wika
Do napisania tego tematu zmusił mnie ostatnio niezwykle ciężki i przykry wypadek czeskiego skoczka narciarskiego Jana Mazocha.
Jak już nieraz mieliśmy "okazje" przekonać się na własne oczy, dzisiejszy sport wyczynowy to nie jest tylko walka o miejsca na podium, miejsca w rankingach, klasyfikacje......
Jest to w niejednym przypadku walka sportowców o własne życie - i właśnie jeden z takich przypadków przydarzył się młodemu skoczkowi Janowi Mazochowi, który w następstwie powyższego zdarzenia odniósł ciężki uraz głowy, zaś jego dalsza kariera stanęła pod dużym znakiem zapytania.
To już jednak się stało i nic na to nie poradzimy, natomiast po raz kolejny zachodzi właściwie to samo pytanie:
"Czy musiało do tego dojść?".
Pytanie to jest o tyle zasadne, że ma się wrażenie, iż wielkie pieniądze i cały ten biznes towarzyszący już chyba każdej dyscyplinie sportu znów wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem.
Wielu z was zapewne wysłuchało lub przeczytało całą masę "mądrych" komentarzy tych "mądrych głów", które prawie zawsze mają gotowe odpowiedzi niestety przeważnie w formie tzw. "musztardy po obiedzie".
Wiadomym było niemal od początku, że zapowiadana pogoda w Zakopanym nie rokuje nadziei na spokojne i bezpieczne rozegranie tego konkursu.
Zresztą, już po pierwszym dniu owe prognozy w niemal pełni się potwierdziły.
Dlaczego więc postanowiono rozegrać ów konkurs na siłę?......i kto ponosi za to największą odpowiedzialność?....
Ja jak na razie odpowiedzialnych jakoś nie widzę - a Wy?....
Nie znam się dobrze na skokach, ale podobno konkurs może się odbywac jeszcze przy wietrze 4 m/s. W Zakopanem wiało 2 m/s. Trudno więc oskarżać organizatorów. Oczywiście, mogli wstrzymać zawody, ale mieli nadzieję, że się uda... Bardzo mi żal Czecha. Mam nadzieję, że niedługo odzyska przytomność i zaczną go leczyć.
Wipsania,
W Zakopanem wiało 2 m/s. Trudno więc oskarżać organizatorów. Oczywiście, mogli wstrzymać zawody, ale mieli nadzieję, że się uda...
O ile mi wiadomo w Zakopanym wiało różnie (jak to w górach).
Na dodatek wiatr często zmieniał kierunek, a w podmuchach niejednokrotnie przekraczał dozwolone parametry.
Słyszałem w jednych wiadomościach telewizyjnych że organizatorzy koniecznie chcieli rozegrać choćby jedną konkurencję bo bali się rozróby kibiców...no i rozegrali.
A teraz zaczynają się jakieś śmieszne zarzuty w stosunku do lekarzy którzy nie chcieli czekać na helikopter "tylko" 2,5 godziny.
Zresztą ten wypadek nie jest pierwszym niestety.
Ja mam nadal jakieś przeświadczenie o tym że po raz kolejny biznes okazał się najważniejszy....mylę się?....
Wszystkie zawody rozgrywane są w górach, więc pewniebrane sa pod uwagę zmienne warunki. No ale specjalistką nie jestem, więc nie będę się wymądrzać. Przekazałam, co słyszałam od innych
A ile jedzie karetka z Zakopanego do Krakowa? I czy do była karetka specjalna do zawodów, to znaczy, czekała pod skocznią?
Z tego, co wiem, Czecha przewieziono specjalną karetką obstawiającą zawody do szpitala w Zakopanem, a do Krakowa dopiero następnego dnia, kiedy jego stan się jako tako ustabilizował. W tej sytuacji zupełnie nie rozumiem, o co mogło chodzić z pośpiechem i helikopterem.
Rzeczywiście dziwne... Zresztą Czech jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznie, bo nie wiadomo, co mu jest i nie chcą mu zadawać bólu...
Wipsania,
A ile jedzie karetka z Zakopanego do Krakowa? I czy do była karetka specjalna do zawodów, to znaczy, czekała pod skocznią?
Z Zakopanego do Krakowa jest jakieś 100 km. - autokar turystyczny pokonuje tą odległość w jakieś 2 godziny.
Myślę, więc że karetka jest w stanie pokonać tą trasę maksymalnie w niewiele ponad godzinę .
Pod skocznią stała zapewne karetka z pełnym wyposażeniem i zabezpieczeniem medycznym.
Nie sądzę, aby organizatorzy ryzykowali jakąś amatorszczyznę przy imprezie tej rangi licząc na to, że nic się nie wydarzy.
O ile wiem, Mazocha przewieziono wpierw do szpitala w Zakopanym i wykonano mu niezbędne badania w celu dokładnego rozpoznania urazu. potem pewnie trwały gorączkowe zabiegi mające na celu ściągnięcie helikoptera z Warszawy, a kiedy okazało się, że ten doleci, za co najmniej 2,5 godziny, zdecydowano się na transport karetką (zapewne tzw. "R-ką).
Lekarze zakopiańscy z pewnością dobrze rozpoznali uraz u poszkodowanego i uznali, że każda minuta jest cenna, więc nie chcieli dodatkowo ryzykować nie mając pewności czy ów helikopter w ogóle doleci.
Dlatego teraz denerwują mnie te "gadające głowy" wyrzucające owym lekarzom opieszałość, a może i nieudolność.
Nie potrafią jednak odpowiedzieć na pytanie:
- skoro zawody odbywały się w Zakopanym, a historia niebezpiecznych upadków na skoczniach uczy od lat ostrożności - to, co robił najbliższy helikopter ratunkowy w Warszawie?....
- a może mamy tylko jeden w całej naszej Służbie Zdrowia?.....
a może mamy tylko jeden w całej naszej Służbie Zdrowia?
Chyba trafiłeś w sedno RA. Z tego, cio zrozumiałam, taki helikopter jest tylko jeden - zawsze w Warszawie, bo to stolyca...
A masz całkowita rację, że w tym przypadku powinni zadbać, by najlepszy sprzęt był w pobliżu zawodów międzynarodowych.
No to sama widzisz Wipsanio, w jakiej kondycji jest nasze Ratownictwo Medyczne, dlatego tak bardzo irytują te wypowiedzi naszych "znawców" nastawione na tzw. "sztukę”, (czyli powiedzieć, żeby w ogóle coś powiedzieć).
Niestety, owymi "ambicjami" naszych organizatorów to my możemy jeszcze odstawić do szpitali, co najmniej kilku takich Mazochów, tylko, co z tą odpowiedzialnością, do której jakoś nikt nie chce się przyznawać?.....a błąd z pewnością został popełniony i to nie tylko przez samego skoczka.