wika
Dwaj znakomici reżyserzy tworzący filmy w nieco podobnym klimacie rodem z mrocznej baśni. Kogo wolicie? Ja preferuję dzieła tego pierwszego. Mimo niewątpliwej zalety jaką jest świetne, brytyjskie poczucie humoru, Gilliamowi zdarzyło się parę wpadek(bardzo słabe dwa ostatnie filmy - "Tideland" i "Nieustraszeni Bracia Grimm), a także film przeciętny nie zachwycający niczym szczególnym - "Przygody Barona Munchausena". Natomiast Burton oprócz średniej "Planety Małp" wyreżyserował takie arcydzieła jak dwa pierwsze "Batmany", "Edward Scissorhands","Beetle Juice" "Big Fish", "Ed Wood" i mój ulubiony "Sleepy Hollow". Poza tym jeśliby porównać wyobraźnię w tworzeniu nowych światów, a także wytwarzanie specyficznego klimatu to Burtona przebić trudno. Filmy Gilliama przegrywają w starciu z gotyckim klimatem dzieł Tima.
Także wolę Burtona - widziałem Batmany, Big Fish, Sleepy Hollow, Edwarda i Beetle Juice i Corpse Bride - wszystkie bardzo mi się podobały.
Za to widziałem tylko dwa filmy Gilliama - i oba wybitne - 12 małp i Las Vegas Parano. Mimo wszystko pan Burton jest bliższy mojemu sercu Ale zdecydowanie lepszy film o małpach zrobił Gilliam
Bez urazy, ale co za bezsensowny temat... Robią kompletnie różne filmy których nijak nie da się porównywać, a "w nieco podobnym klimacie" to poważne nadużycie
wybieram opcję: Mann, Michael
Gilliam, bo Burton nigdy nie zrobił i nie zrobi filmu, który mógłby się równać z "12 Małp".
Bez urazy, ale co za bezsensowny temat... Robią kompletnie różne filmy których nijak nie da się porównywać, a "w nieco podobnym klimacie" to poważne nadużycie
A tam:D Może nie w podobnym klimacie, ale takim jakby podobnym gatunku, czyli właśnie takie baśnie/fantasy o specyficznym klimacie.
ok,ok,już się poprawiam.
wybrałem Tima Burtona.
wybrałem go z paru względów.
po pierwsze,dlatego,że bardziej odpowiada mi..hm.bardziej gotycka i rodem z książkowych horrorów atmosfera.
po drugie,dlatego,że burton generalnie pozostaje wierny swojej konwencji twórczej i w jej duchu tworzy i tym samym doskonali swój warsztat i nie dokonuje jakichśtam eksperymentów,nieudanych,co uwskutecznia/ł pan Gilliam.
po trzecie,dlatego,że Burtona musical[ ,,gnijąca panna młoda'' ] był pierwszym i pozostaje jak do tej pory jedynym musicalem,który mi się podobał.jeśli to w ogóle można nazwać musicalem.
i po czwarte,dlatego,że pozwolił naprawdę zabłysnąć Deppowi [nie wiem,możecie się nie zgodzić,ale jak dla mnie ,,edward nożycoręki'' zapoczątkował niesamowitą popularność tegoż aktora].
i po czwarte,dlatego,że pozwolił naprawdę zabłysnąć Deppowi [nie wiem,możecie się nie zgodzić,ale jak dla mnie ,,edward nożycoręki'' zapoczątkował niesamowitą popularność tegoż aktora].
Wydaje mi się, że popularność Deppa zapoczątkował raczej serial "21 Jump Street", podejrzewam, że Burton bardziej ujawnił talent, choć nie ogladałem tego serialu.
A temat dziwny. Trochę jak porównywać Manna i Scorsese. :)
Gilliam, bo Burton nigdy nie zrobił i nie zrobi filmu, który mógłby się równać z "12 Małp".
Tak, świetny film
Szkoda tylko, że Gilliam od czasów Las Vegas Parano (1998) zrobił ledwie 2 filmy na krzyż i to przeciętne
A Burton to masę arcydzieł zrobił z "Charlie i fabryką czekolady" na czele...
Burtona i Gilliama tarktuję na równi bo i Batman i 12 małp są spoko
tak klarownie wyrażona myśl rozłożyła mnie na łopatki
Terry Gilliam. Burton nakręcił co prawda świetne 'Jeździec Bez Głowy', 'Gnijącą Pannę młodą' jednak one się nie równają świetnym 'Brazil' i '12 małp'.
Tim Burton za dwa genialne filmy - Batman Returns i Sleepy Hollow.
Burton. Gilliam ma co prawda dwa znakomite filmy ("Las Vegas Parano" i "12 małp"), ale już przez "Brazil" i "Krainę traw" trudno mi było przebrnąć (i nie przebrnąłem, może kiedyś przebrnę). Bajki Burtona zawsze połykałem w całości, choć czasami naprawdę nie było się czym zachwycać. Oczywiście, może to świadczyć w tym samym stopniu o tych filmach, co i o osobie je oglądającej, ale chcieliście poznać opinię subiektywną, to macie.
Brazil jest znakomite, Tideland to bełkot (też miałam problemy, aby dotrwać do końca). Przyznam: zdumiałeś mnie tym zestawieniem:)
Pytanie: jaki jest cel tego topicu? Co tak bardzo zbliża tych dwóch twórców? Imię na literę T? Współpraca z Johnnym Deppem? Uwielbienie przez fantastów? Serio - nie kumam.
Przyznam: zdumiałeś mnie tym zestawieniem:)
A dlaczegóż to zdumiałem jeśli można spytać?
Gdyż Brazil i Tideland w opinii znacznej większości należą do zupełnie różnych lig jakościowych - jeśli opinia jest inna, to na korzyść Tideland:). Po prostu nigdy nie spotkałam się z taką opinią, that's all.
Nie jestem wielkim miłośnikiem Burtona czy Gilliama. Z Gilliamowych widziałem tylko te, o których pisałem (a no i jeszcze Monthy Python i Święty Graal" - świetny, ale to zupełnie inna bajka). Bardzo podoba mi się "12 małp", "Las Vegas Parano" również, choć jest to z pewnością u mnie taki film wymagający powtórki. Widziałem większość filmów Burtona, ale tak naprawdę podobały mi się jedynie trzy: "Edward Nożycoręki", "Ed Wood" i "Duża Ryba", choć i tak nie powiedziałbym, że Burton jest jakimś moim ulubionym reżyserem.
Zarówno przez "Brazil", jak i "Tideland" nie udało mi się przebrnąć i wyłączyłem oba po pół godziny oglądania. Nie mówię, że te filmy są złe i nie przeczę, że kiedyś je obejrzę i będę zachwycony. Może trafiły na zły moment po prostu. Niemniej - tak jak właśnie piszesz - "Tideland" po pół godziny wyglądało mi na niezły bełkot ("Brazil" z kolei odstraszyło nieco chropawą estetyką). Jednym słowem, moja opinia jest trochę nierzetelna i nieprzemyślana, wynikająca bardziej z widzi mi się niż z czegokolwiek innego - dlatego też podkreśliłem, że jest subiektywna i w ogóle... : )
Do Krainy traw wracać nie warto. Do Brazil - koniecznie!
Do Krainy traw wracać nie warto. Do Brazil - koniecznie!
E tam. 'Tideland' przyjemnie i dobrze mi się oglądało. Odrealniony, deliryczny obraz. Nie jest teżo o niczym, jest o wyobraźni i marzeniach. Ojciej Jelizy-Rose marzy aby udać się do Jutlandii, świat córki obserwujemy przez niemal cały film. W finale następuje drastyczne rozminięcie między wyobrażanym swiecie a rzeczywistym. Każda postać w tym filmie, żyje w swoim własnym świecie, odseparowanym od tego realnego.
Jednak nie każdemu musi leżeć ten film.
Do 'Brazil', czy '12 małp' można wracać i wracać
Do 'Las Vegas Parano' też :>
No, i nie każdemu leży - znam szereg osób, które Krainą traw się zachwyciły, i równie długi tych, dla których ten film był traumatycznym przeżyciem.
Nie wiem, czy Burton jest lepszy od Giliiama (chyba niezbyt fortunnie sformułowane pytanie), ale trochę bardziej trafia on do mnie swą poetyką niż Gilliam. Poza tym na plus dla Burtona działa wybór Deppa do głownych ról. A tak naprawdę to wolę od obu, na przykład, Stone'a, albo Formana.
Ja np. wolę zarówno Burtona, jak i Gilliama, od Michaela Baya.
A ja lubię i Burtona i Gilliama i paru innych rezyserów co lubię na pewno tez bym znalazł
Rzeczywiście, głupio sformułowane pytanie...
Z drugiej jednak strony ostatnio usłyszałem, że Gilliam to taki "kolejny Burton", co jest bzdurą, bo jednak estetyka filmowa tych dwóch panów różni się i to bardzo. Gilliama cenię za czasy Monty Pythona, kiedy miał też duży wpływ na skecze, uwielbiam jego "12 małp", "Fisher King" oraz "Las Vegas Parano" (chyba najlepiej oddana narkotyczna narracja filmowa - kiedy pojawia się maryśka, jest spokojnie, wolno, a kiedy pojawiają się "pobudzacze", narracja jest jak rozpędzony pociąg). Burtona cenię za filmy... hmm, "Batman Returns" i "Ed Wood".
Jeżeli miałbym wybierać, to stawiam na Gilliama, który ciągle szuka, eksperymentuje i zabiera nas do z pozoru podobnych światów szaleństwa, kiedy Burton zatrzymał się na Deppie, strojach-pasiakach, pstrych kolorach i plastykowym neogotyku. No i wszędzie musi wcisnąć swoją żonę. Co dziwne, dla mnie najlepszym filmem Burtona jest "Ed Wood", bo to dzieło nie-Burtonowe, inne od tego, do czego nas przyzwyczaił. Dlatego ciągle czekam na Burtona, który "bawi się" kinem, bo jeśli chce, to potrafi.
Burton zrobił jeszcze zarąbistą 'Gnijącą Pannę Młodą' -- 'Shrek' mnie tak nie ubawił. Jest świetny w kreacji bajkowego świata. Tymczasem filmy Gilliama są jednak dużo mocniej osadzone w rzeczywistości, mimo iż też zakręcone.
kiedy Burton zatrzymał się na Deppie, strojach-pasiakach, pstrych kolorach i plastykowym neogotyku.
No i ja właściwie pod powyższym mogę sie podpisać obiema ręcyma. Burton też mi się jawi jako osoba robiąca to samo od lat i nie bardzo poszukująca, ale za to bardzo charakterystyczna. Szanuję to, że komuś może się podobać, ale do grona moich ulubionych reżyserów bym Burtona nie zaliczył. Właściwie, moje powyższe rozstrzygnięcie - czy Gilliam czy Burton - musi trochę poczekać do czasu aż bliżej zapoznam się z tworami Gilliama - to tyle. : )
Z dwojga dobrego bardziej cenię Gilliama. Za różnorodność gatunkową i częstsze wgłębianie sie w niuanse psychologiczne. Bohaterowie jego filmów są niejednoznaczni, bliżsi ziemi, ludzcy, nawet jeśli są wpisani w kontekst fantastyczny. Burton, wiadomo, bajki lubi snuć. Znakomite, niepodrabialne, ale często pozbawione pierwiastka ludzkiego, nawet jeśli to człowiek i jego uczucia są w centrum zainteresowania.
Top 3 Gilliama (bez Pythonów, bo to inna liga)
1. 12 małp
2. Fisher King
3. Brazil
Top 3 Burtona (bez Nightmare Before Christmas, bo nie on rezyserowal)
1. Edward Nozycoreki
2. Duża ryba
3. Ed Wood
Może tak, Burton tworzy bajki w gotycko-absurdalnym stylu, natomiast Gilliam to styl mroczny ale nie bajkowy, bardziej baśniowy. Bajka a baśń to wbrew pozorom coś innego. Należy też spojrzeć na fakt iż Gilliam tworzy filmy bardziej intelektualne, drugie dno. "12 małp", "Brazil", "Fisher King" to filmy jakby bardziej nastawione na myślenie niż filmy Burtona. Burton to mniejszy ciężar gatunkowy.
Ale osobiście Burtona stawiam wyżej w hierarchii jego filmy zawsze są dla mnie świetną zabawą, jego pokręcony humor, mroczny klimat, osobliwi bohaterowie bardziej wciągają. Gilliam także na mojej liście TOP15 reżyserów ale ma mniej filmów które lubię.
Filmy Burtona, które można oglądać wielokrotnie "Sok z żuka", "Batman", "Powrót Batmana", "Edward Nożycoręki", "Ed Wood", "Jeździec bez głowy", "Gnijąca panna młoda" dodałbym też "Miasteczko Halloween" nie wierzę że to wyreżyserował ktoś inny . Ma także wpadki "Planeta Małp", "Marsjanie atakują" no i "Charlie i fabryka czekolady" nie wpadka ale też nie zachwycił,to film po prostu dla dzieci. Nie widziałem "Dużej ryby" i "Sweeney Todda" więc nie mogę sklasyfikować.
Natomiast filmy Gilliama które cenię to "Brazil", "12 małp", "Fisher King", "Las Vegas Parano" to filmy wielokrotnego użytku. "Nieustraszeni bracia Grimm" i "Przygody Barona Munchausena" cóż były męczące. Pomijam wszystko co zrobił z grupą Monty Pythona, gdyż nie on sam tworzyłlegendę i ich styl.
Podsumowując gdyby patrzeć na walory intelektualne i tym mierzyć reżyserów to Gilliam powinien być wyżej, natomiast uznając za wskaźnik tą nieuchwytną "magię kina", tworzeni klimatu, wciągnięcie w świat przedstawiony to Burton wygrywa z Gilliamem.
Ciekawe porównanie.
Ja się tak stopniowo zapoznaję z dorobkiem Gilliama i też mam parę spostrzeżeń. Na pewno wizualnie (a przynajmniej biorąc pod uwagę filmy Gilliama aż do "Fisher Kinga") bardziej pasuje mi Burton. U Gilliama wszystkie efekty są bardzo, hm, analogowe: widać, że to dekoracja, scenografia, a osoby poruszające się w stanie nieważkości wiszą na sznurku. Styl plastyczny Gilliama jest równie mocno wyczuwalny, jak styl Burtona, ale zupełnie inny - jak dla mnie (mam na myśli wyłącznie wczesne filmy) umiejscowiony gdzieś na granicy kiczu i brzydoty. W każdym razie daleko mu do błyszczącego gotyku Burtona.
Podobnie jak Burton, Gilliam ma na koncie filmy, mówiąc oględnie, mało satysfakcjonujące i skierowane raczej do młodszej widowni ("Przygody Barona Munchausena", "Time Bandits"). Tak, jak piszesz - Gilliam dzięki takim filmom jak "12 małp" czy "Las Vegas Parano" ("Brazil" i "Fisher Kinga" muszę obadać) plasuje się półeczkę wyżej od Burtona, ale chyba jest tak samo reżyserem trochę nierównym, skłonnym do snucia fantastycznych bajeczek, z których jednak niewiele wynika.