rozwiązuje sprawy. Uniknął odsiadki za kratkami, gdzie stałby się najbardziej rozchwytywaną dziwką z momentem poznania przez innych więźniów przyczyny z jakiej siedzi, dlatego w zamian za wolność i sprawny zwieracz do końca swoich dni będzie musiał sie mierzyć ze smrodem, którego sobie sam narobił.
Obópulna zgoda? Co to za pieprzenie? Dziewczyna miała 13 lat- to było dziecko i nikt mi nie wmówi, że była w stanie trzeźwo i dojrzale ocenić nacisk dorosłego mężczyzny.
Polański przez wiele osób został ułaskawiony jako znany reżyser, osoba medialna. Jak dla mnie zasługuje on na coś w rodzaju pamiątki jaką Aldo Raine zostawiał nazistom w Basterdach. I taką pamiątką jest właśnie wieczne rozdmuchiwanie tej sprawy. Romek ma na co zasłużył. Może i zostanie zapamiętany jako wielki reżyser, ale wszyscy również będą widzieć w nim pedofila. I tak ma być. Pedofilom (znanym i nieznanym) mówię nie i jakby ta sprawa dotyczyła mojej córki to osobiście upierdolił bym mu ręce.
Cóż, zrobił się mały off-top światopoglądowy, ale to nie ja go zacząłem, a patrzenie na czyjeś zwyrodnialstwo przez palce strasznie mnie drażni.
Nie wiesz, że to forum FILMOWE?!?!?!?! Jest ZAKAZ rozmawiania na tematy światopoglądowe!!!!1 Usuń posta, a najlepiej cały ten wątek, póki Danus nie zobaczył i nie naskarżył!
==============Edit========================
Nie ja rozpocząłem temat tych mniej chwalebnych dokonań Romana Polańskiego, więc czemu do mnie kierowane są pretensje. Czyżby można było pisać, że Roman biedny jest, bo czepiają się go, że przespał się z dzieckiem, a potępiać pedofilskich ciągot już nie? Jeśli moderatorów razi mój post, to niech go usuną (a najlepiej wszystkie posty poruszające temat pedofilii w wykonaniu pana reżysera). Ja nie poczunię żadnych kroków w celu usunięcia mojej wypowiedzi, dopóki w tym temacie będzie choć jedno zdanie próbujące zbagatelizować wykorzystywanie seksualne dzieci.
1. bo spektakularne przyskrzynienie światowej sławy celebryta byłoby idealną reklamą dla osoby, która to by zrobiła, będącą dużym krokiem w stronę awansu;
Zdaje się, że koleś, któremu na tej sławie zależało i od którego to się zaczęło już nie żyje.
bo odpuszczenie tej sprawy, to stworzenie precedensu, którym mogliby się posługiwać inni pedofile, co byłoby jednoznaczne z porażką systemu ścigania w USA.
Tak, ponieważ ten system wielokrotnie okazywał się sukcesem
Polański miga się od odpowiedzialności za to, co zrobił wiele lat temu, ale nie zmieni to faktu, że jest pedofilem.
Gdyż? Pedofil to osoba, która ugania się tylko za małolatami (a konkretniej dziećmi - naginanie pedofilii do nastoletnich, pod względem fizycznym właściwie już kobiet, które zresztą w tym całym USA i tak dają dupy na lewo i prawo i nazywanie tego wielką zbrodnią to lekkie przegięcie). Polański ma udowodniony jeden taki wyskok przez 30 lat, w dodatku sam posiada sporo dzieci. Więc nie, nie jest pedofilem jak dla mnie.
To, że spieprzył z kraju, w którym popełnił przestępstwo i przesiedział pół życia gdzie indziej w ciepełku, nie rozwiązuje sprawy.
Uciekając z kraju zrobił faktycznie nienajlepiej, ale skoro sędzia zrobił go w jajo...
Uniknął odsiadki za kratkami, gdzie stałby się najbardziej rozchwytywaną dziwką z momentem poznania przez innych więźniów przyczyny z jakiej siedzi, dlatego w zamian za wolność i sprawny zwieracz do końca swoich dni będzie musiał sie mierzyć ze smrodem, którego sobie sam narobił.
LOL - gdyby doszło do odsiadki na pewno nie byłoby tego, co napisałeś powyżej
Obópulna zgoda? Co to za pieprzenie?
CZYTAMY-ZE-ZROZUMIENIEM.
Nie chodziło mi tu o jego wyczyn, tylko o te pozostałe setki.
Dziewczyna miała 13 lat- to było dziecko i nikt mi nie wmówi, że była w stanie trzeźwo i dojrzale ocenić nacisk dorosłego mężczyzny.
I nikt Ci nie wmawia.
Romek ma na co zasłużył.
Nie do końca się z tym zgodzę - w ogóle nie widzę sensu porównywania jego osoby do kryminalisty za jeden feralny incydent. Gdyby kogoś zajebał, to tak.
Dlaczego ścigają Polańskiego? Na pewno z dwóch powodów:
1. bo spektakularne przyskrzynienie światowej sławy celebryta byłoby idealną reklamą dla osoby, która to by zrobiła, będącą dużym krokiem w stronę awansu;
2. bo odpuszczenie tej sprawy, to stworzenie precedensu, którym mogliby się posługiwać inni pedofile, co byłoby jednoznaczne z porażką systemu ścigania w USA.
Niewątpliwie. Ten pierwszy powód jest głównym dla którego nadal nie chce tam wracać; boi się powtórki medialnej nagonki z 77 r.
Nie wiem jak wy, ale ja jestem oburzony tym, co się dzieje. Wręcz głowie mi się to nie mieści! Jak to jest w ogóle możliwe, że rozmawiając o reżyserze, istocie ludzkiej, nie jesteście w stanie trzymać się tylko wymiaru filmowego jego osoby? Ślepi jesteście?! Przecież to forum.... *FILMOWE*. Jakim prawem poruszacie inne aspekty, niż te.... *FILMOWE*?! Jako moderator, uprzejmie proszę Danusa o naskarżenie do administracji, bo zaraz z rozmów o zabarwieniu światopoglądowym zrobi się kłótnia dwuzdaniowa i temat o doskonałym reżyserze, Romanie Polańskim będzie trzeba zamknąć!!!
Wiedziałem, że zakładanie tego topicu było złym pomysłem
Tym bardziej, że Roman zrobił 2 filmy o Szatanie, więc mamy tu też wątek religijny, a od Szatana do Boga, Kościoła i ustroju niedaleka droga...
@Rodia
Dzięki za ten wątek, za to zestawienie i komentarze
Czego się boi Polański?
Parę słów o amerykańskim systemie sprawiedliwości:
W polowaniu na Romana Polańskiego, jakie Szwajcarzy zafundowali światu, aby przypodobać się Ameryce, nawet ludzie sympatyzujący z wielkim reżyserem pytają, dlaczego tak się boi dzisiaj stanąć oko w oko z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości. Aby lepiej zrozumieć te obawy, warto spojrzeć na inny przypadek oskarżonego o głośnym nazwisku, który, w ocenie zdecydowanej większości ekspertów prawnych, nie doczekał się rzetelnego potraktowania ze strony amerykańskiej Temidy.
Reszta tutaj:
http://alfaomega.webnode....a%c5%84ski-%20/
Cóż, mój drogi, jako że Polański jest jednym z moich ulubionych reżyserów, z zadowoleniem przyjąłem wieści o odzyskaniu przez niego wolności. Ale to wszystko nie usprawiedliwia wygadywania głupot. Amerykański wymiar sprawiedliwości może być wedle uznania systemem bliskim doskonałości albo bliskim obłędu, tudzież zakamuflowanego totalitaryzmu. Każdy ma prawo do takiej oceny, jaką uważa za słuszną - pod warunkiem, że ma jakieś pojęcie o temacie. Jest tylko jedno ale. Polański przekraczając amerykańską granicę (i granicę danego stanu) uznał jednocześnie amerykańską jurysdykcje i amerykańskie przepisy stanowe. Każdy ma prawo uznać inny system prawny za opresywny, opresywny wobec mojej skromnej osoby będzie np. system prawny państw islamskich, ale ani mi do głowy nie przychodzi tam wyjeżdżać.