wika
Wszyscy pewnie słyszeli o Overlordzie, ale zastanawiał się ktoś z was jak udało się ukryć przed Niemcami taką mobilizację sil?? Udało się i to tak dobrze, że Niemcy przez kilka dni myśleli że lądowanie w Normandii to jest jakaś mistyfikacja;)
Według mnie za tak wielkim sukcesem Overlorda leży plan opracowany przez plk. John Bavena-Bodyguard (ochroniarz na polski). Jeśli według was na ten sukces złożyły się jakieś inne przyczyny czekam na odp.
Uważam że operacja Overlord zaskoczyła całkowicie Niemców gdyż alianci złamali podczas tej operaji podstawowe zasady prowadzenia dotychczas spotykanych działań wojennych.
Przedewszystkim podstawowym czynnikiem zaskoczenia były warunki atmosferyczne w jakich wojska aliandzkie przeprowadziły ową operację.
Sam głównodowodzący feldmarszałek Gerd von Rundstedt nie wierzył w to do końca.
Dodatkowo nie spisał się tu tak znakonity wywiad jaki posiadli Niemcy.Otóż przegapiono przerzucenie ok.1.5 milionowej armii USA wraz z sprzętem na tereny skąd została przeprowadzona inwazja - a to niewybaczalny błąd.
Przecież Niemcy dysponowali 60-ma dywizjami z których połową dowodził sam Rommel.
No nic lepszego Niemcy nie mogli sobie zafundować.
Wreszcie niemieccy prognostycy od pogody którzy uśpili czujność dowództwa niemieckiego,zapewniając że ze względu na niezwykle trudnewarunki pogodowe żadna akcja po stronie wroga nie może być przeprowadzona.
Zresztą źródła historyczne podają że:
Trałowce wypełniły swoje zadanie oczyszczając z min drogi wodne. Niemcy jeszcze nie zauważyli
koncentracji wojsk i żaden myśliwiec Luftwafe nie pokazał się nad kanałem La Manche. Pogoda była
okropna, wiał silny wiatr. Niemieccy meteorologowie przedstawili swoim przełożonym horoskop, z
którego wynikało jak na dłoni, że - ze względów atmosferycznych - nieprzyjacielska operacja desantowa
w pasie obrony Grupy Armii "B" jest zupełnie wykluczona na przeciąg najbliższych dwóch tygodni.
Uspokojony tym feldm. Rommel pojechał 5 czerwca najpierw do rodziny, do Ulm, później do
Brechtesganden, do Hitlera. Natomiast dowódca 7 armii, a więc tych wojsk, które broniły pasa
"Neptuna", zwołał swoich dowódców korpusów i dywizji na 6 czerwca do Rennes, na grę wojenną.
To potwiedza moją opinię przedstawioną powyżej.
Wiemy też że tylko dowódca 8 korpusu gen. Marcks zawrócił z drogi i znalazł się w swoim sztabie w chwili gdy alianccy spadochroniarze usiłowali zając rejon St.Ló.
A więc niekonwencjonalna taktyka aliantów i całkowite zaskoczenie.
Pozdrawiam.
Alianci mieli na tyle duże siły że byli w stanie przeprowadzić operację dezinformacyjną jak w 1943 roku pod Dieppe. Niemcy mogli się zatem spodziewać, że Normandia to tylko przykrywka natomiast sam desant wyląduje gdzieś indziej...
Ponadto Niemieckie siły stacjonujące we Francji to przeważnie jednostki stacjonarne lub odtwarzane po poniesionych na Froncie Wschodnim stratach. Nie można zatem powiedzieć, że owe 60 dywizji miało siłę odpowiadających im liczebnie związków wojsk alianckich. Wojska niemieckie były rozproszone po całej Francji a jednostki stacjonarne wręcz przywiązane do powierzonego im odcinka wybrzeża ze względu na brak organicznych środków transportu.
Ponadto ważne zadanie odgrywało alianckie wsparcie ogniowe zapewnione przez ciężkie okręty artyleryjskie marynarki (pancerniki i krążowniki) oraz lotnictwo (łącznie z dużą ilością ciężkich bombowców). Liczebność okrętów Kriegsmarine oraz samolotów Luftwaffe była wręcz symboliczna...
Jak wiadomo desant aliantów został okupiony ogromnymi stratami po obu stornach i prawda jest taka iż nie dało sie zatrzymać aliantów,ale....Ale można było ich skutecznie spowolnić. Walki na plażach były bardzo krwawe i stosunkowo długie. Sprowadzenie rezerw z francji mogło by spowolnić działania aliantów.Dlaczego? Każdy desant jest najmniej odporny w trakcie "lądowania". Mimo wsparcia lotnictwa oraz licznej floty Alianci ledwo utrzymywali swoje przyczółki na wybrzerzach...Według mnie zwycierzyło to iż alianci dzieki wspaniałemu zapleczu wykorzystywali każdą chwile wolną(bez ataków niemców) na rozbudowywanie swoich przyczółków....i jeśli niemcy chcieli ich zatrzymać to należało ich zatrzymać na samym początku...zepchnąć do morza albo skutecznie zniechęcić i zmusić do ewakuacji:)
Zauważyłem że w większości wypowiedzi piszesz często nazwy krajów z małej litery, więc proszę o poprawienie - virtualbob
Walki na plażach były bardzo krwawe i stosunkowo długie.
Krwawe walki toczyły się tylko na jednej plaży "Omaha" - na odcinku bronionym przez normalną dywizje piechoty a nie jednostkę stacjonarną. W dodatku kadra tej dywizji miała doświadczenie bojowe z walk na Froncie Wschodnim.
Przyczyn porażki na plażach Normandii należy poszukiwać w wielu miejscach. Moim zdaniem do dwóch najważniejszych zaliczyć trzeba: słabość wywiadu niemieckiego oraz miażdżącą pzewagę lotnictwa alianckiego. To co Niemcom nie udało sie w roku 1940 nad Anglią udało sie doskonale zjednoczonym siłom nad terenami okupowanymi przez Niemców. Liczne bombardowania węzłów drogowych i kolejowych oraz ważnych strategicznie budynków spowodowały gigantyczne kłopoty natury logistycznej.
Inna kwestia to to iż w roku 1944 wojna była już wojną ideologiczną. To właśnie walka z komunizmem na wschodzie była priorytetem. Nie mogę sie zgodzić z moim przedmówcą który twierdzi iż przegapiono przerzucenie 1,5mln żołnierzy USA. Trzeba pamiętać iż Niemcy już od roku 1943 ponosili ciężkie straty w bitwach konwojowych i nie byli poprostu w stanie przerwać szlaku komunikacyjnego łąćzącego USA i Wielką Brytanię.
Co do ciężkich strat na plażach podam kilka danych opierając się na książce Richarda O!Neilla:
na plaży Utah utracono 200 żołnierzy
na plaży Omaha utracono 4,500 żołnierzy
Wojska brytyjskie szturmujące plaże Gold i Sward poniosły bardzo niewielkie straty.
Jak dla mnie ogólnie straty są małe nieporównywalnie małe do strat na Wschodzie...
Dużo bardziej niż szczęście, aliantom pomogło drobizgowe przygotowanie operacji, przygniatająca przewaga militarna w każdym rodzaju uzbrojenia oraz znakomicie przeprowadzona dezinformacja. To chyba zasadnicze czynniki. Morale też chyba było po stronie aliantów. Przeciez Niemcy dobrze sobie zdawali sprawę że są w odwrocie na wszystkich frontach i ponoszą porażkę za porażką. To nie nastrajało optymistycznie.
po prostu Alianci wykazali sie sprytem i mieli cholerne szczeście ze Niemcy sie nie połapali
Albo, albo
Albo byli sprytni i tak to przeprowadzili, że Niemcy się nie połapali.
Albo po prostu mieli szczęście.
Morale też chyba było po stronie aliantów. Przeciez Niemcy dobrze sobie zdawali sprawę że są w odwrocie na wszystkich frontach i ponoszą porażkę za porażką. To nie nastrajało optymistycznie.
Do tej operacji Francja dla oddziałów niemieckich była takim błogim miejscem wypoczynku, a nie morderczej walki we Włoszech lub na Froncie Wschodnim. Przy tak wątłych siłach rozrzuconych na długim wybrzeżu doskonale zdawali sobie sprawę, że odwrót to tylko kwestia czasu...
Przedewszystkim podstawowym czynnikiem zaskoczenia były warunki atmosferyczne w jakich wojska aliandzkie przeprowadziły ową operację.
To akurat był przypadek. Esienhower miał trudną decyzję do podjęcia, zaryzykował i wygrał.
słabość wywiadu niemieckiego oraz miażdżącą pzewagę lotnictwa alianckiego.
Zgadzam się. Jedyna działalnośc Luftwaffe to atak 1 pary myśliwców.
Wał Atlantycki był mitem
Jako żywo mitam nie był. W końcu te bunkry, okopy i baterie istniały. A na plaży "Omaha" nawet nieźle się aliantom dały we znaki. Za nim też nie było "nic".
Rundstedt się oczywiście wybiela trochę.
Tam była zresztą poważna kontrowersja między Rommlem a innymi. Rommel zakładał obronę na plażach. I miał rację o tyle, że wobec bezwzględnego panowania aliantów w powietrzu (na coś sie jednak naloty na III Rzeszę przydały), zdołali oni dość skutecznie odizolować pole walki od zaplecza.
Ale też nie da się wszędzie czekać. Obrona linearna ma to do siebie, że wszędzie jest słaba (wrzesień 1939!).
Do tego trzeba jeszcze dodać bardzo skomplikowaną strukturę dowodzenia po stronie niemieckiej. Szczegółów w tej chwili nie pamiętam (ale to daje sie dość łatwo sprawdzić), ale były tam ze trzy ośrodki decyzyjne. Nie licząc führera, który się i tak we wszystko wtrącał.
Jako żywo mitam nie był.
Chyba jednak trochę był. Do tego co przedstawiała propaganda - czyli zapory nie do sforsowania która zabezpiecza kontynent przed każdą inwazją - tym umocnieniom, jakkolwiek realnym, sporo brakowało. Co oczywiście nie zmienia faktu, że tu i ówdzie dały się one we znaki aliantom. Ale swojego podstawowego zadania - odparcia inwazji - wał atlantycki nie spełnił, i w tym sensie można powiedzieć iż był mitem.
W tym sensie, rzeczywiście był mitem. Ale nie poruszamy się tu na gruncie sformułowań propagandowych.
Zasadne jest pytanie, czy w ogóle można było stworzyć taką barierę nie do przebycia na wybrzeżu Atlantyku. Moim zdaniem nie.
I kolejne pytanie z niego wynikające: czy można było mniejszym kosztem stworzyć przeszkodę równie, lub bardziej, skuteczną? Moim zdaniem tak.
Te pojęcie potęgi Wału wytworzyły chyba filmy typu Szeregowca w którym to Amerykanie stoczyli krwawą bitwę a tak naprawdę lądowanie na plaży Omaha w porównaniu do bitew na froncie wschodnim to jedynie potyczka. Czym jest strata ok 4 tysięcy żołnierzy w porównaniu do np 300.000 strat niemieckich pod Stalingradem.
Czym jest strata ok 4 tysięcy żołnierzy w porównaniu do np 300.000 strat niemieckich pod Stalingradem.
Dla obywateli USA ta strata była bardzo bolesna. Nie przywykli do takich strat jak inne narody stron konfliktu.
Dla obywateli może i tak ale dla historyków (także tych amerykanskich) którzy mają wiedzę na temat strat na innych frontach liczba ta nie jest powalająca...