wika
Państwo tybetańskie posiada wielowiekową historię, własny język, kulturę i tradycję. Mimo tego Chińska Republika Ludowa zabrała Tybetańczykom prawo do istnienia jako samodzielne państwo wchodząc do tego kraju w 1950 r.
Mao Zedong po proklamowaniu CHRL na placu Tiananmen w październiku 1949 r. poszedł drogą „demokracji ludowej”. Rozpoczęło się wówczas porządkowanie tego państwa, jego prawa oraz struktur wzorem ZSRR.
Tybet nie był zupełnie usankcjonowanym państwem jednak mimo tego był uznawany w stosunkach międzynarodowych jako niezależny, osobny kraj.
Chiny natomiast rościły sobie prawa do wyzwolenia ziem uznawanych przez Pekin jako chińskie.. Konflikt próbowano załatwić na arenie międzynarodowej. I tak, władze Tybetu wysłały prośbę do USA i Wielkiej Brytanii o pomoc w mediacji z Chinami.
Niestety nikt nie chciał wówczas mieszać się w sprawę Tybetu i nie podjęto większych działań. Chiny postawiły wówczas żądanie stronie tybetańskiej dotyczące tego iż miano uznać ziemie Tybetu za należące do Chin oraz uznanie iż obronność tego regionu miała leżeć wyłącznie w gestii chińskiej. Te pretensje nie zostały uznane.
Tybet doczekał się reakcji ChRL, 7 października 1950 roku, kiedy to 40 tys. żołnierzy zaatakowało z ośmiu stron stolicę wschodniego Tybetu. Opór 8 tys. Tybetańczyków był bezowocny. Armia Ludowo Wyzwoleńcza zebrała wówczas krwawe żniwo 4 tysięcy Tybetańczyków co było właściwie początkiem dramatu tego narodu.
Dalajlama wystosował specjalny list do ONZ z prośbą o pokojowe rozwiązanie konfliktu. Nie przyniósł on jednak żadnego rezultatu co spowodowało iż rząd tybetański został zmuszony do podpisania z Chinami tzw. siedmiopunktowej ugody (kwiecień 1951).
Dalajlama nigdy nie uznawał tego układu za wiążący (a tylko on mógłby go wówczas uznać za obowiązujący), gdyż został on zatwierdzony pod przymusem. Umowa ta uprawniała chińskie wojska do naruszenia granic Tybetu oraz przejęcia przez najeźdźców kompetencji tybetańskiej polityki zagranicznej. Chińczycy natomiast obiecywali zostawić system polityczny, nie ingerować w sfery religii (zostawić status Dalajlamy i Panczenlamy), obyczajów i przestrzegać tybetańskiej autonomii. Nigdy jednak nie wypełniali tego zobowiązania.
W 1959 roku, 10 marca w obawie przed uprowadzeniem Dalajlamy, Tybetańczycy zorganizowali wiece niepodległościowe co przerodziło się w powstanie przeciw Chińczykom.
Dalajlama w chwili kiedy sytuacja stałą się dramatyczna uciekł do Indii wraz z ok. 80 tysiącami Tybetańczyków. Wówczas to rozpoczęły się najkrwawsze represje wobec tybetańskiej autochtonicznej ludności.
Od chińskiej agresji na Tybet, grubo ponad milion Tybetańczyków zginęło z głodu, na skutek uwięzienia, tortur bądź egzekucji. W Tybecie nie ma mowy o wolności prasy, religii czy zgromadzeń. Chiny od ponad 50 lat starają się zniszczyć tożsamość narodową Tybetańczyków.
Przywódca Tybetu, Dalajlama powiedział „Istnieje niebezpieczeństwo, że naród tybetański i jego dziedzictwo kulturowe znikną z powierzchni Ziemi. Sytuacja jest bardzo poważna: to kwestia życia lub śmierci. Jeżeli zatriumfuje śmierć, nie pozostanie nic".
Obecnie na świecie mamy wiele inicjatyw wspomagających dążenia Tybetu do pokoju i własnej państwowości. Inicjatywy te jednak są niestety prowadzone wyłącznie pozarządowo bez wsparcia żadnego z ważniejszych państw.
Jest jednak nadzieja bo w porównaniu z latami ubiegłymi coraz więcej mówi się o Tybecie i coraz częściej potępia się Chiny za tamtejsza politykę.
Nadzieję przejawia także obecny przywódca Dalajlama XIV który powiedział „Żadnemu tyranowi nigdy i nigdzie nie udało się stłumić odwiecznego pragnienia ludzi, aby żyć w wolności - aby myśleć, co chcą, działać w sposób jaki uważają za najlepszy dla wspólnego dobra, i żyć jak ludzie, a nie jak roboty lub niewolnicy. Nawet jeśli Chińczycy zetrą na proch nasz święty kraj, Tybet powstanie z tego popiołu jako wolne państwo, nawet jeśli miało by nam to zabrać wiele czasu. Żadnemu imperium nie udało się długo trzymać ludzi w kolonialnej niewoli".
Chciałbym Was zaprosić do poruszenia tematu związanego z historią Tybetu.
Dlaczego świat nie reagował i nie reaguje na to co ma tam miejsce?
Czy naród tybetański może przetrwać tę próbę?
Zapraszam także do poruszenia kwestii więźniów politycznych a w nich najważniejszego - Panczenlamy XI.
Świat boi się Chin . Chiny to potęga militarna jak i gospodarcza .
Lepiej chyba mieć dobre stosunki z Chinami niż złe z powodu Tybetu .
Dlaczego tak jest ?
Myślę , choć to moje zdanie , że gdyby jakiś kraj przeciwstawił się Chinom ,
Chiny jako kraj przodujący w gospodarce , bo jak wszyscy wiedzą większość rzeczy
Jest MADE IN CHINA mógłby narzucić danemu krajowi jakieś kary lub wycofać swoje towary z rynku .
Mam nadzieję , bo darze Tybetańczyków wielka sympatią że wygrają walkę o swoją wolność i niepodległość .
Czy nie jest tak samo z Czeczenią ? Czy nie jest tak że świat o niej zapomniał ? W Czeczeni stacjonują wojska rosyjskie a cały kraj jest praktycznie zniszczony .I gdzie są wielkie mocarstwa? Czemu w XXI świat nie może sobie poradzić z tymi problemami ? Czy dlatego że winne są pieniądze , polityka , układy ?
Tymczasem represje religijne ponownie wymierzono ostatnio w tybetańskich wyznawców. Otóż doszło już do takiej sytuacji w której reinkarnacje Buddów muszą uzyskać zezwolenie odpowiedniego resortu w rządzie Chin, do spraw religii.
Wszelkie wcielenia buddyjskie nie uznane przez rząd będą uznawane za nie ważne… Mnisi buddyjscy muszą teraz składać odpowiednie podania w formie wniosku o uznanie reinkarnacji przez ChRL. Do tego wymogiem do złożenia takowej prośby jest konieczne przedstawienie źródeł dochodu…
Tak oto wygląda wolność wyznania w państwie komunistycznym…
Tybet jest moim zdaniem na przegranej pozycji. Dlaczego?
Chińskiej Republice Ludowej nikt nie zwróci uwagi na to, co się dzieje w Tybecie.
Chiny są zbyt silne. Oczywiście są organizacje i ludzie dobrego serca, którzy wspierają ten kraj. Szkoda tylko, że żyjemy w XXI wieku, a nie potrafimy pomóc, ani że żaden kraj nie zareaguje na to, co się dzieje w Tybecie.
W poniedziałek rozpoczęły się walki w klasztorze tybetańskim w Deprung. Punktem spornym okazała się chęć uczczenia 49 rocznicy powstania z 1959 roku przeciwko Chinom. Wówczas powstanie zakończyło się opuszczeniem Tybetu przez 100 000 Tybetańczyków z duchowym przywódcą – Dalaj Lamą.
Walki w Tybecie mają najkrwawszy od 20 lat przebieg, oficjalnie władze chińskie mówią o śmierci 10 osób oraz 580 rannych. Wszyscy to niewinni Chińczycy, ponieważ siły porządkowe nie oddały żadnych strzałów przeciwko manifestantom.
Wydarzenia mają miejsce na kilka miesięcy przed rozpoczęciem Olimpiady.
Walki w Tybecie mają najkrwawszy od 20 lat przebieg, oficjalnie władze chińskie mówią o śmierci 10 osób oraz 580 rannych.
Tymczasem chińskie władze zmobilizowały wszystkie sił militarnych w Lhasie. Skierowano tam także ciężki sprzęt w postaci czołgów, transporterów opancerzonych, etc.
Świadkowie tych wydarzeń mówią, że czołgi strzelają do tłumów. Wprowadzono stan wojenny, a pacyfikacja Tybetańczyków ciągle postępuje. Niektóre źródła mówią o ok. 80 osobach zabitych, jednakże są to bardzo niekonkretne dane. Radio Wolna Azja mówi o 100 zamordowanych Tybetańczyków.
Niestety Zachód nie podejmuje większych kroków ażeby sprzeciwić się rozlewowi krwi. Angela Merkel wyraziła jedynie „zaniepokojenie” całą tą sytuacją.
Niestety Zachód nie podejmuje większych kroków ażeby sprzeciwić się rozlewowi krwi. Angela Merkel wyraziła jedynie „zaniepokojenie” całą tą sytuacją.
Niestety ta sprawa krwawi już od bardzo dawna, przy milczącym przyzwoleniu Zachodu i świata, który uważa że to wewnętrzna sprawa Chin. Podobnie jak kiedyś w wypadku innych uciskanych narodów, wielkie mocarstwa wtedy jak i teraz pozwalają na prowadzenie polityki przemocy wobec nich. Trudno to przełknąć i pozwalać na takie bestialstwa, ale któż odważy przeciwstawi się potężnym Chinom. Jest to najlepiej obecnie rozwijający się kraj, na których kontaktach zyskuje każde państwo, toteż nikt nie chce psuć sobie dobrych stosunków i poświęca się Tybetańczyków..
Historia lubi się powtarzać, ale jak to ona ukarze tych, którzy przyzywają na to.
Trwa dwunasty dzień protestów w Tybecie, który nadal jest odcięty od świata. Dziennikarze zostali całkowicie usunięci z prowincji. Tylko zdawkowe informacje przedostają się do zachodniej opinii publicznej. Wywiad brytyjski podał wiadomość iż pierwsze rozruchy w Lhasie zostały celowo sprowokowane przez przebranych za mnichów agentów chińskiej Ludowej Policji Zbrojnej.
Kolejne tybetańskie prowincje podnoszą głowę i sprzeciwiają się działaniom Pekinu. W Juszu (chiń. Yushu), w prowincji Qinghai, około 400 uczniów zrywało i paliło chińskie flagi. Służby bezpieczeństwa najprawdopodobniej użyły wobec demonstrantów.
Władze chińskie natomiast przyznały że użyły ognia ale tylko w obronie własnej, raniąc kilku atakujących uczestników zamieszek.
Tymczasem grubo ponad tysiąc osób zostało zatrzymanych i o ich losie nikt nic nie wie.
Pekin zacieśnia pętlę na szyi Tybetu. Dalajlama chce rozmowy z władzami Chin, które się jednak na to nie godzą oskarżając go jako czynnik który pobudza ludzi do walki. W odpowiedzi na taki zarzut Dalajlama powiedział: "Cały świat wie, że Dalajlama nie dąży do odzyskania niepodległości. Setki, tysiące razy już to powtarzałem. To moja mantra - nie dążymy do niepodległości".