ďťż

wika

Dłuższa od kinowej o 17 minut nowa wersja Halloween czyni poważne spustoszenia w organizmie. Zombie zmontował film od podstaw, układając poszczególne sceny w nieco innej kolejności, przez co historia Myersa staje się raptem cudownie spójna. Wszystkie dziury logiczne - a było ich sporo w pierwszej wersji - zostały szczelnie załatane. Na deser otrzymujemy alternatywne, doskonale rozpracowane pod względem dramaturgicznym zakończenie (ta przewrotność!), którego nie powstydziłby się sam Hooper w czasach swej największej świetności. Obok Aliena 3 to chyba najlepsza wersja reżyserska, jaką znam.

Zombie to bardzo ciekawa postać. W ogóle nie pasuje do wizerunku współczesnego reżysera filmów grozy. Ten brzydki, wytatuowany hipis o groźnym licu i muskulaturze neandertalczyka debiutował na stołku reżyserskim całkiem niedawno, kręcąc beznadziejny Dom 1000 trupów, w którym kopiował Teksańską masakrę piłą mechaniczną, posypując ją dodatkowo przyprawami, wykradzionymi z kuchni Tarantino. W efekcie powstała ciężkostrawna, mega parodystyczna papka, od której zbierało się człowiekowi na rzyganie. Tony kiczu, masa nieuzasadnionej przemocy i na opak pojęty karnawał. Nie to jednak drażniło najbardziej. Najbardziej irytowało przerysowanie zła i nieprzeciwstawienie mu żadnej siły, przez co film nieustannie przeistaczał się w prostacki spektakl tortur, co rusz przekraczając granice dobrego smaku. Parodia połączona z totalną anarchią.

Niewiele brakowało, a odstawiłbym Zombiego na boczny tor. Zamiast machnąć ręką i z miejsca przekreślić, postąpiłem odwrotnie: dałem mu jeszcze jedną szanse. Obejrzałem Devil's Rejects. Film okazał się zaskakująco dobry. A raczej nie tyle film, co klimat. Historia bandy zdegenerowanych sadystów przeobraziła się niepostrzeżenie w mroczną opowieść, odrzucając za jednym zamachem otoczkę cyrkowego błazeństwa. Tym gestem Zombie zaskarbił sobie moją sympatię. Nie sadziłem, że w tak szybkim tempie można odbić się od dna. Dotychczas ignorowana, kariera Zombiego stała się dla mnie przedmiotem wzmożonej uwagi. Gdy pojawiły się pierwsze wzmianki o planowanej reanimacji Halloween Carpentera, pomyślałem: "Najwyższy czas".

Obraz Carpa - warsztatowo nienaganny, z fenomenalnym prologiem - miał jedną podstawową wadę: był miękkim dydem robiony. Za delikatny jak na rasowy slasher. Troska o piękny kształt i odpowiednie tempo spowodowały, że w pewnym momencie film stracił masę i zaczął bezwładnie unosić się w powietrzu. Z początkowego impetu pozostały jedynie wspomnienia. Poza tym - patrząc z dzisiejszej perspektywy - oryginalne Halloween bardzo się zestarzało. Wyjąwszy naprawdę znakomity prolog, niczym nie zaskakuje, ba, sprawia wrażenie, jakby litowało się nad widzem. Uderza w łeb, ale tak, żeby nie rozbić czaszki. Wali po ryju, ale nie wybija zębów.

Zombie natomiast przetrąca stawy w kolanach. Żadnych sentymentów. Niby składa hołd, lecz z drugiej strony - co dobitnie pokazuje wersja rozszerzona filmu - chce nam przekazać własną, niezależną od pierwowzoru wizje historii. W jego interpretacji Myers to taran. Od czasów Terminatora nie było takiej maszyny na ekranie. Bezwzględna, metodyczna, działa z okrutną precyzją, rozdeptując wszystko, co napotka na swojej drodze. Kierowca ciężarówki zostaje dosłownie wtłoczony w przepierzenie kabiny, napalony chłoptaś, obmacujący panienkę na kanapie pod nieobecność rodziców, kończy w przedpokoju ze skręconym karkiem. Chwile później ta sama panienka zwija się z bólu na środku korytarza, półnaga, umazana czarną, oleista krwią, wysączającą się ze zgruchotanego nosa. Mayers pozostawił ją konająca, żeby zwabić w zasadzkę jej koleżankę. Jego działanie można scharakteryzować jednym słowem: ekonomiczne. Lubię minimalizm.

Halloween 2007 to stara szkoła. Żadnego CGI. Nikt tu nikogo nie przecina na dwie idealne, niekrwawiące połówki. W pewnym sensie jest to film antyestetyczny. Zakładając oczywiście, że zabiegi estetyczne w horrorach służą neutralizowaniu potworności filmowego świata.

Końcowy werdykt: 9/10. Bez podziału na gatunki.


Chyba Mental żarty sobie stroisz a dobrego horroru to od dawna (a może nigdy) nie widziałeś... Zombie wybijał zęby "The Devil's Rejects", a w szczekę uderzał taranem już na początku swej filmowej kariery kilkoma ujęciami z nieudanego wg mnie (u Ciebie to samo, popatrz) "House of 1000 Corpses". Remakiem "Halloween" tylko się ośmieszył, niestety... Cuś zawsze piszesz o realiźmie, bluzgach i świecie przedstawionym - to tu mamy taki właśnie Twój idealny wymyślony świat - ojczym bluzga na prawo i lewo, gada o cipach, chujach, kutasach, ruchaniu itp (wybacz jeśli coś pominąłem), matka tańczy se na rurze, dziwką raczej być nie chce co ukazuje jej "wspaniałą" naturę (nie zrozum mnie źle - i Forsythe i Sheri Moon zagrali nieźle - ale role rozpisane mieli fatalnie, niestety...) - idealne środowisko, w którym mógłby wyrosnąć przed naszymi oczyma młody psychol, chocby taki Michael Myers - tyle że nie jest to ani realne, ani fajne, a raczej jak ty to zawsze piszesz "młodzieżowe"... Zombie ma swój styl, który dało sie wyczuć i poznać po dwóch jego wcześniejszych produkcjach, a tu pogubił się zupełnie. Tutaj to wszystko nie dość, że jest do bólu schematyczne i sztampowe, to jeszcze ociera się o banał w scenie, w której bezwzględny małolat o wyglądzie raczej śmiesznym niż strasznym (wiem, realizm niby to ma być i niby każdy może być bezwzględnym mordercą...) SPOILER zabija kolesia ze szkoły kijem, a później morduje całą swoją rodzinę, bo nikt go nie chciał zabrać na święto Halloween i związane z tym zbieranie słodyczy (przy życiu tylko pozostawia swoją siostrę, na którą w dalszej części filmu zapoluje...)... KONIEC SPOILERA. Banał, schemat i popierdółka w jednym. Daeg Faerch jest tak nijaki w roli młodego Myersa, że aby uwierzyć w jego za przeproszeniem "popierdolenie" umysłowe, trza być albo naiwnym albo, no nie wiem, naiwnym?? Żal dupę ściska za tę pierwszą część (fim jest podzielony na części dwie i widać to tak, że aż oczy bolą i patrzeć na to wszystko nie chcą..) a druga to już swego rodzaju slasherowe kuriozum podciągnięte do części entej banału i tandety mogącej być zawartej w tego rodzaju filmie. Żeby była jasność - jestem fanem niskobudżetowego horroru klasy B i niższych, filmów animal attack, monster movie i innego rodzaju wg wiekszości "szajsu". Byłem też fanem pana Roba Z. po jego dwóch pierwszych filmach, ale - jeśli Michael, z małego grubaska urósł do wyskości dwóch i pół metra, posiadając posturę typowego tzw "koksika" siedząc w celi i klejąc te swoje maseczki, to ja nie wiem czym Mental jest dla Ciebie REALIZM. Potem zabija zwierzaczki (ukrzyżowany kojot łudząco przypominajćy zwyczajnego lisa...), ponoć robiąc to od zawsze... Słabe to wytłumaczenie (warto te zdodać, że typowe i do bólu schematyczne). Potem ten wielki drąg przenosi pół tonowy nagrobek do swej kryjówki (realizm tip - top) oraz zabija w jak najbardziej "młodziezowy" sposób (tego ponoć Mental nie lubisz...) przy uzyciu, uwaga, telewizora! Czy nie mógł leżącęgo Danny'ego Trejo dobić butem, ręką czy tez czymkolwiek innym? O nie - musiał go zabić telewizorem... W tym przypadku (ucieczka Myersa z zakładu) wersja Workpront wypada owiele lepiej, ale była za mało krwawa, to dokręcono te popierdółkowate sceny, w których dwu i pól metrowy drab z kajdanek wydostaje się niczym David Coperfield i masakruje wszystkich po kolei tylko po to, by body count się zgadzał... Później mamy do czynienia z remakiem praktycznie scena w scenę z oryginałem, tyle tylko, że:
a) główne bohaterki są tak bezpłciowe, jak to tylko mozliwe,
b) gadają tylko o chujach i cipach, co pewnie ucieszyło Mentala ,
c) zagrane są fatalnie, przez co widz ma gdzieś, czy któraś z nich akurat zginie (to zarzut największy).
Potem mordersyw kilka jest, że tak pseudo poetycko napiszę, ale żadne nie robi wrażenia. Zakończenie to swego rodzaju "gwóźdź do trumny" tego gówna.W wersji Workprint było idealne. Co z tego, skoro producentom nie przypasiło, tak samo jak nie niedobór krwawych "młodzieżowych" scen (których to ponoć ktoś tak nie lubi...). Skręcono inne, dużo bardziej głupie i beznadziejne zakończenie, którego aż nie warto komentować. Malcolm McDowell fajny, kilka scen też (choćby końcowe niszczenie sufitu) a reszta o kant przysłowiowego ptaka (za przeproszeniem) potłuc.
I żeby nie było - po to nie porównywałem z filmem Carpentera, by pokazać jak głupi jest to obraz, nie mając na uwadze oryginału, który wg mnie również żadnym arcydziełem nie jest. Zombie skręcił poprawny slasher, który ani nie jest znakomity ani beznadziejny. Jest taki sobie, co w tym akurat przypadku sprowadza go do roli filmu nakręconego zupełnie niepotrzebnie i nie wiadomo po co. Z budżetem 15 mln dolarów można było sie pokusić o coś więcej, niż tego rodzaju, w tym wypadku i biorąc pod uwagę tego typu kino, wysokobudżetowy zakalec...
I żeby nie było - wersji reżyserskiej nie widziałem, a swoje spostrzeżenia i ocenę opieram na dwóch wersjach - workprint i kinowej. Reżyserskiej nie mam nawet zamiaru ogladać, bo i po co skoro pan Z miotał sie strasznie (pewnie w dużej mierze dzieki producentom, ale to mnie akurat mało interesuje bo swiadczy tylko o tym, że stał się twórcą typowo mainstreamowym) jak ten film skręcic...

matka tańczy se na rurze, dziwką raczej być nie chce co ukazuje jej "wspaniałą" naturę

bardzo ironiczne. znasz może kobietę - poza skrajnymi przypadkami - która chce być dziwką? to, że tańczy w klubie i pokazuje cycki, nie oznacza, że jest dupodajna kurwą.


tyle że nie jest to ani realne, ani fajne, a raczej jak ty to zawsze piszesz "młodzieżowe"

skoro powołujesz się na mój autorytet w kwestii młodzieżowości, to ja - jako ów autorytet - pragnę ci zakomunikować, że Halloween NIE JEST filmem młodzieżowym. gdyby Halloween było filmem młodzieżowym, uznałbym je za ekstrakt zerowy.


Daeg Faerch jest tak nijaki w roli młodego Myersa,

Fearch był świetny. Wolę oglądać jego niż słodziutką Dakote Fanning.


druga to już swego rodzaju slasherowe kuriozum podciągnięte do części entej banału i tandety mogącej być zawartej w tego rodzaju filmie.

po obejrzeniu wersji workprint (z wąskim zapikselowanym paskiem u góry kadru) też uznałem segment drugi filmu za niezbyt nieciekawy. męczyła mnie monotonia powtarzających sie scen. po obejrzeniu wersji unrated to dla mnie takie samo mistrzostwo jak część pierwsza.


jeśli Michael, z małego grubaska urósł do wyskości dwóch i pół metra, posiadając posturę typowego tzw "koksika" siedząc w celi i klejąc te swoje maseczki, to ja nie wiem czym Mental jest dla Ciebie REALIZM.

realizm jest wtedy, kiedy nie musze pytac, dlaczego dziecko rośnie, przybiera na wadze i na muskulaturze. tkwiąc w celi młody Myers nie mial za wiele do roboty: mógł albo kleić maski, albo hodować mięśnie. mógł również robić obydwie rzecz naraz. jedno drugiego nie wyklucza.


Potem ten wielki drąg przenosi pół tonowy nagrobek do swej kryjówki (realizm tip - top) oraz

zbyt dosłownie bierzesz słowa szeryfa. nagrobek nie ważył pół tony. ludzie czasami, no wiesz, przesadzają, wyolbrzymiają daną sytuacje. jest jeszcze coś, o czym najwyraźniej zapominasz: Myers to taki typ bohatera, jakiego zaprezentował chociażby Harmon w Autostopowiczu - jego skuteczność plus całkowita bezkarność, kiedy tak stoi sobie na chodniku w biały dzień i gapi się na spacerujące dziewczyny, każą zapytać, ile w nim jeszcze człowieka, a ile czegoś/kogoś innego. mam nadzieje, ze wiesz, o co mi chodzi.


zabija w jak najbardziej "młodziezowy" sposób (tego ponoć Mental nie lubisz...) przy uzyciu, uwaga, telewizora! Czy nie mógł leżącęgo Danny'ego Trejo dobić butem, ręką czy tez czymkolwiek innym?

ciekawa sprawa z tym telewizorem. kiedy Myers sterczał przez chwilę nad lezacym Trejo, w tle widac było telewizor. pomyślałem sobie wtedy: "Weź to pudło i rozwal mu łeb". Serio :) Niezły ze mnie socjopata, co nie? :) Fakt, że Myers zrobił dokładnie to, co chciałem, żeby zrobił, świadczy zapewne o przewidywalności filmu, ale ja nigdy nie powiedziałem, iż Halloween to film odkrywczy, prekursorski i wybitnie niebanalny. Halloween to pełnokrwisty slasher w starym dobrym stylu. slasher zawsze był schematyczny.


W tym przypadku (ucieczka Myersa z zakładu) wersja Workpront wypada owiele lepiej, ale była za mało krwawa, to dokręcono te popierdółkowate sceny, w których dwu i pól metrowy drab z kajdanek wydostaje się niczym David Coperfield i masakruje wszystkich po kolei tylko po to, by body count się zgadzał

ktoś, kto nie oglądał filmu, mógłby wykombinować, że masz rację, więc wyprostuje sprawę: ucieczka Myersa z zakładu w wersji innej niż unrated to farsa. wygląda to tak: Myers wychodzi z celi, uprzednio zabijając jednego strażnika - cięcie - Myers wybiega z zakładu. wersja unrated tłumaczy wiele nielogiczności, zrodzonych w wyniku takiego skrótu. rozwiązuje także problem "nagłebo znikniecie bez wieści" jednej z postaci.

aha, Myers, wydostając się z celi, nie miał na sobie bransoletek. dopiero Trejo próbował zakuć go w kajdanki, ale w efekcie skończył w telewizji :)


Zakończenie to swego rodzaju "gwóźdź do trumny" tego gówna.W wersji Workprint było idealne.

to jest dopiero gwóźdź do trumny :)

i zdecyduj się, czym dla ciebie jest remake Halloween, bo sam się gubię w tych epitetach. gówniany? banalny? kiczowaty? schematyczny? poprawny? użyłeś wszystkich powyższych określeń i w konsekwencji przyprawiłeś mnie jako czytelnika o mały zawrót głowy. na poziomie wartościowania zachodzi poważna różnica między filmem gównianym a poprawnym, podobnie jak miedzy schematycznym a kiczowatym.
Nie chcę się rozpisywać, bo i na horrorach i na slasherach się nie znam, ale jak dla mnie Halloween ssie pałkę. O ile pierwsza część (ta z dzieciakiem) jeszcze ujdzie, to cała reszta jest dla mnie bezsensownym festiwalem przemocy, uciętych kończyn i nastolatek, których los zupełnie mi zwisa, krztuszących się krwią. Ot, zabijanie dla zabijania. By było fajnie. Raz tak żałośnie że aż zabawnie, raz wręcz obrzydliwie. Widziałem wersję z rozpikselowanym znaczkiem. I jakby ktoś miał wątpliwości, tak - dopuszczam fakt że nie nadaję się do oglądania slasherów i że jestem chujowym widzem horrorowym. :)

A w dziedzinie psycholi, którzy uciekli z zakładu i mordują wciąż przoduje Watanabe ze swoją ekipą. Polecam pierwsze 6 i pół minuty 20 odcinka Cowboya Bebopa - http://youtube.com/watch?v=C0WGgjObTRQ .



to cała reszta jest dla mnie bezsensownym festiwalem przemocy, uciętych kończyn

dlaczego bezsensownych? czy ja naprawdę muszę literalnie wszystko wyłożyć, żebyście pokapowali, że Myers miał bardzo solidną motywacje do działania i przez cały czas realizował wytyczne planu?

i do licha w Halloween nie ma uciętych kończyn.

bardzo ironiczne. znasz może kobietę - poza skrajnymi przypadkami - która chce być dziwką? to, że tańczy w klubie i pokazuje cycki, nie oznacza, że jest dupodajna kurwą.
Toż napisałem, że mama Myersa dziwką być nie chce, wiec o co chodzi?

Halloween NIE JEST filmem młodzieżowym.
Dla mnie jest nie mniej młodzieżowy niż 90% horrorów kręconych w czasach obecnych w Hollywood.

tkwiąc w celi młody Myers nie mial za wiele do roboty: mógł albo kleić maski, albo hodować mięśnie. mógł również robić obydwie rzecz naraz. jedno drugiego nie wyklucza.
Na początku flmu widzimy, że jak na swój wiek to Mike wcale jakimś gigantem nie jest. I ja mam nagle uwieżyć Zombiemu, że tylko dlatego, by potem zabijać wszystko co się rusza i na drzewo nie ucieka, a nawet jak ucieknie to wyrwie drzewo gołymi rekoma, chłopak urósł jak na drożdżach i ma dwa i pół metar wzrostu? Mental, no nie żartuj i nie wmawiaj mi, ze to jest realistyczne...

Myers to taki typ bohatera, jakiego zaprezentował chociażby Harmon w Autostopowiczu - jego skuteczność plus całkowita bezkarność, kiedy tak stoi sobie na chodniku w biały dzień i gapi się na spacerujące dziewczyny, każą zapytać, ile w nim jeszcze człowieka, a ile czegoś/kogoś innego. mam nadzieje, ze wiesz, o co mi chodzi.
Takim typem bohatera był w oryginale, w którym to nie wiemy do końca czy jest człowiekiem czy może Boogeymanem - duchem, zjawą, potworem. Tego Carpenter nie wyjaśnia i dlatego tamten Myers jest straszny. Ten tutaj to wielki niczym zapaśnik drab, który zabija telewizorami i bóg wie czym jeszcze, do tego obdarty z całej tajemniczości, jaka charakteryzowała tę postać i była jej głownym atutem w oryginale.

slasher zawsze był schematyczny
Scena z telewizorem nie jest schematyczna. Jest bezdennie głupia i typowo hollywoodzka w sposób jakiego nie lubię, nakręcona na zasadzie - "rzuć go w łeb telewizorkiem, będzie efektownia, fajna śmierć".

ucieczka Myersa z zakładu w wersji innej niż unrated to farsa.
A jak została pokazana w tym całym unrated? Tak z ciekawości pytam

i zdecyduj się, czym dla ciebie jest remake Halloween, bo sam się gubię w tych epitetach. gówniany? banalny? kiczowaty? schematyczny? poprawny? użyłeś wszystkich powyższych określeń i w konsekwencji przyprawiłeś mnie jako czytelnika o mały zawrót głowy. na poziomie wartościowania zachodzi poważna różnica między filmem gównianym a poprawnym, podobnie jak miedzy schematycznym a kiczowatym.
Jest filmem, który broni się stroną techniczną, co przy budżecie 15 mln dolarów nikogo dziwić nie powinno i kilkoma niezłymi kreacjami aktorskimi (Forsythe, Sheri Moon i McDowell). Z tego też względu jest poprawnym slasherem, jednak biorąc pod uwagę fakt, że został nakręcony niewiadomo po co, jak wiekszość remake'ów zreszta, uważam, że jest gówniany. W kategorii "film" - poprawny, przeciętny; w kategorii "nakręcimy rimejk, bo w oryginale nie było krwi i wogóle a do tego zarobimy kupę kasy": - gówniany.

i do licha w Halloween nie ma uciętych kończyn.

Wiem że nie ma, tak sobie zażartowałem. :)

Błędnie pojąłeś bezsensowny, oczywiście że Myers miał motywację i oczywiście że realizował wytyczne planu. Aby nakreślić moje myśli posłużę się przykładem:

Otóż wyobraźmy sobie krótkometrażowy, dajmy na to 10 - 15 minutowy, film o kolesiu, który robi kupę. I podczas tego srania jest flashback, w którym on pochłania zastraszające ilości, dajmy na to, bigosu. Ja mówię: 'Bezsensowny film'. A ktoś inny mi na to: 'Jak to bezsensowny? A ty byś tak nie srał po zjedzeniu garnka bigosu? I w ogóle ten flashback! Zaburzenie chronologii! Wow!'.

No więc - pokazywanie psychola, który zabija motywując wcześniej jego działania, jest dla mnie tak samo sensowne jak film z przykładu powyżej. I tak samo zajmujące.

Odpowiadam przedwcześnie na pytanie: Nie, nie jestem fanem Bergmana, a od filmu wymagam żeby był zajmujący i żeby mnie zainteresował. Zombiemu się mnie nie udało przęjąć. I tak, wiem co to jest Slasher i o co w tym gatunku z grubsza chodzi, nie żebym to rozumiał, ale zaakceptował - jak najbardziej. A posta tego piszę bo stawiasz Mentalu 9 filmowi, który sprowadza się do sieczki. Sieczki w moim odczuciu wtórnej i nie zajmującej.

został nakręcony niewiadomo po co, jak wiekszość remake'ów zreszta, uważam, że jest gówniany

Halloween 2007 to jeden z najbardziej "potrzebnych" remaków, jakie znam.


A jak została pokazana w tym całym unrated? Tak z ciekawości pytam

Myers przepycha sie przez korytarze, zabija kobiete w recepcji, potem szlachtuje dwóch strażników, na końcu rozprawia się z Trejo. przebieg trzech pierwszych morderstw nie jest ukazany na ekranie. oglądamy jedynie konsekwencje. podsumowując: rzecz wygląda teraz wiarygodnie.


typowo hollywoodzka w sposób jakiego nie lubię, nakręcona na zasadzie - "rzuć go w łeb telewizorkiem, będzie efektownia, fajna śmierć".

też bym wolał, żeby Myers zmiażdżył mu grdykę podeszwą.


Takim typem bohatera był w oryginale, w którym to nie wiemy do końca czy jest człowiekiem czy może Boogeymanem - duchem, zjawą, potworem.

w oryginale prowadzi samochód. ta scena - moim zdaniem - niweczy cały klimat zagadkowości. u Zombiego Myers zachowuje się jak maszyna. Od startu do mety. Uwielbiam konsekwencje, a tutaj jest jej wręcz za dużo.


chłopak urósł jak na drożdżach i ma dwa i pół metar wzrostu? Mental, no nie żartuj i nie wmawiaj mi, ze to jest realistyczne...

na moje oko miał coś około 2 metrów. poza tym ludzkie ciało, jakby to ująć, potrafi zaskoczyć, wydłużając pewne członki do niebotycznych rozmiarów :) teraz powaga: tak, to było wiarygodne. nie znam drzewa genealogicznego Myersów. Może w jego rodzinie istniała tendencja do gigantyzmu, nadmiernego rozrostu układu kostnego. Kto wie? Czekam na prikłel :)


Dla mnie jest nie mniej młodzieżowy niż 90% horrorów kręconych w czasach obecnych w Hollywood.

NIE ZGADZAM SIĘ. to opinia krzywdząca dla filmu Zombiego. bardzo krzywdząca i niesprawiedliwa.

--------------------

A ja nie lubię. I chyba do tego się cała rzecz sprowadza.
Disclaimer: wcinam się z czepialstwa. Filmu nie widziałem i chyba nie obejrzę, bo wszystkie komentarze, jakie słyszałem -- poza tym jednym Mentala -- są dokłatnie takie same jak Gluta. Ale Mental lubi konsekwencję, więc go pociągnę za konsekwencję :P


lubię taką sieczkę. klasyczną, po staremu, bez litości i sentymentów
Ja też lubię. Tyle tylko, że "Halloween" 2007 tego rodzaju filmem w moim odczuciu absolutnie nie jest.

Zdajesz sobie sprawę, że dorabiasz własną rozbudowaną tylko po to, żeby uzasadnić coś, co -- z tego, co tutaj widać -- nie ma realistyczngo uzasadnienia? ;) A tyle razy mówiłeś, że jak coś nie jest wyjaśnione na ekranie i trzeba sobie samemu wymyślać "dlaczego", to do dupy z tym. Tsk, tsk.

napisałem co napisałem na "odczepkę". w wyglądzie Myersa nie ma nic "nierealistycznego". to, że jako młodzik nie przypominał maszyny o niczym nie przesądza. widzieliście fotki Pudziankowskiego z czasów dzieciństwa (mniej więcej wiek filmowego Myersa)? nigdy bym nie pomyślał, że za 15 lat będzie najsilniejszym człowiekiem na planecie. Albo Saleta - w ogólniaku chudy i niepozorny. czepianie się wyglądu bohatera świadczy o całkowitym braku argumentów. a tak między nami to pomału zaczynam się wkurzać: kiedy ktoś w końcu nakręcił poważny slasher w starym stylu, ludzie po nim jada jak po łysej kobyle. kiedy natomiast banda kretynów kręci hurtowo piły, hostele i inne gówna, nic - żadnej spontanicznej reakcji. jedynie uśmiech politowania i lekceważące machnięcie ręką plus oceny oscylujące wokół 4-5/10.


Tyle tylko, że "Halloween" 2007 tego rodzaju filmem w moim odczuciu absolutnie nie jest.

jako miłośnik "mocniejszej" rozrywki, w której psychole kopulują z trupami zarżniętych kobiet, zapewne masz rację. ja gustuje w bardziej softowych produkcjach.


Ale Mental lubi konsekwencję

ludzie, czy wy mnie macie za jakiegoś niedojeba, co nie umie odróżnić dyskotekowego horroru dla młodzieży od autentycznie oldskulowej rzeźni? Glut przynajmniej stawia sprawę uczciwie: "nie znam się (tutaj akurat kokieteria), nie przepadam za tego typu twórczością, nara". ale kiedy ktoś próbuje udowodnić, że film Zombiego przypomina nawał hollywoodzkich horrorów, to sie myli i zwyczajnie wprowadza potencjalną widownie w błąd. co więcej, Zombie ani razu nie posuwa się do pseudo-szokującej ohydy rodem z Nekromantika czy innych bełkotliwych kanibalistyczno-nekrofilskiech śmieci. stawia na mocną, konkretną i bezpretensjonalna sieczkę, wspinając sie przy okazji na wyżyny, jeśli idzie o ten akurat gatunek.


Filmu nie widziałem i chyba nie obejrzę

a widziałeś remake pierwszej części Hills Have Eyes? jeśli nie, żałuj, bo film jest milion razy lepszy niż oryginał i tylko trochę gorszy niż Halloween Zombiego. to bez wątpienia dwie najciekawsze produkcje z gatunku "remake", jakie spłodziło Hollywood od niepamiętnych czasów. dodałbym do tego grona jeszcze Świt żywych trupów z kapitalnym prologiem.
"Hills Have Eyes" gdzieś na mnie czeka, na dysku albo już na płytce, wiec kiedyś po nie pewnie sięgnę. A nowy "Świt" to w ogóle jest coś, co nie wiem jakim cudem ciągle mi umyka. Chyba wreszcie będę musiał bardziej stanowczo się za nim zakręcić.
stary, nie czekaj tylko oglądaj. wszystkie trzy filmy: Halloween, Świt i HHE zawierają jedną głupią i niepotrzebną scenę. powiedziałbym: przeszarżowaną. w Halloween to scena oklejenia śpiącego ojca taśmą izolacyjną, choć od biedy można by to potraktować jako żart reżysera. w HHE mamy płonącego niczym pochodnia Teda Levine'a, przytroczonego sznurem do drzewa. w Świcie natomiast cały wątek jest do bani: chodzi o motyw z ciążą. poza tym nie mogę sie czepiać, bo zwyczajnie nie ma czego sie czepiać.

dodałbym do tego grona jeszcze Świt żywych trupów z kapitalnym prologiem.

Prolog 'Świtu' i następująca po nim czołówka z muzą Johnnego Casha stawia wszystkie włosy na moim ciele. Właśnie tak wyglądała by inwazja zombie.
i właśnie tak powinno się kręcić filmy - żeby widz powiedział po seansie: "Nie wiem, czy to możliwe, ale gdyby było możliwe, z pewnością wyglądałoby tak jak na filmie." to największy komplement dla reżysera, usłyszeć podobne słowa.

w wyglądzie Myersa nie ma nic "nierealistycznego". to, że jako młodzik nie przypominał maszyny o niczym nie przesądza. widzieliście fotki Pudziankowskiego z czasów dzieciństwa (mniej więcej wiek filmowego Myersa)? nigdy bym nie pomyślał, że za 15 lat będzie najsilniejszym człowiekiem na planecie. Albo Saleta - w ogólniaku chudy i niepozorny. czepianie się wyglądu bohatera świadczy o całkowitym braku argumentów.
A Myersa też zamiast więziennym żarciem karmili odżywkami i anabolikami

jako miłośnik "mocniejszej" rozrywki, w której psychole kopulują z trupami zarżniętych kobiet, zapewne masz rację.
Nie wiem o jakiej rozrywce piszesz, ale jesli chodzi o "Aftermath" Cerdy to jest to film absolutnie genialny.

kiedy ktoś w końcu nakręcił poważny slasher w starym stylu, ludzie po nim jada jak po łysej kobyle.
Znam dwóch wielkich fanów dawnych slasherów, posiadających dwie najwieksze kolekcje starych horrorów na VHS-ach w kraju. Obaj zgodnych głosem twierdzą, że remake "Halloween" to gówno.

kiedy natomiast banda kretynów kręci hurtowo piły, hostele i inne gówna, nic - żadnej spontanicznej reakcji. jedynie uśmiech politowania i lekceważące machnięcie ręką plus oceny oscylujące wokół 4-5/10.
Piły, Hostele i inne tego typu pierdoły to dziadostwo w najczystszej postaci. To, że nowy "Halloween" jest od nich lepszy nie czyni go od razu filmem zasługująctm na ocenę 9/10.

ale kiedy ktoś próbuje udowodnić, że film Zombiego przypomina nawał hollywoodzkich horrorów, to sie myli i zwyczajnie wprowadza potencjalną widownie w błąd. co więcej, Zombie ani razu nie posuwa się do pseudo-szokującej ohydy rodem z Nekromantika czy innych bełkotliwych kanibalistyczno-nekrofilskiech śmieci. stawia na mocną, konkretną i bezpretensjonalna sieczkę, wspinając sie przy okazji na wyżyny, jeśli idzie o ten akurat gatunek.
Posuwać się nie musiał, bo kręcił slasher a nie popierdółkę w stylu Nekromantika czy film kanibalistyczny. A że wspina się na wyżyny to bym nie powiedział. Ale jak juz udowodniłeś, nie mam racji

Znam dwóch wielkich fanów dawnych slasherów, posiadających dwie najwieksze kolekcje starych horrorów na VHS-ach w kraju. Obaj zgodnych głosem twierdzą, że remake "Halloween" to gówno.

ja też znam dwóch fanów, przy czym oni są większymi fanami od twoich fanów i posiadają jeszcze większą kolekcje niszowego kina. obaj zgodnie twierdza, że co prawda Halloween nie jest tak dobre jak TCM z 74, ale i tak prezentuje się znakomicie.


Ale jak juz udowodniłeś, nie mam racji

tylko mi tu nie płacz :) chodzi o to, że horrory utrzymane w klimacie Halloween Zombiego policzysz na palcach jednej ręki kanadyjskiego drwala z trzydziestoletnim stażem.
http://www.popmatters.com...halloween-2007/

krotko: zgadzam sie. Halloween is brilliant. It’s a stroke of slice and dice genius
Według mnie film Zombiego jest kapitalny w pierwszej części - ukazującej dorastanie Myersa. Tyle, ze sama nie wiem czy nazwalabym to horrorem, slasherem - mi to bardziej wygladało na jakiś zaczątek filmu psychologicznego, co jest dla mnie interesujące, jako dla osoby, która zna i lubi cała serię Halloween.
Potem kiedy zaczyna się część slasherowa - skopiowana od Carpentera jest juz gorzej - nie czuje klimatu, ani razu nie wystraszylam się, po prostu sieczka bez zadnych emocji. W dodatku bohaterki naprawde niewiele mnie interesują. Ale mimo braku klimatu jest tu coś, co wypada o niebo lepiej niz w oryginale - brutalność i sama postać Myersa. W fimie z 78 roku było zbyt lajtowo - zbyt malo osob ginelo , za malo krwi i ogolnie zbyt delikatnie bylo. Ponadto sam Myers tutaj wreszcie wyglada przerazająco i spektakularnie - ale to pewnie przez to, ze widzialam go bez maski, jak wygladal w pierwszej polowie filmu Zombiego ( i jaki przerazajacy był jako dziecko) i przez to, ze wiem kim jest, czuje autentyczne przerazenie jego nieludzkim wygladem.

Mysle, ze gdyby do klimatu Carpentera dodać monstrualność Myersa w wykonaniu Zombiego i brutalność, wyszedłby slasher wyborny.
Natomiast pierwsza czesc filmu powinna wyjść pod nazwą prequela a nie remake'u.
Napięcia tu duzo mniej niz u Carpentera, ale rozbudowanie postaci Myersa wplynelo korzystnie na tę postać, ktora u Carpentera była jednak zbyt mało przerazajaca.
Podsumowując - Carpenter straszyl klimatem, napięciem (choć w sumie niewiele się tak naprawde działo) - Zombie straszy Myersem (i dzieje się dużo). Dwa zupelnie inne filmy, ale kazdy coś w sobie ma.

a widziałeś remake pierwszej części Hills Have Eyes? jeśli nie, żałuj, bo film jest milion razy lepszy niż oryginał i tylko trochę gorszy niż Halloween Zombiego
To tu i ja się wtrącę, jeśli można. Aja nakręcił bardzo dobry remake, choć ciut słabszy niż jego wcześniejszy francuski slasher "Haute Tension". Oryginał Cravena jest jednak minimalnie lepszy (a nie milion razy słabszy) choćby dlatego, że dzikie i pierwotne zachowania ludzi gór nie musżą być uwypuklane poprzez charakteryzację, a także dlatego, że Papa Jupiter to pan i władca - kto oglądał, ten wie. Do tego dochodzi znakomita scena z grzechotnikiem, którą w remake'u pominięto i niezwykle niepokojące zakończenie... Aja dostałby u mnie 5-/6 a Craven 5/6 (jak widać różnica nieznaczna, bo obydwa filmy są bardzo dobre).

A Zombie nakręcił świetne "Bękarty Diabła", po czym spłodził jeden z najmniej potrzebnych remake'ów w historii kina. Niby Aja postapił podobnie, tyle tylko, że Francuz wyszedł z tematu obroną ręką, łącząc duchotę i suchy, pustynny klimat survivalu Cravena z ohydą i bezwzględnością "TCM" Hoopera. Rob swój przepełniony fakami styl przemycił do nowego "Halloween", co wg mnie do tej opowieści zupełnie nie pasuje. Do tego z Myersa zrobił chłopa mogącego uderzeniem z dyńki kosić drzewa - jeśli byłby to tępy Jason to ok, ale w tym przypadku był to wg mnie tzw. strzał "kulą w płot"...
Dziwny to film. Z jednej strony sporo mi się w nim podoba, z drugiej coś mnie od niego odrzuca, denerwuje, irytuje. Zombie bawi się w psychoanalityka i każe McDowellowi wygłaszać bełkotliwe, łopatologiczne przemowy o tym jak bardzo zły jest Myers. Halo! Wiemy to. Ma niepokojącego dzieciaka w roli głównej, ale umieszcza go w otoczeniu fatalnie napisanych i zagranych postaci. Ta rodzinka... litości. Co za porażka. Ogólnie rzecz biorąc to takie jajeczko częściowo nieświeże, momentami nawet bardzo, jak pod koniec, gdy Laurie pyta Loomisa czy to był Boogeyman, myślałem że padnę na ziemię. No i to fatalne "What the hell?!" gdy Myers rozbija szybę w samochodzie i chwyta Loomisa

PS. Za ten metalowy widelec należy się Zombiemu potężny kopniak. Co on sobie myślał?
W ramach ciekawostki, fragment wywiadu z Zombiem z 2002 roku:


Q: How do you feel about big budget remakes of Dawn of the Dead and The Texas Chain Saw Massacre?

Zombie: I feel it's the worst thing any filmmaker can do. I actually got a call from my agent and they asked me if I wanted to be involved with the remake of Chain Saw. I said no fucking way! Those movies are perfect - you're only going to make yourself look like an asshole by remaking them. Go remake something that's a piece of shit and make it good. Like with my movie (House of 1000 Corpses) I have elements of Chain Saw in it because I love that movie so much, but I wouldn't dare want to "remake" it. It's like a band trying to be another band. You can sound like The Beatles, but you can't be The Beatles.

akurat Halloween - w odróżnieniu od Teksańskiej Masakry - wymagało natychmiastowej rimejkizacji. wiedziałem o tym jak tylko ujrzałem oryginał Carpentera.
Ja nie muszę oglądać filmu Carpentera żeby stwierdzić że to jajeczko częściwo nieświeże które wydalił z siebie Zombie jest niepotrzebnym filmem.
http://www.zakazanaplanet...p?readmore=1003

bardzo celne uwagi - jakbym siebie samego słuchał :)
zgadzam sie z pogladami autora w 136%
jak traficie gdzieś na necie na info dotyczące polskiego wydania Halloween (interesuje mnie tylko wersja UNRATED DIRECTOR'S CUT), piszcie śmiało i bez krępacji:) musze mieć ten film w swojej snobistycznej kolekcji:)
Dystrybutorem Halloween jest ścierwo o nazwie Kino Świat. Na zbyt wiele bym nie liczył, no chyba że wydadzą to ślicznie z reklamą kibla
nie chce, żeby ten genialny plakat rozpłynął się w zalewie innych, więc wklejam go tutaj - mistrzostwo świata:



sam film - z tego co pamiętam - wymiata. zachęcony geniuszem plakatu na dniach zrobie sobie powtórkę.
Hmm myslalem ,ze Bekarty maja osobny temat ;] No plakat naprawde super ,a Rob niech dalej kreci ,a muzyki live niech nie wykonuje
przeformulowalem tytul topicu, zebym mogl sobie pisac o kolejnych rezyserskich dokonaniach Zombiaka bez skrepowania:)

tak wiec w kilku slowach o jego drugim filmie, ktorego plakat widnieje powyzej. jak obejrzalem go po raz pierwszy, to bylem zachwycony. podejscie numer 2 obnazylo jednak wszystkie mankamenty Bekartow - rozpasana brutalnosc, zaczynajaca nuzyc po uplywie 15 minut oraz fakt, iz wszyscy bohaterowie to psychole - zadnej w miare normalnej postaci. same czubki z uszkodzonym chromosomem.

czy filmik ma jakies plusy? cos wartego odnotowania/zapamietania? jasne, ze ma. scena otwierajaca film to bomba w ryj - widzimy posiniaczone nagie cialo kobiety, ciagniete po ziemi przez jakiego rednecka. i tak przez cala dlugosc napisow poczatkowych. rzadko ktory slasher oferuja takie widoczki juz na samym starcie. na plus zaliczam rowniez muze w scenie strzelaniny w burdelu oraz finalowy kawalek Free Bird formacji Lynyrd Skynyrd.

2/10

nie wiem, jakim cudem DR dostali kategorie R. pewnie Zombie ma znajomego ksiedza w MPAA. jak na moje to jest murowany kandydat do NC-17. przejechanie kobiety przez ciezarowke nalezy do szczytowych momentow tej produkcji.
Kurde chyba się wtrącę

Danus, jesli uzywasz Firefoxa: Narzedzia --> Opcje --> Zaawansowane --> Ogolne --> Przegladanie i stawiasz "ptaka" we wiadomym miejscu.
Widzę, że tylko na poprawianie kogoś ci się zebrało. Oki Ptaka mam w odpowiednim miejscu jakbyś chciał wiedzieć.
Żeby nie było offtopa Rimejk Zombiego to młodzieżowy syf



czy ktoś wie, o czym to będzie?
Podobno Rob nie chce już robić Horrorów i to będzie film o innej tematyce, ale jak sam mówił w wywiadzie chce nakręcić coś niesamowitego.
Taki Tarzan przyszlosci xD tylko ze bedzie wpierdzielal ludzi haha nie mam zielonego pojecia
niewile jest newsów godnych tego, by przerwać cisze czwartkowego wieczoru - właśnie sie dowiedziałem, że produkcja tyranosaurusa rexa została wstrzymana na czas nieokreślony. zombiak ponoć szaleje teraz na planie halloween 2. w sumie niezbyt to wszystko sensowne, no ale skoro już halloween 2 musi powstać, to niech powstanie pod batutą roba.


Mental:

Halloween Zombiego cierpi w moich oczach na kilka problemów:
1) Ukazanie rodziny Michaela - are you fucking kidding me? Większej ilości przerysowania i patologii według Hollywood nie dało się chyba pokazać, tak czy inaczej Zombie bardzo się postarał. Początkowe scenki to taki R-rated Świat według Bundych. Żałosne, ale nawet się ubawiłem.
2) Z punktu pierwszego wynika punkt drugi, czyli wyjaśnienie dlaczego Michael stał się mordującym wszystko na swojej drodze psycholem. Ojej, bo miał taką rodzinkę! Ojej, bo rówieśnicy go wyśmiewali! Ojej, ojej, ojej! Zabrakło tylko tylko gwałtu w wykonaniu tatuśka i późniejszej scenki z ucinaniem fiuta w ramach krwawej zemsty. Chociaż nie, to zbyt mocne. Lepsze byłyby brutalne gry.
3) Michael jest hollywoodzkim psychopatą, dlatego nie dość że ma zajebisty origin, to jego cela w psychiatryku ma naprawdę cool wystrój.
4) Zombie całkowicie pogrążył swojego głównego bohatera nie tyle samym originem, co wywołującą dokładnie coś takiego ":roll:" hollywoodzką psychoanalizą, czyli mówimy dużo i wprost do kamery zgłębiając umysł psychola. Oczywiście trzeba też wyjaśnić dlaczego Micheal nosi maskę, dodając ogólny pociąg do masek związany ze wspomnianą psychoanalizą jak i cool wystrojem celi.
5)Zombie to sprytny gość. Hollywoodzką kupę udało mu się mimo wszystko ubrać w atrakcyjne ciuszki a nawet zastosować kilka zmyłek, dzięki którym nie śmierdzi ona tak, jak w rzeczywistości.

Nie mogę się doczekać sequela.

Ukazanie rodziny Michaela - are you fucking kidding me? Większej ilości przerysowania i patologii według Hollywood nie dało się chyba pokazać.

jedyną patologiczną jednostką w rodzinie michaela był ojciec. matka go kochała, siostra zachowywała sie najnormalniej w świecie.


Z punktu pierwszego wynika punkt drugi, czyli wyjaśnienie dlaczego Michael stał się mordującym wszystko na swojej drodze psycholem. Ojej, bo miał taką rodzinkę!

nie pisałbyś takich rzeczy, gdybyś uważnie oglądał/słuchał. wbrew temu, co widzimy w pierwszej części filmu, najważniejsze sa słowa dr Loomisa, które padają znacznie później. halloween zawsze było prostą opowieścią o złu - o złym chłopcu, który przeistoczył się w złego mężczyznę. gwarantuje ci, że gdyby ojciec myersa był dobrym tata, myers i tak by kogoś zabił. chłopak po prostu przyszedł na świat z uszkodzonym chromosomem. co więcej, jego mordercze skłonności były podsycane nie tylko przez brak ojcowskiej czułości. młody uważał się za brzydala, zasłaniał twarz na długo przed tym, nim ojczulek zaczął wyzywać go od pedałów. w szkole nie miał kolegów ani koleżanek. tak więc nie zwalaj wszystkiego na patologiczną rodzine (która - jak już wykazałem powyżej - wcale nie była aż tak patologiczna - Rob nie jest głupcem). najlepsze zostawiłem na koniec: znakomita większość seryjnych morderców wychowywała się w bardzo podobnych warunkach co bohater zombiego i w bardzo podobnych okolicznościach popełniła swoje pierwsze morderstwo. to są rzeczy udokumentowane, wystarczy poczytać.


Zabrakło tylko tylko gwałtu w wykonaniu tatuśka i późniejszej scenki z ucinaniem fiuta w ramach krwawej zemsty. Chociaż nie, to zbyt mocne. Lepsze byłyby brutalne gry.

polecam hostel 2. halloween to inna liga, a nie komedia na pijacką impreze.


Michael jest hollywoodzkim psychopatą, dlatego nie dość że ma zajebisty origin, to jego cela w psychiatryku ma naprawdę cool wystrój.

o hollywood można powiedzieć wiele złego, ale akurat psychopatów zawsze wymyślali najlepszych. ciut więcej szacunku dla jankeskiego wkładu w rozwój psychopatologii:) co do wystroju celi: ręcznie dziergane maski wiszace na ścianach nazywasz cool-wystrojem? czemu?


Zombie całkowicie pogrążył swojego głównego bohatera nie tyle samym originem, co wywołującą dokładnie coś takiego "Rolling Eyes" hollywoodzką psychoanalizą, czyli mówimy dużo i wprost do kamery zgłębiając umysł psychola. Oczywiście trzeba też wyjaśnić dlaczego Micheal nosi maskę, dodając ogólny pociąg do masek związany ze wspomnianą psychoanalizą jak i cool wystrojem celi.

nie rozumiem powyższego. tzn. nie rozumiem, co napisałeś. pomieszanie z poplątaniem.


Zombie to sprytny gość.

z tym się zgadzam. zombie nie powiedzial jeszcze ostatniego slowa w kwestii kina grozy. cos czuje w kosciach, ze za pare lat wysmaży taki horror, że wszystkim zainteresowanym łby odpadną przy samej dupie:)

jedyną patologiczną jednostką w rodzinie michaela był ojciec. matka go kochała, siostra zachowywała sie najnormalniej w świecie. Matka go kochała, ale była striptizerką. Zombie nie mógł sobie darować, oj nie mógł.


Matka go kochała, ale była striptizerką. Zombie nie mógł sobie darować, oj nie mógł.

była striptizerka i? jak kiedys napisalem: to, ze tanczyla na rurze, nie znaczy, ze dawala dupy na prawo i lewo. z tego, co zombie pokazal, wynika, ze byla to kobieta porządna i troskliwa - lepsza kobieta niz aktorka, bo aktorsko spisała sie średnio:)


Skoro tak, to po co raczyć widza hollywoodzką patologią?

nie wiem. moze po to, bo patologia w polskim wydaniu jest nieoglądalna? william forsythe to świetny artysta i wszystkie sceny z jego udzialem byly na maksa zajebiste, zero sztuczności czy przerysowania. urodzil sie do takich rol. z rodziny myersow najsłabiej wypadla matka (w prywatnym zyciu malzonka zombiaka).


Właśnie to mi przeszkadza. To o czym pisałeś wcześniej + to "podsycanie" całkowicie odzierają Myersa z jego, jakkolwiek by to nie brzmiało, uroku.

a mnie na przykład wkurza "urok" filmu carpentera, tj. fakt, ze o myersie wiemy tyle, co kot napłakał. ostatnio mam alergie na podobne tajemnice.


Rzecz w tym że dla mnie wiarygodność tego co pokazał Zombie jest równa 0, to czyste Hollywood, a nie epa i stara szkoła.

wiarygodność a epa i stara szkola to sa dwie rożne rzeczy. tu chodzi o sposób nakręcenie halloween, a ten nacechowany jest na maxa klasycznym warsztatem, bez szczególnie wymyślnych śmierci, pułapek, hi-techów i innych walorów współczesnego slashera. co ważne i warte natychmiastowego odnotowania, film nie jest kręcony w trendy stylu ciachano-teledyskowym - choć mamy sporo ujęć z ręki, jeszcze więcej jest kadrów statycznych z powolną panoramą i najazdami, co sprzyja celebrowania momentów okrucieństwa myersa, jak na przykład w scenie zaciukania siory albo później, kiedy ciaga po ziemi te gola, okrwawiona laske. tak wiec wszystko mocno w stylu oryginału (choć w odróżnieniu od carpentera zombie operuje zbliżeniami - kolejny dowód na staroszkolny rodowód filmu - dzisiaj zoomy to praktycznie przeżytek). miło wiedzieć, że ktoś jeszcze umie krecic takie czady.


Ponieważ hollywoodzki morderca zawsze obkleja/obwiesza ściany jakimś badziewiem. Było to nawet w Siedem, ale wybaczam Fincherowi.

ba, bylo nawet w milczeniu owiec, ale na skutek złego zachowania lectera, strażnicy zabrali mu papier i kretki i biedak nie mogl juz rysować swoich bohomazów.


To co pisałem wcześniej: Zombie dosłownie wyjaśnił Myersa. Do kibla z czymś takim.

zrobił to, czego nie zrobił carpenter, a jedynie liznął temat w prologu. naturalna kolej rzeczy.
Krótko: sposób realizacji - wielkie TAK, tutaj się z tobą zgadzam. Scenariusz - średnio-duże nie.
jako ze zainteresowanie nowym filmem roba sięga na forum zenitu i ciągle wzrasta, postanowiłem wrzucić dwuczęściowy wywiad na wypasie z panem zombiakiem na temat kolejnych nietuzinkowych przygód michaela myersa. co prawda, w pierwszym odcinku go zabili, ale to była wersja reżyserska, tak więc w odcinku drugim ożyje, by kontynuować polowanie na bogu ducha winnych amerykańskich obywateli. zombie zapowiada więcej przemocy i więcej dobrej muzy, co w efekcie ma dać więcej wszystkiego. osobiście podchodzę do projektu o kryptonimie H2 bardzo sceptycznie, co nie znaczy, że spisuje go na straty. premiera planowana na 28 sierpnia. zdjęcia ruszają z kopyta na początku marca.

zombie o H2


ponoć oficjalny:



wypas kolorystyka - uwielbiam pomarańczowe motywy na czarnym tle. i w sumie wiem juz nawet, jak powinien wyglądać plakat kinowego half-life'a.

i w sumie wiem juz nawet, jak powinien wyglądać plakat kinowego half-life'a.

obym tylko nigdy tego plakatu nie zobaczył na ścianie
tutaj dla odmiany poster pierwszego halloweena. jest klimat!



ludzie, gdzie to moge kupić?!?!


tutaj:

http://www.amazon.com/Hal...s/dp/B001CDFY6E

tutaj dla odmiany poster pierwszego halloweena. jest klimat! Fan art pierwszego Halloweena żeby być dokładnym.
w takim razie to jeden z najlepszych fan artow, jakie widziałem. przebija WSZYSTKIE oficjalne plakaty WSZYSTKICH halloweenów.
Remake Halloween jak dla mnie wypada słabiutko jako film, a jako remake to nie wiem, bo oryginału nie widziałem i szczerze mówiac po tym co tu zobaczyłem nie chcę widzieć.
jest pierwsza fota z H2:



lasia musiała nieźle podpaść myersowi.
Fajny domalowany brud.
fajny, niefajny, domalowany, niedomalowany - walić to. istotniejsze jest, że laska żyje. mayers najwyraźniej traci formę:)
Na zdjęciu może i dogorywa, ale pewnie zdycha jakieś 30 sekund później.
dziewucha na zdjęciu to bohaterka części pierwszej. H2 zaczyna się bowiem tam, gdzie skończyło się H1, a jak wszyscy miłośnicy ambitnego kina amerykańskiego pamiętają, pierwsza cześć finiszowała na poddaszu starego domu rodziny mayersów. dziewcze zostało wówczas okrutnie poturbowane przez michaela.
Świetna fota, zachęca do sięgnięcia po H2. Sądzę, że lasia przeżyje
Jeśli Myers zabije ją w ciągu pierwszych 15 minut filmu, Zombie już ma u mnie plusa.
wybitny twórca kina niszowego rob zombie pracuje właśnie w pocie czoła na planie H2. jak wiadomo, film opowiada o cząsteczce wodoru, która na skutek nieudanej fuzji z cząsteczką tlenu zyskuje świadomość i rozpoczyna krwawe żniwo na amerykańskich przedmieściach. tymczasem do netu przedostał się kolejny ścinający limfę kadr z tego ponadczasowego horroru:


nowa fota z planu!!!



ten w środku z prześcieradłem na dynce to myers!
Nowa fota Myersa z filmu



Zombie - tak trzymaj!
Fotka hiperklimatyczna, szkoda tylko że według ostatnich doniesień przez większość filmu będziemy widzieć Myersa nie w masce, ale bez, jako zarośniętego kloszarda;)
fota robi wrażenie. zombie to właściwy człowiek do takiej roboty - w jego żyłach płynie brudne, toksyczne kino survivalowe z lat siedemdziesiątych. trochę filmowego trashu, grindhouse'owego pzura i kolejny klasyk gotowy.
Ta fota właśnie zachęciła mnie do obejrzenia pierwszej części, której unikałem jak ognia. Zasługa fotografa, aktora czy makijażysty?
military, jak będziesz oglądał, to koniecznie upewnij się, że oglądasz wersje directors cut/unrated:

a) jest brutalniejsza;
b) jest o wiele dłuższa od tego, co puszczali w kinach, dzięki czemu wszystkie wątki są logicznie poprowadzone (wersja wykastrowana oferowała mase dziur w narracji);
c) ma zajebistą końcówkę (kinówka kończy się mega dennie).
Właśnie odświeżyłem sobie na trzeźwo wersje Zombiego ( unrated aby nie było ) no i jestem w 75 % zadowolony. Gdyby nie miażdżący mosznę motyw Carpentera to w ogóle nie byłoby to samo. Filmik dzięki tej magicznej nucie zyskuje jakieś 40 % dodatkowego klimatu. Pierwsza połowa cały motyw z bujnym dzieciństwem Majkiego ogląda się bajecznie, wielki plus dla Roba za zagłębienie się psychologi Myersa. Carpenter ograniczył się bodajże do perspektywy maski i kilkudziesięciu dźgnięć, co też było całkiem spoko, ale czegoś tu brakowało. Zombi idealnie to wszystko przedstawił, później jest nieco gorzej, jednak klimatyczne zdjęcia oraz muza Carpentera nadrabiają i znakomicie zamykają całość. Z niecierpliwością czekam na H2
Ten film zaczyna się niesamowicie (mowa o pierwszym ujęciu ze świetną muzyką w tle), ale potem zaczynają piętrzyć się problemy:

1. okazuje się, że Myers to pizduś z kompleksami, któremu zdarzyło się nadmiernie wyrosnąć. Wolę jednak wersję Carpentera, w której był on wielką zagadką. Ba, w zasadzie nie było pewne, czy Myers jest człowiekiem. Tutaj jakoś trudno było mi się go bać, choć jako dorosły gość w masce wygląda niesamowicie.

2. Ale właśnie - w masce. Bo bez niej przypominał mi kuzyna Cosia z Rodziny Addamsów. On w ogóle coś widział przez te kudły? (sam kiedyś takie nosiłem, tylko czystsze, więc nie piję do samego faktu posiadania długich włosów - ale jak mi opadały na oczy, dostawałem ku*wicy)

3. Mike jest uwolniony w najbardziej nieprawdopodobny sposób świata. Oto jest Halloween - bo być musi - podczas którego przybywa do zakładu nowy więzień. Przypadkiem młoda i piękna kobieta. Przypadkiem strażnik jest zbokiem, który przypadkiem ma kuzyka-zboka, który przypadkiem jest największym debilem świata i chce zgwałcić babkę w pokoju Myersa. Ta, no cóż.

4. W ogóle za dużo tu przypadków. Podczas mordów "współczesnych" w radio leci taka sama piosenka jak 15 lat wcześniej, grają ten sam film itp. Reżyserska subtelność pijanego drwala.

5. Nastoletnie bohaterki. Waliłem głową o ścianę w każdej sekundzie ich idiotycznego szczebiotania. Ich zachowanie było tak irytująco przerysowane, że chciałem żeby zginęły.

6. Ale mi się odechciało ich śmierci, ponieważ wszystkie ginęły tak samo. Bez jaj, ile można oglądać tę samą scenę?
- siostra Myersa się pieprzy i ginie
- strażnik więzienny się pieprzy i ginie
- pierwsza koleżanka Laurie się pieprzy i ginie
- druga koleżanka Laurie się pieprzy i ginie
- rodzice Laurie chcą się pieprzyć i giną
Zombie nie miał innego pomysłu na zainscenizowanie scen zabijania?

7. Nawet jeśli nie miał - mniejsza z tym. Gorzej, że ten film nie ma fabuły. Ot - Mike chodzi sobie od ofiary do ofiary i zabija - zawsze w taki sam sposób i w takiej samej sytuacji. W pewnym momencie zacząłem pragnąć, żeby film się jak najszybciej skończył, bo przecież nie było na co czekać - ot, wiadomo, znajdzie nową ofiarę, pewnie w łóżku, i ją zabije. Jak się emocjonować czymś takim?

8. Szczątki fabuły, które istnieją, są zwyczajnie głupie:
- nikogo w biały dzień nie niepokoi wielki, brudny, milczący gość w masce i szlafroku, który pałęta się w okolicy?
- w jaki sposób Mike dostał się do miasteczka, które - zgodnie ze słowami kogośtam - leżało setki kilometrów dalej? Pojechał autobusem? O prowadzeniu pojazdów nie miał prawa niczego wiedzieć
- w jaki sposób znajdował domy nastolatek? Jedną śledził, ok, ale pozostałe?

Podsumowując, w filmie najlepsze jest to, co wzięto z oryginału: wygląd Myersa i muzyka. Poza tym - nie zdzierżyłem do końca. Nuda jak flaki z olejem, pozbawiona jakiejkolwiek fabuły, stopniowania napięcia, głównego bohatera z którym można się identyfikować. Słabiutkie filmidło. 3/10

P.S.
I jeszcze problem nr 9.

Otóż sceny zabijania są zbyt długie. Mike uderza nożem, raz, drugi, uderza w ścianę, ofiara próbuje uciekać, kolejny cios, pełznie, kolejny cios, powolne wykrwawienie, ryj Myersa. Powtórz x10 w tych samych ujęciach. Nuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuda.
Amen!

Jedna rzecz jest jednak dla mnie niezaprzeczalna i trzeba za to Roba docenić - nakręcił film poważny, niemający nic wspólnego ze współczesnymi horrorkami będącymi dodatkiem do popcornu. A że zrobił film słaby to już inna sprawa.
http://www.youtube.com/watch?v=5i2fNPFEpBg

Teaser "Halloween 2"
Mental zwykle broni swoich ukochanych filmów, a teraz go jakoś zatkało.
nic mnie nie zatkało, po prostu nie mam ochoty na przepychanki z tabunem koni:)


sorry, ale to jest zarzut na poziomie 10-latka

Takie to sobie daruj.

Odnośnie pierwszego materiału z filmu:

Trudno oceniać, ale jedno już mnie (negatywnie) zaskoczyło - nie do wiary że ktoś jeszcze stosuje motyw z mordercą widocznym w lusterku łazienkowym po jego zamknięciu.
Jeszcze jedna nurtująca mnie rzecz z "jedynki". Co się stało z włosami Myersa? Gdy uciekał ze szpitala, sięgały mu poniżej ramion, i tak było do czasu założenia białej maski. Bo po tym nagle się skróciły. Poszedł do fryzjera?

A tak przy okazji:
http://www.sportowiec.org...mi-roba-zombie/

fanowski plakacik. nie podoba mi sie (trochę dziecinny - taglajn powinien brzmieć: "evil walks among dynie"), ale wklejam dla potomności.



zamaskowany ryj mayersa z H2 (rzecz warta odnotowania, bo ludzie plotkują, że ponoć w filmie są sceny, w których kolo będzie paradował bez maski):


H2 trailer

mówcie, co chcecie - mi się podoba!
Trailer może być ale:
SPOILER:
Zastanawia mnie którą oglądałem wersje poprzedniej części, z tego co pamiętam to lasia z jedynki strzeliła na końcu w łeb Myersowi. Zdawało mi się że doktor Loomis też zmarł wcześniej. No i motyw ze zjawą matki Myersa w zwiastunie wydaje się przynajmniej na pierwszy rzut oka strasznie kiczowaty.
to nie tak: laska strzeliła myersowi w ryj, a loomis został zamordowany, ale tylko w wersji reżyserskiej. w kinowej myers zarobił kilka kulek i legł trupem na dnie basenu, co jednoznacznie wskazywało, że jednak powróci w części drugiej. co się zaś tyczy dra loomisa, to ten oczywiście przeżył bez draśnięcia. zombie pierwotnie nakręcił wersje "definitywną", bo nie chciał, żeby halloween było kontynuowane. niestety księgowi przysłani przez wytwornie wymusili na nim cięcia i do kin przedostała sie wersja wykastrowana.

a motyw ze zjawą rzeczywiście lekko tandetny.
Dzięki, no to się nieźle porobiło. Tak więc Zombie będzie kontynuował coś czego nie chciał ale znalazło się w kinach Tym bardziej dziwie się facetowi, że kręci drugą część.
zombiak potrzebował kasy na swój autorski projekt pt. tyrannosaurus rex (roboczy tagline filmu brzmi: "Fuck the world") - dlatego podjął sie reżyserki halloween 2.
Hmm,remake Halloween jak na swój budżet zarobił dość dużo więc Zombie zasadniczo już po tamtym filmie powinien zając się nowym projektem no chyba że szykuje się jakaś produkcja o ponad 100 milionowym budżecie to w sumie się nie dziwie. Tak czy inaczej jeśli Zombie potrzebuje kasy, to Halloween 2 może tym bardziej zrobić że tak powiem na odpierdziel
kto wie - moze faktycznie tyrannosaurus rex będzie kosztownym przedsięwzięciem. a może producenci zaoferowali robowi sporo sumke za reżyserkę H2. też bym sie skusił - w końcu reżyserować sequel halloween to żadna hańba.
Mental słyszałeś o miniaturkach? Wiem że słyszałeś więc zmniejsz te obrazki do jasnej ciasnej:)

Z każdej sekundy tego trailera aż bije "Film zrobiony wyłącznie dla kasy!" (teraz już wiem co mieliście na myśli pisząc "wymuszony" w temacie o KB:). Mamusia-wyobrażenie Michaela to jakiś przykry żart, no ale w końcu trzeba obsadzić żonkę. W H3 (nakręceniu którego Zombie będzie się opierał ale i tak go zrobi) zagra pewnie stół kuchenny.

Pierwszy film miał jeszcze jako takie założenie, którego można było być ciekawym (origin Michaela + nowa wersja klasyka). Tutaj: pustka.
Oficjalny plakat nowego Majersa:



Plakat podoba mi się Wiadomo, wykorzystano jedno z wcześniej pokazanych ujęć ze zwiastuna, konkretniej to



ale fajnie mimo wszystko całość sfotoszopowano, chociaż taglajn mogli sobie akurat darować jak na moje oko albo zapodać go w jakiejś innej i przede wzystkim troszkę mniejszej czcionce.

Z ostatnich doniesień - Rob z tego co wszyscy wokół mówią jedzie po całości, o czym świadczyć ma m.in. ta, opublikowana kilka dni temu fota:


imo slaby
ten duzo lepszy

plakat zapodany przez slepego51 jest boski.
ostatnio moje zainteresowanie sequelem halloween osłabło i to dość znacznie, ale po zobaczeniu plakatu na nowo odżyło.
na film do kina zamierzam sie wybrać, albowiem uważam, iż rob zombie to taki typ gościa, który urodził sie w niewłaściwej epoce. gdyby przyszedł na świat, dajmy na to, zaraz po II wojnie i szczyt kariery osiągnął w dekadzie lat 70 i 80, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że dzisiaj byłby uznawany za ikonę gatunku.


fajny fryz
no wg mnie wlasnie dobrze, ze Ząbi tworzy w tej epoce poniewaz brakuje takich tworcow z jajami, ktorzy nie bawia sie w efekciarstwo i inne trendi glopoty, a tworza bezkompromisowo w duchu oldskulu
Najlepszy film: Devils Rejects zdecydowanie. Majstersztyk
Alternatywny zwiastun, nie powiem, jestem zaintrygowany, wersja reżyserska podobała mi się, a na sequel może nawet wybiorę się do kina. Byłby to bodajże pierwszy slasher oglądany przeze mnie na dużym ekranie (nie licząc "Scream 3" i tytułów puszczanych w ramach "Nocnego szaleństwa" na ENH).
źle się stało, że zombie nie dostał reżyserki remake'u TCM hoopera.
alternatywny zwiastun mega mnie nakręcił. konkretny freak show się szykuje.


zaparkowała w niedozwolonym miejscu

EDIT


Połknęłam wczoraj na jednym posiedzeniu oryginał i remake. Oryginału nie widziałam z siedem lat, remake'u w ogóle.

Pytanie: czy film Zombiego kwalifikuje się jako remake? Jest raczej swobodną wariacją, reinterpretacją postaci Myersa.

Pytanie: po co?

Halloween a.d. 2007 oczywiście się broni - jako film, bo celu owej reinterpretacji nie widzę. Ale o tym później. Jako film się sprawdza; może dlatego, że spodziewałam się kaszany wielkiej, a dostałam dziełko nie tylko znakomicie nakręcone (kilka realizacyjnych perełek się znajdzie) i nieźle zagrane (mały Daeg Faerg zjada McDowella na dzień dobry i wyciera się starymi wyjadaczami z drugiego planu). I nawet kilka razy serduszko mi szybciej zadudniło: pierwszy raz, kiedy Mickey spływa spod gabinetu dyrektora, by zabić gnojka granego przez Daryla "Juniego" Sabarę ze Spy kids (!!), a w tle odzywa się ponadczasowy temat Carpentera, i drugi, kiedy w słuchawkach Judith odzywa się Don't fear the reaper (piosenka-kult, słychać ją w Halloween, Koszmarze z Ulicy Wiązów, Przerażaczach i Krzyku - sama słucham jej z ości Six Feet Under). W ogóle muzycznie film Zombiego jest mega i nie tylko dla tego, że jest w dużej części cytowaniem starego Halloween, bo sztuką jest nie tylko wykorzystanie genialnego motywu, ale i umiejętne wplecenie go w film. Jeśli jednak chodzi o napięcie, to bać się nie bałam. Szkoda. Bo oryginalne Halloween, chociaż zębów nie wybija, wciąż niepokoi.

Oczywiście pierwsze czterdzieści minut jest lepsze od reszty, głównie za sprawą dzieciaka. Nie kupuję jednak nowego wizerunku rodziny Myersów: Zombie w scenach rodzinnych popada w groteskę. Rozumiem zamysł: wyhodować Michaela jako człowieka, w którym skumulowały się wszystkie czynniki zewnętrze i wewnętrzne, ale ojciec (ojczym chyba) to parodia, a matka tańcząca na rurze stanowi takie dopełnienie, że ręce opadają. (Swoją drogą: fajnie, że w tym filmie tyle tłustych, długich kudłów). W ogóle w tym filmie większość postaci do psychole i półgłówki spod ciemnej gwiazdy: rodzina nie do przejścia, gównażeria w szkole również, strażnikami są zboczeńcy i nawet z kolesiem na cmentarzu jest coś mocno nie halo. I byłoby to bardzo fajne, gdyby nie było tak śmieszne. Z resztą i postaci nastolatków są katastrofanie zarysowane: o wiele bardziej wierzę w grzeczniutką Jamie Lee Curtis niż to dziewczę, które matce przed nosem pokazuje, jak rypać bułkę. Zupełnie nie chwytam tego poczucia humoru. No i niezaprzeczalny kretynizm nastoletnich bohaterek: uwierzcie mi, współczesna młodzież jeszcze potrafi rozmawiać o czymś, co nie nazywa się pieprzenie i nie jest nawet z pieprzeniem związane. Sorry, Rob.

No i powtarzam pytanie: po co ta reinterpretacja? Zombie mocno pogrywa sobie z fundamentami klasyka Carpentera, gdzie mieliśmy osiedle domków z american dream i sunącego ulicami upiora, bo przecież niezupełnie człowieka, chodzącą zagadkę z nożem w ręce. Ale w ten sposób historia Michaela Myersa przestała być historią tego Michaela Myersa. Tamten Michael Myers był koszmarem wyhodowanym w idylli i to było w nim przerażające, tymczasem Myersowi z filmu Zombiego właściwie trudno się dziwić. Ale nie w tym rzecz. Czy Myers Zombiego nie mógłby nazywać się Johnny Smith? Nosić inną maskę, nie dusić, a karki skręcać? Mógłby. Nowe Halloween mogło być równie dobrze hołdem złożonym horrorom w ogóle, a nie w szczególności Carpenterowi. Po cholerę sięgać po legendę, jeśli buduje się coś skrajnie przeciwnego? Myers u Zombiego jest chorym, skrzywdzonym człowiekiem: pozostawia małą siostrzyczkę przy życiu i po latach, wydostawszy się z psychiatryka, pierwsze co robi, to jedzie ją zobaczyć. Porozumiewają się z resztą Michael i Laurie telepatycznie, jak na kochające się rodzeństwo przystało: jak inaczej Michael wiedziałby, że akurat ta obca pannica jest berbeciem, którego zdjęcie nosi w kieszonce? Zagadka to większa niż osławiona zdolność prowadzenia samochodu w oryginale.

Podsumowując: największymi wadami filmu są jego tytuł i nazwisko bohatera, jakkolwiek brzmi to absurdalnie. Według mnie oryginalne Halloween nie zestarzało się ani o jotę: ten utopijny świat identycznych domków i starannie przystrzyżonych trawniczków niepokoi znacznie bardziej niż przepełniony przemocą, groteskowy świat Zombiego. Reszta daje radę - aktorstwo neutralizuje sztampę, klimat częściowo wynagradza brak grozy. Zdarza się. Zdarza się i tak.

edit: swoim zwyczajem napisałam Przeżeracze zamiast Przerażacze:)

jak inaczej Michael wiedziałby, że akurat ta obca pannica jest berbeciem, którego zdjęcie nosi w kieszonce?

nie warto czytać takich rzeczy dosłownie. ja to tłumacze w ten sposób, że pomiędzy mayersem a siostrą istnieje jakaś niewidzialna więź, którą przyciąga jedno do drugiego. na kij bardziej się w to zagłębiać?


Na kij pt. Jakim cudem on umiał jeździć samochodem?

no bo to niszczy ów klimat, o którym wspomniałaś. mayers siedzący za kółkiem samochodu to coś w stylu "mayers poszukujący adresu swojej siostry na google". nie pasuje i wygląda idiotycznie.


Podobnie jak, bo ja wiem, Piła?

nie chcę tu wchodzić w niuanse gatunkowe, ale styl zombiaka z halloween i devils rejects niewiele ma wspólnego ze współczesnymi horrorami dla teensów. to bardziej ukłon w stronę lat 70 i dostrzec to potrafi jedynie prawdziwy koneser, czyli ja.

;)


Na kij pt. Jakim cudem on umiał jeździć samochodem?

no bo to niszczy ów klimat, o którym wspomniałaś. mayers siedzący za kółkiem samochodu to coś w stylu "mayers poszukujący adresu swojej siostry na google". nie pasuje i wygląda idiotycznie.
Scena ucieczki ze szpitala w obu wersjach jest kiepska: w pierwszej, bo nielogiczna, w drugiej, bo przesadzona, groteskowa, niezamierzenie śmieszna.
Klimat u Carpentera jest jednak zbyt gęsty, by jedna scena mogła go unicestwić. U Zombiaka za to po czterdziestej minucie klimatu niemalże nie ma: jest tylko nudna rzeźnia według schematu pieprzą się - giną, pieprzą się - giną. (Jak celnie podsumował to bodajże Military).


nie chcę tu wchodzić w niuanse gatunkowe, ale styl zombiaka z halloween i devils rejects niewiele ma wspólnego ze współczesnymi horrorami dla teensów.
Ja nie napisałam, że ma:). Tylko opis, który zapodałeś, pasował idealnie:)
Trailer animowanego filmu Roba Zombiegp
Liked trailer #2 - http://www.movieweb.com/video/VI81efd83gQyae

Technicznie i artystycznie wygląda lepiej niż część pierwsza, zapowiada się bardzo, bardzo dobrze. Muzyka od 1:39 przypomina to, co zrobili w zwiastunie "Ostatniego domu po lewej" (http://fdb.pl/film/79415-ostatni-dom-po-lewej/zwiastuny - nie widziałeś filmu, nie oglądaj, bo to streszczenie!), który według mnie jako dzieło odrębne od filmu jest fenomenalny. Trzeba poczekać na 480p, bo jakość obrazu nienajlepsza.

Chciałem sobie kupić pierwsze "Halloween" Roba Zombiego na dvd, w Polsce ładnie wydane, w sprzedaży detalicznej tylko dwupłytowe wydanie, dużo dodatków i cena, np w Realu, - 19.99. Tylko, że razi mnie trochę brak wersji reżyserskiej oraz fakt, że istnieje mega awesmoe wydanie trzypłytowe, gdzie trzecia płyta zawiera:
DISC THREE - "Michael Lives: The Making of Halloween"
Play All (4:19:44)
Preproduction (28:04)
Shooting Days:
- 1-5 (25:43)
- 6-10 (30:09)
- 11-15 (28:05)
- 16-20 (25:24)
- 21-25 (31:43)
- 26-30 (24:34)
- 31-35 (21:43)
- 36-42 (44:23)

Recenzja trzeciej płyty - http://horror-movie-a-day...-halloween.html Autor narzeka na brak odniesień to oryginału, prócz wspomnieniu o domie, oraz, że making of trwa dwa razy więcej niż sam film. To musi być zajebiste wydanie, za jakieś 80zł http://cgi.ebay.co.uk/HAL...p3286.m63.l1177 możnaby do Polski sprowadzić.
Czy Rob Zombie ma coś z głową? Chyba tak. Gość postanowił nakręcić remake filmu The Blob (który swoją drogą remake już posiada). Gdyby ktoś nie wiedział o co chodzi, to horror o zabójczym kisielu z kosmosu.

http://www.slashfilm.com/...emake-the-blob/
Pomysł to zajebiście wyrąbisty. Blob to kamień milowy światowego kina, który zasłynął z nowatorskich efektów specjalnych (w roli morderczego kisielu... kisiel! Jakie to genialnie proste!) i 28-letniego McQueena w roli nastolatka. Osobiście mam nadzieję, że w nowej wersji rolę tą otrzyma młody duchem Harrison Ford. Niepokoi mnie tylko, że najpewniej kisiel zastąpiony zostanie CGI kisielem. Liczę jednak, że ILM czy inna WETA zadba, aby był bardziej trójwymiarowy i wysokorozdzielczy od prawdziwego.
A ponieważ reżyseruje mr. Zombie, można oczekiwać dodatkowej porcji seksu i przemocy, na czele ze sceną kisielu gwałcącego bezbronną czirliderkę.
Jestem na tak.

Blob to kamień milowy światowego kina

To chyba lekka przesada.

Blob to kamień milowy światowego kina
Może troszeczkę przesadziłeś. Gdybyś dodał że w gatunku horror to byłoby git. Niemniej uważam, że to dobry pomysł. Z chęcią zobaczę nową wersję Bloba zwłaszcza jeśli Zombie wyreżyseruje.
Doklejcie se tam stosowną emotikonkę.
Przykład megakultowej sceny z The Blob: atak kosmicznej mazi na jadłodajnię. Wykonanie: ujęcie kisielu ściekającego po zdjęciu rzeczonej knajpy.
Nadal macie jakieś wątpliwości co do przełomowego znaczenia The Blob?

A ponieważ reżyseruje mr. Zombie, można oczekiwać dodatkowej porcji seksu i przemocy, na czele ze sceną kisielu gwałcącego bezbronną czirliderkę.

Ja liczę na zapasy seksownych Megan Fox i Jessiki Lange w kisielu.
Prosi się samo przez się, hę?

Gdybyś dodał że w gatunku horror to byłoby git.

Nie, nie byłoby git. Blob jest fajny i tyle.

Blob jest fajny i tyle.
Nie nie jest fajny. Jest zajebisty. To klasyka w swoim gatunku. Pierwszorzędny horror. Fajnie że Zombie się za to bierze.
Popieram Paszczaka, podpisując się jednocześnie pod jego obawami co do zatrudnienia CGI Kisielu... Liczę na to iż Zombie, jako wielbiciel horroru o nader pojemnym serduchu, pozwoli sobie na odpowiednią dawkę realizacyjnego oldskulu. Pomysł w pytę!
Dobra, tym razem będzie metodą prosto w ryj, żeby nikt nie miał wątpliwości: The Blob to kawał realizatorskiej tandety i scenariuszowego idiotyzmu, ale zarazem film tak bezpretensjonalny i radosny, że aż serce rośnie. Muzyka to już w ogóle kult w czystej postaci. Rozbrajający - to najlepsze słowo na opisanie The Blob.
Jeśli remake zachowa te zalety, to wyjebiście. A znając Zombiego - jest na to spora szansa.

Ej chyba nie doczytaliście niusa, że się tak wesoło rozprawiacie z Robem. Zombie ma taki pomysł, żeby z oryginalnego "Blob" wziąć tylko sam koncept galaretowatej kreatury z kosmosu i zrobić z tego mego pojechany i mroczny film, w którym samego kisielu widać w całej okazałości nie będzie. Przynajmniej takie są założenia. Co z tego wyjdzie? motyla noga wie, ale Rob to nie byle cieć, żeby coś rimejkował po linii najmniejszego oporu (vide "Halloween"). Ale olewactwo połączone ze zwyczajnym dopierdalaniem się do byle czego jest tutaj aż nadto widoczne - mozna się pośmiać, jasne, ale zawsze sa jakieś podśmiechujki, jeśli idzie o horror. A wystarczyła chwila wysiłku, żeby wynieść z oryginalnego tekstu rzeczy, takie jak:

- Zombie says he intends “to make it scary,” and touts the “freedom” he has been given “to take it in any crazy direction.”;

- "don’t expect a “big red blobby thing”;

- "That gigantic Jello-looking thing might have been scary to audiences in the 1950s, but people would laugh now."

Tak ciężko? Miało byc wesoło i w ogóle, a troche Wam wyszło nie w tym kierunku...
Nikt tu się do Zombie nie dopierdala. Może nie zauważyłeś, ale ja i Artemis jesteśmy doń nastawieni raczej życzliwie. Jeśli już się naigrywamy, to z pierwowzoru, a i to raczej dobrotliwie. Ogólnie jestem bardzo poważnie nastawiony do horrorów, ale niektóre horrory nie są poważnie nastawione do samych siebie.
Co do założenia przyjętego przez Zombie - dlaczego, chcąc zrobić przerażający film, wybrał taki materiał źródłowy? Żeby udowodnić, że z najbardziej jajecznego konceptu potrafi wycisnąć grozę? Szczerze mówiąc, nie potrafił jej wycisnąć nawet z Halloween. Zrobił, owszem, solidny i mocny film, ale nijak nie straszny. Właściwie żaden z jego dotychczasowych horrorów nie budził grozy (choć na Domie 1000 Trupów czułem momentami zgrozę).

Nie, się nie prosi. Zwłaszcza, że Lange ma z sześćdziesiątkę.

Ale wiesz co to ironia, prawda?
Normalnie wiem, ale w twoim przypadku nigdy nie potrafilem odróżnić, kiedy ironizujesz.
Mam zresztą wrażenie, że już kiedyś prowadziliśmy tą dyskusję na innym forum.

Normalnie wiem, ale w twoim przypadku nigdy nie potrafilem odróżnić, kiedy ironizujesz.

No ale to chyba było widać z kilometra, że był to taki niewnny żart. No wiesz: kisiel tu i tam, więc od razu mamy na myśli zapasy w kisielu. A Jessica Lange kiedyś śliczna była.
Że zapasy były zartem, faktycznie wiedziałem. To właśnie twej opinii o Lange nie byłem pewien. W końcu różne są gusta.
I owszem, kiedyś była. Zakończmy więc ten offtop w duchu zgody i ekumenizmu.
Po House of 1000 corpses i Halloween Zombie ma u mnie kredyt zaufania. Niech kręci albo zgodnie z duchem oryginału, albo w mroczniejszej konwencji.
http://www.filmweb.pl/Wak...2,News,id=54016

Widzowie wolą horror czyde niż nowego Zombie. Ja się cieszę, przynajmniej trójki nie będzie
Nawet jakby nie było 3D, to większa część raczej poszłaby na bardziej chwitliwy tytuł "Final Destination", choć nie wiadomo do końca. Widzów nie wiele więcej poszło na 3D niż na Halloween II, zauważ, że ceny na 3D są wyższe. Trójka na pewno będzie, dlaczego miałoby jej nie być?
No właśnie niestety będzie, w 3D xD

http://www.filmweb.pl/Now...D,News,id=54020
OJezuChrysteMaryjoPanienkoPrzenajświętsza.
Niech tylko Avatar zrobi klapę...
Halloween 1 Roba Zombie - najgorszym filmowym horrorem:)

http://insidemovies.movie...rror-movies-5-1
nawet tego nie skomentuje...
albo skomentuje: teraz już wiem na 140%, ze Halloween to jeden z najlepszych rimejków ever.

niebawem do kin wchodzi H2 - niedokrwione półmózgi będą miały kolejny film do ustawienia na szczycie swoich pedalskich rankingów:)
Ja też się nie mogę doczekać drugiej części od Zombiego. A z takich pro-rankingów mam często polewkę.
A widzieliście Haunted World of El Superbeasto? Naprawde fajna, pokręcona kreskówka
Rany boskie, ja tam bynajmniej nie wielbię Zombiowskiego Halloween (tego Carpentera zresztą też nie), ale ten ranking to po prostu żenada. I jeszcze bezczelnie umieścili na trzecim miejscu BWP 2, 10x razy gorszy od Halloweena. Tymczasem film Zombiego, czego by nie twierdzili tzw. fani serii, jest bardzo przyzwoicie zrobionym, solidnym horrorem z kilkoma bardzo mocnymi scenami (zabicie szkolnego łobuza naprawdę robi wrażenie), kilkoma całkiem emocjonującymi (Michael tłukący w sufit, nad którym ukrywa się Laurie kawałem dechy) i świetnym finałem. Gdyby jeszcze Michael nie wydawał z siebie tych srogich ryków i nie wyglądał jak metalowiec na sterydach...
Skoro już pakować na listę coś Zombiego, to zdecydowanie Dom 1000 trupów. Facet naprawdę przeszedł długą drogę od kaszaniastego debiutu.
Halloween

Pomyśleć, że kumpel chciał na to iść do kina, a ja odmówiłem...

Młody Mike wraca z Halloween. Matka w pracy. Ojczym (czy jak go tam nazwać) chrapie na fotelu, starsza siostra zabawia się na górze z chłopakiem, młodsza spokojnie leży w kojcu. Mike idzie więc do kuchni i zaczyna jeść cukierki, które zebrał dzisiejszej nocy. Z nudów wystrzeliwuje palcem jednego z cukierków. Spokojnie wstaje, bierze nóż i taśmę, po czym idzie zabić wszystkich domowników.

W tym momencie byłem kupiony na maksa. Później jest równie dobrze. Finał trochę przydługi (chociaż nigdy wcześniej nie widziałem żadnego slashera (!), to właśnie taki finał mi się wydał zbyt slasherowy). Ogólnie jest bomba, chcę to na DVD, ale nie będę miał, bo KŚ oczywiście nie uraczyło nas DC... Już zasysam dwójkę :].

PS Same napisy końcowe kompletnie kopią dupę.

8/10


Ciekawy Rimejk. Zombie to wporzo koleś, udało mu się zrobić bardzo dobry Rimejk który dorównuje wersji Carpenthera. Już początek kopie dupę gdzie widzimy z jakim spokojem młody Meyers wyrzyna swoją rodzinkę. Potem już leci z górki. Typowy thriller z nagłym zakończeniem Teraz trzeba zobaczyć dwójeczkę.
Na plus wszystkie aktorki które grały, matka psychola, jego siora i koleżaneczki drugiej siostrzyczki. Starszy Meyers w dechę zabójca z kozacką maską- też chcę mieć taką:P
Nie żałuję zakupu dwu dyskowego wydania DVD za psie grosze:P
Żałuj . Nie masz tam dir cuta.
A czym różni się Dir Cut od kinówki? Ktoś wyjaśni? Może Ty Phil?
http://www.schnittbericht...cht.php?ID=4706 - sorry, że odpowiadam linkaczem, ale...
W ciul dodanych scen, szkoda że kino świat nie wydało tego.
LOL

http://www.filmweb.pl/Rob...2,News,id=57427
Dom 1000 trupów - pastisz dla fanów horroru, może być.

Bękarty diabła - lepszy od poprzednika i najlepszy twór mister Roba.

Halloween - jak sobie wyobrażałem sensowny remake:

Myślałem sobie czy można było zrobić lepszy film niż cieniznę Roba i dochodzę do wniosku, że można było. Można było nawet dorównać oryginałowi. Tylko, że miast kręcić bezmyślny festiwal przemocy jak Rob zrobił to trzeba było posłużyć się subtelnością oryginału. Pomysł na dłuższe pokazanie dzieciństwa Myersa to dobra rzecz tylko zamiast patologicznych wykolejeńców trzeba było zostawić tak jak w oryginale - czyli normalna rodzina z klasy średniej, młody Michael mógłby se nawet w filmie rozmawiać. Dochodzę do wniosku, iż trzeba było go sportretować na kształt Regan z 'Egzorcysty'. Najpierw normalny młodzian ze zwykłej rodziny, który z jakiegoś powodu ( niepokazanego i niesugerującego że wszedł w niego diabeł ) zaczyna się robić małomówny i robi się z niego odludek. Jego bliscy to zauważają i trochę się temu dziwią ale nie wiedzą jakie to konsekwencje przyniesie gdy pewnej nocy młodzian sięgnie po nóż i zabije swą siostrę ( normalną dziewczynę a nie jakąś ździrę jak w remaku ). Wtedy trafia do szpitala z którego po kilkunastu latach ucieka używając sprytu a nie siły mięśni ( nie byłby taki napakowany jak u Zombiego tylko bliżej figury jak u Carpa czyli normalnej wielkości dwudziestokilkulatek ) i z jakiegoś powodu upatrzył sobie w halloweenową noc przypadkowy dom z przypadkowymi ludźmi w której jest i Laurie. Ona tak jak i w oryginale normalna kobieta posługująca się kulturalnym językiem, jej koleżanki też w miarę spokojne a nie jakieś dupodajki. Nie miałbym nic przeciwko jakby Myers wykończył wszystkich z Laurie włącznie i tych kilka morderstw pokazano brutalniej niż w pierwszym filmie czyli jak ciacha nożem i widać rany oraz krew wypływającą z ran ( mniej więcej morderstwa pokazane tak jak te najbrutalniejsze morderstwo widoczne w filmie "Angst" ). Loomis by go nie wytropił bo nie wiedziałby gdzie on zbiegł i gdzie go szukać. Nawet końcowe ujęcie sobie obmyśliłem: Myers po zabiciu wszystkich wychodzi z domu, zdejmuje maskę i wśród nieświadomych tego co się owej nocy stało przechodniów idzie w siną dal ( jak Hannibal w 'Milczeniu owiec' ). Muzyki nie musiało by być wcale ( nawet w napisach końcowych ), wszystko oparte na dźwiękach.

Natomiast ten film to nieporozumienie bo: tanie psychologizowanie z jakichś marnych podręczników do psychoanalizy, język jakim wyrażają się tu bohaterowie pasował do wcześniejszych filmów Zombiego, tutaj tak jest bo Rob inaczej widać nie potrafi więc wyszło, że nowa Laurie i jej koleżanki to głupie, wulgarne dziwki, inni bohaterowie to samo, brak jakiegokolwiek uroku oryginału, prymitywna rąbanka w sumie, tylko Myers koksiarz nie wygląda źle. Portret Myersa rodem z polskich filmów offowych 'bo zupa była za słona'. Zombie to chyba nie był odpowiedni gość do tego remaku ale przekonałem się teraz po zobaczeniu jego wizji a ja wierzyłem, że można pójść w konkury z Carpenterem ale się przeliczyłem. Może w ogóle ten remake był zbędny i nie trzeba go było robić jak się nie dało zrobić lepiej?

Podsumowując wyszło z tego remaku nieoglądalne ścierwo.

Tylko, że miast kręcić bezmyślny festiwal przemocy jak Rob zrobił to trzeba było posłużyć się subtelnością oryginału.

subtelność oryginału my ass. ten oryginał, do którego wzdychasz, to kiła i mogiła - denny filmik z cyklu "robimy a kuku". najlepiej podsumował rzecz slepy51 i nie będę po nim powtarzał tylko podlinkuje:

klik

Denne to jest niestety dziadostwo Zombiego, żaden link mego zdania nie zmieni co do znakomitego oryginału, czepiania się pierdół z filmu Carpentera a nie zauważenie tego co w pierwowzorze jest najlepsze wywołują we mnie jedynie rozbawienie więc wybacz ale nie kupuje tego tekstu.

a we mnie rozbawienie wywołuje film Carpetnera właśnie, bo to jest po prostu śmiechu warta zabawa w podchody dla 10-latków max. no ale ja mam z deczka odmienny próg wrażliwości i pewnie z tego powodu nie kupuje takich niedzielnych pierdół do rosołu.
Te podchody bawią mnie lepiej niż prymitywna dosadność u Zombiego, istotnie to inna wrażliwość więc się nie dogadamy.
bo Zombie wyszedł z jak najbardziej sensownego przeświadczenia, że Mayers to ma być do diabła masowy morderca-taran z rzeźnickim majchrem i bikolem grubości knurzego uda, prymitywne zło w swej mega spsiałej postaci, a nie jakiś romantyczny "a kuku" strach na wróble. oryginał trąci tzw. myszką z wielu powodów, a jednym z nich jest właśnie owa nieznośna lekkość bytu i atmosfera dziecięcych podchodów w piwnicy. poza tym wszystko u Carpentera się niemiłosiernie wręcz snuje, wije i zabija monotonią, a budowanie atmosfery zaszczucia odbywa się na zasadach, które dzisiaj można co najwyżej skwitować gestem pobłażliwego wzruszenia ramion.
To co jest interesujące w oryginale to przedłużenie cechy pana Normana Batesa i tym podobnych psycholi - jego demoniczności właśnie w postaci Myersa. Cała ta demoniczność, tzw. "groza wewnątrz" jakby nie stąd tegoż Normana u Carpa się bardziej uzewnętrzniła w postaci nożownika z Haddonfield na wierzch. W jakimś stopniu Carp wziął negatywnego bohatera "Psychozy" za prototyp. Jego podejście zachowało do dziś oryginalność i świeżość. A Rob zrobił taśmowego produkcyjniaka z pokręconym życiorysem jakich wiele. Jak będę chciał oglądać takiego to znowu popatrzę na wyczyny Henry'ego lub "Maniaca" Lustiga.

Nie zapominajmy tez, że Loomis straszy - a skąd straszy i kogo? Ano dzieci zza krzakóe, tak samo jak się zaczaja na mega killera, który ponoć niewiadomo kim jest - albo bugimenem, albo człowiekiem - ale chyba jednak człowiekem, choc fani twierdzą, że bugimenem. No i weź teraz bądź mądry... A Zombie gikom zrobił kuku - z majersa zrobił serial killera i poszedł w stronę psychologicznej autentyczności. Wiadomo, kilka razy po drodze się potknął, ale ogólnie wyszedł wg z całości z mega obronną ręką. Zrobił oba filmy po swojemu, mając producentów głeboko w dupie i tyle. Kto dziś tak wysokobudżetowe horrory kręci?

A Zombie gikom zrobił kuku - z majersa zrobił serial killera i poszedł w stronę psychologicznej autentyczności.

Psychologicznej autentyczności czy żywcem przepisany pomysł na killera jakich się już przewinęło trochę? To nie jest uwiarygodnienie jeno odtwórczość. Oryginał trochę rzeczywiście dziś trąci myszką ale czy nie mógł Zombie pójść drogą Carpa tylko to uwspółcześnić na dzisiejsze standardy? Nie chciał, nie potrafił, tak czy siak efekt mi się nie podoba.

tak czy siak efekt mi się nie podoba.
No i nijak można z Tobą dyskutować. Bo Tobie "się nie podoba". Tak samo fanom się nie podoba i innym gikom, którzy chcieliby Majersa takiego jak w "H20" - niby słabiej, ale według linii - coś ala Frajdej, najważniejsze, że czołowy killer żyje i daje radę.

Trochę głupio potem Robowi było cokolwiek robić - co by nie zrobił, to byłoby źle. Dlatego dobrze wybrał - gików schował do kieszeni, podpiął mega muze pod całość i dał się ponieść swojej mega fantazji. Tak samo wyszło mu też "The Devil's Rejects", mega film, najlepszy w jego twórczości - oczywiście jeśli by rozpatrywać ten film w odniesieniu do "Domku tysiąca trupów".

Fajnie, że od razu po tym wziął się za realizację remake'u "Halloween", zrobił całość po swojemu, w ciul nie po linii gików i krytyków, to samo dwójkę. Wg mnie wyszły dwa najbardziej niedocenione filmy grozy XXI wieku - póki co oczywiście. W sumie szkoda - giki niby oczekują czegoś nowego, a jak to coś nowego dostają, to głupieją. Rob zrobił oba filmy dla ludzi myślących, szkoda tylko, że giki woleli różne dziwne wiksy w 3D na przykład w kinach oglądać w jakimś szeregowym, gównianym slaszerku.

Jezu, to się nudne robi, jak piszę, że Rob wziął swój pomysł z gotowca pod tytułem "psychol z trudnym dzieciństwem zabija ludzi" to chyba jest wszystko jasne, co w tym zamierzeniu takiego ambitnego? Wcale nie było ambitne tylko zwyczajnie głupie albo jak i nie głupie to mu nie wyszło, z dennymi postaciami, które nie ważne czy klasa robotnicza czy średnia nie umieją się wysławiać bez przecinka. Jak chciał z Myersa zrobić drugą "Skórzaną Twarz" - prymitywnego gościa, który rąbie co popadnie to fajnie tylko drugie TCM z tego nie jest.

Trochę sytuacja z nowym Michaelem wygląda jak ta z "Alien" i "Aliens". W pierwszym obcy to tajemnicze, niewidoczne monstrum uosabiające ludzkie lęki, drugiemu filmowi zarzucano, że sprowadził metaforycznego Aliena z filmu Scotta do roli zwyczajnego zwierzęcia do ubicia. I rzeczywiście tak jest, to samo tutaj. Bardziej ambitnym zamiarem był Myers odczłowieczony niż trywialna góra mięsa. Jak Loomis wystrzeliwuje cały magazynek u Carpa w chuchrowatego zabijakę a ten znika ( co jest pewnie dla ciebie kolejną nielogicznością ) to wiem by nie brać tego tak dosłownie a raczej jak przenośnię. Rob nie pozostawia po sobie niczego godnego uwagi. Sequela nawet mi się nie chce oglądać po tym co zobaczyłem w tej dwugodzinnej rąbaninie.


Jak Loomis wystrzeliwuje cały magazynek u Carpa w chuchrowatego zabijakę a ten znika to wiem by nie brać tego tak dosłownie a raczej jak przenośnię.

Z mojej strony EOT.
No to pa bo z gimbusami od remaku rzeczywiście szkoda tracić czasu.

Radzę zwrócić uwagę na pierwszy punkt regulaminu i pilnować aby coś takiego się nie powtórzyło, bo będzie warn.

Może w ogóle ten remake był zbędny i nie trzeba go było robić jak się nie dało zrobić lepiej?

Tak to już jest z remake'ami. Ale choć jestem fanem Carpentera, to jednak muszę się zgodzić z Mentalem - oryginał z lat 70-tych zestarzał się strasznie. Przez długi czas mamy snujących się bohaterów, i Myersa, który raz jest, raz go nie ma. Jest za to znakomity Donald Pleasence i świetne ostatnie 20 minut pełne napięcia i prawdziwej grozy. Dużo lepiej prezentuje się nakręcony kilka lat później "Halloween II", chyba najlepsza część z całej serii.
Co zaś się tyczy filmów Zombiego, oba wyceniam na 5/10. W jedynce wyszedł mu wspaniale prolog oraz sceny w zakładzie psychiatrycznym. Uważam zresztą, że gdyby Zombie bardziej odszedł od oryginału Carpentera zrobiłby świetny film, a tak - gdy Michael ucieka oglądamy powtórkę z rozrywki. Jest krwawiej, ale na tym plusy się kończą. Zamiast grozy mamy pozbawioną napięcia siekankę i krzyczące nastolatki (nieprzypominam sobie krzyków i histerii u Carpentera - jak na slasher jest to bardzo spokojny film). McDowell jest niezłym Loomisem, bo stawia na ironię. Obsesji Pleasence'a tam jednak nie dostrzeżemy.
Dwójka, o dziwo, bardzo odbiega od wizji Carpentera. Tak bardzo, że zastanawiałem się, czy to wciąż "Halloween". Nie ma tam niewinnych bohaterów - Laurie już nie jest niewinna dziewicą, lecz rzucającym fucki na lewo i prawo dzieckiem lat 60/70-tych, które powinno mieszkać w jakiejś komunie, a nie w domu szeryfa. Plakat Charlesa Mansona nad jej łóżkiem też coś o niej mówi. Loomis to nadęty bufon, który martwi się swoim wizerunkiem i wynikami sprzedaży swojej książki. No i Michael Myers, przez większą część filmu chodzący bez maski. Oglądało się to wszystko ciekawie, ale i w tym wypadku najlepsze jest prolog - sceny w szpitalu powalają brutalnością, jak również napięciem.
Podsumowując, wolę wczesne filmy Zombiego, zwłaszcza jego szalony i bardzo kolorowy debiut


Tak to już jest z remake'ami. Ale choć jestem fanem Carpentera, to jednak muszę się zgodzić z Mentalem - oryginał z lat 70-tych zestarzał się strasznie. Przez długi czas mamy snujących się bohaterów, i Myersa, który raz jest, raz go nie ma. Jest za to znakomity Donald Pleasence i świetne ostatnie 20 minut pełne napięcia i prawdziwej grozy. Dużo lepiej prezentuje się nakręcony kilka lat później "Halloween II", chyba najlepsza część z całej serii.


Z sequeli tylko część 4 mi się naprawdę jeszcze podobała, najlepiej trzymała w napięciu. Dwójka fajny pomysł na rozpoczęcie w miejscu w którym skończyła się jedynka ale całość to nudny poczciwy slasher tylko krwawszy niż poprzednio, siekanka zbliżona stylem do remaku. Oryginał ciągle potrafi mnie zafascynować czego nie można powiedzieć o jakiejkolwiek kontynuacji.

Tak, oryginalny "Haloween" Carpentera musial sie strasznie zestarzec, skoro kiedys byl super. Dzis jest to archaiczna kupa wypchana pomysłami-żenadami jak killer kierujacy samochodem. Czy tam pod sam koniec nie było sceny dźgania wieszakiem?
Bękarty diabła obejrzałem. Brak mi słów. Rewelacyjny film. Nie spodziewałem się. Wszystko (może poza z pupy wziętym zakończeniem wątku szeryfa) jest zrealizowane na najwyższym poziomie. I co najważniejsze - film angażuje. 9/10
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •