ďťż

wika


Zainteresowalem sie tym tytulem buszujac na oficjalnej stronie seriali HBO. Szukajac 'glebiej' trafilem na roznych stronach na same pochlebne opinie dotyczace tej produkcji ( Uzytkownicy IMDB w liczbie 1700 z okladem wystawili filmowi srednia ocene powyzej 9 punktow na 10 mozliwych). Nie pozostalo wiec nic innego jak tylko 'zaopatrzyc sie' w ten tytul ( mam 2 z 3 powstalych sezonow) i samemu sprawdzic czy i mnie przypadnie on do gustu. Opowiadana historia ma miejsce w oklolicach 1870 roku w miasteczku Deadwood na wyjatkowo Dzikim Zachodzie. Miasteczko bez strozow prawa i sedziow, na krancu jakielkolwiek cywilizacji, sciaga wszelkiej masci ludzi. Poszukiwaczy zlota, awanturnikow, typow spod najciemniejszej gwiazdy ale tez poszukiwaczy przygod czy uczciwych zjadaczy chleba szukajacych lepszego jutra w tym zlym miescie. Mamy tu zarowno autentyczne postacie z historii Dzikiego Zachodu jaki i bohaterow zupelnie fikcyjnych. Krotki opis znaleziony na filmwebie:

"Deadwood to legendarna, wyjęta spod prawa osada na Dzikim Zachodzie. Ten pionierski przyczółek przyciąga nie tylko poszukiwaczy złota, ale i rzeszę barwnych postaci, które toczą okrutną walkę o władzę i majątek. Losy autentycznych postaci splatają się z historiami fikcyjnych bohaterów, tworząc epicki moralitet. W leżącym na ziemiach Siuksów Deadwood króluje przemoc i bezprawie.

Bohaterami serialu są przestępcy, byli żołnierze i najemnicy, przedsiębiorcy, chińscy robotnicy, kobiety lekkich obyczajów i rewolwerowcy. W miasteczku osiedlają się: były prawnik Seth Bullock (Timothy Olyphant), legendarny rewolwerowiec i zwiadowca Wild Bill Hickok (Keith Carradine) oraz machiaweliczny właściciel salonu Al Swearengen (Ian McShane). Poruszając poważne tematy wplecione w zaskakujące wątki, serial "Deadwood" w przewrotny sposób bawi się konwencją westernu."

Jesli ktos nie opuscil zadnego odcinka ' Doktor Quinn" i liczy, ze ta saga bedzie w podobnym tonie to stanowczo odradzam sieganie po ten serial. To nie optymistyczna bajeczka z happy endem. To meskie, brudne, wulgarne i brutalne kino. Wierze, ze swiat wykreowany przez autorow serii nie mija sie zasadniczo z rzeczywistym obrazem zachodu stanow u schylku 19 wieku. Tania whisky, brud za paznokciami, kurwy z syfilisem, sedzia-gnat, nieogolone mordy z zoltymi zebami, tony przeklenstw czy swinie karmione trupami to jedne z licznych atrakcji serialu. Ale nie one stanowia o jego sile. Przede wszystkim wciagajaca i nie naciagana fabula, swiatne (podobnie jak w Rzymie) aktorstwo i klasowa robota ekipy, poczawszy od scenografow, kostiumologow skonczywszy na snenariuszu i rezyserii). Dodatkowym atutem jest pare znanych twarzy, ktore pewnie kazdemu kinomaniakowi przewinely sie przed oczami:




Goraco polecam fanom westernow i dobrych seriali.


No bez jaj że Grima przeżył i uciekł na Dziki Zachód!
czuje sie zniesmaczony ze tak malo tu wpisow

serial wprost przewspanialy Al to najlepsza postac jaka widzialem w serialach, klimat powala na lopadki. Brutalne, mocne, meskie kino bez upiekszen

takie jest moje opiniotworcze zdanie

czuje sie zniesmaczony ze tak malo tu wpisow

Deadwood dotychczas był wyświetlany tylko na HBO, więc nie dziw się tak małym odzewem.

A serial rzeczywiście uczy miłości do gatunku jakim jest western.


Western to martwy gatunek wyłącznie w sensie konwencji. Duch westernu, podobnie jak mrówki, dotrwa do końca świata. A "Deadwood" to serialowe arcydzieło. Przecudna sprawa! Zwłaszcza dla kogoś, kto tak jak ja, uważa western za najważniejszy gatunek filmowy!
Niniejszym dolaczam do fanow serialu - rewelacyjna rzecz!
Realistyczny wrecz obraz Dzikiego Zachodu, ale bez dokumentalnej suchosci, bo z pelnokrwistymi, ciekawie nakreslonymi postaciami.
Jestem rozpieprzony w drobny mak kreacja Iana McShane'a. Jego Al Swearengen to jednoczesnie gburowaty, cyniczny morderca i wyzyskiwacz, ktorego sie lekamy oraz charyzmatyczny, nieoficjalny przywodca osady, ktorego brutalna przedsiebiorczosc wrecz podziwiamy. Jak dla mnie najlepsza chyba tego typu badassowska kreacja od czasu Billa 'Butchera' Cuttinga Daya-Lewisa.
W ogole caly serial jest swietnie zagrany. (Na drugim miejscu postawilbym niesamowicie przekonujace wcielenie szujowatej gnidy - Sandersona jako E.B. Farnuma).
Naprawde warto sie z tym tytulem zapoznac. Kto lubi western - obowiazkowo.
Fragment drugiego odcinka drugiego sezonu Deadwood. Dziwka smaruje prostate Ala mascia:

- Wyjmij go. Bierz swoj jebany kciuk. (...) Dlaczegoz to, kiedy ruszylem do przodu, by sie od ciebie oddalic, ty mnie zaczelas scigac? A kiedy sie zatrzymalem, ty nacisnelas i wprowadzilas swoj kciuk w moje jelita?
- Przepraszam.
- To rzeka krwi czy co tam kurwa stamtad leci?
- Nic.
- Zamknij klapke na dupe. Caly obszar mojego pierdolonego odbytu pulsuje kurwa z bolu. Nie mam zielonego pojecia, co probuje tamtedy wylezc.
- Mam ci possac fiuta?
- Poprosze.

Uwielbiam ten serial. :)
wow. musze to zdobyć.
jak wyżej.

staram się.

http://www.hbo.com/deadwood/cast/
W koncu znalalzem czas zeby wziac sie za ten serial. Jestem wlasnie po pierwszym odcinku. W-O-W. Klimat wciaga od pierwszej minuty. Zadnej dziecinady w stylu Kowboja z Szanghaju czy Wild Wild West. Brutalnie, wulgarnie, a przedewszystkim urzekajaco. Wielkie brawa.
A no i reżyseruje Walter Hill ktorego bardzo cenie za Ostatniego Sprawiedliwego.
Sezon drugi skonczony. Oczywiscie rewelacja. Dwa elementy ma ten serial absolutnie wysmienite: scenariusz i aktorstwo. Milo oglada sie dzielo pisane przez tworcow, ktorzy nikomu nie chca sie przypodobac i znaja sie na gatunku. Mocne, swietnie rozpisane, angazujace, bez kompleksow.


Ja jestem dopiero po siodmym odcinku ale po tym co juz widzialem to moge stiwerdzic ze to pieprzone arcydzielo. Niezbyt czesto uzywam tego okreslenia, ale klimat tych siedmiu odcinkow mozna obdzielic na 20 filmow z czego kazdy bylby conajmniej dobry.
No i pani Garret po rzuceniu opium tak jakby wyladniala :)
Nie pasuje mi tylko Olyphant. W kazdej scenie wyglada jakby mial sie zaraz rozplakac. W dodatku porusza sie jakby polknal kij od szczotki. Kompletnie chybiony wybor obsadowy. Nie nadaje sie na twardziela, ktorego gra. Albo sie poprawi albo serial nigdy nie dostanie 6 :)

W dodatku porusza sie jakby polknal kij od szczotki.

Uzywam doslownie tego samego okreslenia kiedy widze Olyphanta. :)
(Chociaz nie, zamiast 'polknal', mowilem 'mial w dupie';).
Aktor ten faktycznie gra troche niemrawo, dretwo. Niespecjalnie jednak mi on przeszkadza, potrafie go przelknac, ba, nawet lubie Bullocka.
Z ta szczotka nie mowilem o jego grze tylko sposobie poruszania. Rece mu zwisaja idzie wyprostowany i w jakby przymalych ubraniach. Komicznie to wyglada. Postac Bullocka tez lubie. Ma ciekawy charakter i dialogi ale Olyphant psuje cala reszte.

Z ta szczotka nie mowilem o jego grze tylko sposobie poruszania.

Ja tez. Mala niescislosc w poprzedniej wypowiedzi - nalezaloby uzupelnic: kiedy widze chod Olyphanta. ;)
nie wiem, co chcecie od Olyphanta. bardzo lubie te postać. zachowanie, spojrzenie, impulsywność - wszystko świetnie dopracowane i zagrane. dobrze w końcu zobaczyć twardziela, który po uderzeniu w głowę zatacza się i traci przytomność. Deadwood nie ma słabych punktów.

ps: po obejrzeniu dwóch-trzech epizodów bluzgi same wychodzą mi z ust. też tak macie?:)
Ja tak mam po paru odcinkach pierwszego. Al to mega skurwiel a Olyphant nie pasuje do swojej roli i juz. POSTAC jest bardzo dobrze rozpisana ale Olyphant po prostu nie pasuje. Caly klimat twardziela Bullocka burza jego placzliwe oczka i anorektyczna postawa.
uwaga spojler!!!!!!!!!!!!!!!!

Jestem wielkim szeryfem i zaraz sie rozplacze. Jak tylko uda mi sie choc troche przygarbic...

Ja bede zaparcie twierdzil ze Olyphant to jedyna rysa na tym diamencie :)
Mi również on nie pasuje jak cholera.

Serial jest faktycznie niesamowity. Oprócz wszystkich wymienionych tutaj jego zalet bardzo podobał mi się drugi plan. Widać, że to miasteczko właśnie się buduje, że ciągle tam trwają jakieś prace. Trudno odnieść wrażenie, że to aktorzy spacerujący po planie filmowym, a nie ludzie, którzy ostatnio myli się miesiące temu przedzierający się przez skupisko naprędce skleconych budynków.
czuje pustkę. zawsze tak mam, gdy dobry serial dobiega końca. o Deadwood mógłbym opowiadać bez przerwy przez kilkadziesiąt godzin. ale zamiast pieprzyć głupoty, postanowiłem zaprezentować to co poniżej...

http://pl.youtube.com/watch?v=VB374bFhBqs

humor w Deadwood. wbrew pozorom jest go naprawdę sporo. rozmowy Ala z Wu to arcydzieło. za każdym razem wyje ze śmiechu. "San Francisco Cock Sukka!":):):)
Ja całe szczęście mam jeszcze dwa sezony tego świetnego serialu do obejrzenia. Własnie skończyłem oglądać pierwszy sezon i jestem pod wrażeniem. Już pilot wciągnął mnie niesamowicie i z trudnem powstrzymywałem się przed obejrzeniem całego sezonu nim nie będę miał reszty odcinków.

Do tego, przed chwilą spotkało mnie małe zdziwienie gdy okazało się, że większość głównych bohaterów serialu to prawdziwe postacie. O ile po usłyszeniu "Dziki Bill" coś mi świtało to już Ala, czy Setha bym nie skojarzył. O samym serialu napisaliście co można było napisać, jest kapitalny!

Jak chyba w każdym serialu HBO gra aktorska jest rewelacyjna i nie wiem co chcecie od Olyphanta. Faktem jest, że nie jest to rola wybitna, ale nie jest to rola zła. Że wygląda jakby miał płakać? Pieprzenie byka! Że chodzi sztywno? Tu mogę się zgodzić, ale to jest niejako wpisane w jego postać. Seth jest cały czas spięty, poważny i faktycznie sprawia wrażenie paranoika tłumiącego w sobie masę złości.

Jeśli chodzi o zakończenie "Deadwood" to bardzo się zdziwiłem - dwa popularne i cenione seriale, "Deadwood" i "Rome", zakończone? Po tym jak HBO straciło inny genialny serial, "Sopranos"? Dziwne. Podobno chodzi o zbyt duże wydatki. Szkoda. No nic, pozostaje mi się cieszyć dwoma sezonami, które jeszcze na mnie czekają. Smutny ten świat. Skończyło się "Sopranos", skończyło się "Deadwood", a w tym roku "Shield" wchodzi w finałowy, siódmy, sezon. Smutno.
Problem z Olyphantem jest taki ze gra dobrze ale jakby nie to co mudali, rozumiesz?
Placzliwe oczy to fajny bajer ale w innym typie postaci. Tu mamy szeryfa twardziela szybkiego niczym Lucky Luke
A Olyphant to ani szeryf, ani twardziel a jego walka z Indianinem nie miala ani grama czegos takiego ze moglo by sie rzec, ze nikt poza Olyphantem sie tu nie nadaje.
Olyphant sie stara ale nie umie podejsc do swojej postaci w nalezyty sposob. Nie gra zle tylko po prostu nie pasuje i juz.
Nie lubie twórcy "Deadwood".

Milch was quoted in VARIETY as saying "Swearingen was written for Ed O'Neill. If Ed had played the role, DEADWOOD would probably still be on the air."

I ważniejsze...

One thing that could end, however -- even in metaphysical terms -- is the idea of a pair of two-hour 'Deadwood" movies.

While Milch says he'll try his hand at writing the scripts, he also says, "It's not fair to HBO and, frankly, to me, to assign a priority to 'Deadwood.'

Uznanie napisania scenariuszy do dwóch, dwugodzinnych filmów z "Deadwood" za priorytet byłoby nie fair w stosunku do HBO i do niego? Bez jaj. Nie chce mu się tego serialu kontynuuowac poprostu.

Chociaż jego nowy pomysł na serial jest fajny...

That unfolding will take a more literal meaning for Milch and HBO: The creator and the net could soon get to work on a cop show set in the early 1970s, a project Milch and longtime collaborator Bill Clark had previously discussed with the net. Other projects are also in the hopper.

Jeśli chodzi o zakończenie "Deadwood" to bardzo się zdziwiłem - dwa popularne i cenione seriale, "Deadwood" i "Rome", zakończone?

Dla Ciebie to źle, dla mnie to dobrze. Wolę obejrzeć krótkie, zamknięte serie niż oglądać jedenasty sezon popłuczyn nie mających nic wspólnego z pierwszym, a ciągnięty siłą rozpędu.
Dobrze prawi. Nawet serial powinien być z góry przemyślanym i zamkniętym tworem.
Pojedynek Danny'ego i kapitana Turnera - szok! Jego punkt zwrotny zostal pokazany bez efekciarsko-epatujacych zblizen a'la Tarantino, ale wciaz z taka sugestywnoscia, ze myslalem, ze zwymiotuje. Cos miazdzacego.

Dla Ciebie to źle, dla mnie to dobrze. Wolę obejrzeć krótkie, zamknięte serie niż oglądać jedenasty sezon popłuczyn nie mających nic wspólnego z pierwszym, a ciągnięty siłą rozpędu.

Rzecz w tym, ze Deadwood nie sprawia wrazenia zamknietej serii.

No wlasnie, wie ktos jak to faktycznie w koncu jest z tym zakonczeniem serialu? Koniec definitywny? Przerwa? Jakie sa przyczyny tego urwanego finiszu? Brak kasy? Jesli tak, to jakiez to symptomatyczne, ze gowniane Prison Breaki ciesza sie ogromna popularnoscia, a naprawde zacny serial musi zejsc z anteny.

EDIT:
Ostrzezenie dla wszystkich tych, ktorzy nie widzieli sezonu trzeciego.
Nie czytajcie postu Mentala, tego ze zdjeciami! :) Jest tam niewaski spoiler, ktory odkrywa nieziemsko szokujacy zwrot akcji. Dobrze ze sam nie zauwazylem go wczesniej, bo w przeciwnym razie wsadzilbym autorowi postu fiuta w dupe tak gleboko, ze wysikalbym sie przez jego buzie. :)
dodałem ostrzezenie do posta. już mi nie wsadzisz:)


Jesli tak, to jakiez to symptomatyczne, ze gowniane Prison Breaki ciesza sie ogromna popularnoscia

dzisiaj gówna są na topie. jutro będą jeszcze wyżej. a deadwood zaniechali, bo kasy zabrakło. podobno szykują kinowe zamknięcie.

już mi nie wsadzisz:)

Warto bylo sprobowac. ;)
Zamieszczałem już wypowiedź twórcy. Podobno zabrakło kasy (tak samo jak na "Rome"), ale chcą zrobić dwa dwugodzinne filmy kończące serie, jednak stosunek twórcy (tj. "Gdybym uznanał napisanie scenariuszy do tych filmów za mój priorytet to byłoby nie fair w stosunku do mnie i HBO") jest do dupy.
4 pierwsze odcinki – smakowity serial pełen naturalizmu w najlepszym wydaniu. Nie potrafię się absolutnie do niczego przyczepić, na razie jest niemalże doskonale – rys postaci, tło, fabuła, realizacja. Siedzę przed telewizorem i od pierwszych minut pierwszego odcinka mam wrażenie, że obcuję z czymś wyjątkowym w każdym aspekcie. Ilość fucków, krwi, smrodu i alkoholu przewyższa wszystko, co do tej pory widziałem w telewizji.
Ian McShane – aktorski cud.

To znaczy co - lubisz seriale/filmy, które nie mają zakończenia? :roll: Bo z tego co mi wiadomo "Deadwood" nie ma normalnego zakończenia tylko urywa się.

Skończyłem oglądać całość i faktycznie uczucie urwania jest straszne. Gdyby jeszcze to wyglądało jak zakończenie drugiej serii, gdy część wątków została zamknięta to jeszcze by jako tako wyglądało, a tak to kupa.

Deadwood nie uzyska jednak u mnie tytułu serialu idealnego. Bardzo, ale to bardzo drażniły mnie monologi mające na celu wyjaśnienie postępowania bohatera, bądź zapoznaniu widza z jego wewnętrznymi rozterkami. Wybaczcie, ale takie gadanie do psa/głowy/butów/inne równie absurdalne pachnie:
a) teatrem
b) kiczem i chałą

W pamięć zapadły mi za to dwie sceny. SPOILERY Pierwszą z nich jest scena przemieszczania i wydalania kamieni przez Ala. W swoim życiu widziałem wiele scen odcinania, wyrywania, ukręcania i wypychania najróżniejszych części ciała, ale widok zwijającego się z bólu Słedżena zjadł je wszystkie na śniadanie. McShane jest wielki!
Drugą taką sceną była śmierć Hostetlera. Krzątanina po stajni, rozmowy podniesionym głosem i nagle strzał. Zalega cisza, w tle słychać odgłosy obozu, codziennego życia. Bullock wchodzi do sąsiedniego pomieszczenia spoglądając na zwłoki. Jedno, statyczne ujęcie bez wdawania się w szegóły anatomii zmarłego... Cudo! PO SPOILERACH.

Do plusów Deadwood zaliczę jeszcze Iana McShane'a, który był w tym wątku wychwalany wielokrotnie, oraz Robin Weigert, która grała Jane. Ta dwójka aktorów sprawiała, że każdą scenę z ich udziałem połykałem w pół-transie.

P.S.
Przepraszam za repost.

Bardzo, ale to bardzo drażniły mnie monologi mające na celu wyjaśnienie postępowania bohatera

monologi prowadził właściciel hotelu, co idealnie współgrało z jego charakterem. jako popychało musiał z kimś gadać i komuś się żalić (frustracje wyładowywał na garbatym Żydzie), gadał zatem do siebie - nikt inny by go nie wysłuchał. no i Swearengen, który monologował wyłącznie w momentach, gdy kurwa stawiała mu laskę. jak dla mnie to były popisowe partie. niektórym w takich sytuacjach zbiera się na śmiech, innym na wspominki:) Swearengen należy zdecydowanie do grupy drugiej. tak więc sorry, Yossa, ale pierdolisz od rzeczy :) co nie oznacza, że nie szanuje twoich poglądów :)

podsumowując: monologowanie w Deeadwood to domena raptem dwu postaci, w dodatku wszystko pięknie zlewało się z ich temperamentem i sposobem bycia.
Jak rozumiem rozmowy Ala z głową indiańca nie zaliczasz do monologów? Chyba, że coś ominąłem i ta głowa robiła mu laskę. ;)

Ot, chociażby Ellsworth rozmawiał z psem, gdy został zastrzelony, a zdaje się, że przed oświadczynami też gadał do czegoś.
Te monologi występowały dosyć rzadko, ale jednak...


co nie oznacza, że nie szanuje twoich poglądów :)

Co to się dzieje z tym forum... ;)
Ellsworth - samotnik, mieszka w chacie na obrzeżach miasta. czas trwoni nad rzeką, poszukując złota. małżeństwo wcale nie zmieniło jego usposobienia. zresztą to żadne małżeństwo, jeno umowa. nic więc dziwnego, że gada z psem. od początku wydawał mi się bardziej odszczepieńcem niż pełnoprawnym obywatelem miasta, wtajemniczonym w jego sekrety.

postać hotelarza i Swearengena coś łączy: na szczerość zbiera im się wyłącznie w towarzystwie ludzi, którymi gardzą. historie swojego życia, żale i frustracje zdradzają osobom "bezpiecznym" w sensie: niezaangażowanym - Żyd, kurwy, głowa indiańca właśnie.

nie wiem, Yossa, jak definiujesz teatralność, ale równie spontanicznych i uzasadnionych sytuacyjnie monologów nie da się napisać.
Podobnie można uzasadnić monologi dowolnego bohatera. Dla mnie to trąciło sztucznością (np. Ellsworth mógł rozmawiać z jakimś swoim współpracownikiem i byłoby git), dla Ciebie nie.
właśnie o to chodzi, że nie. inni albo nie mieli tak pogłębionej historii własnej, albo byli zbyt zajęci robieniem interesów, żeby trwonić czas na wspominki, albo po prostu refleksja nie była ich najmocniejszą stroną, mówiąc deliktanie:)

hotelarz musiał z kimś gadać - to chyba jasne. szczególnie widać to w scenie, kiedy szoruje zakrwawioną podłogę z polecenia Swearengena. myślałem, że facet wybuchnie i zrobi komuś krzywdę. w końcu jak długo można znosić niekończące się kopniaki i policzki?

z kolei Swearengen - oprócz wrodzonej bystrości umysłu i nieprzeciętnej inteligencji (monologowanie jest często domena ludzi nie tyle niezdecydowanych, co wyrachowanych i kalkulujących. taki człowiek najbardziej ufa własnym osądom; w skrytości przygotowuje plany i przewiduje posunięcia przeciwnika), otóż oprócz wyżej wymienionych cech Swearengen sporo pije. moment monologowania nierzadko pokrywał się u niego z momentem pijackiego rozluźnienia. to wiele tłumaczy i uzasadnia wylewność.

no i Swearengen, który monologował wyłącznie w momentach, gdy kurwa stawiała mu laskę. jak dla mnie to były popisowe partie. niektórym w takich sytuacjach zbiera się na śmiech, innym na wspominki:)

:)

Uwielbiam, Uwielbiam i nie mam w zasadzie nic więcej do dodania w tej kwestii .

Świetny serial, cudnie napisane postacie, genialnie wykreowane, tu jakiś epitet zagrane.

postać Ala podobnie jak Setha (gra aktorska Olyphanta absolutnie mi nie przeszkadza - ktoś tu wcześniej napisał o paranoiku z czym jak najbardziej sie zgadzam - choć to dziwne bo jak patrzę na oryginalne zdjęcia Bullocka to wyglądał bardzo niepozornie) wgniatają w fotel i pozostają na długo w pamięci :].

Wielka szkoda, że sie skończył i że Milch się wypiął na fanów i nie chce ciągnąć tego serialu...
Ludzie, co to jest za serial! Boski, niesamowity, genialny! Tak mięsistych postaci nie widziałem chyba w żadnej innej produkcji telewizyjnej. Al Swearangen to rola, za którą odtwarzający ją aktor powinien dostać Nobla w specjalnie dla niego utworzonej dziedzinie. Timothy Olyphant - uwaga - nie doprowadza do szału! Nie sądziłem, że kiedyś to napiszę. A reszta ferajny jest tak żywa, że totalnie wczuwam się w akcję i zapominam, że to film (choć ciekawi mnie, ile tu jest efektów specjalnych - czy mało, czy tyle ile w Johnie Adamsie).

Boska rzecz, o której można pisać wiersze. Na razie jestem w końcówce pierwszego sezonu, ale już wiem, że Deadwood ma miejsce w moim serialowym top 3.

Ludzie, co to jest za serial! Boski, niesamowity, genialny!

tak zachowuje się człowiek, który właśnie rozpoczyna przygodę z HBO:)
Jeżeli dorównuje poziomem choć w połowie do Six Feet Under lub Sopranos, to zaczynam oglądać:P. Musze przyznać, że jestem cholernie ciekawy jak sobie miszczowie z hbo poradzili z dzikim zachodem.
dorównuje, nie dorównuje, jakie to ma znaczenie? seriale HBO wartościuje się w oparciu o inne kryteria niż resztę świata. deadwood to obok unforgiven i peckinpaha po prostu najlepszy western, jaki kiedykolwiek powstał. tyle mogę ci zagwarantować.
ja bym nawet powiedzial, ze nic bardziej realistycznego w temacie dzikiego zachodu nie powstalo Wybitny serial!
Nie będę się powtarzał po poprzednikach. Powiem tylko tak - jeden z najciekawszych, najlepiej zrobionych seriali ever.

Klimat dzikiego zachodu urywa jaja i nawet przesadna ilość słowa "cocksucker" na minutę dialogu nie psuję nic, a nic z odbioru tego serialu.

Oglądać obowiązkowo!
Nie daje mi spokoju plumkanie z sekwencji po śmierci Dzikiego Billa. Sprawdziłam - to ten sam utwór, który pobrzmiewa w Informatorze Manna. Jednak nigdzie nie jest to odnotowane; napisy końcowe milczą, nazwiska Boure'a i Gerrard się nie pojawiają. A może to jakiś starszy utwór, którego nie potrafię połączyć z właściwym nazwiskiem?
Zapewne chodzi ci o Iguazu. To utwor Santaolalli, nie Boure'a i Gerrard.
Tak!
Dzięki, Jakuzzi. Mam ucięte napisy końcowe w Informatorze, to dlatego nie mogłam znaleźć. Poza tym IMDb odnotowało ten utwór tylko w filmie Manna, informacji na temat wykorzystania go w Deadwood nie ma. Tak czy inaczej, jeszcze raz wielkie dzięki - kawałek wywołuje dreszcze.
Na soundtracku Deadwood Iguazu na pewno jest:
http://www.deadwoodsoundtrack.com/
Marginesem mowiac utwor ten pojawia sie rowniez w Babel.


moja ulubiona postać w Deadwood. W. Earl Brown jako Dan Dority. jeżeli kiedyś urosną mi włosy na jajach, to chce być taki jak on. tak, zacząłem oglądać serial od początku. pierwotnie planowałem odświeżyć sobie 'Rome', ale jak włączyłem pilota 'Deadwood', to już przy nim zostałem. w jednym z wywiadów Eastwood powiedział fajne słowa: Amerykanie dali światu dwie rzeczy: jazz i western. HBO stworzyło western z krwi i kości. szczerzący pożółkłe zębiska i celujący w brudny, przepity pysk z zakurzonego colta.
Też lubię Dana, to jedna z moich ulubionych drugoplanowych postaci. Lubię w Deadwood to, że oprócz jednostek nieprzeciętnych (Al), maksymalnie wkur***jących (E.B.) itd. są tu też postaci zwyczajne - przeciętni faceci, dostatecznie zwykli, by nie uznać ich za liczącą się osobowość, i dostatecznie chytrze przez scenarzystów tego genialnego serialu napisani, by swoją indywidualnością wywalczyć sobie pozycję bohaterów godnych zapamiętania, odróżnianych od reszty zapijaczonych pysków w obozie. Poza tym Dan ma swoją historię, jest mocno osadzony w kontekście, żadna tam tekturowa postać za barem:)

Moimi ulubieńcami pozostają jednak Al i Doktor.

W dniu wczorajszym skończyłem oglądać "Deadwood". Codziennie oglądałem po jednym odcinku, w weekendy zdarzało się, że więcej na raz. I dzisiaj - kiedy już obejrzałem wszystko - poczułem wielką pustkę. Brakuje mi kolejnego spotkania z mieszkańcami Deadwood.

Ten serial jest genialny! Dla mnie, jak do tej pory, bije wszystkie inne produkcje HBO (łącznie z The Sopranos, które wcześniej było moim nr 1! - mi scusi, Tony, ale zostałeś bezapelacyjnie zdetronizowany przez Alberta Swearengena ). Zawsze lubiłem westernowe klimaty, a to, co dostałem w "Deadwood" to mistrzostwo świata absolutne w tym temacie.

Żal ogromny, że serial się tak siakoś urwał - wszystko, co dobre się kończy, ale czemu, kurde, tak wcześnie i tak dziwnie!? Ech...

Do grona najulubieńszych drugoplanowych postaci dorzucam Richardsona, niesłusznie określanego mianem "Żyda" przez Mentala. Poniższe ujęcie przypominam sobie za każdym razem, kiedy potrzebuję poprawić sobie nastrój:



P.S. Informację o tym, że Ala miał zagrać... Al Bundy traktuję jako jakiś żart. Facet poradził by sobie z tą drwiąco-pogardliwą sferą tej roli, ale reszty by nie udźwignął - do tej roli trzeba charyzmy i jaj Iana McShane!
Scena, która mnie rozśmieszyła do punktu spadnięcia z krzesła:

(chyba trochę przyspieszona w tym filmiku, ale i tak jej geniusz jest wyraźnie widoczny)
właśnie obejrzałem western Wild Bill w reżyserii Waltera Hilla.

w filmie wystąpił... Keith Carradine - ten sam Keith Carradine, który w Deadwood zagrał... Wild Billa Hickoka. tutaj wcielił się w postać Buffalo Billa Cody'ego. ot, taka ciekawostka. a sam film polecam, bo dobry.


A jak Ellen Barkin jako Calamity Jane? Jak jej struny głosowe?
Robin Weigert zjada ją na śniadanie.

[ Dodano: Pią Gru 25, 2009 01:33 ]

Robin Weigert zjada ją na śniadanie.
Tak myślałam.
Wiesz, co mnie doprowadza do śmiechu? Jak ktoś kwituje Calamity Jane: "nie lubię jej, to taki brzydki babochłop". Normalnie dostaję skurczu przepony. I czekam, aż komuś zaczną przeszkadzać brudne i połamane paznokcie mieszkańców Deadwood.

Weigert widziałam ostatnio w maleńkim epizodziku raczej średniego filmu pt. The Private Lives of Pippa Lee. Trudno nazwać ją urodziwą, ale ma charakter i pewien urok.
że babochłop to niestety prawda. nadmiar męskich cech jest u niej wyraźny, przez co trudno mi dostrzec w niej kobietę. nawet kołysze się w chodzie jak facet. a czy brzydki? nie sądzę. gdyby przestała żłopać, pluć, przeklinać jak menel i raz na jakiś czas umyła twarz, to wyglądałaby jak anielica;)

że babochłop to niestety prawda. nadmiar męskich cech jest u niej wyraźny, przez co trudno mi dostrzec w niej kobietę. nawet kołysze się w chodzie jak facet. a czy brzydki? nie sądzę. gdyby przestała żłopać, pluć, przeklinać jak menel i raz na jakiś czas umyła twarz, to wyglądałaby jak anielica;)
Niestety, niestety, trudno, my Calamity Jane była anielicą! To że w kinie i telewizji wszystkie panie muszą być jak z katalogu, nie znaczy, że wiecznie najebana Calamity Jane musi być taka. Męski krok, spięte włosy, chrypa - bo to nie są wybory miss Ameryki. To HBO:). Nie wierzę, że to ja napisałam, nie ty :D
ależ ja nie mam nic przeciwko Calamity Jane w interpretacji HBO - inna "wersja", bardziej kobieca, byłaby absurdalna i nierealistyczna. ja tylko mowie, że jak kobieta ma przewagę cech męskich (np. Margaret Tacher), to już niekoniecznie musi mi się podobać jako kobieta. może mi się podobać w roli szefa rządu, rewolwerowca albo pokerzysty, ale nic więcej.
Nie no, jasne - a się odwołałam do tego "niestety", bo właśnie dobrze, że takiej kobiecej postaci nie bało się HBO pokazać.
A ja właśnie skończyłem finał i... zawód. Ogromny! Napięcie związane z postacią Hearsta budowane było już chyba od połowy drugiej serii. Odcinek 2x11 tylko je zaostrzył (swoją drogą b. dobre 50 minut, chyba najlepsze w tym sezonie). Jednak po włączenie finału, wszystko wyparowało po kilku minutach. Jeden z najsłabszych epizodów całej serii. Generalnie 3ci sezon nie umywa się moim zdaniem do poprzednich.
O ile pierwszy sezon był świetny, utrzymywał bardzo równy poziom (z odcinkiem Mister Wu pokochałem ten serial), zakończony wybitnym Sold Under Sin, drugi sezon równie dobry z prawie tak samo wyśmienitym finałem, to 3ci... Raz dobry, raz średni, czasem rewelacyjny. Choć Al i parę innych postaci jak zawsze pierwsza klasa.
Szkoda. Ale 3jkę i tak oceniam bardzo pozytywnie. Po prostu nie ta sama klasa co 1-2, a Deadwood pozostaje jednym z najlepszych seriali, jakie widziałem. bawiąc się w oceny, dałbym 7.5-8/10 za całość.
6 MINUTA!!!

Deadwood Season 3 Gag Reel

co do serialu: tydzień temu zamknąłem powtórny maraton - trzy sezony - i muszę powiedzieć, że takiej taniochy dawno nie widziałem.

żartowałem.

sam nie wiem, co mi się bardziej podobało: Wire czy Deadwood. moim skromnym zdaniem ex aequo z Kablem najlepszy serial w historii HBO. w zasadzie nie czuję się kompetentny do jakiejś specjalnej analizy czy coś. serial przypomina pozytywistyczne powieści (1000 stron x3 tomy etc). gdyby zabić połowę bohaterów, historia mogłaby się spokojnie toczyć dalej, bo wątków jest tu miliard. generalnie rzecz ujmując jestem całkowicie zmasakrowany tym, jak HBO pojechało z westernem. ulubione postaci: Joanie Stubbs (mega turbo dupa na gaz), Dan Dority (tak jak pisałem wcześniej - chce być taki jak on) oraz Wild Bill Hickok:





szkoda tylko, że finał rozczarowuje - serial się po prostu urywa i koniec. za pierwszym razem nie odczułem tego tak dotkliwie jak przy drugim oglądaniu.
Serial urywa jaja, jest świetny. Oglądam mniej więcej na przemiennie z Rzymem, który jest bardzo dobry ale porównania do Deadwood nie wytrzymuje. Jestem w trakcie trzeciego sezonu i absolutnie niczego nie mogę się przyczepić. Twardy, realistyczny ale czasami także niesłychanie zabawny -- Adams idąc z Danem i Johnym w ślad za Alem, mówiący, że wyglądają jak trzy kaczuszki płynące za matką... Także sceny z poobijanym i chorym Alem. Mocne wrażenie zrobił finał pierwszego sezonu, śmierć wielebnego, taniec kaleki z doktorem.
Niesamowitą postacią jest tutaj Al, prowadzi twardą ręką swój biznes, nie stroni od morderstw czy wszelkich innych ciemnych postępków. Mimo tego, widzimy jak bardzo jest przenikliwy, niemal wizjonerski. Dla większych zysków i wpływów, działa tak naprawę na korzyść całego Deadwood. Nie zasklepia się. Szara eminencja, gdzie wszystko się dzieje za jego cichym przyzwoleniem. Potrafi się dogadywać z szeryfem Bullokiem, mimo wielu sprzeczek, mniej i znacznie bardziej poważnych. W tym porównaniu Cy wypada dużo bladziej - bynajmniej nie jako postać, bo postaci wszystkie są wyśmienite - jego myślenie jest mniej perspektywiczne. Choć oczywiście jeszcze nie wiem jak to się będzie dalej toczyć w trzecim sezonie... :)

Oglądając ten serial, mam to zajebiste uczucie, drgających i trzaskających z naprężenia wszystkich nerwów. Porównywalne u mnie tylko u Six Feet Under. The Wire, The Shield, Twin Peaks. Istna uczta :) a smaczek już się zaostrza na inną produkcję HBO -- Carnivale.
Obejrzałem na razie 3 odcinki i już widzę jak ten serial wymiecie.

Jeśli jest jakaś rzecz, której uczy nas HBO, to będzie to przestroga przed próbą ustalenia kolejności ich seriali - każda powtórka, albo nowo obejrzane dzieło prowadzi nas do wniosku, że właśnie ten jest najlepszy.
Nareszcie dokończyłem 3 sezon, korzystając z chorobowego.:) I powiem tak:

DEADWOOD NAJLEPSZYM SERIALEM JEST!

A porzucenie go przez HBO to zbrodnia. Trzeci sezon tylko odrobinkę ustępuje pierwszemu (za mało Ala, za dużo Joanie Stubbs), ale przebija drugi (moim zdaniem sporo gorszy od pozostałych, choć wciąż genialny). Między innymi dzięki postaci Hearsta, którą scenarzyści i aktor powinni wygrać szereg nagród.

Zresztą co się będę rozpisywał... Wystarczy powiedzieć "Deadwood" i już wiadomo, o co chodzi.:)
gdyby Deadwood dostał od ciebie dodatkowe 12 punktów wpadłby do pierwszej dziesiątki plebiscytu, ajj!
Ale to, że jest w drugiej dziesiątce, niczego nie zmienia - to nadal jest najlepszy serial.;)
to zobacz jeszcze hbowskie Six Feet Under, The Wire, Rome i Band of Brothers i Soprano - wtedy pogadamy
BoB widziałem - Deadwood lepsze, ciekawsi bohaterowie.:) Pozostałe pewnie obejrzę w najbliższym czasie (oprócz Rome, bo jakoś wyjątkowo nie cierpię starożytności). Trudno nie obejrzeć, skoro zajęły tak wysokie pozycje w plebiscycie.;)

Trzeci sezon tylko odrobinkę ustępuje pierwszemu (za mało Ala, za dużo Joanie Stubbs)
Zaraz, zaraz. Że jak? Joanie najwięcej jest w pierwszym sezonie, w trzecim poniewiera się, niestety, na drugim planie. Podobnie jak Trixie, chociaż ta ma niesamowity występ w dwóch ostatnich epizodach - ciary! Moje dwie ulubione postaci kobiece w Deadwood, tak czy inaczej.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •